Orban o spiskowaniu Brukseli z Sorosem i zamachu na niepodległość państw przy pomocy imigrantów. KONIECZNA REFORMA UE

Za reformą Unii Europejskiej, która obejmowałaby m.in. stworzenie armii europejskiej, za przyjęciem Bałkanów do UE oraz historycznymi porozumieniami z Turcją i Rosją opowiedział się premier Węgier.

Orban mówił o tym uczestnikom uniwersytetu letniego i obozu dla młodzieży węgierskiej w Baile Tusnad w Rumunii. Jego przemówienie transmitowała na żywo węgierska telewizja.

Węgierski premier wyraził przekonanie, że w Brukseli powstał sojusz brukselskich elit biurokratycznych z „imperium (amerykańskiego finansisty George’a) Sorosa”.

Soros chce sprowadzić do Unii Europejskiej milion migrantów, każdemu dać 15 tys. euro, rozdzielić ich między kraje unijne i ustanowić europejską agencję ds. imigracji, która odbierze państwom narodowym prowadzenie własnej polityki w tej kwestii.

[related id=”31692″]Według Orbana UE musi odzyskać suwerenność wobec „imperium Sorosa”, gdyż jego zdaniem integracja migrantów nie jest możliwa. „Dopóki to się nie stanie, nie ma szans na to, że Europa nadal będzie należeć do Europejczyków” – zaznaczył.

Konieczne jest – w jego ocenie – zreformowanie UE. „Pierwsza i najważniejsza rzecz: tzw. Komisję UE trzeba odesłać tam, gdzie jest miejsce wyznaczone dla niej przez traktaty unijne. Mówią one, że Komisja Europejska nie jest ciałem politycznym, a ma tylko jedno, swego rodzaju psie zadanie: strzeże przestrzegania traktatów unijnych” – oznajmił.

W następnej kolejności trzeba według niego powstrzymać napływ migrantów i przekazać zadanie obrony granic państwom narodowym, po czym w ramach wspólnego programu odesłać nielegalnych imigrantów „gdzieś poza terytorium Europy”.

Za niezwykle istotne uznał też wobec perspektywy wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE to, że „Europa musi dysponować potencjałem wojskowym, przy pomocy którego będzie w stanie się obronić”. W związku z utratą konkurencyjności gospodarczej UE trzeba zaś obniżyć podatki i stworzyć elastyczne warunki pracy – ocenił.

Gdy to już nastąpi, trzeba zdać sobie sprawę, że „bez pełnej integracji unijnej Bałkanów nie będzie w Europie pokoju”, a zatem należy poszerzyć Unię, a „w pierwszej kolejności o kluczowe państwo: Serbię” – powiedział.

[related id=”31654″]I wreszcie należy „zawrzeć zakrojone na szeroką skalę, historyczne porozumienie obejmujące aspekty gospodarcze, wojskowe i polityczne. Potrzebujemy historycznego porozumienia z Turcją i drugiego historycznego porozumienia – z Rosją”. „Gdy to zrobimy, będziemy mogli powiedzieć, że zreformowaliśmy Unię Europejską, która będzie zdolna do konkurowania z innymi kontynentami w następnych dziesięcioleciach” – oświadczył.

Nawiązując do zarzutów o braku solidarności Węgier, padających ze strony Brukseli, premier oznajmił: „To, że Węgry obroniły same siebie i wraz ze sobą Europę przed zalewem i inwazją migracji, kosztowało nas 260-270 mld ft (850-880 mln euro). Unia nie zwróciła nam nawet odłamka tej sumy i dlatego(…) niech nie mówi o solidarności, dopóki nie zwróci nam 250 mld ft, które jest nam winna za obronę granic”.

Zdaniem Orbana Niemcy też nie powinny mówić o solidarności, gdyż za tę samą pracę „w fabryce w Niemczech robotnikom płaci się nawet pięć razy więcej niż to, co dostają pracownicy w takiej samej niemieckiej fabryce, ale na terytorium Węgier.

Podkreślił przy tym, że celem kultury europejskiej nie jest solidarność, tylko to, by ludzie żyli w niej zgodnie ze swoimi wartościami w pokoju, bezpiecznie i w dobrobycie. „Solidarność jest tylko narzędziem. Narzędzia nie wolno uznawać za cel”.

[related id=”31677″]I dodał, że nie można być solidarnymi z takimi ideami i grupami, które stawiają sobie za cel zmianę europejskiej kultury, bo „rezultatem będzie rezygnacja z samego siebie”.

Węgry kierują się interesem narodowym – dodał Orban. „Od siedmiu lat pracujemy nad tym, by zamiast podporządkowanego, federacyjnego myślenia i logiki zbudować politykę zagraniczną wychodzącą z naszych interesów narodowych(…) Idzie nam dobrze. Jeden element tej mozaiki jeszcze nie jest na miejscu. Nazywa się Bruksela. To zadanie do rozwiązania po następnych wyborach. Nie jest ono niemożliwe. Widzimy szansę” – oznajmił, nawiązując do planowanych na wiosnę 2018 roku wyborach parlamentarnych na Węgrzech.

Orban uznał też wzmocnienie się Grupy Wyszehradzkiej za najważniejsze wydarzenie zeszłego roku. Podkreślił, że dziś Warszawa, Praga, Bratysława i Budapeszt mówią jednym głosem i „jest to wielka rzecz”.

W 2014 r. właśnie na uniwersytecie letnim i obozie młodzieżowym w Baile Tusnad Orban wygłosił słynne przemówienie, w którym wystąpił z koncepcją demokracji nieliberalnej.

PAP/MoRo

The Times: Włochy planują „opcję nuklearną”, aby rozwiązać u siebie coraz poważniejszy kryzys imigracyjny

Włochy mają zamiar dać wizy UE 200 000 mężczyzn. Planują tak rozwiązać kryzys spowodowany coraz bardziej rosnącą liczbą imigrantów ich kraju. Może to doprowadzić do likwidacji strefy Schengen.

Włochy zmagają się z coraz większymi problemami z powodu wciąż napływających imigrantów, przypominając  „zatkany lejek”, jak to ujęła gazeta „Corriere della Sera”.[related id=” 29358″]

Jak informuje włoski dziennik, na Półwysep Apeniński w tym roku ma trafić jeszcze 220-250 tysięcy imigrantów. Tymczasem nie wszystkie włoskie gminy są entuzjastycznie nastawione do przyjmowania kolejnych przybyszy. Szczególnie, że nie są to uchodźcy, tylko imigranci zarobkowi, przemycani do Włoch w nielegalny sposób najczęściej z Libii.

Włosi chcą w tym celu wykorzystać dyrektywę Rady Europejskiej 2001/55, która została opracowana po konfliktach na Bałkanach, aby dać czasowe europejskie pozwolenia na wjazd możliwie dużej liczbie przesiedleńców. Urzędnicy włoscy chcą na tej podstawie wydawać wizy dla okupujących ich kraj migrantów z Afryki Północnej, bowiem już w tym roku ponad 86 tys. imigrantów przebyło Morze Śródziemne i wylądowało we Włoszech.

Jak donosi „The Times” na ten krok zdecydowały się niektóre władze samorządowe ze względu na brak odzewu na liczne apele Włochów, którzy wielokrotnie prosili o wsparcie w tej kwestii kraje ościenne.

Jeśli Włosi rzeczywiście wyposażą 200 tys. uchodźców w tymczasowe wizy, może dojść do sytuacji, w której utrzymanie strefy Schengen stanie się nierealne – twierdzi ekspert Mattia Toaldo, starszy analityk z Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych, wypowiadający się dla „The Times” w tej sprawie.

The Times/ Monika Rotulska

 

„Corriere della Sera”o kryzysie migracyjnym: kraj jak zatkany lejek. 220-250 tysięcy migrantów przybędzie w br. do Włoch

Znajdujące się pod wielką presją migracyjną Włochy przypominają „zatkany lejek”: przybywa wielu migrantów, a niewielu je opuszcza – pisze w niedzielę „Corriere della Sera”.

Gazeta odnotowuje, że sytuację utrudnia sprzeciw władz wielu gmin, które nie chcą przystąpić do systemu przyjmowania przybyszów na całym włoskim terytorium. Rośnie też nietolerancja – dodaje.

Dziennik przypomina, że po zamknięciu innych szlaków do Włoch przybywają wszyscy migranci odpływający z Libii, która znajduje się w rękach przemytników ludzi.  Jak podkreśla, w tym roku przewiduje się, że do Włoch przybędzie 220-250 tysięcy migrantów.

„Faktycznie stajemy się gigantycznym europejskim hot spotem, państwem buforowym o zabójczej charakterystyce: łatwo tu się dostać, trudno wyjść. W średniej perspektywie to oblężenie może okazać się niszczące dla naszej demokratycznej koegzystencji” – czytamy w gazecie.

Dziennik zaznacza, że wydalanie nielegalnych imigrantów jest trudne, a niekiedy wręcz niemożliwe.

Sytuację we Włoszech opisano następująco: „Z naszych ośrodków pobytu znikają setki młodych migrantów, którzy błąkają się bez pracy i tożsamości; a ludzie zaczynają się bać”.

Autor artykułu ocenia, że ten stan to rezultat błędów politycznych, których źródłem jest włoska „chroniczna słabość przy stole europejskich partnerów”.

„Jesteśmy karani z powodu wybrzeży, które są nie do obrony. Ale prawdziwy kłopot polega na tym, że kiedy podnosimy głos, nigdy nie jesteśmy zbyt serio traktowani” – zaznacza dziennik. Podaje przykład, że skierowane przez Włochygroźby redukcji składki do budżetu UE i apele o większą elastyczność budżetową nie zrobiły większego wrażenia w Brukseli.

Od początku roku do Włoch przybyło ponad 90 tysięcy migrantów, w tym w ostatnich dniach – rekordowa liczba 7 tysięcy.

W związku z tą nasilającą się falą media informują o kolejnych protestach i buntach mieszkańców oraz lokalnych władz przeciwko obecności przybyszów. Konsekwencje tego są trudne do przewidzenia – podkreśla agencja Agi.

Odnotowuje, że niedaleko Mesyny na Sycylii mieszkańcy małej miejscowości na czele z burmistrzem zbuntowali się przeciwko umieszczeniu 30 nieletnich uchodźców w nieużytkowanym hotelu. Protestujący otoczyli cały budynek.

Burmistrz miasta Civitavecchia niedaleko Rzymu protestuje przeciwko planom otwarcia tamtejszego portu dla statków z migrantami ratowanymi na Morzu Śródziemnym.

PAP/MoRo

Dzień 16. z 80/ Poranek WNET / Zgorzelec: Narkotykowa mafia pozostała, „coś się zmieniło, mordów już nie ma”

ZGORZELEC. Zastraszanie przez urzędy skarbowe, policję… ludzie znają te metody i boją się, że to ich dotknie, dlatego nie chcą uczestniczyć w odkrywaniu pewnych układów – powiedział Waldemar Gruna.

Poranku WNET w Zgorzelcu Krzysztof Skowroński rozmawiał z Janem Bogatką, Waldemarem Gruną oraz Włodzimierzem Krygierem. Tematem rozmowy były lokalne sprawy Zgorzelca i pogranicza polsko-niemiecko-czeskiego.

Przypadek profesora Stoecker’a z „uchodźcami”

Kilka lat temu profesor Winfried Stoecker – lekarz i założyciel oraz prezes Zarządu EUROIMMUN AG, międzynarodowy przedsiębiorca branży medycznej – kupił Kaufhaus Goerlitz, w odbudowie którego miały go wspomagać miejscowe instytucje.

– Wszystko szło dobrze dopóki profesor w wywiadzie, dla ważnej gazety regionalnej Sächsische Zeitung, nie opowiedział o swoich poglądach względem imigrantów. Zrobiła się wieka afera! – opowiedział Waldemar Gruna, przedsiębiorca ze Zgorzelca. Niemal natychmiast burmistrz Goerlitz stwierdził -„Nie chcemy takich inwestorów”.

– Profesora oskarżono o islamofobię, niemalże faszyzm. Miał wiele kłopotów również w Lubece, z której pochodzi – dodał Waldemar Gruna. Profesor Stoecker na forum publicznym przepraszał wielokrotnie za słowa, które padły w wywiadzie i tłumaczył, że został źle zrozumiany.

– To nic nie pomogło. Inwestycja została zatrzymana, ale… i to jest bardzo ciekawe , po trzech latach sytuacja się zmieniła, miasto pogodziło się z profesorem – powiedział Gruna. Profesor w tym czasie sprzedał swoją firmę w Lubece za 1 mld 200 mln euro farmaceutycznemu koncernowi amerykańskiemu i nadal  inwestował w Goerlitz.

– Dla profesora Kaufhaus Goerlitz to właściwie hobby – ocenił Jan Bogatko, który brał udział w wieczorze przedstawiającym projekt. Tam dowiedział się, że konserwator zabytków ma wielkie zastrzeżenia co do działalności profesora. – Rozumiem, że gdyby tym budynkiem zajmowały się gołębie i byłby odpowiednio udekorowany i upstrzony to odpowiadałoby to wizji konserwatora zabytków – ironizował Bogatko.

– Nie rozumiem dlaczego postępowe władze niemieckiego Zgorzelca nie otworzyły tam międzynarodowego bazaru, przecież tam można było budynek podzielić na piętra – zastanawiał się Bogatko. Jego zdaniem miasto wówczas „byłoby szczęśliwe i multikulturalne”.

– Profesor chciał, aby część pomieszczeń była udostępniona do wynajęcia Polakom – powiedział Waldemar Gruna, który stwierdził też, że profesor Stoecker liczył na klientów z Polski, bo Kaufhaus Goerlitz miał być wizytówką miasta.

Waldemar Gruna odniósł się także do problemu tzw. uchodźców. – Problem z imigrantami istniał i istnieje, chociaż już w mniejszym stopniu jest widoczny – stwierdził. Kwestie związane z uchodźcami stanowią „pewne tabu”, mimo że organizuje się spotkania i dyskusje na ten temat „to są to panele zamknięte”, w których uczestniczy niewiele osób. Problem imigrantów istnieje w społeczeństwie niemieckim i  prawdopodobnie podskórnie narasta. Wyraził obawę, że może to w przyszłości zaszkodzić dobrym relacjom polsko-niemieckim.

– Zmniejsza się liczba uchodźców, jak się tu określa imigrantów, w niemieckim powiecie zgorzeleckim ponieważ coraz więcej osób otrzymuje odmowę uzyskania azylu politycznego i musi opuścić kraj – poinformował Jan Bogatko.

Zgorzelec, Bogatynia, Zawidów kluczowy trójkąt dla przestępczości zorganizowanej

Tematem rozmowy w Poranku była też kwestia przestępczości na terenach przygranicznych.

– Narkotyki produkowane w Polsce i Czechach stanowią już od sześciu lat problem dla miasta Goerlitz – powiedział Waldemar Gruna. Starostwo w Goerlitz zrobiło nawet dwa, trzy lata temu akcję plakatową. Metaamfetamina, znana w Niemczech jako „Cristal” jest aktualnie produkowana na terenie Bogatyni i  Zgorzelca i stanowi poważny problem, ponieważ jest to środek silnie uzależniający, który powoduje duże spustoszenia w funkcjonowaniu mózgu.

Od około czterech lat istnieje polsko-niemiecka grupa policyjna, która zajmuje się ściganiem różnych przestępstw w tym związanych z produkcją narkotyków. Do tej pory udało jej się zlikwidować kilka „fabryk” metaamfetaminy w rejonie Bogatyni, na przykład w Zawidowie. „Zgorzelec, Bogatynia i Zawidów to taki łącznik między Polską i Czechami i Niemcami”, jeśli chodzi o zorganizowaną przestępczość. Ten „trójkąt” przewijał się również w głośnej sprawie Magdaleny Żuk – Polki, którą zamordowano lub popełniła samobójstwo w Egipcie.

– Ten temat lokalnie znany był już wcześniej – zastrzegł Gruna, który uważa że jest to bardzo trudna sprawa i „wiąże się z historią Zgorzelca w latach 80-tych i 90-tych”. Miasto Zgorzelec-Goerlitz w zasadzie „wyrosło na przemycie alkoholu”. Uważa, że już w latach siedemdziesiątych Zgorzelec znany był jako jedno z miejsc, w których produkuje się narkotyki.

– Statystycznie, średnio w tamtym okresie na jednego mieszkańca w Zgorzelcu przypadała większa liczba narkomanów niż w Nowym Jorku czy Warszawie – powiedział Gruna.

Pajęczyna władzy

Od kwestii przestępczości goście w studiu przeszli w rozmowie do zagadnień związanych z lokalną władzą w regionie Zgorzelca.

– Struktury tego miasta, które pochodzą z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, zachowały się i ciążą nad nim – ocenił Jan Bogatko, który elity rządzące w Zgorzelcu i okolicach uważa za „bardzo postępowe”.

Potwierdził to Waldemar Gruna: – To zagrożenie istniejące na obrzeżach Polski nie zostało do końca zlikwidowane. Jego zdaniem w tym układzie są zarówno politycy, samorządowcy, jak i biznesmeni. Obawia się on, że układ ten jest na tyle ustawiony i silny, że praktycznie jest nie do ruszenia. Kto jest kim w tym układzie to tajemnica poliszynela. Jednak nikt tego nie mówi głośno, bo ludzie się boją.

Dramatyzm sytuacji powiększa to, że środowiska, które stanowią „pajęczynę władzy” i „siatkę uaktywniającą się przy okazji różnych propagandowych posunięć” jest taki, że ci ludzie – jak twierdzi Jan Bogatko – trafiają na kluczowe stanowiska.

Waldemar Gruna uważa, że za naszą zachodnią granicą można spotkać patologie podobne do tych, które znamy z Polski: – Juergen Roth znany dziennikarz niemiecki sześć lat temu wydał książkę „W pajęczynie władzy”, opisując pewne metody działania, które również w Polsce były stosowane. Czyli zastraszanie przez urzędy skarbowe, policję… ludzie znają te metody i boją się, że to ich dotknie, dlatego nie chcą uczestniczyć w odkrywaniu pewnych układów – wyjaśnił Gruna.  [related id=28850]

– Burmistrzem Zgorzelca jest już drugą kadencję Rafał Gronicz z Platformy Obywatelskiej – powiedział Gruna, zapytany o to kto aktualnie sprawuje władzę w mieście.

– Przygraniczne historie zawsze są kryminogenne i obojętne jest w jakim miejscu świata się to dzieje – dodał przysłuchujący się rozmowie, Włodzimierz Krygier, mieszkaniec Zgorzelca. Uważa on jednak, że nie należy demonizować sytuacji.

Waldemar Gruna przypomniał historię porachunków mafijnych z lat 1995-2005. Były one bardzo krwawe. Bywało, że mordowano sześć osób w ciągu jednego dnia. Jest to co prawda historia, ale ma ona wpływ na to, jak postrzegają rzeczywistość ludzie tu mieszkający. Ta się zmieniła przynajmniej w tym sensie, że mordów już nie ma.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z Waldemarem Gruną, Janem Bogatką i Włodzimierzem Krygierem w czwartej części Poranka Wnet.

MoRo