I znowu sukces! Jeszcze jedne takie zwycięskie negocjacje i będzie po nas (refleksje po grudniowym szczycie w Brukseli)

Pieniądze, które przywozi tym razem nasz premier z Brukseli, umocnią dysfunkcyjność naszego państwa i mogą stać się wystarczającym argumentem za przyjęciem przez nas tęczowej zarazy i islamistów.

Na początku – muszę to przypomnieć – byłem przeciwnikiem przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Z mojego prostego szacunku wynikało, że więcej stracimy, niż zyskamy. Tak, jak więcej straciły niż zyskały Hiszpania, Portugalia i Grecja. Mam, rzecz jasna, na myśli państwa i narody, a nie elity. W przededniu ostatniego brukselskiego szczytu potwierdził to nie byle kto, bo sam wiceminister Aktywów Państwowych, Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. Pokazał czarno na białym, kto tak naprawdę zyskuje na naszym członkostwie i zawołał: Veto albo śmierć!

Tymczasem na szczycie, w zamian za mgliste obietnice, zgodziliśmy się na wszystko. A premier Morawiecki ogłosił wielki sukces, machając przed naszymi oczami wielką ilością zer.

Zatem mamy sukces i musimy się cieszyć. Wystarczy namalować buźki na maseczkach.

Od 2004 roku minęło parę lat. I coraz mniej jestem przekonany, że miałem rację. Może inaczej: teoretycznie miałem 100% racji. Teoretycznie, bo widziałem ogromny polski potencjał i zakładałem, że patriotyczna elita potrafi go zagospodarować dla korzyści narodu i państwa polskiego. Wystarczy ją wybrać. Dziś, 16 lat później, muszę to przyznać – myliłem się. Potencjał nadal jest, ale jak nie było, tak nie ma państwowej elity. Mającej całościową wizję rozwoju Polski i konsekwentnie dążącej do celu. Sam Jacek Saryusz-Wolski to za mało.

Zatem zadajmy pytanie podstawowe: dlaczego sami nie potrafimy zagospodarować swojego potencjału? I drugie, uzupełniające: dlaczego obecne elity państwa nie potrafią nawet naszego wewnętrznego bogactwa dostrzec?

I jeszcze trzecie, ale pamiętajcie – ani mru mru: czy nie moglibyśmy je zmienić na takie, które widzą i potrafią? Ten tekst będzie próbą odpowiedzi.

Żeby cokolwiek zrozumieć, cofnijmy się o co najmniej 30 lat, do roku 1988.

To w owym roku generał Kiszczak, szef tajnych służb PRL, chcąc zapewnić byłym komunistom przemianę w kapitalistów i bezpieczeństwo dla ich świeżo zdobywanych majątków, przeprowadził weryfikację opozycji. Nie pod kątem jednak wybitnych zdolności do zarządzania państwem, ale agenturalności, uległości i bylejakości. I niedostrzegania konglomeratu WSW, a potem WSI w aparacie i spółkach Skarbu Państwa (te wszystkie późniejsze mafie). Zatem zweryfikowani przez Kiszczaka opozycjoniści musieli mieć szczególne właściwości: brak zdolności organizacyjnych i przerośnięte ego.

Tak zweryfikowanych inteligenckich nieudaczników ustanowiono w roku 1989 w roli nowej, tytularnej elity władzy. A oni, już dysponując odpowiednimi argumentami, dobierali od tej pory kolejnych. Takich, którzy nie mogli zagrozić ich pozycji. Naszą elitę polityczną stanowią zatem ludzie, którzy pracą własnych rąk i rozumu niczego nie osiągnęli. Nie rozumieją więc, że sukces pochodzi z własnego mózgu i siły charakteru. Że największą wartością jesteśmy my sami, nasz rozum i pracowitość. A największy sukces osiągamy dzięki umiejętności współpracy z innymi. Rozumieją tylko tyle, ile doświadczyli. To, że pieniądze pochodzą z zewnątrz, a oni mogą je jedynie odpowiednio rozdysponować. To znaczy umocnić swoje polityczne wpływy w terenie.

Zamiast twórców i autorów sukcesu, u steru naszego państwa mamy urzędników i księgowych. A urzędnikom i księgowym łatwiej jest policzyć to co jest, niż założyć, że może być tyle samo lub więcej, jeżeli się postaramy. Jeżeli to sami wypracujemy.

Pomimo całej swej wizerunkowej błyskotliwości, tak wyraźnej na tle szarej elity władzy, premier Morawiecki jest tylko byłym urzędnikiem bankowym, a nie byłym bankierem. Dostrzeżmy różnicę.

Po drugie, skoro nigdy nie zarobili pieniędzy, to nie potrafią ich szanować. Nie ma w nich ich potu i krwi. I dlatego te brukselskie pieniądze tak beztrosko marnują. Tylko w części są one przeznaczane na rozwój infrastruktury. I tu od razu zauważmy infrastrukturę integrującą zachodnią część Polski z gospodarką niemiecką (Hitler też budował autostrady). W części tworzą ogromną sieć uzależnienia od finansowania zewnętrznego. Na przykład w zamian za odstąpienie od hodowli i uprawy – żeby nie zagrażały hodowlom i uprawom niemieckim, holenderskim i duńskim.

Największym jednak nieszczęściem dla polskiego potencjału rozwojowego jest to, że ogromne środki „unijne” zostały przeznaczone na zwichnięcie społecznej struktury naszego państwa. Wzorem Hiszpanii zbudowaliśmy ogromnie przerośniętą biurokrację, która tylko z nazwy ma coś wspólnego z efektywnym niemieckim zarządzaniem. O 1 milion osób wzrosło zatrudnienie w administracji. Liczyłem już to kiedyś. 1,5 miliona osób (urzędników, nauczycieli, policjantów itp.) jest w Polsce niepotrzebnie zatrudnionych. Obciąża budżet naszego państwa, zamiast przynosić korzyści. Jakie to pieniądze? Przy niskich zarobkach 1 niepotrzebnie zatrudniony pracownik generuje roczny koszt w wysokości 50 000 złotych. Gdyby był prawidłowo zatrudniony, powinien przynieść firmie/państwu taki sam dochód. 1,5 miliona x 50 000 złotych to 75 miliardów złotych. Jak łatwo policzyć, strata w naszych finansach wynosi 150 miliardów złotych. Rocznie. Ile teraz dostaniemy?

Bardzo brudne pieniądze przywozi tym razem nasz premier z Brukseli. Pieniądze, które w lwiej części i tak będziemy musieli oddać. Ale o tym już milczy. Pieniądze, które w dalszym ciągu będą umacniać dysfunkcyjność naszego państwa. I mogą stać się, za sprawą Komisji Europejskiej, wystarczającym argumentem za przyjęciem przez nas tęczowej zarazy i islamistów. Wtedy, gdy wyczerpie się zdolność kredytowa polskiego państwa.

Czy zatem 30 lat po Okrągłym Stole i parę lat po śmierci generała Kiszczaka nie moglibyśmy wreszcie rozejrzeć się za innymi ludźmi? Takimi, którzy własną głową, siłą charakteru i pracowitością osiągnęli sukces? I wykorzystać ich doświadczenie i zdolności do stworzenia zupełnie innej organizacji państwa?

Myślę, że najwyższy czas na to. Na skończenie z brakiem gospodarności i brakiem przedsiębiorczego myślenia. Ale żeby tak się stało, musimy uruchomić nową siłę polityczną. Chrześcijańską i wolnorynkową. Potrzebną po to, żeby Polacy mogli wreszcie wybrać między socjalistyczną Zjednoczoną Prawicą a Chrześcijańską Partią Wolnych Polaków. Partią zdolną do zapewnienia Polsce samowystarczalności finansowej w oparciu o zasoby wewnętrzne. Inaczej nie obronimy się przed zakusami na naszą wolność, nasze chrześcijańskie wartości i nasze bogactwo.

Czas na to najwyższy, bo pod przykrywką pandemii dokonuje się nowe światowe rozdanie w sferze finansów, gospodarki i wartości. Obecny system finansowy, który formalnie jeszcze trwa, ale podważony został co najmniej 30 lat temu, na pewno zostanie obalony. Nie wiemy jeszcze, jak będzie wyglądał nowy, do którego reguł będziemy się musieli dostosować. Bo to nie my rządzimy tym światem. Jednak im większą własność indywidualną i narodową zachowamy, tym mocniejsza będzie nasza przyszła pozycja w nowym świecie.

Bez innowacyjnych rozwiązań systemowych na pewno się nam nie uda. Co najwyżej popaść w niewolę. Dlatego teraz, póki jeszcze czas, stwórzmy i zastosujmy te rozwiązania. Jak je sobie wyobrażam, napiszę w kolejnym „Kurierze WNET”.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Jeszcze jeden sukces i będzie po nas” znajduje się na s. 4 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Jeszcze jeden sukces i będzie po nas” na s. 4 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Premier Beata Szydło: Unijny szczyt w Brukseli dotyczący wytycznych do negocjacji ws. Brexitu był świętem jedności Unii

Premier Polski stwierdziła, że na unijnym szczycie panowała świąteczna atmosfera, a Polska jest państwem, które nie chce karać Wielkiej Brytanii za Brexit, tylko będzie dbać o prawa swoich obywateli.

Unijny szczyt w Brukseli dotyczący wytycznych do negocjacji ws. Brexitu był świętem unijnej jedności – uważa premier Beata Szydło. Jak przyznała, przed nami kolejne szczyty, np. w sprawie kryzysu migracyjnego czy kwestii energetycznych, które będą wyzwaniem dla tej jedności.

Na sobotniej konferencji po szczycie w Brukseli premier była pytana o atmosferę szczytu. – Atmosfera dzisiaj, nawet określiłabym to w ten sposób, była to atmosfera świąteczna, wszyscy podkreślali, że jest jedność, że udało się wypracować ten dokument – odpowiedziała szefowa rządu. W jej ocenie „dzisiejszy dzień był świętem jedności”.

Mam nadzieję, że tak szybkie przez pana przewodniczącego (Donalda-PAP) Tuska zaproponowanie przyjęcia tego dokumentu od razu, zaraz, bez dyskusji było spowodowane tylko i wyłącznie chęcią świętowania i cieszenia się, że ten dokument został dobrze wcześniej przygotowany – zaznaczyła.

Premier zadeklarowała, że „rzeczywiście to jest bardzo istotne, ażeby budować jedność UE”.

Ja na poprzednim szczycie bardzo wyraźnie również o tym mówiłam o tych zasadach i o tych wartościach, które kiedyś zachęciły Europejczyków do tego, aby stworzyć wspólny projekt wspólnej Europy, po to, żeby razem rozwiązywać poważne problemy i być w tym razem, solidarnie. W pewnym momencie UE tę jedność i solidarność gdzieś zatraciła i zaczęły się tworzyć różne kluby, które załatwiały swoje sprawy, swoje interesy i nie dostrzegały problemów całej UE, wszystkich obywateli, i to było przyczyną m.in., jedną z przyczyn Brexitu – mówiła.

Jak podkreśliła, jeżeli jedność, którą udało się osiągnąć w sobotę, „zostanie utrzymana i potwierdzona w kolejnych sprawach bardzo ważnych (…) to jest to dobry prognostyk dla UE”. Jeżeli natomiast – kontynuowała – nie uda się tej jedności utrzymać, „to znaczy, że Unia ma coraz większe problemy i musi zastanowić się nad tym, co z tym zrobić”.

Beata Szydło przypomniała, że przed nami kolejne szczyty, „które będą podejmowały kwestie zasadnicze dotyczące kryzysu migracyjnego, kwestii energetycznych. – To będą wyzwania dla tej jedności – przyznała.

„Dzisiaj możemy być zadowoleni i Polska również jest zadowolona, że UE potrafiła pokazać jedność, polegającą na tym, że interesy wszystkich państw członkowskich zostały zagwarantowane w tych wytycznych negocjacyjnych, które przyjęliśmy, ale to jest dopiero początek drogi – zakonkludowała.[related id=”10874″ side=”left”]

Zaznaczyła ponadto, że premier Theresa May podkreślała kilkakrotnie w rozmowie z nią, że chce rozwiązać problem obywateli polskich, co oznacza również obywateli Unii Europejskiej – i kwestie finansowe na tym pierwszym etapie. – Nikt nie ma wątpliwości, że jeżeli nie będzie porozumienia na pierwszym, wstępnym etapie dotyczącym tych ważnych kwestii, drugi etap będzie niezwykle trudny – dodała.

I kontynuowała: – Polska jest państwem, które mówi, iż nie należy Wielkiej Brytanii karać za Brexit. To jest decyzja Brytyjczyków; każdy może podejmować suwerennie decyzje (…) Obywatele brytyjscy podjęli taką decyzję, w związku z czym my musimy ją uszanować. Ale to nie znaczy, że nie karając Wielkiej Brytanii, możemy odstąpić od zagwarantowania naszym obywatelom (…) interesów finansowych z punktu widzenia Polski. To nasz obowiązek. Na tym polegają negocjacje. Wszyscy musimy mieć świadomość – tę świadomość ma Theresa May – że po opuszczeniu Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię, pozostajemy ze sobą powiązani gospodarką, sprawami obronnymi. Wielka Brytania jest dla nas ważnym partnerem w NATO. Musimy szukać konsensusu i porozumienia.

Źródło: PAP

lk

Szczyt Unii Europejskiej. Szydło: Zgłosiłam, iż nie będę przyjmować konkluzji z tego szczytu Unii Europejskiej [Na żywo]

Dziś na szczycie UE szefowie rządów mają podjąć decyzję o wyborze szefa Rady Europejskiej. Polski rząd popiera kandydaturę europosła Jacka Saryusz-Wolskiego, o reelekcję ubiega się Donald Tusk.

 

Zgłosiłam, iż nie będę przyjmować konkluzji z tego szczytu Unii Europejskiej – poinformowała w czwartek na konferencji w Brukseli premier Beata Szydło. Według premier, jeśli jakieś państwo konkluzji ze szczytu UE nie przyjmie, wówczas ten szczyt jest nieważny.

– Szczyt nie będzie ważny, a mimo to w tej chwili przewodniczący Tusk razem z 27 premierami próbują szukać jakiejś innej formy prawnej, ażeby przyjąć dokument, nie wiem jaki, nie wiem na jakich zasadach – mówiła premier polskiego rządu.

 

– Będę robić wszystko, żeby uchronić polski rząd przed polityczną izolacją – mówił w czwartek w Brukseli szef Rady Europejskiej Donald Tusk po tym gdy przy sprzeciwie premier Beaty Szydło 27 innych krajów wybrało go na przewodniczącego Rady Europejskiej.

 

Jak oświadczył, bardzo współczuje Szydło niewdzięcznej roli, jaka została jej zadana przez lidera jej partii. Jego zdaniem decyzja o jego wyborze na kolejną kadencję w Radzie Europejskiej jest oczywiście dobra dla Polski, choć nie budzi entuzjazmu polskiego rządu.

 

Kandydat polskiego rządu na szefa UE Jacek Saryusz-Wolski nie został zaproszony na Szczyt UE.  Polskę reprezentuje premier Beata Szydło.

W południe spotkała się ona  z szefem rządu Szwecji Stefanem Loefvenem. Dziś odbędą się również  spotkania premier Szydło z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, z szefami rządów państw Grupy Wyszehradzkiej oraz z  premierem Włoch Paolo Gentilonim.

Będziemy aktualizować informacje docierające do nas z Brukseli oraz z kraju.

W południe János Lázár, szef delegacji premiera Węgier poinformował, że jego kraj poprze kandydaturę Donalda Tuska. Przed godziną premier Węgier Viktor Orbán oświadczył, że  szefem Rady Europejskiej będzie Donald Tusk, za którego reelekcją opowiedziała się Europejska Partia Ludowa.

Podobne stanowisko zajął dziś w południe premier Hiszpanii Mariano Rajoy. Zadeklarował przed spotkaniem liderów Europejskiej Partii Ludowej poparcie Tuska przez Hiszpanię.

Według nieoficjalnych informacji, brytyjska premier Theresa May może wstrzymać się od głosu, co uzasadni tym, że Wielka Brytania wkrótce i tak ma opuścić UE.

Poparcie dla starań obecnego szefa RE o ponowny wybór wykazała w środę premier Szwecji. – Jak rozumiem, istnieje szerokie poparcie dla Donalda Tuska. Uważam, że wykonał on dobrą pracę w trudnym i wymagającym czasie – mówił Loefven w szwedzkim parlamencie.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała w dzisiejszym oświadczeniu w Bundestagu na kilka godzin przed szczytem UE, że postrzega ponowny wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej jako oznakę stabilności dla całej Unii Europejskiej i cieszy się na kontynuację współpracy z nim.

Premier Szydło odpowiedziała na te deklaracje, podkreślając kategoryczny sprzeciw Polskiego rządu dla kandydatury Donalda Tuska:

– Nie zgodzę się na prymat siły nad zasadami; nie ma zgody na to, by szefem Rady Europejskiej została osoba bez zgody państwa, z którego pochodzi.

Rzecznik rządu Rafał Bochenek dodał, że wybranie na stanowisko szefa Rady kandydata wbrew woli państwa, z którego się wywodzi, byłoby niebezpiecznym precedensem. Wiceprzewodniczący Europarlamentu Ryszard Czarnecki potwierdził w rozmowie z Polskim Radiem, że Polska chce odwołać się do zasady jednomyślności przy wyborze przewodniczącego Rady Europejskiej.

Szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski mówił dziś  rano, że nie widzi potrzeby, by decyzja w tej sprawie zapadła na obecnym szczycie. Zapowiedział, że jeśli czwartkowe głosowanie w sprawie wyboru szefa RE będzie forsowane przez państwa UE, to szczyt może być zagrożony.

Będziemy robić wszystko, żeby do głosowania dziś nie doszło (…) Będziemy informować partnerów, że cały szczyt będzie zagrożony, jeśli będzie forsowane głosowanie – dodał w programie Jeden na Jeden w TVN24.

Premier sprawującej prezydencję w Unii Europejskiej Malty Joseph Muscat wykluczył przełożenie decyzji dotyczącej wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej na inny szczyt UE. – Podjęcie tej decyzji zaplanowano na dzisiaj. Jeśli coś znajduje się w porządku obrad, to w tej sprawie jest podejmowana decyzja – powiedział dziś Muscat dziennikarzom w Brukseli.

Unijni przywódcy będą rozmawiać dziś również m.in. na temat migracji. Wyznaczony ma zostać termin zawarcia porozumienia w sprawie reformy prawa azylowego. Propozycja przewiduje stały system dystrybucji uchodźców, uruchamiany automatycznie w sytuacji kryzysowej; te kraje, które nie chciałyby przyjąć uchodźców, miałyby możliwość wykupienia się z obowiązku relokacji.

 

PAP/jn

 

 

Premier Szydło w czwartek i piątek będzie na unijnym szczycie w Brukseli. Przedtem będzie rozmawiać z kanclerz Merkel

W związku z przygotowaniami do szczytu, w poniedziałek w Wersalu odbyło się spotkanie przywódców Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Opowiedzieli się oni za Unią różnych prędkości.

Premier Beata Szydło w czwartek i piątek weźmie udział w unijnym szczycie w Brukseli, na którym m.in. ma zapaść decyzja o tym, kto obejmie urząd szefa Rady Europejskiej. Polski rząd popiera kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego, o reelekcję ubiega się Donald Tusk.

Szefowa rządu uda się do Brukseli w środę wieczorem. W czwartek, jeszcze przed rozpoczęciem szczytu, będzie rozmawiała z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i premierem Szwecji Stefanem Loefvenem. Odbędzie również zwyczajowo konsultacje z liderami państw Grupy Wyszehradzkiej. Później, na marginesie szczytu, premier Szydło ma też spotkać się z premierem Włoch Paolo Gentilonim; planowane jest również spotkanie z premierem Chorwacji Andrejem Plenkoviciem.

Szydło i Merkel będą rozmawiały po raz trzeci w ciągu miesiąca. Szefowe rządów Polski i Niemiec spotkały się na początku lutego podczas wizyty niemieckiej kanclerz w Warszawie. Kontaktowały się też w zeszłym tygodniu telefonicznie.

Według rzecznika rządu Rafała Bochenka, tematem czwartkowych rozmów premier Szydło będą sprawy poruszane na szczycie w Brukseli oraz przygotowanie do kolejnego, jubileuszowego szczytu w Rzymie, na którym unijni przywódcy mają przyjąć deklarację dotyczącą przyszłości integracji europejskiej.

O tym, kto obejmie urząd przewodniczącego Rady Europejskiej, szefowie państw i rządów mają decydować pierwszego dnia szczytu w Brukseli. Będzie to pierwszy punkt obrad, który rozpocznie się o godz. 16. O ponowny wybór ubiega się obecny szef RE Donald Tusk. Jego kadencja upływa z końcem maja.

Polskie MSZ zgłosiło w sobotę kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego na to stanowisko. Tego samego dnia komitet polityczny PiS podjął uchwałę zobowiązującą premier do sprzeciwienia się kandydaturze Tuska na szefa RE. PiS zarzucił Tuskowi m.in. łamanie zasady neutralności wobec państwa członkowskich, angażowanie się w „akcje organów UE skierowane przeciwko Polsce” oraz popieranie opozycji.

Szefowa rządu w sprawie kandydatury Saryusz-Wolskiego wystosowała list do unijnych przywódców. Szydło przedstawiła w nim argumenty przemawiające za kandydaturą Saryusz-Wolskiego na stanowisko szefa RE i wskazała, dlaczego rząd nie może poprzeć Tuska. Według rzecznika rządu premier podkreśliła w liście brak umiejętności radzenia sobie przez Tuska z problemami UE, takimi jak kryzys migracyjny i Brexit. Ponadto jednym z kluczowych argumentów, aby przedstawić nowego kandydata, było zaangażowanie się Tuska w spór polityczny w Polsce i wykorzystanie przez niego międzynarodowej funkcji – mówił Bochenek.

Zgodnie z unijnym traktatem Rada Europejska wybiera swojego przewodniczącego większością kwalifikowaną na okres dwóch i pół roku; mandat przewodniczącego może być jednokrotnie odnowiony. Formalnych zapisów odnoszących się do procedury zgłaszania kandydatów w traktacie nie ma.

Tematem szczytu będzie też przyszłość integracji europejskiej. Referendum, w którym Brytyjczycy opowiedzieli się za opuszczeniem UE, wywołało w Europie dyskusję nad przyszłością Wspólnoty. Okazją do określenia ram dalszej współpracy ma być 60. rocznica podpisania fundamentalnych dla europejskiej integracji traktatów rzymskich. Podczas jubileuszowego szczytu w Rzymie 25 marca unijni przywódcy mają przyjąć wspólną deklarację. Obecnie jest ona przygotowywana. Na szczycie w Brukseli dyskusja na ten temat zaplanowana jest na piątek. Będzie to spotkanie nieformalne, w gronie przywódców 27 państw członkowskich.

Wspólny wkład do rzymskiej deklaracji ustalili razem przywódcy Grupy Wyszehradzkiej na zeszłotygodniowym szczycie V4 w Warszawie. Premierzy Polski, Czech, Słowacji i Węgier w przyjętym oświadczeniu podkreślali znaczenie unijnej jedności. „Niezależnie od tempa procesu integracji, wszyscy musimy dążyć w jednym kierunku, mając wspólny cel, wizję i zaufanie w silną i dostatnią Unię” – napisali. W ocenie V4, w celu zapewnienia niezbędnej elastyczności możemy skorzystać ze wzmocnionej współpracy, ale jej forma powinna być jednak otwarta dla każdego państwa członkowskiego. Liderzy Grupy są zgodni, że należy bezwzględnie unikać dezintegracji jednolitego rynku i strefy Schengen.

„W tym planie podkreślamy konieczność reformy Unii Europejskiej w związku z negatywnymi zmianami w UE, a także w otoczeniu zewnętrznym. Podkreślamy, jak kluczowe dla jedności Unii jest zachowanie jej jedności. Każdy model przyszłej współpracy musi gwarantować integralność, spójność wspólnego rynku, strefy Schengen i samej Unii” – mówiła Szydło. „Nie zgadzamy się na podziały w Unii i nigdy na takie podziały się nie zgodzimy” – oświadczyła premier. Jej zdaniem podziały w Unii to najprostsza droga do osłabienia UE.[related id=”5924″]

W związku z przygotowaniami do obu szczytów, w poniedziałek w Wersalu odbyło się spotkanie przywódców Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Opowiedzieli się oni za Unią różnych prędkości, co ma pozwalać pewnym krajom członkowskim na szybszą integrację w wybranych dziedzinach. „Musimy odważyć się na to, by niektóre kraje szły do przodu, jeżeli nie wszyscy będą chcieli brać udział” – powiedziała w poniedziałek Merkel.

Merkel była też pytana o to, czy jest zwolenniczką Europy „dwóch prędkości”, podczas swojej wizyty 7 lutego w Warszawie. Kanclerz Niemiec odparła wówczas, że już dzisiaj są państwa członkowskie, które są w strefie euro, podczas gdy inne kraje w tym nie uczestniczą, podobna jest sytuacja w przypadku strefy Schengen. „Oznacza to, że mamy tutaj różne sytuacje i traktaty przewidują scenariusz wzmacniania współpracy” – zauważyła. „Każde państwo członkowskie powinno mieć możliwość podejmowania współpracy na nowym polu (…), ale nie może być tak, że są jakieś ekskluzywne kluby, do których inni nie mogą się dołączyć” – mówiła Merkel. Jak zaznaczyła, traktaty przewidują również sytuację, gdy dany kraj nie chce uczestniczyć we współpracy w określonym obszarze. „Taka możliwość też powinna być” – podkreśliła kanclerz.

PAP/lk