Pięć lat od premiery „We Are Not The Same”. Scream Maker zagra w Rivierze Remont. Radio WNET stały, choć cichy patron

To już pięć lat przeciekło w klepsydrach od chwili ukazania się debiutanckiej EP warszawskiej grupy Scream Maker „We Are Not The Same”.

 

I co? I nic?! Absolutnie. Zespół święcąc pięciolecie premiery postanowił przygotować okolicznościową reedycję „WANTS”. EPka zyska nową obwolutę za sprawą Masi Dębskiej.  W piątek, 17 listopada 2017 r., o godzinie 19:00 w stołecznym klubie Riviera Remont SCream Maker od pierwszego akordu do ostatniego wyciszenia odegra dla publiczności cały materiał z „We Are Not The Same”.

Nie zabraknie niespodzianek. Przy zestawie perkusyjnym zasiądzie Marek Nadstawny, współzałożyciel zespołu, zaś w kilku utworach pojawi się na scenie inny filar bandu sprzed lat – Piotr „Zielu” Zieliński. Jako gość specjalny zagra blues – rockowa formacja Atom Heart.

 

Nieco historii…

 

11 listopada 2012 roku ukazała się pierwsza EP-ka warszawskiej grupy Scream Maker. „We are not the same”. Dla mnie, fana klasycznego heavy metalu,  była to potężna dawka endorfin, podbitych orzeźwiającym szkwałem barw spod znaku Nowej Fali Brytyjskiego heavy metalu.

 

Tytuł EP-ki był nie całkiem przypadkowy. „We are not the same” był udaną próbą podsumowania pięcioletniej historii grupy, która zmieniała i nazwy, i muzyków w swoim składzie. Jedno pozostało niezmienne: miłość do muzyki:

 

Heavy metal to stan, który ma porywać energią i pozwalać odpływać melodią i riffami ku dobrym myślom. Jednocześnie szlachetny metal ma dawać do myślenia tekstem. Jednym słowem ma być melodyjnie, ale energicznie i ostro. Przesterowane gitary i mocny rytm perkusji, ktorych linie melodyczne zagrane na skrzypcach czy fortepianie, byłyby najpiękniejszymi utworami muzyki poważnej – powiedział Marek Nadstawny, perkusista zespołu.

 

Kiedy słyszę „We Are Not The Same”, to od razu na myśl przychodzi mi niezwykły „Liberty”, z mistrzowskim riffem Michała Wrony, pulsującą sekcją i mocnym, dramatycznym głosem Sebastiana Stodolaka. Mistrzowskie proporcje metalowych mistrzów, z obowiązkowymi zmianami tempa, przemiennymi solówkami gitarzystów (znakomita partia Michała Korbacza) i uspokojenie, chwila refleksji z codzie utworu, z niesamowitymi ażurowo – arabeskowymi gitarami. Mistrzowskie wykonanie i niebanalny tekst:

/…/

They want to tell you // What’s right and what’s wrong

And them force you to crawl // And if you let them

You’re lost and you’re wasted // Forever and ever you’re done

/…/

W zestawie przebój –  „Wanna Be a Star”. Po prostu hicior, którego nie powstydziłby sie Jego Wielkość Eddie Van Hallen. Trzeba dodać, że przed pięciu laty przedsmakiem wydania płyty była premiera teledysku do tego właśnie utworu. Ozdobą teledysku były piękne panie, których było około … setki. Znakomitą reżyserską pracę wykonał Tomasz Tarapacz. Teledysk wciąż ogląda się z wielką przyjemnością, wiedząc, że nie tylko Amerykanów stać na taki rozmach.

Z pozostałych utworów wyróżniam zdecydowanie „Ciszę”, która pojawiła się na składance „Zmielonych.pl” (w polityce wszystko się zmienia, cieszyć się trzeba, iż muzyka, dobra muzyka zostaje), oraz „Hell”.

 

Być „Jakimś!”

 

„We Are Not the Same” to debiut marzeń, tak pisałem lat temu pięć I … zdania nie zmieniam. W uprawianiu muzyki trzeba po prostu być „Jakimś!”. I formacja Scream Maker z perspektywy minionych pięciu lat przekonuje konsekwencją: uprawiają szlachetny (wciąż), królewski heavy metal spod barw NWOBHM.

 

Legendarny Jordan Rudess (Dream Theatre) i Michał Wrona, kompozytor, gitarzysta i współzałożyciel Scream Maker.

Scream Maker, są pracowici i kreatywni (dwie wydane płyty i trzecia prawie gotowa), wreszcie przekonują do siebie znakomitych muzyków, aby wymienić tylko Wojciecha Hoffmanna z grupy TurboJordana Rusess (Dream Theatre), że o Alessandro Del Vecchio (Edge of Forever i Eleventh Hour) nie wspomnę.

 

Sebastian Stodolak, Michał Wrona i ich muzyczni przyjaciele podarowali nam, pięć lat temu, magiczne chwile z żywą muzyką, która daje wiatr w żagle. W zalewie wielu zespołów nijakich i szukających swojego skrawka w metalizującej Arkadii, warszawiacy grają po prostu swoje. I mają z tego wielką radość, co także udziela się słuchaczom.

 

I jeszcze jedno. Bez napinania i puszenia się tożsamym dumnym pawiom, oni nie ukrywają, że „ziemią obiecaną” dla nich jest ziemia uprawiana przez klasyków: Judas Priest i Iron Maiden, tyle, że z roku na rok dodają do tej misternej metalowej maestrii solidną porcję siebie.

 

Duża płyta (pierwsza) – duża rzecz…

 

Po niezwykłej „We Are Not The Same”, której pięciolecie świętujemy teraz (i cieszymy się, że Radio WNET miało w tym swój mały udział), przyszedł czas na debiut opatrzony tytułem „Livin’ in the Past”. Fonograficzny debiut Scream Maker dowiódł wielkiego potencjału zespołu i jego sumienność.

Napisałem przed laty dla tygodnika „W Sieci”:

„Nie pamiętam sytuacji, aby krążek polskiego bandu ukazał się w osiemnastu krajach świata. Sebastian Stodolak, autor tekstów i głos grupy oraz Michał Wrona, główny architekt muzyczny Scream Maker udowadniają, że miłość do klasycznej Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu to jedynie zaczyn by pójść zdecydowanie (i świadomie) naprzód”.

 

W debiucie Scream Maker było ABSOLUTNIE wszystko, czego potrzeba Słuchaczowi, który nade wszystko kocha ciężkie granie. Jak przystało na heavy metalowe poprzedzał je intrumentalny wstęp, który wyczarował, przytaczany już w tym tekście, na fortepianowym bezkresie klawiszy Jordan Rudess z kultowej Dream Theater.

A potem „In The Nest of Serpents” – singlowy zwiastun pojawienie się krążka. Riff Michała Wrony porusza i zostaje na dnie serca wysmakowanego fana na … zawsze. Soczystość jego gitar jest… No dobrze, bo zabraknie miejsc na serwerze.

Scream Maker – od lewej -Przemek Nalazek (perskusja), Sebastian Stodolak (śpiew, teksty), Jan Radosz (gitara basowa) i Michał Wrona (kompozycje, aranże, gitary).

W wywiadzie dla Polskiej Tygodniówki NEAR FM (Irlandia) Sebastian Stodolak zapytany powody wyboru tego nagrania na pierwszy singel odpowiedział mi:

To nagranie to taki „muzyczny – zabójca”, typowy killer, z melodią, chóralnym zaśpiewem i dynamicznym, ciężkim riffem. Zwrócę uwagę także na tekst, który dotyka każdego z nas. Gdy koniec nadchodzi, nieważne jakiego kalibru i smaku, co nam pozostaje? Modlitwa i prośba o oswojenie nieznanego.

 

Legendy na longplayu Scream Maker

 

Obok Jordana Rudess na albumie pojawił się także legendarny Wojciech Hoffmann, lider i podpora grupy Turbo. Przypomnę, że po tuż po wydaniu EP „We Are Not The Same” Scream Maker mieli okazję poprzedzać koncerty Turbo.

 

Dałem im szansę, bo to bradzo rozwojowy i perspektywiczny zespół z niezwykłym wokalistą Sebastianem Stodolakiem i utalentowanym gitarzystą Michałem Wroną. W dodatku to bardzo pracowici i poukładani ludzie – powiedział Wojciech Hoffmann, który nie odmówił zespołowi przy nagrywaniu „Livin’ In The Past”.

Materiał na „Livin’ In The Past” skomponowany i napisany został przez Michała Wronę i Sebastiana Stodolaka. Cechuje go stylowość i wierność kanonom klasycznego heavy metalu i miłość do hard rocka. Ten muzyczno – marzycielski paradygmat dotyczy nie tylko galopujących w szyblim tempie, pełnych energii, mocy i melodii „In The Nest of Serpents” czy „Glory for the Fools”, ale i klimatycznych balladach.

 

Rozkołysana i zmierzchowa kompozycja tytułowa „Livin’ In The Past”, przywołuje najlepsze ballady Iron Maiden i gitarowe ornamentacje z „Seventh Son of a Seventh Son” Iron Maiden. Nie inaczej jest w nagraniu „Fever”, której nie powstydziłby się zespół Queensrÿche i sam Geoff Tate. I to nie zarzut wobec Sebastiana Stodolaka, ale potrafi zaśpiewać także nastrojowo, z odrobiną jesiennej nostalgii.

 

Debiut nie tylko w Polsce…

 

Kontrakt Scream Maker z wytwórnią Perris Record sprawił, że album „Livin’ In The Past” ukazał się w osiemnastu krajach świata. A sprawiła to miłość do prawdziwej muzyki, wielkie umiejętności muzyczne grupy oraz pracowitość i upór Sebastiana Stodolaka.

W przypadku Scream Maker okazuje się, że zamiast narzekać i mnożyć problemy i niedogodności – co jest naszą polską przywarą –  wystarczy powiedzieć sobie: Tak się stanie i tak będzie! Przykładem tego było wydanie płyty i premiera światowa albumu, oraz udział zespołu w największych festiwalach muzycznych w Chinach i największych wydarzeniach koncertowych w Polsce.

 

Zespół Scream Maker w przeciwieństwie do innych grup spod znaku metal (i pochodne) pokazuje swoją różnorodność, zmienność nastrojów, ale i możliwości. Nie zapominajmy także, że casus pierwszej płyty sprawia, że debiutująca grupa śle sama do siebie i słuchaczy powtórki z przeszłości. A tam i wspomnienia i marzenia związane z ukochanymi zespołami w roli głównej, ulubione momenty, twarze i miejsca.

 

Praca i iteracja – cnoty Scream Maker (plus talenty Boże)

 

Kibicując poczynaniom Scream Maker od niemal początku, z radością widzę jak grupa sie rozwija, nabiera sznytu i światła pewności. Heavy metal to nie tylko precyzyjne galopady okraszone mnogością solówek spięte równo brzmiącą sekcją. Heavy metal, tak jak dla mnie, to muzyczna odmiana życia przez przypadki. Hołd złożony Judas Priest, Iron Maiden, Dio zaprocentowało na kolejnym krążku grupy. Ale z debiutanckiego krążka „Stand Together”, „In The Nest of Serpents” a przede wszystkim zamykający album „Metalheads” to broniące się numery, które oparły się patynie i kurzu, i czasu, i … znużenia.

O debiucie „Livin’ In The Past” Scream Maker w portalu polityce.pl napisałem:

“To znakomity przykład na to, że muzyczne ideały Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu (NWOBHM) wciąż obowiązują i mają się dobrze. Jedenaście kompozycji spółki Stodolak – Wrona jak jedenaście rac w ciemne niebo dają radość słuchania.”

 

Back Against The World 

 

„Back Against The World” ukazał się uszom Słuchaczy na początku stycznia 2016. Ja miałem okazję posłuchać jej nieco wcześniej, Pierwsza impresja po przesłuchaniu całości (kiedy zespół pakował prezenty dla fanów, którzy wsparli ich muzyczny projekt) to przeświadczenie, że album numer „2” to autentyczna skarbnica bardzo nośnych, klasycznie metalowych nagrań, z równie klasycznymi riffami i harmonijnymi solówkami.

I jeszcze jedno: bardzo świetliście i przestrzennie brzmi cały materiał. To zasługa wspominanego już przeze mnie w tekście Alessandro Del Vecchio , który pod niebem Italii zajął się produkcją nagrań. Siła zespołu to rozpoznawalny, potężny głos Sebastiana Stodolaka, który bez problemu może zaspiewać materiał z każdej płyty Iron Maiden, Judas Priest czy Queensryche i gitary Michała Wrony, architekta brzmienia Scream Maker.

„Sings In The Sky”  mogą śpiewać fani na największych stadionach I koncertowych halach. Nagrania „Far Away”, jak mawiam „przeboju nad przeboje” (wciąż w obowiązkowej jeździe muzycznej Radia WNET), nie powstydziłby się sam Van Halen, a masywny, cieżki, zawiesisty riff „Kings Is Dead” przywodzi na myśl najlepsze dokonania spółki Iommi – Butler. A dwie wytrawne ballady „Walk With Me” i „Godsend”? …

Klasycznie, metalowo, głośno i precyzyjnie… Album „“Back Against The World” nie nuży I powraca w odtwarzaczu. Tak dzieje się nie tylko ze mną.

Czekam na grudzień, aby prapremierowo zagrać na antenie Radia WNET 87.8 FM ich – SCREAM MAKER – najnowszy singel, który rozpalał będzie czas do wydania kolejnego krążka.

Z wielką radością obserwuję poczynania Scream Maker od roku 2011, szczególnie, że debiutowali w moich programach (Polska Tygodniówka NEAR FM i w Radiu WNET). „Up the Irons?!” Oczywiście, ale przede wszystkim „Up The Screams too!!!

Tomasz Wybranowski