Ambasadorowie krajów Unii Europejskiej opowiedzieli się za przedłużeniem sankcji za aneksję Krymu przez Rosję

Ambasadorowie państw członkowskich UE podjęli w Brukseli decyzję o przedłużeniu o rok sankcji nałożonych w związku z nielegalną aneksją Krymu przez Rosję. Decyzję musi jeszcze potwierdzić Rada UE.

– Mogę potwierdzić, że ambasadorowie UE zgodzili się przedłożyć Radzie UE decyzję o przedłużeniu restrykcji w odpowiedzi na nielegalną aneksję Krymu i Sewastopola na rok (do 23 czerwca 2018 r.). Wymaga to jeszcze potwierdzenia w drodze formalnego przyjęcia przez Radę odpowiedniego aktu prawnego – powiedział PAP jeden z urzędników Rady Europejskiej, proszący o zachowanie anonimowości.

W Radzie UE zasiadają przedstawiciele krajów członkowskich na szczeblu ministerialnym.

[related id=”12726″]

Rok temu Unia Europejska przedłużyła sankcje gospodarcze wobec zaanektowanego przez Rosję Krymu i Sewastopola na rok, do 23 czerwca 2017 roku.

Sankcje obejmują zakaz importu produktów z Krymu i Sewastopola do UE oraz zakaz inwestowania na półwyspie, co oznacza, że obywatele i firmy z UE nie mogą kupować tam nieruchomości, finansować firm krymskich i świadczyć związanych z tym usług.

Restrykcje dotyczą też usług turystycznych; statki turystyczne z UE nie mogą zawijać do portów na półwyspie, z wyjątkiem sytuacji nadzwyczajnych.

Sankcje zakazują też eksportu na Krym niektórych dóbr i technologii w sektorze transportu, telekomunikacji, energii, wydobycia ropy, gazu i minerałów. Zakazane jest także techniczne wsparcie, pośrednictwo i usługi budowlane oraz inżynieryjne dotyczące tych sektorów.

PAP/JN

Wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne – pouczył prezydent Francji François Hollande premier Polski Beatę Szydło

Waszczykowski: „Polska przegrała z powodu zmieniania zasad w trakcie gry”. Przywódcy zgodzili się, by jeszcze w tym roku przeprowadzić dyskusję o sposobie dokonywania nominacji na stanowiska unijne.

Spotkanie „dwudziestki ósemki”, podczas którego przy sprzeciwie Polski odnowiono mandat przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, zakończyło się w czwartek krótko po północy.

Premier Beata Szydło podziękowała Jackowi Saryusz-Wolskiemu za to, że zgodził się być kandydatem polskiego rządu na szefa Rady Europejskiej. Według niej Rada straciła okazję, by mieć przewodniczącego, który mógł UE wprowadzić na tory głębokich reform. Następnie oświadczyła, że Donald Tusk nie był kandydatem polskiego rządu i nie jest dobrym przewodniczącym Rady Europejskiej. Jej zdaniem nie gwarantuje on bezstronności.

Źle się stało, że wybór szefa Rady Europejskiej przeprowadzono wbrew państwu, z którego pochodził kandydat, to jest bardzo niebezpieczny precedens. (…) jeśli kandydat nie ma wsparcia polskiego rządu, to jest to dla nas fundamentalny powód, ażeby nie mógł być wybrany na funkcję, do której pretenduje.

Dalej premier przekonywała, że dla Polski najważniejsze są zasady, nie ma takiego kompromisu, za który rząd sprzedałby interes polskiego państwa i polskich obywateli.

Ostatecznie premier Szydło postanowiła nie przyjmować konkluzji z tego szczytu Unii Europejskiej.

Wobec tej odmowy przyjęto „konkluzję dotyczącą przewodniczącego Rady Europejskiej”, popartą przez 27 państw. Premier jeszcze przed zakończeniem szczytu stwierdziła, że nieprzyjęcie wniosków przez wszystkie państwa UE będzie oznaczać, że szczyt UE będzie nieważny. Jednak unijni dyplomaci wyjaśnili, że taki krok nie ma znaczenia z punktu widzenia legalności wyboru Tuska, ponieważ decyzja w tej sprawie jest podejmowana przez przywódców kwalifikowaną większością głosów; wnioski  są jedynie wytyczną polityczną, a nie aktem prawnym samym w sobie.

Polska premier broniła się, odwołując się do podstawowych zasad, które, jej zdaniem, powinny obwiązywać w UE. W odpowiedzi na ten apel prezydent Francji François Hollande powiedział: „Wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne”.

W dyskusji wypowiadała się też kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz premier Luksemburga Xavier Bettel, którzy zgodnie krytykowali postawę Polski.

We wnioskach „27” przywódcy zgodzili się, że jeszcze w tym roku przeprowadzą dyskusję na temat sposobu dokonywania nominacji na stanowiska unijne. To ukłon w stronę władz z Warszawy, które zwracały uwagę, że procedura wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej jest nietransparentna.

Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski w piątek w radiowej Trójce skomentował wybór przewodniczącego następująco: – Myśmy przegrali z tym, że zasady są zmieniane w trakcie gry. Zapewnił też: – Polska chce być w Unii Europejskiej, ale w Unii z zasadami. Tłumaczył też, że Polska domaga się przestrzegania zasad w Unii Europejskiej: – Te warunki zostały wczoraj na naszych oczach zmieniane i łamane. Pytanie jest, dlaczego tak dużej grupie państw to nie przeszkadza. (…) Będziemy tego wczorajszego dnia używać jako przykładu, że trzeba zreformować Unię. Polsce nie podoba się tego typu wykręcanie rąk, presja, być może jeszcze jakieś inne działanie szantażowe, zakulisowe, wokół innych państw.

Waszczykowski przypomniał, że rząd Polski zgłosił kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego zgodnie z procedurą do prezydencji maltańskiej, która jednak na szczycie unijnym nie przedstawiła polskiego kandydata pod dyskusję.

Jak dodał, prezydencja maltańska uznała, że polski kandydat może być zaakceptowany tylko poprzez konsensus, czyli 28 państw. W międzyczasie zgłosiła innego kandydata, Donalda Tuska, i uznała, że ten kandydat może być wybrany tylko kwalifikowaną większością. Mamy podwójny standard w stosunku do dwóch kandydatów.

Szef MSZ zauważył też, że nie odbyło się głosowanie za kandydaturą Tuska: – Prezydencja (maltańska) zapytała, kto jest przeciwko, zgłosiła się tylko jedna osoba przeciwko, nie pytano już kto jest za, kto się wstrzymuje.

Zdaniem Waszczykowskiego, jeśli jedno z państw nie podpisuje konkluzji z ustaleń szczytu, to wybór Tuska powinien być nieważny. – Jeżeli się umawiamy na jakieś zasady, to te zasady powinny być przynajmniej w trakcie tego spotkania przestrzegane.

Pytany dlaczego Polska zaczęła promować kandydaturę Saryusz-Wolskiego na szefa Rady Europejskiej dopiero przed kilkoma dniami, szef MSZ powiedział, że dopiero wtedy Saryusz-Wolski się zdecydował: – To on definitywnie zdecydował się, że jest gotów rywalizować w takim czasie, jak to nastąpiło. Oświadczył również:

Tusk nam nie pomagał i nie będzie pomagać. (…) Tutaj, z naszego punktu widzenia, dla polskiej dyplomacji żadnej zmiany nie ma, ani na niekorzyść, ani na korzyść.

Waszczykowski odniósłszy się do wypowiedzi prezydenta Francji dotyczącej zasad i funduszy. – To bardzo niesłuszna wypowiedź, pokazująca, jak dotacje, fundusze strukturalne są traktowane przez część polityków, jako jakaś jałmużna. Według niego wypowiedź Hollande’a była bardzo złośliwa i arogancka.

PAP/lk

W czwartek i piątek premier Beata Szydło pojawi się na unijnym szczycie w Brukseli

Na najbliższym szczycie szczycie UE w Brukseli ma zapaść m.in decyzja o tym, kto obejmie urząd szefa Rady Europejskiej. Polski rząd popiera Jacka Saryusz-Wolskiego, o reelekcję ubiega się Donald Tusk

Szefowa rządu uda się do Brukseli w środę wieczorem. W czwartek, jeszcze przed rozpoczęciem szczytu, będzie rozmawiała z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i premierem Szwecji Stefanem Loefvenem. Odbędzie również zwyczajowo konsultacje z liderami państw Grupy Wyszehradzkiej. Później, na marginesie szczytu, premier Szydło ma też spotkać się z premierem Włoch Paolo Gentilonim; planowane jest również spotkanie z premierem Chorwacji Andrejem Plenkoviciem.

Szydło i Merkel będą rozmawiały po raz trzeci w ciągu miesiąca. Szefowe rządów Polski i Niemiec spotkały się na początku lutego podczas wizyty niemieckiej kanclerz w Warszawie. Kontaktowały się też w zeszłym tygodniu telefonicznie.

Według rzecznika rządu Rafała Bochenka, tematem czwartkowych rozmów premier Szydło będą sprawy poruszane na szczycie w Brukseli oraz przygotowanie do kolejnego, jubileuszowego szczytu w Rzymie, na którym unijni przywódcy mają przyjąć deklarację dotyczącą przyszłości integracji europejskiej.

O tym, kto obejmie urząd przewodniczącego Rady Europejskiej, szefowie państw i rządów mają decydować pierwszego dnia szczytu w Brukseli. Będzie to pierwszy punkt obrad, który rozpocznie się o godz. 16. O ponowny wybór ubiega się obecny szef RE Donald Tusk. Jego kadencja upływa z końcem maja.

Polskie MSZ zgłosiło w sobotę kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego na to stanowisko. Tego samego dnia komitet polityczny PiS podjął uchwałę zobowiązującą premier do sprzeciwienia się kandydaturze Tuska na szefa RE. PiS zarzucił Tuskowi m.in. łamanie zasady neutralności wobec państwa członkowskiego, angażowanie się w  – akcje organów UE skierowane przeciwko Polsce – oraz popieranie opozycji.

Szefowa rządu w sprawie kandydatury Saryusz-Wolskiego wystosowała list do unijnych przywódców. Szydło przedstawiła w nim argumenty przemawiające za kandydaturą Saryusz-Wolskiego na stanowisko szefa RE i wskazała, dlaczego rząd nie może poprzeć Tuska. Według rzecznika rządu premier podkreśliła w liście brak umiejętności radzenia sobie przez Tuska z problemami UE, takimi jak kryzys migracyjny i Brexit. Ponadto jednym z kluczowych argumentów, aby przedstawić nowego kandydata, było zaangażowanie się Tuska w spór polityczny w Polsce i wykorzystanie przez niego międzynarodowej funkcji – mówił Bochenek.

Zgodnie z unijnym traktatem Rada Europejska wybiera swojego przewodniczącego większością kwalifikowaną na okres dwóch i pół roku; mandat przewodniczącego może być jednokrotnie odnowiony. Formalnych zapisów odnoszących się do procedury zgłaszania kandydatów w traktacie nie ma.

Tematem szczytu będzie też przyszłość integracji europejskiej. Referendum, w którym Brytyjczycy opowiedzieli się za opuszczeniem UE, wywołało w Europie dyskusję nad przyszłością Wspólnoty. Okazją do określenia ram dalszej współpracy ma być 60. rocznica podpisania fundamentalnych dla europejskiej integracji traktatów rzymskich. Podczas jubileuszowego szczytu w Rzymie 25 marca unijni przywódcy mają przyjąć wspólną deklarację. Obecnie jest ona przygotowywana. Na szczycie w Brukseli dyskusja na ten temat zaplanowana jest na piątek. Będzie to spotkanie nieformalne, w gronie przywódców 27 państw członkowskich.

Wspólny wkład do rzymskiej deklaracji ustalili razem przywódcy Grupy Wyszehradzkiej na zeszłotygodniowym szczycie V4 w Warszawie. Premierzy Polski, Czech, Słowacji i Węgier w przyjętym oświadczeniu podkreślali znaczenie unijnej jedności. – Niezależnie od tempa procesu integracji, wszyscy musimy dążyć w jednym kierunku, mając wspólny cel, wizję i zaufanie w silną i dostatnią Unię – napisali. W ocenie V4, w celu zapewnienia niezbędnej elastyczności możemy skorzystać ze wzmocnionej współpracy, ale jej forma powinna być jednak otwarta dla każdego państwa członkowskiego. Liderzy Grupy są zgodni, że należy bezwzględnie unikać dezintegracji jednolitego rynku i strefy Schengen.

W tym planie podkreślamy konieczność reformy Unii Europejskiej w związku z negatywnymi zmianami w UE, a także w otoczeniu zewnętrznym. Podkreślamy, jak kluczowe dla jedności Unii jest zachowanie jej jedności. Każdy model przyszłej współpracy musi gwarantować integralność, spójność wspólnego rynku, strefy Schengen i samej Unii – mówiła Szydło. –Nie zgadzamy się na podziały w Unii i nigdy na takie podziały się nie zgodzimy – oświadczyła premier. Jej zdaniem podziały w Unii to najprostsza droga do osłabienia UE.

W związku z przygotowaniami do obu szczytów, w poniedziałek w Wersalu odbyło się spotkanie przywódców Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Opowiedzieli się oni za Unią różnych prędkości, co ma pozwalać pewnym krajom członkowskim na szybszą integrację w wybranych dziedzinach. – Musimy odważyć się na to, by niektóre kraje szły do przodu, jeżeli nie wszyscy będą chcieli brać udział – powiedziała w poniedziałek Merkel.

Merkel była też pytana o to, czy jest zwolenniczką Europy „dwóch prędkości”, podczas swojej wizyty 7 lutego w Warszawie. Kanclerz Niemiec odparła wówczas, że już dzisiaj są państwa członkowskie, które są w strefie euro, podczas gdy inne kraje w tym nie uczestniczą, podobna jest sytuacja w przypadku strefy Schengen. – Oznacza to, że mamy tutaj różne sytuacje i traktaty przewidują scenariusz wzmacniania współpracy – zauważyła. – Każde państwo członkowskie powinno mieć możliwość podejmowania współpracy na nowym polu (…), ale nie może być tak, że są jakieś ekskluzywne kluby, do których inni nie mogą się dołączyć – mówiła Merkel. Jak zaznaczyła, traktaty przewidują również sytuację, gdy dany kraj nie chce uczestniczyć we współpracy w określonym obszarze. – Taka możliwość też powinna być – podkreśliła kanclerz.

PAP/jn