Muzyczna Polska Tygodniówka – 7 lipca 2018. Goście: Michał Wiśniewski (Ich Troje) i Wojciech Hoffmann (Turbo).

W muzycznym bloku Radia WNET – Muzycznej Polskiej Tygodniówce – polskie premiery muzyczne, zapowiedzi wydarzeń i rozmowy z artystami, którzy wywierają wielki wpływ na rodzimą scenę muzyczną. W programie Tomasz Wybranowski powraca do najnowszej płyty barda z Lublina – Marka Andrzejewskiego, znanego także z Lubelskiej Federacji Bardów, laureata Studenckiego Festiwalu Piosenki. To weteran notowań Listy Polskich Przebojów WNET – PoliszCzart. Słuchacze Radia WNET znają na wyrywki […]

W muzycznym bloku Radia WNET – Muzycznej Polskiej Tygodniówce – polskie premiery muzyczne, zapowiedzi wydarzeń i rozmowy z artystami, którzy wywierają wielki wpływ na rodzimą scenę muzyczną.

W programie Tomasz Wybranowski powraca do najnowszej płyty barda z Lublina – Marka Andrzejewskiego, znanego także z Lubelskiej Federacji Bardów, laureata Studenckiego Festiwalu Piosenki.

To weteran notowań Listy Polskich Przebojów WNET – PoliszCzart.

Słuchacze Radia WNET znają na wyrywki nagrania z takich krążków, jak „Elektryczny sweter” czy „Trolejbusowy batyskaf”.

Od kilku miesięcy na antenie naszego radia rozbrzmiewają dźwięki z jego najnowszego albumu, jak twierdzi sam twórca „najważniejszego, który stworzył”, „Hasztagi”.

 

Half Light w natarciu!!!

Mimo wakacyjnej pory, daje o sobie znać toruńska formacja Half Light. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce ukaże się pierwszy album wokalisty i tekściarza zespołu – Krzysztofa Janiszewskiego, który skrył się pod pseudonimem YANISH.

Ale zanim to nastąpi, ukazał się najnowszy, pełen słońca i pogodny, singel Half Light „To co ważne”. Jak zgodnie twierdzą muzycy, ich najnowsza piosenka  – „To, co ważne”, została napisana z potrzeby serca i przepływu pozytywnych emocji. To kompozycja, która niczego nie promuje, nie reklamuje i nie poleca.

„To utwór, który być może spodoba się Państwu i wprowadzi Was w dobry nastój” – dodają muzycy. bo wiem ” Miłość jest lekiem na nicość a wiara tę miłość rozpala…”

Half Light to grupa electro-rockowa powstała w maju 2009 roku, założona przez wokalistę Krzysztofa Janiszewskiego i klawiszowca Piotra Skrzypczyka. Aby w pełni tworzyć muzyczną konstelację do składu dołączył gitarzysta Krzysztof Marciniak. I tak powstał Half Light.

Zespół określany jest mianem polskiego Depeche Mode. Zespół wydał sześć albumów w tym cztery autorskie.

Utwory Half Light pojawiły się na prestiżowej Polish Airplay Płyty miały bardzo dobre recenzje w Polsce jak i zagranicą m. in. na portalach niemieckich, szwedzkich, belgijskich, rosyjskich oraz azjatyckich.

Zespół wystąpił w wielu programach telewizyjnych m.in. „Kawa czy herbata”, „Pytanie na śniadanie”, „Teleexpress”, a także udzielił wywiadów w Polskim Radio Pr 1, Trójce, Radio WNET, irlandzkiej rozgłośni NEAR FM, RDC, Radiu PIK, Radiu Rzeszów i innych.

 

Uwaga! Muzyczna rewelacja – DZIEKIE JABŁKA

 

Rzadko się zdarza, aby w Polsce objawiła się prawdziwa rewelacja spod znaku muzyki korzennej, nazywanej w świecie mianem world. Tak stało się za sprawą łódzkiej formacji Dziekie Jabłka. Łódzki muzyczny kolektyw umiejętnie połączył dwa żywioły: melodyjny i pełen pasji słowiański i afrykański, pełen przełamanych rytmów.

Grupa Dzikie Jabłka powstała w 2011 roku. W ich muzyce widac wyraźne wpływy zauroczenia muzyka Czarnego Kontynentu. Ba! muzycy często podróżują do Afryki Zachodniej, gdzie uczą się od światowej sławy mistrzów afrykańskich bębnów i sami nauczają tej sztuki w Polsce.

Dzikie jabłka tworzą: Małgorzata Ciesielska-Gułaj, Sylwia Walczak, Olena Yeremenko, Bartosz Gułaj, Dawid Koniecki, Damian SiutaFoto: materiały prasowe grupy / Konrad Żelazo

Ale mnie zafascynował ten drugi świat – żywioł polski. Członkowie zespołu Dziekie Jabłka, stali się Kolbergami naszych czasów. Niezmordowanie przemierzają wszeż i wzdłuż nasz piekny kraj, w poszukiwaniu rodzimych źródeł muzycznych. Przede wszystkim Damian Siuta, gitarzysta zespołu i reszta muzyków, z wokalistką Małgorzatą Ciesielską – Gułaj, odkrywają dla nowych pokoleń to, co pomroka czasów ukryła. Dziekie Jabłka na nowo odkrywają fenomen i piękno naszych mazurków czy polek.

Oto co piszą o sobie: „Grają na przywiezionych z Afryki drewnianych, obciągniętych naturalną skórą bębnach: djembe, dun-dun i tamach, krin, na balafonie (jest to rodzaj afrykańskiego ksylofonu), wykorzystujemy także liczne etniczne przeszkadzajki, takie jak shekere, guiro, se-se czy zaklinacz deszczu. Uzyskaną z gry na tych instrumentach bogatą melodię rytmu urozmaicamy brzmieniem skrzypiec, gitary, harmonii polskiej, fletu i przede wszystkim, białymi głosami.”

Jesienią 2016 zespół wydał debiutancką płytę „Prosto z ziemi”. Urzekło mnie jej piękna edytorsko i graficznie oprawa. Album jest bardzo zróżnicowany, tak melodycznie jak i w barwie rytmicznej. To prawdziwy, korzenny i źródlany balsam dla uszu.

Mimo, że „Prosto z ziemi” wypełnia jedenaście nagrań (od „Wiwat” po ukrytą „Kołysankę”), które mimo, że tworzą stylistycznie zakmnięte muzyczne obrazki, to w całości składają sie na koncept – album.  Muzycznie połamane znajdziemy rytmy afrykańskie, z dźwiękami balafonu, polifonię i misterność aranżacyjną, wreszcie prostotę i potoczystość.

 

Znajdziecie emocje i wszystkie kolory bytu na ziemi. Stąd – byc może tytuł – „Prosto z ziemi”. Z ziemi sięgamy także po jabłka, które spadły z konarów matki – zywicielki. Podziękowania dla Magdaleny Wójcik i Tośki. 

 

Michał Wiśniewski i nowa twarz Ich Troje

 

W Muzycznej Polskiej Tygodniówce usłyszą Państwo także niezwykłą rozmowę Roberta „Siwego” Nowaka z liderem grupy Ich Troje. Po prawie dziesięciu latach, łódzka formacja wydała długo oczekiwany krążek „Pierwiastek z Dziewięciu”

Od prawie dwóch lat, Ich Troje intensywnie koncertują nie tylko po całej Polsce, ale i Europie. Odwiedzili także czerwcową porą Dublin a Robert „Siwy” Nowak, nasz redaktor muzyczny miał szansę przez godzinę baaaaardzo szczerze porozmawiać z Michałem Wisniewskim.

Michał Wisniewski twierdzi, że ich najnowszej płyty nie da się włożyć do konkretnej muzycznie – stylistycznej szuflady:

Bawimy się różnymi gatunkami, zarówno w treści jak i formie.

Na „Pierwiastku z Dziewięciu” Michał Wiśniewski powrócił do pisania tekstów, ale zaprosił i znakomitych mistrzów pióra. Teksty zostały napisane przez takich tuzów, jak Szymon Barabach, Igor Jaszczuk i Piotr Bukartyk. I jeszcze jedna nowość! Z zespołem Ich Troje, od wiosny 2017 roku, śpiewa Agata Buczkowska, którą możecie pamiętać z programu „The Voice of Poland”.

 

Tutaj możecie wysłuchać całej rozmowy z Michałem Wisniewskim, którą przeprowadził Robert „Siwy” Nowak.

Autor i prowadzący „Muzyczną Polską Tygodniówkę”, w swojej metalowej wersji z Wojciechem Hoffmannem. Dublin 2013. Archiwum Tomasza Wybranowskiego.

W finale programu spotkanie, a właściciwie czwarta odsłona wywiadu – rzeki z wirtuozem gitary, twórcą takich przebojów jak „Dorosłe Dzieci”, „Już nie z Tobą”, „Smak ciszy” czy „Myśl i walcz” – WOJCIECHEM HOFFMANNEM.

Grupa Turbo, obok formacji TSA, to legendy polskiej sceny heavy – metalowej. I o legendarności zespołu z Poznania, oraz o … śpiewaniu Ich metalowych ballad podczas Dni Młodzieży i planach na najbliższe miesiące będzie ta rozmowa.

Tutaj: do wysłuchania cała rozmowa z Wojciechem Hoffmannem. Zapraszam – Tomasz Wybranowski

Partnerem Radia WNET i programu „Muzyczna Polska Tygodniówka” jest portal Polska-IE.com 

 

 

 

Muzyczna Polska Tygodniówka 9.12.2017 r. Goście: Sara Jaroszyk, Aminae&Runika, Anna Spławska & ANN, O. Szmidt, S. Orwat

Sobotnia Muzyczna Polska Tygodniówka pełna śpiewających Pań, z klimaten zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Na wstępie programu muzyczne i bolesne echo rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Jako ilustracja wspomnienie z tamtego kresu Marka Jackowskiego i dwa nagrania z albumu „Nocny Patrol” grupy Maanam. Goście Muzycznej Polskiej Tygodniówki: Sara Jaroszyk – piosenkarka, która opowiada o najnowszym singlu „DNC” Adrianna Aminae Janusz – wokalistka i autorka […]

Sobotnia Muzyczna Polska Tygodniówka pełna śpiewających Pań, z klimaten zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia.

Na wstępie programu muzyczne i bolesne echo rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Jako ilustracja wspomnienie z tamtego kresu Marka Jackowskiego i dwa nagrania z albumu „Nocny Patrol” grupy Maanam.

Goście Muzycznej Polskiej Tygodniówki:

  • Sara Jaroszyk – piosenkarka, która opowiada o najnowszym singlu „DNC”
  • Adrianna Aminae Janusz – wokalistka i autorka tekstów grupy Runika,
  • Anna Spławska – liderka, wokalistka i autorka tekstów grupy ANN,
  • Olga Szmidt – muzyk, pedagog, autorka kolędowanego nagrania „Funabre”,
  • Sławomir Orwat – dziennikarz muzyczny i krytyk, twórca listy Poliszczart z depeszą z Londynu.

Całego programu Tomasza Wybranowskiego 'Muzyczna Polska Tygodniówka WNET”, z dnia 9 grudnia 2017, wysłuchacie tutaj:

Muzyczna Polska Tygodniówka 02.12.2017 – Zbigniew Krzywański, Tomasz Grochola, Juliusz Erazm Bolek i Miłosz Manasterski

W Muzycznej Polskiej Tygodniówce wywiady z legendami polskiej sceny muzycznej i debiutantami. W audycji także poeci i literaci, oraz muzyczni debiutanci. Z grona debiutantów zabrzmiały nagrania grup Gabinet Looster i ANN. Goście: Zbigniew Krzywański – gitarzysta legendarnej Republiki i współzałożyciel grupy Depresjoniści Tomasz Grochola – muzyk, pomysłodawca akcji „Bands4Kids” Juliusz Erazm Bolek – poeta, literat, dziennikarz i autor poetyckich kalendarzy Miłosz Manasterski – poeta, prezes […]

W Muzycznej Polskiej Tygodniówce wywiady z legendami polskiej sceny muzycznej i debiutantami. W audycji także poeci i literaci, oraz muzyczni debiutanci. Z grona debiutantów zabrzmiały nagrania grup Gabinet Looster i ANN.

Goście:

  • Zbigniew Krzywański – gitarzysta legendarnej Republiki i współzałożyciel grupy Depresjoniści
  • Tomasz Grochola – muzyk, pomysłodawca akcji „Bands4Kids”
  • Juliusz Erazm Bolek – poeta, literat, dziennikarz i autor poetyckich kalendarzy
  • Miłosz Manasterski – poeta, prezes Związku Pisarzy Katolickich

 

W programie opowieść o „częstograjach” Radia WNET (Scream Maker, Half Light, Eklektik, Adrian Szejka), oraz nagrania grupy Gabinet Looster, z płyty „PoStuLaty” i ANN (album „Fragmenty”). Zaprasza Tomasz Wybranowski

Pięć lat od premiery „We Are Not The Same”. Scream Maker zagra w Rivierze Remont. Radio WNET stały, choć cichy patron

To już pięć lat przeciekło w klepsydrach od chwili ukazania się debiutanckiej EP warszawskiej grupy Scream Maker „We Are Not The Same”.

 

I co? I nic?! Absolutnie. Zespół święcąc pięciolecie premiery postanowił przygotować okolicznościową reedycję „WANTS”. EPka zyska nową obwolutę za sprawą Masi Dębskiej.  W piątek, 17 listopada 2017 r., o godzinie 19:00 w stołecznym klubie Riviera Remont SCream Maker od pierwszego akordu do ostatniego wyciszenia odegra dla publiczności cały materiał z „We Are Not The Same”.

Nie zabraknie niespodzianek. Przy zestawie perkusyjnym zasiądzie Marek Nadstawny, współzałożyciel zespołu, zaś w kilku utworach pojawi się na scenie inny filar bandu sprzed lat – Piotr „Zielu” Zieliński. Jako gość specjalny zagra blues – rockowa formacja Atom Heart.

 

Nieco historii…

 

11 listopada 2012 roku ukazała się pierwsza EP-ka warszawskiej grupy Scream Maker. „We are not the same”. Dla mnie, fana klasycznego heavy metalu,  była to potężna dawka endorfin, podbitych orzeźwiającym szkwałem barw spod znaku Nowej Fali Brytyjskiego heavy metalu.

 

Tytuł EP-ki był nie całkiem przypadkowy. „We are not the same” był udaną próbą podsumowania pięcioletniej historii grupy, która zmieniała i nazwy, i muzyków w swoim składzie. Jedno pozostało niezmienne: miłość do muzyki:

 

Heavy metal to stan, który ma porywać energią i pozwalać odpływać melodią i riffami ku dobrym myślom. Jednocześnie szlachetny metal ma dawać do myślenia tekstem. Jednym słowem ma być melodyjnie, ale energicznie i ostro. Przesterowane gitary i mocny rytm perkusji, ktorych linie melodyczne zagrane na skrzypcach czy fortepianie, byłyby najpiękniejszymi utworami muzyki poważnej – powiedział Marek Nadstawny, perkusista zespołu.

 

Kiedy słyszę „We Are Not The Same”, to od razu na myśl przychodzi mi niezwykły „Liberty”, z mistrzowskim riffem Michała Wrony, pulsującą sekcją i mocnym, dramatycznym głosem Sebastiana Stodolaka. Mistrzowskie proporcje metalowych mistrzów, z obowiązkowymi zmianami tempa, przemiennymi solówkami gitarzystów (znakomita partia Michała Korbacza) i uspokojenie, chwila refleksji z codzie utworu, z niesamowitymi ażurowo – arabeskowymi gitarami. Mistrzowskie wykonanie i niebanalny tekst:

/…/

They want to tell you // What’s right and what’s wrong

And them force you to crawl // And if you let them

You’re lost and you’re wasted // Forever and ever you’re done

/…/

W zestawie przebój –  „Wanna Be a Star”. Po prostu hicior, którego nie powstydziłby sie Jego Wielkość Eddie Van Hallen. Trzeba dodać, że przed pięciu laty przedsmakiem wydania płyty była premiera teledysku do tego właśnie utworu. Ozdobą teledysku były piękne panie, których było około … setki. Znakomitą reżyserską pracę wykonał Tomasz Tarapacz. Teledysk wciąż ogląda się z wielką przyjemnością, wiedząc, że nie tylko Amerykanów stać na taki rozmach.

Z pozostałych utworów wyróżniam zdecydowanie „Ciszę”, która pojawiła się na składance „Zmielonych.pl” (w polityce wszystko się zmienia, cieszyć się trzeba, iż muzyka, dobra muzyka zostaje), oraz „Hell”.

 

Być „Jakimś!”

 

„We Are Not the Same” to debiut marzeń, tak pisałem lat temu pięć I … zdania nie zmieniam. W uprawianiu muzyki trzeba po prostu być „Jakimś!”. I formacja Scream Maker z perspektywy minionych pięciu lat przekonuje konsekwencją: uprawiają szlachetny (wciąż), królewski heavy metal spod barw NWOBHM.

 

Legendarny Jordan Rudess (Dream Theatre) i Michał Wrona, kompozytor, gitarzysta i współzałożyciel Scream Maker.

Scream Maker, są pracowici i kreatywni (dwie wydane płyty i trzecia prawie gotowa), wreszcie przekonują do siebie znakomitych muzyków, aby wymienić tylko Wojciecha Hoffmanna z grupy TurboJordana Rusess (Dream Theatre), że o Alessandro Del Vecchio (Edge of Forever i Eleventh Hour) nie wspomnę.

 

Sebastian Stodolak, Michał Wrona i ich muzyczni przyjaciele podarowali nam, pięć lat temu, magiczne chwile z żywą muzyką, która daje wiatr w żagle. W zalewie wielu zespołów nijakich i szukających swojego skrawka w metalizującej Arkadii, warszawiacy grają po prostu swoje. I mają z tego wielką radość, co także udziela się słuchaczom.

 

I jeszcze jedno. Bez napinania i puszenia się tożsamym dumnym pawiom, oni nie ukrywają, że „ziemią obiecaną” dla nich jest ziemia uprawiana przez klasyków: Judas Priest i Iron Maiden, tyle, że z roku na rok dodają do tej misternej metalowej maestrii solidną porcję siebie.

 

Duża płyta (pierwsza) – duża rzecz…

 

Po niezwykłej „We Are Not The Same”, której pięciolecie świętujemy teraz (i cieszymy się, że Radio WNET miało w tym swój mały udział), przyszedł czas na debiut opatrzony tytułem „Livin’ in the Past”. Fonograficzny debiut Scream Maker dowiódł wielkiego potencjału zespołu i jego sumienność.

Napisałem przed laty dla tygodnika „W Sieci”:

„Nie pamiętam sytuacji, aby krążek polskiego bandu ukazał się w osiemnastu krajach świata. Sebastian Stodolak, autor tekstów i głos grupy oraz Michał Wrona, główny architekt muzyczny Scream Maker udowadniają, że miłość do klasycznej Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu to jedynie zaczyn by pójść zdecydowanie (i świadomie) naprzód”.

 

W debiucie Scream Maker było ABSOLUTNIE wszystko, czego potrzeba Słuchaczowi, który nade wszystko kocha ciężkie granie. Jak przystało na heavy metalowe poprzedzał je intrumentalny wstęp, który wyczarował, przytaczany już w tym tekście, na fortepianowym bezkresie klawiszy Jordan Rudess z kultowej Dream Theater.

A potem „In The Nest of Serpents” – singlowy zwiastun pojawienie się krążka. Riff Michała Wrony porusza i zostaje na dnie serca wysmakowanego fana na … zawsze. Soczystość jego gitar jest… No dobrze, bo zabraknie miejsc na serwerze.

Scream Maker – od lewej -Przemek Nalazek (perskusja), Sebastian Stodolak (śpiew, teksty), Jan Radosz (gitara basowa) i Michał Wrona (kompozycje, aranże, gitary).

W wywiadzie dla Polskiej Tygodniówki NEAR FM (Irlandia) Sebastian Stodolak zapytany powody wyboru tego nagrania na pierwszy singel odpowiedział mi:

To nagranie to taki „muzyczny – zabójca”, typowy killer, z melodią, chóralnym zaśpiewem i dynamicznym, ciężkim riffem. Zwrócę uwagę także na tekst, który dotyka każdego z nas. Gdy koniec nadchodzi, nieważne jakiego kalibru i smaku, co nam pozostaje? Modlitwa i prośba o oswojenie nieznanego.

 

Legendy na longplayu Scream Maker

 

Obok Jordana Rudess na albumie pojawił się także legendarny Wojciech Hoffmann, lider i podpora grupy Turbo. Przypomnę, że po tuż po wydaniu EP „We Are Not The Same” Scream Maker mieli okazję poprzedzać koncerty Turbo.

 

Dałem im szansę, bo to bradzo rozwojowy i perspektywiczny zespół z niezwykłym wokalistą Sebastianem Stodolakiem i utalentowanym gitarzystą Michałem Wroną. W dodatku to bardzo pracowici i poukładani ludzie – powiedział Wojciech Hoffmann, który nie odmówił zespołowi przy nagrywaniu „Livin’ In The Past”.

Materiał na „Livin’ In The Past” skomponowany i napisany został przez Michała Wronę i Sebastiana Stodolaka. Cechuje go stylowość i wierność kanonom klasycznego heavy metalu i miłość do hard rocka. Ten muzyczno – marzycielski paradygmat dotyczy nie tylko galopujących w szyblim tempie, pełnych energii, mocy i melodii „In The Nest of Serpents” czy „Glory for the Fools”, ale i klimatycznych balladach.

 

Rozkołysana i zmierzchowa kompozycja tytułowa „Livin’ In The Past”, przywołuje najlepsze ballady Iron Maiden i gitarowe ornamentacje z „Seventh Son of a Seventh Son” Iron Maiden. Nie inaczej jest w nagraniu „Fever”, której nie powstydziłby się zespół Queensrÿche i sam Geoff Tate. I to nie zarzut wobec Sebastiana Stodolaka, ale potrafi zaśpiewać także nastrojowo, z odrobiną jesiennej nostalgii.

 

Debiut nie tylko w Polsce…

 

Kontrakt Scream Maker z wytwórnią Perris Record sprawił, że album „Livin’ In The Past” ukazał się w osiemnastu krajach świata. A sprawiła to miłość do prawdziwej muzyki, wielkie umiejętności muzyczne grupy oraz pracowitość i upór Sebastiana Stodolaka.

W przypadku Scream Maker okazuje się, że zamiast narzekać i mnożyć problemy i niedogodności – co jest naszą polską przywarą –  wystarczy powiedzieć sobie: Tak się stanie i tak będzie! Przykładem tego było wydanie płyty i premiera światowa albumu, oraz udział zespołu w największych festiwalach muzycznych w Chinach i największych wydarzeniach koncertowych w Polsce.

 

Zespół Scream Maker w przeciwieństwie do innych grup spod znaku metal (i pochodne) pokazuje swoją różnorodność, zmienność nastrojów, ale i możliwości. Nie zapominajmy także, że casus pierwszej płyty sprawia, że debiutująca grupa śle sama do siebie i słuchaczy powtórki z przeszłości. A tam i wspomnienia i marzenia związane z ukochanymi zespołami w roli głównej, ulubione momenty, twarze i miejsca.

 

Praca i iteracja – cnoty Scream Maker (plus talenty Boże)

 

Kibicując poczynaniom Scream Maker od niemal początku, z radością widzę jak grupa sie rozwija, nabiera sznytu i światła pewności. Heavy metal to nie tylko precyzyjne galopady okraszone mnogością solówek spięte równo brzmiącą sekcją. Heavy metal, tak jak dla mnie, to muzyczna odmiana życia przez przypadki. Hołd złożony Judas Priest, Iron Maiden, Dio zaprocentowało na kolejnym krążku grupy. Ale z debiutanckiego krążka „Stand Together”, „In The Nest of Serpents” a przede wszystkim zamykający album „Metalheads” to broniące się numery, które oparły się patynie i kurzu, i czasu, i … znużenia.

O debiucie „Livin’ In The Past” Scream Maker w portalu polityce.pl napisałem:

“To znakomity przykład na to, że muzyczne ideały Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu (NWOBHM) wciąż obowiązują i mają się dobrze. Jedenaście kompozycji spółki Stodolak – Wrona jak jedenaście rac w ciemne niebo dają radość słuchania.”

 

Back Against The World 

 

„Back Against The World” ukazał się uszom Słuchaczy na początku stycznia 2016. Ja miałem okazję posłuchać jej nieco wcześniej, Pierwsza impresja po przesłuchaniu całości (kiedy zespół pakował prezenty dla fanów, którzy wsparli ich muzyczny projekt) to przeświadczenie, że album numer „2” to autentyczna skarbnica bardzo nośnych, klasycznie metalowych nagrań, z równie klasycznymi riffami i harmonijnymi solówkami.

I jeszcze jedno: bardzo świetliście i przestrzennie brzmi cały materiał. To zasługa wspominanego już przeze mnie w tekście Alessandro Del Vecchio , który pod niebem Italii zajął się produkcją nagrań. Siła zespołu to rozpoznawalny, potężny głos Sebastiana Stodolaka, który bez problemu może zaspiewać materiał z każdej płyty Iron Maiden, Judas Priest czy Queensryche i gitary Michała Wrony, architekta brzmienia Scream Maker.

„Sings In The Sky”  mogą śpiewać fani na największych stadionach I koncertowych halach. Nagrania „Far Away”, jak mawiam „przeboju nad przeboje” (wciąż w obowiązkowej jeździe muzycznej Radia WNET), nie powstydziłby się sam Van Halen, a masywny, cieżki, zawiesisty riff „Kings Is Dead” przywodzi na myśl najlepsze dokonania spółki Iommi – Butler. A dwie wytrawne ballady „Walk With Me” i „Godsend”? …

Klasycznie, metalowo, głośno i precyzyjnie… Album „“Back Against The World” nie nuży I powraca w odtwarzaczu. Tak dzieje się nie tylko ze mną.

Czekam na grudzień, aby prapremierowo zagrać na antenie Radia WNET 87.8 FM ich – SCREAM MAKER – najnowszy singel, który rozpalał będzie czas do wydania kolejnego krążka.

Z wielką radością obserwuję poczynania Scream Maker od roku 2011, szczególnie, że debiutowali w moich programach (Polska Tygodniówka NEAR FM i w Radiu WNET). „Up the Irons?!” Oczywiście, ale przede wszystkim „Up The Screams too!!!

Tomasz Wybranowski

 

Zaduszkowe wspomnienie Marka Jackowskiego – Maanam i „Nocny Patrol” – diariusz przeżyć i emocji stanu wojennego

Trzeci album zespołu Maanam „Nocny patrol”, wydany jesienią 1983 roku, to jedna z najważniejszych pozycji w klasyce polskiego rocka.

Najwybitniejsze dzieło Kory i Marka Jackowskiego naznaczone jest piętnem stanu wojennego. O nocy wojennej, krokach we mgle i wszechogarniającym strachu, i żądzy słońca, i o normalności opowiada Marek Jackowski.

1 listopada, w Dniu Wszystkich Świętych, w specjalnym programie „Muzyczna Polska Tygodniówka” zabrzmiał Jego głos. To mały wyimek z ponad 50 godzin rozmów, które przeprowadził z Markiem Jackowskim Tomasz Wybranowski.

Programu posłuchasz tutaj:

 

 

Marek Jackowski na tle drzewa pieprzowego. Fot. B. Jackowska

– Lata 80. XX wieku były dla pana i Maanamu złotym okresem. Laury Festiwalu Piosenki w Opolu, szczyty list przebojów, zwycięstwa w rankingach popularności magazynu „Non Stop” i setki koncertów. Debiutancki materiał nagrywaliście w gorącym okresie sierpnia 1980 roku.

– Chwile spędzone w studiu nagraniowym Polskiego Radia Lublin były dla nas wielkim wydarzeniem. Muzycznie spełniały się nasze marzenia. Kora powiedziała nawet po nagraniach, że gdyby teraz miała odejść na drugą stronę, to umierałaby szczęśliwa i spełniona. Ale to był także czas historyczny. Szczególnie zapamiętałem dzień 31 sierpnia 1980 roku, kiedy w Gdańsku podpisywano porozumienia sierpniowe.

Pamiętam, jak redaktor Jerzy Janiszewski, legendarna postać polskiego eteru, wbiegał co kilka minut do studia i wykrzykiwał: „Zaraz podpiszą porozumienie, zaraz to się stanie!”. Mija kilka chwil i znowu pojawia się w studiu, mówiąc z ekscytacją: „Już siedzą przy stole! Już podpisują! Wałęsa z wielkim długopisem z fotografią Jana Pawła II!”. Potem wielki szał radości, łzy szczęścia i padanie sobie w ramiona. To był niesamowity czas…

 

Marek Jackowski. Fot. Archiwum rodziny Jackowskich.

– Była wtedy w nas nadzieja i wiara, że będzie inaczej. Ale zaraz potem, niespełna pół roku później, ogłoszono stan wojenny. To wszystko, co działo się po 13 grudnia, zmieniło ludzi i charaktery…

– Tak jak wszyscy Polacy wiedzieliśmy, że żyć trzeba dalej. Robić wszystko, co się da, by nie zwariować, by się nie poddać. Nie zawsze to było bezpieczne. ZOMO królowało na ulicach i tak naprawdę wszystko mogło się zdarzyć. Stan wojenny obfitował w wiele tragicznych zdarzeń, sytuacji potwornych. Dlatego nasza trzecia płyta „Nocny patrol” przesiąknięta jest atmosferą tamtych czasów. Tamtych tragicznych dni…

 

 

– Album nagrywaliście w studiu Teatru STU w Krakowie. Teksty Kory są pełne katastrofizmu, wołania o azyl i przestrzeń bez przemocy. „Krakowski spleen” w moich programach radiowych zapowiadam jako hymn do normalności i chęci zwykłego życia. Przejmujące „Polskie ulice”, „Jestem kobietą”, z zaśpiewem Kory „nie wyobrażam sobie, abyś na wojnę szedł”, i tytułowy, otwierający płytę „Nocny patrol”… Do dziś, gdy słucham tej płyty, mam ciarki na całym ciele. 

– „Nocny patrol” to jest płyta prawdziwa, bo płyta życia. Jest w niej emocja i anturaż tamtych czasów. Ta płyta jest niezwykła, bo czasy były niezwykłe, choć straszne i dziwne. Sami przeżywaliśmy, to co się działo. W nocy baliśmy się wychodzić, bo godzina policyjna, bo patrole ZOMO, bo zatrzymania… A trzeba było normalnie życ i funkcjonować.

Bardzo często zatrzymywali nas pijani zomowcy. Pamiętam taką scenę, jak z czarnego snu. Zostajemy zatrzymani. Z samochodu wytacza sie kompletnie pijany dowódca i wymachuje bronią przed naszymi twarzami. Młodsi rangą musieli go uspokajać, aby nie doszło do jakiegoś tragicznego zdarzenia. Boże, jak wtedy baliśmy się. Pamiętam pytanie jednego z tych młodszych zomowców: „Skąd idziecie we mgle?”. Nie wiem dlaczego, ale zapamiętałem to pytanie na całe życie…

– „Skąd idziecie we mgle?”… W normalnym życiu i sytuacji potraktowałbym to jak okruch poezji.

– We mgle było słychać tylko kroki nocnego patrolu i nasze. Słyszeliśmy, jak zbliżamy się do siebie. Oni słyszeli nasze kroki, my słyszeliśmy ich. Wiedzieliśmy jedno, jeśli zaczniemy uciekać, to oni wszczęliby pościg i użyli broni. O Boże Ty mój (z ciężkim westchnieniem w głosie). Piosenka Kory „Jestem kobietą” związana jest z tamtym wydarzeniem. Potem powstał tekst „Nocny patrol” i we mnie zakiełkowała melodia do instrumentalnego utworu „Zadymione ulice” (późniejszy tytuł „Polskie ulice”, przypomina autor).

– Zawsze nie mogłem się nadziwić, że cenzura przepuściła do tłoczenia płytę, a potem większość tych protest songów gościła na antenach radiowych.

– Wspaniałe jest to, że wielka moc i odwaga cechowała ówczesnych ludzi radia. Pamiętam, jakim przeżyciem było dla mnie, jak usłyszałem w Trójce radiowej „Polskie ulice”. Radiowcy, z krwi i kości, o których myślę, to legendarne postaci: Piotr Kaczkowski, wspominany już Jerzy Janiszewski czy Marek Niedźwiecki. Oni się nie bali i dla wielu dzisiejszych dziennikarzy mogą być wzorem.

 

Marek Jackowski w swoim domu. Fot. B. Jackowska.

 

– Nie zagraliście w Sali Kongresowej z okazji rewolucji i sojuszu ze Związkiem Radzieckim i dostaliście „szlaban” niemal na wszystko. Mimo że nie wolno było grać waszych nagrań, to Marek Niedźwiecki się nie bał i grał je w zestawieniach Listy Przebojów Programu 3. W końcu i tam nie można było grać Maanamu. Ale i na to znalazł się sposób. Gdy padała nazwa Maanam w kolejnym zestawieniu i tytuł piosenki, to odzywały się werble, wstęp do nagrania „To tylko tango”.

– To było niesamowite. W tych charakterystycznych werblach z „Tanga”, w ich złowróżbnym pogłosie w całej Polsce było wiadomo, że coś się dzieje z Maanamem. Zespół jest, ale skazany został na banicję. Rodziły sie pytania: co mogło się stać i dlaczego?  Fani doskonale wiedzieli o tym. Szacunek dla Marka Niedźwieckiego za to co zrobił wtedy.

– „Nocny patrol” to jednak album z gamą światła na końcu tunelu złych czasów i losu.

– Na początku lat 80. Polacy byli przesiąknięci ideą pierwszej, wielkiej „Solidarności”. Była świadomość, że walczy się o wolną Polskę, że wspiera nas papież Jan Paweł II, który w tym czasie pielgrzymował do ojczyzny.

Mój Ty Boże, te miliony ludzi na Błoniach w Krakowie i we wszystkich innych miejscach, gdzie On się pojawiał i zasiewał w nas spokój, niezłomność i wiarę. A dzisiaj czytamy tabloidy, oglądamy gwiazdy we wszystkich możliwych programach i formatach. Ba, wszyscy są gwiazdami, bo nagle okazuje się, że pani, która reklamuje groszek czy marchewkę jest… gwiazdą.

Nagle okazuje się, że w stacjach radiowych nie ma rockowej i ambitnej  muzyki. Na szczęście jest Facebook, gdzie ludzie przekazują sobie piosenki i ważne nagrania. Są polonijne audycje w rozgłośniach zachodnich, które strzegą płomienia żywej i szczerej muzyki. I to cieszy, to jest genialne.

– Wciąż w nas nadzieja, że „jeszcze będzie przepięknie”. Dziękuję za rozmowę.

Tomasz Wybranowski

 

Marek Jackowski – legenda polskiego rocka, jednym z najbardziej charyzmatycznych i intrygujących postaci polskiej muzyki. Muzyk, kompozytor, twórca muzyki filmowej i eksperymentalnej, ale także dziennikarz i tłumacz, filolog angielski, znawca literatury. Od 1965 roku Marek Jackowski wciąż trwa na muzycznym helikonie.

Najpierw, podczas studiów, grał w łódzkiej grupie Impulsy. Potem wyprowadził się do Krakowa, gdzie nawiązał współpracę z Piwnicą pod Baranami. Na cztery lata zagościł w kultowej Anawie, z którą nagrał płyty: Marek Grechuta & Anawa (1970) i Korowód (1971). Później grał z zespołem Osjan (1971-75).

W grudniu 1975 roku w Krakowie wraz z Milo Kurtisem założył zespół Maanam, którego został liderem. Po wielu zmianach personalnych skład tej grupy ustalił się w roku 1979, a zespół udanie zadebiutował jako grupa rockowa. Jackowski stał się głównym kompozytorem materiału płytowego (m.in. albumy „O!”, „Nocny Patrol” czy „Róża”).

Maanam jako pierwsza grupa z Polski zapełniał sale koncertowe w Danii, Holandii, Niemczech i Fracji (pamiętny koncert w Olimpii). Marek Jackowski prowadził również autorski projekt „Złotousty i Anioły”. Nagrał dwa solowe albumy „No1” (1994) i „Fale Dunaju” (1995) oraz jedną składankę z serii Złota Kolekcja Polskiego Radia (2002). Po śmierci ukazała się jego ostatnia płyta, która nie była w pełni gotowa.

Do klasyki polskiej muzyki weszła piosenka w jego wykonaniu (z zespołem Maanam) „Oprócz błękitnego nieba” (1979), którą nagrał później, jako cover, zespół Golden Life.

Odszedł od nas 18 maja 2013 roku…