Rakowski: państwa bliskowschodnie obawiają się, że wojna na Ukrainie spowoduje eskalację napięcia również w ich regionie

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski udał się na szczyt Ligi Arabskiej. Komentuje ekspert ds. bliskowschodnich.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Dr Radziejewski: Europa może wkrótce stać się wielkim skansenem. Największe trudności dopiero przed nią

Kwestia palestyńska została uznana, za „matkę wszystkich wojen”. Arabowie chcą pokoju z Izraelem, chociaż ten im nie ufa

Paweł Rakowski, dziennikarz Kuriera WNET, w audycji Popołudnie Radia WNET opowiadał o najważniejszych elementach zakończonego w Jordanii szczytu Ligi Państw Arabskich. Arabowie chcą pokoju z Izraelem!


Zakończył się szczyt Ligi Państw Arabskich, który miał miejsce w środę, w urokliwym miejscu nad jordańskim brzegiem Morza Martwego. Szczyt jest krytykowany jako jałowy, albowiem Liga jest niezdolna do jakichkolwiek realnych działań, a nawet deklaracji. Co więcej, większość liderów arabskich jest skompromitowana w oczach arabskiej ulicy – szkicował nastroje społeczne dziennikarz.

Autor tekstów do „Kuriera WNET” opisywał kondycję świata arabskiego, który coraz gromadniej zamieszkuje również Stary Kontynent:

[related id=”9439″]- Mimo tego, że rozparcelowany i zniszczony jest Irak, Jemen, Syria, Libia, że widmo wojny wisi nad Libanem, to kwestia palestyńska została uznana za tą „matkę wszystkich wojen”. Co więcej, widać po tym szczycie wielką potrzebę stabilności w regionie. Istotnym elementem tego szczytu jest deklaracja ammańska, która nawołuje do powstania państwa palestyńskiego, ponieważ bez niego nie będzie stabilności w regionie. Jest to powtórne wyciągnięcie ręki w kierunku Izraela, tak jak w 2002 roku. Deklaracja ammańska domaga się wycofania się z terytoriów okupowanych w zamian za pokój ze wszystkimi członkami Ligi – stwierdził dziennikarz.

Jednak Tel Awiw przeważnie pozostaje sceptyczny wobec pokojowych zapowiedzi ze strony potomków Izmaela:

Oczywiście Izrael zawsze się będzie tłumaczył, że takie propozycję to nic więcej jak czasowa „hulda” – czyli zawieszenie broni na czas określony, aż siły pozwolą na korzystne rozstrzygnięcie konfliktu. Tak zrobił prorok Mahomet.  Zawarł „huldę” z którymś z plemion żydowskich w Medynie, a potem je przedwcześnie złamał, kiedy miał siły do pokonania nieprzyjaciela.

– Dzisiaj czytam, że Beniamin Netanjahu z wielką radością zatwierdził budowę nowego osiedla na Zachodnim Brzegu, a więc deklaracja ammańska pozostanie tylko ciekawostką dla politologów i kolejną niespełnioną nadzieją – zaznaczył Paweł Rakowski.

W rozmowie z Włodzimierzem Brewczyńskim reporter Mediów WNET naszkicował historyczne tło zawiłych relacji krain lewantyńskich:

[related id=”3640″ side=”left”]- Jest niezwykle ciekawe, że to z Jordanii wychodzi taka propozycja. Jordania do podziału przez Anglików Ziemi Świętej w 1922 roku była częścią składową tzw. Palestyny. Anglicy stworzyli tzw. Jordanię na wschodnim brzegu Jordanu, aby umieścić tam swojego zaufanego człowieka – Abdullaha Haszymida, przegnanego ze świętych miast Mekki i Medyny przez Saudów.

– Co więcej, przez lata istniała tzw. „opcja jordańska”, czyli, że Izrael po zajęciu Zachodniego Brzegu wycofa się z kontroli nad ludnością arabską w zamian za kontrolę nad ziemią. Palestyńczycy byliby poddanymi króla jordańskiego i tym sposobem Izrael uzyskałby ulubiony dla siebie stan – realny spokój bez krępującego wszelkie ruchy pokoju. Oczywiście w latach 80-tych XX-wieku „opcję jordańską” należało porzucić, ponieważ nikt już nie mógł udawać, że nie ma Palestyńczyków – opowiadał dziennikarz.

Odniósł się również do „kwestii chrześcijańskiej” w zakończonym szczycie:

Król Abdullah II formalnie pełni rolę opiekuna świętych meczetów w Jerozolimie, ale nie zapomina też o chrześcijanach. Wspomniał w oświadczeniu o potrzebie szacunku wobec historycznego dziedzictwa miasta. Monarcha odwołał się do „jerozolimczyków”, a więc mieszkańców Jerozolimy. Okupacja dociska chrześcijan i muzułmanów bez wielkich różnic, a król, jak widać, odwołał się ponadkonfesyjnie. Pamiętajmy o tym w Polsce – gdzie jest dużo sympatii prożydowskiej czy proizraelskiej w różnych ruchach kościelnych – że chrześcijanie w Ziemi Świętej to Arabowie – przypominał autor kilku tekstów z owych krain.

Posłuchaj całej rozmowy!

Czytaj więcej:

Król Jordanii Abdullah II na szczycie Ligi Arabskiej: nie będzie pokoju na Bliskim Wschodzie bez Państwa Palestyńskiego

Król Abdullah II z bezpośrednio spokrewnionej z prorokiem Mahometem poprzez „szarifów” Mekki i Medyny dynastii Haszymidzkiej, ongiś wygnanej przez Saudów, odniósł się do projektu powstania Palestyny.

Na szczycie Ligi Arabskiej ogłoszono zalecenia deklaracji ammańskiej, która nawoływała do porozumienia państw arabskich z Izraelem, jeśli ten wycofa się do granic sprzed wojny z 1967 roku. Jest to bliźniacza inicjatywa do tej z 2002, która zakładała uznanie polityczne i podpisanie traktatu pokojowego członków Ligi Arabskiej z Izraelem, w zamian za wycofanie się z Zachodniego Brzegu Jordanu, Strefy Gazy, Wschodniej Jerozolimy i Wzgórz Golan. W 2002 roku Ariel „Arik” Szaron był zbyt zaaferowany gnieceniem czołgami palestyńskiego powstania i odrzucił, dla wielu wspaniałomyślną i konstruktywną, propozycję regulującą stosunki polityczne w całym regionie.

[related id=”9330″]Deklaracja ammańska zatwierdza formułę, że „pokój jest strategicznym warunkiem” dla świata arabskiego, którego filarem będzie rozwiązanie „dwóch państw” na obszarze Mandatowej Palestyny z 1947 roku. A więc Izraela i Palestyny, przy czym Palestyna miałby obejmować 22% obszaru z czasów Mandatu.

Król Abdullah II z wielką troską odniósł się do sprawy palestyńskiej, zaznaczając, że Jordanii sprawa jest najbliższa. Nic dziwnego, ponad 80% dzierżących paszporty haszymidzkie identyfikuje się jako Palestyńczycy, najczęściej uchodźcy z wojen 1948 i 1967 roku. Jego Wysokość właśnie przypomniał, że żołnierze królewscy poświęcali swoje życie, broniąc ziemi palestyńskiej. Chociaż historycy są zgodni, że pradziad obecnego władcy, król Abdullah, miał konszachty z syjonistami i celowo podzielił się rolniczą biblijną Judea i Samarią z Żydami. Oczywiście wspomnieć też należy świetny Legion Arabski, dowodzony przez angielskiego konwertytę na islam (sic!), mjr. Gibba, który w trakcie pierwszej wojny arabsko-izraelskiej ciężko doświadczył siły zbrojne państwa żydowskiego w Jerozolimie i pod Latrun.

[related id=”3486″ side=”left”]Monarcha z wielką troską wyrażał się o Jerozolimie i arabskich mieszkańcach świętego miasta (chrześcijanach i muzułmanach), którzy od 1967 znajdują się pod nieprzychylną izraelską administracją. Haszymidzi do dziś sprawują opiekę nad świętymi miejscami w mieście.

Liga Arabska zgodnie zaapelowała, aby nie przenoszono ambasad z Tel-Awiwu do Jerozolimy, a także, aby świat nie uznawał Jerozolimy za stolicę Izraela. Co więcej, wspólna deklaracja Ligi Arabskiej apelowała, aby Izrael zwolnił więźniów palestyńskich i uregulował kwestię uchodźców zgodnie z wytycznymi międzynarodowymi.

W sprawie Syrii, Iraku, Jemenu i Libii Liga Arabska apelowała o zakończenie wszelkich wojen i o wspólną walkę z terrorystami z ISIS.

Portal katarskiej Al-Jazeery bezwzględnie określił szczyt jako jałowy, albowiem uznał, że Liga nie zakończy żadnych konfliktów, a liderzy państw arabskich są w większości skompromitowani w oczach arabskiej ulicy.

źródło/jordantimes/arabnews/aljazeera

Czytaj więcej:Ponad 36% świeckich Żydów izraelskich chciałoby wyjechać na stałe za granicę – donosi portal dziennika „Jerusalem Post”

Szczyt Ligi Państw Arabskich: wojna w Syrii, Iran, stagnacja społeczna, Jerozolima i osadnictwo, Donald Trump

Na jordańskich brzegach Morza Martwego odbywa się szczyt Ligi Państw Arabskich. 22(23) kraje arabskie praktycznie co roku spotykają się, aby przedyskutować sprawy pilne, ważne i kryzysowe.

Portal Al-Jazeery trafnie zauważył, że zbyt wiele czynników jest zależnych od krajów nie będących członkami Ligi, takich jak np. Włochy, i ich wpływów w Libii.

Nie ma żadnego arabskiego ośrodka decyzyjnego zdolnego do wpływania na konflikty w Syrii i w Libii. W Syrii ONZ jest prowadzącym proces polityczny pod patronatem Waszyngtonu i Moskwy. W Libii Liga Arabska nie odgrywa żadnej aktywnej roli i nie wyszła nawet z jakąkolwiek inicjatywą – tam są Włosi, Amerykanie i Francuzi.

W Jemenie Liga również zawodzi. Konflikty w świecie arabskim stały się wojnami międzynarodowymi, a Liga Arabska jest niezdolna do podjęcia decyzji – komentował trudności, z jakimi musi się mierzyć Liga Arabska, Hamzeh al-Mustafa, analityk z Centrum Arabskiego dla Badań i Nauk Politycznych w katarskiej Dosze.

Salah Nasrawi, dziennikarz egipski, wieloletni korespondent przy Lidze Arabskiej zauważył, że to spory wewnętrzne i konflikty czynią z posiedzeń Ligi jałowe polityczne zbiegowiska:

– Możemy usłyszeć takie same narracje, ale państwa arabskie pozostają mocno podzielone w prawie każdym temacie i z trudem mogą dojść do porozumienia w kontrowersyjnych kwestiach – wyjaśnił.

Saudyjski portal arabnews bardziej rzeczowo odniósł się do potrzeb, którym musi sprostać szczyt. Jest kwestia nienaruszalności Jerozolimy i wszystkie państwa krytykują izraelski program osadniczy terytoriów okupowanych, a także plany Donalda Trumpa ws. przeniesienia ambasady do świętego miasta. Co więcej, Saudów tradycyjnie niepokoi sprawa Iranu, którego wahabici oskarżają o knowania przeciwko regionalnemu pokojowi. Dodatkowo pomoc humanitarna dla Syrii, Libii i Jemenu wywołuje wielkie zatroskanie Rijadu. Saudowie zwracają uwagę, że Liga powinna zająć się programami edukacyjnymi i socjalnymi.

źródło/aljazeera/arabnews

Czytaj więcej: Rzecznik irańskiego MSZ: antyirański sojusz Izraela z Arabią Saudyjską nie jest chwilowym zbiegiem okoliczności