Czas na Motorsport #47 – Konrad Dąbrowski, zwycięzca Dakaru w kat. Junior i Adrian Kielan – młody entuzjasta motorsportu

od lewej: Piotr Nałęcz, Adrian Kielan, Konrad Dąbrowski i Kamil Kowalik

od lewej: Piotr Nałęcz, Adrian Kielan, Konrad Dąbrowski i Kamil Kowalik

W programie rozmowa z Konradem Dąbrowskim, motocyklistą, który zajął 1. miejsce w kategorii Junior w tegorocznym Rajdzie Dakar.

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Goście audycji:

  • Konrad Dąbrowski – polski motocyklista w rajdach terenowych, zwycięzca Rajdu Dakar 2024 w kategorii Junior,
  • Adrian Kielan – 14-letni entuzjasta sportów motorowych, w szczególności Formuły 1.

Prowadzą Kamil Kowalik i Piotr Nałęcz.

Odsłuchaj całą audycję:

Konrad Dąbrowski
Konrad Dąbrowski podczas Rajdu Dakar 2024
od lewej: Piotr Nałęcz, Adrian Kielan, Konrad Dąbrowski i Kamil Kowalik
od lewej: Piotr Nałęcz, Adrian Kielan, Konrad Dąbrowski i Kamil Kowalik

Wspieraj Autora na Patronite

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Formuła 1 – Lewis Hamilton przejdzie do Ferrari. Legenda zasili legendę

Lewis Hamilton | fot.: ŚwiatWyścigów.pl

W czwartkowy wieczór zespół Ferrari potwierdził, że od 2025 roku ich barwy reprezentować będzie siedmiokrotny mistrz świata, Lewis Hamilton. To jeden z najważniejszych transferów w historii F1.

W ostatnich godzinach włoskie media pisały o zaawansowanych rozmowach na linii Lewis Hamilton – John Elkann, prezes Ferrari. W sierpniu Mercedes ogłosił przedłużenie kontraktu z Hamiltonem do końca 2025 roku. Toteż pogłoski o związaniu się Brytyjczyka z Ferrari już od sezonu 2025 mogły zdawać się niewiele wartymi plotkami. Tymczasem w czwartkowy wieczór zarówno Mercedes, jak i Ferrari, potwierdziły te doniesienia.

Okazuje się, że w umowie Hamiltona z Mercedesem istnieje zapis umożliwiający jemu wcześniejsze opuszczenie zespołu.

Zespół Mercedes-AMG PETRONAS F1 Team i Lewis Hamilton rozstaną się z końcem sezonu 2024. Lewis aktywował opcję zwolnienia w kontrakcie ogłoszonym w sierpniu ubiegłego roku, dlatego bieżący sezon będzie jego ostatnim występem dla Srebrnych Strzał – czytamy we fragmencie komunikatu ekipy z Brackley.

A oto oświadczenie zespołu Ferrari w jego pełnym brzmieniu:

Scuderia Ferrari ma przyjemność ogłosić, że Lewis Hamilton dołączy do zespołu w 2025 roku na mocy wieloletniego kontraktu.

Nie wiadomo, jak długo Hamilton pozostanie w ekipie z Maranello. Włosi enigmatycznym terminem „kontrakt wieloletni” posłużyli się także tydzień temu, gdy ogłaszali przedłużenie umowy z Charles’em Leclerkiem. Obecny drugi kierowca tej stajni, Carlos Sainz, nie otrzymał tak atrakcyjnej oferty. Dziś wiemy dlaczego. Od 2025 roku u boku Leclerca będzie jeździł siedmiokrotny mistrz świata i zwycięzca rekordowych 103 grand prix – Lewis Hamilton.

Wspomniane siedem tytułów mistrzowskich 39-latka to także rekordowe osiągnięcie, które Hamilton dzieli z Michaelem Schumacherem. Do kierowcy jeżdżącego z numerem 44 należy również pierwsze miejsce w kategorii liczby zdobytych pole position. Wywalczył ich 104 (dla porównania drugi w tej statystyce Schumacher do wyścigu z pierwszego pola startował 68 razy).

W 2021 roku monarchia brytyjska przyznała Lewisowi Hamiltonowi tytuł szlachecki.

Swą przygodę z Formułą 1 Brytyjczyk rozpoczął w 2007 roku, w wieku 22 lat. Już w debiutanckim sezonie został wicemistrzem świata. W swojej drugiej kampanii sięgnął po mistrzostwo. Został wówczas najmłodszym mistrzem w historii. Pierwsze swoje lata w F1 spędził w rodzimym zespole – w McLarenie. Rozłąka nastąpiła po sezonie 2012. To właśnie wtedy Brytyjczyk rozpoczął swą wspaniałą przygodę z Mercedesem. Z tą ekipą stworzył niemal perfekcyjny zespół. Od 2014 do 2020 roku Brytyjczyk w niemieckim samochodzie sięgnął po sześć tytułów mistrzowskich.

Dla Mercedesa okres współpracy z Hamiltonem zaowocował ośmioma tytułami mistrzów świata wśród konstruktorów.

W sezonie 2022 w Formule 1 nastąpiła duża zmiana przepisów technicznych. Konstrukcja Mercedesa w dobie wykorzystywania efektu przypowierzchniowego okazała się znacznie mniej konkurencyjna od bolidów niemieckiej stajni z lat wcześniejszych. Od tego czasu Hamilton nie wygrał żadnego wyścigu.

Dla kibiców sportu samochodowego przejście Hamiltona do Ferrari ma absolutnie niebagatelne wymiar. Do najbardziej utytułowanego zespołu w historii Formuły 1, do ikony królowej sportów motorowych, zawita siedmiokrotny mistrz świata. Nim to się stanie, Hamiltona czeka jeszcze jeden sezon walki za kierownicą mercedesa.

Spędziłem w tym zespole niesamowite 11 lat i jestem bardzo dumny z tego, co wspólnie osiągnęliśmy. Mercedes był częścią mojego życia, odkąd skończyłem 13 lat – mówi Hamilton w oświadczeniu Mercedesa. – To miejsce, w którym dorastałem, więc decyzja o odejściu była jedną z najtrudniejszych, jakie kiedykolwiek musiałem podjąć. Ale nadszedł dla mnie odpowiedni czas, aby zrobić ten krok i jestem podekscytowany podjęciem nowego wyzwania. Będę na zawsze wdzięczny za niesamowite wsparcie otrzymywane od mojej rodziny Mercedesa, zwłaszcza Toto [Toto Wolffa, szefa zespołu – przyp. red.] za jego przyjaźń i przywództwo.

Jestem w 100% zaangażowany w zapewnienie jak najlepszego występu w tym sezonie i sprawienie, aby mój ostatni rok w Srebrnych Strzałach był niezapomniany – dodaje Hamilton.

Część obserwatorów sportu motorowego jest zdania, że termin ogłoszenia przejścia Lewisa Hamiltona do Ferrari nie jest przypadkowy. Dzień wcześniej ciało zarządzające Formułą 1 ogłosiło odrzucenie aplikacji amerykańskiego zespołu Andretti, który usilnie stara się o możliwość udziału w mistrzostwach świata. Decyzja ta jest szeroko komentowana przez dziennikarzy i kibiców i spotkała się z ich ogromną krytyką. Wedle zwolenników tej teorii, dzisiejsze ogłoszenie ma za zadanie wyciszyć niezadowolenie fanów, którzy gorąco liczyli na pojawienie się w stawce F1 jedenastego zespołu.

Jubileuszowy 75. sezon Formuły 1 wystartuje w pierwszy weekend marca w Bahrajnie.

Kamil Kowalik

Wspieraj Autora na Patronite

źródła: motorsport.com  mercedesamgf1.com  ferrari.com

Zobacz także:

Czas na Motorsport #46 – „Zależy nam na zdobyciu mistrzostwa Ameryki” – Inter Europol po Daytonie + Rajd Monte Carlo

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Mercedes AMG Petronas przedłuża kontrakty ze swoimi kierowcami do końca sezonu 2025

George Russell, Mercedes | fot.: ŚwiatWyścigów.pl

George Russell, Mercedes | fot.: ŚwiatWyścigów.pl

Koniec spekulacji. To już pewne, że siedmiokrotny mistrz świata Lewis Hamilton zostanie w ekipie z Brackley do końca 2025 r. Po miesiącach negocjacji Brytyjczyk osiągnął porozumienie z Toto Wolff’em.

Lewis Hamilton przedłuża swoją umowę z zespołem Mercedesa w trakcie swojego jedenastego sezonu w ekipie. Przez ostatnie miesiące do fanów i dziennikarzy Formuły 1 docierały informacje, że rozmowy trwają, jednak nie było pewności, że Hamilton pozostanie we współpracy z drużyną ,,Srebrnych Strzał”.

Jak zdążyliśmy się już przyzwyczaić przy okazji poprzednich rozmów kontraktowych Lewis’a, dużo spekulowało się o Ferrari. Sam główny zainteresowany podkreślał, że byłaby to interesująca opcja na zakończenie kariery. Natomiast zostawiając na chwile pytanie o to, kiedy Brytyjczyk zamierza przejść na sportową emeryturę, trzeba przyznać, że w tej kwestii Mercedes też ma coś do zaoferowania. Albowiem, dosyć powszechnie wiadomo, że jest to marka utrzymująca dobre kontakty ze swoimi byłymi kierowcami.

Lewis Hamilton rozpoczął starty w stajni ,,Srebrnych Strzał” w sezonie 2013. Duży wkład w taki obrót spraw miał ś.p. Niki Lauda, któremu udało się przekonać ówczesnego kierowcę Mclarena do przejścia do zespołu. Od tamtej pory ta, legendarna już, współpraca zaowocowała 8 tytułami mistrza konstruktorów z rzędu dla zespołu oraz 6 tytułami mistrza świata dla Hamiltona (Lewis swoją pierwszą koronę wygrał w roku 2008 w zespole Mclaren). Współpraca pomogła także Brytyjczykowi pobić rekord liczby pole position (104), jak i zwycięstw (103).

Obecnie, mimo, że zwycięska passa zespołu z Brackley została przerwana w roku 2021, zespół patrzy optymistycznie w przyszłość wierząc, że już w najbliższym czasie zdoła powrócić na mistrzowski tron. Tą wiarę musi podzielać także Lewis Hamilton, bo w innym wypadku nie zdecydowałby się na przedłużenie kontraktu. Odejście od koncepcji ,,zero sidepods” napawa entuzjazmem. Pytanie, czy pójście we właściwą stronę z rozwojem bolidu będzie wystarczające, aby zapewnić Hamiltonowi upragniony 8. tytuł mistrzowski?

Również o dwa lata Mercedes przedłużył kontrakt ze swoim drugim kierowcą George’em Russel’em. Mimo tego, że na tym etapie sezonu młody Brytyjczyk złapał lekką ,,zadyszkę”, zespół pozostaje pewny, co do wybitnego talentu i wysokich umiejętności swojego kierowcy.

George Russel dołączył do juniorskiego programu Mercedesa w 2017 roku. Od tamtej pory zdobył tytuł mistrza F2 i po trzech katorżniczych sezonach w Williams’ie, przeszedł do zespołu z Brackley od 2022 roku. W tym czasie zdołał zdobyć swoje pierwsze pole position i zwycięstwo w królowej sportów motorowych. Dodatkowym argumentem za Russell’em jest to, że jego współpraca z Hamiltonem przebiega bardzo gładko i zdaje się nie być żadnych tarć wewnątrz-zespołowych.

Piotr Nałęcz

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Zobacz także:

Świetny występ Mateusza Kaprzyka. „Znów otarliśmy się o podium”

Felipe Massa w prawniczej ofensywie – Brazylijczyk pragnie ,,odzyskać” tytuł mistrzowski sezonu 2008

Felipe Massa na paradzie kierowców podczas GP Kanady 2011, fot. Mark McArdle, źródło: Wikipedia Commons

Zapowiedzi Felipe Massy dot. podjęcia kroków prawnych odnośnie sezonu 2008 się zmaterializowały. Przedsądowe pismo w tej sprawie trafiło do FIA i FOM 15 sierpnia.

Czy można cofnąć czas? Czy jest możliwe odwrócenie złej karty z przeszłości, nawet jeśli od tego wydarzenia minęło już 15 lat? Nie wiadomo. Jednak Felipe Massa próbuje tego dokonać. Brazylijski kierowca czuje się niesprawiedliwie potraktowany i ograbiony z tytułu mistrzowskiego sezonu 2008.

Z jakiego powodu całe to zamieszanie? Otóż na początku tego roku głośno było o wypowiedzi Berniego Ecclestone’a. Były, długoletni włodarz Formuły 1 powiedział otwarcie, że w roku 2008, zarówno on, jak i ówczesny prezydent FIA Max Mosley wiedzieli o aferze ,,Crashgate”, natomiast z uwagi na obawę o dobre imię sportu nie podjęli żadnych kroków. Dla osób niebędących w temacie wspomnę tylko, że ,,Crashgate” dotyczyła Grand Prix Singapuru 2008 – pierwszego nocnego wyścigu Formuły 1, w którym zespół Renault specjalnie rozbił swój drugi bolid, tak aby był on idealnym zdarzeniem pod strategię zespołu, za czego sprawą Fernando Alonso mógł wygrać ten wyścig, mimo startu z 15 pola.

Do momentu wspomnianej wypowiedzi Ecclestone’a oficjalna wersja była taka, że władze F1 i FIA dowiedziały się o całym zajściu dopiero z końcem roku 2009. Teraz jednak na sprawę rzucono nowe światło. Zgodnie z przepisami FIA, mając wiedzę o ,,ustawionym” wyścigu powinno się anulować jego wyniki. Tutaj właśnie dochodzimy do punktu zaczepienia, jaki ma w tej sprawie Felipe Massa.

Otóż, jego ówczesny rywal o tytuł mistrza świata Formuły 1 – Lewis Hamilton zajął w tym wyścigu 3 miejsce, natomiast Massa nie zapunktował z uwagi na problemy przy pitstopie. W związku z tym anulowanie wyników tego wyścigu sprawiłoby, że tytuł mistrzowski nie byłby w rękach Lewisa Hamiltona, tylko właśnie Brazylijskiego kierowcy. To w pewien sposób zabawne. Część środowiska Formuły 1 próbuje udowodnić, że tak naprawdę Lewis Hamilton powinien mieć 8 tytułów mistrza świata na koncie, zamiast siedmiu – w czasie, gdy działania Massy prowadzą do udowodnienia, że w istocie może on ich mieć jedynie sześć.

Bądź co bądź, mimo upływu 15 lat od tamtych wydarzeń Felipe Massa podejmuje kroki, którymi chce sprawić, że ,,odzyska” tytuł. Dnia 15 sierpnia miało trafić na biurko FIA i FOM przedsądowe pismo wystosowane przez prawników Massy, w którym podkreślają, że Brazylijski kierowca stał się ,,ofiarą spisku”, a obie organizacje nie podjęły odpowiednich kroków, mimo wiedzy o niesprawiedliwości podczas Grand Prix Singapuru 2008.

– Mówiąc wprost, Pan Massa jest prawowitym mistrzem świata kierowców z 2008 roku, a F1 i FIA celowo zignorowały skandal, który nieuczciwie pozbawił go tytułu – czytamy w liście. – Sam zainteresowany nie jest w stanie w pełni oszacować swoich strat na tym etapie, ale szacuje, że prawdopodobnie skala przekroczy dziesiątki milionów euro. Kwota nie obejmuje jednak poniesionych przez Pana Massę poważnych strat moralnych i reputacyjnych.

Teraz wspomniane organy mają 14 dni, aby odpowiednio zareagować na przedsądowe pismo, bo inaczej sprawa trafi do sądu. Ciekawy jest fakt, że ostatnio Bernie Ecclestone zaprzeczył swoim poprzednim słowom mówiąc, że nie pamięta jakoby się tak wypowiedział.

Sprawa jest w fazie dynamicznego rozwoju, jednak być może każde rozwiązanie tej sprawy będzie miało poważne znaczenie na przyszłość dla królowej sportów motorowych.

Piotr Nałęcz

 

Zobacz także:

Czas na Motorsport #24 – Ferrari wczoraj i dziś oraz sukces PRz Racing Team w Formule Student

Max Verstappen zdobył swój drugi tytuł mistrza świata F1 i po raz drugi stało się to w dziwnych okolicznościach…

Kierowca z Holandii wygrał Grand Prix Japonii, jednak przekraczając linię mety nie wiedział, czy zdobył tytuł. Z kolei rok temu jego zwycięstwu w Abu Dhabi towarzyszyły ogromne kontrowersje.

Formuła 1 bywa nazywana królową sportów motorowych. Swój tytuł zawdzięcza szalonym prędkością uzyskiwanym przez najlepszych kierowców świata, którzy ścigają się niezwykle zaawansowanymi technicznie samochodami. Bez wątpienia słowo „królowa” obrazuje także niemałe pieniądze, jakie wiążą się z tą elitarną serią wyścigową. Wystarczy wspomnieć, że wprowadzone w ubiegłym roku ograniczenie budżetowe co do pieniędzy przeznaczanych na rozwój bolidów przez dany zespół wynosi około 140 mln$ na sezon. Ten limit wprowadzono z uwagi na próbę zniwelowania różnic między zespołami. Według szacunków portalu Racefans, w 2019 roku (jeszcze przed wprowadzeniem limitu) wydatki ekipy Ferrari wyniosły 435 mln$.

F1 jest królową w jeszcze jednej dziedzinie – w dziedzinie przepisów. Mamy Regulamin Techniczny oraz Regulamin Sportowy. Ten pierwszy spędza sen z powiek wszystkim wybitnym inżynierom, którzy projektują bolidy Formuły 1. Z kolei gąszcz przepisów sportowych szybko daje się we znaki każdemu kibicowi, który rozpoczyna swą przygodę z F1. Podczas niedzielnego wyścigu o Grand Prix Japonii nie po raz pierwszy obowiązujące zasady zaskoczyły także samych zainteresowanych – kierowców i członków zespołów.

Czytaj także:

Wiemy, że kofola jest już transportowana drogą morską do Královca – o czeskiej satyrze opowiada Piotr Rudyszyn

Wyścig na słynnej Suzuce szybko przerwano z uwagi na opady deszczu. Po ponad godzinnej przerwie rywalizacja została wznowiona, jednak było jasne, że kierowcy nie zdążą już przejechać całej długości wyścigu (cała rywalizacja, włączając w to przerwę, może trwać maksymalnie trzy godziny). Gdy zbliżał się koniec wyścigu, komentatorzy wielu stacji telewizyjnych zastanawiali się, czy kierowcy zdołają przejechać choć połowę dystansu. Wedle nowych przepisów, za przejechanie 50-75% wyścigu kierowcy dostają więcej punktów do klasyfikacji generalnej niż w przypadku wcześniejszego zakończenia rywalizacji.

Pierwszy na linię mety wpadł Max Verstappen. Jednak mniej niż 75% dystansu sprawiało, że kierowca Red Bulla nie mógł cieszyć się ze zdobycia pełnej puli punktów – przynajmniej tak myślało wielu. Holendrowi pozostawało cieszenie się ze zwycięstwa w GP Japonii – domowym wyścigu Hondy, partnera Red Bulla. Niedługo po nim finiszował Charles Leclerc (Ferrari) przed trzecim Sergio Perezem (Red Bull). Jednak sędziowie szybko nałożyli na Leclerca karę doliczenia pięciu sekund za ścięcie zakrętu, które popełnił, broniąc się przed Meksykaninem. W tym momencie Leclerc wylądował na trzecim miejscu, co w normalnych warunkach dawałoby Verstappenowi tytuł mistrzowski, ale jeszcze pozostała kwestia tych nieszczęsnych 75% dystansu.

I tu miała miejsce największa niespodzianka. Otóż Międzynarodowa Federacja Samochodowa poinformowała, że za wyścig kierowcy otrzymają pełną pulę punktów. Okazało się, że cały świat Formuły 1 przez wiele miesięcy od wprowadzenia nowych przepisów nie zwrócił uwagę na pewien szczegół. Mianowicie, obowiązywał on tylko w przypadku przerwania wyścigu czerwoną flagą, a w Japonii kierowcy, owszem, nie przejechali pełnego dystansu, jednakże ukończyli go, przejeżdżając obok symbolicznej flagi w biało-czarną szachownicę. W taki oto sposób FIA sprawdziła się jako ta stojąca na straży przepisów, a Max Verstappen o swoim wielkim sukcesie dowiedział się już po zaparkowaniu bolidu.

Szef zespołu Red Bulla, Christian Horner, uważa, że środowisko F1 błędnie ułożyło omawiany przepisy.

Uważam, że popełniliśmy błąd. Uważam, że to był błąd, którego nie zakładaliśmy po zeszłorocznym wyścigu w Spa, a przepisy nie zostały tym sposobem wyprostowane.

Mieliśmy błędne wrażenie, że tylko za pokonanie 75 procent dystansu należą się pełne punkty. Sądziliśmy, że będzie nam brakowało jednego punktu [do mistrzostwa].

Rok temu, kiedy Max Vertappen zdobył swój pierwszy tytuł, okoliczności również były niecodzienne. Choć wówczas sytuacja była zdecydowanie bardziej kontrowersyjna i wśród niektórych budziła wręcz oburzenie. Końcówka wyścig w Abu Dhabi zamieniła się w prawdziwą dramaturgię, kiedy to w ostatniej chwili uprzątnięto rozbity bolid Nicholasa Latifiego i zdecydowano o zjeździe samochodu bezpieczeństwa na jedno okrążenie przed metą. Ówczesny dyrektor wyścigu, Michael Masi, nakazał wyprzedzenie samochodu bezpieczeństwa tylko niektórym zdublowanym kierowcą – tylko tym, którzy dzielili Lewisa Hamiltona i Maxa Verstappena. Holender na ostatnim okrążeniu ostatniego wyścigu sezonu 2021 wyprzedził Hamiltona, odbierając jemu tym samym mistrzostwo świata. Kwestia zgodności decyzji dyrekcji wyścigu z Regulaminem Sportowym wzbudziła niebywałe kontrowersje. Jednak protest złożony przez Mercedesa nie skutkował zmianą wyników wyścigu. Verstappen zdobył tytuł, a przez milczący przez wiele dni Hamilton nie pojawił się na gali kończącej sezon. Z kolei wspomniany Michael Masi zrezygnował z pełnienia swojego stanowiska – decyzja z Abu Dhabi nie była jego pierwszą budzącą kontrowersje.

Kamil Kowalik

Źródła: F1 Dziel Pasję, Świat Wyścigów, Cyrk F1

Czytaj także:

Aleś Bialacki, Memoriał oraz ukraińska organizacja praw człowieka otrzymali Pokojową Nagrodę Nobla