30 lat Muzeum Katyńskiego w Warszawie. Sławomir Frątczak: jesteśmy domem relikwi i dowodów zbrodni

Guziki z Muzeum Katyńskiego | Fot. CC B\y 2.0, Flickr

W związku z jubileuszem, Muzeum przygotowało specjalny program obchodów.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Prezydent Andrzej Duda: Przez 80 lat ofiary i ich rodziny nie doczekały się sprawiedliwości za zbrodnię katyńską

„Wolę być inwalidą intencji, Sokratesem” / O Cyprianie Kamilu Norwidzie rozmawiają Konrad Mędrzecki i prof. Karol Samsel

Cyprian Kamil Norwid, płaskorzeźba na Wawelu Fot. A. Barabasz, CC A-S 2.0, Wikimedia.com

Usiłować pojąć Norwida w całości, poszukiwać u Norwida słów strzelistych, aforyzmów, czytać Norwida tak jak wieszczów, a więc w poszukiwaniu jakiegoś rodzaju objawienia słowa, to jest błąd.

Konrad Mędrzecki, Karol Samsel

Norwid w wielu obszarach swej liryki pozostaje niedostępny

Z profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, norwidologiem Karolem Samselem rozmawia Konrad Mędrzecki

Dwudziestego trzeciego maja minęła 140 rocznica śmierci Cypriana Kamila Norwida. Jest Pan autorem rozprawy doktorskiej Epika Cypriana Norwida a epika Josepha Conrada w perspektywie modernizmu oraz zbioru esejów Inwalida intencji. Studia o Norwidzie.

W ostatnim roku pojawiła się również bardzo istotna dla mnie książka, zawierająca moje eseje w zakresie badań nad Norwidem pt. Norwid. Formy odczytywania. Wiele z myśli tam zawartych niejako dojrzewało we mnie przez całe życie.

Proponuję na początek, żebyśmy rozszyfrowali ten fascynujący i frapujący tytuł: Inwalida intencji.

To jest tytuł, który wywoływał ogromne kontrowersje również w gronie norwidologów, co jest na swój sposób zdumiewające, jako że są to słowa samego Cypriana Norwida. Tak zareagować miał w eseju Jasność i ciemność, odpowiadając na pierwsze – uczciwie – w swoim życiu zarzuty, na krytykę swoich tekstów. Te zarzuty przyszły z najmniej spodziewanej strony, mianowicie od Zygmunta Krasińskiego i Augusta Cieszkowskiego, których do tej pory uznawał za przyjaciół i sympatyków swojej twórczości. To działo się w roku 1850. Usłyszawszy, że Krasiński i Cieszkowski jego eseju Jasność i ciemność nie akceptują ze względu przede wszystkim na hermetyczność treści, Norwid odpowiedział krótko:

„Wolę być inwalidą intencji niż czystym, jasnym mówcą, zwracającym się wprost do publiczności. Wolę być Sokratesem”. Chodziło mu oczywiście o finał losów Sokratesa, oskarżenie go przez Ateny o zdradę stanu.

W tym równaniu miejsce Sokratesa zajmuje Norwid, a miejsce ateńskich oskarżycieli Sokratesa – Krasiński i Cieszkowski. Tak więc Norwid woli to inwalidztwo intencji jako drogę ku prawdzie niż zwykłą romantyczną, można powiedzieć postromantyczną drogę wieszcza, rapsoda, którą podążali, którą praktykowali jego romantyczni poprzednicy – wielkoludy, jak to określił w wierszu Klaskaniem mając obrzękłe prawice.

Norwid jest bardzo trudny. Miałem przyjemność słuchać Pańskich rozmów na temat Norwida. Pan też, wybitny norwidolog, przyznał się, że docierał do Norwida bardzo długo. Wiele osób ma z tym problem.

To jest bardzo rzadka sytuacja. Fortepian Chopina, oczywiście Bema pamięci żałobny rapsod… Istotna jest forma podawcza, istotna jest ekspresja, czasami zapożyczona: Wanda Warska wykonuje wiersz W Weronie, a my za nią, można powiedzieć, ten wiersz przyjmujemy. Ale Norwid w ogromnym obszarze swojej codziennej liryki, którą uprawiał na co dzień, jest dla nas niedostępny.

No właśnie, jest trudny. Czasami spędzam dużo czasu nad Norwidem i się głowię, ale on był też przecież krytykowany i nierozumiany przez takich ludzi jak Słowacki, Mickiewicz, prawda? Oni go jakby nie przyjmowali.

No właśnie, a przecież to on, Cyprian Norwid, walczył o miejsce Słowackiego w polskiej kulturze, w 1860 roku wygłaszając w Czytelni Polskiej w Paryżu wykłady poświęcone Słowackiemu, pięć wykładów, w których wychodząc od Byrona, dokonywał bardzo skrupulatnych egzegez utworów takich jak Król Duch, Anhelli, Beniowski.

Wiemy również o pisemnym dodatku o Balladynie, o rozbiorze Balladyny, który był również dla Norwida niezwykle istotnym przykładem interpretacji Słowackiego. Antoni Małecki, kiedy wydał pisma pośmiertne Słowackiego w 1866 roku, osiągnięcia Norwida w tym zakresie zignorował, to znaczy uznał jego interpretację Słowackiego, sprzed sześciu lat raptem, za przejaw szarlatanerii.

A jeśli chodzi o Mickiewicza: Norwid, zdaje się, bardzo źle oceniał jego przyjaźń z Towiańskim i całą tę sektę.

Mickiewicz zyskał w planie literatury poczesne miejsce w twórczości Norwida, między innymi w Czarnych kwiatach. Jeden z epizodów Czarnych kwiatów jest poświęcony ostatniej wizycie poety u Mickiewicza. Oczywiście mamy oddzielny wiersz w poemacie SalemDo A.M., czyli do Adama Mickiewicza, z sąsiadującym wierszem Do A.T. – Andrzeja Towiańskiego. Stosunek Norwida do Towiańskiego jest w przeważającej mierze negatywny, zwłaszcza im bliżej roku 1848. Jednakże w okresie, kiedy Norwid wrócił do Paryża, miał już dystans do Koła Sprawy Bożej, znalazł się poza epicentrum rozgrywanych interesów Towiańskiego, jego dosyć klaustrofobicznej przecież roli w sytuacji Mickiewicza; kiedy Norwid był już poza Wiosną Ludów, czyli w latach 50. – jego stosunek do Andrzeja Towiańskiego uległ znacznemu złagodzeniu, a charakter przewodnictwa i misji Towiańskiego zaczął postrzegać jako filozoficzne, tak to bezpiecznie ujmę.

Pamiętam opinie, że Norwid jest wyjątkiem wśród polskich poetów romantycznych, że był bardziej filozofem, myślicielem niż poetą.

Zgadza się, aczkolwiek trzeba podkreślić, że inaczej niż romantycy, Norwid wyrażał sprzeciw wobec filozofii jenajskiej, czyli filozofii Schlegla, Schellinga, która ugruntowała romantyków. Norwid mówił o całkowitej ciemności czy niezrozumiałości filozofii jenajczyków.

Oczywiście jest filozofem, ale tak jak w poezji, tak i w filozofii pozostaje na swojej odrębnej drodze.

I dobrze, bo wbrew pozorom, gdyby sprzyjał filozofii w sposób tak wyrazisty, jak wielcy romantycy, np. Krasiński, byłby po prostu historiozofem, tak jak Krasiński w Przedświcie czy Mickiewicz w Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego. Norwid poszedł własną drogą, co oznaczało raczej filozofowanie niż uprawianie wielkich systemowych filozofii, takich jak heglowska.

Często wydaje mi się, że Norwid łamie kanony literackie, kiedy zależy mu na wypowiedzeniu pewnych treści.

Tak, ale to oczywiście nie znaczy, że gwałci tradycję literacką czy ma do historii literatury stosunek rewolucyjny.

Norwidowi absolutnie nie chodzi o to, aby w jakiejkolwiek mierze dokonywać rewolucji w wymiarze idei czy w wymiarze społecznym, broń Boże. Norwidowi idzie o to, by ustrzec się przed przekleństwem systemowości, która charakteryzuje dotychczasowe historie literatury. Ale nigdy nie znajdziemy u niego regularnej krytyki literackiej.

Do końca życia fascynować go będzie chociażby jego przyjaciel Tomasz August Olizarowski, autor Bruna, Zaweruchy – pisarz ukraiński, jak ochrzcił go Michał Grabowski. Olizarowskiego Norwid spotka w ostatnich latach swojego życia i będzie on kompanem jego ostatnich dni w domu Świętego Kazimierza w Ivry. Tam spotkają się twarzą w twarz, spędzą wiele długich wieczorów na wspólnych rozmowach.

Co by Pan polecił, żeby wejść w Norwida głębiej i nie zderzyć się ze ścianą? Fortepian Chopina czy W Weronie – to wiadomo, ale kolejny krok – może Listy do Marii Trembickiej?

Oczywiście listy. Listy młodzieńcze, zwłaszcza do Marii Trembickiej, następnie listy do Joanny Kuczyńskiej – do muz, a jednocześnie w pewnym sensie kochanek Norwida, kochanek w znaczeniu tych, którym Norwid powierza wszystkie swoje intelektualne i nie tylko intelektualne zapatrywania. Te listy są wielką szkołą formacyjną światopoglądu Norwida. Przygotowując dla Państwowego Instytutu Wydawniczego w Roku Norwidowskim Pisma wybrane poety, cały V tom zbudowaliśmy właśnie z tego rodzaju formacyjnych, kształtujących światopogląd Norwida listów. To jest sto pięćdziesiąt korespondencji, skrzętnie przeze mnie i prof. Wiesława Rzońcę wybranych. One rzeczywiście dają obraz intymnej etyki autora Vademecum, intymnej i nieosłoniętej już żadnym wymiarem poetyckiej fikcji.

Z pewnością musimy porzucić nasze szkolne ambicje w stosunku do Norwida. Mam na myśli to, że usiłować pojąć Norwida w całości, że poszukiwać u Norwida słów strzelistych, aforyzmów, czytać Norwida tak jak wieszczów, a więc w poszukiwaniu epifanii literackich, jakiegoś rodzaju objawienia słowa, to jest błąd. W tym wymiarze Norwid nie jest nawet artystą postromantycznym.

Norwid domaga się oddzielnej uwagi i raczej uwagi bezwzględnie związanej z dyskrecją, subtelnością, realizmem nowo rodzącej się epoki, która rewolucjonizuje nie tylko obraz podmiotu lirycznego, ale i przedmiotu opisu. Nie bez powodu mój promotor, prof. Wiesław Rzońca, tak wiele swoich wysiłków w trakcie pracy naukowej poświęcił zbliżaniu Norwida do francuskiego parnasizmu. Ten związek Norwida z parnasizmem sugeruje ogromną dozę jego skupienia na poetyckim szczególe.

Przede wszystkim na czymś, co można by nazwać heroizmem obojętności, niechęcią do darcia kulis, niechęcią do wywoływania skandalu. A więc nie wielkie słowa, nie poszukiwanie wielkich historiozofii, ale coś z pogranicza, coś ze środka, coś, co będzie detalem, szczegółem świata przedstawionego, co urośnie do rangi symbolu, ale nigdy nic, co jest z góry symboliczne lub symbolizowane, tak jak u romantyków, tylko coś dyskretnego, subtelnego, delikatnego.

W tym duchu należałoby przeczytać Vademecum – cykl poetycki, którego Norwid oczywiście za życia nie wydał, a który został wydany najpóźniej, bo dopiero ocalony cudem przez Wacława Borowego z obozu jenieckiego w Pruszkowie w 1945 roku, po zbombardowaniu mieszkania Zenona Miriama Przesmyckiego. Vademecum dopiero wówczas, pod koniec drugiej wojny światowej mogło zaistnieć w umysłach czytelników. Oczywiście te wiersze istniały wcześniej, natomiast samo Vademecum jako format, jako coś, co Norwid we wstępie do tego cyklu nazwał „skrętem koniecznym w poezji polskiej” – nie istniało. I format tego tekstu – centonu, czyli cyklu składającego się ze stu wierszy, nasuwa nam najszlachetniejsze wówczas, obecne m.in. we Francji tendencje – przypomnę, że Kwiaty zła Charlesa Boudelaire’a również składały się ze stu wierszy. Nie bez powodu Juliusz Wiktor Gomulicki sugerował tak wydatnie związek Vademecum z Kwiatami zła.

Jak mówili badacze, w Vademecum Norwid proponuje wizję wędrówki przez piekło współczesności. I w tym sensie dochodzi do istotnego nawiązania Vademecum do Boskiej komedii. Kwiaty zła Baudelaire’a to też wędrówka przez piekło współczesności, bez może tak intensywnego ewangelicznego odesłania jak u Norwida, ale ten sam trop – poszukiwanie piekła, patologii, nowoczesności – znajdujemy i u Baudelaire’a, i u Norwida.

Mnie się wydaje, że poszukiwanie w ten sposób podejmowane, czyli czytanie Vademecum bez ambicji, bez jakiegoś rodzaju erotycznych roztrząsań, a przede wszystkim nie w kodzie postromantycznym, nie za Mickiewiczem i Słowackim, ale jako poezji nowej epoki, poezji reformującej, która miała dokonać „skrętu koniecznego w literaturze”, to jest chyba nasze zobowiązanie względem Norwida 200 lat po jego narodzinach i w obliczu 140 rocznicy śmierci poety.

Wprowadzę jeszcze jeden wątek – fascynacji Jana Pawła II Norwidem. On bardzo często cytował Norwida i wracał do niego. I on też sprawił, że wiele osób do Norwida sięgnęło.

Jan Paweł II odegrał ogromną rolę w promowaniu Norwida. Myślę, że potrzebna jest wrażliwość badacza, by dowiedzieć się, w jaki sposób recepcja Jana Pawła II wpłynęła na recepcję Norwida w Polsce. W jaki sposób Jan Paweł II – Karol Wojtyła jeszcze – ugruntował popularność Norwida w polskich kręgach odbioru.

Dość powiedzieć, że tu nie tylko chodzi o interteksty, o nawiązania, cytaty, aluzje, ale o wymiar aktywnej kontynuacji norwidowskiego etosu, etosu pracy w twórczości Norwida. Żeby przekonać się o tym , jak istotne, jak aktywne to są kontynuacje, można by odnieść się chociażby do poematu Karola Wojtyły Kamieniołom. Bardzo ten poemat cenię. Wydaje mi się niezwykle, po dziś dzień, ożywczym tekstem Wojtyły i warto by Kamieniołom zderzyć z Promethidionem, żeby się przekonać, jak diametralnie różne są wyznania wiary w pracę, w Ewangelię pracy i jak bardzo Kamieniołom, czerpiąc z Norwida, wyrasta zarazem z osobistych przeżyć Wojtyły pracy w kopalniach Solvayu.

Panie Profesorze, bardzo dziękuję za rozmowę. Kłaniam się.

Wywiad Konrada Mędrzeckiego z norwidologiem prof. Karolem Samselem pt. „Norwid w wielu obszarach swej liryki pozostaje niedostępny” znajduje się na s. 38–39 czerwcowego Kuriera WNET” nr 108/2023.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Konrada Mędrzeckiego z norwidologiem prof. Karolem Samselem pt. „Norwid w wielu obszarach swej liryki pozostaje niedostępny” na s. 38–39 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023

Maria Tomak: nawet w sytuacji wojny Ukraina stara się ustanowić i zapewnić Tatarom krymskim jak najwięcej praw

Maria Tomak, kierownik Departamentu Platformy Krymskiej w Urzędzie Prezydenta Ukrainy Fot. Redakcja Wschodnia Radia Wnet

Zanim Krym został zaanektowany przez Rosję, przez Moskwę po raz pierwszy w XVIII wieku, istniało tam przez 350 lat państwo Tatarów krymskich, Chanat Krymski – który trwał dłużej niż Stany Zjednoczone.

Piotr Mateusz Bobołowicz, Maria Tomak

Status Krymu i Tatarów krymskich po deokupacji Ukrainy

Jaka jest obecna sytuacja Tatarów na Krymie? Jak wyglądała ona po 2014 roku i jak zmieniła się po 24 lutego 2022 roku?

Uważam, że ważne jest, aby zacząć tę historię nawet nie od 2014 roku, kiedy rozpoczęła się aktualna rosyjska agresja, ale jeśli chodzi o Tatarów krymskich, możemy zacząć od XVIII wieku. To najlepszy sposób na opowiedzenie tej historii, ponieważ właśnie w tym momencie rozpoczęły się prześladowania Tatarów krymskich i de facto próby wypędzenia ich z Krymu przez imperium rosyjskie w różnych wydaniach.

Tak więc w XVIII wieku na Krymie było prawie 90% Tatarów. A po pierwszej aneksji liczba ta znacznie spadła. Potem, w XX wieku, kiedy Stalin deportował Tatarów z Krymu, na półwyspie nie było ich już prawie wcale.

Kiedy rosyjska agresja na Ukrainę rozpoczęła się wraz z okupacją Krymu, było tam już tylko 13% Tatarów krymskich. A większość ludności Krymu, jak wszyscy wiemy, to Rosjanie – ci ludzie, którzy faktycznie zostali przeniesieni na Krym. Krym został skolonizowany przez Rosję w ciągu kilku stuleci. Nic więc dziwnego, że jest tam większość rosyjskiej populacji.

Ale dlaczego to przywołuję? Tylko dlatego, że widzimy, że obecnie Rosja jako siła okupacyjna używa tych samych narzędzi, stosuje takie same praktyki na Krymie, jak w poprzednich stuleciach. Oczywiście nie mówię dosłownie o deportacjach, jak to było za czasów Stalina. Ale czasami nawet sami Tatarzy krymscy odnoszą się do obecnych procesów na Krymie jako do hybrydowej deportacji, co oznacza, że okoliczności stwarzane przez władzę okupacyjną mają na celu ucisk Tatarów krymskich i wyciśnięcie ich z Półwyspu Krymskiego. (…)

Trzeba zwrócić uwagę także na inną ważną kwestię: na mobilizację w Federacji Rosyjskiej, która rozpoczęła się we wrześniu poprzedniego roku i oczywiście wpłynęła przede wszystkim na okupowane terytoria, w tym Krym. Jako urząd monitorowaliśmy sprawę, podobnie jak Medżlis, który bardzo pomagał osobom, które próbowały uciec z Krymu, aby uniknąć mobilizacji. Wezwania do mobilizacji zostały wydane specjalnie w miejscach gęsto zamieszkanych przez Tatarów krymskich. Nie możemy podać żadnych konkretnych liczb, ponieważ nie mamy danych o siłach okupacyjnych.

Ale zgodnie z tym, co wiemy, istnieje wyraźny algorytm dostarczania wezwań, powoływania w szczególności Tatarów krymskich. Wpisuje się to w politykę Federacji Rosyjskiej powoływania do wojska przede wszystkim przedstawicieli jej republik etnicznych.

Dużo słyszymy o Buriatach, Czeczenach i przedstawicielach innych narodów, którzy często są oskarżani o popełnianie zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. A jednocześnie w niektórych przypadkach rosyjskie władze starają się promować fakt, że wśród zmobilizowanych są Tatarzy krymscy. Rosja próbuje to przedstawiać jako dowód na to, że Tatarzy krymscy popierają okupację Krymu, co absolutnie nie jest prawdą.

Żeby zakończyć odpowiedź na pierwsze pytanie: obecna sytuacja jest do pewnego stopnia podobna do tej trwającej od 2014 roku, i nadal dramatyczna. Na okupowanych terytoriach ludzie wciąż na przykład mają problemy z dokumentami. Wielu z nich nie ma ważnych ukraińskich dokumentów, bo przed inwazją nie mieli możliwości swobodnego podróżowania na Ukrainę, aby uzyskać nowe zdjęcie w paszporcie lub przedłużyć ważność dokumentów. Mogą udawać się jedynie do miejsc, gdzie nie wymaga się posiadania ważnych ukraińskich dokumentów i są zmuszeni wyjeżdżać do Azji Centralnej, aby uniknąć mobilizacji lub prześladowań.

Wyobraźmy sobie: w 1944 roku raz zostali deportowani do Azji Centralnej, a teraz muszą tam wyjechać ponownie. Jest to jedna z dramatycznych rzeczy w tej historii, która zasługuje, moim zdaniem, na uwagę.

Niektórzy twierdzą, że Krym tak naprawdę nigdy nie był ukraiński, że był tatarski, potem rosyjski, że Chruszczow dał go Ukrainie. Co można im odpowiedzieć?

To bardzo ważne pytanie. Niestety nie chodzi tylko o „niektórych” ludzi. Chodzi o tę narrację, która istnieje w umysłach decydentów i która wpływa na decyzje polityczne.

To jest dla nas kluczowy problem – ta mantra Putina, że Krym zawsze był rosyjski, jest głęboko zagnieżdżona w umysłach wielu ludzi, którzy są absolutnie proukraińscy, ale nadal wierzą w te mity, które zostały wszczepione przez Rosję w czasach sowieckich, a nawet wcześniej, ponieważ wszyscy rozumiemy, że Rosja wykorzystywała Krym jako bazę wojskową przez cały ten czas, kiedy miała nad nim kontrolę.

Jest ogromna przepaść – cywilizacyjna, powiedziałbym – między ukraińskim podejściem a rosyjskim. Dla Rosji Krym jest bazą wojskową. Dla Ukrainy Krym jest miejscem różnorodności, a także oknem na globalne południe, ujmijmy to w ten sposób. Jest to obszar, na którym żyją rdzenni mieszkańcy, który zamieszkuje największa muzułmańska społeczność Ukrainy – Tatarzy krymscy. Mamy cały zestaw fałszywych narracji, które Rosja bardzo skutecznie, trzeba przyznać, rozprzestrzeniała i nadal rozprzestrzenia. Moglibyśmy przejść przez wszystkie te narracje jedna po drugiej.

Tym, którzy twierdzą, że Krym zawsze był rosyjski, polecam tylko przyjrzeć się historii Krymu i dowiedzieć się na przykład, że zanim Krym został zaanektowany przez Rosję, przez Moskwę, po raz pierwszy w XVIII wieku, istniało tam przez 350 lat państwo Tatarów krymskich, Chanat Krymski – który funkcjonował dłużej niż obecne Stany Zjednoczone.

Nie możemy powiedzieć, że Krym zawsze był rosyjski, nawet ze względu na historię. Jeśli zagłębić się bardziej w historię, można zobaczyć, jak wiele tam się działo: byli tam Grecy, Rzymianie, Włosi – Genueńczycy, którzy zajmowali się handlem – i tak dalej, i tak dalej.

Można też zobaczyć, jeśli spojrzy się na mapę – uważam, że jest to bardzo przydatne ćwiczenie, spojrzeć na mapę – widać, że Krym jest połączony lądem z Ukrainą kontynentalną, a nie z Rosją. I ten most, który Rosja zbudowała po rozpoczęciu okupacji, nie zastępuje połączenia z kontynentalną Ukrainą, ze względu chociażby na transport wody przez Kanał Krymski, ze względu na połączenie elektryczne i po prostu dlatego, że zawsze był to jeden region: południowa Ukraina i Krym – Pryazowia, Kraina Stepów. W tym samym czasie, gdy Katarzyna Wielka zlikwidowała Chanat Krymski, zlikwidowała też ukraiński Hetmanat, czyli państwo kozackie, będące jednym z poprzedników państwa ukraińskiego. Ono także zostało zniszczone. To są argumenty natury ogólnej i te fakty należą do wiedzy powszechnej.

A jeśli chodzi o Tatarów krymskich, przede wszystkim na poziomie Medżlisu, ich organu przedstawicielskiego, to Tatarzy krymscy popierają państwo ukraińskie. Wolą, aby Krym był częścią państwa ukraińskiego. Nigdy nie poparli funkcjonowania Krymu pod jakąkolwiek kontrolą Federacji Rosyjskiej.

(…) Jaki model autonomii będzie obowiązywał na Krymie po deokupacji? Czy będzie to autonomia Krymu, autonomia Tatarów krymskich, a może jakiś inny model?

To właściwie dwa pytania. Zacznę od drugiego. Status Krymu jest to jedna z kwestii, które są aktualnie dyskutowane na Ukrainie. Mogę więc odnosić się tylko do status quo, ponieważ obecnie, zgodnie z konstytucją Ukrainy, Krym jest Autonomiczną Republiką Krymu.(…)

Nawet w tej sytuacji staramy się działać. To bardzo ważne sprawy. Wszyscy rozumiemy, że nie musimy czekać na wyzwolenie Krymu, aby pracować nad niektórymi ważnymi strategiami uwzględniającymi deokupację. Ale jeśli chodzi o status Krymu, powiedziałabym, że jest to kwestia będąca przedmiotem toczącej się dyskusji.

Cały wywiad Piotra Mateusza Bobołowicza z Marią Tomak, kierującą Departamentem Platformy Krymskiej w Urzędzie Prezydenta Ukrainy, pt. „Status Krymu i Tatarów krymskich”, znajduje się na s. 28–29 czerwcowego Kuriera WNET” nr 108/2023.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Piotra Mateusza Bobołowicza z Marią Tomak, kierującą Departamentem Platformy Krymskiej w Urzędzie Prezydenta Ukrainy, pt. „Status Krymu i Tatarów krymskich” na s. 28–29 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023

23 lata od śmierci Bogdana Łyszkiewicza. Kisiński: dopiero z czasem odkryłem, że jego piosenki były pięknymi balladami

"Bywało tak, że cierpiałem na rozdwojenie jaźni, musiałem bowiem wiele razy zmierzyć się z mitem Beatlesów, odnajdując w sobie bądź co bądź cztery odmienne osobowości. Samotny jak Lennon, sumienny jak McCartney, brzydki jak Ringo Starr i uduchowiony jak George Harrison - śniłem o sławie" - taki wpis pojawił się w pamiętniku Bogdana Łyszkiewicza po tym, jak muzyk usłyszał słynne "Yellow Submarine"

Myślę, że Bogdanowi ciężko byłoby odnaleźć się w dzisiejszym świecie – mówi współzałożyciel zespołu Sztywny Pal Azji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Bogdan Łyszkiewicz (1964-2000) – wspomina Jarosław Kisiński

Radio Aktywni w ostatniej audycji przed wakacjami rozmawiali m.in. o Święcie Muzyki i o najkrótszej nocy w roku.

„Muzyka budzi w sercu pragnienie dobrych czynów”- Pitagoras

Dziękujemy za kolejny sezon, za wasze wsparcie drodzy Słuchacze, wiadomości i nie raz aktywny udział w naszych programach. Wracamy po wakacjach. W audycji wybrzmiały nowe single od Dildo Bagginsa, Black Radio i zespołu Komety. Zapraszamy do odsłuchu tej pełnej energii, słońca i uśmiechu rozmowy.

 

Prof. Geambaşu: Mackiewicz świetnie pokazuje, ile straciły państwa Europy Środkowej po II wojnie światowej

Prof. Constantin Geambaşu / Fot. Radio Wnet

Przez lata kraje Trójmorza nie mogły wykorzystywać swojego ogromnego, wspólnego potencjału – mówi tłumacz.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Edgars Rinkēvičs nowym prezydentem Łotwy. Dr Kuczyńska-Zonik: nie spodziewam się zwrotu w polityce zagranicznej

Wystawa „Biało-czerwono-biała” w Tel Awiwie. Ma otworzyć debatę publiczną o wolności Białorusi

O założeniach wydarzenia mówią Magdalena Kusztal, dyrektor Polskiego Instytutu w Tel Awiwie oraz Tomasz Kossakowski, koordynator wystawy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wystawa zostanie otwarta odbędzie się 30 czerwca o 11. Nie będzie miała charakteru politycznego, lecz kulturalny. Opowie o dążeniach niepodległościowych białoruskich artystów – tłumaczy Magdalena Kusztal.

Zobacz także:

Piątek z Filharmonii Opolskiej – Radiowy Słup Ogłoszeniowy – 16.06.2023 r.

Nasze kondolencje, Pani mąż jest bohaterem / Daria Hordijko, Ludmiła i Rusłan Belińscy, „Kurier WNET” nr 108/2023

Fot. Jurij Komitski, CC0, Unsplash.com

Rozmawiałam z przewoźnikami i postanowiłam, że jadę. Znalazłam ludzi, jestem im wdzięczna za to, że nas zabrali. Wiedzieli, że Rusłan jest żołnierzem, wiedzieli, że nie mamy żadnych dokumentów.

Nasze kondolencje, Pani mąż jest bohaterem

Wywiad Darii Hordijko, dziennikarki Redakcji Wschodniej Radia Wnet, z Rusłanem i Ludmiłą Belińskimi, bohaterami niezwykłej historii wojennej

Pani Ludmiło, kiedy rozmawialiśmy przed wywiadem, między innymi powiedziała Pani, że Wasza historia jest bardzo często postrzegana jako niesamowita bajka. Lecz w rzeczywistości nie jest to bajka, która zakończyła się słowami o długim i szczęśliwym życiu. Ta historia wciąż trwa, a Wy wciąż przechodzicie przez wiele prób. Porozmawiamy też o tym. Ale ta wyjątkowa historia zaczęła się prawie rok temu, kiedy poinformowano Panią, że Pani mąż Rusłan, który bronił Ukrainy w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy, zginął. Jak do tego doszło i czy wtedy Pani w to uwierzyła?

L: Zadzwonili do mnie z Wojskowej Komendy Uzupełnień i powiedzieli: proszę przyjąć nasze kondolencje, Pani mąż jest bohaterem.

Zapytałam, czy są tego pewni i u kogo innego mogę doprecyzować informację? Otrzymałam numer do jednostki. Powiedzieli, że było trzech świadków, którzy widzieli, jak upadł ranny w głowę. Nikt nie przeżyje takiego zranienia. Powiedzieli, że przywiozą go za dzień lub dwa. Cóż, czekaliśmy. Przygotowaliśmy się na najgorsze, a ciała nie przywozili i nie przywozili. Powiedzieli, że nie mogą go wywieźć z pola walki. Dopiero później zadzwonili ze szpitala, że jednak żyje.

Panie Rusłanie, co Pan pamięta albo czego się Pan dowiedział o tym, co się naprawdę wydarzyło i co się działo po tym, jak został Pan ranny?

R: Tak naprawdę nic nie pamiętam, ponieważ po zranieniu byłem nieprzytomny. Pamiętam tylko urywki, kiedy odzyskiwałem świadomość.

Pamiętam szopę, w której ludzie mnie ukrywali, opiekowali się mną, karmili i poili. Pamiętam, że rano odzyskiwałem przytomność, kiedy przynoszono mi jajka do picia lub mleko, i jakieś urywki w ciągu dnia, gdy odzyskiwałem świadomość.

Czyli na polu bitwy znaleźli Pana cywile, którzy później się Panem opiekowali?

R: Tak, po bitwie szukali rannych żołnierzy. I znaleźli mnie gdzieś w okopie pod gruzami, dokąd chłopaki mnie odciągnęli. Ludzie usłyszeli moje rzężenie. Wyciągnęli mnie, przenieśli do szopy, a potem do jakiegoś domu. Następnie próbowali mnie gdzieś wywieźć, do szpitala albo na nasze terytorium. Ale po drodze przechwycili nas Rosjanie.

Trafił Pan do rosyjskiego szpitala?

Pamiętam, że początkowo nie zawieźli mnie do szpitala. Tam były żelazne kraty i wiele strażników. To był jakiś areszt śledczy. Później obudziłem się już w szpitalu.

O ile dobrze rozumiem, Pana obrażenia były na tyle poważne, że prawie nie pamiętał Pan, gdzie i kim jest, a także nie mógł się Pan poruszać.

R: Nie rozumiałem, co się ze mną dzieje. Kiedy odzyskałem przytomność, ledwo przypomniałem sobie numer telefonu mojej żony. Zadzwoniłem do niej, powiedziałem, że żyję i jestem w szpitalu.

Pani Ludmiło, kiedy odebrała Pani telefon, dowiedziała się Pani, że mąż żyje, czy pomimo to, że nie mogła Pani z nim od razu porozmawiać, uwierzyła Pani? Co się dalej wydarzyło?

L: Oczywiście, że uwierzyłam, każdy na moim miejscu chciałby wierzyć. Później poprosiliśmy lekarzy, żeby zrobili zdjęcie i nam przesłali, żebyśmy się mogli upewnić. Lekarz powiedział, że mąż ma przed sobą bardzo skomplikowaną operację, nic nie mogą obiecać i że trzeba czekać. Następnie spędził bez świadomości trzy lub cztery doby na intensywnej terapii. Rozmawialiśmy po raz pierwszy dopiero półtora tygodnia po operacji.

R: Byłem w takim stanie, że nie mogłem ani się obrócić, ani wstać, nic nie działało. Moje nogi nadal nie działają. Prawa ręka była w ogóle bezwładna, a lewa ręka wydawało się, że żyje swoim życiem, tam, gdzie chciała, tam poruszała się w górę i w dół. Żebym mógł porozmawiać przez telefon, kładli go obok mnie na nocnym stoliku i rozmawiałem przez zestaw głośnomówiący. Długo nie mogłem mówić, teraz powiem kilka słów i nie mogę dalej, bo boli mnie głowa.

Pani Ludmiło, co działo się później? Ta historia jest tak niezwykła, że prawdopodobnie można ją porównać do jakiejś operacji wywiadowczej. Porwała Pani swojego męża, jeńca wojennego, który właściwie nie mógł się ruszyć i przebywał w szpitalu na okupowanym terytorium. Jak udało się Pani to samodzielnie zaplanować?

L: Dlaczego samodzielnie?

Mieliśmy tam swoich ludzi, naszych, Ukraińców, którzy pomagali – odwiedzali Rusłana, przynosili mu lekarstwa, jedzenie, a my przekazywaliśmy im pieniądze. Znaleźliśmy ich przez znajomych. Ciągle czytałam w internecie, jak ludzie wyjeżdżają i przyjeżdżają na okupowane terytorium.

Czytałam, że spędzają dwa lub trzy tygodnie w drodze, a czasem nawet miesiąc. Rozmawiałam z przewoźnikami i postanowiłam, że jadę. Znalazłam ludzi, jestem im wdzięczna za to, że nas zabrali. Wiedzieli, że Rusłan jest żołnierzem, wiedzieli, że nie mamy żadnych dokumentów.

Miałam tylko kopie paszportu i prawa jazdy Rusłana. Na miejscu lekarz został poproszony o wykonanie fałszywego wypisu, gdzie napisano, że jest to pourazowe uszkodzenie mózgu w wyniku wypadku samochodowego. Wystawił także inne zaświadczenie – takie, jakie powinno być – już dla naszego wojska, że była to rana od wybuchu pocisku moździerzowego. Oświadczenie, które było przeznaczone dla naszych, zostało ukryte przez kierowcę, ponieważ nie są oni sprawdzani, a fałszywe pokazywaliśmy tylko dwa lub trzy razy.

Podeszli do nas funkcjonariusze FSB, zapytali, dokąd jedziemy. Powiedzieliśmy – do Odessy. Mieliśmy szczęście, że nasi w tym czasie prowadzili ostrzał i w pobliżu były eksplozje.

R: W pobliżu były trzy trafienia i się przestraszyli. Oddali nam dokumenty i odjechali.

L: Po drodze nasz kierowca raz pokazywał dokumenty Rusłana, a raz nie. Rosjanie, którzy stoją na punktach kontrolnych, znają wszystkich kierowców, ponieważ nieraz wozili już ludzi. Niektórzy nawet się nas pytali, czy wszystko w porządku? Wieziecie tylko rzeczy osobiste? Jak tak, to jedźcie. Nikt nas nawet nie sprawdzał.

Wieczorem byliśmy na pierwszym punkcie kontrolnym, gdzie otworzyło się okno ktoś powiedział: „Dobry wieczór. Państwa dokumenty”. Wszyscy się ucieszyli, byliśmy szczęśliwi, płakaliśmy, że udało nam się wyjechać.

Panie Rusłanie, miał Pan status jeńca wojennego, ale rozumiem, że nie pilnowano Pana w szpitalu?

L: Mam wrażenie, że Rosjanie o nim zapomnieli. Na samym początku była tylko kontrola, gdzieś do maja przychodzili, obserwowali, sprawdzali, jaki stan. Leżysz? Cóż, masz szczęście, że leżysz, bo komu w takim stanie jesteś potrzebny? Ale oczywiście, że wojskowi tam byli, ponieważ nawet kiedy szłam do lekarza po wypis, to ich widziałam.

R: Tak naprawdę nie pilnowali mnie, a swoich oficerów, których także przywieziono do szpitala.

Po powrocie do domu oczywiste jest, że to szczęście dla Pana rodziny. Ale zaczęła się inna historia. Historia kolejnej walki – Pana rehabilitacja. Jeżeli czuje się Pan na siłach, aby o tym porozmawiać, proszę powiedzieć, jaki jest teraz Pana stan, przez co Pan już przeszedł i jakie są prognozy medyczne?

R: Moja diagnoza to pourazowe uszkodzenie mózgu – odłamek utkwił mi w głowie. Ponadto leżałem przez trzy dni w okopie, a potem kolejny tydzień u ludzi, którzy mnie znaleźli. Przez cały ten czas byłem bez należytej pomocy medycznej.

Część mojej czaszki zgniła. Powstał krwiak na mózgu. Nogi i ręce były bezwładne. Lekarze nie mają żadnych prognoz. Kiedy wróciłem, liczyłem na jakieś poważniejsze leczenie ze strony państwa. Ale nie było takiego. Zostałem umieszczony w sanatorium, przebywałem tam przez miesiąc i zostałem wypisany. A potem zostaliśmy sami z naszymi problemami. Sami zaczęliśmy szukać ośrodka rehabilitacyjnego.

L: Znaleźliśmy tu w Odessie centrum rehabilitacji Modus. Rehabilitują wojskowych za darmo. Jest tam dużo żołnierzy, może nawet z dwadzieścia osób.

R: Tak naprawdę nie spodziewaliśmy się, że będzie to darmowy ośrodek. Po prostu poradzono nam, że jest to dobre centrum. Zapytali, czy jestem żołnierzem? Powiedziałem, że już nie, że jestem zwolniony ze służby z powodów zdrowotnych. Otrzymałem odpowiedź – żołnierzy leczymy bezpłatnie. Więc od stycznia działamy. Przynieśli mnie tam na rękach, pracowaliśmy przez dwa miesiące i mogłem stanąć i powoli się przemieszczać przy pomocy chodzika.

Rozumiem, że jesteście razem od bardzo dawnaJakie są Wasze plany na najbliższą przyszłość?

La: W tym roku minęło dwadzieścia lat od naszego ślubu.

R: Jesteśmy razem od 1998 roku.

L: Jakie są nasze plany na przyszłość? Nie wiem. Żyć, leczyć się, chodzić.

R: Najważniejsze dla mnie jest, żebym stanął na nogi. Kiedyś miałem więcej planów, myślałem, że wszystko będzie odbywało się znacznie szybciej. W ogóle myślałem, że do maja będę już na nogach i będę mógł wrócić, że będę mógł dalej walczyć.

Przede wszystkim pragnę, aby nadszedł pokój.

Wywiad Darii Hordijko z Ludmiłą i Rusłanem Belińskimi pt. „Nasze kondolencje, Pani mąż jest bohaterem” znajduje się na s. 24 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023.


 

  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Darii Hordijko z Ludmiłą i Rusłanem Belińskimi pt. „Nasze kondolencje, Pani mąż jest   bohaterem” na s. 24 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023

 

Niezwykły koncert! „Spotkajmy się z muzyką na Mokotowie” – 18.06. 2023 roku w Kościele pw. Matki Bożej Anielskiej w WWA

Urząd Dzielnicy Mokotów miasta stołecznego Warszawy oraz Stowarzyszenie JAX serdecznie zapraszają na koncert muzyki klasycznej „Spotkajmy się z muzyką na Mokotowie”. Koncert odbędzie się już jutro, 18 czerwca 2023 roku w Kościele pw. Matki Bożej Anielskiej w Warszawie.     Tutaj do wysłuchania rozmowa z Różą Lorenc i Wiktorem Brzuchaczem:   Podczas koncertu zabrzmią najpiękniejsze dzieła literatury muzycznej w wykonaniu skrzypaczki Róży Lorenc i organisty Wiktora […]

Urząd Dzielnicy Mokotów miasta stołecznego Warszawy oraz Stowarzyszenie JAX serdecznie zapraszają na koncert muzyki klasycznej „Spotkajmy się z muzyką
na Mokotowie”.

Koncert odbędzie się już jutro, 18 czerwca 2023 roku w Kościele pw. Matki Bożej Anielskiej w Warszawie.

 

Róża Lorenc i Wiktor Brzuchacz, jeden z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych na świecie polskich duetów, koncertujących na czołowych festiwalach kameralno-organowych.

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Różą Lorenc i Wiktorem Brzuchaczem:

 

Podczas koncertu zabrzmią najpiękniejsze dzieła literatury muzycznej w wykonaniu skrzypaczki Róży Lorenc i organisty Wiktora Brzuchacza – jednego z najbardziej aktywnych i rozpoznawalnych polskich duetów, koncertujących na czołowych festiwalach kameralno-organowych.

Artyści zachwycają publiczność oryginalnym repertuarem składającym się zarówno z utworów niezwykle rzadko wykonywanych na scenach muzycznych, jak i autorskich transkrypcji znanych utworów orkiestrowych. Wiodącym celem zadania jest wzbogacenie oferty kulturalnej Dzielnicy Mokotów.

Podczas koncertu zatytułowanego „Spotkajmy się z muzyką na Mokotowie” zabrzmią zarówno wyraziste miniatury, jak i większe formy cykliczne. Nie zabraknie także typowych dla epoki romantyzmu utworów ilustracyjnych, które pozwolą słuchaczom przenieść się w inny wymiar sztuki i pobudzić wyobraźnię.

W ten sposób spotkanie z muzyką dostarczy odbiorcom nowych wrażeń artystycznych oraz muzycznych inspiracji. Pozwoli także obcować z muzyką różnych okresów historycznych, poznawać jej gatunki i style czy doświadczać emocji i radości z uczestnictwa w kulturze.

Wstęp na koncert jest bezpłatny. Zadanie publiczne jest finansowane ze środków Dzielnicy Mokotów m.st. Warszawy. Organizatorem przedsięwzięcia jest Stowarzyszenie JAX.

Program koncertu: A. Charpentier – Te Deum; A. Vivaldi – Cantabile; J.S. Bach – Gigue z II Suity angielskiej BWV 807; Buxtehude – Preludium g-moll BuxWV 148; A. Vivaldi – Koncert na skrzypce i organy d-moll RV 541; H.I.F. Biber – Passacaglia „Anioł stróż”; Sarasate – Playera; Lalo – Symfonia hiszpańska op. 31, Intermezzo; Boëllmann – Taccata z Suity gotyckiej op. 25; Emil Młynarski – Kołysanka słowiańska oraz Saint-Saëns – Danse macabre.

Patronem medialnym jest Radio Wnet.

 

Komety prezentują swój najnowszy singiel w Muzycznym IQ. Rozmowa z liderem tej kultowej grupy, Lesławem.

"Jestem wierny sobie..."- Lesław

„Jestem wierny sobie…”- Lesław

Legendarne Komety dołączają do Peleton Records i prezentują nowy singiel

“Ludzka istota” jest pierwszą piosenką z nagrywanego aktualnie albumu, który ukaże się w przyszłości nakładem tej warszawskiej wytwórni.

“To duży moment dla naszego labelu i wielkie wyróżnienie, gdy po trzech latach działalności z młodymi, obiecującymi kapelami, zgłasza się do nas taka legenda” – mówią założyciele Peleton Records. Zespół Komety – najważniejszy przedstawiciel polskiej sceny Rockabilly – jest już obecny na polskim rynku od 20 lat.

Nowy singiel pokazuje jednak, że mimo tak długiego stażu, Lesławowi i jego towarzyszom nie brakuje świeżych pomysłów na utwory. “Ta piosenka jest głosem ludzkiej istoty w czasach dehumanizacji i wszechobecnego wyglądyzmu.” – twierdzi Lesław – główny kompozytor i tekściarz na płytach Komet. Melancholijny i po prostu piękny singiel z powodzeniem trafi nie tylko do wiernych fanów grupy, ale też zdecydowanie młodszej publiczności skupionej wokół Peletonu.

Singiel został wydany we współpracy Peleton Records z PIAS Poland.

Zapraszam do odsłuchu

Radek Ruciński