Czy zwycięstwo neomarksizmu i jego absurdów naprawdę jest nieuniknione? / Jacek Wanzek, „Kurier WNET” 78/2020–79/2021

Marksizm, w przeciwieństwie do kapitalizmu, nie wymaga solidnego wykształcenia ani dyscypliny. Zakłada stworzenie człowieka, który bez wiedzy i etosu pracy, będzie w pełni uzależniony od państwa.

Jacek Wanzek

Dziedzictwo terroru i hegemonii w wojnie kulturowej

Będąc nawet mało wnikliwym obserwatorem życia publicznego i wydarzeń zachodzących na globie, nie sposób nie zauważyć, iż jesteśmy świadkami przewalającej się z hukiem przez świat wojny cywilizacyjnej. Znany nam stary porządek świata, oparty na myśli greckiej, prawie rzymskim i religii chrześcijańskiej raz po raz musi dawać odpór coraz to prężniejszym i śmielszym atakom ze strony ideologii, którą dziś eksperci określają mianem marksizmu kulturowego.

W zasadzie cywilizacja chrześcijańska od zawsze musiała zmagać się z siłami dążącymi do jej unicestwienia. Niezależnie od tego, czy były to działania odśrodkowe, czy zewnętrzne. Jednak nawała ta w tak zintensyfikowanej formie rozpoczęła się na dobre podczas tak zwanej rewolucji francuskiej lub – jak kto woli – antyfrancuskiej. Niszcząca Kościół i dotychczasowy ład społeczny, przedstawiana jako dojrzałe dzieło rozumu, na które czekały wieki, rozsławiała ideę człowieka abstrakcyjnego, podczas gdy człowieka konkretnego poddawała niewyobrażalnym cierpieniom, dopuszczając się gilotynowania niepokornych czy zbrodni ludobójstwa w Wandei. Francja, najstarsza córa Kościoła, spłynęła krwią.

Francuskie wzorce a sprawy w Rosji

Mimo sadystycznego wręcz okrucieństwa, rewolucja francuska przez ponad sto lat stanowiła pierwowzór dla wszystkich, którzy występowali przeciw monarszym „rządom absolutnym” oraz różnym dyktaturom.

Tak było w carskiej Rosji. Tam doświadczenia z Francji posłużyły za pewnego rodzaju schemat. Walka o konstytucję, zniesienie przywilejów, uznanie praw człowieka i obywatela – a później już z górki. Najpierw terror kolektywny, a następnie dyktatura jednostki. Rzecz jasna, wszystko to pod płaszczykiem walki o „równość, wolność i braterstwo”. Nietrudno bowiem doszukać się w rewolucji bolszewickiej licznych analogii do przewrotu z Francji. Polaryzacja stanowisk, wskazywanie wroga ludu, wdrożenie pojęcia kontrrewolucji łudząco przypominały rządy Robespierre’a.

Sami bolszewicy określali się przecież mianem proletariackich jakobinów, nawiązując tym samym wprost do Wielkiej Rewolucji. Stosunkowo łatwo było przewidzieć skutki takich inspiracji. Dławienie wszelkich przejawów opozycji, zwalczanie Kościoła i wszechobecna, obezwładniająca tyrania wypełniały codzienność rewolucyjnej Rosji. Wszak „terror bez cnoty jest zgubny, cnota bez terroru jest bezsilna” – tłumaczył autor jakobińskiego terroru Maximilian de Robespierre.

Jednak władza oparta na terrorze nie może utrzymywać się w nieskończoność. Obnażyły to dobitnie doświadczenia obu rewolucji. Okazało się też, że pomimo olbrzymiej propagandy, klasa robotnicza nie wsparła masowo przewrotu dokonanego przez bolszewików. Dramat II wojny światowej i nędza gospodarcza komunizmu wpłynęły na ogromny spadek społecznego zaufania, a co za tym idzie – znacznie ograniczyły popularność marksizmu wśród zachodnich społeczeństw, które były bardziej zafascynowane amerykańskim stylem życia.

Reforma marksizmu i „nowa kontrrewolucja” przez słowa i kulturę

Stało się jasne, że ekspansja marksizmu w jego dotychczasowej formie jest niemożliwa. Potrzebna była zatem głęboka reforma.

Swoistym geniuszem w tej kwestii popisał się włoski komunista Antonio Gramsci, który głosił urbi et orbi, że trwałe przejęcie władzy za pomocą przewrotu i siły militarnej jest nie tylko nieskuteczne, ale i nieekonomiczne.

Uważał on, że głównym powodem, dla którego masy pracujące nie uległy czarowi marksizmu i nie dały wyzwolić się z kapitalistycznego uścisku, było zbyt silne przywiązanie tych mas do idei chrześcijaństwa i panującej kultury. Z tego powodu Gramsci głosił potrzebę zmian nie przez rewolucyjny przewrót, a przez hegemonię w kulturze. Co zatem należało zrobić z dotychczasowym ładem i tradycyjnymi wartościami? Rozmontować je. Zdewaluować. Ośmieszyć. Następnie zastąpić nowymi wartościami i ustanowić własną hegemonię.

Oczywiście marksiści nie zakładali przejęcia władzy od razu, dlatego opracowali długofalowy plan, zorientowany na tak zwany marsz przez instytucje. Na czym on polegał? Ogólnie rzecz ujmując, strategia ta ma doprowadzić do zmian kulturowych poprzez przejęcie instytucji społecznych odpowiedzialnych za kształtowanie ludzkiej świadomości. W praktyce oznacza to obsadzenie przez marksistów szkół, uczelni, ministerstw, banków i szeroko rozumianych instytucji kultury. Jednak to nie wszystko. Celem jest również zmiana postrzegania instytucji rodziny, religii, deprecjacja tradycyjnych wartości czy odrzucenie idei państw narodowych.

Niszczenie ich i tworzenie od podstaw nowych instytucji byłoby czasochłonne i mogłoby się okazać nieefektywne, dlatego postanowiono dokonać przewartościowania starych, wykorzystując przy tym istniejące już społeczne zaufanie do nich.

Dlaczego jednak w okresie tak wysoce rozwiniętego kapitalizmu, rosnącego dobrobytu i rozwoju cywilizacyjnego człowiek miałby tak drastycznie zmieniać obraz społeczeństwa? Według Herberta Marcuse’a, profesora Uniwersytetu Brandeisa oraz głównego ideologa rewolucji studenckiej z 1968 roku, żyjemy jedynie w iluzji wolności, a dotychczasowy dobrobyt jest okupiony zniewoleniem jednostki. Ten przedstawiciel słynnej szkoły frankfurckiej uważał, że człowiek, który „ułożył się” z systemem, nie jest zdolny do jakichkolwiek zmian społecznych. Marcuse marzył, aby to grupy dotychczas marginalizowane przez system dokonały przewrotu społecznego i budowy nowej aksjologii. Uważał bowiem, że jedynie ludzie wykluczeni nie zostali skażeni systemem i wyłącznie oni mogą dokonać zmian. Kim według Marcuse’a miały być te osoby? Namaszczeni do tego zostali różnego rodzaju autsajderzy: homoseksualiści, feministki, hipisi, tułacze, prowokatorzy, bezrobotni, studenci etc. W skrócie – tak zwana Nowa Lewica.

To oni mają za zadanie wywrócić do góry nogami obecną, represywną według nich cywilizację.

Dotychczasowa kultura oparta na sublimacji ma zostać zastąpiona antykulturą. Ma zerwać z dotychczasowym sposobem pojmowania moralności ograniczającej człowieka i tłamszącej jego popędy, których zaspokojenie według marksistów jest podstawą szczęśliwości obywatela.

Aby ową szczęśliwość osiągnąć, należy odrzucić tradycyjne związki i wartości, a patriarchalny model rodziny powinien zostać zniesiony.

Kościół – największy wróg neomarksistów

Największego wroga lewica upatruje zatem w Kościele i moralności chrześcijańskiej. To właśnie rewolucja seksualna ma dokonać rewolucji społecznej, a nie odwrotnie – głosił Erich Fromm. Marksiści doskonale zdawali sobie sprawę z faktu, że młody człowiek, który w łatwy sposób oddaje się zaspokajaniu swych potrzeb seksualnych, jest odciągany od tego, co ważne w społeczeństwie kapitalistycznym. Nie kanalizuje swojej energii w sposób wartościowy, lecz poprzez permanentne oddawanie się seksualnym przyjemnościom. Postawa taka z kolei stawia go w konflikcie z wymagającymi autorytetami w postaci rodziców czy nauczycieli. Są oni postrzegani przez niego jako przedstawiciele opresyjnego systemu, a to już prosta droga do napięć i buntów przeciwko nim, a w konsekwencji przeciw systemowi. Po co bowiem ulegać opresyjnym i przaśnym nakazom społecznym, skoro można w pełni i bez zobowiązań oddawać się pokusom hedonizmu?

W dobie Netflixa, powszechnej aborcji czy tanich lotów młodzi ludzie coraz mniej zainteresowani są przykrym obowiązkiem rodzicielstwa, tworzeniem rodziny i wynikającą z dorosłości odpowiedzialnością.

Człowiekowi „wyzwolonemu” ciężko jest podporządkować się ascetycznym normom, więc dąży do ich unicestwienia. O to właśnie chodzi marksistom, którzy rewolucje seksualną postrzegają jako sprytne narzędzie do osiągnięcia swoich dawno zamierzonych celów. Marksizm, w przeciwieństwie do kapitalizmu, nie wymaga solidnego wykształcenia ani dyscypliny w celu osiągnięcia względnego dobrobytu. Wręcz przeciwnie, zakłada stworzenie nowego człowieka, który pozbawiony elementarnej wiedzy i etosu pracy, będzie w pełni uzależniony od państwa, które w łatwy sposób sobie go podporządkuje.

Mimo niewytrzymujących krytyki antyutopijnych założeń, teorie neomarksistowskie znajdują duży poklask w społeczeństwach zachodnich. Podobnie dzieje się także w Polsce. Propaganda środowisk lewicowych okazała się niezwykle skuteczna. Stało się bowiem normą, że poglądy jeszcze niedawno określane mianem konserwatywnych, są przedstawiane w lewicowej narracji jako rasistowskie, zabobonne i homofobiczne.

Dziś osoby o przekonaniach nieodpowiadającym nowym normom spychane są na margines dyskursu publicznego i politycznego, i postrzegane jako faszystowscy troglodyci o zacofanym światopoglądzie. Dlaczego tak się dzieje? To kolejny element marksistowskiej ideologii. Wspomniany wcześniej Herbert Marcuse swoim dziele pt. Tolerancja represywna pisał: „Wyzwalająca tolerancja (tolerancja represywna) oznaczałaby zatem nietolerancję wobec prawicy i tolerancję dla ruchów lewicowych. Jeśli chodzi o zakres tej tolerancji i nietolerancji, musiałaby się ona rozciągnąć zarówno na płaszczyznę działania, jak i też dyskusji i propagandy, na słowa i czyny (…)

Brak tolerancji dla ruchów reakcyjnych, zanim jeszcze staną się one aktywne, nietolerancja skierowana również przeciw myśleniu, poglądom i słowom (przede wszystkim nietolerancja wobec konserwatystów i politycznej prawicy)”.

W skrócie: brak tolerancji dla nietolerancji.

Po raz kolejny zatem całe społeczeństwa poddaje się terrorowi typowemu dla ruchów wywrotowych. Dziedzictwo terroru objawia się dziś przede wszystkim w nieopisanej agresji słownej i w szantażu poprawności politycznej, która coraz skuteczniej zamyka usta „niepokornym”. Słaba kondycja Kościoła, brak autorytetów i finansowanie lewicowych organizacji przez różnego rodzaju „filantropów” tylko przyśpieszają rozkład europejskich wartości. „Postęp” zdaje się być nieunikniony. To, co jeszcze niedawno można było jedynie wyczytać w antyutopiach Orwella czy Huxleya, dziś staje się nieodzownym elementem naszej rzeczywistości. Czyżby nadchodził nowy wspaniały świat?

Artykuł Jacka Wanzka pt. „Dziedzictwo terroru i hegemonii w wojnie kulturowej” znajduje się na s. 20 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jacka Wanzka pt. „Dziedzictwo terroru i hegemonii w wojnie kulturowej” na s. 20 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Sąd Kasacyjny we Francji: Mężczyzna, który zmienił płeć nie może być uznany za drugą matkę

Francuski sąd uchylił orzeczenie, jakoby 51-letnii Claire mógł być uznawany za drugą matkę swojego dziecka, po tym jak w 2011 roku ogłosił się kobietą, a trzy lata później spłodził z żoną drugą córkę.

Sąd Kasacyjny we Francji, który jest odpowiednikiem polskiego Sądu Najwyższego orzekł, że 51-letnii Claire, który w 2011 roku ogłosił się kobietą, a w 2014 roku wraz ze swoją żoną spłodził córkę, nie może być uznany biologiczną matką swojego dziecka. Po spłodzeniu córki, poddał się operacji, aby z mężczyzny stać się kobietą i od tej chwili zabiegał, żeby uznać go drugą matką, a nie ojcem swojej córki.

Na poprzedniej rozprawie w sądzie apelacyjnym w Montepellier, sąd wprowadził nową kategorię prawną i uznał Claire „rodzicem biologicznym”, ale Sąd Kasacyjny w środę uchylił to orzeczenie i przesłał do ponownego rozpatrzenia do sądu niższej instancji, gdyż taki status „nie istnieje w prawie francuskim”. Sąd uznał, że mężczyzna, który posiadał już wcześniej dwoje dzieci ze swoją małżonką, po przyznaniu mu nowego statusu „rodzica biologicznego”, doprowadziłby tym samym do dyskryminacji pozostałych członków rodzeństwa.

Adwokatka kobiety Clelia Richard uznała wyrok za „straconą szansę” i skandal. Zapowiedziano, że sprawa zostanie skierowana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Przedstawiciel stowarzyszenia rodziców gejów i lesbijek Bertrand Perier powiedział, że wyrok sądu to „krok wstecz w kierunku koncepcji rodzicielstwa, która była uważana za długo pogrzebaną”.

Publicysta Eric Zemmour skomentował sprawę w telewizji „C News” twierdząc, że była to batalia nie tylko sądowa, ale też polityczna i filozoficzna, a tendencja do „neutralności aksjologicznej” w połączeniu z lobby środowisk LGBT zmierza do naginania prawa w imię odrzucenia „dyktatury biologicznej”.

Źródło:PR24/France24

M.K.

Prof. Krasnodębski: Nie uważam, aby spór o praworządność z UE kiedykolwiek się skończył. To seanse nienawiści i absurdu

Prof. Zdzisław Krasnodębski mówi o dominacji liberałów i skrajnej lewicy w PE, które chcą narzucić nam inny model kulturowy, zablokować reformy ustrojowe i sprowadzić Polskę do statusu peryferii.


Europoseł Prawa i Sprawiedliwości, prof. Zdzisław Krasnodębski przewiduje, że podczas dzisiejszej dyskusji na temat praworządności w Polski, toczonej na forum UE, należy spodziewać się kolejnego „seansu nienawiści i absurdu”. Debata ta nie cieszy się zainteresowaniem międzynarodowej opinii publicznej.

To zastygło w pewien rodzaj stereotypu, że w Polsce dzieje się coś niedobrego pod względem fundamentalnych praw człowieka. Dopiero, gdy ktoś przyjeżdża, tak jak teraz, gdy byłem na Forum Ekonomicznym w Karpaczu, gdzie było dużo gości z zagranicy […] i konfrontują oni rzeczywistość z tymi doniesieniami, to są lekko zdziwieni […] To jest nawarstwianie jednej przesadnej oceny nad drugą. Parlament Europejski zajął stanowisko, że nie zagłosuje pozytywnie za budżetem oraz planem odbudowy, jeśli nie będzie powiązania z praworządnością. To nowy element nacisku politycznego, który jest dla nas niebezpieczny i niewygodny.

Socjolog zwraca uwagę, że PE jest zdominowany przez środowiska liberalne i skrajnie lewicowe, które nie spoczną dopóki nie dopną swego. W rezolucji krytykuje się polską reformę Trybunału Konstytucyjnego, co pociąga za sobą podważanie każdej reformy o charakterze ustrojowym, uchwalonej po 2015 roku przez polski rząd.

Ten dokument mówi, że demokratycznie wybrany polski parlament nie może tych decyzji podejmować. Jest zdecydowane przekroczenie wszelkich kompetencji unijnych i powoływanie się na Kartę Praw Podstawowych, których Polska nie podpisała. Unia nie ma kompetencji w dziedzinie edukacji, wychowania seksualnego czy organizacji mediów, ale powołanie się na art. 2 traktatu o UE, w którym zdefiniowane są bardzo ogólne wartości powoduje, że można to dowolnie stosować do Polski. To będzie się jątrzyło przez najbliższe lata i nie byłbym w tej sprawie optymistą, że ten spór kiedykolwiek się zakończy.

Gość Radia Wnet zaznacza, że rezolucja UE ma charakter polityczny, a głównym posłem sprawozdawcą jest hiszpański socjalista, który wraz z innymi europosłami pracującymi nad rezolucją w sprawie Polski, chce narzucić nam inny model kulturowy.

Oni chcą nam narzucić pewien model polityczny i kulturowy, bo tak rozumieją te wartości europejskie, jak demokracja i ochrona mniejszości […] Nie przychodzi im do głowy, że my Polacy katolicy tradycyjnie myślący, jesteśmy mniejszością w Europie, więc powinno się nas chronić i nasz sposób życia. Być może Jedynym sposobem ochrony przed tymi atakami, byłoby uznanie nas za chronioną kulturową mniejszość w Europie i wtedy moglibyśmy, tak jak chcemy z politycznymi wyborami Polaków (dokonywać reform-przyp. red.).

Rozmówca Adriana Kowarzyka podkreśla, że tego typu działania ze strony UE sprowadzają Polskę do roli państwa peryferyjnego i zmierzają w kierunku odebrania nam możliwości bycia wspólnotą polityczną.

Odnosząc się do kwestii stanowiska UE wobec wydarzeń na Białorusi, prof. Krasnodębski wskazuje, że Unia Europejska jest niechętna objęciem sankcjami Aleksandra Łukaszenki, a Rosja wciąż posiada znaczące wpływy w niemieckiej partii SPD oraz wśród francuskich elit.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Prof. Nowak: Demokracja w Polsce działa, ponieważ nie nastąpił paraliż przez radykalnie niedemokratyczną opozycję

Prof. Andrzej Nowak mówi, że Polska demokracja opiera się destrukcyjnym działaniom opozycji, opowiada jakie przewiduje skutki wyboru Trzaskowskiego i twierdzi, że prawdziwy bój to wojna kulturowa.

Według profesora Andrzeja Nowaka wybory, które najprawdopodobniej rozstrzygną się w drugiej turze mogą zakończyć się na dwa sposoby.

 Kontynuacja tego co robi Andrzej Duda jako prezydent związany z obozem szeroko rozumianej prawicy patriotycznej lub istotna zmiana, czyli oddanie urzędu Prezydenta RP dla obozu, który za jedyny cel  postawił sobie zniszczenie nie tylko władzy Prawa i Sprawiedliwości, ale programu który PiS reprezentuje. [ Po ewentualnym zwycięstwie Trzaskowskiego – przyp. red.] zmiana będzie rzeczywiście duża, może skutkować zupełną erozją władzy Prawa i Sprawiedliwości uzyskanej pięć lat temu.

W kwestii  tego co stanie się, jeżeli wygra Duda, historyk nie ma wątpliwości.

Jeżeli wygra te wybory Andrzej Duda to zgodnie z receptą mecenasa Giertycha zostanie to przedstawione jako nielegalne zwycięstwo i będzie oprotestowywane przez opozycję, aż do następnych wyborów prezydenckich, zarówno w mediach krajowych i zagranicznych, jak i przed instytucjami Unii Europejskiej

Gość „Poranka WNET” zapewnia,  że nadchodzące wybory będą demokratyczne. Za najbardziej niedemokratyczny czynnik uważa opozycję.

Demokracja w Polsce działa, ponieważ nie nastąpił zupełny paraliż przez radykalnie niedemokratyczną opozycję.  Wcześniej ta opozycja robiła wszystko, żeby do jakichkolwiek wyborów nie dopuścić.

Jak dodaje rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego

[Scenariusz bojkotu wyborów – przyp.red.] nie jest w tej chwili realizowany. Wszystko za sprawą przekonania dużej większości wyborców opozycji, że mogą te wybory wygrać.

Prawdziwy podział i stawkę gry politycznej prof. Nowak widzi w wojnie kulturowej. Druga strona lepi mózgi swoich ofiar w:

dwuwymiarową strukturę, w której po jednej stronie jest samo dobro, po drugiej stronie jest samo zło. Trzeba wyemancypować się z tego zła, które stanowi naród, tradycja, religia, kościół, tradycyjna rodzina, w stronę dobra, które wyznacza aktualna definicja postępu. […] Sto lat temu chodziło o postęp, którego nosicielem będzie klasa robotnicza. Dzisiaj ten postęp polega na emancypacji mniejszości seksualnych

Częścią tej walki jest atak na „ideologię LGBT” który próbował przeprowadzić prezydent Duda. Profesor Nowak wyraża zadowolenie z podjęcia ofensywy, ale tylko na poziomie pryncypiów, od pragmatycznej oceny tego elementu kampanii się wstrzymuje;

 Z powodów zasadniczych uważam, że był to wybór słuszny. Uważam, że ta właśnie perspektywa zmiany, którą szykują nam zwolennicy postępu, czyli zmiany natury naszego ludzkiego gatunku, na jakąś inną,  postępową,  jest czymś najważniejszym. […] Moja ocena działalności sztabu wyborczego Andrzeja Dudy jest jednak dość krytyczna.

Poza tą częścią kampanii Andrzej Nowak nie jest zadowolony z wyników walki PiS w wojnie kulturowej.

 Myślę, że w wojnie kulturowej Prawu i Sprawiedliwość brakuje zasadniczego zrozumienia problemów kulturowych […] Spór rozstrzyga się, nie tylko przez 5G, nie tylko przez elektrownie nuklearne, ale właśnie przez wizję rodziny, tradycji, przez wizję obecności religii w życiu Europy. Te kwestie są bardzo słabo rozwiązywane przez PiS. Przywiązuje się do nich małe znaczenie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / F.G.

Pietrzak: W Warszawie nie ma żadnych pomników polskich zwycięstw, bo przez trzy wieki rządzili nią nasi okupanci

Jan Pietrzak o znaczeniu upamiętnienia Bitwy Warszawskiej dla Polski i Polaków, trudnościach w zrobieniu tego, walce kulturowej w Polsce i wpływach okupantów.

Jan Pietrzak o postawieniu pomnika upamiętniającego stulecie zwycięstwa w bitwie warszawskiej. Rozmowy w tej sprawie były prowadzone przez kilka lat z warszawskim Ratuszem. Przewodniczący Towarzystwa Patriotycznego podkreśla, że ze strony władz miasta były to „rozmowy pozorowane”. Nie chciały dać miejsca na budowę pomnika, podczas gdy „w międzyczasie sprzedawali swe działki swym znajomym”.

Na każdym koncercie, na każdej imprezie cały czas mówiłem o tym z uporem maniaka. Bardzo się cieszę, że władze państwowe się za to zabrały.  Władze samorządowe, co pokazuje Westerplatte, często nie mają zrozumienia dla polskiej historii.

Pietrzak mówi o swoich staraniach na rzecz promocji idei postawienia pomnika upamiętniającego Bitwę Warszawską. Wobec braku współpracy ze strony warszawskiego magistratu powstała idea, by zlokalizować go na obszarze Wisły, która podlega nie miastu, a ministrowi środowiska. Rozmowy na temat zlokalizowania łuku triumfalnego na kładce lub bezpośrednio w rzece zostały zakłócone przez zmianę na stanowisku szefa Ministerstwa Środowiska.

20 lat trwała niepodległość. […] Niemcy nie mogli wytrzymać, że Polska była niepodległa.

Twórca kabaretu „Pod Egidą” podkreśla, że w stolicy Polski nie ma pomników upamiętniających polskie zwycięstwa, gdyż „Warszawą przez blisko trzy stulecia rządzili okupanci”, a do dzisiaj w instytucjach władzy i kultury są ich przedstawiciele. Ci zaś wolą, by Polacy płakali nad pomnikami swej martyrologii, wstydzili się swej historii, byli pokorni i pracowali spokojnie. Tymczasem upamiętnienie Bitwy Warszawskiej jest ważne, zarówno po to, by pokazać polskim dzieciom, jakie zwycięstwa Polacy odnosili, jak i po to, żeby uświadomić zagranicznych turystów i polityków, którzy o tak ważnej dla Europy batalii jak Bitwa Warszawska nawet nie słyszeli. Dodaje, iż „Pałac Kultury jest obelgą dla Polaków”, jednak nie powinniśmy mówić o jego rozbieraniu, skoro nie jesteśmy w stanie postawić pomnika. Trwa, jak mówi, wojna kulturowa między „kulturą tradycji i miłości dla bohaterów” a kulturą te wartości odrzucającą.

Krwi nie wołamy, zdobyczy nie chcemy,

Nie chcemy mordów, do łupiestw niezdolni,

Tylko odzyskać Ojczyznę pragniemy,

Tylko być wolni!

Walka o niepodległość Polski trwa już 250 lat, od czasów konfederatów barskich. Pietrzak przywołuje ich pieśń [właściwie utwór „Do Boga” St. Witwickiego i F. Lessela z 1830 r.-przyp. red.], w której śpiewają, że chcą „Tylko być wolni!”. Podkreśla, że to żądanie by „tylko” Polska była Polską, przewija się przez nasze dzieje i choć to tak skromny postulat to jego realizacja jest nad wyraz trudna. Jesteśmy bowiem wyzyskiwani przez sąsiadów od trzech stuleci.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Nowy szef MEN Dariusz Piontkowski: Środowiska LGBT próbują rozpętać wojnę kulturową w Polsce

Zdaniem nowego ministra edukacji pomysły takie jak seksedukacja na modłę zapisów z Deklaracji LGBT Rafała Trzaskowskiego nie mają prawa bytu w polskiej szkole.


Dariusz Piontkowski opowiada o przyszłych działaniach objętego przez niego Ministerstwa Edukacji Narodowej, w tym o wdrażaniu porozumień zawartych przez rząd z nauczycielską Solidarnością.

Jeszcze nie było takiego roku w historii III Rzeczypospolitej, aby nauczyciele dostali tak dużą podwyżkę w skali jednego roku.

Nauczyciele dostali 5 % podwyżki w styczniu, a od września dostaną kolejne 10 %, łącznie 15. Dodatkowo zaczynający pracę nauczyciele dostaną 1000 zł podwyżki. Zmienić ma się także sposób oceniania nauczycieli, a droga awansu zawodowego ma być skrócona.

Realizowane są także założenia wcześniejszej reformy edukacji. Gimnazja są wygaszane, a szkoły wyższe przegotowują się do przyjęcia większej liczby pierwszoklasistów. Jak podkreśla minister, wbrew zapowiedziom tzw. totalnej opozycji w szkołach nie zapanował w związku z tym „totalny chaos”. Zmiany czeka szkolnictwo zawodowe, które ma być nastawione bardziej na kształcenie praktyczne i ściślejszą współpracę z przedsiębiorcami, którzy mają mieć wpływ na placówki.

W najbliższych kilku miesiącach na pewno żadnej rewolucji nie będziemy przeprowadzali, aczkolwiek jakieś korekty niewielkie da się jeszcze zrobić.

Piontkowski przyznaje, że nie chce dokonywać rewolucji, a pragnie kontynuować politykę Anny Zaleskiej, która w ostatnich wyborach uzyskała mandat europoselski. Gość WNET mówi, że wie z własnego doświadczenia i z rozmów z nauczycielami jak szkoły nie lubią, kiedy przeprowadza się w edukacji gwałtowne zmiany, dlatego, że minister się zmienił.

Piontkowski chce rozmawiać o edukacji ze wszystkimi środowiskami w nią zaangażowanymi, podkreślając, że rodzice powinni współdecydować o tym, czego uczą się ich dzieci. Potępia w tym kontekście wprowadzaniu wbrew podstawie programowej lekcji edukacji seksualnej do szkół, prowadzonych zgodnie ze standardami WHO. Zapowiada, że ministerstwo będzie interweniować jeśli któreś z samorządów będą coś podobnego wprowadzać. Minister stwierdza, że „środowiska LGBT próbują rozpętać wojnę kulturową w Polsce” nie zważając na wolę rodziców dzieci.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
K.T./A.P.