Konwencja stambulska. Prezydium Konferencji Episkopatu Polski wzywa rząd do wypowiedzenia dokumentu

Biskupi apelują, by akt promujący pogląd o tym, że źródłem przemocy jest religia i tradycja, zastąpić Międzynarodową Konwencją Praw Rodziny.

Prezydium Episkopatu wydało oświadczenie w sprawie toczącej się debaty na temat przyjętej 11 maja 2011 roku  konwencji stamulskiej ( pełna nazwa: Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.  Przypomina stanowisko biskupów Europy Środkowej wzywające do jej odrzucenia, zachęcając jednocześnie do zastąpienia jej Międzynarodową Konwencją Praw Rodziny. Jak czytamy w dokumencie Episkopatu:

Całkowicie słusznie Konwencja Stambulska pragnie walczyć z dyskryminacjami wynikającymi z różnicy płci (ang. sex, franc. sexe), czyli biologicznych różnic między kobietą a mężczyzną. Jednakże obok tego Konwencja wprowadza elementy ideologii gender, mówiąc  o konieczności zwalczania różnego rodzaju dyskryminacji  związanych z gender (franc. genre). Wielokrotnie występujące w tym dokumencie pojęcie gender – tłumaczone na język polski jako „płeć społeczno-kulturowa” – oznacza, według Konwencji, „społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn” (por. Konwencja Stambulska, art. 3 lit. c).

Prezydium Episkopatu zwraca uwagę na to, że w Konwencji Stambulskiej jest mowa o tym, iż „jedną z przyczyn przemocy wobec kobiet i przemocy domowej jest religia i tradycja” (art. 12 ust. 5). W związku z tym Konwencja domaga się od państw ją przyjmujących, aby promowały „zmianę społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn”. Biskupi przypominają jednak, że:

Małżeństwo, czyli trwały związek kobiety i mężczyzny, oraz ich dopełniające się role: macierzyństwo i ojcostwo, które stanowią również polskie wartości konstytucyjne, nie są stereotypami kulturowymi, ale fundamentem życia człowieka i społeczeństwa, zgodnie z wolą samego Stwórcy.

Członkowie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski: abp. Stanisław Gądecki, abp. Marek Jędraszewski i bp. Artur Miziński zaapelowali o takie zmiany w prawodawstwie, które faktycznie poprawią sytuację polskich rodzin:

Wspieramy również – i zachęcamy, aby wspierać – wszelkie zmiany w polskim prawie karnym, które służą jeszcze większej ochronie i bezpieczeństwu życia rodzinnego. Przypominamy, że głównymi źródłami kryzysowych zjawisk w życiu rodzinnym, przechodzących niekiedy w patologię i przemoc, są: alkoholizm, narkomania i inne uzależnienia, a także pornografizacja kultury masowej oraz związane z nią uprzedmiotowienie kobiety i dehumanizacja życia seksualnego.

 

Sąd Kasacyjny we Francji: Mężczyzna, który zmienił płeć nie może być uznany za drugą matkę

Francuski sąd uchylił orzeczenie, jakoby 51-letnii Claire mógł być uznawany za drugą matkę swojego dziecka, po tym jak w 2011 roku ogłosił się kobietą, a trzy lata później spłodził z żoną drugą córkę.

Sąd Kasacyjny we Francji, który jest odpowiednikiem polskiego Sądu Najwyższego orzekł, że 51-letnii Claire, który w 2011 roku ogłosił się kobietą, a w 2014 roku wraz ze swoją żoną spłodził córkę, nie może być uznany biologiczną matką swojego dziecka. Po spłodzeniu córki, poddał się operacji, aby z mężczyzny stać się kobietą i od tej chwili zabiegał, żeby uznać go drugą matką, a nie ojcem swojej córki.

Na poprzedniej rozprawie w sądzie apelacyjnym w Montepellier, sąd wprowadził nową kategorię prawną i uznał Claire „rodzicem biologicznym”, ale Sąd Kasacyjny w środę uchylił to orzeczenie i przesłał do ponownego rozpatrzenia do sądu niższej instancji, gdyż taki status „nie istnieje w prawie francuskim”. Sąd uznał, że mężczyzna, który posiadał już wcześniej dwoje dzieci ze swoją małżonką, po przyznaniu mu nowego statusu „rodzica biologicznego”, doprowadziłby tym samym do dyskryminacji pozostałych członków rodzeństwa.

Adwokatka kobiety Clelia Richard uznała wyrok za „straconą szansę” i skandal. Zapowiedziano, że sprawa zostanie skierowana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Przedstawiciel stowarzyszenia rodziców gejów i lesbijek Bertrand Perier powiedział, że wyrok sądu to „krok wstecz w kierunku koncepcji rodzicielstwa, która była uważana za długo pogrzebaną”.

Publicysta Eric Zemmour skomentował sprawę w telewizji „C News” twierdząc, że była to batalia nie tylko sądowa, ale też polityczna i filozoficzna, a tendencja do „neutralności aksjologicznej” w połączeniu z lobby środowisk LGBT zmierza do naginania prawa w imię odrzucenia „dyktatury biologicznej”.

Źródło:PR24/France24

M.K.

Magda Czarnik: Odbieramy proces jako próbę zakneblowania rodziców. Zajęcia mają oswajać dzieci z homoseksualizmem

Magda Czarnik o procesie sądowym w związku z akcją Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych przeciw tzw. edukacji antydyskryminacyjnej i o tym, na czym ta ostatnia polega.

Magda Czarnik mówi o procesie, który prof. Małgorzata Fuszara wytoczyła Stowarzyszeniu Rodzin Wielodzietnych ws. listów skierowanych przez organizację do dyrektorów szkół ws. tzw. edukacji równościowej.

Odbieramy tą sprawę jako próbę zakneblowania rodziców.

W sądzie jako świadkowie występują rodzice, którzy czują się poszkodowani przez wspomniane zajęcia oraz dyrektor jednej ze szkół.

Mają zasiać niepewność wśród dzieci, co do własnej płci, nauczyć ich kwestionować różnice biologiczne między kobietą i mężczyzną oraz oswajać z homoseksualizmem i różnymi innymi praktykami seksualnymi.

A.P. [related id=98216 side=right]

W jednej ze sztuk Mrożek napisał w didaskaliach: „Idiotyzm sytuacji wzrasta”. Jak długo u nas wzrastać będzie idiotyzm?

Ideowe dzieci Palikota przejęły pałeczkę w walce z zachodnią cywilizacją i zapowiadają, że nie cofną się przed łamaniem prawa. Ale próby egzekwowania prawa w stosunku do nich przyjmują jako przemoc.

Jan Martini

Oglądając sceny zbiorowego amoku ludności Północnej Korei z okazji np. pogrzebu „umiłowanego przywódcy”, sądzimy, że w naszym kręgu kulturowym coś takiego nie byłoby możliwe. Z kolei oni uważają pewne europejskie dylematy za dziwaczne i nierozsądne. Azjatkom obce są problemy naszych feministek, które czują się upokorzone z powodu niemożności oddawania moczu na stojąco. Dlatego pewna skandynawska feministka wynalazła urządzenie w kształcie rogu, umożliwiające kobietom sikanie na stojąco i nazwała je „urinella”.

Ale są też inicjatywy feministyczne mające więcej sensu. Feministki amerykańskie długo toczyły batalię „pisuarową”. Była to walka o równe prawa w dostępie do ubikacji w gmachach publicznych – żądano zmian w prawie budowlanym. W braku większych problemów może to być zasadne, bo wszyscy znamy zjawisko nierównej „przepustowości” ubikacji damskich i męskich np. w przerwach koncertów. (…)

Widzimy wzrastającą ilość „tęczowych” na ulicach miast, ale nie wiemy nawet, jak duża faktycznie jest populacja osób LGBT. Półtora czy kilka procent ogółu Polaków? Jaki procent uczestników „marszów równości” (na Zachodzie używa się nazwy „dumy gejowskiej”) to osoby LGBT, a ilu z nich to sympatycy ruchu czy po prostu przeciwnicy polityczni rządzących?

Pytań jest wiele – potrzebne byłyby rzetelne badania. Wiadomo jednak, że w dobie toczącej się rewolucji neomarksistowskiej, gdzie jednym z głównych haseł jest „obrona represjonowanych osób LGBT”, takich badań nie da się przeprowadzić, bo nie jest możliwe znalezienie naukowców skłonnych do zaryzykowania swej kariery w wypadku wyników „politniepoprawnych”. A może rosnąca obecność „tęczowych” i ich radykalizacja wynika ze „stypendiów” Sorosa?

Obok starych, sprawdzonych już w bojach organizacji – jak KOD, Obywatele RP, Fundacja Batorego, Komitet Helsiński, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Fundacja Otwarty Dialog – o demokrację i prawa człowieka walczy cały szereg nowszych. Ich ilość jest ogromna, idzie w setki, a wszystkie mają jedną cechę wspólną – żywiołowo zwalczają „państwo PiS”. Ogólnopolski Strajk Kobiet, Międzynarodowy Strajk Kobiet, Strajk Wkurzonych, Ruch Ośmiu Gwiazd, Stop Bzdurom, Samzamęt, Stowarzyszenie Ery Kobiet, Kampania Przeciw Homofobii, Instytut Ochrony Praw Człowieka i wiele innych cechuje jedność ideowa – ich działacze zbierali podpisy pod poparciem kandydatury Rafała Trzaskowskiego w ostatnich wyborach. Np. w Koszalinie siedziby większości z nich mieszczą się pod tym samym adresem – Piłsudskiego 6, gdzie jest biuro KOD i Partii Zielonych.

Istnieje projekt ustawy o transparentności finansowania organizacji ekologicznych. Być może z czasem da się ujednolicić ustawowo także inne „organizacje pożytku publicznego”, np. te zajmujące się „wspomaganiem demokracji”, „walką z wykluczeniem” czy „dyskryminacją osób LGBT”. Źródła ich finansowania powinny być czytelniejsze. Śledząc obieg pieniędzy, najłatwiej jest zorientować się, kto z zewnątrz pracuje nad „umeblowaniem” naszego państwa. (…)

Nie ulega wątpliwości, że na odcinku walki o prawa kobiet, gejów czy dyskryminowanych zwierząt można zrobić błyskotliwą karierę polityczną, ale politykiem, który pierwszy „zagospodarował potencjał” osób LGBT, był już zapomniany Janusz Palikot – to w Ruchu Palikota narodziły się kariery Roberta Biedronia i Anny Grodzkiej.

Powstanie Ruchu Palikota było przykładem mistrzostwa logistyki politycznej. Chodziło o zagospodarowanie elektoratu antyklerykalnego, który nie mieścił się w PO – partii formalnie postsolidarnościowej. Dwóch studentów ogłosiło na fejsbuku datę 3 lutego 2011 jako „Dzień bez Smoleńska” („ludzie mają dość żałoby”), a media głównego nurtu zapewniły darmową reklamę. Na ulicach pojawiły się setki działaczy w pomarańczowych koszulkach, spisujących zwolenników apelu. Podpisy policzono i zadecydowano, że możliwe jest zbudowanie partii, która dostanie się do Sejmu w najbliższych wyborach. (…)

Palikot atakował prezydenta Kaczyńskiego w sposób, przy którym nawet ataki „Gazety Wyborczej” wydawały się taktowne i kulturalne. A w ten sposób po katastrofie smoleńskiej wyjaśnił w radiu Zet jej przyczyny: „Lech Kaczyński jest głównym odpowiedzialnym za katastrofę w Smoleńsku. To była pijacka wyprawa – pili do późna w nocy, dlatego spóźnili się pół godziny. Gdyby się nie spóźnili, wszyscy by żyli – wylądowaliby przed jakiem-40, bo pół godziny wcześniej nie było mgły. Jedna z tych osób przeżyła, bo była tak upita, że nie wstała rano. Następnego dnia lecieli i leczyli kaca”. (…)

Afiszujący się swoim ateizmem Janusz Palikot uroczyście ogłosił apostazję z Kościoła katolickiego, ale bez rozgłosu przeszedł na judaizm i został przyjęty do masońskiej loży żydowskiej B’nai B’rit.

Rodziło to przypuszczenia, że polityk ten został do loży dokooptowany, bo wtedy stał na czele komisji Przyjazne państwo, mającej za cel ułatwienie życia przedsiębiorcom. W tym okresie Polska podlegała niesłychanemu rabunkowi międzynarodowych aferzystów wyłudzających VAT. Przestępcy przyjęli entuzjastycznie propozycję pewnego profesora UW zmiany kwalifikacji prawnych przestępstw VAT-owskich z karnych, na karno-skarbowe (wiązało się to ze znacznym zmniejszeniem kar i przedawnieniem po 5 latach), co prokurator Parchimowicz natychmiast wdrożył. Zanim rząd PiS wprowadził elektroniczny rejestr transakcji komplikujący życie przestępcom VAT-owskim, proponowano najprostsze remedium – wymóg, aby firmę rejestrować w urzędzie osobiście, a nie przez internet. Utrudniłoby to powszechną praktykę zakładania firm na bezdomnych i lumpów. Propozycję storpedował Palikot jako utrudnienie działalności gospodarczej. On też przeforsował zmianę comiesięcznych rozliczeń z fiskusem na kwartalne, a założenie fikcyjnej firmy, przeprowadzenie jednej „transakcji”, rozliczenie VAT i „wyparowanie” firmy trwało ok 2 miesięcy.

Niestety niektórzy połowie z Ruchu Palikota wciąż funkcjonują w polityce, ale większość zniknęła z przestrzeni publicznej, np. potężna (1,87 cm) Anna Grodzka. Osoba ta przez 50 lat znana była jako Krzysztof Bęgowski (żona Grażyna, syn Bartek). Korwin-Mikke powiedział o niej, że to „chłop, który przebrał się za babę, by dostać się do Sejmu”. „Gazeta Wyborcza” napisała, że Polska jest pierwszym krajem świata, w którym parlamentarzystą została osoba transpłciowa („za swoich męskich czasów kochający mąż, działacz Zrzeszenia Studentów Polskich, SdRP i SLD, i jak mówią jego dawni kumple – flirciarz, a nawet pies na baby”). Natomiast tygodnik „W Sieci” podał w wątpliwość konwersję Bęgowskiego, twierdząc, że Grodzka tylko udaje kobietę, bo na co dzień mieszka i tworzy parę ze swoją przyjaciółką „Lalką” Podobińską.

Niezależnie od prawdziwych problemów ludzi mających kłopoty z własną płciowością, istnieje ogromna przestrzeń do nadużyć. Czy da się stwierdzić, że ktoś przed 60 rokiem życia rzeczywiście zmienił płeć, czy tylko stara się wyłudzić wcześniejszą emeryturę? Czarno rysują się także perspektywy sportu kobiecego.

(…)Osoba zwana „Łanią”, uchodząca za „dziewczynę Margot”, powiedziała, że mówienie o Margot jako Michale Sz. jest obraźliwe. Ale obraźliwe jest też nazywanie Margot kobietą, a ludzie, którzy tego nie wyczuwają, nie rozumieją istoty transgenderyzmu. Język polski nie posiada aparatu pojęciowego na wyrażenie subtelności ideologii LGBT. Myślę, że najbezpieczniej będzie używać zaimka „ono” w stosunku do Michała Sz. vel Margot. Ono jako męczennik (męczenniczka?) ma piękną karierę przed sobą i z pewnością znajdzie się w sejmie następnej kadencji.

Oprócz walki z chrześcijańską cywilizacją jest też walka ze zdrowym rozsądkiem. Zdrowy rozsądek w tym zmaganiu wydaje się być na straconej pozycji.

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Palikot była kobietą” znajduje się na s. 3 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Martiniego pt. „Palikot była kobietą” na s. 3 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wirus genderowej zarazy jest o wiele groźniejszy od covida / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 75/2020

Chiny doprowadziły do epidemii covida i do epidemii strachu. Mamy wojnę i biologiczną, i psychologiczną. Chiny i USA sprawdzają swoje sojusze. Wojna kinetyczna – walki – toczą się już w kilku krajach.

Jadwiga Chmielowska

Wrzesień. Zakwitły wrzosy, dziatwa spragniona wiedzy i towarzystwa rówieśników rusza do szkoły. Pandemia okazała się nie tak straszna, jak przypuszczano. Mam wrażenie, że jednak wirus genderowej zarazy jest o wiele groźniejszy.

Nie atakuje płuc, a mózgi. Wbrew faktom i doświadczeniu każe wierzyć w brednie, żyć w wyimaginowanej rzeczywistości i działać wbrew rozumowi.

81 lat temu wybuchła II wojna światowa. Życie straciło kilkadziesiąt milionów ludzi, bo dwie zbrodnicze ideologie chciały przebudować świat. Narodowo-socjalistyczne Niemcy i komunistyczna Rosja napadły na Polskę. Kunktatorstwo Wielkiej Brytanii i Francji doprowadziło do tragedii. Chciały uniknąć wojny, którą i tak miały. Ich mocarstwa upadły i gdyby nie przystąpienie USA do walk, Europa cała stałaby się Rzeszą Niemiecką już 80 lat temu.

Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, że już od 2007 roku (atak cybernetyczny na Estonię) trwa wojna. Chiny doprowadziły do epidemii covida i do epidemii strachu. Mamy więc wojnę nie tylko biologiczną, ale i psychologiczną. Chiny i USA sprawdzają swoje sojusze. Wojna kinetyczna, czyli walki, toczą się już w kilku krajach.

Nie ulega wątpliwości, że USA zostały zaatakowane nie tylko przez wirusa, ale też przez lewackie organizacje typu Antifa i Black Lives Matter. Bitwy na ulicach trwają. „Możliwość skorzystania z praw wynikających z Pierwszej Poprawki jest niezwykle ważną częścią naszej demokracji i dążenia do sprawiedliwości. Pozostaje jednak granica między pokojowym zgromadzeniem a tym, co widzieliśmy zeszłej nocy, co stanowi zagrożenie dla osób, rodzin i przedsiębiorstw” – stwierdził w komunikacie prasowym gubernator stanu Wisconsin Tony Evers – demokrata.

Oby naród amerykański miał dość demolki dużych miast i Trump wygrał. Ważne jest to, że jako konserwatysta odwołuje się do Boga i wartości. Jedynie one są ważne, bo porządkują świat.

Demolowanie ulic, palenie samochodów to nie tylko domena lewackiej dziczy w USA. Tak samo wyglądają zamieszki w Europie Zachodniej. Jakże inaczej demonstrują Białorusini. Pragną wolności, a nie zniszczeń. Cały świat powinien brać przykład. Podobnie wyglądał na początku kijowski Majdan. Dopiero bestialski atak Berkutu doprowadził do walk ulicznych. Miejmy nadzieję, że braciom Białorusinom uda się stworzyć demokratyczne, w pełni niepodległe państwo. Najważniejsze, że naród się przebudził. Koszt interwencji rosyjskiej jest zbyt wysoki dla Kremla. Białorusini nie są antyrosyjscy, a po interwencji będą. Putin nie powtórzy błędu: na Ukrainie interwencja zbrojna doprowadziła nie tylko do konsolidacji narodu, ale i do jego antyrosyjskości. Putin teraz zastanawia się, jak pozbyć się Łukaszenki i zastąpić go przychylnym Rosji kandydatem.

Dla zachowania niepodległości naszych państw konieczna jest budowa Międzymorza i współpraca z USA. Nagrodę Prometejską im. Lecha Kaczyńskiego dostali w sierpniu 2020 r. m.in. b. prezydent Litwy Valdas Adamkus i b. sekretarz ds. energii USA Rick Perry.

Niebezpieczne jest dążenie lewaków do tworzenia nowego człowieka, który ma wierzyć we wszystkie brednie ideologii LBGT.

Pouczanie też nas – Polek przez zakompleksiałe Anglosaski, jak ma wyglądać równouprawnienie kobiet, to żenada. Polskie kobiety brały udział we wszystkich powstaniach, a w 1920 r. kobiece oddziały bojowe biły bolszewików. Pierwszy w świecie obóz jeniecki dla kobiet-żołnierzy AK, wziętych do niewoli po powstaniu warszawskim, był w niemieckim Oberlangen.

Prawa wyborcze polskie kobiety uzyskały już w dniu ogłoszenia niepodległości w 1918 roku. Amerykańskie – dopiero w 1920 r. (19 poprawka do konstytucji USA), a Szwajcarki dopiero w roku 1971.

Kto ma kogo cywilizować? Odporne na komunizm, wolne i solidarne narody Międzymorza, czy zniewoleni lewactwem dekadenci Zachodniej Europy, walczący z rozumem i Bogiem?

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 wrześniowego „ Śląskiego Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Poznań na pierwszej linii frontu ideologicznej walki/ Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 75/2020

Dawny Poznań jeszcze istnieje i zachowuje łączność z porządkiem i zdrowym rozsądkiem, ale widoczne akcenty tęczowej ideologii sprawiają, że człowiek przywiązany do tradycji może się w nim poczuć obco.

Jolanta Hajdasz

Spacer przez centrum Poznania z gośćmi z innej części Polski, sierpień. Co tu ukrywać, dla mnie co chwila powód do konsternacji. Na głównej ulicy w mieście, św. Marcina, smutny widok wielu sklepów z alkoholem otwartych do 23.00 i pustych lokali do wynajęcia – po zwykłych sklepach i po second handach, które nie wiadomo dlaczego w ogóle przy tej ulicy były. Obok, przy 27 Grudnia, wielki mural na wielkim budynku z napisem „konstytucja” i „otua”, większy niż cokolwiek innego tego typu w centrum… Kto i dlaczego wykonał ten gigantyczny wysiłek pomalowania kilkupiętrowej ściany wielkiej kamienicy w sposób tak mało ponadczasowy? Kto pamięta, jak się rozwija ten skrót i co to w ogóle było?

Kilka tęczowych flag w oknach wyglądających na wynajmowane siedziby, a nie mieszkania prywatne, ale z perspektywy chodnika trudno to ocenić jednoznacznie. Pseudotęcza wisi nad głowami, i tyle. Dziwaczna rzeźba na placu Wolności, szkło i aluminium zupełnie niepasujące do historycznego otoczenia z widokiem na poznański Bazar, czyli hotel, z balkonu którego płomiennie przemawiał Ignacy Paderewski, dając tym sygnał do wybuchu powstania wielkopolskiego.

Tylko krzewy i drzewa, jak zawsze wspaniale zielone, świadczą o tym, że dawny Poznań, zwany zielonym dzięki tej ogromnej, zadbanej i bujnej roślinności w środku miasta, jeszcze istnieje i zachowuje łączność z tym, co kształtowało go przez wieki – z porządkiem, czystością, stabilnością i tzw. zdrowym rozsądkiem, bo pragmatyczny Poznaniak trzy razy się zastanowił, zanim wydał ciężko zarobione pieniądze.

Pragmatyczne i racjonalne do bólu były działania Poznaniaków w czasie zaborów, gdy z wielkimi sukcesami nawiązali i wygrywali rywalizację z Niemcami na polu gospodarczym i oświatowym; pragmatyczne były w czasach komunistycznych, gdy trudno było znaleźć ruderę w centrum miasta, a czyste podwórka i uporządkowane place między blokami z wielkiej płyty udowadniały, że ktoś o to dba. Dziś też jest generalnie czysto i schludnie, ale wspomniane ideologiczne akcenty sprawiają, że człowiek przywiązany do tradycji może się poczuć w Poznaniu obco.

Nie odkrywam tu zresztą Ameryki, piszemy o tym w „Wielkopolskim Kurierze WNET” od początku jego istnienia, wskazując na źródła tej sytuacji. To przede wszystkim nieograniczone i przez nikogo niekontrolowane finansowanie dziesiątek lewackich organizacji pozarządowych, fundacji i stowarzyszeń, które dziś w tzw. agendzie mają wszystko, co wiąże się z ideologią LGBT, popieraną przez UE i finansowane przez nią instytucje i organizacje.

W ubiegłym roku o tej porze pisałam o darmowych warsztatach dla tych środowisk, obejmujących nawet szkolenie z tolerancji dla rodziców dzieci LGBT, darmowe poradnictwo prawne dla osób LGBT czy warsztaty dla osób LGBT z Ukrainy, finansowane hojną ręką przez Poznań. W tym roku idziemy jeszcze dalej.

W sierpniu Polskę obiegła informacja o obscenicznych warsztatach dotyczących technik współżycia dla środowisk LGBT, prowadzonych przez organizacje, które dostały granty od władz Poznania na prowadzenie zajęć w szkołach. Proszę wybaczyć obsceniczność, ale w tym wypadku to ważne. „Jak zrobić lewatywę przed seksem analnym?”. Taki wideoporadnik opublikowali tzw. edukatorzy seksualni LGBT z grupy Stonewall z Poznania, ci sami, którzy za pieniądze władz miasta mogą działalność w szkołach.

Dziś po Poznaniu w proteście przeciwko temu jeździ samochód Fundacji Pro-Prawo do Życia. Ten, który został uszkodzony w Warszawie podczas napadu aktywistów LGBT na wolontariuszy Fundacji. Jeden z głównych sprawców tamtej napaści, Michał Sz., który uważa się za kobietę i nazywa siebie Margot, został aresztowany przez policję i usłyszał zarzuty prokuratorskie w stolicy. Kolejna odsłona ideologicznej walki przed nami. Czy Poznań się przed tym atakiem obroni?

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„O ksenofobii mrówek”. Nie dajmy się zwariować absurdalnej ideologii i poprawności politycznej. Brońmy się śmiechem

Kiedy Konstanty Ildefons Gałczyński napisał „Balladę o mrówkojadzie”, uniwersytety były jeszcze ostoją racjonalności, z którą dziś tak bezwzględnie walczą. O tym morał fraszki Henryka Krzyżanowskiego.

Henryk Krzyżanowski

O ksenofobii mrówek

W roku 1946, kiedy Gałczyński napisał „Balladę o mrówkojadzie”, nikomu nie śniła się polityczna poprawność w postaci, z jaką przychodzi nam walczyć obecnie. Owszem, była coraz ostrzejsza cenzura, był terror polityczny, na Kremlu planowano już zapewne etapy wprowadzania w Polszy socrealizmu. Jednak, inaczej niż dziś, uniwersytety były jeszcze ostoją racjonalności, z którą dziś tak bezwzględnie walczą. O czym morał mojego wierszyka.

Ze sfer postępu fama niesie,
że ma być multikulti w lesie.
Tu pumę, a tam barracudę
wpuści się w swojskiej fauny nudę.

Mrówki straszone mrówkojadem
ksenofobicznym plują jadem.
„Mrówkojad!!?? Takiej imigracji
nam nie potrzeba! Nie bez racji
mądry Ildefons opowiadał
o nędznym końcu mrówkojada”.

A dziś od Chałup aż do Jasła
Ciemnobór ciasne wznosi hasła:
Łąka dla żuczka! Las dla mrówki!
Balkon dla mszyc i bożej krówki!
Pupa dla kleszcza! Sad dla szpaka!
Staw dla okonia, żab i raka!
Etc., etc.
Szto diełat’? Wnioski oczywiste:
Czas faunę słać na studia wyższe.

Fraszka Henryka Krzyżanowskiego pt. „O ksenofobii mrówek” znajduje się na s. 8 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Fraszka Henryka Krzyżanowskiego pt. „O ksenofobii mrówek” na s. 8 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Trwa w Polsce wielki rwetes wokół LGBT. Można odnieść wrażenie, że nie ma ważniejszej sprawy na tym Bożym świecie

Gdy myślę o zarysowanej deprawacji, której towarzyszy cyniczny uśmiech, przypomina mi się spostrzeżenie Kazimierza Przerwy-Tetmajera: „W niczym się tak chamstwo ludzkie nie wyjawia jak w uśmiechu”.

Herbert Kopiec

Trwa w Polsce wielki rwetes wokół LGBT. Można odnieść wrażenie, że nie ma ważniejszej sprawy na tym Bożym świecie. Myślę, że trudno o lepszy dowód na to, że program organizacji homoseksualistów (opublikowany w 1987 r.) jest wreszcie także w Polsce pomyślnie realizowany. (…)

Istotnym elementem tego programu jest tworzenie swoistego wizerunku przeciwników homoseksualizmu. Otóż tworzy się go w ten sposób, by wszyscy chcieli się odciąć od tak odrażających typów.

(…) Ostatecznie – w myśl analizowanego programu – należy doprowadzić do całkowitego zakłamania sytuacji: realne problemy środowiska homoseksualnego mają być całkowicie oderwane od rzeczywistych rozmiarów tego zjawiska. Słowem: ma być wielka ściema! Już choćby na tym przykładzie trudno się dziwić, iż można się coraz częściej spotkać z opinią, że żyjemy w spatologizowanym kraju, a państwo z jakichś (?) względów nie chce się temu przeciwstawić. Natomiast społeczeństwo jako takie też nie jest w stanie tego zrobić. Zakłada się, że mógłby tu coś wskórać ruch społeczny, który trzeba zorganizować.

To „szambo” (cytat), w jakim żyjemy, nie zrobiło się samo. Ono wbrew pozorom nie jest produktem naturalnym, bo gdyby takim było, wyglądałoby zupełnie inaczej. To jest wynik bardzo określonego ruchu społecznego, który został uruchomiony przez niewielką grupę aktywistów. Tak twierdzi Krzysztof Karoń (usiłujący – przypomnijmy – ująć marksizm całościowo, by zrozumieć, dlaczego współczesny świat wygląda tak, a nie inaczej). Myślę, że w tym, co twierdzi ten – jak mówi o sobie – dyletant, jest coś na rzeczy. Gdy mówię o niewielkiej grupie aktywistów, to mam na myśli osoby, które wczoraj twierdziły, że Ziemia jest w centrum wszechświata, a dziś, że kręci się wokół Słońca. I wczoraj mieli rację, i dziś mają rację, bo są przecież tak zwanymi autorytetami. (…)

Myślę, że atakowanie wrogów/oponentów (o dziwo bywa, że wrogów wydumanych, bo czy są rzeczywiści, jest tu jakby mniej istotne) należy do najbardziej odstręczających chamskich praktyk III RP. Szczególnie obrzydliwy jest tu styl działania: szczucie, nagonka, jątrzenie, a następnie przedstawianie się w roli pokrzywdzonego (Mamy dość! Nie damy się obrażać!).

(…) Tak oto doczekaliśmy czasów, iż bywa, że nawet ci mający się za tzw. przyzwoitych ludzi, widząc złodzieja wołającego, by łapać złodzieja, nie stukają się już (jak jeszcze niedawno bywało) w czoło.

Cały artykuł Herberta Kopca pt. „Świat na opak” znajduje się na s. 5 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Herberta Kopca pt. „Świat na opak” na s. 5 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Andrzej Kisielewicz: Mamy do czynienia z lewicowo-liberalnym eksperymentem. Polska powinna pójść własną drogą

Prof. Andrzej Kisielewicz o kulturowym eksperymencie i wyborcach Konfederacji.


Prof. Andrzej Kisielewicz wskazuje na kluczowy dla przyszłości Polski wybór, z którym do tej pory polskie społeczeństwo nie musiało się mierzyć.

Przed nami są dwie drogi, które prowadzą w całkowicie przeciwstawnym kierunku. To jest absolutny skręt na lewo i dołączenie do eksperymentu liberalno-lewicowej rewolucji (…), a drugie to pójście własną drogą na prawo, zgodnie z tradycją i naszymi wartościami.

Gość „Poranka Wnet” wskazuje na tragizm nadchodzących wyborów prezydenckich, w których zadecyduje losowość frekwencyjna. Analizując strukturę wyborczą Polski, matematyk podkreśla, że Andrzej Duda ma szanse na reelekcję, jeśli uda mu się zmobilizować w większym stopniu swój elektorat:

Ciągle zapominamy, że co najmniej 25% w największych miastach głosuje na Prawo i Sprawiedliwość i Andrzeja Dudę (…) Drugi fakt, który zauważyliśmy to, że o ile we wszystkich segmentach wiekowych frekwencja wzrosła, to jedynym segmentem gdzie nie wzrosła to osoby 60 plus. Być może ten segment się poprawi i to daje nadzieje, że szala się przechyli.

Odnosząc się do wyborców Konfederacji, Prof. Kisielewicza podkreśla, że młodzi ludzie mają bardzo płynne poglądy, a w polityce zawsze osiąga się jedynie część wyznaczonych celów. Gość Krzysztofa Skowrońskiego podkreśla, że elektorat Krzysztofa Bosaka może mieć decydujące znaczenie dla wyborów prezydenckich:

Te 2% wyborców Konfederacji, które otumanione przez liderów Konfederacji np. nie pójdą zagłosować, mogą zadecydować dokładnie o tym, że pójdziemy na lewo.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Tragedia Davida Reimera. Witt: W miarę jak dziecko rosło zmieniało się w chłopca przebranego za dziewczynkę

Piotr Witt przypomina tragiczną historię chłopca, którego poddano operacji zmiany płci, wskazując na fałszerstwa, jakich dopuszczają się zwolennicy teorii gender i skutki wprowadzenia tejże w życie.

To nie moja płeć decyduje o moim rodzaju, tylko moja wola.

Napis tej treści pojawił się na jednym z paryskich murów. Piotr Witt przypomina w nawiązaniu do niego historię  teorii gender, mającej źródła w ruchach feministycznych we Francji i w Niemczech. Nad Sekwaną zaczęło się od garsonki i mody na chłopczyce. Choć promowano wizerunek kobiety robiącej i ubierającej się jak mężczyźni, to nikt nie myślał tam o faktycznym przerabianiu kobiet na mężczyzn i odwrotnie. Myśl taka pojawiła się natomiast w głowie teoretyków szkoły frankfurckiej. Pozostawało to jednak tylko w sferze teorii do czasu eksperymentu dr. Johna Moneya.

Nasz korespondent przypomina tragedię, do której doszło w Stanach Zjednoczonych, gdzie dwójka bliźniaków z powodów medycznych przeszła obrzezanie. Lekarz wykonujący zabieg przypadkowo zniszczył przyrodzenie jednemu z niemowląt – Bruce’owi. W związku z tym rodzice dziecka szukając pomocy zwrócili się do kanadyjskiego lekarza dra Johna Moneya z Gender Identity Institute.  Ten przekonał ich, by zmienić chłopca w dziewczynkę. Tak też zrobił. Chciał tym samym potwierdzić teorię, wedle której to nie natura definiuje płeć człowieka.

To jednak się nie udało, a skutkiem eksperymentu było pasmo cierpień chłopca-dziewczynki. Bruce wychowywany jako Brenda i nieinformowany przez swych rodziców o operacji, jaką przeszedł w wieku dwóch lat, zachowywał się mimo to jak chłopiec.

Mając 7 lat Brenda odmówiła kolejnej operacji, chirurgicznego zrobienia piersi.

W wieku 13 lat dziecko, ku swej uldze, poznało prawdę i postanowiło żyć zgodnie ze swoją biologiczną płcią, jako David.

Zaczął brać testosteron. Ożenił się w wieku 25 lat z rówieśnicą.

Jego dalsze życie nie było jednak szczęśliwe. Żona po latach małżeństwa zażądała separacji. Brat bliźniak Davida zachorował na schizofrenię i zmarł w 2002 r. z przedawkowania antydepresantów. Sam David dwa lata później popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę.

Piotr Witt podkreśla jak wstrząsnęła nim ta historia. Zauważa, że przypadek ten był podstawą badań dra Moneya, który udowadniał w ten sposób swoją teorię. Tymczasem niedawno inny kanadyjski lekarz przyznał się do fałszowania badań, by udowodnić założenia teorii gender. Korespondent przytacza jedne z ostatnich słów, jakie David Reimer miał powiedzieć przed śmiercią:

Czy trzeba abym wpakował sobie kulę w łeb, aby mi uwierzono?

K.T./A.P.