Górny Śląsk a wojna polsko-bolszewicka na łamach „Gwiazdki Cieszyńskiej” (VI). Ostatnie boje i powrót do Macierzy

Dla redakcji „Gwiazdki Cieszyńskiej” najważniejszą sprawą była wola połączenia z Macierzą: „Nas przede wszystkim obchodzi sprawa cieszyńska”. Krytyce z tego tytułu poddano najważniejszych polityków.

Zdzisław Janeczek

Naczelny wódz Maciej Mielżyński zanotował: „1 maja 1921 roku odebrałem od rządu kategoryczny zakaz rozpoczynania jakiejkolwiek akcji zbrojnej na Górnym Śląsku, pod osobistą odpowiedzialnością. Tego zakazu nie usłuchałem. Wiedziałem, że jedynie akcja zbrojna, rozpoczęta natychmiast, może sytuację uratować. Niewątpliwym było, że rząd polski miał związane ręce i działał pod presją mocarstw sprzymierzonych, z głębi duszy zaś życzyć musiał, żeby nasi bracia Górnoślązacy osiągnęli zwycięstwo nad Niemcami. Zwłaszcza że Niemcy, choć urzędowo głosili, że nie mieszają się do walki na terenie plebiscytowym, to całe pułki z Niemiec przez granice puszczali na Górny Śląsk”.

Wojciech Korfanty, nie chcąc narażać rządu RP na posądzenie o wywołanie powstania, złożył urząd Polskiego Komisarza Plebiscytowego i ogłosił się dyktatorem. Już wcześniej Prusacy oskarżali go, iż podburza Polaków przeciw Niemcom, co znalazło odzwierciedlenie w artykule pt. Niemcy a Korfanty, opublikowanym na łamach „Gwiazdki Cieszyńskiej”.

W tej trudnej sytuacji Józef Piłsudski dotrzymał danego Górnoślązakom słowa i wysłał z pomocą „co miał najlepszego”, blisko 5000 ludzi, m.in. byłych legionistów, bojowców PPS i peowiaków oraz ponad 60 tys. karabinów. Na doradców M. Mielżyńskiego J. Piłsudski delegował doświadczonych „dwójkarzy”, m.in. Wojciecha Stpiczyńskiego, legionistę i współorganizatora Wydziału Plebiscytowego dla Górnego Śląska przy Oddziale II Sztabu Ministerstwa Spraw Wojskowych, oraz Bogusława Miedzińskiego, Szefa Oddziału II, organizatora pomocy wojskowej dla Górnego Śląska, który ściśle współpracował z Karolem Polakiewiczem, szefem sekcji plebiscytowej Ministerstwa Spraw Wojskowych i członkiem Komitetu Plebiscytowego przy Radzie Ministrów.

Znaczny udział w przygotowaniu powstania mieli byli legioniści: Feliks Ankerstein ps. Butrym (powiat tarnogórski), Stanisław Rostworowski ps. Lubieniec – szef sztabu NKWP w Szopienicach w randze majora, Adam Benisz – komendant garnizonu w Kędzierzynie oraz Stanisław Baczyński ps. Bittner (syn powstańca 1863 r.), od 1920 r. szef referatu operacyjnego Centrali Wychowania Fizycznego i III Wydziału Operacyjnego Dowództwa Obrony Plebiscytu, który wraz z Tadeuszem Puszczyńskim ps. Konrad Wawelberg opracował plan działań powstańczych na Górnym Śląsku. Za Wydział Wydawniczy Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w trzecim powstaniu śląskim odpowiadał legionista, major artylerii Kasper Wojnar, do 28 VIII 1920 r. pracownik Departamentu Naukowo-Szkolnego Ministerstwa Spraw Wojskowych, odkomenderowany na Górny Śląsk. Wszyscy oni korzystali z pomocy wiceministra spraw wojskowych gen. Kazimierza Sosnkowskiego oraz Ignacego Boernera, eksperta od spraw niemieckich, a także „dwójkarzy”: Lucjana Miładowskiego i Ignacego Matuszewskiego.

Żołnierzami Piłsudskiego byli również: Henryk Krukowski, dowódca oddziałów destrukcyjnych Grupy „Północ”, Szymon Białecki, szef Wydziału Organizacyjnego Grupy „Wschód” i Seweryn Jędrysik, pseudonim „Wallenstein”, organizator POW G.Śl. w powiecie strzeleckim, dowódca baonu w Podgrupie „Harden”, autor wspomnień Polskie powstania w powiecie strzeleckim, opublikowanych w zbiorze O wolność Śląska (Katowice 1931). W trakcie walk dołączyli do nich inni. Wśród 200 ochotników przybyłych do Szopienic znalazł się m.in. Władysław Targalski, jeden z najmłodszych obrońców Lwowa. W akcji plebiscytowej i powstaniach śląskich uczestniczył także Marian Kantor Mirski, który przeszedł cały szlak bojowy 3 Pułku Piechoty I Brygady Legionów. Następnie organizował akcje dywersyjne Polskiej Organizacji Wojskowej na Ukrainie, a w 1922 r. był już kapitanem Wojska Polskiego odznaczonym Krzyżem Walecznych i francuskim orderem „De la Victoire”.

Wśród ochotników znaleźli się zbuntowani kadeci lwowscy i por. Jan Kowalewski. Ten ostatni nieprzypadkowo pokierował wywiadem w trzecim powstaniu śląskim. Jako kryptolog miał za sobą w tej dziedzinie znaczące dokonania.

W czasie Bitwy Warszawskiej w sierpniu 1920 r. informacje polskiego radiowywiadu, zorganizowanego przez Jana Kowalewskiego, miały „bezwzględnie rozstrzygający wpływ” na decyzje strategiczne Józefa Piłsudskiego i w konsekwencji na rozmiar zwycięstwa Wojska Polskiego nad nacierającą na Warszawę Armią Czerwoną, czego pokłosiem było drugie powstanie śląskie.

Kowalewskiemu towarzyszyli na Górnym Śląsku inni oficerowie II Oddziału, m.in. por. Edmund Kalikst Charaszkiewicz. Wszyscy oni zdążyli na czas do wyznaczonych miejsc, by podjąć się realizacji swojej misji. W nocy z 2 na 3 maja wybuchło trzecie powstanie śląskie. (…)

Powstańcy, dzięki zaskoczeniu przeciwnika, w pierwszej fazie walk do 10 V 1921 r. odnieśli duży sukces strategiczny. Zwycięski pochód ku Odrze zapoczątkowała w noc wybuchu insurekcji operacja „Mosty”. Przeprowadziła ją grupa destrukcyjna Tadeusza Puszczyńskiego. Na odcinku 90 km jej członkowie wysadzili 9 mostów na zachodniej granicy obszaru plebiscytowego, odcinając go od zaopatrzenia z głębi Niemiec. Powstańcy w ciągu tygodnia opanowali teren wyznaczony tzw. linią Korfantego, biegnącą od granicy z Czechosłowacją na północ wzdłuż Odry do przedmieść Krapkowic, a następnie skręcającą na północny wschód w stronę Kamienia Śląskiego, Ozimka, Gorzowa Śląskiego i dochodzącą do ówczesnej granicy z Polską w okolicach Zdziechowic.

W. Korfanty już 7 V w Dąbrówce Małej rozpoczął negocjacje rozejmowe z przedstawicielami Międzysojuszniczej Komisji bez udziału Niemiec, realizując swoją koncepcję powstania jako demonstracji politycznej. 9 V podpisał rozejm, który miał zapewnić korzystną dla Polski linię demarkacyjną. Niestety wskutek niemieckiego protestu alianci się wycofali, a gen. Henri Le Rond zdementował wiadomość o rozejmie.

10 V W. Korfanty, ogłaszając w specjalnej odezwie dobrą nowinę o zawartym układzie, wezwał mieszkańców Śląska do powrotu do fabryk. Równocześnie konstatował: „Godzina wolności wybiła. Stajemy się panami własnego domu”. Niestety słowa te nie miały pokrycia w rzeczywistości. Zrobił się zamęt. Wielu uważało, iż nastąpił koniec powstania i podjęło decyzje powrotu do domu.

Tymczasem czekał ich jeszcze ciężki bój o Górę św. Anny, gdyż Niemcy od strony Krapkowic i Kluczborka przygotowywali kontrofensywę. (…)

Dla redakcji „Gwiazdki Cieszyńskiej” wciąż najważniejszą sprawą, jak odnotowała, była nieustająca wola ich ziomków połączenia z Macierzą: „Nas przede wszystkim obchodzi sprawa cieszyńska”. Ostrej krytyce z tego tytułu poddano najważniejszych polityków. Pierwszy na liście osądzonych znalazł się Jędrzej Moraczewski. Po nim rozprawiono się z przywódcą PSL-u. „Pogromca Czechów z cieszyńskiego rynku, p. [Wincenty – Z.J.] Witos – pisała „Gwiazdka Cieszyńska” – całą parą prze do ugody z Czechami. Jego przysłowiowy »chłopski rozum« zapomniał o niedawnych wykrzyknikach i zapewnieniach. Bez względu na następstwa wyciąga rękę do czeskiego »pobratymca«, wysyła do komisji delimitacyjnej p. Bratkowskiego, który z lekkim sercem godzi się na nowe krzywdy polskie przy krajaniu Śląska Cieszyńskiego, a do Pragi wysyła największego w Polsce ugodowca, by tylko przyśpieszyć chwilę, kiedy Piłsudski będzie mógł rzucić się w objęcia [Tomasa – Z.J.] Masaryka i zawołać: Witaj, bracie serdeczny! A przy tym moraczewszczyzna witosowa ciągle podkreśla, że działa w interesie państwa polskiego i że nie może iść po linii polityki uczuciowej! […] Twierdzi Warszawa, że się nie może bawić w politykę uczuciową; niech więc sobie przypomni rozumowo, czy Czesi kiedykolwiek dotrzymali jakiejkolwiek umowy, niech sobie przypomni, że Czesi zawsze w rozstrzygającej chwili stawali w szeregu wrogów Polski”.

Cieszyniacy od początku Wielkiej Wojny walczyli o niepodległą Rzeczpospolitą i jak pozostali legioniści musieli się zmagać z austriacką tzw. „CKmendą”, tj. Cesarsko Królewską Komendą. Śpiewali też z pozostałymi żołnierzami J. Piłsudskiego: „Jak skończym z Nikołą, / pójdziem na Wilhelma, / zabrać Wielkopolskę, /co ją gnębi szelma”. Ich chlubą był poeta Jan Łysek (1887–1915), kawaler Krzyża Virtuti Militari, Krzyża Walecznych i Krzyża Niepodległości, nazywany „śląskim Tetmajerem”, współzałożyciel Legionu Śląskiego oraz kapitan Legionów Polskich, który zginął 5 XI 1915 r., trafiony rosyjską kulą w głowę w trakcie ataku na jedno ze wzgórz podczas bojów pod Kostiuchnówką na Wołyniu. Przynależał do formacji, o której Niemcy mówili Ein Haufen Helden (Banda bohaterów); w razie frontowych kłopotów oficerowie Wilhelma II prosili Austriaków o wsparcie „pod postacią” kompanii Legionów Polskich lub dwóch czeskich pułków. W Jabłonkowie i w Nawsiu cieszyńscy Ślązacy gościnnie przyjmowali legionistów i ich komendanta Józefa Piłsudskiego, opiekowali się chorymi i rannymi. W 1919 r., w obliczu rosnącego zagrożenia bolszewickiego i niemieckiego, pod Skoczowem powstrzymali zdradziecki atak czeski, składając najwyższą ofiarę na ołtarzu Ojczyzny. To był ich kapitał krwi.

Powodzenie militarne Bitwy Warszawskiej i III powstania śląskiego skutkowało włączeniem w granice II Rzeczypospolitej wschodniej części Górnego Śląska, która była drugim zagłębiem przemysłowym Europy. Wydarzenie to zmieniło w znaczący sposób strukturę gospodarczą rolniczej Polski, upodobniając stosunki polskie do krajów o kulturze kapitalistycznej.

Przyłączenie części tej historycznej prowincji, którą Jan Długosz zaliczał do „ciała Korony Polskiej”, ze względu na potencjał przemysłowy i wojskowy tego obszaru było dużym wydarzeniem nie tylko politycznym, ale gospodarczym i wojskowym. Górny Śląsk był największym okręgiem przemysłowym w kraju. Łącznie Wielkopolska i Górny Śląsk stanowiły gwarancję materialną niepodległości II Rzeczypospolitej. Fakt ten podkreślała „Gwiazdka Cieszyńska” w artykule O znaczeniu Górnego Śląska. W roku 1923 miejscowe kopalnie i huty dostarczały 73% stali, 87,7% cynku i 99,7% ołowiu. Bez tej produkcji niemożliwa była odbudowa i rozwój gospodarki polskiej po pierwszej wojnie światowej. Działało w tym obszarze ponad 1500 zakładów, z których wiele miało kluczowe znaczenie dla obronności Polski. Nieprzypadkowo Józef Piłsudski, któremu przypisywano zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej i tzw. „Cud nad Wisłą”, 27 VIII 1922 r. po odebraniu defilady, wysłuchaniu Mszy św. i dekoracji powstańców śląskich Krzyżami Virtuti Militari na katowickim rynku, powrót Śląska do Macierzy nazwał „cudem nad Odrą”.

Marszałek zdawał sobie sprawę, iż klęska Polski doprowadziłaby do załamania się znienawidzonego przez Berlin traktatu wersalskiego oraz oznaczałaby powrót Niemiec do wielkiej polityki i skutkowała odzyskaniem wschodnich prowincji. Bez „cudu nad Wisłą” nie byłoby „cudu nad Odrą”.

Cały artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Górny Śląsk a wojna polsko-bolszewicka na łamach »Gwiazdki Cieszyńskiej«. Cz. VI. Ostatnie boje i powrót do Macierzy” znajduje się na s. 6–7 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Górny Śląsk a wojna polsko-bolszewicka na łamach »Gwiazdki Cieszyńskiej«. Cz. VI. Ostatnie boje i powrót do Macierzy” na s. 6–7 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Andrusiewicz: Mamy 6 dużych ognisk COVID-19. Dziennie wykonujemy od 25 do 30 tysięcy testów

Wojciech Andrusiewicz odpowiada na pytania o wzrost liczby zachorowań, wskazuje na 6 ognisk wirusa w Polsce, niewielkie obłożenia łóżek w szpitalach i wysoką liczbę testów wykonywanych w Polsce.


Rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia, Wojciech Andrusiewicz wskazuje, że występuje w Polsce 6 dużych ognisk zakażeń koronawirusem, które tłumaczą wysoki poziom zakażeń.

Trzy kopalnie na Śląsku i 3 duży firmy produkcyjne w Małopolsce. Te ogniska, gdzie jest po kilka tysięcy pracowników, rzutują na wynik całego kraju (…) Jeszcze w tym tygodniu wyniki te będą utrzymywać się na wysokim poziomie, potem powinny spaść.

Gość Poranka Wnet podkreśla, że istotne wzrosty zakażeń notuje się w 25-28 powiatach na ponad 300 istniejących, czyli ok. 10%. Obecnie w szpitalach pod respiratorami znajduje się nieco powyżej 70 osób, a łączna liczba pacjentów chorych na koronawirusa, którzy przebywają w 20. szpitalach na ten cel przeznaczonych, wynosi ok. 1700-1800 osób na 4 tys. dostępnych łóżek.

Ta liczba waha się w zależności od tego, czy robimy przesiewy na Śląsku, czy w Małopolsce. Zazwyczaj jest to między 25 a 30 tys. testów na dobę, co na tę skalę zakażeń, którą mamy w Polsce w porównaniu do skali zakażeń w innych państwach, to jesteśmy absolutnie w czołówce państw testujących-zapewnia rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego uważa, że koronawirus SARS-CoV-2 jest istotnym zagrożeniem i nie powinien być on porównywany do zwykłej grypy. COVID-19 powoduje poważniejsze powikłania, jest bardziej zakaźny, nie do końca zbadany i nie mamy na niego szczepionki.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Studio Syrenka – Od Kopernika do Heweliusza. Odc. 1, Piwnice.

Rzecz o radioteleskopie, największym w Polsce, znajdującym się w Piwnicach pod Toruniem.

Nasi Goście:

Dr. Marcin Gawroński, radioastronom  z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu

Dr. hab. Agnieszka Słowikowska, optyczka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu

Aleksandra Krauze, studentka astronomii na UMK.

Dr Hałat: COVID-19 nie powstał w sposób naturalny. Mamy do czynienia ze stanem wojennym i niszczeniem świata zachodniego

Dr Zbigniew Hałat mówi o hydroksychlorochinie, stosowanej przy leczeniu m.in. malarii, a także być może pomocnej w walce z COVID-19. Uważa, że wielkie koncerny cenzurują ją, gdyż jest zbyt tania.


Doktor Zbigniew Hałat podkreśla, że międzynarodowe koncerny tłumią i „zamykają usta” zwolennikom stosowania hydroksychloriny ze względu na swoje własne interesy. Głównym powodem stojącym za zakazem stosowania wspomnianej substancji, są „nadzieje wielkich koncernów związane ze sprzedażą nowych terapii”.

Firmy farmaceutyczne, które mają prawo i obowiązek zarabiać na cudzym nieszczęściu, niestety sterują w kierunku pozyskania jak największych zysków z tego nieszczęścia (…) Widząc taką reakcję możnych tego świata, trzeba mieć na myśli przyczynę. Koncerny farmaceutyczne nie zarobiłyby tyle, ile by chciały na epidemii.

Dr Hałat przepuszcza, że COVID-19 nie powstał w drodze naturalnej, a świat Zachodu niszczony jest umyślnie, zatem „mamy do czynienia ze stanem wojennym”.

Ja nadal się trzymam przekonania, że nie jest to wirus, który powstał w sposób naturalny, a raczej jest emanacją tego, co ogólnie oglądamy jako podbój świata zachodniego przez świat wschodu (…) Mamy do czynienia raczej ze stanem wojennym. On powoduje ciężkie zaburzenia gospodarki, upadek rynku pracy i niemożność przemieszczania się.

Gość Magdaleny Uchaniuk jest zaniepokojony nie trzymaniem dystansu i brakiem maseczek na twarzach Polaków i wskazuje na konieczność „interwencji autorytetów” w tej sprawie.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Wystawa w Muzeum Plakatu w Wilanowie. Jerzy Treutler. Grafik Projektant. Retrospektywa 

Już od piątku 7 sierpnia 2020 roku w Muzeum Plakatu w Wilanowie, Oddziale Muzeum Narodowego w Warszawie, będzie można zwiedzić nowo przygotowaną wystawę prac Jerzyego Treutlera.

Wystawa jest pierwszą tak obszerną prezentacją dorobku Jerzego Treutlera – grafika, projektanta, autora licznych plakatów, ilustracji i opracowań książkowych, twórcy niezapomnianego znaku Mody Polskiej, zwanego potocznie „jaskółką”. Prezentowane na ekspozycji druki, projekty, rysunki i szkice pochodzą z Archiwum Jerzego i Aliny Treutlerów (AJAT) oraz kolekcji Muzeum Plakatu w Wilanowie.

Jerzy Ryszard Treutler urodził się 31 maja 1931 roku w Beszynie na Kujawach. W 1955 roku ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie na Wydziale Grafiki. Dyplom otrzymał w Pracowni Grafiki Tekowej, prowadzonej przez prof. Tadeusza Kulisiewicza i jego asystentkę Halinę Chrostowską.


Fot. Materiały prasowe Muzeum Narodowego w Warszawie: Portret artysty. Jerzy Treutler. Lata 70. Fot. © Archiwum Jerzego i Aliny Treutler/AJAT

Pierwsze prace Treutlera były małymi formami graficznymi. Były to: rysunki prasowe, ulotki i wywieszki. Później projektował okładki, tworzył ilustracje do książek oraz plakaty o tematyce kulturalnej i społecznej. Artysta uprawiał również inne dziedziny grafiki, jak rysunek prasowy, satyryczny i ekslibris. Główną domeną działalności artystycznej Jerzego Treutlera, obok ilustracji i grafiki wydawniczej, pozostał jednak plakat. Przez ponad 50 lat pracy twórczej zaprojektował ich przeszło 200.

Treutler przez kilkanaście lat był doradcą i kierownikiem artystycznym, a wreszcie naczelnym grafikiem w kilku instytucjach wydawniczych. Był rzeczoznawcą Ministerstwa Kultury i Sztuki w dziedzinie sztuki współczesnej i wielokrotnie pełnił rolę jurora w różnych konkursach. Jako niezależny projektant przez całe życie współpracował ze znanymi wydawnictwami. Od 1955 roku był członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków. Został uhonorowany jego złotą odznaką.

Na zlecenie Centrali Wynajmu Filmów artysta zaprojektował łącznie około 90 plakatów, na potrzeby Centralnego Biura Wystaw Artystycznych zrealizował ponad 40 projektów katalogów i kilkadziesiąt plakatów do wystaw indywidualnych i zbiorowych. Tworzył też dla największego wydawcy, Wydawnictwa Artystyczno Graficznego, a następnie Krajowej Agencji Wydawniczej. Artysta należał do wąskiego grona grafików-projektantów, którzy projektowali plakaty cyrkowe.

Fot. Materiały prasowe Muzeum Narodowego w Warszawie, OLIVA Peintures Polonaises pour navires, Ciech/OLIVA Polish paintings for ships, Ciech 2018 (plakat/poster), 1975 (projekt/design), offset, 84 × 59,5 cm © Archiwum Jerzego i Aliny Treutler/AJAT

Fot. Materiały prasowe Muzeum Narodowego w Warszawie, Cyrk [foka]/Circus [seal] 1971, offset, 98 × 67,5 cm© Archiwum Jerzego i Aliny Treutler/AJAT


Od końca lat 50. XX wieku prace Jerzego Treutlera trwale zaistniały w życiu artystycznym i kulturalnym Polski. Pojawiały się w konkursie na Najlepszy Plakat Warszawy, w którym zdobyły kilka miesięcznych wyróżnień oraz Nagrodę Roku 1970 w dziedzinie plakatu społecznego. Twórczość artysty prezentowano na zbiorowych wystawach polskiego plakatu w ponad 20 krajach w Europie i poza nią. Treutler wielokrotnie brał udział w takich imprezach artystycznych, jak m.in. Międzynarodowe Biennale Plakatu w Warszawie, Biennale Plakatu Polskiego w Katowicach, Międzynarodowe Biennale Plakatu w Lahti (Finlandia) i Międzynarodowa Wystawa Plakatu Filmowego w Karlowych Warach (ówczesna Czechosłowacja).

W 1958 roku Treutler zaprojektował logo państwowego przedsiębiorstwa Moda Polska – powszechnie znaną „jaskółkę”, która spopularyzowała jego nazwisko.. Znak ten przywoływany jest jako przykład jednej z najlepszych realizacji znaku firmowego w historii polskiej grafiki użytkowej.

Na wystawie w Muzeum Plakatu zaprezentowanych zostanie ponad 400 prac Jerzego Treutlera. Ekspozycji towarzyszy bogato ilustrowany katalog pod redakcją kurator wystawy Ewy Reeves. Publikacja, obok licznych fotografii archiwalnych oraz reprodukcji prac, zawiera m.in. zapis rozmowy z Jerzym Treutlerem.

Fot. Materiały prasowe Muzeum Narodowego w Warszawie, katalog wystawy pod red. Ewy Reeves. Wydawca: Muzeum Plakatu w Wilanowie. Projekt graficzny: Patryk Hardziej. © Muzeum Plakatu w Wilanowie

Żródło:
Materiały prasowe Muzeum Narodowego w Warszawie

 

Wielka szkoda, że myśl Bocheńskiego, zwłaszcza antropologiczna, nie jest dostatecznie w Polsce znana. – Paweł Winiewski.

Ojciec Bocheński w sposób bezkompromisowy ganił intelektualistów kolaborujących z komunizmem (nazywał ich „zgniłkami”). Jak ojciec sam podkreślał to stwierdzenie naukowe, oznaczające ludzi, którzy …

Nie wierzą w prawdę oraz są produktem rozkładającego się społeczeństwa.

Ojciec Józef Innocenty Maria Bocheński uważany był (a jego myśl i dzieła wciąż są!) na całym świecie jako osoba światła, wszechstronnie wyedukowana, powszechnie poważana i szanowana.

Zanim Karol Wojtyła został papieżem, ojciec Bocheński był najbardziej znanym Polakiem na świecie.

Niestety trzeba powiedzieć śmiało, że Polacy są z niewiadomych (choć jednak wiadomych – taki oto oksymoron) powodów odcinani od myśli ojca Bocheńskiego. Mimo, że przez Senat RP rok 2020 został ogłoszony, jako rok ojca Józefa Marii Bocheńskiego OP, to niewiele z tego wynika!

Niedosyt obecności myśli, badań i samej postaci ojca Bocheńskiego w życiu nauki i mediów jest bardziej niż zauważalny. Po chwilowym zachłyśnięciu wolności w roku 1990, kiedy można było mieć szerszy kontakt z jego twórczością, teraz właściwie nikt go nie wspomina, ani nie wznawia jego dzieł.

Ojciec Józef Innocenty Maria Bocheński walczył z naszym poczuciem niższości wobec innych narodów Europy i świata. Akcentował to szczególnie sprzeciwiając się używaniu pewnych wyrażeń w obiegu medialnym i politycznym, kiedy Polska rozpoczęła rozmowy o poszerzeniu Unii Europejskiej na początku lat 90. XX wieku:

Polska nie musi wchodzić do Europy. Polska w niej jest, słowo dołączenie jest nietrafne, chodzi o to, żebyśmy się z nią związali organizacyjnie.

Tutaj do wysłuchania VI odsłona rozmowy z Pawłem Winiewskim o ojcu Bocheńskim i jego życiu:

 

Jak nikt z wielkich myślicieli potrafił także zdiagnozować skąd też nasz „kompleks polski” pochodzi i gdzie jest jego geneza:

Kompleks niższości Polaków w stosunku do Niemców czy też Francuzów jest najzupełniej zrozumiały. Klęski, które wycierpieliśmy, tak nas bili po głowie, że Polacy zrobili się mali. Zrobiliśmy się niepewni. Trzeba ludzi bardzo namawiać, żeby patrzyli na to, co jest dobre i pozytywne w naszej tradycji.

W 93. roku swojego życia, na który przypadło 66 lat życia zakonnego jako dominikanin i 54 kapłaństwa, 8 lutego 1995 r. w szwajcarskim mieście Fryburg o. Józef Innocenty Maria Bocheński odszedł w pokoju do Pana.

W chwili śmierci nie miał rozszerzonych źrenic. Tak się dzieje kiedy ludzkie oczy widzą wielkie, intensywne światło. – powiedział Paweł Winiewski.

Tutaj do wysłuchania V część rozmowy o ojcu J. I. M. Bocheńskim:

 

Ojciec Bocheński czekał na śmierć. Ostatni swój esej poświęcił właśnie niej. Śmierć jako zjawisko traktował jako bezpowrotną formę utraty świadomości. I tutaj cytat:

Mogę przeżywać zbliżanie się śmierci, na przykład, kiedy jestem nieuleczalnie chory i wiem o tym – ale samej śmierci własnej nikt nigdy nie przeżył i przeżyć nie może. Nie ma zresztą także przeżycia śmierci innego człowieka. Możemy najwyżej stwierdzić, że on już umarł – ale doświadczenia, przeżycia jego śmierci nigdy nie mamy. Dlatego też umiera się zawsze samotnie.

Po II Wojnie Światowej z inicjatywy ojca Bocheńskiego powstał słynny i bardzo prężnie działający Instytut Europy Wschodniej. Nie wolno zapominać, że sam był globalnej sławy, jednym z najbardziej cenionych sowietologów. Był on w swoich czasach najbardziej cenionym ekspertem w problematyce sowietologii. Doradzał rządom Niemiec, RPA, USA, Argentyny, Szwajcarii, był również ekspertem Watykanu.

 

Ojciec Józef Innocenty Maria Bochenski (1992 rok). Fot ze zbiorów Małgorzaty Bocheńskiej.

Napisał kilkadziesiąt książek. Wymienię tylko tytuły tych najbardziej znanych, które absolutnie trzeba przeczytać a później do nich regularnie powracać. To „Historia logiki”, „Logika religii”, „Sto zabobonów”, „Marksizm – leninizm. Nauka czy wiara?” i ten (dla mnie najważniejszy) „Podręcznik mądrości tego świata”.

Przez kilkadziesiąt lat legitymował się paszportem szwajcarskim, ale był pełnoprawnym i bez kompleksów obywatelem świata. Tak naprawdę czuł się zawsze Polakiem.

Nie tylko jako żołnierz. I nie tylko jako typowy sarmata, może już jeden z ostatnich. Także jako propagator polskości i myśli polskiej. – napisał w roku 2000 na łamach tygodnika „Niedziela” Maria Wrzeszcz.

Tutaj do wysłuchania rozmowa o wojennych losach ojca Józefa Innocentego Marii Bocheńskiego:

 

Ojciec Józef Innocenty Maria Bocheński powinien być przypominany nie tylko z okazji okrągłych rocznic. Przede wszystkim budzi wciąż, mimo 25. lat od swojego odejścia, prawdziwego ducha Polaków. Często powtarzał:

Powinniśmy dziękować Panu Bogu za to, że uczynił nas Polakami. Bardzo niewielu Polaków ma odwagę to powiedzieć. Mamy dużo ciemnych stron i wad, ale również tyle świetności, które Bóg raczył dać naszemu narodowi, że jest naszym obowiązkiem dziękować mu za to, że raczył nas uczynić nie Francuzami, a właśnie Polakami.

Tomasz Wybranowski

 

Prezydent Zamościa: W mieście potrzebna jest atrakcyjna oferta kulturalna i wypoczynkowa

Będziemy przekonywać mieszkańców okolicznych wsi do połączenia z miastem – zapowiada Andrzej Wnuk.


Andrzej Wnuk przedstawia koncepcję zahamowania procesu odpływu ludności z Zamościa:

Potrzebna w mieście jest dobra praca, a a także atrakcyjna oferta kulturalna i wypoczynkowa. Skupianie się na gospodarce nie wystarczy.

Prezydent Zamościa zwraca uwagę, że w okolicy  znajdują się 4 miasta, mogące być dlań źródłem nowych mieszkańców:

Nie muszą oni przenosić się do Lublina, warunki do życia są tam o wiele gorsze.

Gość „Poranka WNET” wskazuje, że gospodarczą siłą Zamościa jest przemysł spożywczy i meblowy:

Mamy też dużego producenta urządzeń do łączności telefonicznej.

Prezydent Wnuk podkreśla konieczność ekspansji terytorialnej Zamościa:

Będziemy do tego przekonywać mieszkańców okolicznych wsi. Nie chcemy żadnej batalii. Nie ma sensu niczego robić na siłę.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego dodaje, że toczą się rozmowy z Ministerstwem Nauki na temat utworzenia w Zamościu uczelni wyższej. Samorządowiec nie zgadza się z tezą, jakoby współpraca rządu Zjednoczonej Prawicy z władzami lokalnymi układała się wyjątkowo źle.

Poruszony zostaje również temat ruchu turystycznego w Zamościu. Prezydent Wnuk prognozuje, że trudna sytuacja epidemiczna w Europie przyczyni się do rozkwitu turystyki lokalnej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A.W.K.

Krzyżanowska: Przy odbudowie Zamościa korzystamy ze źródeł z Moskwy i Petersburga. Chcemy zachować starą substancję

Maria Krzyżanowska o pracy przy odnawianiu zamojskich zabytków.

Maria Krzyżanowska mówi o renowacji zabytków w Zamościu, którą zajmuje się od 42 lat. Obowiązuje koncepcja powrotu do renesansowego wyglądu miasta.

Materiały, na podstawie których odbudowujemy miasto, znajdujemy m.in. w Moskwie i Petersburgu.

Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego dodaje, że surowce używane do odbudowy zamojskich zabytków pochodzą m.in. z Paryża.

Staramy się jednak zachować maksymalnie dużo starej substancji.

Architekt zwraca uwagę, że część starych budynków, dzięki grubym murom, nie potrzebuje nowego ocieplenia. Gość „Poranka WNET” zaprasza do zwiedzenia pałacu po remoncie za rok. Jak kończy:

Przyjechałam do Zamościa na dwa miesiące, zostałam na całe życie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A.W.K.

Bachara: Udało się nawiązać nić porozumienia z rządem w sprawie utworzenia tarczy antykryzysowej dla branży rozrywkowej

Marcin Bachara mówi o negocjacjach ze stroną rządową w kwestii utworzenia tarczy antykryzysowej dla sektora rozrywkowego oraz o braku opłacalności koncertów przy obecnych restrykcjach.

Przedstawiciel Izby Gospodarczej Menadżerów Artystów Polskich, Marcin Bachara wskazuje, że podczas rozmów w senackiej komisji ds. kultury, udało się „nawiązać nić porozumienia” ze stroną rządową i być może uda się stworzyć tarczę antykryzysową dla sektora rozrywkowego.

Zasady, które dotyczyły innych branż gospodarki, na nas nie miały żadnego wpływu (…) Bez kultury nie ma narodu. Myślę, że to spotkanie pokazało jak dużym kołem zamachowym gospodarki jesteśmy. Ile przynosimy podatków, ile ludzi ma dzięki nam zatrudnienie.

Marcin Bachara podkreśla, że na najbliższym posiedzeniu rządu ma zostać podniesiona kwestia przedłużenia zasiłku postojowego i zwolnienia z ZUSu dla sektora rozrywkowego, co łącznie da kwotę 3500 zł dla osób, którzy prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.

Gość Popołudnia Wnet zwraca uwagę, że obecnie wydarzenia takie jak koncerty nie są organizowane, dlatego, że zapełnienie przez widownie połowy miejsc „nie daje ekonomicznego zwrotu”, nawet przy założeniu, że wszystkie osoby, które kupiły bilety przyjdą na wydarzenie.

Ludzie po prostu się boją (…) My tak naprawdę dokładamy do tego, żeby przyzwyczaić ludzi, że znowu może być fajnie i bezpiecznie.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.