A więc Recep Tayyip Erdogan zostanie nowym „sułtanem”! Turcy opowiedzieli się za ustrojem prezydenckim

51,7% wyborców opowiedziało się za zmianą systemu politycznego z parlamentarnego na prezydencki w niedzielnym referendum w Turcji – podała turecka agencja prasowa Anatolia po przeliczeniu 95% głosów.

Czytaj więcej: Turcja grozi, że umowa z UE ws. imigrantów może być zawieszona. Czy Erdogan wyśle kolejne miliony uchodźców do Europy?

Według agencji, wysoki odsetek poparcia dla zmian w konstytucji odnotowano w rejonie środkowej Anatolii, podczas gdy na „nie” w referendum głosowano w trzech największych ośrodkach miejskich: Stambule, Ankarze i Izmirze oraz na zamieszkanym głównie przez Kurdów południowym wschodzie kraju.

Prezydent Erdogan wyraził zadowolenie z wyników referendum w rozmowie telefonicznej z premierem Binalim Yildirimem oraz liderem opozycji Devletem Bahçelim. Portal hurriyet podaje, że z powodu „utrudnień” komunikacyjnych zamknięty będzie główny plac Taksim w Stambule.

Źródła z kancelarii prezydenta poinformowały w niedzielę, że Erdogan powiedział premierowi Binaliemu Yildirimowi, iż jest wdzięczny narodowi za pokazanie swej woli w głosowaniu.

Według najnowszych danych tureckiej agencji prasowej Anatolia na „tak” w referendum zagłosowało 51,31 proc. wyborców po przeliczeniu 98,2 proc. głosów. Zwolennicy Erdogana już zaczęli świętować, tymczasem część opozycji zapowiedziała, że zażąda ponownego przeliczenia niektórych głosów.

Przywódca opozycyjnej Nacjonalistycznej Partii Działania (MHP) Devlet Bahceli, który jest zwolennikiem zmian w systemie rządów w Turcji i nie ukrywał poparcia dla ambicji Erdogana, oświadczył, że wynik referendum jest „niezaprzeczalnym osiągnięciem” i powinien być respektowany.

Zgodnie z propozycjami zmian, o których w niedzielę decydowali Turcy, prezydent miałby być jednocześnie szefem państwa i rządu, mógłby sprawować władzę za pomocą dekretów, a także rozwiązywać parlament; wzrósłby też jego wpływ na wymiar sprawiedliwości.

źródło/pap/huriyet

Czytaj więcej: Erdogan: ci którzy nie chcą zmian w konstytucji, wygadują głupoty. Opozycja nawet nie wie, dlaczego się sprzeciwia

Erdogan: ci którzy nie chcą zmian w konstytucji, wygadują głupoty. Opozycja nawet nie wie, dlaczego się sprzeciwia

Prezydent Turcji Erdogan oświadczył, że docenia przeciwników zmian konstytucji, ale nie może im przyznać racji. Jutro 55 mln uprawnionych do głosowania Turków zdecyduje o kształcie ustawy zasadniczej.

– Doceniam tych, którzy opowiedzą się przeciwko zmianom w konstytucji, ale nie mogę zrównać opinii na „tak” i na „nie”. Jak one miałyby być równoważne? Doceniamy przeciwników zmian, ponieważ to jest demokracja – mówił turecki prezydent na wiecu w istambulskiej dzielnicy Tuzla.

W referendum Turcy mają wyrazić opinię w sprawie wzmocnienia władzy prezydenckiej oraz wydłużenia kadencji prezydenta. Jeśli opowiedzą się za zmianami, Erdogan może rządzić krajem kolejne 12 lat. Turecki prezydent przyznaje też otwarcie, że po wygranym referendum ponownie zostanie wprowadzona kara śmierci,m.in. za zdradę stanu. Do dziś kilku tysiącom aresztowanych w związku z lipcowym „puczem” nie przedstawiono zarzutów. Zdaniem części ekspertów, Erdogan wyczekuje, aż kara śmierci wróci do tureckiego prawodawstwa i wtedy będzie mógł rozliczyć się z opozycją wedle prawa i swojego oczekiwania.

Turecki prezydent skrytykował również opozycję, że nie wie, dlaczego sprzeciwia się proponowanym zmianom w konstytucji:

Proponujemy sposób zarządzania dla przyszłości naszego narodu i naszych dzieci. Zauważcie, że opozycja nic nie proponuje. Oni wszystko negują, krytykują i wygadują bzdury o rzeczach, na których się nie znają, i zawsze na wszystko jest „nie, nie, nie” – irytował się nowy „sułtan” turecki.

Sondaże przed referendalne wskazują, że wynik będzie korzystny dla postulatów Erdogana.

źródło/hurriyet

Czytaj więcej:Turcja grozi, że umowa z UE ws. imigrantów może być zawieszona. Czy Erdogan wyśle kolejne miliony uchodźców do Europy?

Unia Europejska jest jak krzyżowcy i nas okłamuje – tak prezydent Erdogan skomentował spotkanie polityków UE z papieżem

Według tureckiego prezydenta, spotkanie, do którego doszło w zeszłym tygodniu w związku 60 rocznicą powołania Wspólnoty Europejskiej, potwierdza przypuszczenia, że UE ma naturę krzyżowca.

Wszyscy liderzy krajów UE poszli do Watykanu i sumiennie wysłuchali papieża. Czy rozumiecie teraz, dlaczego przez 54 lata nie udało się Turcji wstąpić do Unii Europejskiej? Sytuacja jest oczywista – UE jest sojuszem krzyżowców. 16 kwietnia będzie dniem, który to wam ukaże –  powiedział Erdogan na wiecu w Ankarze przed gromko oklaskującym go audytorium.

– Wyszło na to, że miałem rację w tym, co mówiłem na temat UE. Okłamywali nas przez 14 lat i kłamią dalej – grzmiał Erdogan, dając do zrozumienia, że opowiedzenie się za zmianami konstytucji w referendum uchroni kraj przed złowrogimi wpływami.

Relacjonujący wiec turecki portal hurriyet zaznaczył, że Erdogan odwoływał się do wersetów koranicznych.

Rozentuzjazmowany tłum wielokrotnie mu przerywał aplauzami i przyśpiewkami.

Prezydent zwrócił się również do opozycji nad Bosforem, niezadowolonej z jego projektów:

Mówicie: Europo, Europo usłysz nasz głos! A ja im mówię: chodźcie i zobaczcie Ankarę. Nie możecie oszukać narodu, prowadząc kampanię na „nie” przy kawiarnianych stolikach. Na Allaha, czy jesteście w stanie udzielić naprawdę ważnych odpowiedzi europejskim liderom? – drwił turecki prezydent.

źródło/hurriyet

Czytaj więcej: Prezydent Turcji Recep Erdogan jest przekonany, że Kemal Atatürk zagłosowałby na „tak” w referendum 16 kwietnia

Prezydent Turcji Recep Erdogan jest przekonany, że Kemal Atatürk zagłosowałby na „tak” w referendum 16 kwietnia

Nie milkną emocję nad Bosforem związane z kontrowersyjnym dla wielu referendum 16 kwietnia. Turcy mogą za pomocą urny wyborczej zmienić konstytucję kraju i zwiększyć uprawnienia prezydenta Erdogana.

Jak podaje portal hurrieyt, prezydenta rozsierdził niemiecki brukowiec, który trafnie oceniając realne sympatie Turków do Kemala Atatürka, stwierdził, że twórca Republiki głosowałby na „nie” w kwietniowym referendum.

Erdogan, oburzony, stwierdził: – Na jakiej podstawie oni to wygadują? Czy oni mają możliwość przeczytania wspomnień Atatürka? Co to w ogóle ma z nim wspólnego! 

A następnie oświadczył: – Jestem przekonany, że gdyby Atatürk zmartwychwstał, opowiedziałby się na „tak” i za zmianami, które proponujemy, ponieważ on sam żył w takim systemie.

Przeciwnicy pomysłów Erdogana obawiają się, że obecny prezydent inaczej niż Kemal Atatürk rozumie fundamentalne hasło Republiki Tureckiej – Turkiye laiktir, laik kalacak – Turcja jest laicka i laicka pozostanie.

źródło/hurriyet

Czytaj więcej: Turcja ostrzega, że na jej granicy z Iranem czeka 3 mln imigrantów, głównie z Afganistanu, których celem jest Europa

Giedz: Raport ONZ wykazuje, że prezydent Erdoğan ewidentnie łamie prawa człowieka na kurdyjskich obszarach Turcji

Udowodniono, że armia turecka popełniła zbrodnie przeciwko ludzkości. W niektórych miejscowościach ludzie zostali spaleni żywcem. Oczywiście Ankara ten raport potępiła, uznając za całkowicie fałszywy.

Maria Giedz, ekspert od spraw kurdyjskich, zrelacjonowała w Południu Wnet treść dwóch raportów sporządzonych przez Organizację Narodów Zjednoczonych.

– Pierwszy z nich nawiązuje do kwestii Kurdów mieszkających w Turcji. W Turcji od lipca 2015 roku do grudnia 2016 roku 2 tysiące osób zginęło podczas różnych operacji tureckich przeciwko ludności kurdyjskiej. Przesiedlono około pół miliona Kurdów z terenów wschodnich. Wielu z nich trafiło między innymi do obozów uchodźców w Niemczech, bo nie mieli co ze sobą zrobić. Zostało też zniszczonych kilka kurdyjskich miastza co nikt nie poniósł odpowiedzialności – relacjonowała Maria Giedz.

[related id=”7197″]Dane te są niepełne, ponieważ zostały zablokowane wszystkie prace prawników i organizacji obywatelskich.

 Udowodniono, że armia turecka popełniła zbrodnie przeciwko ludzkości i trudno je będzie ukryć. W niektórych miejscowościach ludzie zostali spaleni żywcem. Oczywiście Ankara ten raport potępiła, uznając za całkowicie fałszywy – powiedziała zaproszona do Radia Wnet specjalistka.

Drugi raport ujawnia, że wbrew tureckim zarzutom, syryjscy Kurdowie nie prowadzili czystek etnicznych na terenie Syrii w okresie od 21 lipca 2016 roku do 28 lutego 2017 roku. Zdaniem ONZ, wysiedlenia kurdyjskie miały na celu ochronę ludności przed minami i bombami zamontowanymi w domach przez dżihadystów. Kurdyjskie wojska zapewniły zarazem pomoc humanitarną dla wysiedleńców.

16 marca 1988 roku irackie siły powietrzne na rozkaz Ali Hassana al-Madżida zrzuciły na Halabdżę bomby z bronią chemiczną. Mieszanina sarinu, tabunu i gazu musztardowego zabiła ok. 5 tysięcy osób: – Z tego trzy czwarte osób stanowiły kobiety i dzieci. Kolejnych 7 tysięcy zostało rannych i bardzo długo chorowało — mówiła Maria Giedz, zaznaczając, że później wiele osób zmarło na skutek choroby.

– Naukowcy twierdzą, że śladowe ilości środków chemicznych są odczuwalne do dzisiaj i znajdują się w wodzie, powietrzu i żywności.

Choć generał Ali Hassan al-Madżid, nam znany jako „chemiczny Ali” powiedział wprost, że zrzucenie tej broni miało jeden cel – chodziło o unicestwienie narodu kurdyjskiego – do dzisiaj wiele państw nie uznało tego ataku za ludobójstwo.

Jedynie Kanada, Norwegia i Holandia od razu stwierdziły, że to było ludobójstwo. Wielka Brytania dopiero w 2013, a Irak w 2009 roku.

– Jeszcze elekt Donald Trump, wypowiadając się bardzo pozytywnie na temat Kurdów, wspomniał o tym zagazowaniu w Halabdży i powiedział, że to było tylko trochę gazu, więc właściwie nic wielkiego się nie stało.

Dla wielu Kurdów Halabdża stała się symbolem ich przynależności narodowej: – Wielu kurdyjskich polityków mówiło, że dzięki Halabdży uświadomiło sobie, co to znaczy być Kurdem, jaki to ciężki obowiązek być Kurdema mieszkańcy Halabjy wciąż żyją w traumie po tamtym wydarzeniu.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

WJB

– To zerwanie solidarności UE i aprobata dla reżimu Erdogana – francuskie media zaniepokojone postawą władz wobec Turcji

Media francuskie potępiają zgodę rządu na spotkanie w Metz szefa MSZ Turcji z tureckimi imigrantami i brak wspólnego stanowiska UE w sprawie wizyt tureckich ministrów w ramach kampanii referendalnej.

 

Francuski rząd zezwolił na niedzielne spotkanie szefa tureckiego MSZ w Metz, na północnym wschodzie kraju, z tureckimi imigrantami. Wiec odbył się w ramach kampanii przed zaplanowanym na 16 kwietnia referendum w Turcji w sprawie zmiany systemu politycznego z parlamentarnego na prezydencki. Niektóre takie spotkania zostały odwołane w Holandii, Szwajcarii, Niemczech i Austrii. Doprowadziło to do napięcia dyplomatycznego m.in. między Turcją a Niemcami i Turcją a Holandią.

„Erdogan potrzebuje sojuszników, ale jeszcze bardziej potrzebuje wrogów” – brzmi tytuł artykułu w internetowym wydaniu dziennika „Le Monde”. „To proste – gdy zbliża się referendum, Erdogan wynajduje wymyślonych wrogów za granicą” – wtóruje mu regionalny dziennik „L’Alsace”.

Jak tłumaczy na łamach „Le Monde” Marc Semo, zasadniczym problemem jest „brak wspólnego stanowiska krajów UE”. Trudno jednak o jedność, „bo to nie to samo, gdy ma się u siebie ponad 3 miliony obywateli tureckich, jak Niemcy, i kilkadziesiąt tysięcy, jak Francja” – dodaje.

Europa będzie zmuszona do poparcia i obrony państw poniewieranych przez Ankarę. Chyba że zechce wyprzeć się swych zasad i wartości” – pisze we wtorkowym „Le Figaro” Isabelle Lasserre. I dodaje, że ostre wypowiedzi Erdogana „mogą doprowadzić do głośnego przyznania, że doszło do pęknięcia między Unią a Ankarą”.

„Kran z migrantami, który Erdogan może otwierać i zamykać, jak mu się tylko podoba, przez długi czas pozwalał mu na wyciszenie krytyki, gdy tłumił demokrację i łamał prawa człowieka” – pisze publicystka paryskiej gazety.

Dodaje, że zezwolenie władz francuskich na wiec z udziałem tureckiego ministra odebrane zostało „jako zerwanie solidarności europejskiej i aprobata dla reżimu Erdogana”.

Lasserre przewiduje, iż słowa francuskiego ministra spraw zagranicznych Jean-Marca Ayraulta, że „deklaracje Erdogana są nie do przyjęcia”, nie wystarczą, by przywrócić jedność Europy w kwestii tureckiej. Europa płaci dziś za swe wykrętne posunięcia i niezdecydowanie wobec Turcji – dodaje.

Wielu komentatorów twierdzi jednak, że to Francja, a nie Niemcy i Holandia, przyjęła słuszną postawę. Publicyści przypominają, że na wiece wyborcze we Francji pozwalano już samemu Erdoganowi. – Nie mamy możliwości powiedzieć: „nie ma wolności dla wrogów wolności” – argumentował komentator BFMTV Laurent Neumann.

Inni tłumaczą, że Erdoganowi chodziło właśnie o to, by zakazy wieców wykorzystać jako argument wyborczy na rzecz „tak” w referendum, które ma dać mu praktycznie całą władzę.

Wykładowca Uniwersytetu Strasburskiego Samim Akgonul tłumaczył w wywiadzie dla tygodnika „L’Express”:

– Prezydent Turcji dawno zrozumiał, iż kryzysy działają na jego korzyść. Gra na nich teraz, trącając strunę dumy narodowej, aby rozgrzać swych zwolenników. A podnosząc stawkę wobec Hagi i Berlina, liczy na antyzachodnie uczucia części (tureckiego) elektoratu.

Akgonul nie wyklucza, że Erdogan, czując słabość UE, „będzie jeszcze dolewać oliwy do ognia”
i przypomina, że szef państwa po strąceniu rosyjskiego samolotu w 2015 roku ustąpił prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi, gdyż ten się przed nim nie ugiął.

I tym mniej jest skłonny do umiarkowania wobec niezdecydowanej Europy, że może ją szantażować otwarciem granicy dla migrantów, pragnących dostać się do Europy – podkreśla ekspert.

 

PAP/jn

Południe Radia Wnet 14 marca 2017 – Ewa Czaczkowska, Piotr Cywiński, Piotr Uściński, Maciej Starmach

Konflikt Holendersko-Turecki pochłoną uwagę krajów europejskich. Kto na nim zyska a kto straci? Na to pytanie starał się odpowiedzieć wieloletni obserwator sceny politycznej, Piotr Cywiński.

 

Goście Południa Wnet:

Ewa Czaczkowska – polska historyk, dziennikarka, publicystka, i biografistka;

Piotr Uściński – poseł PiS, przewodniczący parlamentarnego zespołu na rzecz polityki i kultury prorodzinnej;

Piotr Cywiński – dziennikarz akredytowany w Niemczech;

Maciej Starmach – dziennikarz sportowy.

 


Prowadzący: Jan Włodzimierz Brewczyński
Realizator: Andrzej Gumbrycht


Część pierwsza:

Piotr Cywiński o wyborach parlamentarnych w Holandii oraz problemach związanych z obecnością dużych grup ludności muzułmańskiej w Europie.

Część druga:

Piotr Uściński o kontrowersjach związanych z wizytą Rebecci Kiessling w Polsce i promowaniem przez nią konserwatywnych wartości.

Część trzecia:

Ewa Czaczkowska o czterech latach pontyfikatu papieża Franciszka.


Część czwarta:

Nagranie rozmowy Łukasz Jankowskiego z wiceministrem rozwoju Jerzym Kwiecińskim o zmianach w koncepcji dystrybucji środków unijnych.

Część piąta:

Maciej Starmach o zniżce formy Kamila Stocha w końcówce sezonu Pucharu Świata.

Erdogan: Turcja zdobędzie Rakke (stolicę ISIS), jeśli zostanie nawiązane porozumienie z USA i ich poplecznikami w Syrii

Prezydent Republiki Turcji zapowiedział, że wojsko tureckie i wspierana przez Ankarę Armia Wolnej Syrii z powodzeniem spychają islamistów z północnej Syrii, a po al-Bab, Rakka jest następnym celem.

Wojsko tureckie aktywnie działa na północy Syrii w ramach operacji „Tarcza Eufratu” od sierpnia 2016. Zdaniem prokurdyjskich komentatorów, Ankara bardziej interesuje się zwalczaniem kurdyjskiej suwerenności politycznej w Syrii niż wojowaniem z islamistami.

Turcja zaznacza, że wpierw musi być jakieś polityczne porozumienie nim stolica kalifatu zostanie zdobyta. Ankara również uważa, że w Rakkce powinny się znaleźć lądowe oddziały amerykańskie. Obecność Amerykanów może rozładować dość niekomfortowa sytuację, albowiem awangardą syryjskiej proamerykańskiej koalicji są Kurdowie z ugrupowania YPG.

Erdogan osobiście nazwał YPG organizacją terrorystyczną odpowiedzialną m.in. za falę przemocy, która dotknęła ostatnio Turcję.

źródło/hurriyet

Czytaj więcej: Dyskusja nad kurdyjską niepodległością w tzw. irackim Kurdystanie trwa od długiego czasu, a i teraz dywagują nad tym