Kryzys kolebki demokracji i powstanie socialmediokracji

Niekontrolowany, przypominający rewoltę szturm na Kapitol przypieczętował niechwalebne harakiri dla trumpizmu oraz republikanizmu, a samego Trumpa skazując na polityczną banicję.

Ameryka od dłuższego czasu jest polem bitwy między dwoma coraz bardziej wrogimi sobie obozami. Dlatego możemy przypuszczać, iż bez względu na to, kto wygrałby wybory w USA, nie zapobiegłoby to wywołaniu zamieszek w kraju. Wówczas zmieniłaby się tylko retoryka mediów głównego nurtu, gdyby demonstracja została wszczęta tym razem przez zwolenników demokratów i opisywana byłaby – jako demonstracja uzasadnionego gniewu obywateli.

Przypomnę tylko, że wspierane przez demokratów protesty, które przerodziły się w brutalne zamieszki, połączone z plądrowaniem sklepów związane z ruchem Black Lives Matter, wybuchły w 140 amerykańskich miastach. Efektem tego są wypłacone odszkodowania, z tytułu ubezpieczeń, na kwotę od 1 do 2 mld dolarów, co kosztowało branżę ubezpieczeniową więcej niż jakiekolwiek inne demonstracje w historii.

Ostatnie wydarzenia spowodowały na pewno kryzys wizerunkowy USA. Kraj uważany za nową ,,ziemię obiecaną” dla ludzi szukających bezpieczeństwa i wolności, niebezpieczne pogrąża się w chaosie przypominającym symptomy wojny domowej. Opanowanie protestów w miastach to jedna rzecz, ale niewystarczające zabezpieczenie drugiego, jak nie najważniejszego budynku Ameryki – symbolu jej potęgi, jest oznaką słabości i utraty autorytetu. Wskutek powyższych wydarzeń prezydent USA został wykluczony z debaty publicznej poprzez działania podjęte przez dwa największe amerykańskie portale społecznościowe – Twitter oraz Facebook. Oficjalnym powodem jest nawoływanie przez niego do agresji i aktów przemocy.

Warto wspomnieć, że kiedy Donald Trump blokował użytkowników tych portali na swojej stronie, skierowano przeciwko niemu oraz sekretarzowi prasowemu pozew za złamanie wolności słowa, którą gwarantuje pierwsza poprawka do Konstytucji USA. Zatem w rzeczywistości motywy postępowania rzeczonych podmiotów jawią się jako antypatia personalna, na co wskazywać może chociażby fakt, że po zaognieniu sytuacji Donald Trump nawoływał do zachowania spokoju i rozejścia się protestujących.

Wydarzenie to wprowadza nas w rozdział w historii rozumiany jako nowy wspaniały świat, w którym zapoczątkowano dyktat wielkich koncernów i korporacji. Obecnie są one niemalże monopolistami w obszarze social media, który wraz z rozwojem technologii wyparł klasyczne media i stał się niejako istotnym miejscem głoszenia poglądów, niemalże jak starożytne Forum Romanum. Od tej chwili to wielki kapitał będzie decydował kto ma, a kto nie ma prawa do wolności słowa przy wciąż nieklarownych procedurach.

W tym miejscu należy postawić pytanie, czy media społecznościowe zmierzały do zaplanowanej inżynierii myślowej w stosunku do społeczeństwa? Czy władza algorytmów podkopuje idee wolności jednostki?

Współczesny izraelski historyk Yuval Noah Harari uważa, iż dla tych handlarzy naszej uwagi nie jesteśmy klientami tylko produktami, tyle że – dodam od siebie – certyfikowanymi według ich własnych standardów poprawności politycznej. Cenzura ze strony mediów społecznościowych może przynieść jednak odwrotne skutki od tych zamierzonych. Część reklamodawców, których fundusze stanowią gros zarobków mediów społecznościowych, już wycofuje się ze współpracy z nimi, odcinając się jednocześnie od działań portali, które ich zdaniem wykorzystują swoją dominującą pozycję w sieciach społecznościowych w celu zduszenia konkurencji. Miało to miejsce w przypadku sprawy usunięcia serwisu Parler m.in. z AppStore i Google oraz serwera Amazon co per se stanowi praktyki monopolistyczne.

Być może obecne wydarzenia dadzą bodziec do powstania nowych konkurencyjnych przedsiębiorstw informatycznych mogących rozbić obecnych monopol ewentualnie spowodują też rozpoczęcie prac nad wprowadzeniem uregulowań prawnych dla platform społecznościowych, które coraz większym zakresie organizują nasze życie.

Koniec zażegnania konfliktu w USA na pewno nie jest bliski. Radykalizm działań zawsze wzmacnia też radykalizm po drugiej stronie, a postępowanie wielkich korporacji oraz wszczęcie procedury impeachmentu wobec ustępującego prezydenta tylko niepotrzebnie go zaognią. Co, wbrew deklarowanym wartościom, będzie pewnie na rękę mediom społecznościowym, które prowadzą do tworzenia światopoglądowych „baniek”. Na tę chwilę możemy stwierdzić, że Donald Trump wchodził do polityki jako outsider i tak samo z niej odchodzi, jednak mając wciąż za sobą potężną siłę społeczną i kapitał, co może być zapowiedzią budowania nowego dziedzictwa-mitu dla konserwatywnej części społeczeństwa USA.

Paulina Czarnowska

Komentarze