Wspomnienia Czesława Niemena. Przypomnienie obchodów 80. rocznicy Jego urodzin. A dziś mija 17 lat od Jego odejścia…

23 lutego 2019 roku, na antenie WNET doszło do niezwykłego wydarzenia radiowego. Przez całą dobę trwał „Dzień wspomnień o Czesławie Niemenie, w 80. rocznicę Jego urodzin”. Przeżyjmy to jeszcze raz.

Przed dwoma laty moim głównym gościem naszych radiowych, WNETowych wspomnień o autorze „Bema pamięci żałobnego rapsodu” i całej legendanej płyty „Enigmatic” była Maria Gutowska, pierworodna córka Czesława Niemena.

 

Maria Gutowska, córka Czesława Niemena. For. archiwum Marii Gutowskiej.

 

Rozmowa z panią Marią była dla mnie przeżyciem niezwykłym. To pełna ciepła i tęsknoty, nostalgiczna i bardzo szczera rozmowa o największym twórcy muzycznym, jakiego nasza ziemia wydała.

Talent Czesława Wydrzyckiego, późniejszego Czesława Niemena, nie miałby takiego bodźca do rozwoju, gdyby nie wyjechał we właściwym czasie do Polski.

 

Potwierdziły to dwa powroty Czesława Niemena do Wasiliszek, najpierw w roku 1976 i potem w 1979.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Marią Gutowską, córką Czesława Niemena, gdy świętowaliśmy na antenie Radia WNET Jego 80. rocznicę urodzin Artysty:

 

Pani Maria powiedziała, że Czesław Niemen tęsknił za swoimi Starymi Wasiliszkami, arkadią dzieciństwa i młodości:

„Zdecydowana decyzja Czesława Wydrzyckiego o szukaniu ojczyzny, skoro ona nie wraca na swoje dawne tereny, wypaliła w nim ślad na resztę życia. Tęsknotę za krainą dzieciństwa w jego twórczości muzycznej i w poezji słychać już było zawsze. Każda myśl warta wyśpiewania, oglądana była przez czas przeszły, zaszczepione wartości domu rodzinnego – wartości szlachetnego, prostego życia, grobów przodków, smętek straty cennego, pierwotnego daru, który jednocześnie dał mu wolność tworzenia i stworzył prekursora nowych nurtów w polskiej muzyce. „

W marcowym wydaniu miesięcznika „Kurier Wnet”, z roku 2019 znalazł się wywiad specjalny z panią Marią Gutowską, którego autorem był nasz redakcyjny kolega Sławomir Orwat.

Link do wywiadu znajdą Państwo tutaj: wnet.fm/kurier/byl-perla-i-wyjatkiem-maria-gutowska-corka-czeslawa-niemena-wspomina-swojego-ojca-w-rozmowie-ze-slawkiem-orwatem/

 

Józef Skrzek, legendarni i wciąż twórczy współzałożyciel grupy SBB.

W kolejnym niezwykłym zakątku wspomnień o wielkim Czesławie Niemenie, opowiadania i anegdoty Józefa Skrzeka, jednego z naszych najważniejszych muzyków i kreatorów dźwięku ostatnich pięćdziesięciu lat.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Józefem Skrzekiem:

 

Józef Skrzek, w latach 1972-1973, właśnie z Czesławem Niemenem i innymi muzykami, pod nazwą Grupa Niemen, nagrali albumy: „Strange Is This World” (1972), „Ode to Venus” (1973), oraz „Niemen Vol. 1” i „Niemen Vol. 2” (oba albumy później w reedycji kompatowej zebrano, jako krążek  „Marionetki”) (1973).

 

Zdjęcia Czesława Niemena, wykonane w Wasiliszkach Starych w roku 1979, ze zbiorów pani Marii Gutowskiej, z jej zgodą na publikacje w materiałach Radia WNET, związanych z programami specjalnymi „Wspomnienie Czesława Niemena w 80. rocznicę Jego urodzin”.

Autorką fotogramu Czesława Niemena (profil w kapeluszu) jest pani Małgorzata Niemen.

 

Platynowa „10” najważniejszych albumów muzycznych roku 2020. Laury dla grupy Świetliki. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W Radiu WNET niezależny ranking wydawnictw muzycznych roku – jak zwykle – bez podziału na style i gatunki. Piosenki z każdej z wyróżnionych płyt na dłużej gościły (i goszczą) na antenie Radia WNET.

Tutaj do wysłuchania program z prezentacją platynowej dziesiątki najważniejszych albumów roku 2020 w opinii redakcji muzycznej Radia WNET:

 

10. Peja/Slums Attack/Magiera: “Czarny Album” – hip – hop / RPS Enterteyment

Przyznam, że oczekiwanie na album Peji działo się w moim przypadku na szczególnych prawach. Ryszard Andrzejewski, znany jako Peja, wiarus hip – hopu z Poznania krążkiem „Black Album” wniósł bardzo wiele na polską scenę rapową.

Klimat oldschoolowej szkoły rapu sprawdził się. Nie wszystkim, czytając szereg recenzji, przypadły do gustu nagrania z Igim i Multim.

Próba jednak została podjęta o walkę o rząd dusz młodszych słuchaczy. Z drugiej strony wiemy zaś, że wszystkich się nie zadowoli.

Takie nagrania jak „Najlepszą Obroną Jest Atak”,  „Czarny Psalm” czy “Wejście Smoka” to znakomity rap a uliczne wersy podszyte doświadczeniem życiowym i zmysłem obserwacji Peji zapadają w pamięć.

Słowa uznania dla gości ze świata – Big Shug i Smoothe Da Hustler, oraz naszego klasyka – Lukasyno. „Pomniki” to najważniejsze nagranie w zestawie z kapitalnym udziałem Ero. Liczę na to, że Peja i Magiera zaskoczą nas jeszcze nie raz wspólną produkcją.

 

   9. Sanah: „Królowa dram” – indie pop; electro – pop / Magic Records

Nieszczęśliwa miłość, rzeki wylanych łez – słyszeliśmy to tyle razy, prawda? Jednak nie w ten sposób… Smutek i jednocześnie nadzieja, wyrażone zarówno tekstami, jak i unikatowym wokalem roztaczają aurę tajemniczości.

 

Nieśmiała Sanah, czyli Zuzanna Jurczak, dojrzewa z każdą nową produkcją. Premierowy krążek „Królowa Dram” jest jednocześnie zastawem nagrań, których można się było spodziewać w warstwie lirycznej, jak i przyjętej art popowej konwencji, jednakże zaskoczył na plus.

Urokliwe i barwnie zaśpiewane historie tworzą świetne połączenie z warstwą muzyczną.

Już pierwszy utwór z płyty o zaskakującej nazwie “Początek” wprowadza nas w melancholijny klimat z przygrywającą wiolonczelą, która będzie powracać w reszcie utworów, podobnie jak hipnotyzujące pianino.

Utworów takich jak „Szampan”, „Oto ocała ja” czy „Melodia” nikomu przedstawiać nie trzeba, to już są to niekwestionowane hity.

Cała płyta „Królowa dram” miała swoją prapremierę na antenie Radia WNET na tydzień za sprawą Adriana Kowarzyka w obecności samej Sanah. „Królowa dram” przyniosła Sanah tytuł księżniczki polskiego popu. Drżyjcie królowe!

 

      8. EABS: “Discipline Of Sun Ra” – jazz / Astigmatic Record

Herman Poole Blount, czarnoskóry jazzowy pianista, nie był szczególnie popularny w Polsce i kultowym, czy powszechnie podziwianym nie można go nazwać. Sun Ra jednakże, jak i jego muzyka i wrażliwość (dziwna, pokręcona, niepokorna, ale zostająca w sercu) wypaliły wielkie znamiona na sercach muzyków.

 

Ukochali go sobie Wrocławianie z grupy dla mnie absolutnie magicznej – EABS. Electro – Acoustic Beat Sessions (bo takie jest rozwinięcie skrótu EABS) zyskał sławę i fanów nie tylko w Polsce dzięki kompletnie nowym, jak na polskie możliwości (i wrażliwości) podejście do jazzu i jego spuścizny.

EABS nabiera w żagle już nie wiatru, ale huraganu, gdzie współgra na albumie mozaika jazzowych stylów i klimatów. Oto mamy postbop, jazzrock, ale i psychodelię. Jest drone i space rock a nawet spirituals – jazz, aby nie zapomnieć o free – jazzie.

Od otwierającego „Brainville”, przez „Instellar Low Ways”, gdzie słyszymy wsamplowany głos samego idola Sun Ra, po wieczorne i kołyszące do snu „UFO” soulowo-hip hopowej perełki muzyka płynie. Wyróżnić trzeba także „The Lady with the Golden Stockings (The Golden Lady)”, gdzie przez zapętloną melodię saksofonu znowu słyszymy głos protektora albumu wypowiadający monotonnie: I am Sun Ra.

Kolejny znakomity album EABS! Trzy lata temu ogłosiłem płytą roku „Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)”. Rok temu „Slavic Spirit” znalazło się na drugim miejscu zestawienia najlepszych albumów roku 2019, w oczach redakcji muzycznej Radia WNET przed rokiem)

 

7. Francis Tuan: „Let’s Pretend” – pop rock, funk & soul

Fryderyk Nguyen, lider formacji Katedra, mimo że ma około trzydziestu lat, to jest już jednym z najważniejszych wykonawców na polskiej scenie muzycznej. Ma w sobie charyzmę i talent, i nieuchwytne COŚ! Udowodnił to z grupą Katedra (albumy „Zapraszamy na łąki” i „Człowiek za dużo myślący”) i solo kryjąc się pod pseudonimem Francis Tuan. Towarzyszą mu basistka Ajda Wyglądacz i Katedralny perkusista Paweł Drygas.

Co o albumie z miejsca VII naszego zestawienia sądzi Sławomir Orwat, szef i prowadzący Listę Polskich Przebojów Radia WNET Poliszczart? Poczytajcie:

 

„Kompozycje z krążka Let’s pretend najbardziej (choć nie tylko) inspirowane są stylistyką początku lat 80-tych, kiedy to muzyka popularna posiadała najwyższą jakość.

Uważny słuchacz doszuka się na tym wydawnictwie także disco lat 70-tych, a także mieszankę indie rocka sprzed dekady połączoną ze współczesnym graniem alternatywnym.

Nie brak tam również elementów popu współczesnego, muzyki psychodelicznej oraz folk rocka i muzyki wietnamskiej, z którą lider formacji jest związany rodzinnie.

Po okresie fascynacji latami 60-tymi, co słychać na albumach Katedry, Fryderyk popłynął w pełną przygód podróż do krainy aranżacyjnych pomysłów Quincy Jonesa i Davida Paicha. Czy ta nagła zmiana sprawdziła się?

Pomimo mojego braku obiektywizmu do twórczości Fryderyka z nieukrywaną satysfakcją przyznaję, że tak. Dzięki nowemu wcieleniu artysta objawił się nam też jako autor dobrych anglojęzycznych tekstów a także jako wokalista sięgając do zupełnie innych barw i technik, jak choćby po popularny w końcówce lat 70-ych falset. – napisał Sławomir Orwat, twórcy i prowadzący Listę Poliszczart.

Jednak tym, co przykleja uszy do tych dźwięków najbardziej jest niezwykle pozytywny vibe, który niczym czarodziejski pył powoduje u słuchacza nieskrępowane poczucie weekendowego nastroju i niegasnącej nadziei na skuteczny reset zmęczonego całotygodniową walką o byt umysłu.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Fryderykiem Nguyen A.K.A. Francisem Tuan: 

 

  6. Bartas Szymoniak: „Wojownik z miłości” – beatrock / Out Production

Krążek “Wojownik z miłości” to trzecia solowa płyta Bartasa Szymoniaka. Bartas idzie drogą, którą zapoczątkował na poprzedniej płycie „Alarm”. Beatrock, poezja i światło, tak charakteryzuję ten album. Tym razem Bartas podarował nam dziewięć wartościowych, pełnych emocji i uczuć nagrań.

 

Na płycie oprócz autorskich tekstów Szymoniaka słyszymy także oryginalne i bardziej niż odkrywcze interpretacje wierszy Bolesława Leśmiana.

„Texas” jaśnieje radością istnienia miłości, zaś „Ludzie” to świeża, niczym zroszona trawa ze zbiorku Leśmiana „Łąka” wzorcowa poetycka piosenka.

Tutaj jeszcze jedna uwaga. Aby tworzyć znakomitą muzykę nie trzeba mieć wielkiego elektrycznego składu, z baterią gitar i mocną sekcją.

Bartas Szymoniak tworzy gamę melodii, gąszcze rytmów i dźwiękowe przeszkadzajki jedynie (ale AŻ) swoim głosem. Najważniejszym instrument na płycie oprócz gitary Michała Parzymięso to ponownie głos Bartasa.

Bazą dziewięciu kompozycji na albumie „Wojownik z miłości” jest poszerzona i udoskonalona odmiana beatboxu, która polega na zastąpieniu baterii partii wielu instrumentów, dźwiękami wyczarowywanymi rezonatorami mowy Bartasa Szymoniaka. Swoją drogą powinien to opatentować! To znakomita płyta, która – gdy mowa o nagraniu tytułowym – w tych czasach zarazy daje ludziom i miłość, i światło, i potrzebę dzielenia się tym, co najważniejsze. Sobą bez żadnych złudnych fetyszy.

 

Tutaj rozmowa z Bartasem Szymoniakiem:

 

             5. Natalia Świerczyńska: „O północy” – dream pop / MTJ

Jak powtarza Natalia Świerczyńska, muzyka i dźwięki wypełniają jej cały świat. Po udanym muzycznym romansie z ikoną piosenki Frankiem Sinatrą, w 2020 roku Natalia wydała solowy album. Klisze rozmów z jej babcią o jej przeżyciach z czasów II Wojny Światowej, trwoga, strach i afirmacja za wszelką cenę życia, przeniknęły do jej najgłębszych i najbardziej osobistych załomów serca i duszy.

 

Te piosenki opowiadają nie tylko o marzeniach czy tęsknotach, ale przede wszystkim o pragnieniu wolności i chęci życia młodej dziewczyny, której przyszło żyć na Kresach Wschodnich w czasach II Wojny Światowej.

To absolutnie przewartościowało w tamtych tragicznych czasach jej świat.

Z zestawu nagrań wyróżniam „Na świętego Jana”, piękne wspomnienie nocy świętojańskiej. „Przepaść” to najcięższy utwór z całej płyty „O północy”, który jako jedyny wprost opowiada o wojnie, dokładnie o tym, jak NKWD ścigało jej babcię a ona wielokrotnie myślała podczas ucieczki, że to już koniec: „karabin mam przy skroni, umieram”

– Pisząc teksty piosenek do tej płyty, czułam, że jestem do babci bardzo podobna. – wyznaje Natalia Świerzyńska.

Natalia Świerczyńska jest mistrzynią techniki wokalnej. Album „O północy” to wielkie oddanie uczuć, znakomite aranże oraz liryki dające słuchaczowi obraz artystki o wielkim talencie muzycznym, wrażliwości i głębi.

W finale dodam, że zdarzenia z życia babci Natalii Świerczyńskiej spisała znakomita pisarka Hanna Krall a Natalia postanowiła, że wplecie je w swoje teksty piosenek i stworzy z nich swą pierwszą płytę. Płytę znakomitą.

 

Tutaj rozmowa z autorką albumu „O północy” Natalią Świerczyńską:

 

4. Mgły: „Samotna podróż do Arkadii” – dream pop / space rock / Wytwórnia Mgły

Już obwoluta albumu grupy Mgły programuje nasze zmysły. Spojrzałem na okładkę i pierwszym skojarzeniem była „jesień” i mimowolne żegnanie się z latem oczekując pierwszych chłodów, cienistości i mgieł.

 

Z niepokojem oczekiwałem całości zakomponowanej (jak mi się jawiło) w letniej dream popowej polewie oczekiwań porywów serc i lipcowo – sierpniowych zdarzeń, nieco odrealnionych od szarych ciągów zdarzeń zwykłych dni.

Okazało się inaczej, z czego bardziej niż się cieszę. O czym za chwilę…

24 kwietnia 2020 przyniósł premierę „Samotnej podróży do Arkadii”. Od pierwszego taktu, od pierwszej rozśpiewanej wyliczanki miesięcy w „Tess” (trochę jak u mistrza Śliwonika, tylko zestaw miesięcy inny) porzuciłem letnie pejzaże na rzecz dystyngowanych dam: jesieni i nostalgii. A tej melancholii w trzynastu nagraniach umieszczonych na płycie jest więcej niż moc.

Muzycznie też dzieje się wiele. Ale owo „dzianie się” w strukturze jest nieśpiesznie, bez fajerwerków na siłę i utartych schematów. Analogowe klawisze wtapiają się w wiolonczelę i wianki wysmakowanych orkiestracji (trąbka i flugelhorn), jak w cudownym i wyszukanym nagraniu „Smutna piosenka”. Dopełnieniem jest głos Ewy Wyszyńskiej, który przykuwa uwagę słuchacza i zatapia go w półśnie.

Oniryczność dream popu, z domieszką space rocka i triphopowego nastroju łowi słuchacza na błogą smycz. Baśniowa i poetycka to płyta. Urzeka i daje poczucie wytchnienia od wielości znaków zapytania, co też przyniosą nam kolejne fale czasu.

Finalny utwór „Inaczej” z transową perkusją, analogowo – moogową wycieczką (do innej muzycznej Arkadii) daje wielką zachętę do tego, aby czekać na drugi album grupy Mgły. To prawdziwe i najważniejsze odkrycie muzyczne roku 2020 – grupa Mgły!

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Ewą Wyszyńską i Piotrem Grudzińskim:

 

 3. Half Light: “(Nie)Pokój wolności” – electro – rock / Audio Anatomy

 

Toruńska electro-rockowa grupa Half Light to równolatek Radia WNET. Wspólnie antenowo rok temu obchodziliśmy dziesięciolecie istnienia. To ważny zespół na muzycznej mapie polski.

Powstał z konfiguracji energetycznej dwóch muzycznych kręgów, wokalisty i autora tekstów Krzysztofa Janiszewskiego i klawiszowca Piotra Skrzypczyka. By w pełni tworzyć muzyczny gwiazdozbiór do składu dołączył gitarzysta Krzysztof Marciniak.

3 lutego tego roku i ukazał się kolejny album „(Nie)pokój Wolności”. Na płycie możemy wysłuchać 11 kompozycji electro-prog-rockowych, które tworzą idealny i przystający do „świata w czasach zarazy” koncept album.

 

„(Nie)pokój Wolności” w warstwie lirycznej opiera się na wszechstronnej i wyczerpującej interpretacji prozy George’a Orwella, choć ja odnajduję i echa powieści Roberta Musila „Człowiek bez właściwości”.

Ale aktualna aura polityczna, społeczna i mentalna w kraju i na świecie była koronnym motywem do nagrania tego albumu.

Płyty dodam pełnej cierpienia zwyczajnego, szarego człowieka, który musi zmagać się z ustawicznym poszanowaniem narzucanych reguł, inwigilacją, wreszcie brakiem intymności oraz koniecznością wyboru by być „z nami lub przeciw wam”.

Bez końca szukamy w sercu i społecznych relacjach owego „pokoju wolności”, w którym chcemy być wreszcie sobą i kultywować własne wartości. Niestety takich niemal utopijnych miejsc na ziemi jest coraz mniej.

Half Light

Muzykę skomponował cały zespól w składzie: Piotr Skrzypczyk, Krzysztof Marciniak, Krzysztof Janiszewski. Niezwykłe metafory napisał Krzysztof Janiszewski, także głos Half Light.

Krzysztof wyrasta na sukcesora poetycko – muzycznych wizji innego mieszkańca Torunia – Grzegorza Ciechowskiego. Janiszewski znakomicie czuje sprawy społeczne i ostateczne („2+2” zaśpiewane z nerwowym rytmem, oddającym niepokój dzisiejszego świata), ale i pięknie pisze o uczuciach z erotyzmem delikatnym w tle (cudowne „Istnieję”, czy psalmowy „Kochajmy się”).

Muzycznie też niekonwencjonalnie. Obok siebie mamy motywy electro i nowej fali, rock progresywny i sythpop, wreszcie ambient łagodzący industrialne źródła. To także płyta gitarzysty Krzysztofa Marciniaka, który – jak mawiam – wreszcie w pełni pokazał swój talent.

Cały album znakomity, równy i ani na jotę nienudzący. Teraz w głowie mam „Departament Zbędnych Słów”, motoryczne a’la Republika „3 minuty nienawiści” i emocjonujący w swoim bezsenności „Pokój Wolności”. Ten krążek trzeba mieć na półce i koniecznie poznać. Przetrwa dziesięciolecia!

 

2. Julia Marcell: „Skull Echo” – pop / Mystic Production

 

 

Album Julii Marcell, który podarował nam styczeń i zima 2020 roku,  jest dla mnie i objawieniem, i muzycznym ukontentowaniem.

To lek na tęsknoty i kolejna znakomita płyta artystki, która ma coś ważnego do zakomunikowania światu. Światu, który w pędzie i ekstazie wielkiego hedonistycznego dobrostanu totalnie nie zastanawia się, gdzie zmierza.

„Echo czaszki” / „Skull Echo” wybija z tego marazmu i bezwolności myśli i uczuć. Wreszcie dodam, że to najdojrzalsza płyta Julii Marcell, a teksty celnie i boleśnie dają świadectwo stanu cywilizacji oraz coraz bardziej samotnych ludzi. Jest to bolesne, bo prawda często boli i nie znosi czegoś w pół taktu, w zawieszeniu Bo półprawd nie ma. Po prostu nie ma!

„Skull Echo” to jedenaście obrazów współczesności, która zarozumiale niczego się nie lęka, ale wciska w ramy samotności, tęsknoty i nie – Miłości. Tekstowo to najdojrzalsza płyta Julii Marcell. Wszystkie liryki są dojrzałe i niezwykłe. A kluczem i kamieniem węgielnym zrozumienia całego zbioru jest nagranie „Domy ze szkła”. Ten song jest ABSOLUTNIE doskonałe! To dzieło sztuki!

/…/ Domy na domach i w domach ze szkła

Widoki z okien spowija mgła

Domy na domach i w domach ze szkła

W zbrojonych trumienkach się sypia do cna /…/

Julia Marcell zmierzyła się na „Skull Echo” z wielkimi tematami i mocami. To samotność, absolut i perspektywa jednostkowa. Zależało jej na tym, aby pisać jak najprościej. Wszystkie wymyślne metafory i zabawy słowem bardzo szybko wypadały, po jednym dniu.

Jak powiedziała w rozmowie ze mną na natenie Radia WNET tuż po premierze, dążyła do takiego stanu, gdzie mogła w miarę prostych słowach, bardzo szczerze pisać, o czym myśli, co czuje na te właśnie tematy.

– I to długo trwało, było bardzo trudne. Często chodziłam z jednym tekstem kilka miesięcy, zmagając się z nim. Była jeszcze oczywiście kwestia muzyki. Bo muzyka powstała jako pierwsza i bardzo szybko. – powiedziała Julia Marcell.

To album, przy który wzruszamy się, uśmiechamy i smucimy. Ale przede wszystkim wspólnie smakujemy drogi ku odpowiedziom na nurtujące współczesne kwestie, nie tylko egzystencjalne. Ku dobru i światłu!

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Julią Marcell:

 

1. Świetliki: „Wake Me Up Before You F..k Me” – muzyka alternatywna / Karrot Kommando

 

To się nazywa z wielkim rozmachem i artystyczną gracją uczcić ćwierćwiecze muzycznego debiutu. 25 lat po wydaniu albumu „Ogród koncentracyjny” Marcin Świetlicki, Grzegorz Dyduch, Tomasz Radziszewski, Marek Piotrowicz (od roku 1992 w zespole), oraz Michał Wandzilak i jedyny kobiecy rodzynek w zespole, znakomita wiolonczelistka Zuzanna Iwańska wydali na świat album doskonały!

W zgodnej opinii redakcji muzycznej Radia WNET to album roku 2020!

“Wake Me Up Before You F..k Me” to zestaw muzycznych poezji, który opowiada o świecie i ludziach z perspektywy narracyjnego off’u. Oto świat, który zdaje się nie mieć końca, zasklepiony w niedokończonym i coraz bardziej przypadkowym ruchu, wciąż trwa. Ale my, ludzie jesteśmy w stanie zniewolenia, chocholej nieważkości i nie chcemy otwierać bliźniemu swoich drzwi. Nieważne czy do domu, czy do serca.

Katastrofista, znakomity poeta Marcin Świetlicki wreszcie doczekał się wigilii końca świata, który zaznaliśmy przed zarazą. A wieścił to od dawna, od początku… Stało się bowiem to, co przewidział w wierszu „Wiersz bez światła”:

/…/A więc światło umarło, Wiele martwych świateł
leży przede mną, w tym bezkształtnym mroku.

Co ciekawe, album został nagrany przed czasem pandemii. Ot, wielkość prawdziwego poety rodem z podlubelskiego miasteczka Piaski, z adresem w Krakowie!

Na nowej płycie Świetlików znajdziemy wiele oksymoronów. Obok pewności siebie, czasem arogancji a na pewno dezynwoltury odnajdujemy delikatność, spokój, obycie i uspokojenie. “Wake Me Up Before You F..k Me” koi i płynie. Bo poezja najlepsza i dobra muzyka płynąć musi nie tylko z głośników, ale przede wszystkim przepływać przez serca, dusze i ducha narodu. Tego narodu!

Płynie, choć nie liczy na to, że stanie się sztuką dla mas. Świetliki nie szukają zwolenników i wyznawców. Oni szukają kogoś kto posłucha i … pomyśli. Z dala od zgiełku, z dala od mód i celebryckich fajansów, z dala od rzezi eterowych i reklamowych opakowanych g…

„Wake Me Up Before You F..k Me” to diapozytyw dwóch ich wcześniejszych albumów “Cacy cacy fleischmaschine” (1996) i budzącej u mnie grozę „Sromoty” (2013). Jest kameralnie, kontemplacyjnie minimalistycznie, bo mniej – jak mawiają mistrzowie – znaczy więcej. A mistrzem jest Świetlicki. I Świetliki są mistrzami. Niczego nie muszą, czasami ewentualnie coś chcą uczynić. I czynią to genialnie.

Wszystkie nagrania są genialne. Czy to otwierający „Jimi Czeczen”, czy z metaforami Gałczyńskiego „Ulica Szarlatanów”, albo szczery do bólu a traktujący o sprzedajności i braku moralnej bazy „O wojnie”, oraz przez mój hymn (od kwietnia tego roku) „Sierpień w mieście” wszystko niezwykłe, choć proste jest.

I zachwyca ten zbiór. Marcinie Świetlicki! Zaprawdę powiadam Ci, że dzięki tej płycie miasto Kraków jest już Twoje!

A co poeta i muzycy mieli na myśli? – jeśli kto ciekawy, odsyłam do zamykającego nagrania „Info Track”, gdzie wujo Grzenio nieco (z naciskiem na owo „nieco”) oświeci.

Tomasz Wybranowski

współpraca: Sławomir Orwat & Adrian Kowarzyk

 

 

Budzik: Możliwe, że sprawę wyborów prezydenckich w USA rozstrzygnie komisja śledcza w Kongresie

Szef Radia Deon relacjonuje, że grupa kongresmenów kwestionujących wyniki głosowania jest coraz liczniejsza. Zapewnia przy tym, że Republikanie nie sięgną w swej walce po środki niekonstytucyjne,

Wiemy już, że przynajmniej czternastu kongresmenów i senatorów zapowiedziało już zgłoszenie zastrzeżeń, co do niektórych głosów elektorskich certyfikowanych przez niektórych sekretarzy amerykańskich stanów. No i wiemy, że dzisiaj w Kongresie dojdzie do przesłuchania.

Sławomir Budzik w rozmowie z Tomaszem Wybranowskim (Studio 37 Dublin) ocenia, że zatwierdzenie przez Kongres wyboru Joe Bidena na prezydenta USA nie jest jeszcze pewne.

Zakwestionowanie wyników głosowania przez Trumpa uruchomiło przewidziane w konstytucji procedury.

Z kilku stanów nadeszły głosy zarówno elektorów republikańskich, jak i demokratycznych. Wiceprezydent Mike Pence, do którego należy głos decydujący, zarządził przesłuchania w sprawie nieprawidłowości w wyborach z 3 listopada 2020 roku:

Liczyć się będzie każde słowo, i każda wątpliwość odnośnie procesu wyborczego.

Swoje prace najprawdopodobniej rozpocznie specjalna komisja śledcza pod kierownictwem Teda Cruza. Wyniki jej działań będą znane za 10 dni.

Dopiero wówczas będziemy wiedzieli co dalej.

Jak przypomina szef Radia Deon Chicago, w noc wyborczą, w niespełna kilka godzin, prezydent Trump stracił w Pensylwanii 700 tys. głosów poparcia. Dzisiaj, głowa państwa dąży do odebranie temu stanowi i kilku innym certyfikatów głosowania.

W opinii rozmówcy Tomasza Wybranowskiego nie należy się spodziewać ze strony republikanów żadnej próby przeprowadzenia zamachu stanu czy siłowego rozwiązania. Jednak:

Do Waszyngtonu zjeżdża wielki tłum zwolenników Trumpa. Myślę, że by powstrzymać ich konfrontację z Black Lives Matter będzie potrzebne wojsko.

Sławomir Budzik zwraca uwagę, że odwołana została inauguracja prezydentury Bidena:

Nie przyszedłby na nią pies z kulawą nogą, chciano uniknąć kompromitacji.

Zdaniem gościa Studia 37 International, nawet uwzględniając wszystkie niejasności, większe szanse na zostanie prezydentem ma Demokrata:

Osobiście wątpię, czy Kongres będzie w stanie dowieść fałszerstw. W każdym razie, czeka nas wielka bitwa.

Ponadto, Sławomir Budzik przewiduje, że Partia Republikańska utrzyma większość w Senacie USA. Zapowiada również, że za prezydentury Bidena stosunki polsko-amerykańskie staną się „szorstkie i nieprzyjemne”.

Taką politykę znamy już z 8 lat rządów Baracka Obamy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Najlepsze „50” polskich albumów 2020 roku – Subiektywny wybór Radia WNET. Część 1. Zaprasza Tomasz Wybranowski

W naszym subiektywnym zestawieniu „50” płyt bez podziału na style i gatunki. Dodam, że piosenki z każdego wymienionego albumu gościły na antenie Radia WNET. Bo radio WNET to „muzyka warta słuchania…

1 stycznia 2021 roku w specjalnym bloku świątecznym, od godziny 9:00 do 19:00, opowiadałem o tych albumach. Dzisiaj okruchy „Szczyt-Płyt WNET 2020” i odliczanie od 50 miejsca do 31.  

Jutro – 6 stycznia 2020 – w świątecznym wieczornym bloku Radia WNET, tuż po godzinie 19:00 prezentacja platynowej pierwszej dziesiątki.

Tomasz Wybranowski


Tutaj do wysłuchania opowieść o albumach muzycznych roku z miejsc od 50 do 41:

                                 


                       Najlepsze albumu roku 2020

 

50. Julia Maria Dobrowolska „Posłuchaj”

49. Marcin Wasilewski Trio „Arctic Riff”

48. Zuza Jabłońska „Psycho”

47. Anna Jurksztowicz „Jestem taka sama”

46. Dr Misio „Strach XXI wieku”

45. Pink Freud  „piano forte brutto netto”

44. Komety  „Alfa Centauri”

 

43. Jerzy Wasowski i muzyka do spektaklu „Machiavelli”

 

42. Sławomir Grzymek & Lekko Pijani  „To Tylko Muzyka”

41. Kwartet Galicyjski  „Legendy”


Tutaj do wysłuchania opowieść o albumach muzycznych roku z miejsc od 40 do 31:


40. Mortas  „Tu”

39. Klamka „Tribute to Chris Cornell”

38. Jacek Bryndal „Powoli nas nie ma”

37. Artur Rojek „Kundel”

36. Vixen  „Serce”

 

35. Korbowód  „Lived Like King”

 

34. Patrycja Kosiarkiewicz  „Ogólnie chodzi o to…”

 

33. Tęskno „Tęskno (album)”

 

32. Chłopcy kontra Basia „Mrówka zombie”

 

31. Julia Pietrucha  „Folk It! Tour”

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Julią Pietruchą, którą przeprowadził Tomasz Wybranowski na początku grudnia 2020 roku:

 

 

Ernest Bryll: Nigdy nie przestałem być poetą! Rozmowa Tomasza Wybranowskiego.

Ernest Bryll, obok Aleksandra Nawrockiego, był honorowym patronem wieczoru poezji i muzyki „The Mingling of Sounds and Metaphors of the Polish and Irish cultures” z roku 2015.

Ów wieczór odbył się wczoraj w rezydencji Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Dublinie. Ten wieczór był dobrą sposobnością, aby przypomnieć rozmowę z poetą, tłumaczem i dyplomatą Ernestem Bryllem.

– Gdy ktoś z Polaków mówi, myśli „Irlandia”, to skojarzenia są natychmiastowe, odruchowe: ciemne piwo, postać św. Patryka, muzyka U2, IRA i zamachy bombowe w latach 70 i 80 – tych, ale także Ernest Bryll. Co Pan czuje, gdy tak wielu rodaków kojarzy Pana postać i działalność z Irlandią?

Ernest Bryll: Cieszę się, ale i trochę się martwię. Bo szybko zapominamy, co dawniej było. Niby wielkie jest zainteresowanie Irlandią i celtycka kulturą a mało kto wie, że mieliśmy wybitnego znawcę tych spraw już na początku XX wieku. Myślę o profesorze Stefanie Czarnowskim.

Niezwykłym człowieku, bo był i działaczem niepodległościowym i znawcą wojskowości i znakomitym socjologiem i autorem cenionej wysoko pracy o świętym Patryku. Tłumaczył też trochę starych wierszy irlandzkich, napisał wiele szkiców socjologicznych o czasach, kiedy Celtowie zostali zwyciężeni przez Rzymian.. No jakby ta wiedza się zapadała. Może tak musi być, ale szkoda, bo wiele się od profesora Czarnowskiego nauczyłem.
A to, że ludzie kojarzą mnie z Irlandią, no cóż, oboje z żoną dotąd się Irlandią zajmujemy. Nadal tłumaczymy irlandzką literaturę. Żona Małgorzata dodatkowo próbuje wykorzystywać swa wiedzę o Irlandii i wysyła naszych studentów do szkół językowych w Irlandii. Cieszy się, gdy spełniają się marzenia.

–  W 1991 roku otrzymał pan tekę ambasadora RP w Republice Irlandii. Jak Pan wspomina historyczne (i dobre w skutkach dla nas) przecieranie szlaków dyplomatycznych między dwoma państwami?

Ernest Bryll: Na szczęście zaczynałem wszystko od nowa. W historii naszych relacji dyplomatycznych z Irlandią, był tylko okres, kiedy przedstawicielem rządu polskiego na obczyźnie był Pan Dobrzyński. Postać bardzo piękna, i pamiętana przez Irlandczyków, chociaż przez nas samych znacznie mniej. Ja po wielu latach, byłem pierwszym ambasadorem rezydującym w Irlandii.

Miało to różne konsekwencje proceduralne.. Ale w Irlandii wiedziano, że jestem poetą i razem z moja żoną Małgorzatą przetłumaczyliśmy wiele wierszy, prastare poematy, niektóre książki z niezwykłego rozwoju literatury wśród mieszkańców wysp Basket.

Co tu gadać… Kiedy spotykałem się z „najwyższymi” z banków irlandzkich a szło o to aby założyli w Polsce swe przedstawicielstwa ( bo bardzo to wtedy było ważne, za Irlandczykami zawsze pojawiali się i inni), więc kiedy cały napięty i obkuty w terminologię bankową zjawiłem się na spotkaniach… No właśnie, zaprowadzono mnie do sali, gdzie zebrane były reprinty najstarszych ksiąg irlandzkich. Bank koszta stworzenia tych reprintów wspomagał, pewno chciał się tym poszczycić. Gdybym mało wiedział o irlandzkiej kulturze to nie zagadalibyśmy się o apokryficznej Ewangelii Dzieciństwa, która w tłumaczeniu, na staroirlandzki, jest charakterystycznie różna od oryginału… Bo opuszcza niesmaczne anegdotki, głupie pomysły a zostawia to, co w apokryficznej opowieści delikatne, mądre i piękne.

Potem były długie rozmowy o poezji – mały egzamin. Potem starałem się wrócić do spraw bankowych. „Wszystko załatwione” – powiedzieli. Tam gdzie jest wiedza i kultura, warto zakładać banki. Ale ta wiedza o Irlandii, to czasem też był nasz problem….

Problem z polskimi urzędami. Ciągłe, bowiem nie umiano prezentować Polski tak jak na przykład robili to wtedy Węgrzy. No, nie mówiąc już o Czechach. Płacimy za to do dziś, na przykład do dziś Irlandczyk woli tanio latać do Polski przez Pragę czeską. A Ambasador… Ambasador musi umieć dobrze opowiedzieć swój kraj, a nie tylko choćby najlepiej urzędować. Takie przynajmniej były moje czasy w Irlandii.

 

 

– Z Pana doświadczenia(pobyty naukowe w USA – Iowa i Londynie) jak Pan ocenia kulturę irlandzką, na tle innych. Wielu znakomitych pisarzy i poetów wydała ziemia irlandzka, choć o Wilde’a upominają się Anglicy, Beckett związany był na dobre z Francją, zaś James Joyce wyrzekł się w młodości „Error – landu”. Znakomici malarze, dość wymienić Rodericka O’Connora, czy Jamesa Barry’ego, czy Wiliama Conora. Wreszcie niepowtarzalna muzyka…

– Najbardziej fascynujące jest to jak wychodzili Irlandczycy i ich kultura, poezja, z katastrof. Na przykład z największej, dla Polaków wprost niewyobrażalnej, jak utrata irlandzkiego języka. Na rzecz języka najeźdźców.

Ernest Bryll Fot Mariusz Kubik 01.JPG Wikipedia – licencja CC BY 4.0

W poezji irlandzkiej jest ogromna ilość wierszy z tych lat a raczej wieków umierania – gdzieś od pierwszej wielkiej emigracji „Odlotu Earlów” i „Odlotu dzikich Gęsi” aż po klęskę głodu kartoflanego.

A jednak i to jest niezwykłe w obcym, narzuconym języku, poezja irlandzka odniosła swoiste zwycięstwo. Dziś w obszarze literatury języka angielskiego istnieje przecież poezja irlandzka, świetna językowo a jednak wprowadzająca swoje inne myślenie, idiomatykę, metafory, temperament. Joyce? Moja żona jest jego wielbicielką, trochę go poznała i zawsze powtarza za nim że owszem James wyjechał z Irlandii, ale tak naprawdę zawsze w niej pozostał.

O Wilde’a nie tyle upominają się Anglicy, co nasz brak wiedzy, ciągłe nie pozwala zapamiętać, że był jednak Anglo-Irlandczykiem. Dobrze, że choć ci z nas, co są w Irlandii wiedzą więcej. Trudno nie zauważyć domu Wildów przy Merrion Square, no i samego Wilda, siedzi sobie przecież w bardzo zrelaksowanej pozie naprzeciwko miejsca gdzie żył… O muzyce, już nawet nie mówmy, widomo że jest wszędzie na świecie…

– Kiedyś popularne w Polsce było powiedzenie „Polak – Węgier – dwa bratanki…”. Dzisiaj Madziara z tego powiedzenia – zdaniem wielu emigrantów przebywających na Wyspie – wyparł Irlandczyk. Czy zgadza się Pan ze zdaniem, że jesteśmy bardzo do siebie zbliżonymi nacjami?

– Uważajmy z powiedzeniami. W historii, te bratanki często idą w przeciwne strony. Wolałbym abyśmy znali Irlandczyków lepiej niż bratanków Węgrów, czyli nie tylko przez szklankę.

Niestety, często nawet poważni politycy myślą, jesteśmy tacy sami, bo my i Irlandczycy to ” zjadacze kartofli, wielbiciele wódki i duszą katolicy”. A jak wiemy, wszystko nie takie proste. Od kartofli po wiarę. Żeby się zrozumieć to, co podobne trzeba najpierw bardzo się uczyć akceptować to, co różne. I wtedy być bratankiem.

– Jakie jest Pana najcieplejsze wspomnienie związane z Pana pobytem na Wyspie?

– Wiele takich wspomnień. Ale opowiem jedno. Wjazd do Irlandii. Nasza młodsza córka miała wtedy dwa miesiące. Witano nas protokolarnie a tu dziecię, jak to dziecię, narobiło w pieluszki. Ciepła reakcja Irlandczyków na to co zwykłe, normalne i na Ambasadora z malutkim dzieckiem … Miała chyba nawet znaczenie dyplomatyczne! Zwyczajnie nas polubiono. I to dziecko, teraz prawie dorosłe, do dziś w sąsiedztwie rezydencji pamiętają dobrze.

No i jeszcze jedno zabawne wspomnienie. Kiedy raz, gdy jeszcze takie były wymogi, do późnych godzin nocnych wydawałem wizy do Polski (bo Irlandczycy tłumnie wyjeżdżali na wielki mecz Polska-Irlandia) byłem już w połowie ich. Tak przynajmniej mówili.

– Czy Order Irlandzkiego Rodu Królewskiego w Pana domu znajduje się gdzieś na eksponowanym, honorowym miejscu?

–  Tak. Ale nie jest to miejsce natychmiast widoczne. To jednak jest relacja serca.

rozmawiał Tomasz Wybranowski

Ernest Bryll czyta swoje wigilijne wiersze. Z autorem „Wieczernika” i „Kolędy nocki” rozmawia Tomasz Wybranowski.

Ernest Bryll to postać bardziej niż fenomenalna. Ow fenomem kryje w sobie misję i talent poety, pisarza, znakomitego autora tekstów piosenek, dziennikarza, tłumacza i krytyka filmowego oraz dyplomaty!

Gościem świątecznego Studia Dublin był Ernest. To człowiek niezwykły i jeden z ostatnich wielkich ludzi pióra i metafor. Co prawda wielki Julian Przyboś oświadczył, że nigdy poetą nie będzie, to … już dwa lata od wypowiedzenia tych słów przyznał, że się pomylił.

Postać Ernesta Brylla jest mi bliższa jeszcze bardziej z powodu Jego wielkiej miłości do Irlandii. Dla polskiej dyplomacji Ernest Bryll to postać historyczna! Był pierwszym ambasadorem Rzeczpospolitej Polskiej w Republice Irlandii w latach 1991-1995. Zanim pojawił się na Szmaragdowej Wyspie był tam już znany jako wybitny tłumacz z języka irlandzkiego – Gaeilge.

Ernest Bryll tłumaczy także z czeskiego oraz jidysz. Nie każdy to wie, ale autor „Na szkle malowanego” jest także autorem tekstów piosenek, między innymi dla Czesława Niemena (wspaniały utwór „Jakże człowiek jest piękny” ze spektaklu „Srebrne dzwony”), Maryli Rodowicz („Ziemio, nasza ziemio”), grupy 2 + 1, Jerzego Grunwalda czy brawurowego tłumaczenia „Peggy Brown” dla formacji Myslovitz.

Piosenkę w oryginalnej wersji napisał Turlough O’Carolan, irlandzki kompozytor i bard. Słowa opowiadają o nieszczęśliwej miłości do Miss Margaret Brown, która w 1702 poślubiła Theobalda, szóstego hrabiego Mayo. Później, wraz z mężem, została mecenaską O’Carolana, którego miłość odrzuciła a on opowiedział o swoim uczuciu w tekście.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Ernestem Bryllem:

 

W czasie okupacji niemieckiej był Zawiszakiem, czyli członkiem najmłodszej drużyny Szarych Szeregów. Po II Wojnie Światowej konspirował w podziemnym skautingu a maturę zdał jako szesnastolatek. Po krótkim epizodzie robotniczym w gdyńskiej elektrowni w tamtejszym porcie dostał się na polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim.

Ernest Bryll

Ernest Bryll jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, polskiego i irlandzkiego PEN Clubu, jak również Society of European Culture).

W rozmowie Tomasza Wybranowskiego autor „Kolędy nocki” powrócił wspomnieniami do lat spędzonych w Irlandii. Warto wiedzieć, że Ernest Bryll, po zmianie ustrojowej z roku 1989, był brany pod uwagę jako kandydat na fotel ministra kultury i sztuki, choć nie zgodził na to stanowczo.

Zgodził się natomiast zorganizować pierwszą od czasów wojny ambasadę polską w Irlandii. Oczywiście wiązało się to z jego wcześniejszymi zainteresowaniami kulturą Zielonej Wyspy, które zaowocowało oryginalną płytą „Irlandzki tancerz” (1979) nagraną przez zespół Dwa plus jeden z jego tłumaczeniami poezji irlandzkiej.

To z tego albumu pochodzi spopularyzowana później przez Myslovitz piosenka „Peggy Brown”.

Tomasz Wybranowski

Wigilijne wydanie Studia 37 Dublin – Ernest Bryll, ks. Krzysztof Sikora, Juliusz Erazm Bolek i Robert Ciepliński

W wigilijnym Studiu Dublin, kolędowe wieści ze Szmaragdowej Wyspy i poetyckie rozmowy o Bożym Narodzeniu. Będzie o kolędowaniu w Galway z Kapelą u Dobrego Pasterza i życzenia od Anny Marii Jopek.

W gronie gości:

  • ks. Krzysztof Sikora SVD – proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Roundstone w Hrabstwie Galway w Archidiecezji Tuam,
  • Ernest Bryll – polski poeta, pisarz, autor tekstów piosenek, dziennikarz, tłumacz i krytyk filmowy, pierwszy ambasador RP w Irlandii,
  • Juliusz Erazm Bolek – poeta, literat, dziennikarz i autor poetyckich kalendarzy,
  • Robert Ciepliński – muzyk i kompozytor, Kapela u Dobrego Pasterza.

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Franciszek Żyła (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin).

 

Dublin i rzeka Liffey przy ujściu do Morza Irlandzkiego i w tle dubliński port. Fot, Studio 37 Dublin.

 

s. Krzysztof SIKORA – SVD – proboszcz Parafii rzymsko – katolickiej w Roundstone (hrabstwo Galway, Irlandia).

 

Do Studia Dublin ponownie, tym razem wigilijnie, zawita ks. Krzysztof Sikora SVD, który opowie o tym, jak przeżywane są święta Bożego Narodzenia w Irlandii.

W czasie pandemii zmieniły się na Szmaragdowej Wyspie zdecydowanie akcenty przeżywania Bożego Narodzenia.

Na dalszy plan schodzi skomercjalizowany aspekt świąt. Irlandczycy lepię się poznają w rodzinach i na tym przede wszystkim skupiają. Dla wielu z nich czas lockdown’u to często nowy i dobry początek w kontaktach międzyludzkich.

Tak się dzieje przynajmniej w mojej diecezji i parafiach, gdzie pełnię posługę. – powiedział ks. Krzysztof Sikora.

Inaczej ma się rzecz z Mszą Św. – Pasterką. W Polsce odprawiana jest o północy. W Irlandii znacznie wcześciej, najczęściej o 21:00. Dlaczego?

Często działo się tak, że na Mszę Św. Irlandczycy udawali się prosto z pubów i restauracji. Boże Narodzenie zaś to dzień poświęcony tylko rodzinie.

Ks. Krzysztof pełni posługę duszpasterską na zachodzie Irlandii, w archidiecezji Tuam. Przez osiem lat pełnił posługę w „irlandzkiej Częstochowie” – Sanktuarium Maryjnym w Knock. Skrót SVD przy nazwisku kapłana wskazuje na członka Societatis Verbi Divini, czyli Zgromadzenia Słowa Bożego.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z ks. Krzysztofem Sikorą:

 

 

W wigilinym Studiu 37 z Irlandii nie może zabraknąć kolejnego wiersza „Na Boże Narodzenie” Juliusza Erazma Bolka, poetę, laureata Światowego Dnia Poezji ustanowionego przez UNESCO z 2010 roku.

 

 

W czasie cyfrowych społeczeństw i życia w globalnej wiosce zwyczaj pisania listów i wysyłania kartek świątecznych wypiera pośpieszny mail albo zdawkowy sms. A dla Juliusza Erazma Bolka Bożonarodzeniowe kartki to najpiękniejszy element tradycji.

Wysłanie kartki świątecznj to wyraz i pamięci, i zaangażowania w znajomość, przyjaźń, czy inne historie. – mówi Juliusz Erazm Bolek.

Juliusz Erazm Bolek w Dublinie. Fot. Tomasz Wybranowski, Radio Wnet

Pisarz, poeta i człowiek wielu talentów Juliusz Erazm Bolek, laureat Światowego Dnia Poezji ustanowionego przez UNESCO, od  30 lat pisze swoje okolicznościowe wiersze, które Bożonarodzeniowym przeżyciem zaklina na artystycznych kartkach. 

Wśród plastyków, którzy współpracowali z Juliuszem Erazmem Bolkiem przez te lata przy tworzeniu świątecznych kartek pocztowych są m.in. nieżyjący już malarz Piotr Wiśniewski oraz graficzka Anna Dworak i malarka rodem z Lublina – Jolanta Grabowska.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Juliuszem Erazmem Bolkiem:

 

 

Narodzonemu tańczymy i gramy
Jak to w polskim kraju, pod wiatr i po grudzie
A kolędami dźwigamy sami
Co jest w nas utytłane w trudzie

Strach, czy się domyje smród nawet jasnością
Ale szoruj skórę aż do krwi, do kości
Ucz się śpiewać kolędę świetlistą,
Choćby głosem niezupełnie czystym

Ernest Bryll „Wiersz na Wigilię” [fragm.]

 

Kiedy ktoś pyta mnie o najpiękniejsze, najtkliwsze i poruszające po horyzont duszy wiersze związane z Bożym Narodzeniem, to od razu odpowiadam:

Wiersze Ernesta Brylla, jednego z ostatnich wielkich mistrzów metafor i pióra!

Ernest Bryll nazywany jest często przez krytyków literackich i swoich wielbicieli – czytelników poetą świątecznym. Sam Ernest Bryll podkreśla, że czas Bożego Narodzenia w jego twórczości lirycznej i dramatycznej oraz dla niego samego są bardzo ważne.

Na antenie Radia WNET Ernest Bryll przeczytał, specjalnie dla naszych słuchaczy, niezwykły wiersz. Posłuchaj tutaj:

 

Dublin i rzeka Liffey przy ujściu do Morza Irlandzkiego i w tle dubliński port. Fot, Studio 37 Dublin.

W Wigilijnym specjalnym wydaniu Studia 37 pojawił się Robert Ciepliński, muzyk i kompozytor, które związał swoje losy z Irlandią. Pasję muzykowania kultywuje i tutaj, czego dowodem niezwykła kolęda z bluesowym sznytem „Z Zielonej Wyspy Kolęda” grupy Kapala u Dobrego Pasterza o której opowiadał.

Tutaj rozmowa z Robertem Cieplińskim:

 

 

W wielkim finale specjalne życzenia od pierwszej damy jazzu – Anny Marii Jopek, których posłuchasz słuchaczko – słuchaczu tutaj:

 

Fot. J. Viggo, „Radosne Boże Narodzenie”, domena publiczna, Wikimedia.com

Jest bardziej niż cicho. Choinka płonie i skrzy się marzeniami i prośbą o spełnienia. Wokół jej szczytu już cherubiny fruwają. Na oknach pelargonie i grudniki zakwitają, drgający czyle blask świec złotem i oranżem okrywa. A gdzieś tam z oddali, z najpierw z jednych ust a potem płynie kolęda, ta kolęda: Lulajże, Jezuniu… Życzę w imieniu swoim, całego Radia WNET i prezesa Krzysztofa Skowrońskiego, portalu Polska-IE.com i jego szefa Bogdana Feręca by czas tych Świat Bożego Narodzenia AD 2020 był tylko Bliskością i Spokojem, i Miłością najczystszą a Nowy Rok 2021 – Dobrym Czasem… – Tomasz Wybranowski

 

Jako prezent dla Was Kochani Słuchacze ta poruszająca pastorałka „Cicho, cicho pastuszkowie” w wykonaniu Muski i Niny. Muzyka: Włodzimierz Nahorny a słowa napisał Bogdan Loebl.

Aranżacja muzyczna, produkcja, mix, fortepian: Michał Iwanek, kontrabas: Maciej Matysiak, aranżacja wokalna: Muska, realizacja dźwięku: Adam Kaczmarski operatorzy oraz mix live: Tymoteusz Pieszka, Henryk Kaczmarski.

Muska FB : facebook.com/muskaartist


Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © grudzień 2020

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątek, zawsze po Poranku WNET ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Ewa Witek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

21 lat temu odszedł Tomasz Beksiński. Legendarny prezenter radiowy i znakomity tłumacz popełnił samobójstwo

Tomasz Beksiński był zawsze na przekór modom i ustalonym kanonicznym schematom. Zawsze ustawiony „pod prąd”, wiecznie niepoprawny, nieprzebierający w słowach a także zdecydowanie”urodzony za późno”…

Tomasz Beksiński odszedł na zawsze w wigilię Bożego Narodzenia 1999 roku. Ostatnią „ucztą” była duża ilość środków psychotropowych. Jego trzecia próba samobójcza okazała się skuteczna. Oddech śmierci poczuł także w listopadzie 1988 roku. Wtedy przeżył katastrofę lotniczą pod Rzeszowem.

 

Kronika dawno zapowiedzianej śmierci…

 

Tomek już wcześniej dawał sygnału światu, swoim czytelnikom i słuchaczom, że przygotowuje się na ostatni skok za horyzont zdarzeń. W zawoalowany sposób żegnał słuchaczy Trójki w ostatnim programie, który został nadany w nocy z 11/12 grudnia 1999 roku. Podobnie stało się także z czytelnikami miesięcznika „Tylko Rock”, prowadzonym przez Wiesława Weissa.

W bardzo szczerym i gorzkim w wymowie dla „współczesnych i świata końca wieku” felietonie „Fin de siècle”, opisał swoje refleksje związane z obcowaniem z kulturą masową, która staje się swoją własną karykaturą. Pisał też o ludziach i świecie, którzy zabiją to co ważne. W ostatnim swoim tekście pisał także o przejmującym braku miłości, której tak bradzo poszukiwał.

Wymienił też te rzeczy dla których warto było żyć, w tym nagranie Pink Floyd „Echoes”. Warto zacytować ostatnie zdanie:

„Wszystkie te chwile przepadną w czasie, jak łzy w deszczu. Pora umierać. Tomasz Beksiński (1958-1999)”.

Kilka dni później odszedł. Na zawsze i osierocił całe pokolenie słuchaczy.

 

Radiowe wspomnienia o Tomaszu Beksińskim

 

Rok temu, sobotnią porą, 21 grudnia 2019 roku, po godzinie 19:00, zaprosiłem słuchaczy do Radia WNET na kolejny program poświęcony Jego pamięci. W pierwszej części rozmawiałem o Tomaszu Beksińskim z Wiesławem Weissem, autorem książki „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy”.

 

 

W programie nie mogło zabraknąć poetyckiego serca i legendarnego głosu grupy Abraxas – Adama Łassy. Tomek Beksiński zaważył na historii Abraxas i poświęcił zespołowi czas, uwagę i wypromował go, jako nową jakość polskiej sceny muzycznej.

Oddał nam kawałeczek swojego Wielkiego Serca, a ja jestem człowiekiem, który nigdy nie zapomina takich gestów. /…/ Może w obliczu nieuniknionego zobaczył to o czym pisał Edgar Allan Poe “Patrząc w ciemność tę głęboką, stałem ze zdumieniem w oku, sny śniąc jakich nikt z śmiertelnych nie śmiał śnić”… – powiedział Adam Łassa.

 

W pierwszej części programu miałem także wielki honor rozmawiać o Tomaszu Beksińskim z Anją Orthodox, księżną polskiego dark i gotyk rocka z grupy Closterkeller. Anja była ostatnią osobą, która telefonicznie rozmawiała z Tomaszem Beksińskim:

Była wigilia a ja miałam urodziny. Nagrałam się na jego sekretarce a on oddzwonił potem. Powiedział, że po ostatnim kopniaku bezpowrotnie stracił nadzieję. A potem się rozłączył. /…/ Prawdopodobnie kilka minut później już nie żył.

 

Podczas wieczoru wspomnień o Tomaszu Beskińskim w formie radiowego coveru odtworzyłem rok temu Jego ostatni program, z radiowej Trójki, z 11/12 grudnia 1999 roku.

 

 

Składam najwyższe wyrazy szacunku i podziękowania dyrekcji Trójki Polskiego Radia, w szczególności panu dyrektorowi Tomaszowi Kowalczewskiemu za wyrażenie zgody, abym w mojej audycji przypomniał głos Tomasza Beksińskiego i kilka ważnych kwestii o których mówił w swoim ostatnim programie w Trójce, 12 grudnia 1999 roku.

Tomasz Wybranowski

Muzyczny Wtorek Radia WNET. 19 lat temu odszedł poeta i muzyk, lider legendarnej Republiki – Grzegorz Ciechowski.

Wspominamy dziś Grzegorza Ciechowskiego. Był (i wciąż jest!) charyzmatycznym liderem Republiki, znakomitym poetą, wielbicielem poezji Stanisława Grochowiaka, kompozytorem i twórcą muzyki filmowej…

W moim zestawie „nagrań obowiązkowych”, które towarzyszą mi na liniach horyzontu dni, ostatnio coraz częściej sięgam po album „Republika Marzeń”. Album dla mnie niezwykły.

Płyta, która powstawała w Lublinie, gdzie w tamtym czasie pracowałem, jako dziennikarz radiowy w Radiu Top Fm i publicysta w „Dzienniku Wschodnim”. Byłem za szybą, kiedy dogrywane były chórki do piosenki „Synonimy”. Z wypiekami na twarzy słuchałem Zbyszka Krzywańskiego, który wyczarował niezwykłe solo gitarowe do „W końcu”. Było piękne przedwiośnie 1995 roku.

Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania rozmowa z przyjacielem i gitarzystą grupy Republika – Zbigniewem Krzywańskim i znakomitym dziennikarzem muzycznym Leszkiem Gnoińskim (nagranie z 22 grudnia 2018 roku):

 

                                     Jak stałem się Republikaninem…

Od zawsze byłem fanem Republiki. Z wypiekami na twarzy wsłuchiwałem się w kolejne notowania Listy Przebojów Programu Trzeciego Marka Niedźwieckiego, śledząc jak wiedzie się Republikanom. Oprócz Republiki, moje serce należało wtedy także muzycznie (i wciąż tak się dzieje) do Turbo, Pawła Kukiza i niezwykłej AYA RL, oraz korzennego Maanamu i Klausa Mitchoffa.

Grzegorz Ciechowski, jako Grzegorz z Ciechowa z czasów albumu OjDADAna.

 

Pewnego dnia stałem się szczęśliwym posiadaczem albumu „Nowe Sytuacje”.

Niespełna dwunastolatka nie było stać na wysupłanie 750 złotych, aby kupić pachnącą i nieznającą jeszcze adapterowej igły płyty.

Winyl z upragnioną zawartością odkupiłem za 300 zł. od mojego serdecznego kolegi – Mariusza Kota, mojego pierwszego nauczyciela słuchania dobrych dźwięków (niestety już nieżyjącego proboszcza, jednej z parafii diecezji zamojsko – lubaczowskiej).

Powiem szczerze, że miałem wielką tremę goszcząc w studiu wielkiego, legendarnego Obywatela G.C. Starsi koledzy z branży przestrzegali mnie, że wywiad z Grzegorzem Ciechowskim nie będzie łatwy.

Jako fan Republiki nie kryłem radości, że przez trzy dni twórca „Nieustannego Tanga”, „Układu sił” i „Białej Flagi” będzie moim gościem i całej ekipy lubelskiej rozgłośni Radia Top FM. Chwaliłem się tym, byłem dumny, przejęty i rozgorączkowany jak mały chłopiec. Przestrzegano mnie, że lider Republiki jest chłodny, mówi o sobie w sposób rzeczowy i uporządkowany i nie ma co liczyć na „jakieś wywiadowcze fajerwerki”.

Już po kilku chwilach obecności Grzegorza Ciechowskiego w naszym studiu wiedziałem, że mylili się. Pod maską samotnika, który stroni od stadności, kryła się słoneczna dusza pełna pasji. O dziwo, co zaskoczyło dziennikarza muzycznego Piotra „Gałązka” Gałęzowskiego, który był z nami w studiu (podobnie jak Dominika Wszystko i redaktor Piotr Sykuła – przyp. T.W.) Grzegorz Ciechowski pojawił się w radiowo – telewizyjnej wieży, przy ulicy Raabego 2A, odziany w markowe jeansy, brązowe półbuty i swetrze koloru popiołu. Zażartowałem witając się, że liczyłem na czerń i biel w ubiorze tak znamienitego i szczególnego gościa. Grzegorz odparł:

Czerń i biel kiedyś a teraz odcienie (uśmiechnął się).

Potem rozpoczęliśmy program, który podsumowywał trzydniowy muzyczny Republikański festiwal w lubelskiej rozgłośni.

Obywatel G.C., czyli? Znaki normalne – znaki szczególne …

– Data urodzenia Obywatela G.C.?

Grzegorz Ciechowski: 1957.

– Rozmiar buta?

Grzegorz Ciechowski: 44.

– Wzrost?

– Metr … (chwila zastanowienia i uśmiech na twarzy). 180 cm, choć może w tej chwili 180,5 cm, może 181? (śmiech). 

– Marka samochodu?

– Nissan.

– Ulubiony trunek, gdy mowa o alkoholu?

– Nie wiem. Jest ich wiele.

– To niech będzie pierwsza trójka?

– Piwo…(chwila wahania). Ale chodzi o alkohole, rozumiem?

– Tak.

Piwo, wódka i wino. W tej kolejności (uśmiech).

– Czy śpiewa pan przy goleniu?

Grzegorz Ciechowski: Golę się wcześnie rano i bardzo szybko. Nienawidzę tego procesu, więc nie śpiewam.

– Trzy ulubione potrawy Obywatela G.C.?

Grzegorz Ciechowski: Zdecydowanie kuchnia tajska. Nie spotkałem jeszcze w Polsce lokalu z dobrą tajską kuchnią. W takiej restauracji byłbym zdecydowanie częstym gościem. Lubię też chińskie potrawy i ten smak. Jeśli jest dobra japońska też w większości lubię.

– Najbliższy sercu polski reżyser filmowy?

Grzegorz Ciechowski:  Zdecydowanie Jan Jakub Kolski.

 

                Trasy, koncerty, wspomnienia dobre, złe i humorystyczne…

 

– Najzabawniejsze zdarzenie z trasy koncertowej z grupą Republika, czy też solo, jako Obywatel G.C.?

Grzegorz Ciechowski: Było wiele takich zdarzeń. Były zabawne, niektóre tragiczne i dramatyczne na pozór, które też przemieniały się w zabawne zdarzenia. Jedna historyjka była szczególnie bardzo śmieszna. Jeździliśmy wtedy w trasy bardzo często. Był to rok 1983, albo 1984.

Grałem wtedy na pianinach, albo na fortepianach, oczywiście w zależności od tego, jaki instrument był dostępny w danym miejscu. Graliśmy pewnego razu w dużym domu kultury, chyba gdzieś na Śląsku. Tam był taki wielki, stary fortepian, który był wystawiony tylko do połowy na sceny.

Jego „ogon” wystawał jeszcze za kulisy. Zaczynaliśmy wtedy koncerty od piosenki „Nowe sytuacje”. Tak, więc zaczynamy grać ten utwór. Gram, gram, gram. Śpiewam, śpiewam, śpiewam, a za kulisą stoi nasz manager (Andrzej Ludew, zaś Road – managerem Republiki był w tym czasie Włodzimierz Sztejnberg – przyp. T.W.), a ja sobie w tym czasie zdałem sprawę, że nie wziąłem z garderoby fletu. A przecież w „Nowych sytuacjach” jest solówka na flecie.

I Andrzej stoi za kulisą, właściwie twarzą w twarz ze mną, tyle tylko, że nikt go nie widzi poza mną. Ja mu daję takie rozpaczliwe znaki, że musi przynieść flet. Ale on myślał, że tak przeżywam tak strasznie wykonanie tej piosenki. Ponawiam próbę, dalej daję znaki, a on kciukiem uniesionym do góry potwierdza, że znakomicie mi idzie. W końcu udało się! Jest w utworze mała pauza w aranżacji. Wykorzystując okazję podbiegłem do niego prawie krzycząc: „Flet! Przynieś mi flet do cholery, natychmiast!”.

Wróciłem po kilku sekundach na scenę i gram dalej. Na nieszczęście okazało się, że klucz do garderoby jest w mojej kieszeni. Rozwalili więc drzwi do garderoby „z kopa”.  Właśnie w momencie, kiedy miała zacząć się solówka, dostałem ten flet i udało mi się ją zagrać. Takich sytuacji było mnóstwo, które potem wspominamy i wspólnie śmiejemy się.

– Co przekazałby pan tym wszystkim, którzy zaczynają grać gdzieś w garażach, piwnicach i chcą się stać rockowymi potentatami? Czego pan by im życzył?

– Chciałbym przekazać im jedną rzecz, bardzo ważną, aby nie myśleli „od tyłu”. Oczywiście ważny jest kontrakt, bardzo ważna jest perspektywa wydania płyty, równie istotne są wielkie koncerty. I to jest to myślenie „od tyłu”.

Ważne jest, aby myśleli „od przodu”, czyli od zdefiniowania tego, co tak naprawdę chcą powiedzieć. Jeśli będą wiedzieli, co chcą powiedzieć i potrafili to wyartykułować, i jednocześnie na tyle indywidualni, na tyle inni od reszty, że będą zauważeni, to cała reszta będzie mimowolnym skutkiem tego, co robią.

 

 

Potem Grzegorz Ciechowski został poproszony o odczytanie jednej z baśni, bodajże braci Grimm. Tyle tylko, że imiona bajkowych postaci miał podmienić na imiona i nazwiska znanych w latach 90. XX wieku wykonawców rocka.

Tak oto pojawiła się w tej baśni m.in. Tina Turner, jako zła macocha, oraz Bono Vox, wokalista U2. Jak stwierdził Obywatel G.C. czytanie bajki w radiu było jego debiutem i bardzo mu się to podobało.

Później poprosiłem o podsumowanie Listy Przebojów Wszech Czasów Republiki i Obywatela G.C., którą stworzyli pracownicy, współpracownicy oraz słuchacze lubelskiego Radia Top FM. Pierwsza „piątka” prezentowała się następująco:

5. Śmierć w bikini.

4. Paryż – Moskwa 17.15.

3. Biała flaga.

2. Nie pytaj o Polskę.

1. Obcy astronom.

Później Grzegorz wpisał mi, na wydruku zestawienia tej listy, autograf i dedykację, która brzmiała:

„Po raz pierwszy w historii istnienia Republiki byłem spokojny o to, że będziemy na pierwszym miejscu!. Z sympatią i podziękowaniami za niezwykłe chwile Grzegorz Ciechowski”.

Ale powracamy do naszego wywiadu, który powoli, acz nieubłaganie, zbliżał się do końca. Oto krótkie podsumowanie pierwszej piątki Listy Wszech Czasów Republiki i Obywatela G.C.

Grzegorz Ciechowski: Cieszę się, że w tej pierwszej dwudziestce w ogóle znalazły się te piosenki a nie inne, które można by przebić innymi (Grzegorz był zaskoczony m.in. obecnością dwóch nagrań z krążka „Siódma Pieczęć”, „Tu jestem w niebie” i „Prośba do następcy”, oraz „Halucynacje” z krążka „Nowe Sytuacje” – przyp. T.W.).

Ja sam nie ułożyłbym chyba lepszej listy. Słuchacze waszego radia chyba podobnie odbierają piosenki tak jak ja.

– Czy kiedyś przewiduje pan wydanie zbioru najlepszych nagrań Republiki, w formie greatest hits?

Grzegorz Ciechowski: Ja myślę, że w związku z tymi publikacjami, o których pan mówił, jeszcze może jakieś dwie, trzy płyty odczekamy. Szczególnie, że ostatnio pojawiła się na półkach sklepów muzycznych i księgarni „Selekcja Obywatela G.C.”, czyli najlepsze piosenki jakie udało mi się nagrać solo, w moim mniemaniu oczywiście. Z Republiką trzeba by jeszcze poczekać kilka lat.

 

Kilka tygodni później, bodajże 30 kwietnia 1995 roku, Republika dała swój pierwszy koncert po nagraniu „Republiki Marzeń”. Grzegorz, Zbyszek, Sławek i Leszek zaprezentowali w całości materiał z niewydanej jeszcze płyty (a przynajmniej tak mi się zdaje). Republika dała koncert w lubelskim klubie Graffiti, którego właścicielem był Mirosław „Kiton” Olszówka (tak kochani, ten „Kiton” od Teatru Scena Ruchu, koncertów Voo Voo w kazimierskich kamieniołomach i festiwalu „Inne Brzmienia”).

I był to spektakl metafor, dźwięków i burzy uczuć niezwykły. Czterej gentlemani pełni pasji tworzenia i radości życia zagrali wspaniały koncert, na który zjechali fani grupy z wielu zakątków Polski. Było to coś niezwykłego.

Miałem to szczęście porozmawiać chwilę z Grzegorzem i Zbyszkiem przed koncertem. Czuło się ich radość i głód grania. Ten koncert z Graffiti na zawsze pozostanie w mym sercu, jako jeden z najważniejszych w życiu. Song „Republika Marzeń” we mnie już na zawsze…

Jako dziecko uwielbiałem grudzień, bo anturaż świąt, bo radość z choinki i prezentów, bo przerwa w szkole, bo tyle radości ze spotkań w gronie najbliższych. W 1999 roku, na ochotnika, dokładnie w Wigilię odszedł na drugą stronę luster Tomasz Beksiński. W 2001 roku, tuż przed wigilijną pierwszą gwiazdką, odszedł Grzegorz Ciechowski…

Nie da się już lubić grudnia. Pisząc te słowa wspomnień o Grzegorzu Ciechowskim, myślę o jego Córce, która urodziła się, gdy był już Tam. I Jej ten tekst dedykuję.

Tomasz Wybranowski

 

Więcej wspomnień o Grzegorzu Ciechowskim, Republice, klimacie muzycznego Torunia i Obywatelu G.C. w książce Anny Sztuczki i Krzysztofa Janiszewskiego „My lunatycy. Rzecz o Republice”. Znalazł się tam również i mój rozdział. Tutaj link.

„Pensjonat i Borne Sulinowo to całe nasze życie”. – zapewniają Jan i Anna Chmielowscy w Muzycznej Polskiej Tygodniówce

Pod koniec roku 2020 wracamy we wspomnieniach do malowniczego Bornego Sulinowa i naszych przyjaciół z trasy „Wracamy do źródeł” z roku 2018 – Anny i Jana Chmielowskich. Tomasz Wybranowski zaprasza.

Jan Chmielowski opowiadał nam o swojej działalności w Bornym Sulinowie i specyfice tego miasteczka, gdy Radio WNET latem 2018 roku kontynuowało cykl reporterskich podróży „Wracamy do źródeł”.

Tutaj link do Poranka WNET z dnia 9 sierpnia 2018 roku – kliknij. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Janem i Anną Chmielowskimi, właścicielami „Pensjonatu Ani” i „Pensjonatu PRL”:

 

 

Co ciekawe, Bornego Sulinowa przez wiele lat nie było nawet na mapach. Najpierw miasto było niemieckim garnizonem wojskowym a później

W 1945 przejęła go Armia Czerwona i użytkowała do października 1992. W tym okresie miasto było wyłączone spod administracji polskiej. 5 czerwca 1993 nastąpiło uroczyste otwarcie miasta, a 1 października Borne Sulinowo otrzymało prawa miejskie.

 

Jedno z jezior w Bornem Sulinowie nieopodal Pensjonaty Ani państwa Chmielowskich.

Do tego miasta od zawsze – co podkreśla Jan Chmielowski – przyjeżdżały osoby z pasją, trochę z charakteru pionierzy i łowcy przygód. Borne Sulinowo przez swoja naturalność i piękno przyciąga jednocześnie spragnionych odpoczynku i przyrody.

 

Pensjonat Ani (na zdjęciu u góry) wpisał się już w przyjazny puls Bornego Sulinowa, miejscowości o tajemniczej historii, która usytuowana w lesie nad dużym jeziorem Pile. Doskonałe warunki dla wędkarzy, grzybiarzy i rowerzystów (szlaki rowerowe na dawnych poligonach wojskowych). Szlakiem połączonych jezior organizowane są spływy kajakowe. Borne Sulinowo to także raj dla nurków i fanów survivalu.

Zależy nam, aby nasi Goście mogli przyjemnie wspominać pobyt w Bornem Sulinowie i wypoczywać w komfortowych warunkach i przystępnej cenie. Nasza restauracja oferuje pełne wyżywienie w domowym stylu i nie możemy się już doczekać, kiedy ta pandemia wreszcie odejdzie i każdy o niej zapomni. – mówią Anna o Jan Chmielowscy.

Takie widoki nad jeziorami w okolicy Bornego Sulinowa to piękna normalność.

Po pierwszym uderzeniu obostrzeń pandemicznych subwencję z Państwowego Funduszu Rozwoju otrzymali w jeden dzień. U schyłku roku Anna i Jan Chmielowscy podsumowują na antenie Radia WNET ten niełatwy czas ostatnich dwunastu miesięcy.

Anna i Jan Chmielowscy / Fot. Adrian Kowarzyk

Jan Chmielowski wskazuje, że okres pandemii był czasem umocnienia więzi rodzinnych. Niemniej jednak był to okres nacechowany obawami o własny biznes. Część z tych obaw rozwiały środki przydzielone przez Polski Fundusz Rozwoju.

Pensjonat to całe nasze życie. Wierzę, jako urodzony oprymista, że gorzej już nie będzie. W styczniu 2021 roku otrzymamy środki z tarczy 6.0. Liczę, że do sezonu wszystko się unormuje. Tymczasem polecam zapoznanie się, choćby 0n-line z Bornem Sulinowem i jego atrakcjami. – mówi Jan Chmielowski.

Anna Chmielowska z kolei opowiedziała o poczuciu niepewności i zmianami na post pandemicznej Polski i Europy, jak w kalejdoskopie:

Coraz więcej osób zgłasza się do nas z zapytaniem o możliwość rezerwacji miejsca noclegowego. W styczniu mieliśmy zgłoszenia od zoorganizowanych obozów sportowych. Podobnie było z zabawą sylwetrową. Ale to wszystko tak się zmienia i zaskakuje, że nie można nad tym zapanować ani czegokolwiek zaplanować.

Dodaje, że rządowe wsparcie powinno wpłynąć wcześniej:

Przedsiębiorcy i właściciele firm mają stałe wydatki a dochodów obecnie bardzo brakuje. Wspólnie z naszymi pracownikami tworzyny nasze pensjonaty i z nadzieją czekamy na lepsze czasy.

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z lipca 2020 roku z państwem Chmielowskimi: