Chaos w naszych chrześcijańskich głowach 8. Mądrość – umiejętność rozróżniania dobra i zła/ Felieton Jana A. Kowalskiego

XXI wiek, wbrew wrzaskom i obrzydliwym obyczajom, nie przekreśla bożej mądrości. Tak jak nie przekreśliła jej zuchwałość i obrzydliwość obyczajów sąsiadów Lota z Sodomy kilka tysięcy lat temu.

Najpierw o sobie. Pierwszą i najważniejszą lekcję mądrości otrzymałem od mojego księdza proboszcza. – Oj, Janku, Janku – powiedział – nawet nie myślałem, że jesteś aż tak głupi. Miałem wtedy dziewięć lat i chciałem księdzu proboszczowi zaimponować swoją wiedzą nabytą z „Trybuny Ludu”. O tym, że badacze lada moment odkopią czaszkę wspólnego przodka człowieka i małpy. Minęło prawie 50 lat, a badacze jeszcze nie dokopali się… i nie dokopią. Mój ksiądz proboszcz wykazał się wielką mądrością, chociaż żaden był z niego archeolog. Ale o tym później.

Mądrości dotyczą aż cztery dary Ducha Świętego: dar mądrości, rozumu, rady i umiejętności. Wszystkie one pomocne są człowiekowi do zgodnego z zamysłem bożym przeżycia swoich dni na tym świecie. Po to, by cieszyć się wspaniałym życiem wiecznym, przygotowanym nam przez Pana Boga. Te cztery dary dotyczą naszych chrześcijańskich głów, naszych umysłów. Do obrony naszej mądrości i umiejętności jej zastosowania w życiu Pan Bóg dodał nam niezbędne przymioty i postawy. Dar męstwa, dar bojaźni Bożej i dar pobożności.

Człowiek mądry ma umiejętność rozróżniania dobra i zła. Żeby mógł skorzystać z tej umiejętności, musi posiąść również zdolność odróżniania prawdy od fałszu.

Jak poznać, czy coś jest prawdą lub kłamstwem? Jak odróżnić wiadomość prawdziwą od fałszywej, od fake newsa? Wbrew pozorom sprawa nie jest banalnie prosta. Bo pamiętajmy o najważniejszym: największe kłamstwa są zawsze najbliższe prawdy. Zawierają jedynie minimalną niezgodność.

Najpierw musimy ustalić źródło pochodzenia informacji. Sprawdzić, kto mówi, zanim podniecimy się tym, co mówi. Mogą mówić prawie to samo, albo nawet to samo, a znaczy to zupełnie coś innego. „Kto nie chce pracować, niech też nie je” – napisał święty Paweł do Tesaloniczan (2Tes 3,10b). Podobnie uważał Lenin, wprowadzając nakaz pracy w Związku Sowieckim. A prawie tak samo Adolf Hitler, umieszczając nad bramami obozów koncentracyjnych napis: „Praca czyni wolnym” (Arbeit macht frei). Hitler był mało subtelnym gościem, ale Lenin nabrał całe legiony zachodnich intelektualistów (od ‘intelekt’) na swoje słowa.

Wróćmy do mojego księdza proboszcza, który przygotowywał mnie do I Komunii Świętej i próbował przekazać odrobinę mądrości (rzucając grochem o ścianę). On posiadł mądrość dziecka bożego. Wiedzę o tym, że wszystko, co zostało nam dane przez naszego Stwórcę, jest prawdą, mądrością i dobrem. A wszystko, co jest z tym niezgodne lub temu przeczy, jest kłamstwem, głupotą i złem. A objaśnienie tej oczywistości, dokonane przez Jego Syna, jedyną akceptowaną przez nas interpretacją.

XXI wiek, wbrew wrzaskom i obrzydliwym obyczajom, nie przekreśla bożej mądrości. Tak jak nie przekreśliła jej zuchwałość i obrzydliwość obyczajów sąsiadów Lota z Sodomy kilka tysięcy lat temu. Ta mądrość każdych czasach jest nam dana po to, byśmy mogli lepiej żyć. Jeżeli ktoś myśli inaczej, to głęboko się myli.

Bożych Praw i Prawd nikt nie może zmienić. Nawet papież, tym bardziej homoseksualista/pedofil ubrany w strój księdza. Nie mówiąc nawet o jakimś Margot lub Lempart.

Mądrość jest bożym darem, dlatego powinniśmy się o nią modlić. Może dlatego jest jej tak mało w dzisiejszym świecie i człowieku, przekonanym o swojej wyjątkowości i doskonałości. Nie modlimy się o mądrość, bo uważamy, że jesteśmy mądrzy. Z urodzenia, z wykształcenia. Sami z siebie zawdzięczamy wszystko sobie. Zatraciliśmy pokorę, główny składnik bojaźni Bożej. Dlatego jesteśmy coraz głupsi, chociaż bardziej wykształceni i lepiej sytuowani. Nie nazwałbym tego nawet pychą. Współczesny człowiek jest po prostu bezczelny.

Tworzymy lub oglądamy pornografię i nazywamy to sztuką.
Oddajemy się bluźnierstwu i twierdzimy, że mówimy o Bogu.
Łamiemy trwale Boże Przykazania i nazywamy się dobrymi katolikami.
Zabijamy własne dzieci, ale opiekujemy się psami w schronisku – jakie mamy wielkie serducha!
Zdobywamy bardzo wąskie wykształcenie matematyczne, fizyczne lub informatyczne i nagle uważamy się za znawców wszystkiego.

Współczesny człowiek nie chce poznawać bożej prawdy, odkrywać reguł rządzących światem według bożego zamysłu. Nie chce naśladować starożytnych filozofów w ich umiłowaniu mądrości. O nie! Współczesny człowiek chce się rozwijać. Swoje grzeszne słabości zamieniać w zalety i zwiększać swój potencjał. To się ujawnia najczęściej w okolicy czterdziestki. Mężczyźni zaczynają inwestować w wypasione fury, żeby wyrywać laski (co za okropne słowo). A kobiety zaczynają wierzyć w swoją niesamowitą kobiecą moc i potencjał wręcz boski. I domalowywać sobie anielskie skrzydła. Co oczywiście cieszy każdego upadłego anioła i ich wodza, który z tych zagubionych w swej zuchwałości dusz tworzy swój kościół. I swoją religię, która w obecnej odsłonie nazywa się New Age. Coraz więcej tego kościoła i tej religii w naszym chrześcijańskim, Jezusowym Kościele. Ale o tym następnym razem.

Pamiętajmy na koniec: bezczelność może nam pomóc jedynie na chwilę. A prowadzi nas prostą drogą do piekła. Wiem, o czym mówię, bo sam byłem kiedyś bezczelny. Zanim doznałem łaski zrozumienia, że jestem słaby, grzeszny i głupi. A o siłę, czystość i mądrość powinienem się modlić do Pana Boga. Codziennie.

Jan Azja Kowalski

PS Dla Waszej informacji. Felietonista to taki facet, który nie zna się na niczym, a pisze o wszystkim 😊

Św. Maksymilian Maria Kolbe – „ojciec dyrektor” pierwszego nowoczesnego katolickiego imperium medialnego na świecie

Przed II wojną światową Niepokalanów był największym klasztorem na świecie, a wydawnictwo – największe w Polsce. To było katolickie imperium medialne na skalę światową. Czy to nam coś przypomina?

Andrzej Karpiński

Chciałem zobaczyć metamorfozę twarzy św. Maksymiliana od dzieciństwa do czasu w obozie Auschwitz. Wtedy zauważyłem, że przez całe życie miał niezmienne oblicze. To, co było najważniejsze, nie zmieniało się. Zmieniało się tylko to, co zewnętrzne: fryzura, zarost, głębokość bruzd wokół oczu i na czole. Tę niezmienność spojrzenia i rzeźby twarzy skojarzyłem z niezmienną miłością do Maryi, której Rajmund doświadczył w dzieciństwie. Miłość, która rozpoczęła się już w domu rodzinnym, rozkwitała, przynosząc owoce wiary, aż po kres jego życia.

Linia czasu w portrecie Rajmunda, a potem św. Maksymiliana | Fot. www.niepokalanow.pl

Powołanie do oddania się Jezusowi przez ręce Maryi poczuł najmocniej podczas studiów w Rzymie w latach 1912–1915. Tam złożył śluby wieczyste i przybrał imię Maria. W Rzymie był świadkiem bluźnierczych manifestacji heretyków i masonów, których od tej pory pragnął nawracać przez jakąś organizację lub stowarzyszenie maryjne. Już wtedy w jego wyobraźni powstał Niepokalanów z całą infrastrukturą służącą Maryi. (…)

Zapoznałem się z historią powstania Niepokalanowa, z historią radia, drukarni oraz wydawnictwa. Zainteresowała mnie postać rówieśnika św. Maksymiliana, księcia Jana Druckiego-Lubeckiego, przyszłego ofiarodawcy gruntu dla zakonu. Ojciec 15-letniego księcia zakupił pałac wraz z ziemią w Teresinie pod Warszawą, gdzie cztery lata później został zastrzelony. Cały majątek odziedziczył więc jedyny syn, który 14 lat później podarował część ziemi św. Maksymilianowi pod budowę Niepokalanowa. Ale jak do tego doszło?

Pierwsze egzemplarze „Rycerza Niepokalanej” były drukowane w Krakowie, a następnie w trudnych warunkach w Grodnie, gdzie ojciec księcia Jana pełnił obowiązki prezydenta miasta. To tutaj ojciec Maksymilian poznał swojego darczyńcę, który był skłonny ofiarować zakonnikom ziemię w Teresinie, ale pod warunkiem dożywotniego odprawiania Mszy Świętych w intencji zastrzelonego ojca. Władze kościelne nie zgodziły się na takie warunki i projekt miał upaść. Ojciec Maksymilian postawił jednak wcześniej na obiecanej ziemi figurkę Matki Bożej, a transport maszyn drukarskich z Grodna już był zorganizowany. W tej sytuacji książę podarował ziemię bez żadnych warunków.

Imperium medialne

Nie wiedziałem, że przed II wojną światową Niepokalanów był największym klasztorem na świecie, a wydawnictwo – największym w Polsce. To było niespotykane na światową skalę katolickie imperium medialne. Czy to nam coś przypomina? Ależ tak… W 1936 r. Niepokalanów liczył ponad 800 zakonników. Zakon miał własną elektrownię i piekarnię. Ojciec Maksymilian rozpoczął nawet budowę lotniska. Czynił zabiegi o zakup samolotów dla Niepokalanowa, a dwóch braci zakonnych ukończyło nawet kurs pilotażu. Niestety wojna przerwała te plany. To był prawdziwy Rycerz Maryi i patriota, który już rok przed święceniami kapłańskimi, w jakże symbolicznym roku 1918, założył stowarzyszenie Rycerstwo Niepokalanej (MI – Militia Immaculatae). Będąc przez sześć lat na misji w Japonii, zbudował w Nagasaki „drugi Niepokalanów” wraz z wydawnictwem drukującym w języku japońskim. Po powrocie ojca Maksymiliana w 1936 roku z misji w Japonii, pismo „Rycerz Niepokalanej” osiagało nakład miliona egzemplarzy. Ks. Kolbe pojechał na pierwszy pokaz telewizji w Berlinie, aby użyć tej nowej wówczas technologii w służbie Maryi. Ojciec Maksymilian zawsze sięgał marzeniami daleko w przód, dlatego dwa lata później działała już w Niepokalanowie pierwsza, katolicka radiostacja. (…)

Niepokalanów – Teresin ok. 1935 r. | Fot. www.niepokalanow.pl

To nieprawdopodobne, ile może zdziałać przez 47 lat jeden człowiek z miłości. I tu nasuwa się pytanie: z miłości do kogo? Bo przecież wojnę i ludobójstwo również może zainicjować jeden człowiek, lecz z miłości do siebie. Nic bowiem nie zbiera większego żniwa śmierci niż miłość własna! Dlatego tak ważna jest rodzina, która kształtuje nas w dzieciństwie. Dlatego tak bardzo rodzina jest znienawidzona przez tych, którzy chcą oddać wychowanie i kształtowanie dzieci państwu lub opętanym ideologom. Kolejny raz, gdy piszę o polskim męczenniku, zadaję sobie pytanie, jak głęboko sięgają w ludziach pokłady nienawiści do sprawdzonych norm społecznych, do Dekalogu? Ile jeszcze pokoleń i ile lat będą odbywały się ataki na Kościół, który od 2000 lat głosi tę samą naukę tego samego Chrystusa? Ile lat jeszcze będzie drażnić naszych sąsiadów najmniejszy rozwój Polski? Ile świat jeszcze zmarnuje czasu, ile wyda pieniędzy i ile poświęci ofiar ludzkich na międzynarodowy antypolonizm?

Cały artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Św. Maksymilian Maria Kolbe w wydarzeniu Polska pod Krzyżem” znajduje się na s. 8 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Św. Maksymilian Maria Kolbe w wydarzeniu Polska pod Krzyżem” na s. 8 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nie jesteśmy zainteresowani, aby kapitał (zwłaszcza obcy) kształtował według swojego widzimisię nasz porządek kulturowy

Możemy stać się liderem w skali globalnej wielkiego ruchu na rzecz restauracji europejskiego ładu cywilizacyjnego. Pod względem integralności naszego kodu kulturowego jesteśmy bowiem krajem unikalnym.

Bogdan Miedziński

Zaledwie 30 lat temu Polska z trudem zaczęła odbudowywać swoją utraconą przed półwieczem suwerenność, a już dziś grozi nam jej ponowna utrata. Tym razem zagrożenie pochodzi z zachodniej strony barykady. (…) Obraz w pełni zintegrowanej Unii Europejskiej – można by ją nazwać Europą Federalną – pozwala bez trudu stwierdzić, że skutki obudzenia się Polaków pewnego dnia w takim państwie byłyby niewesołe. Wykraczałyby one daleko poza materialną sferę życia. Czekałoby nas bowiem nie tylko nieuchronne unieważnienie zdobyczy socjalnych Dobrej Zmiany – dokonywane pod hasłem dekarbonizacji, harmonizowania podatków i walki z rzekomo prowadzonym przez nasz kraj dumpingiem socjalnym (przy pomocy podstępnego wykorzystywania niskich kosztów pracy – sic!) o czym szerzej pisałem w marcowym „Kurierze WNET”).

Włączenie Polski w plan sfederalizowania Europy naruszałoby także fundamenty tożsamościowe, na których polska wspólnota narodowa została ukształtowana.

Status półkolonii, przypisany naszemu krajowi w wyniku transformacji przebiegającej pod dyktando Międzynarodowego Funduszu Walutowego, utrwalony przyjętymi niefrasobliwie bezlitosnymi warunkami akcesji do UE i przypieczętowany nowelizacją traktatu w Lizbonie, po zakończeniu kolejnej, planowanej fazy integracji, stałby się nieodwołalny.

Nawet Polexit, ostatnią deskę ratunku, musielibyśmy wybić sobie z głowy. Wystarczy zauważyć, jak trudno jest potężnej Wielkiej Brytanii wyzwolić się z uwikłań unijnych obecnie. (…)

Główną siłę po stronie prowadzących agresję imperialną przeciwko Polsce stanowi potężny sojusz wielkiego kapitału, najbardziej wpływowych państw członkowskich Unii Europejskiej oraz neomarksistowskiej lewicy. (Imperiami są dziś nie tylko państwa. Należą do nich także transnarodowe korporacje. Roczne przychody największych z nich zbliżają się do wartości rocznego PKB Polski, a ich sprawność operacyjna o niebo przekracza sprawność operacyjną państwa średniej wielkości, takiego np. jak nasze). Egzekutywą, prowadzącą zarazem koordynację operacyjną działań tych sił, jest Komisja Europejska, natomiast ich zaplecze ideowo-polityczne stanowi Parlament Europejski.

Na arenie krajowej siły imperialne wspierane są mniej lub bardziej otwarcie, czasem nie do końca świadomie, przez pokaźną warstwę euroentuzjastów, rzec można, patriotów kochających Polskę inaczej.

Wśród nich grupę wiodącą stanowi bez wątpienia AntyPiS, czyli ci, dla których euroentuzjazm jest wehikułem, mającym dowieźć ich do przejęcia w Polsce władzy. Bezkrytyczne przyjmują oni wszelkie płynące ze strony Brukseli dyrektywy i uznają, że wszystko to, co dobre według Komisji Europejskiej, jest dobre dla Polaków. Są oni zagorzałymi zwolennikami hasła: „Im więcej integracji europejskiej, tym lepiej”. Zarazem z lubością przypisują państwom narodowym (w szczególności państwu polskiemu) wszelkie zło tego świata – faszyzm, nacjonalizm i ksenofobię. W ten sposób legitymizują oni w istocie prowadzoną przez instytucje unijne ofensywę imperialną, tworząc w debacie publicznej wolną przestrzeń dla percepcji tych działań. Oprócz opozycji politycznej, ważną rolę opiniotwórczą w środowisku euroentuzjastów odgrywają przedstawiciele środowisk artystycznych, wolnych zawodów, środowisk naukowych i biznesu. W warstwie tej odnaleźć można także kompradorów z czasów pozostawania Polski w sowieckiej strefie wpływów.

Motywacje euroentuzjastów są różne. Część tego środowiska działa z pobudek lewicowo-liberalnych, część jest profitentami ładu biznesowego i administracyjnego panującego w III Rzeczpospolitej, będącego właśnie w znaczącej części produktem akcesji Polski do UE. Dla niemałej grupy euroentuzjastów magnesem jest uzależnienie ich działalności zawodowej od dotacji unijnych.

Euroentuzjaści nie wspierają działań imperialnych bezpośrednio. Robią to w sposób zniuansowany. Często wsparcie to ma postać demonstrowania zachowań indyferentnych w stosunku do standardów właściwych dla postaw charakteryzujących się wrażliwością na wartości narodowe. Przykładem takiej demonstracji może być publiczna deklaracja znanego polskiego aktora, że za granicą wstydzi się na ulicy rozmawiać po polsku, albo oświadczenie popularnej pisarki lub byłego prominentnego polityka, że wyjeżdża z kraju, bo nie może znieść panującego w nim reżimu.

Oczywiście w debacie krajowej euroentuzjaści jak ognia unikają popierania wprost koncepcji federalizacji UE. Wiedzą bowiem doskonale, że w taki sposób władzy w Polsce nie zdobędą. Dlatego mówią jedynie na okrągło to samo – że integracja, że łatwiej analizować i koordynować, że szybsze decyzje…

Po co koordynować i w jakich sprawach decyzje podejmować – nieważne, zostawmy to na później. Stosują oni tę samą przebiegłą taktykę, która przyświeca wytrawnym lewicowym progresistom hamującym zapędy radykałów domagających się legalizacji od zaraz prawa adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Perswadują oni: cierpliwości, jeszcze nie pora, na razie mówmy o ułatwieniu życia związkom partnerskim.

Po przeciwnej stronie barykady stoją siły patriotyczne zogniskowane wokół Zjednoczonej Prawicy. Przez kontrast w stosunku do euroentuzjastów można środowisko to określić jako zwolenników Europy ojczyzn. Ich wizja integracji europejskiej to Unia silna potencjałem państw członkowskich, wzmocnionym synergią płynącą z unijnej współpracy. Zbiorowość ta, podobnie jak zbiorowość euroentuzjastów zróżnicowana co do składu, bez wątpienia liczbowo jest od niej znacznie większa.

Zwolenników Europy Ojczyzn różni od euroentuzjastów także to, że wśród nich dominują tzw. zwykli ludzie, tak zwane zaś elity reprezentowane są stosunkowo skromnie.

Zarysowany powyżej podział na zwolenników Europy Ojczyzn i na euroentuzjastów pokrywa się w pewnym stopniu z podziałem politycznym na zwolenników obozu rządzącego i zwolenników opozycji. Wśród tych ostatnich zdystansowaniem od koncepcji pogłębienia integracji UE wyróżniają się zwolennicy Konfederacji, zajmujący pozycje zdecydowanie eurosceptyczne. W pozostałych środowiskach opozycyjnych zwolennicy Europy Ojczyzn stanowią stosunkowo niewielką i mało wyrazistą ich część. Wsparcie krajowego obozu zwolenników Europy Ojczyzn ze strony zagranicy jest rozproszone i umiarkowane, oględnie mówiąc. Wyraźnie jest ono artykułowane ze strony Węgier. W ramach UE Polska może liczyć na dyskretne i delikatne wsparcie w szczegółowych sprawach części członków Rady Europejskiej, składającej się z szefów rządów krajów członkowskich.

Obóz dzisiaj sprawujący władzę w Polsce problem suwerenności traktuje z powagą. Ale nie zawsze tak było. Wystarczy wspomnieć tempo rozszerzania władztwa unijnego nad krajami członkowskimi w latach 2007–2015, kiedy to proces ten postępował bez żadnych oporów (przykładem są decyzje w sprawie relokacji imigrantów). Wówczas wystarczało wręczenie szefowi rządu dyplomu uznania i poklepanie członków jego świty po ramieniu (róbta, róbta, nie bójta sie).

Jako zwieńczenie procesu integracji z Unią planowano przystąpienie Polski do strefy euro, które miało zaklinować nasz kraj w UE na wieki. Plany te zostały pokrzyżowane najpierw przez kryzys finansowy 2008 roku, a potem przez dojście do władzy Zjednoczonej Prawicy w 2015 roku. Oddaliło to na jakiś czas groźbę pełnego zwasalizowania kraju.

W nowej sytuacji politycznej metoda przejmowania władzy imperialnej nad Polską zmieniła się zasadniczo. Podstawowym narzędziem do tego służącym stał się szeroko rozumiany imperatyw praworządności. Dlatego właśnie otwierane są przez Parlament Europejski lub Komisję Europejską coraz to nowe pola konfliktów – o sądy, o LGBT, aborcję, rodzinę, rasizm, imigrantów. W ostatecznym rozrachunku w działaniach tych chodzi zawsze – niezależnie od poruszanych szczegółowych kwestii będących punktem zaczepienia – o realizację celu długofalowego, jakim jest pozbawianie Polski suwerenności w kolejnych sferach życia publicznego. Do tego właśnie potrzebny jest wielkiemu kapitałowi sojusz z lewicą neomarksistowską wyspecjalizowaną w podsycaniu konfliktów i sianiu zamętu. Nie oznacza to oczywiście, że odgrywa ona w tym sojuszu rolę drugorzędną – posiadany przez nią przez potencjał niszczenia ładu publicznego jest tak znaczący, że należy traktować ją jako autonomiczny składnik sił prowadzących ofensywę imperialną przeciwko Polsce. (…)

Dotkliwą słabością potencjału niematerialnego polskiej wspólnoty narodowej jest niedostatek zaplecza intelektualnego uwrażliwionego na wartości patriotyczne i narodowe, obejmującego w pierwszym rzędzie szczebel elit, ale także szerokie kręgi inteligencji.

Ujawniają się tutaj skutki pedagogiki wstydu, aplikowanej czwartemu już pokoleniu Polaków na opanowanych przez progresistów uczelniach. Zjawisko to, narastające powolnie, w ostatnim okresie eksplodowało w sposób równie spektakularny, co bolesny, w postaci głębokiego rozziewu między sformowanymi na tych uczelniach pod względem ideowym i mentalnym „elitami” a „ludem” hic et nunc żyjącym i czującym. Nie ulega jednak wątpliwości, że poczucie tożsamości narodowej, ukształtowane w toku dramatycznego przebiegu dziejów naszego narodu, który odzyskanie utraconej niepodległości okupił morzem krwi, silnie rozwinięte i zakotwiczone w Polakach – pomimo powyżej wzmiankowanych objawów erozji – jest kluczową i nadal silną częścią potencjału służącego obronie suwerenności polskiej wspólnoty narodowej.

Cały artykuł Bogdana Miedzińskiego pt. „Co zrobimy z suwerennością Polski?” znajduje się na s. 10–11 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Bogdana Miedzińskiego pt. „Co zrobimy z suwerennością Polski?” na s. 10–11 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Instalacja „postępu” trwa. Ile trzeba czasu, zanim – jeśli w ogóle – nasza cywilizacja zachodnia znowu stanie na nogach?

Implantowany z Zachodu dyktat perfekcyjnej politycznej poprawności się rozrasta, upokarza rozum, niszczy język, degraduje maniery, oswaja i banalizuje kłamstwo. Słowem: dewastuje normalny świat.

Herbert Kopiec

Warto i trzeba czytać gazety. Dlaczego? Ano, gdybym nie zajrzał do „Gazety Warszawskiej” (nr 42/2020), mógłbym nie wiedzieć, że w Katowicach dyrektor Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego zaproponował, aby zmienić patrona tej placówki na Kazimierza Kutza.

Okazją do złożenia tej szokującej (dla tradycyjnego hanysa – sic!) propozycji była debata, jaka odbyła się 5 października br. w katowickim kinie Rialto, zatytułowana Kazimierz Kutz a Śląsk – co dalej?. „Może należałoby spojrzeć na Teatr Śląski i zmienić jego patrona? Zamienić Wyspiańskiego na Kutza? CZEMU NIE?” – powiedział dyrektor Teatru, Robert Talarczyk. Myślę sobie, że taki pomysł mógł się zrodzić tylko w głowie tęgiego liberała. Choć – póki co – nadzieje na jego realizację są niewielkie. W pełni podzielam pogląd, że mamy tu raczej do czynienia z sondowaniem, jak daleko można się posunąć w promowaniu ludzi, którzy pluli na Polskę. (…)

Przyjrzyjmy się zatem dziś bliżej owym dewastatorom. Zwłaszcza że z pychą obiecują (i rzekomo wiedzą), jak stworzyć raj na ziemi. Pod tym względem liberałowie jako żywo przypominają wykładowców marksizmu polskich uniwersytetów, o losach których ślad jakoś zaginął. Dziwne to – wszak nie jest tajemnicą, że na wszystkich uniwersytetach w PRL-u były katedry marksizmu. A jeśli tak, to gdzie się podziali marksiści? Ani chybi znajdziemy ich pośród współczesnych liberałów. Niczego dobrego to nie wróży, jeśli zważyć, że zawołaniem bojowym liberałów – jak słusznie zauważa francuski filozof Alain Finkielkraut – jest nonszalancko przecież brzmiące: czemu nie?!

„Pogardzać bogactwem przeszłości w imię tego, co dopiero nastąpi, w imię nowych tradycji i konwencji? Czemu nie? Wszyscy jak jeden mąż wychwalamy bezgraniczne i ciągłe zmiany, idąc za przykładem techniki i nauk społecznych. Nikogo i niczego nie mamy już zamiaru bronić. A jeżeli rodzina monogamiczna przy okazji przepadnie? Spróbujmy, co nam szkodzi… Czemu nie!”

(Wartość wspólnej pamięci, rozmowa z A. Finkielkrautem, „Życie”, 20.12.1999).

Z tego właśnie powodu Patrick J. Buchanan, autor światowego bestsellera Śmierć Zachodu (Wektory, Wrocław 2005) twierdzi, że Zachód umiera i ma na myśli cywilizację ukształtowaną przez chrześcijaństwo – tak prawosławne, jak katolickie oraz protestanckie – i kulturowe dziedzictwo greckie i łacińskie. Umiera dlatego, że milcząca większość Europejczyków w imię dobrobytu i spokoju socjalnego dała sobie narzucić światopogląd nie pasujący do tradycji kulturalnej, religijnej i obyczajowej kontynentu. Książka, reklamowana jako prekursorska i odkrywcza, wcale taka nie jest. Prawie sto lat temu Oswald Spengler opublikował Upadek Zachodu, treściowo analogiczny. Podobnie Samuel P. Huntington, w Zderzeniu cywilizacji rozpatrujący nieuchronność napięć między cywilizacjami, ma swego prekursora w Polaku Feliksie Konecznym, którego kilka prac (zwłaszcza O wielości cywilizacyj z roku 1935) głosiło podobną tezę.

Autor Śmierci Zachodu pisze o tym, co dzieje się, kiedy człowiek, a nie Bóg stał się miarą wszechrzeczy i kiedy nie warto o nic walczyć, niczego zdobywać i niczego bronić, bo można narazić się na nieprzyjemności, miast pławić się w luksusie, na co przecież z definicji rzekomo zasługuje. Stąd moda na „pluszowe chrześcijaństwo”, w ramach którego Ewangelia pozbawiona jest wymagań sprzecznych z tym, czego chce od człowieka współczesny, coraz bardziej zsekularyzowany i antykatolicki świat. Rozmaitej maści dziennikarze, artyści, eksperci od religii przekonują, że gdyby zrezygnować z nauczania biblijnej moralności, przestać nękać innych opiniami na temat zbrodniczości aborcji, straszyć piekłem czy potępiać akty homoseksualne, to od razu nasze świątynie napełniłyby się wiernymi.

Na taką drogę „upluszowienia chrześcijaństwa” weszło już wiele wyznań. I wbrew opiniom ekspertów od „koniecznych zmian w Kościele, bez których straci on wiernych”, w niczym nie polepszyło to ich sytuacji. Wszystkie one tracą bowiem wiernych, i to w tempie zastraszającym.

Póki co wielką karierę zaczyna robić powiedzenie, że „nikt nie musi być heroiczny”. W praktyce oznacza to, że nikt nie musi być przyzwoity, a nawet normalny w sensie tradycyjnym. I właśnie – pamiętamy – że w czasach kultu łatwości, przyjemności, użycia i „pluszowego chrześcijaństwa” Ojciec Święty Jan Paweł II zwracał uwagę, jak istotną rolę w rozwoju człowieka jako osoby ludzkiej ma do spełnienia trud, poświęcenie i cierpienie. Ludzie poważni nie uciekają przed cierpieniem, jeśli widzą, że jest ono ceną, jaką trzeba zapłacić za ocalenie zasad moralnych i religijnych. Wolą cierpieć, niż złamać zasady, które odsłaniają przed nimi sens życia i cel godnego życia. Okazuje się, że człowiek potrzebuje cierpienia, trudu, aby dojrzeć.

To nie przypadek, że do młodzieży (Westerplatte, 12.06.1987) Jan Paweł II mówił: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali. Wbrew wszystkim mirażom ułatwionego życia. Musicie od siebie wymagać”.

W podobnym duchu wypowiadał się o młodzieży kardynał J. Ratzinger: „Człowiek może dojrzeć i wydawać owoce właśnie dzięki temu, że podporządkuje się jakimś wymaganiom i pozwala przyciąć swe roszczenia. Młodzi ludzie mają poczucie, że zbyt mało się od nich żąda (…) Człowiek wie, gdzieś to w nim tkwi: Muszę się zmierzyć z wymaganiami, muszę formować swą osobowość wedle jakiejś wyższej miary, muszę się nauczyć dawać” („Gość Niedzielny”, 14.05.2006).

Właśnie z tego powodu, że chrześcijaństwo/katolicyzm jest wymagający i uciążliwy, bywa odrzucany jako nie do pogodzenia z wygodą życiową.

Cały artykuł Herberta Kopca pt. W kręgu zawołania bojowego liberałów: Czemu nie?!” znajduje się na s. 5 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.

 

Artykuł Herberta Kopca pt. W kręgu zawołania bojowego liberałów: Czemu nie?!” na s. 5 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Chaos w naszych chrześcijańskich głowach. Odwaga – jej prawdziwe źródło (7)/Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Teoretycznie wszyscy powinniśmy być napełnieni Duchem Świętym. Wszyscy, którzy zostaliśmy bierzmowani, na których spoczęły ręce biskupa. Zatem dlaczego tak się boimy życia zgodnego z nauką Jezusa?

Zanim opowiem Wam o odwadze, czwartym i ostatnim kamieniu węgłowym naszego wymarzonego porządku społecznego, przytoczę wiersz księdza Janusza Pasierba:

jak

jak ty chcesz dotrzeć do nieba
i coś zrozumieć
skoro nigdy nie byłeś skazany
ani odrzucony
nie paliło się przed Tobą powietrze
nie rozstępowała woda
nie rozpadała ziemia
nie zostałeś wygnany
nie zabijano ci dzieci i owiec
nie doświadczyłeś czym jest
ucisk Boga żywego
czy kiedyś zmiażdżyło cię niebo
sądzisz że kołysanka z Betlejem
to cała ewangelia
czy usłyszałeś tamten krzyk
czy sam krzyczałeś

Bez Odwagi na nic zdadzą się Miłość, Prawo i Wolność. Bez Odwagi pozostaną tylko w naszych głowach. W urojeniach. Nie zaistnieją w życiu indywidualnym i społecznym. A przecież chcemy na tych węgłach budować nasz polski dom.

Gdy w marcu i kwietniu tego roku, który przywrócił nam oczywistość śmierci doczesnej, zobaczyłem wylęknionych księży i biskupów, przypomnieli mi się apostołowie w dniach Męki i Zmartwychwstania Pana Jezusa. I w następnych dniach, gdy siedzieli w ukryciu i bali się o swoje życie.

To wspomnienie było jak najbardziej na czasie, bo przecież był to czas Postu, drogi krzyżowej i Wielkiej Nocy. Dwa tysiące lat minęło, a my znowu mogliśmy oglądać Jego wylęknionych uczniów. Myślących tylko o tym, jak nie utracić życia doczesnego i gdzie się schować. Pouczające doświadczenie. Tym bardziej, że wiemy, jak wylęknieni uczniowie Jezusa zmienili się w nieustraszonych głosicieli Ewangelii – prawdy o życiu, śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa. Stało się to w jednej chwili i jest opisane w Dziejach Apostolskich.

Ta chwila to napełnienie Apostołów Duchem Świętym. W jednej chwili zniknął ich lęk i ignorancja. Od tego momentu już nie bali się głosić Prawdę. Wiedzieli, co i jak mają mówić. I zaczęli nawracać narody. Oprócz Jana, który jedyny stanął pod krzyżem i zaopiekował się Maryją, wszyscy ponieśli śmierć męczeńską. Oddali życie doczesne za życie wieczne. Bez lęku, bo mieli w sobie Ducha Świętego.

Wymieniamy siedem darów Ducha Świętego, ale w moim prostym rozumku redukuję je do trzech. Do mądrości, bojaźni bożej i męstwa – odwagi. Ale największym darem dla nas od samego Boga jest sam Duch Święty. To Jego działanie w nas powoduje, że jesteśmy odważni w życiu, mamy rozum i wiemy, jak po bożemu żyć. Jak żyć w życiu doczesnym w perspektywie życia wiecznego. W szkole, w pracy, wśród znajomych, w społeczeństwie, w państwie.

Teoretycznie wszyscy powinniśmy być napełnieni Duchem Świętym. Wszyscy, którzy zostaliśmy bierzmowani. Wszyscy, na których spoczęły ręce biskupa. Zatem dlaczego tak się boimy życia zgodnego z nauką Jezusa? Pandemii i zagrożenia dla naszego zdrowia i życia w wieku 90 lat?

Dlaczego bez lęku nie walczymy o boże zasady w naszym życiu codziennym, prywatnym i społecznym? Dlaczego nie domagamy się przestrzegania Prawa Bożego przez władze naszego (!) państwa?

Odpowiedzi mogą być tylko dwie:

  1. Biskup, pomimo sprawowania formalnej funkcji, nie miał w sobie Ducha Świętego. W związku z czym nie miał go jak przekazać.
  2. To my przystąpiliśmy do sakramentu nieprzygotowani. Ale nie oczekujmy gotowości do przyjęcia Ducha Świętego od 11-letniego chłopca (to o mnie).

Niezależnie od tego, która odpowiedź jest prawidłowa (może obie), zamiast przyjąć Ducha Świętego, dokonaliśmy aktu świętokradztwa. Nie pora jednak by ulegać czarnej rozpaczy. Zamiast tego zacznijmy się modlić. Najpierw szczerze i bez żadnych kalkulacji przeprośmy Pana Boga za wszystkie nasze grzechy – zwłaszcza te, których nie jesteśmy jeszcze świadomi. Potem pokornie prośmy Go o łaskę nawrócenia. Jeżeli się uda i zostaniemy nawróceni, to otrzymamy Ducha Świętego. Staniemy się mądrzy, bogobojni i odważni – jak Apostołowie, choć nie ukończyli wyższych studiów, nawet seminariów duchownych, i nie byli żołnierzami sił specjalnych. I żaden nie walczył mieczem ani szablą.

Takiej chrześcijańskiej cywilnej odwagi bardzo teraz potrzebujemy w miejsce wyrachowania, liczenia korzyści i strachu o swój mały, poukładany światek.

Zbliża się do Polski II bolszewicka fala, która może liczyć na swoją V kolumnę wśród nas. Fala, która może zatopić naszą Miłość, Wolność i znieść całkowicie Boże Prawo, zmieniając nasze państwo w piekło na ziemi. W piekło dla nas i dla naszych dzieci.

Pomódlmy się o odwagę i o mądrość (jak to się stało, że nie napisałem jeszcze o mądrości? 😊).

Jan Azja Kowalski

PS W felietonie skorzystałem z wiersza i paru wskazówek przesłanych przez mojego przyjaciela. Tomku, dziękuję 😊

Studio Dublin – 11 grudnia 2020 – ks. Krzysztof Sikora, Ewa Adams, Magda Lupicka, Bart Zdrojowy oraz Bogdan Feręc

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET zawsze informacje z Republiki Irlandii a także wywiady, analizy, przeglądy prasy i korespondencje. Słów kilka także o przeżywaniu czasu Adwentu w Irlandii.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • Ewa Adams i Magda Lupicka – inicjatorki Lemon Project Ireland,
  • Bart Zdrojowy – prezes Polskiego Towarzystwa Oświatowego prowadzącego Polską Szkołę w Waterford, działacz polonijny i wolontariusz,
  • ks. Krzysztof Sikora SVD – proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Roundstone w Hrabstwie Galway w Archidiecezji Tuam. 

 

Prowadzący: Tomasz Wybranowski,

Wydawca: Tomasz Wybranowski oraz Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc (współpraca),

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin),

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek,

Wydawca techniczny: Andrzej Karaś i Aleksander Popielarz. 

 

Bogdan Feręc, szef portalu Polska – IE. Fot.: arch. Bogdana Feręca.

W piątkowym Studiu Dublin, połączymy się, jak nasza tradycja WNETowa nakazuje, z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com. Na wstępie dwie daty, kartki z kalendarza historycznego Irlandii.

Bo oto 14 grudnia 1918 roku odbyły się pierwsze wybory parlamentarne; powstał pierwszy rząd irlandzki z Éamonem de Valerą na czele. A trzy lata później, 6 grudnia 1921, podpisano traktat angielsko – irlandzki i powstało Wolne Państwo Irlandzkie.

To drugie zdarzenie przyniosło na Szmaragdową Wyspę wojnę domową.

Zapraszamy do Studia Dublin, piątek ok. 9.10. Irlandia z powietrza, napis EIRE, Bray kolo Dublina fot. Garda Air Support Unit

W drugiej części redaktor naczelny portalu Polska-IE.com skupił się na symbolicznym przekazaniu członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa Republice Irlandii. Ceremonia odbędzie się w Berlinie.

Warto przypomnieć, że do tej pory niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ były Niemcy, ale już 1 stycznia 2021 roku, miejsce to zajmie Irlandia. Dzisiaj na uroczystości przekazania wybiera się do Berlina minister spraw zagranicznych Simon Coveney, który spotka się z ze swoim niemieckim odpowiednikiem Heiko Maasem.

Źródło: Gerd Altmann / Pixabay

 

Rząd USA wraz z 46 stanami pozwał w środę (6 grudnia 2020) Facebooka, oskarżając firmę Marka Zuckerberga o stosowanie licznych praktyk monopolistycznych. Olbrzymowi mediów społecznościowych grozi nawet rozbicie na mniejsze podmioty.

W pozwie, złożonym przez rząd amerykański, czterdzieści sześć stanów, wyspę Guam oraz Dystrykt Kolumbii, oskarżono Facebooka o działania antykonkurencyjne i wykorzystywanie dominacji rynkowej do gromadzenia danych konsumentów. Podobnie ma się rzecz w Republice Irlandii.

You Tube, Netflix, Apple i Facebook, mogą doczekać się wysokich kar. Tak powiedziała minister Catherine Martin, jeżeli dostawcy mediów społecznościowych i przekazu strumieniowego, nie dostosują się do irlandzkiego prawa, spotkają się z surowymi karami. – relacjonuje Bogdan Feręc.

Nowa ustawa, jaka pierwotnie wprowadzona została pod obrady irlandzkiego parlamentu w styczniu tego roku, przewiduje, że każdy dostawca mediów internetowych, zobowiązany jest do usuwania treści o zabarwieniu promującym przemoc, ale też zaburzeń odżywania, samookaleczeń i samobójstw.

Przepisy, które omawia Komisja Oireachtas ds. Komunikacji, dotyczą bezpieczeństwa w sieci i mają na celu zabezpieczenie mieszkańców Irlandii, przed szkodliwymi treściami.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

 

Bart Zdrojowy. Fot. arch. własne.

 

Kolejnym gościem Studia Dublin był Bart Zdrojowy. To jedna z jaśniejszych postaci polskiej emigracji do Irlandii po roku 2005. Bart Zdrojowy to prezes Polskiego Towarzystwa Oświatowego prowadzącego Polską Szkołę w Waterford.

Bart Zdrojowy przez lata jest również związany z Waterford Winterval, czyli największym w Irlandii zimowy festiwalem. Zawsze grudniową porą pojawiał się polski akcent: Wioska Świętego Mikołaja w której można było poznać polskie świąteczne potrawy i zwyczaje.

W rolę Świętego Mikołaja idealnie wcielał się przyjaciel Radia WNET Krzysztof Wiśniewski. Niestety czas pandemii sprawił, że miejsce festiwalowe zionie ciszą i pustką.

Barta Zdrojowego pytałem o stan ducha Polaków w Waterford i o to, jak przygotowują się na nadejście świąt. W finale rozmawialiśmy o tym, jak zmieniają się polskie dusze na emigracji i co dzieje się w polonijnych organizacjach rozsianych w hrabstwie Waterford.

Przygotowanie do świąt zawsze zaczynaliśmy już w październiku. To bardzo cementowało społeczność. W tym roku jest inaczej;  nie mamy za bardzo czego planować.

Wielu przedstawicieli miejscowej Polonii głośno mówi o tym, że odczuwa pustkę z tego powodu. We wrześniu społeczność Waterford po cichu liczyła, że Winterval będzie mógł dojść do skutku. Te nadzieje okazały się płonne.

Gość Studia Dublin opowiada również o funkcjonowaniu Polskiej Szkoły w Waterford podczas lockdownu. 

To jedna z niewielu szkół, której udało się ruszyć z zajęciami stacjonarnymi, choć było mnóstwo zachodu i zabiegów. – powiedział Bart Zdrojowy.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bartem Zdrojowym:

 

 

W serwisie informacyjnym ze Studia 37 Dublin m.in.:

11 grudnia 2020 roku nastąpiło w Berlinie symboliczne przekazanie członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa Irlandii. Do tej pory niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ były Niemcy, ale już 1 stycznia 2021 roku, miejsce to zajmie Irlandia.

Na uroczystości przekazania wybrał się do Berlina minister spraw zagranicznych Republiki Irlandii Simon Coveney, który spotkał się z ze swoim niemieckim odpowiednikiem Heiko Maasem.

Joe Biden i TDonald Trump / Fot. Gage Skidmore, Wikimedia Commons

19 stanowych prokuratorów generalnych zawnioskowało w Sądzie Najwyższym, by w głosowaniu Kolegium Elektorów nie uwzględniano reprezentantów Georgii, Michigan, Pensylwanii oraz Wisconsin.

We wszystkich z tych czterech stanów wygrał Demokrata Joe Biden. Prokurator generalny Teksasu Ken Paxton złożył we wtorek pozew do Sądu Najwyższego przeciwko Michigan, Georgii, Wisconsin i Pensylwanii.

Jego zdaniem reprezentanci tych stanów nie powinni uczestniczyć w Kolegium Elektorów, gdyż stany te – jak utrzymuje – niezgodnie z konstytucją zmieniły swoje procedury wyborcze, by ułatwić głosowanie korespondencyjne. Łącznie Michigan, Georgia, Wisconsin i Pensylwania zapewniają Bidenowi 62 głosy elektorskie.

Do 11 grudnia 2020 – jak wylicza portal The Hill – pozew Teksasu wsparło co najmniej 18 innych stanowych prokuratorów generalnych. Wszyscy z nich reprezentują stany, gdzie zwyciężył Republikanin Donald Trump. Prezydent USA w środę złożył wniosek do Sądu Najwyższego o interwencję w tej sprawie.

Wiele grup interesów uważa, że fiasko negocjacyjne w sprawie brexitu, będzie porażką samych polityków i sposobu prowadzenia rozmów. Brak umowy może przyczynić się też do kolejnego obniżenia notowań dla świata polityki, a co za tym idzie, przedstawiciele poszczególnych państw, jak i Unii Europejskiej, mogą narazić się na słowa krytyki ze strony biznesu i społeczeństwa.

 

Irlandzka Grupa Biznesowa ostrzegła, że Brexit bez umowy, będzie porażką tutejszej dyplomacji oraz dyplomacji unijnej.

Dyrektor ds. polityki w Brytyjsko – Irlandzkiej Izbie Handlowej Paul Lynan, powiedział, że wszystko teraz wskazuje, że obie strony rozwiązały już większość kwestii związanych z potencjalną umową handlową, ale rozmowy ponownie się załamały.

Dyrektor Lynan dodał, że obie strony powinny być w stanie znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia w sprawie kilku nierozstrzygniętych kwestii, o których powszechnie mówi się, że dotyczą praw połowowych dla statków UE na wodach Wielkiej Brytanii oraz tego, w jaki sposób rząd Wielkiej Brytanii byłby w stanie dotować krajowe przedsiębiorstwa.

Tutaj do wysłuchania serwis informacyjny Studia 37 „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat”: 

 

 

Ewa Adams – połówka siły sprawczej i kreacji Lemon Projest Ireland

Kolejnymi gośćmi Studia Dublin i Tomasza Wybranowskiego były panie Ewa Adams (Your Everest Coaching) i Magda Lupicka (Shiny Solutions), które opowiadają o kolejnej odsłonie Lemon Project Project.

Panie Ewa i Magda zdradziły, że pomaganie innym sprawia im wiele radości. Poprzez zmiany w środowisku pracy można sprawić, że pracownicy będą szczęśliwsi.

Twórczynie projektu Lemon Project Ireland pomagają firmom w optymalizacji ich funkcjonowania i kosztów.

Ze smutkiem zauważają jednak, że podziewały się większego odzewu ze strony prowadzących własne, często rodzinne biznesy.

Sądzą, że może to wynikać z niechęci przedsiębiorców do zgłaszania się o pomoc. Dla wielu wciąż to namiastka przyznania się do porażki, czy też błędu. – tłumaczy Ewa Adams.

Na fali przedświątecznego nastroju a obserwując sytuację w Polsce, Ewa Adams i Magda Lupicka postanowiły zaangażować się w pomoc naszym rodakom w ojczyźnie.

Poznałyśmy osobę z ogromną pasją i zaangażowaniem – Dankę Mączyńska, która stworzyła Siloe, ośrodek rehabilitacji i terapii dzieci i niemowląt w Poznaniu. Wspaniałe miejsce prowadzone przez ludzi z pasją, którzy każdego dnia mierzą się z wyzwaniami i mało różową rzeczywistością. Z jednej strony jest chęć pomocy dzieciom i ich rodzinom, a z drugiej trudna walka o fundusze, aby takie, jakże potrzebne miejsce, mogło dalej funkcjonować.

W ośrodku Siloe prowadzone są terapie integracji sensorycznej, zaburzeń zachowania i emocji, terapie dzieci z autyzmem, jak i terapie niemowląt metodą NDT.

„Każdy grosz się liczy” jest w tym przypadku prośbą dosłowną.

Ewa i Magda zwracają się do słuchaczek i słuchaczy Radia WNET o wsparcie ośrodka Siloe poradą, dobrym słowem czy też pieniężnie.

Prosimy o kontakt z nami lub bezpośrednio z ośrodkiem. My ze swojej strony, jako Lemon Project możemy zaproponować sesje coachingu kariery lub biznesu, oraz przeprowadzenie automatyzacji z wykorzystaniem excela – to nasze „vouchery”. To znaczy, że słuchacze mogą zaoferować jakąś kwotę powyżej 50zł za te usługi, my przekażemy wszystkie uzyskane fundusze Siloe a darczyńca otrzyma nasze usługi, jak prezent dla siebie lub w postaci bonu podarunkowego dla kogoś innego. Wierzymy w szczodrość i dobre serce Polaków, a zaczynamy od 50zł by dać szansę większej ilości zainteresowanych pomocą. – Magda Lupicka i Ewa Adams zachęcają do pomocy dla ośrodka Siloe z Poznania. – Poniżej podajemy linki do Siloe i z góry dziękujemy za Państwa pomoc, życząc tym samym wspaniałych Świąt.

Ośrodek Siloe: osrodeksiloe.pl i facebookowy zaułek: facebook.com/osrodeksiloe . Grupa – Siloe Bazarek, na której można kupić upominki w ramach darowizny www.facebook.com/groups

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Ewą Adams i Magdą Lupicką:

 

Do Studia Dublin ponownie zawitał ks. Krzysztof Sikora SVD, który opowiadał o Adwencie w Irlandii na jej zachodnim wybrzeżu w dobie koronawirusa.

Na pewno będą to inne święta Bożego Narodzenia i inny Adwent.

s. Krzysztof SIKORA – SVD – proboszcz Parafii rzymsko – katolickiej w Roundstone (hrabstwo Galway, Irlandia).

 

Kapłan wskazuje, że epidemia zmienia akcenty przeżywania Bożego Narodzenia. Na dalszy plan schodzi skomercjalizowany aspekt świąt.

W czasie obostrzeń mamy czas, aby lepiej poznać ludzi z którymi żyjemy pod jednym dachem, twierdzi ksiądz Krzysztof Sikora wskazując także, że ludzie czują głód Mszy świętej.

„Na pewno ten Covid jest pewną formą rekolekcji dla wielu osób.” – ocenia.

Zauważa, że dawno nie miał tak mało pogrzebów. Podsumowuje mijający rok. Życie od lockdownu do lockdownu nie toczyło się normalnie, ale okres ten nie był pozbawiony pozytywów. Wskazuje na rozkwit turystyki lokalnej.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z ks. Krzysztofem Sikorą SVD:

 

Partner Radia WNET

 

 

 

 

Partner Studia 37 Dublin

 

 

 

 

 

 

 

 

Produkcja: Studio 37 Dublin Radio WNET – grudzień 2020 (C)

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Ewa Witek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

Listy otwarte do Prezydenta i Premiera RP Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich ws. publikacji orzeczenia TK

KSLP prosi premiera o niezwłoczne opublikowanie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, a prezydenta – o zrezygnowanie z inicjatywy prawnego dopuszczenia aborcji w przypadkach tzw. letalnych wad płodu.

List do Premiera Mateusza Morawieckiego przytaczamy w całości; list do Prezydenta Andrzeja Dudy w częściach, które nie pokrywają się z treścią listu do Premiera. Lista podpisów jest jednakowa w obu przypadkach.

LIST OTWARTY w sprawie pilnego opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego

Szanowny Panie Premierze,

w imieniu lekarzy uznających normy Kodeksu Etyki Lekarskiej za nadrzędne w praktyce lekarza, prosimy o niezwłoczne opublikowanie w niezmienionej wersji orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 X 2020 r., stwierdzającego niezgodność art. 4a ust. 1 pkt 2 Ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej.

Jednocześnie zwróciliśmy się do Pana Prezydenta Andrzeja Dudy z prośbą o wycofanie propozycji dopuszczenia przerywania ciąży w przypadku wad letalnych płodu. Nie rozumiemy jakie argumenty mogły skłonić Pana Prezydenta do złożenia projektu Ustawy, umożliwiającej legalne odebranie życia dziecku, u którego w życiu płodowym rozpoznano „nieuleczalną chorobę lub wadę prowadzącą do śmierci”. Propozycja Pana Prezydenta godzi w istotę orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Określenie „wada letalna” jest nieprecyzyjne i krytykowane, ponieważ stygmatyzuje dziecko i nie oddaje stanu faktycznego. Dzieci rodzące się z tymi wadami przeżywają czasem kilka i więcej lat. Zdarzają się też błędy diagnostyki prenatalnej. Coraz częściej potrafimy leczyć chore dzieci przed urodzeniem i po porodzie.

Projekt Pana Prezydenta, podobnie jak dotychczasowa Ustawa dopuszczająca aborcje eugeniczne daje przekaz, że osoby najbardziej bezbronne i najbardziej chore można zabić przed ich naturalną śmiercią.

Godzi również w etos lekarza, który ma służyć życiu każdego pacjenta, a także w morale środowiska medycznego, nadszarpnięte przez dotychczas obowiązującą Ustawę. Może też doprowadzić w krótkim czasie, do legalizacji przeprowadzanej rękami lekarzy eutanazji, w tym eutanazji dzieci, jak to się stało już w niektórych krajach. Jasne stanowisko prawa jest nieodzowne (…) To, co «legalne», zostaje niestety bardzo łatwo przyjęte jako «moralnie dozwolone»”. (Jan Paweł II, 9 VI 1991r. Warszawa)

Obowiązkiem lekarza jest zawsze ratować ludzkie życie, a nie zabijać. Jeśli śmierć chorego dziecka jest nieuchronna, należy stworzyć godne warunki odejścia – w hospicjum lub w domu. Ubolewamy, że Zarządy dwóch Polskich Towarzystw Naukowych (Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników oraz Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego) oraz Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej opublikowały swoje stanowiska sprzeciwu wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego, opowiadając się tym samym za utrzymaniem dopuszczalności aborcji eugenicznej. Wielu lekarzy, w tym profesorów, z całej Polski podpisało się pod listami protestacyjnymi wobec tych stanowisk jako niereprezentujących środowiska lekarskiego i naruszających zasady etyki lekarskiej: pod otwartym listem pediatrów z dnia 7 XI 2020 r. wobec proaborcyjnego stanowiska Zarządu Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego i pod protestem lekarzy z dnia 18 XI 2020 r. wobec stanowiska Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej, opublikowanych w: https://wpolityce.pl/polityka/527598-lekarze-oburzeni-stanowiskiem-nrl-ws-aborcji Sekcja Ginekologów Katolickiego Stowarzyszenia lekarzy Polskich wystosowała 4 XI 2020 r. osobny list do Pana Prezydenta o wycofanie projektu utrzymania przesłanki eugenicznej w przypadku niektórych wad płodu.

Szanowny Panie Premierze, jako lekarze domagamy się, by polskie prawo skutecznie i konsekwentnie chroniło życie każdego człowieka, od jego początku do naturalnej śmierci, bez względu na stan jego zdrowia i użyteczność dla społeczeństwa. Życie każdego człowieka stanowi wartość bezcenną.

Dyskryminacja ze względu na chorobę, nawet śmiertelną, jest niedopuszczalna. Skracanie życia najciężej chorym dzieciom przez aborcję eugeniczną nie rozwiąże problemu, a nawet pogłębi dramat tych dzieci, ich matek, ojców i najbliższej rodziny. Z badań wynika, że przeprowadzenie aborcji podwyższa ryzyko śmierci matki podczas kolejnej ciąży a negatywne skutki psychologiczne odczuwa większość kobiet, które się jej poddały. Aborcja pozostawia kobiety same, z traumą zespołu poaborcyjnego, a rodziny i społeczeństwo naraża na rozpad wzajemnych relacji. Pozostaje też dramat narodu, który zabija własne dzieci.

Oczekujemy wsparcia ze strony Państwa dla tych ciężko chorych dzieci oraz dla ich matek i rodzin.

Możliwość zabijania dzieci, z udziałem lekarzy, jest nieludzkim zaprzeczeniem tego wsparcia. Jedynym dobrym rozwiązaniem jest rozwój hospicjów perinatalnych i medycyny paliatywnej: wspieranie tych, którzy odchodzą i tych, którzy zostają osieroceni.

W tym roku obchodzimy stulecie urodzin Jana Pawła II, który w encyklice Evangelium vitae napisał: pierwotne i niezbywalne prawo do życia staje się przedmiotem dyskusji lub zostaje wręcz zanegowane na mocy głosowania parlamentu lub z woli części społeczeństwa, choćby nawet liczebnie przeważającej. Jest to zgubny rezultat nieograniczonego panowania relatywizmu: „prawo” przestaje być prawem, ponieważ nie jest już oparte na mocnym fundamencie nienaruszalnej godności osoby, ale zostaje podporządkowane woli silniejszego. W ten sposób demokracja, sprzeniewierzając się własnym zasadom, przeradza się w istocie w system totalitarny. (25 III 1995 r.)

Uważamy, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego staje w obronie tych, którzy swojej godności sami bronić nie mogą.

„Zmiękczanie” pierwotnej wersji wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 X 2020 r. stwarza niebezpieczny precedens, że orzeczenia TK mogą być nieuznawane, a przynajmniej modyfikowane pod dyktatem opresyjnych protestów, nawet łamiących prawo, bo w czasie trwającej epidemii niosących zagrożenie życia.

Prosimy o pilne opublikowanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 X 2020 r., w celu przywrócenia ochrony życia dzieci Nienarodzonych w Polsce, ochrony sumienia lekarzy, promowania wartości rodzinnych i społecznych. Każdy dzień zwłoki skutkuje uśmiercaniem najbardziej bezbronnych i najsłabszych z nas.

 

LIST OTWARTY

z prośbą o zrezygnowanie z inicjatywy prawnego dopuszczenia aborcji w przypadkach tzw. letalnych wad płodu oraz opublikowanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22. X. 2020 r.

Szanowny Panie Prezydencie,

w imieniu lekarzy uznających normy Kodeksu Etyki Lekarskiej za nadrzędne w praktyce zawodowej, zwracamy się z prośbą, aby stanął Pan na straży Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i prawomocnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 X 2020 r. stwierdzającego niezgodność art. 4a ust. 1 pkt 2 Ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej i aby wycofał Pan propozycję wprowadzenia możliwości przerwania ciąży w przypadkach tzw. letalnych wad płodu. Zwróciliśmy się jednocześnie do Pana Premiera z prośbą o opublikowanie wyroku Trybunału w niezmienionej wersji.

Propozycja Pana Prezydenta godzi w istotę orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Określenie „wada letalna” jest nieprecyzyjne i krytykowane, ponieważ stygmatyzuje dziecko i nie oddaje stanu faktycznego.

Dzieci rodzące się z tymi wadami przeżywają czasem kilka i więcej lat. Zdarzają się też błędy diagnostyki prenatalnej. Coraz częściej potrafimy leczyć chore dzieci przed urodzeniem i po porodzie. Projekt Pana Prezydenta, podobnie jak dotychczasowa Ustawa dopuszczająca aborcje eugeniczne, daje przekaz, że osoby najbardziej bezbronne i najbardziej chore można zabić przed ich naturalną śmiercią. (…)

Nie rozumiemy jakie argumenty mogły skłonić Pana Prezydenta do złożenia projektu Ustawy, umożliwiającej legalne odebranie życia dziecku, u którego w życiu płodowym rozpoznano „nieuleczalną chorobę lub wadę prowadzącą do śmierci”.

„Zmiękczanie” pierwotnej wersji wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 X 2020 r. stwarza niebezpieczny precedens, że orzeczenia TK mogą być nieuznawane a przynajmniej modyfikowane pod dyktatem opresyjnych protestów, nawet łamiących prawo, bo w czasie trwającej epidemii niosących zagrożenie życia.

Prosimy o pilne opublikowanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 X 2020 r., w celu przywrócenia ochrony życia dzieci Nienarodzonych w Polsce, ochrony sumienia lekarzy, promowania wartości rodzinnych i społecznych. Każdy dzień zwłoki skutkuje uśmiercaniem najbardziej bezbronnych i najsłabszych z nas.

Z wyrazami szacunku

Zarząd Główny KSLP:

Dr n. med. Elżbieta Kortyczko, Prezes KSLP, specjalista pediatrii, specjalista neonatologii; Prof. Bogdan Chazan, Wiceprezes KSLP, Prezes OM KSLP, specjalista ginekologii i położnictwa; Prof. Alina Midro, Wiceprezes KSLP, specjalista genetyki klinicznej

oraz Lekarze Oddziału Mazowieckiego KSLP:

dr Barbara Antoniak, specjalista ginekologii i położnictwa; dr Grażyna Rybak, Delegat OM KSLP, specjalista pediatrii; dr Katarzyna Ratkowska, specjalista psychiatrii; dr hab. n. med. Tomasz Dangel, specjalista anestezjologii, reanimacji i medycyny paliatywnej

Poniżej prezentujemy listę lekarzy, którzy dotychczas podpisali się pod wspomnianymi protestami wobec stanowisk zarządów towarzystw naukowych i Naczelnej Rady Lekarskiej, popierając zasadność orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. (Lista lekarzy jest niepełna, ciągle nadchodzą nowe podpisy).

prof. dr hab. n. med. Piotr Czauderna, Klinika Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży GUM, Gdańsk

prof. dr hab. n. med. Irena Jankowska, specjalista gastroenterologii dziecięcej, hepatolog, Warszawa

prof. dr hab. n. med. Anna Liberek, specjalista pediatrii i gastroenterologii, GUM, Gdańsk

prof. dr hab. n. med. Tomasz Liberek, Klinika Nefrologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych GUM, Gdańsk

prof. dr hab. n. med. Andrzej T. Radzikowski, specjalista pediatrii i gastroenterologii, Warszawa

prof. dr hab. n. med. Bogdan Chazan, specjalista ginekologii i położnictwa, Warszawa

prof. dr hab. n. med. Alina Midro, specjalista genetyki klinicznej, Białystok

prof. dr hab. n. med. Paweł Górski, Klinika Pneumonologii i Alergologii, Łódź

prof. dr hab. n. med. Jerzy Jurkiewicz, specjalista neurochirurgii, Warszawa

prof. dr hab. n.med. Andrzej Dąbrowski, specjalista chirurgii, Lublin

dr hab. n. med. Tomasz Dangel, specjalista anestezjologii, reanimacji i medycyny paliatywnej, Warszawa

dr n. med. Anna Brodzikowska-Pytel, specjalista pediatrii, alergolog i kardiolog dziecięcy, Warszawa

dr n. med. Grażyna Borejko, kardiolog, specjalista chorób wewnętrznych, Wrocław

dr n. med. Anna Lewczuk-Myślicka, specjalista endokrynologii, specjalista chorób wewnętrznych, Gdańsk

dr n. med. Marzena Pełczyńska, lekarz specjalista rehabilitacji medycznej, Jelenia Góra

dr n.med. Janusz Dubejko, kardiolog, Lublin

dr n.med. Anna Kornas-Dubejko, specjalista pediatrii, Lublin

dr n.med. Stanisław Selwa, specjalista neurologii, Lubli,

dr n.med. Jadwiga Foltanska-Jurko, specjalista anestezjologii Lublin

dr n. med. Cezary Jurko, specjalista kardiochirurgii, Lublin

dr n.med. Andrzej Szczepanowski, specjalista chirurgii Lublin

dr n. med. Anna Dawidowicz-Szczepanowska, specjalista pediatrii, Lublin

dr n.med. Elżbieta Guslinska-Orzedala, specjalista neurologii, Lublin

dr n.med. Janusz Jakubowski, specjalista anestezjologii, Lublin

dr n.med. Tadeusz Młynarczyk, specjalista psychiatrii Lublin

dr n. med. Marlena Błazik, specjalista pediatrii, endokrynologii i diabetologii dzieci, Warszawa

dr n. med. Elżbieta Krzymińska- Stasiuk, kardiolog, Gdańsk

dr n. med. Iwona Kruszewska, kardiolog dziecięcy, Warszawa

dr n. med. Barbara Kollataj, specjalista pediatrii, nefrolog, epidemiolog, Lublin

dr n. med. Ewa Anna Kossakowska, specjalista onkologii, Warszawa

dr n. med. Henryk Midro, specjalista psychiatrii, Białystok

dr n. med. Ewa Wasilewska, specjalista chorób wewnętrznych i hematologii, Białystok

dr hab. Andrzej Lewandowicz, specjalista chorób wewnętrznych i geriatrii, Warszawa

dr n.med. Alicja Moszczyńska -Kowalska, specjalista okulista, Warszawa

dr n. med. Małgorzata Kępińska, specjalista pediatrii i neonatologii, Wołomin

dr n. med. Elżbieta Kortyczko, specjalista pediatrii, specjalista neonatologii, Katowice

dr n.med. Anita Stola, specjalista pediatrii i neonatologii, Arizona

dr n.med. Irena Bołtruszko, specjalista pediatrii, Warszawa

dr n. med. Iwona Leszczyńska, specjalista otolaryngologii, Warszawa

dr n.med. Dorota Rudzka, pediatra, specjalista medycyny rodzinnej, Wrocław

dr n.med. Waldemar Gołębiowski, specjalista pediatrii, onkologii i hematologii, medycyny paliatywnej, Wrocław

dr n.med. Tomasz Dyrda, specjalista pediatrii, Cieszyn,

dr n.med. Ignacy Jarzyło, specjalista chorób wewnętrznych, nefrolog, Ząbki

dr n.med. Ewa Lech-Szymerska specjalista chorób wewnętrznych, Warszawa

dr n. med. Stanisław Nitek, specjalista laryngolog, Ząbki

dr Katarzyna Nitek, specjalista pulmonolog, Ząbki

dr Waldemar Skibiszewski, specjalista pediatrii, ordynator Oddziału Pediatrii, Szpital Powiatowy, Głogów

dr Grażyna Rybak, specjalista pediatrii, Warszawa

dr Marzenna Koszańska, specjalista pediatrii, Warszawa

dr Anna Gręziak, specjalista anestezjolog, Warszawa

dr Barbara Rogala, specjalista pediatrii i nefrologii, Wrocław

dr Grażyna Zofia Rojek, specjalista chorób wewnętrznych i reumatologii, Zielonka

dr Maria Jakubiak, specjalista medycyny rodzinnej, Warszawa

dr Maria Kozera, specjalista chirurgii dziecięcej i onkologii, Warszawa

dr Aleksandra Dziarczykowska-Kopeć, specjalista ginekologii i położnictwa, Warszawa

dr Małgorzata Bocheńska, internista, Warszawa

dr Anna Żochowska, specjalista pediatrii i neonatologii, Garwolin

dr Dariusz Rygier, pediatra specjalista medycyny rodzinnej, Garwolin

dr Ewa Piesiewicz-Grzonkowska, pediatra, specjalista psychiatrii dziecięcej, Józefów

dr Ewa Górecka, specjalista okulista, Ząbki

dr Wiesława Kwolak, specjalista chorób wewnętrznych, Warszawa dr Anna Szopa-Tyszecka. specjalista chorób wewnętrznych i chorób płuc, Warszawa dr Aleksandra Baryła, specjalista ginekologii i położnictwa, NFPMC, Warszawa dr Ewa Ślizień-Kuczapska, specjalista ginekologii i położnictwa, Warszawa dr Anna Rutowska, specjalista chorób wewnętrznych i chorób płuc, Warszawa dr Grażyna Kozak, specjalista chorób wewnętrznych, Radzymin dr Bogumiła Sawicka, specjalista psychiatrii, Radzymin dr Hanna Polanowska, specjalista dermatolog, Warszawa

dr Agnieszka Leleń, specjalista pediatrii, Ząbki

dr Andrzej Niemirski, specjalista medycyny rodzinnej, Warka

dr Aneta Boruta, laryngolog, Siedlce

dr Magdalena Konecka, specjalista pediatrii, Wrocław

dr Renata Mozrzymas, specjalista pediatrii metabolicznej, gastrolog, Wrocław

dr Hanna Konieczna, specjalista pediatrii, Wrocław

dr Iwona Krzyżowska-Dąbrowska, specjalista pediatrii, Warszawa

dr Barbara Leszczyńska, specjalista pediatrii, Warszawa

dr Iwona Daniluk, specjalista onkologii dziecięcej, Mysłowice

dr Leszek Kopeć, specjalista medycyny rodzinnej, Radom

dr Albert Kopeć, lekarz, Radom

dr Marta Kolata, psychiatra, Warszawa

dr Jadwiga Kazana, lekarz stomatolog, specjalista protetyki stomatologicznej, Radom

dr Lucyna Wiśniewska, specjalista neurologii, specjalista organizacji i zarządzania w ochronie zdrowia, Radom

dr Danuta Krajewska, specjalista chirurgii, Radom

dr Barbara Borzęcka, specjalista pediatrii Radom

dr Teresa Stępień, specjalista pediatrii, specjalista medycyny rodzinnej, Radom

dr Jadwiga Szczerbicka, internista, specjalista medycyny rodzinnej, Radom

dr Maria Cygan, specjalista medycyny paliatywnej, internista, Hospicjum Królowej Apostołów, Radom

dr Marek Basiejko, lekarz medycyny ogólnej, psychoterapeuta, Radom

dr Anna Wolszczak, lekarz stomatolog, Radom

dr Teresa Piętka-Organistko pediatra, specjalista chorób płuc, Warszawa

dr Karolina Biel-Łojek, specjalista pediatrii, Wrocław

dr Marcin Krzywdziński, pediatra, specjalista medycyny rodzinnej, Nowogrodziec

dr Małgorzata Kościelniak, specjalista pediatrii i medycyny rodzinnej, Wrocław

dr Katarzyna Ratkowska, specjalista psychiatrii, Warszawa

dr Edyta Jarema, specjalista pediatrii, neonatolog, Lubań Śląsk,

dr Barbara Kopczyńska, specjalista anestezjologii, specjalista medycyny paliatywnej, Chorzów

dr Kasia Andre -Łapinska, specjalista medycyny rodzinnej, Warszawa

dr Maria Szczawińska, specjalista ginekologii i położnictwa, Kraków

dr Aleksandra Golik, specjalista medycyny rodzinnej, Warszawa

dr Katarzyna Kmieć, specjalista psychiatrii, Lublin

dr Ewa Obertyńska-Romanowska, specjalista ginekologii i położnictwa, Warszawa

dr Maria Kaczor, specjalista pediatrii i medycyny rodzinnej, Lublin

dr Bożena Wojtas – pediatra, specjalista neonatolog, Limanowa

dr Dorota Lachor – pediatra, specjalista neonatologii, Limanowa

dr Iwona Żurek, specjalista pediatrii, Limanowa

dr Urszula Szewczyk, specjalista pediatrii, specjalista diabetologii, Limanowa

dr Maria Chodyra – specjalista chorób wewnętrznych, Bolesławiec

dr Krystyna Cygan, specjalista ginekologii i położnictwa, Warszawa

dr Barbara Antoniak, specjalista ginekologii i położnictwa, Warszawa

dr Alicja Bednarz, specjalista Pediatrii, Lublin,

dr Iwona Michnikowska, specjalista ginekologii i położnictwa, Tarnowskie Góry,

dr Beata Kołodziejczyk, specjalista medycyny rodzinnej, Warszawa,

dr Izabela Smętek, specjalista chorób oczu, Warszawa,

dr Barbara Kwiecińska – Czaplicka. Specjalista ginekologii i położnictwa, Kraków

Marta Śliwińska, studentka wydziału lekarskiego WUM, Warszawa

Od 2007 r. trwają – bez powodzenia – starania o odbudowę przedwojennego Grobu Nieznanego Powstańca Śląskiego

Przytłaczająca większość mieszkańców Katowic chciałaby, aby 100 rocznicę powrotu Górnego Śląska do Polski uczcić odbudową Grobu Nieznanego Powstańca Śląskiego na placu Wolności w Katowicach.

Jadwiga Chmielowska

Przed wojną na placu Wolności w Katowicach stał Grób Nieznanego Powstańca Śląskiego, zbudowany z powstańczych składek. Niemcy zburzyli go na początku II wojny światowej. Po wieloletnich bojach środowisk niepodległościowych, głównie KPN, z tego miejsca usunięty został Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej, która na Górnym Śląsku ponuro wsławiła się mordami, gwałtami, kradzieżami, wywózką około 200. tys. górników do kopalń Związku Sowieckiego i organizacją łagrów z niemieckich obozów koncentracyjnych przekształconych w obozy NKWD i MBP!

Od 2007 r. trwają starania o odbudowę przedwojennego Grobu Nieznanego Powstańca Śląskiego. 26 sierpnia 2020 r. do Prezydenta Miasta Katowice zwrócili się z takim wnioskiem: Fundacja Polskie Dziedzictwo Śląska, Stowarzyszenie Represjonowani w Stanie Wojennym Reg. Śląsko-Dąbrowski, Pokolenie NZS, NZS 1980, Pokolenie, Henryk Sławik – Pamięć i Dzieło z poparciem Wojewódzkiej Rady Konsultacyjnej ds. Działaczy i Osób Represjonowanych z Powodów Politycznych. (…)

Otrzymali 14 września br. kuriozalną, moim zdaniem, odpowiedź, w której czytamy m.in: „zarówno epoka pruska, jak i polskie dwudziestolecie międzywojenne, okres II wojny światowej oraz czas PRL-u pozostawiły na Placu Wolności swój ślad. Każda z wymienionych epok i towarzyszący jej pomnik stały w opozycji do poprzednich. Obecnie na terenie miasta znajduje się wiele miejsc upamiętniających Powstania Śląskie. (…) Sądzimy zatem, że budowanie kolejnego monumentu nie jest konieczne.

Warto sobie uświadomić, że sytuacja dzisiejsza jest zgoła inna niż w 1923 r., kiedy na terenie Katowic nie było zupełnie takiego upamiętnienia. Automatyczne powracanie w tym względzie do rzeczywistości sprzed II wojny światowej nie wydaje się dobrym rozwiązaniem”. Zaiste pokrętne tłumaczenie.

Może warto sprawdzić, jaki był przedwojenny projekt i jednak przywrócić Grób Nieznanego Powstańca Śląskiego. To powstańcy bronili Katowic we Wrześniu. Hitler po zajęciu Katowic 4 września 1939 r. nakazał niszczenie polskości. Niemcy wysadzili Grób Nieznanego Powstańca Śląskiego oraz cały gmach Muzeum Śląskiego, najnowocześniejszego obiektu tego typu w Europie. W publicznych egzekucjach i w lasach panewnickich zamordowano przeszło tysiąc obrońców miasta. Nakazano żołnierzom wermachtu pisanie wspomnień o tym, jak wkraczali do Katowic. W zamian dostawali 2 tygodnie urlopu.

Po wyzwoleniu w iście sowieckim stylu, w 1945 r. mieszkańcy Katowic na fundamentach Grobu Nieznanego Powstańca Śląskiego składali kwiaty. Komuniści wysadzili pozostałości po przedwojennym pomniku i wybudowano na tym miejscu pomnik Armii Radzieckiej.

Warto, by Grób Nieznanego Powstańca Śląskiego był też symbolicznym grobem wszystkich Powstańców, także tych, którzy ginęli na nieludzkich ziemiach Niemiec i Rosji.

Powstańcy i ich synowie, wywożeni do obozów koncentracyjnych hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji, siłą kierowani do niewolniczej pracy w kopalniach Donbasu czy mordowani w obozach NKWD i MBP, zakładanych przez czerwonych okupantów Polski po 1945 r., często nie mają własnych grobów.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Katowice czy Katowitz, a może Stalinogród?” znajduje się na s. 1 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Katowice czy Katowitz, a może Stalinogród?” na s. 1 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Rok 1920 na Górnym Śląsku” – edukacyjny projekt wystawienniczy oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach

Wystawa IPN prezentuje w przystępny sposób sytuację polityczną na Górnym Śląsku po I wojnie światowej, która spowodowała, że Górnoślązacy nie znaleźli się w granicach odrodzonego państwa polskiego.

Renata Skoczek

Wśród licznych działań edukacyjnych prowadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach w ciągu dwudziestu lat działalności, projekty wystawiennicze zajmują miejsce szczególne. W ramach popularyzacji wiedzy historycznej Oddziałowe Biuro Edukacji Narodowej organizuje wystawy skierowane do szerokiego grona odbiorców, przeznaczone do prezentacji zarówno w ogólnodostępnej przestrzeni na wolnym powietrzu, jak i wewnątrz szkół oraz instytucji kultury. Odbiorcy mają możliwość zapoznać się z najnowszymi ustaleniami historyków i ciekawymi materiałami źródłowym z zasobów wielu archiwów, muzeów i bibliotek. Ekspozycje przybliżają wydarzenia z najnowszej historii Polski oraz Górnego Śląska. (…)

Ostateczne włączenie części Górnego Śląska przyznanej Polsce nastąpiło w czerwcu 1922 roku.

Ten czas obfitował na Górnym Śląsku w wiele wydarzeń, które w podręcznikach historii są traktowane marginalnie. Uczniom trudno jest zrozumieć zawiłą sytuację polityczną i międzynarodową, a rola powstań śląskich w procesie kształtowania się granic II RP także dla wielu dorosłych mieszkańców Śląska pozostaje tematem nieznanym. Lukę w edukacji szkolnej próbuje wypełnić IPN, m.in. poprzez wspomniane wystawy.

(…)Wystawę rozpoczyna data 10 stycznia 1920 roku, kiedy wszedł w życie traktat wersalski. Zgodnie z postanowieniami tego traktatu pokojowego, wojska niemieckie opuściły obszar plebiscytowy, a na ich miejsce przybyły wojska francuskie i włoskie. Z kolejnych plansz wystawy dowiadujemy się, że rządy na Górnym Śląsku objęła Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa, której zadaniem było utrzymać ład publiczny oraz przygotować i przeprowadzić plebiscyt. Podlegały jej administracja państwowa, sądy, policja i wojsko. Następnie przedstawiona jest działalność Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu z komisarzem Wojciechem Korfantym oraz jego powiatowych odpowiedników, którzy intensywnie działali na rzecz przyłączenia Górnego Śląska do Polski.

Dalej czytamy, że taką samą działalność na rzecz pozostawienia Górnego Śląska w Niemczech prowadził Niemiecki Komisariat Plebiscytowy z siedzibą w Katowicach, a napięte relacje między polską i niemiecką ludnością osiągnęły apogeum w sierpniu 1920 roku, kiedy wojsko polskie toczyło ciężkie walki z bolszewikami.

Niemcy, chcąc wykorzystać trudną sytuację Polski, podjęli zbrojną próbę przejęcia obszaru plebiscytowego. Jedna z plansz jest poświęcona dramatycznym wydarzeniom, które rozegrały się 17 i 18 sierpnia na ulicach Katowic i doprowadziły do śmierci znanego polskiego lekarza i działacza narodowego Andrzeja Mielęckiego, brutalnie zamordowanego przez bojówki niemieckie, oraz do zniszczenia redakcji polskich gazet i wielu lokali prowadzonych przez Polaków, w tym siedziby Polskiego Komitetu Plebiscytowego.

Wystawa w Przystanku Historia – Centrum Edukacyjnym IPN w Katowicach. Fot. OBEN IPN Katowice

Wystawa omawia przebieg II powstania śląskiego, które zakończyło się dla Polaków sukcesem w postaci rozwiązania znienawidzonej niemieckiej policji Sicherheitspolizei, zwanej Sipo, i utworzeniem polsko-niemieckiej Policji Plebiscytowej (Abstimmungspolizei, w skrócie Apo). Ekspozycja kończy się datą 30 grudnia 1920 roku, kiedy to Międzysojusznicza Komisja ogłosiła Regulamin plebiscytu na Górnym Śląsku, ale termin głosowania nadal pozostawał nieznany.

Na wystawie prezentowanych jest ponad trzydzieści fotografii, które ilustrują wspomniane wyżej wydarzenia. Niektóre ze zdjęć nigdy nie były publikowane i prezentowane są w Polsce po raz pierwszy. Zdjęcie kamienicy przy obecnej ul. Plebiscytowej 1 w Katowicach – wykonane przez reportera niemieckiej gazety „Süddeutsche Zeitung” po zdemolowaniu lokalu Polskiego Komitetu Plebiscytowego przez niemieckie bojówki w dniu 18 sierpnia 1920 roku – odnalezione zostało w zasobach jednej z brytyjskich agencji fotograficznych. Ciekawe są zdjęcia francuskich żołnierzy stacjonujących na Górnym Śląsku, pochodzące z zasobów Francuskiej Biblioteki Cyfrowej, oraz zdjęcia wykonane przez słynnego fotografa górnośląskiego Maxa Steckla, który udokumentował opuszczanie Górnego Śląska przez wojska niemieckie i wkroczenie wojsk francuskich do Katowic. Zdjęcia ze zbiorów Muzeum Czynu Powstańczego w Górze Św. Anny – Oddziału Muzeum Śląska Opolskiego ukazują polskie patriotyczne demonstracje, które masowo miały miejsce w kwietniu i maju 1920 roku.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „Rok 1920 na Górnym Śląsku” znajduje się na s. 12 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Renaty Skoczek pt. „Rok 1920 na Górnym Śląsku” na s. 12 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Postkobieca rewolucja październikowa – wydanie polskie, z zewnątrz wspierane/ Piotr Sutowicz, „Kurier WNET” nr 77/2020

Wulgarność i antykatolickie, bluźniercze ekscesy pokazały, że rzekome kobiety będące w wypowiedziach propagandowych „rewolucją”, swoje zrobiły i mogą odejść. Ich miejsce zajęła tłuszcza.

Piotr Sutowicz

Rewolucja październikowa

W czasach komunizmu rocznica rewolucji październikowej w Rosji była obchodzona niezwykle hucznie. Nie miała, co prawda, rangi święta państwowego, co nakazywało obywatelom iść do pracy, a uczniom do szkół. Ci ostatni bywali tam w tym listopadowym – zaraz przypomnę dlaczego – dniu po to, by uczestniczyć w okolicznościowych akademiach, na których recytowano stosowne wiersze radzieckich i polskich komunistycznych poetów, tudzież śpiewano pieśni i piosenki rzekomo rewolucyjne. Sam byłem, widziałem, pamiętam. Mnie też kazano śpiewać i recytować. Szczególnie jakoś zapamiętał mi się stosowny okolicznościowy wierszyk Władysława Broniewskiego, zaczynający się od słów: „Kłaniam się rosyjskiej rewolucji czapką do ziemi, po polsku: radzieckiej sprawie, sprawie ludzkiej, robotnikom, chłopom i wojsku”.

Co do samej rocznicy, obchodzona była u nas 7 listopada, chociaż przez cały tydzień, w którym wypadała, organizowano jakieś imprezy towarzyszące, akademie, spektakle, w telewizji puszczano stosowne okolicznościowe filmy, zarówno dokumentalne, jak i fabularne, a w ramach teatru telewizji zdarzały się premierowe spektakle o Leninie. Starszym przypominać nie trzeba, a może… W końcu odzwyczailiśmy się od kalendarza juliańskiego i niezbędnej dla nas, łacinników, wiedzy, że kiedy w Rosji, obojętnie czy carskiej, komunistycznej, czy obecnej, jest jeszcze październik, my cieszymy się listopadem. Komuniści w Polsce, organizując swoje obchody, mieli z tym niejaki problem. Otóż 7 listopada dzieli od jedenastego tylko kilka dni, a jak się domyślamy, w tym drugim dniu obchodów żadnych robić nie należało. Co prawda, od czasu do czasu pojawiały się narracje w rodzaju „wpływ rewolucji październikowej na niepodległość Polski”, ale to był margines. Generalnie było jak z pierwszym maja: flagi, zarówno biało-czerwone, jak i te całkiem czerwone, mogły wisieć właśnie w tym dniu, ewentualnie drugiego do południa, ale w żadnym wypadku nie mogły pozostać do trzeciego.

Po co takie „popeerelowe” październikowe reminiscencje?

Ano, przypomniało mi się o nieboszczce sowieckiej rewolucji przy okazji naszej rodzimej. Ta wybuchła mniej więcej w tym samym czasie co sowiecka, tyle że w naszym czasie. Jej celem też było i chyba jest zniszczenie starego świata, i też na pewno stoi za nią zagraniczna propaganda, kapitał i polityka. Analogie są coś zanadto ewidentne, by z czystym sumieniem powiedzieć, że jako państwo i społeczeństwo nie za wiele nauczyliśmy się od historii.

Kobiety jako siła napędowa rewolucji

Proletariaty, będące siłą napędową rewolucji, mogą być różne: ten klasyczny, znany z rewolucji komunistycznych z przeszłości, lub nowy – zastępczy. Do rewolucji można zagnać np. aryjską większość przeciwko semickiej mniejszości – chociaż to też jest melodia przebrzmiała – młodzież, która wystąpi przeciwko starym, można do tego użyć ludzi z tzw. ruchu LGBT, ale można i kobiety przeciwko… no właśnie, czemu? Wmówić kobietom, że ich wrogami są mężczyźni, którzy nie chcą aborcji, jest hasłem chwytliwym, ale na dłuższą metę trudnym do utrzymania. We wszelkich protestach feministycznych i proaborcyjnych mężczyźni również uczestniczą. Można, co prawda, powiedzieć, że pełnią rolę, jaką w klasycznej interpretacji marksizmu państwowego okresu PRL pełniła tzw. postępowa inteligencja, która nie była klasą pracującą miast i wsi, ale za to ją wspierała i wraz z nią budowała socjalizm, a potem pewnie to samo miała robić z komunizmem. Niemniej wroga trzeba zdefiniować jakoś inaczej. Mężczyzna nadaje się do tej roli wtedy, gdy jest katolikiem albo żyje we własnej rodzinie, którą kocha. Źle, jeśli ma dziecko niepełnosprawne, bo nie można mu nic zarzucić. Wtedy można powiedzieć, że jest wsteczny, opresyjny, sprzyja pedofilom w sutannach i do tego zmanipulował bądź zmusił swoja żonę (partnerkę) do cierpień związanych z urodzeniem chorego „płodu”, bo do tego sprowadzała się początkowa retoryka postkobiecej rewolucji.

Później wszakże, jak w każdej rewolucji, hasła się radykalizowały. Po jakimś czasie trudno je było jednoznacznie zracjonalizować, trudno też podejrzewać, by stały za nimi autentycznie bojące się urodzenia ciężko chorego dziecka panie. Wulgarność i antykatolickie, bluźniercze ekscesy, które wtargnęły w przestrzeń publiczną, czyniąc przedmiotem wrogości wszystkich dookoła, łącznie z tymi, którzy odmawiali różaniec, pokazało jedno: rzekome kobiety będące, w wypowiedziach propagandowych „rewolucją”, swoje zrobiły i mogą odejść. Ich miejsce zajęła tłuszcza, która – i tu znowu cytat – „wyrażała swój słuszny gniew”.

Od początku wiadomo, że nie o kobiety tu szło. Tak jak nikogo z twórców tej kampanii nie obchodzi ich prawo wyboru do urodzenia chorego dziecka. Co najwyżej może chodzić o nieskrępowaną możliwość dokonywania aborcji, choć trzeba zaznaczyć, że jest to tylko jeden z celów rewolucji.

Ona

Ta rewolucja, gdybyśmy ją uosobili, chce tego co zwykle: zburzenia porządku i zastąpienia go innym ładem, czy raczej przeciwieństwem ładu. O to chodziło kiedyś bolszewikom, nazistom, ale i ruchom kontrkulturowym, Pol Potowi, aktywistom LGBT i tak dalej. Po prostu nadarzyła się okazja i wykorzystano ją maksymalnie, zarządzając irracjonalnym strachem przed zniewoleniem rzekomo serwowanym przez rząd i Kościół.

Rewolucja jest najczęściej ładnie opakowana. Na pudełku napisane jest „wolność”, a jej się generalnie chce. Niestety w dzisiejszym ponowoczesnym świecie to pojęcie sprowadza się do zwykłej anarchii, wynikającej ze słynnego „róbta co chceta”. Jedni w związku z tym chcą ćpać i prawa do ćpania się domagają, drudzy chcą afirmacji swoich odmiennych od większościowych postaw seksualnych czy ogólnie obyczajowych. Im bardziej coś jest dziwne, im trudniejsze do estetycznej czy moralnej akceptacji, tym jaskrawiej się eksponuje. Jeszcze inni nie wiedzą, czego chcą, ale – chcą.

Wszystko, co tu piszę, jest pewną oczywistością, widzieliśmy to w mediach, zarówno tych starego typu, jak i nowszych, tzw. społecznościowych. Tam też można było najbardziej jaskrawo zobaczyć falę nienawiści do świata, jaka wylewała się spod palców piszących na klawiaturach. Pogardę tę widać było na zdjęciach i filmikach.

Obrazki te nie są taką znowu nowością, w Polsce też mieliśmy przygrywki do tego, co się działo. Do nich należy zaliczyć wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu sprzed 10 lat, ale też ekscesy z lata tego roku, których symbolem stał się facet drapiący się publicznie po jajkach (przepraszam za słowa, ale to tylko opis tego, co i tak wszyscy widzieli). Takie zachowania są stare jak świat. Objawy dekadencji w takiej postaci towarzyszyły wszystkim rewolucjom rozwalającym zastany porządek. Tak było w rewolucji francuskiej czy towarzyszyło przewrotowi komunistycznemu w Hiszpanii w latach trzydziestych; o bolszewikach w tym tekście napisałem już wystarczająco wiele.

Gdybyśmy weszli głębiej w historię, to być może trzeba by sobie zadać pytanie: czy dekadencja jest narzędziem rewolucji, czy też odwrotnie, istnieje sama z siebie i ją tylko wykorzystuje? Dekadencki Rzym na przełomie starożytności i średniowiecza upadł pod naporem barbarzyńców, ale nie był przecież ich dziełem.

Pewnie prawda leży pośrodku, niemniej jestem zdania, że pewne zjawiska występujące samoistnie są z zewnątrz wspierane.

Jedno jest pewne. To nowe, które idzie, nie jest propozycją nowej organizacji życia społecznego, to prosta droga do jego dezorganizacji. Zakłócanie możliwości przemieszczania się ludzi, organizacji gospodarki, a przy okazji zaburzanie funkcjonowania łańcucha dostaw, który w czasie medialno-politycznej pandemii i tak był zakłócony, ma służyć jednemu: obaleniu władzy.

Cui bono?

W tym miejscu trzeba zadać to stare prawnicze, choć może również polityczne pytanie: Kto tak naprawdę na rozróbie w Polsce korzysta? Po pierwsze ci, którzy chcą zmiany władzy w Polsce. Na pewno do tej grupy zaliczają się wszelkie globalne ośrodki lewicy, ogromnie możne i w takim samym stopniu bogate. Zmiana władzy czy wręcz anarchizacja życia w Polsce może też być na rękę różnym ośrodkom siły, globalnym jak i regionalnym. Na pewno za PiS-em nie przepadają Niemcy, którzy mimo przeprowadzonej denazyfikacji i wizualnym pozbyciu się atrybutów mocarstwowości nie porzucili swych marzeń o panowaniu na wschodzie. Nie chodzi o to, że partia ta w swym programie czy gospodarczych przedsięwzięciach jest jakoś szczególnie antyniemiecka, ale w dyskursie wewnętrznym na pewno na taką się kreuje. Jeśli chodzi o konkrety, to prawdopodobnie bardzo irytuje naszych zachodnich sąsiadów blokowanie możliwości dokończenia budowy rurociągu Nord Stream 2, która to blokada identyfikowana jest z polsko-amerykańską zmową. Poza tym polityka niemiecka, tak na użytek wewnętrzny, jak i na eksport, zdaje się być mocno lewicowa i lewicowość wspiera, z wyjątkiem sytuacji, w której zagrożone są czysto niemieckie interesy. Z jednej strony jest to dość dziwaczny balans, z drugiej jednak trudno go krytykować, gdyż do tej pory przynosił temu krajowi i jego narodowemu kapitałowi zdecydowane korzyści.

Skoro wymieniłem ów fatalny rurociąg i jego beneficjentów, to trzeba uczciwie przyznać, że Rosja też nie przepada za władzą w Polsce, którą może obarczać kilkoma swoimi międzynarodowymi porażkami, a kwestia wydarzeń smoleńskich z kwietnia 2010 roku zdaje się być ciągle niezabliźnioną politycznie raną. Poza tym pamiętajmy, że dla części rosyjskich polityków Polska jest bliską zagranicą, która winna być objęta strefą wpływów.

Oba ośrodki na pewno starają się mieć wpływ na media i propagandę. Bez wątpienia dysponują tu swoimi narzędziami.

Nie przypadkiem ekolodzy w Polsce nie protestują przeciwko budowie gazociągu czy ściekom w Wiśle, ale przeciw przekopowi Mierzei Wiślanej

To już jest oczywiście tylko jeden, stosunkowo mały przykład. Na pewno można jeszcze dla ilustracji dodać znaną wypowiedź lewicowego polityka, obecnie prezydenta stolicy, który kwestionował konieczność budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego wobec istnienia eleganckiego lotniska w Berlinie. Nietrudno odnieść wrażenie, że wojna światopoglądowa, jaka obecnie się u nas rozpętała, może mieć korzenie geopolityczne.

Na arenie międzynarodowej Polska jest sojusznikiem, o ile nie wasalem Stanów Zjednoczonych. Wydaje się więc, że tam nie znajdziemy chętnych do destabilizowania sytuacji. Twierdzenie takie jest jednak naiwnością. W USA też trwa spór polityczny o podłożu ideologicznym i ma on swe odzwierciedlenie w koncepcjach polityki zagranicznej. Było to widać w trakcie kampanii prezydenckiej i na pewno będzie widoczne w późniejszym czasie. Polityka USA wobec Polski jest wyraźnie niekonsekwentna. Z jednej strony mamy wypowiedzi Donalda Trumpa o tym, jak jesteśmy ważni, z drugiej – połajanki pani ambasador mówiącej o tym, że stoimy po złej stronie historii. Może to być zaplanowana strategia, zabawa w dobrego i złego glinę, trudno powiedzieć. Nie należy zapominać, że w Stanach Zjednoczonych są różne globalne ośrodki finansowe, także te rewolucyjne, co każe nam brać pod uwagę, że i stamtąd może płynąć bezpośrednia inspiracja i pieniądze dla potencjalnej rewolucji w Polsce.

Wszystkie te wymienione przeze mnie powierzchownie możliwości łączy nacisk światopoglądowy, jakby niezależny od geopolityki; albo inaczej: światopogląd staje się narzędziem walki geopolitycznej. Tak już w historii bywało. Przecież panowanie komunizmu w Polsce wiązało się z przynależnością naszych ziem do określonego bloku geopolitycznego.

Zmiana oblicza światopoglądowego Polski jest na rękę podmiotom na pozór nie mającym ze sobą wiele wspólnego. Wspierają one różne grupy nacisku, które przypadkiem, albo i nie przypadkiem, spotkały się przy okazji rewolucji październikowej.

Dlaczego?

Czy to można było przewidzieć? Trudno powiedzieć. Przynajmniej z mojej perspektywy skala zjawiska każe przypuszczać, że wybuch został gdzieś przygotowany i zorganizowany. To, że nie było go widać na poziomie mediów, to nic dziwnego, ale czy na pewno nie wiedziały o tym służby? Wydaje się to rzeczą dziwną. Możemy mieć do czynienia z kilkoma możliwościami: albo służby wiedziały i sprzyjały nowemu ruchowi, w sensie – nie są lojalne wobec rządzących w Polsce, albo wiedziały i rzecz całą koordynowały, co daje pole do różnych domysłów, które na razie pozostawię na boku, albo nie wiedziały, co oznacza, że nasze państwo, mimo rządowych deklaracji, jest w stanie opłakanym. Ponieważ nie jestem władny tej kwestii rozstrzygnąć, zajmę się czym innym: dlaczego grunt pod protesty był tak podatny?

Otóż przede wszystkim mogliśmy jasno zobaczyć efekty kilku dziesiątek lat działalności systemu szkolno-wychowawczego i pracy mediów liberalnych i lewackich. To, że protesty tak masowo poparła młodzież, oznacza też kompletną klęskę np. katechezy szkolnej i wszystkich modeli i programów duszpasterskich. Oczywiście mam tu na myśli ich wymiar społeczny i nie odnoszę się do indywidualnego nawrócenia określonych ludzi.

Niestety poległo zupełnie wychowanie patriotyczne oparte na historii. Młodzież, która przeszłości nie zna i znać nie chce, jest gotowa na wszystko i podatna na każdy głos namawiający ją do najbardziej szkodliwych działań. Nie jest to oczywiście zjawisko wyłącznie polskie.

Pisze o tym choćby Papież Franciszek w swej ostatniej encyklice Fratelli tutti jako o problemie globalnym. Być może jest to kolejna podpowiedź pozwalająca nam poszukiwać źródła rewolucji w bezdusznym, globalnym kapitalizmie, bawiącym się ideologiami i wykorzystującym je do swoich egoistyczno-finansowych celów. Jest to więcej niż prawdopodobne. Najprawdopodobniej Papież wie, o czym pisze. To z powodu tego zagrożenia nawołuje on do powrotu do wartości narodowych osadzonych właśnie w historii, tyle tylko, że jego też upolityczniono i wsadzono do wora z ekologami i różnymi dziwakami.

Ta ostatnia konstatacja oczywiście nie na wiele nam się przyda. Stracone lata bardzo trudno będzie odrobić, o ile w ogóle okaże się to możliwe. Kolejne miesiące coraz bardziej ukażą nam przesunięcie dyskursu społecznego na lewo, w stronę anarchizacji, a to bardzo szybko może się skończyć narodową katastrofą. Ponieważ przedział pomiędzy dniem, kiedy piszę ten tekst, a dotarciem tych słów do czytelnika dzieli spora przepaść czasowa, to być może, że ta oto moje projekcja już się zrealizowała.

Wracając na koniec do mojego wstępu poświęconego recepcji obchodów rocznicy rewolucji październikowej w okresie mojego dzieciństwa: przyszedłem na świat i dorastałem w czasie i na obszarze, gdzie obowiązującą narracją była ta o determinującej roli walki klas w historii. W Polsce była ona wręcz zadekretowana prawnie. Na szczęście to się skończyło, ponieważ mało kto w nią wierzył, a jeśli nawet tacy byli, to większość tej wiary nie podzielała. Zapewne częściowo był to niezawiniony sukces szkoły, gdzie sztuczność państwowych obchodów budziła raczej politowanie bądź opór zamiast akceptacji.

Niestety lata mijają i sytuacja się odwróciła. Być może wielkimi krokami zbliżamy się do rzeczywistości, w której walka klas stanie się praktyką życia. Oby nie.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Rewolucja październikowa” znajduje się na s. 12 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Rewolucja październikowa” na s. 12 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego