Chaos w naszych chrześcijańskich głowach. Odwaga – jej prawdziwe źródło (7)/Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Teoretycznie wszyscy powinniśmy być napełnieni Duchem Świętym. Wszyscy, którzy zostaliśmy bierzmowani, na których spoczęły ręce biskupa. Zatem dlaczego tak się boimy życia zgodnego z nauką Jezusa?

Zanim opowiem Wam o odwadze, czwartym i ostatnim kamieniu węgłowym naszego wymarzonego porządku społecznego, przytoczę wiersz księdza Janusza Pasierba:

jak

jak ty chcesz dotrzeć do nieba
i coś zrozumieć
skoro nigdy nie byłeś skazany
ani odrzucony
nie paliło się przed Tobą powietrze
nie rozstępowała woda
nie rozpadała ziemia
nie zostałeś wygnany
nie zabijano ci dzieci i owiec
nie doświadczyłeś czym jest
ucisk Boga żywego
czy kiedyś zmiażdżyło cię niebo
sądzisz że kołysanka z Betlejem
to cała ewangelia
czy usłyszałeś tamten krzyk
czy sam krzyczałeś

Bez Odwagi na nic zdadzą się Miłość, Prawo i Wolność. Bez Odwagi pozostaną tylko w naszych głowach. W urojeniach. Nie zaistnieją w życiu indywidualnym i społecznym. A przecież chcemy na tych węgłach budować nasz polski dom.

Gdy w marcu i kwietniu tego roku, który przywrócił nam oczywistość śmierci doczesnej, zobaczyłem wylęknionych księży i biskupów, przypomnieli mi się apostołowie w dniach Męki i Zmartwychwstania Pana Jezusa. I w następnych dniach, gdy siedzieli w ukryciu i bali się o swoje życie.

To wspomnienie było jak najbardziej na czasie, bo przecież był to czas Postu, drogi krzyżowej i Wielkiej Nocy. Dwa tysiące lat minęło, a my znowu mogliśmy oglądać Jego wylęknionych uczniów. Myślących tylko o tym, jak nie utracić życia doczesnego i gdzie się schować. Pouczające doświadczenie. Tym bardziej, że wiemy, jak wylęknieni uczniowie Jezusa zmienili się w nieustraszonych głosicieli Ewangelii – prawdy o życiu, śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa. Stało się to w jednej chwili i jest opisane w Dziejach Apostolskich.

Ta chwila to napełnienie Apostołów Duchem Świętym. W jednej chwili zniknął ich lęk i ignorancja. Od tego momentu już nie bali się głosić Prawdę. Wiedzieli, co i jak mają mówić. I zaczęli nawracać narody. Oprócz Jana, który jedyny stanął pod krzyżem i zaopiekował się Maryją, wszyscy ponieśli śmierć męczeńską. Oddali życie doczesne za życie wieczne. Bez lęku, bo mieli w sobie Ducha Świętego.

Wymieniamy siedem darów Ducha Świętego, ale w moim prostym rozumku redukuję je do trzech. Do mądrości, bojaźni bożej i męstwa – odwagi. Ale największym darem dla nas od samego Boga jest sam Duch Święty. To Jego działanie w nas powoduje, że jesteśmy odważni w życiu, mamy rozum i wiemy, jak po bożemu żyć. Jak żyć w życiu doczesnym w perspektywie życia wiecznego. W szkole, w pracy, wśród znajomych, w społeczeństwie, w państwie.

Teoretycznie wszyscy powinniśmy być napełnieni Duchem Świętym. Wszyscy, którzy zostaliśmy bierzmowani. Wszyscy, na których spoczęły ręce biskupa. Zatem dlaczego tak się boimy życia zgodnego z nauką Jezusa? Pandemii i zagrożenia dla naszego zdrowia i życia w wieku 90 lat?

Dlaczego bez lęku nie walczymy o boże zasady w naszym życiu codziennym, prywatnym i społecznym? Dlaczego nie domagamy się przestrzegania Prawa Bożego przez władze naszego (!) państwa?

Odpowiedzi mogą być tylko dwie:

  1. Biskup, pomimo sprawowania formalnej funkcji, nie miał w sobie Ducha Świętego. W związku z czym nie miał go jak przekazać.
  2. To my przystąpiliśmy do sakramentu nieprzygotowani. Ale nie oczekujmy gotowości do przyjęcia Ducha Świętego od 11-letniego chłopca (to o mnie).

Niezależnie od tego, która odpowiedź jest prawidłowa (może obie), zamiast przyjąć Ducha Świętego, dokonaliśmy aktu świętokradztwa. Nie pora jednak by ulegać czarnej rozpaczy. Zamiast tego zacznijmy się modlić. Najpierw szczerze i bez żadnych kalkulacji przeprośmy Pana Boga za wszystkie nasze grzechy – zwłaszcza te, których nie jesteśmy jeszcze świadomi. Potem pokornie prośmy Go o łaskę nawrócenia. Jeżeli się uda i zostaniemy nawróceni, to otrzymamy Ducha Świętego. Staniemy się mądrzy, bogobojni i odważni – jak Apostołowie, choć nie ukończyli wyższych studiów, nawet seminariów duchownych, i nie byli żołnierzami sił specjalnych. I żaden nie walczył mieczem ani szablą.

Takiej chrześcijańskiej cywilnej odwagi bardzo teraz potrzebujemy w miejsce wyrachowania, liczenia korzyści i strachu o swój mały, poukładany światek.

Zbliża się do Polski II bolszewicka fala, która może liczyć na swoją V kolumnę wśród nas. Fala, która może zatopić naszą Miłość, Wolność i znieść całkowicie Boże Prawo, zmieniając nasze państwo w piekło na ziemi. W piekło dla nas i dla naszych dzieci.

Pomódlmy się o odwagę i o mądrość (jak to się stało, że nie napisałem jeszcze o mądrości? 😊).

Jan Azja Kowalski

PS W felietonie skorzystałem z wiersza i paru wskazówek przesłanych przez mojego przyjaciela. Tomku, dziękuję 😊

Dr Ozdyk: Przybywa w Niemczech radykalnych islamistów. Trzeba liczyć się z możliwością popełnienia kolejnych zamachów

Konsekwencją popularyzacji islamu w Niemczech jest strach tamtejszych obywateli. Muzułmanie bowiem w wielu przypadkach nie chcą integrować się z innowiercami lub autochtonami.


Dr Sławomir Ozdyk, ekspert ds. bezpieczeństwa mówi o rozwoju organizacji salafickich w stolicy Niemiec oraz radykalizacji wyznawców religii proroka Mahometa:

Kwestia rozwoju radykalnego islamu jest ciągle kwestią bardzo ważną i delikatną, gdyż jedna strona nie chce urazić dużej społeczności muzułmańskiej, która już mieszka w niemczech a z drugiej strony jest Partia AFD, która ciągle podnosi na sztandarach kwestię radykalizacji islamu w niemczech.

Urząd Ochrony Konstytucji w rocznym raporcie przedstawił problem salafitów niemieckich, które są jedną z najszybciej rozwijających się organizacji ekstremistycznych w Niemczech:

W 2018 roku tylko w berlinie mieliśmy ok. 1080 radykalnych salafitów. W tym roku […] mamy tych salafitów już 1180. Przyrost o 100 osób w ciągu roku to bardzo dużo. […] Musimy liczyć się z każdą mozliwością popełnienia zamachu terrorystycznego.

Salafici przyciągają szczególnie młodych ludzi, którzy poszukują swojej własnej tożsamości. Okazuje się, że bardzo wiele osób przechodzących na islam staje się radykalnymi wyznawcami:

Młodzież staje się bardzo radykalna. Jest skłonna do przeprowadzenia ataku terrorystycznego. Ci młodzi ludzie odchodzą od Kościoła Ewangelickiego i przechodzą na islam, w salafickiej formie odnajdują quasi-poczucie wartości. Ruchy te bardzo dobrze są zorganizowane w sieci i mają bardzo dobrze opracowane bezpośrednie metody werbunkowe.

Jak mówi nasz gość, wyznawcy tej religii nawołują do powrotu do prawdziwej formy religii muzułmańskiej, czyli czasów pierwszych trzech pokoleń od Mahometa może pozwolić na spokojne życie:

Urząd Ochrony Konstytucji systematyczne ostrzega w raportach i publikacjach, iż problem zamachów terrorystycznych wcale się nie zmniejsza […] Im większa masowa niekontrolowana imigracja, tym możliwość przeprowadzenia zamachu jest większa.

Konsekwencją popularyzacji islamu w Niemczech jest strach tamtejszych obywateli. Muzułmanie bowiem w wielu przypadkach nie chcą integrować się z innowiercami lub autochtonami. Jak podkreśla dr Ozdyk, Niemcy żyją w strachu przed zagrożeniem ze strony diaspory muzułmańskiej, której członkowie częstokroć są agresywni. Mówi także o stosunku niemieckich polityków do tego zjawiska. Lewicowe organizacje są przeciwne deportacjom nielegalnych migrantów czy stosowaniu nieprzychylnej retoryki wobec muzułmanów.

K.T. / A.M.K.

Walczak: W akcjach ratowniczych pod ziemią działamy w ekstremalnie trudnych warunkach w atmosferze bez tlenu. Strach jest zupełnie normalną rzeczą

– Podstawowym wyznacznikiem, którym kieruje się przy doborze pracowników, jest umiejętność działania w zespole. Nie ma tu miejsca na Rambo — dodaje Walczak.

 

Piotr Walczak, dyrektor naczelny oddziału jednostki ratownictwa górniczo-hutniczego w KGHM Polska Miedź S.A. opowiada o specjalnym zadaniu, które stoi przed nim i jego pracownikami. Wchodzą oni do akcji w momencie, w którym zagrożone jest zdrowie i życie pracowników kopalni:

Działalność górnicza od wieków związana była z zagrożeniami. Tam, gdzie człowiek próbuje wydrzeć naturze jej dary, które są zakopane głęboko w ziemi, pojawiają się problemy i różnego rodzaju zagrożenia, wypadki, nieszczęścia. Kiedyś ludzie ratowali się sami, było tak zwane samoratowanie.

Jak dodaje rozmówca Tomasza Wybranowskiego, dopiero po tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce we Francji w 1906 roku zaczęto tworyć ratownictwo górnicze. Wtedy to w kopalni Courrières miała miejsce największa w europie katastrofa górnicza. W wyniku tej tragedii śmierć poniosło 1099 osób, w tym nawet dzieci. W wyniku tych działań rok później w Bytomiu została uformowana pierwsza jednostka Ratownictwa Górniczego.

Piotr Walczak nawiązał również do utworzenia w dniu 1 stycznia 1971 roku Okręgowej Stacja Ratownictwa Górniczego w Lubinie:

Miała ona zabezpieczać zdrowie i życie górników w zupełnie nowej formule. W 1974 roku doszło w tym regionie do pierwszych tąpnięć gazodynamicznych.

Wiele lat później, w jego pamięci zapisała się akcja, do której doszło po potężnym zawale stropu:

Zawał stropu zasypał operatora w ładowarce. Głazy były wielkości autobusów i w pierwszej chwili szanse na przeżycie tego górnika oceniane były jako bardzo niewielkie. Jednak po czterech godzinach intensywnych prac ratowniczych odkopywania tej ładowarki, udało się dojść do kabiny. Doszedłem do niego pierwszy i pomogłem mu wyjść z kabiny. Pierwsze było pytanie, czy nic się pan nie stało. On spojrzał na mnie, rozpruł koszule, wyjął medalik czy szkaplerz i powiedział do mnie tak: „panie, co mi się mogło stać, jak Matka Boska była ze mną”. Takiego świadectwa wiary, w tak ekstremalnej sytuacji, nie przeżyłem na żadnym kazaniu, w żadnym kościele.

Pod koniec swojej wypowiedzi, Adam Walczak zdradza, iż po każdym niebezpiecznym zadaniu, po każdej akcji, cała ekipa analizuje wszystkie szczegóły, zastanawiając się, czy mogła zrobić coś lepiej. Jak dodaje, podczas akcji nie ma demokracji. Trzeba dokładnie wykonywać rozkazy przełożonego, bez żadnej dyskusji. Tu chodzi o ludzie zdrowie i życie, nie ma miejsca na bohaterów. Nie ma tu również miejsca na tzw. Rambo:

Jak ktoś mówi, że się nie boi, to kłamie. Strach jest normalną ludzką rzeczą. W przypadku akcji ratowniczych, gdzie cała infrastruktura wentylacyjna zostaje zburzona, my działamy w ekstremalnie trudnych warunkach, jeszcze z użyciem aparatów roboczych, w atmosferze niezdatnej do oddychania. Dla mnie podstawowym wyznacznikiem, którym się kieruje przy doborze pracowników, jest umiejętność działania w zespole. Nie ma tu miejsca na Rambo. Tu nic się nie robi samemu, pracuje cały zespół. Pierwszą zasadą ratownictwa, jest niepowiększanie strat.

 

A.M.K.