Najlepszy album Scream Maker w kolejce po muzyczne laury. „BloodKing” nadzieją i dumą polskiego klasycznego heavy metalu

Scream Maker, nasza rodzima, klasyczna heavy metalowa duma. Na fot. od lewej: Sebastian Stodolak, Jan Radosz i Michał Wrona. Fot. arch. zespołu.

Powiem szczerze, że rzadko pochylam się już nad recenzjami. Powód? Broń Boże, absolutnie nie grzech lenistwa. W medialnej gorączkowości Radia Wnet, irlandzkiego NEAR FM i paru innych działań…

… dziennikarsko – pisarskich, brakuje czasu na długą kontemplację jednego wykonawcy i jego dzieła.

Ale są takie longplaye, które absolutnie są warte tego, by pisać o nich rozwlekle, wyczerpująco, aż do ostatniego słowa i ostatniej świetlistej refleksji.

Tak jest z najnowszym albumem formacji Scream Maker „BloodKing”, który od styczniowej premiery dzieli i rządzi na polskiej metalowej scenie wespół z CETI i ich tegorocznym albumem.

Oh mirror, mirror tell me no lies

What is the secret behind your black glass

Oh mirror, mirror I know that you know

Digital future or death to the soul

O lustro, lusterko nie powiadaj mi kłamstw

Jaki jest sekret twego czarnego szkła

O lustro, lusterko wiem, że ty wiesz

Cyfrowa przyszłość albo śmierć duszy

 Ten fragment tekstu Sebastiana Stodolaka, który przywołałem z singlowego rozgrzewacza „Mirro. Mirror” to fundament liryczny całej płyty „BloodKing” Scream Maker. Na szańcach klasycznych heavy – metalowych okopów Michał Wrona, główny architekt muzycznej budowli zespołu i znakomity gitarzysta oraz Sebastian Stodolak, liryka, głos i ogólny wyraz artystyczny.

 

Tutaj do wysłuchania rozmowy z Michałem Wroną i Sebastianem Stodolakiem:

Warszawski band Scream Maker jest bliski mojemu serca i nigdy tego nie ukrywałem. Czy bywało dobrze, czy działo się źle, nić naszego metalowego braterstwa nigdy nie została zerwana.

Dziennikarze muzyczni często mawiają, że nie przyjaźnią się z zespołami, aby w przyszłości nie mieć sytuacji niezręcznych, w stylu: „jak im powiedzieć, że wydali złą płytę”, albo „ale fatalne nagranie”.  Ja takich dylematów nie miewam. Zawsze mówię, jak jest i tak jak czuję.

Znajdź Scream Maker:

www.screammaker.com

www.facebook.com/screammaker

www.screammaker.bandcamp.com

 

Scream Maker – od lewej -Przemek Nalazek (były perskusja zespołu), Sebastian Stodolak (śpiew, teksty), Jan Radosz (gitara basowa) i Michał Wrona (kompozycje, aranże, gitary).

Dzięki ówczesnemu perkusiście zespołu Markowi Nadstawnemu, Scream Makerów znam już od przeszło 12 lat. 11 listopada 2012 roku ukazała się ich pierwsza EP-ka „We are not the same”. I wiecie co? Dla mnie, jako fana klasycznego heavy metalu,  była to potężna dawka endorfin, podbitych ożywczym szkwałem riffów spod znaku Najnowszej Fali Klasycznego Brytyjskiego Heavy Metalu – oddział Polska! I tak mi zostało do dzisiaj.

Pod polskim niebem mamy sporo zespołów, które klasycznie metalowo grają (m.in. Roadhog, Axe Crazy z braćmi Bigosami na gitarach, czy Ironbound), ale Scream Maker wygrywa zdecydowanie jakością komponowania, nośnością melodii, głębią przekazu tkaną ze słów i … brakiem koniunkturalizmu. Michał Wrona, Sebastian Stodolak, Jan Radosz i Tomasz Sobieszek jadą szeroka swoją własną, wytyczoną sznytem starej szkoły muzyczną autostradą dźwięków.

 

I wielbię ich za jeszcze jedną rzecz, Scream Maker nie robią tego, co znakomita większość innych grup, a mianowicie nie dopasowują się kompozycyjnie czy brzmieniem do aktualnym mód, które za pół roku przeminą. I mimo, że grają ożywczo, tak że chce się żyć, to nie wcielają w swoje granie innych elementów gatunkowych, aby „udziwnić, zaskoczyć i namieszać” ku uciesze redaktorów i „kolegów” muzyków innych.

Ale dość moich refleksji o samym bandzie. Czas przejść do opowieści o albumie „BloodKing”!

Trzeci longplay Scream Maker to nie tylko godny sukcesor poprzednich („Livin’ In The Past” 2014 i „Back Against The World” 2016, że o EPce „We Are Not The Same” nie wspomnę) , ale przede wszystkim dzieło najbardziej dojrzałe i kompozycyjnie najciekawsze!

Tutaj ukłon w stronę Michała Wrony, który stworzył najdoskonalsze riffy i melodie w historii bandu.

 

Słuchając współczesnych płyt spod znaku hard’n’heavy dopada mnie słuchowe przewidzenie, że oto „gdzieś już to słyszałem”. Inaczej jest z „BloodKing” i Kreatorami Krzyku. Mimo ukłonu muzyków dla tradycji gatunku, całość brzmi nowocześnie i nie znajdziemy tutaj ani odrobiny muzycznej pospolitości.

Przez ponad 66 minut ani przez chwilę metalowy gentleman ani nadobna metalowa fanka nie poczują znużenia, który mógłby owocować przeciągłym ziewaniem.

Już pierwszy rozgrzewacz po otwierającym „Invitation” (grzmoty, uderzenia młota i nocny, przed burzą posłany w eter riff) singlowa błyskawica „Mirror, Mirror” riffem i metalowym cwałem (nie tylko na wzgórza) porywa i przydaje endorfin.

Potem tytułowy „BloodKing”, w którym progresywna dostojność współbrzmi z soczystym riffem i thrashową galopadą, której mogą pozazdrościć klasycy z Iron Maiden z czasu „The Book of Souls” czy Queesnryche. I jeszcze wycyzelowana, bez zbędnych dróg „naokoło gryfu”, po prostu brzmiąca i intrygująca solówka Michała Wrony. Rozkosz dla uszu!

W warstwie tekstowej to drugi utwór w zestawie, w którym poetycko Sebeastian Stodolak wyłuszcza swoje dystopijne credo. Co ciekawe okres pandemii sprawił, że jego wersy brzmią jak spełniające się memento. Ale czy człowiek z owej nauki wyciągnie wniosek?

 

 

Obawiam się, że … niestety nie. „Krwawych królów”, łasych szelestu spadających papierków i marzących o jeszcze większej liczbie wirtualnych łańcuchów zarzuconych na karki coraz bardziej bezrozumnej tłuszczy, nigdy nie zabraknie. Tutaj zacytuję samego autora:

Sztuczna inteligencja, komputery i automatyzacja mogłyby być błogosławieństwem, ale w niepowołanych rękach, np. w rękach autokratycznych władców czy oligarchów, stają się zagrożeniem dla naszej wolności. O tym właśnie śpiewamy w tym utworze. Korumpująca natura władzy to temat przewodni całego albumu. Teksty powstały przed pandemią, ale dzisiaj są jeszcze bardziej aktualne – mówi Sebastian Stodolak.

Nic innego mi nie pozostaje, jak do elitarnego grona czarnowidzów świata tego, gdzie Orwell, Huxley czy Kindred Dick, dopisać i Stodolaka. Wsłuchajcie się w wieszcze teksty dwóch ballad – „Die in Me” i końcową „Too Late”.

Sebastian Stodolak, jako autor tekstów na „BloodKing”, staje się odbiciem w mrocznym zwierciadle (znowu „Mirror, Mirror”) samego Fredrica Jamesona, teoretyka literatury światowej i kultury symbolicznej.  Autor tekstów i głos Scream Maker pokazuje w jaki sposób zdobycze współczesnej cywilizacji (w tym internet i wszelkie wirtualności z kanałami komunikacyjnymi) w zetknięciu z otaczającym światem ujawniają dzisiaj granice naszych możliwości.

Owe granice okupione są wielkimi kosztami, ale przede wszystkim niedostatkami w jednakowym stopniu demokratycznej jak i niedemokratycznej władzy.

“BloodKing” dla mnie to bardzo ważna muzyczna personifikacja skrajnej dystopii, w której bezsens przetrwania daje się odczuć od początku. Bowiem po co żyć i trwać, skoro na wielkiej smyczy tylko biegamy po wirtualnym pastwisku – arenie ku uciesze „krwawych królów”, którzy rozporządzają nawet naszymi marzeniami (nagrania „When Our Fight is Over” z przejmującym dwuwierszem

„/…/ All that you can get // Remorse and regret / Wszystko, co możesz uzyskać // Wyrzuty i żal /…/” i „ Petrifier”).

W takiej przestrzeni traci sens nie tylko marzeń i planów, ale nawet szczątkowej próby oswojenia siebie w nowych czasach. Przestrzeń wirtualna jest abstrakcyjna, podobnie jak życie człowieka i działalność ludzi, ponieważ w żaden sposób nie przekłada się na kształtowanie wirtualnego uniwersum.

Tam są panowie („krwawi królowie”) i cała reszta (zwróć uwagę na piosenki „End of the World” czy „Powerlust”, z przerażającym tchnieniem tego, co nieuchronne i dusznymi wręcz gitarami Michała Wrony). Dość analizy i mojego mędrkowania! Słuchacze, do dzieła!

Obowiązkowo fani metalu i hard rocka muszą przesłuchać cały album. Po sześciu latach przerwy Scream Maker przybyli z nową płytą i znowu zwyciężyli. To w pełni dojrzały zespół, pełen mocy i świadomości siebie, ze znakomitymi instrumentalistami i wymykającemu się zaszufladkowaniu wokalistą (bo trzeba by go wrzucić do wielkiej komody, z dużą ilością szuflad).

Można pisać i mówić bez ustanku, że Sebastian Stodolak brzmi jak Bruce, Rob, czy Geoff Tate. Tak, pełna zgoda! Ale dodam od siebie, że takie porównania już ukazują jego ogromną wszechstronność i niepowtarzalność. W porównaniu do poprzednich albumów SM, Sebastian stał się złowróżbnie agresywny, szczególnie w molowych dołach. Ale taka jest ta nowa płyta Scream Maker. Przygnębiająco autentyczna patrząc na to, co dzieje się wokół nas.

Panowie, znakomita robota. Czekam na koncerty, bo ciekawi mnie jak zabrzmi pewniak stadionowy – jak dla mnie – „Join the Mob”. Starych fanów uspokajam, na krążku “BloodKing” znajdziemy także znane już singlowe „When Our Fight is Over” i „Hitting the Wall”. Scream Maker?! Muzyka klasycznie metalowa warta słuchania – ze znazkiem jakości Radia Wnet! Scream, Scream, Scream, We Are Scream Maker… Ja też! I czekam na kolejny memoriał ku czci i wspomnieniu Ronniego Jamesa Dio i ich kolejny, siódmy już podbój Państwa Środka! Pamiętajcie, że Stodolak & Wrona and Co. nigdy nie zwalniają tempa.

Tomasz Wybranowski

 

Zespół Scream Maker nagrał album w składzie: Michał Wrona (kompozycje, aranż, gitary), Sebastian Stodolak (liryka, linie melodyczne i współkomponowanie, głos, ogólny wyraz artystyczny), Jan „Jasiek” Radosz (gitara basowa, jeden z niewielu muzyków w Polsce z tytułem naukowym doktora) i Tomasz Sobieszek (perkusja).

Na albumie „BloodKing” znajdziecie nagrania:

  1. Invitation
    2. Mirror, Mirror
    3. BloodKing
    4. When Our Fight is Over
    5. End of the World
    6. Scream Maker
    7. Hitting the Wall
    8. Join the Mob
    9. Die in Me
    10. Powerlust
    11. Tears of Rage
    12. Petrifier
    13. Candle in the Wind
    14. Brand New Start
    15. Too Late

Pięć lat od premiery „We Are Not The Same”. Scream Maker zagra w Rivierze Remont. Radio WNET stały, choć cichy patron

To już pięć lat przeciekło w klepsydrach od chwili ukazania się debiutanckiej EP warszawskiej grupy Scream Maker „We Are Not The Same”.

 

I co? I nic?! Absolutnie. Zespół święcąc pięciolecie premiery postanowił przygotować okolicznościową reedycję „WANTS”. EPka zyska nową obwolutę za sprawą Masi Dębskiej.  W piątek, 17 listopada 2017 r., o godzinie 19:00 w stołecznym klubie Riviera Remont SCream Maker od pierwszego akordu do ostatniego wyciszenia odegra dla publiczności cały materiał z „We Are Not The Same”.

Nie zabraknie niespodzianek. Przy zestawie perkusyjnym zasiądzie Marek Nadstawny, współzałożyciel zespołu, zaś w kilku utworach pojawi się na scenie inny filar bandu sprzed lat – Piotr „Zielu” Zieliński. Jako gość specjalny zagra blues – rockowa formacja Atom Heart.

 

Nieco historii…

 

11 listopada 2012 roku ukazała się pierwsza EP-ka warszawskiej grupy Scream Maker. „We are not the same”. Dla mnie, fana klasycznego heavy metalu,  była to potężna dawka endorfin, podbitych orzeźwiającym szkwałem barw spod znaku Nowej Fali Brytyjskiego heavy metalu.

 

Tytuł EP-ki był nie całkiem przypadkowy. „We are not the same” był udaną próbą podsumowania pięcioletniej historii grupy, która zmieniała i nazwy, i muzyków w swoim składzie. Jedno pozostało niezmienne: miłość do muzyki:

 

Heavy metal to stan, który ma porywać energią i pozwalać odpływać melodią i riffami ku dobrym myślom. Jednocześnie szlachetny metal ma dawać do myślenia tekstem. Jednym słowem ma być melodyjnie, ale energicznie i ostro. Przesterowane gitary i mocny rytm perkusji, ktorych linie melodyczne zagrane na skrzypcach czy fortepianie, byłyby najpiękniejszymi utworami muzyki poważnej – powiedział Marek Nadstawny, perkusista zespołu.

 

Kiedy słyszę „We Are Not The Same”, to od razu na myśl przychodzi mi niezwykły „Liberty”, z mistrzowskim riffem Michała Wrony, pulsującą sekcją i mocnym, dramatycznym głosem Sebastiana Stodolaka. Mistrzowskie proporcje metalowych mistrzów, z obowiązkowymi zmianami tempa, przemiennymi solówkami gitarzystów (znakomita partia Michała Korbacza) i uspokojenie, chwila refleksji z codzie utworu, z niesamowitymi ażurowo – arabeskowymi gitarami. Mistrzowskie wykonanie i niebanalny tekst:

/…/

They want to tell you // What’s right and what’s wrong

And them force you to crawl // And if you let them

You’re lost and you’re wasted // Forever and ever you’re done

/…/

W zestawie przebój –  „Wanna Be a Star”. Po prostu hicior, którego nie powstydziłby sie Jego Wielkość Eddie Van Hallen. Trzeba dodać, że przed pięciu laty przedsmakiem wydania płyty była premiera teledysku do tego właśnie utworu. Ozdobą teledysku były piękne panie, których było około … setki. Znakomitą reżyserską pracę wykonał Tomasz Tarapacz. Teledysk wciąż ogląda się z wielką przyjemnością, wiedząc, że nie tylko Amerykanów stać na taki rozmach.

Z pozostałych utworów wyróżniam zdecydowanie „Ciszę”, która pojawiła się na składance „Zmielonych.pl” (w polityce wszystko się zmienia, cieszyć się trzeba, iż muzyka, dobra muzyka zostaje), oraz „Hell”.

 

Być „Jakimś!”

 

„We Are Not the Same” to debiut marzeń, tak pisałem lat temu pięć I … zdania nie zmieniam. W uprawianiu muzyki trzeba po prostu być „Jakimś!”. I formacja Scream Maker z perspektywy minionych pięciu lat przekonuje konsekwencją: uprawiają szlachetny (wciąż), królewski heavy metal spod barw NWOBHM.

 

Legendarny Jordan Rudess (Dream Theatre) i Michał Wrona, kompozytor, gitarzysta i współzałożyciel Scream Maker.

Scream Maker, są pracowici i kreatywni (dwie wydane płyty i trzecia prawie gotowa), wreszcie przekonują do siebie znakomitych muzyków, aby wymienić tylko Wojciecha Hoffmanna z grupy TurboJordana Rusess (Dream Theatre), że o Alessandro Del Vecchio (Edge of Forever i Eleventh Hour) nie wspomnę.

 

Sebastian Stodolak, Michał Wrona i ich muzyczni przyjaciele podarowali nam, pięć lat temu, magiczne chwile z żywą muzyką, która daje wiatr w żagle. W zalewie wielu zespołów nijakich i szukających swojego skrawka w metalizującej Arkadii, warszawiacy grają po prostu swoje. I mają z tego wielką radość, co także udziela się słuchaczom.

 

I jeszcze jedno. Bez napinania i puszenia się tożsamym dumnym pawiom, oni nie ukrywają, że „ziemią obiecaną” dla nich jest ziemia uprawiana przez klasyków: Judas Priest i Iron Maiden, tyle, że z roku na rok dodają do tej misternej metalowej maestrii solidną porcję siebie.

 

Duża płyta (pierwsza) – duża rzecz…

 

Po niezwykłej „We Are Not The Same”, której pięciolecie świętujemy teraz (i cieszymy się, że Radio WNET miało w tym swój mały udział), przyszedł czas na debiut opatrzony tytułem „Livin’ in the Past”. Fonograficzny debiut Scream Maker dowiódł wielkiego potencjału zespołu i jego sumienność.

Napisałem przed laty dla tygodnika „W Sieci”:

„Nie pamiętam sytuacji, aby krążek polskiego bandu ukazał się w osiemnastu krajach świata. Sebastian Stodolak, autor tekstów i głos grupy oraz Michał Wrona, główny architekt muzyczny Scream Maker udowadniają, że miłość do klasycznej Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu to jedynie zaczyn by pójść zdecydowanie (i świadomie) naprzód”.

 

W debiucie Scream Maker było ABSOLUTNIE wszystko, czego potrzeba Słuchaczowi, który nade wszystko kocha ciężkie granie. Jak przystało na heavy metalowe poprzedzał je intrumentalny wstęp, który wyczarował, przytaczany już w tym tekście, na fortepianowym bezkresie klawiszy Jordan Rudess z kultowej Dream Theater.

A potem „In The Nest of Serpents” – singlowy zwiastun pojawienie się krążka. Riff Michała Wrony porusza i zostaje na dnie serca wysmakowanego fana na … zawsze. Soczystość jego gitar jest… No dobrze, bo zabraknie miejsc na serwerze.

Scream Maker – od lewej -Przemek Nalazek (perskusja), Sebastian Stodolak (śpiew, teksty), Jan Radosz (gitara basowa) i Michał Wrona (kompozycje, aranże, gitary).

W wywiadzie dla Polskiej Tygodniówki NEAR FM (Irlandia) Sebastian Stodolak zapytany powody wyboru tego nagrania na pierwszy singel odpowiedział mi:

To nagranie to taki „muzyczny – zabójca”, typowy killer, z melodią, chóralnym zaśpiewem i dynamicznym, ciężkim riffem. Zwrócę uwagę także na tekst, który dotyka każdego z nas. Gdy koniec nadchodzi, nieważne jakiego kalibru i smaku, co nam pozostaje? Modlitwa i prośba o oswojenie nieznanego.

 

Legendy na longplayu Scream Maker

 

Obok Jordana Rudess na albumie pojawił się także legendarny Wojciech Hoffmann, lider i podpora grupy Turbo. Przypomnę, że po tuż po wydaniu EP „We Are Not The Same” Scream Maker mieli okazję poprzedzać koncerty Turbo.

 

Dałem im szansę, bo to bradzo rozwojowy i perspektywiczny zespół z niezwykłym wokalistą Sebastianem Stodolakiem i utalentowanym gitarzystą Michałem Wroną. W dodatku to bardzo pracowici i poukładani ludzie – powiedział Wojciech Hoffmann, który nie odmówił zespołowi przy nagrywaniu „Livin’ In The Past”.

Materiał na „Livin’ In The Past” skomponowany i napisany został przez Michała Wronę i Sebastiana Stodolaka. Cechuje go stylowość i wierność kanonom klasycznego heavy metalu i miłość do hard rocka. Ten muzyczno – marzycielski paradygmat dotyczy nie tylko galopujących w szyblim tempie, pełnych energii, mocy i melodii „In The Nest of Serpents” czy „Glory for the Fools”, ale i klimatycznych balladach.

 

Rozkołysana i zmierzchowa kompozycja tytułowa „Livin’ In The Past”, przywołuje najlepsze ballady Iron Maiden i gitarowe ornamentacje z „Seventh Son of a Seventh Son” Iron Maiden. Nie inaczej jest w nagraniu „Fever”, której nie powstydziłby się zespół Queensrÿche i sam Geoff Tate. I to nie zarzut wobec Sebastiana Stodolaka, ale potrafi zaśpiewać także nastrojowo, z odrobiną jesiennej nostalgii.

 

Debiut nie tylko w Polsce…

 

Kontrakt Scream Maker z wytwórnią Perris Record sprawił, że album „Livin’ In The Past” ukazał się w osiemnastu krajach świata. A sprawiła to miłość do prawdziwej muzyki, wielkie umiejętności muzyczne grupy oraz pracowitość i upór Sebastiana Stodolaka.

W przypadku Scream Maker okazuje się, że zamiast narzekać i mnożyć problemy i niedogodności – co jest naszą polską przywarą –  wystarczy powiedzieć sobie: Tak się stanie i tak będzie! Przykładem tego było wydanie płyty i premiera światowa albumu, oraz udział zespołu w największych festiwalach muzycznych w Chinach i największych wydarzeniach koncertowych w Polsce.

 

Zespół Scream Maker w przeciwieństwie do innych grup spod znaku metal (i pochodne) pokazuje swoją różnorodność, zmienność nastrojów, ale i możliwości. Nie zapominajmy także, że casus pierwszej płyty sprawia, że debiutująca grupa śle sama do siebie i słuchaczy powtórki z przeszłości. A tam i wspomnienia i marzenia związane z ukochanymi zespołami w roli głównej, ulubione momenty, twarze i miejsca.

 

Praca i iteracja – cnoty Scream Maker (plus talenty Boże)

 

Kibicując poczynaniom Scream Maker od niemal początku, z radością widzę jak grupa sie rozwija, nabiera sznytu i światła pewności. Heavy metal to nie tylko precyzyjne galopady okraszone mnogością solówek spięte równo brzmiącą sekcją. Heavy metal, tak jak dla mnie, to muzyczna odmiana życia przez przypadki. Hołd złożony Judas Priest, Iron Maiden, Dio zaprocentowało na kolejnym krążku grupy. Ale z debiutanckiego krążka „Stand Together”, „In The Nest of Serpents” a przede wszystkim zamykający album „Metalheads” to broniące się numery, które oparły się patynie i kurzu, i czasu, i … znużenia.

O debiucie „Livin’ In The Past” Scream Maker w portalu polityce.pl napisałem:

“To znakomity przykład na to, że muzyczne ideały Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu (NWOBHM) wciąż obowiązują i mają się dobrze. Jedenaście kompozycji spółki Stodolak – Wrona jak jedenaście rac w ciemne niebo dają radość słuchania.”

 

Back Against The World 

 

„Back Against The World” ukazał się uszom Słuchaczy na początku stycznia 2016. Ja miałem okazję posłuchać jej nieco wcześniej, Pierwsza impresja po przesłuchaniu całości (kiedy zespół pakował prezenty dla fanów, którzy wsparli ich muzyczny projekt) to przeświadczenie, że album numer „2” to autentyczna skarbnica bardzo nośnych, klasycznie metalowych nagrań, z równie klasycznymi riffami i harmonijnymi solówkami.

I jeszcze jedno: bardzo świetliście i przestrzennie brzmi cały materiał. To zasługa wspominanego już przeze mnie w tekście Alessandro Del Vecchio , który pod niebem Italii zajął się produkcją nagrań. Siła zespołu to rozpoznawalny, potężny głos Sebastiana Stodolaka, który bez problemu może zaspiewać materiał z każdej płyty Iron Maiden, Judas Priest czy Queensryche i gitary Michała Wrony, architekta brzmienia Scream Maker.

„Sings In The Sky”  mogą śpiewać fani na największych stadionach I koncertowych halach. Nagrania „Far Away”, jak mawiam „przeboju nad przeboje” (wciąż w obowiązkowej jeździe muzycznej Radia WNET), nie powstydziłby się sam Van Halen, a masywny, cieżki, zawiesisty riff „Kings Is Dead” przywodzi na myśl najlepsze dokonania spółki Iommi – Butler. A dwie wytrawne ballady „Walk With Me” i „Godsend”? …

Klasycznie, metalowo, głośno i precyzyjnie… Album „“Back Against The World” nie nuży I powraca w odtwarzaczu. Tak dzieje się nie tylko ze mną.

Czekam na grudzień, aby prapremierowo zagrać na antenie Radia WNET 87.8 FM ich – SCREAM MAKER – najnowszy singel, który rozpalał będzie czas do wydania kolejnego krążka.

Z wielką radością obserwuję poczynania Scream Maker od roku 2011, szczególnie, że debiutowali w moich programach (Polska Tygodniówka NEAR FM i w Radiu WNET). „Up the Irons?!” Oczywiście, ale przede wszystkim „Up The Screams too!!!

Tomasz Wybranowski