Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier Wnet” 38/2017: Skandaliczne chamstwo manifestujących przeciw reformie sądownictwa

Opozycja, która próbuje rozhuśtać nastroje społeczne i doprowadzić do ostrej konfrontacji na ulicach naszych miast, już dawno i wielokrotnie przekroczyła granice akceptowalnego zachowania.

Jolanta Hajdasz

Skandaliczne chamstwo – to jedyny możliwy komentarz do niezwykle przykrego widoku, jakim było zakrzykiwanie, trąbienie nad głową, a nawet oplucie dziennikarki TVP INFO, której manifestujący w Warszawie przeciwnicy zmian w sądownictwie uniemożliwili nadanie relacji – z ich protestu zresztą.

Taka sytuacja w żadnym kraju nie powinna mieć miejsca, bez względu na ocenę pracy poszczególnych Redakcji, bez względu na to, czy ich program, czy ich audycje i relacje nam się podobają, czy nie.

Różnorodność dziennikarskich przekazów to po prostu realizacja w praktyce zasady wolności słowa i swobody dostępu do informacji, niezbędnej dla prawidłowego funkcjonowania demokratycznego państwa. Elementem tego systemu jest jednak także swoboda działania dziennikarzy i bezpieczeństwo ich pracy. W Polsce, niestety, coraz częściej już tak nie jest.

Skandalicznym przykładem takiego stanu rzeczy był atak na reportera i publicystę TVP SA Michała Rachonia, który próbował relacjonować przebieg kontrmanifestacji smoleńskiej zorganizowanej przez organizację Obywatele RP podczas obchodów Miesięcznicy Smoleńskiej w Warszawie 10 lipca 2017 r. Dziennikarz został zaatakowany przez agresywnych mężczyzn, którzy go popychali i szturchali oraz prowokowali zaczepkami do odpowiedzenia przemocą na te ataki.

Nikt z uczestników manifestacji nie stanął w jego obronie. Opozycja, która próbuje rozhuśtać nastroje społeczne i doprowadzić do ostrej konfrontacji na ulicach naszych miast, już dawno i wielokrotnie przekroczyła granice akceptowalnego zachowania. Uznają takie obrazki, jak te opisane wyżej, za normę. A takie zachowanie normą nie jest i nie może być.

Agresja wobec dziennikarza wykonującego swoje obowiązki jest po prostu niedopuszczalna. Muszą o tym pamiętać wszyscy uczestnicy nawet najbardziej gorących, politycznych sporów. Bez tego pokazują jedynie, że nie szanują zasad demokratycznego państwa, o które tak głośno się upominają, a które całkowicie lekceważą.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera Wnet Jolanty Hajdasz znajduje się na s. 1 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej Jolanty Hajdasz na s. 1 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

 

Gigantyczny światopoglądowy konflikt w Poznaniu. Prezydent miasta uważa się za lidera rokoszu antyrządowego

Przytłaczająca większość włodarzy miast robi wszystko, by z administracją rządową współpracować, starać się o jej wsparcie, dotacje. W przypadku prezydenta Poznania sprawa jest po prostu nienormalna.

Jolanta Hajdasz
Zbigniew Hoffmann

Trzeba rozpocząć od rzeczy dobrze znanej, czyli przypomnieć program Rodzina 500 plus. W Wielkopolsce, jak w całym kraju, to sukces, prawda?

Myślę, że spoglądając z perspektywy polityki społecznej po 1989 roku, to bezsprzeczny sukces. Jak wiadomo, wojewodowie na terenie swoich województw odpowiadali za wdrażanie i realizację programu. W Wielkopolsce, tak jak w całym kraju, udało się wprowadzić program, który naprawdę wpłynął na poziom życia Polaków.

Chcę o tym nieustannie przypominać, szczególnie w kontekście bardzo egzotycznych opinii na ten temat tzw. totalnej opozycji. Myślę, że beneficjenci programu i ich zadowolenie z prawdziwej pomocy ze strony państwa to najlepsza wizytówka.

Jak on wygląda w Wielkopolsce?

W tej chwili dysponuję danymi, które dotyczą ubiegłego roku. W roku 2016 wypłacono w naszym regionie kwotę 1 miliarda 760, 5 miliona zł, a wsparcie otrzymało aż 272 tysięcy rodzin. Oznacza to, że tym programem objęto blisko 57% rodzin w Wielkopolsce. To jest rzecz niezwykle istotna, dlatego, że w wielu rodzinach po raz pierwszy pojawiła się realna możliwość zakupu niektórych artykułów szkolnych, finansowania dodatkowych zajęć edukacyjnych czy wyjazdu na wakacje. Warto to ciągle przypominać.

Nasi poprzednicy, którzy nieustannie krytykują działania rządu, mieli na takie zmiany aż 8 lat. Niestety Polakom nie było dane odczuć korzyści ze strony tych, którzy dziś głównie krzyczą. Milcząca większość naszego narodu ocenia te zmiany pozytywnie, co z pewnością w przyszłości przełoży się na szereg czynników ekonomicznych i demograficznych. Jednak dziś musimy na takie analizy jeszcze poczekać.

Chciałbym również powiedzieć kilka ciepłych słów pod adresem samorządów, bo na terenie województwa wielkopolskiego samorządy bardzo dobrze i skutecznie poradziły sobie z organizacją wypłat tego świadczenia.

To ciekawe, bo w Wielkopolsce wiele samorządów reprezentuje Pana przeciwników politycznych, czyli właśnie tę wspomnianą totalną opozycję. Wybory samorządowe w 2014 zdecydowanie wygrała przecież koalicja PO i PSL.

To słuszna uwaga, bo pokazuje, że jest możliwa współpraca rządu z samorządami z różnych opcji politycznych. Ale pod jednym warunkiem, że po obu stronach, i wojewody, i samorządów, jest dobra wola współpracy. A w Wielkopolsce ta wola była i jest. I mamy szereg przedsięwzięć mówiących o tym, że ta współpraca nie tylko jest możliwa, ale też jest bardzo dobra. Jeżdżę po Wielkopolsce, spotykam się z samorządowcami z różnych opcji politycznych i mogę szczerze powiedzieć, że jest tylko jeden samorząd, z którym ta współpraca jest bardzo trudna.

Łatwo zgadnąć, że chodzi o samorząd miasta Poznania.

Niestety tak. Wielkopolska to 4 miasta na prawach powiatu, 31 powiatów i 226 gmin. Rolą wojewody jest współpraca z samorządami w terenie i praktycznie we wszystkich gminach ta współpraca przebiega poprawnie, dobrze lub bardzo dobrze. Wszędzie poza Poznaniem. (…)

Symbolem braku działań ze strony prezydenta Poznania może być np. niedokończony remont dworca PKP. Jak Pan ocenia dworzec w Poznaniu?

Pytanie jest dobre, ale odpowiedź niestety już nie nastraja pozytywnie. Jak większość podróżnych, oceniam go fatalnie. Ten legendarny już kształt „chlebaka” i zdecydowany przerost funkcji komercyjnej nad funkcją usługową to sprawy wyjątkowo irytujące. Podróżni po prostu gubią się na tym dworcu, czy tym, co raczej pozoruje dworzec.

Uznałem, że jest to sprawa o znaczeniu strategicznym dla Polski, dla Wielkopolski i Poznania, a Wojewoda ma obowiązek aktywnego angażowania się w realizację kluczowych inwestycji. Nie będę ukrywał, że ten temat konsultowałem z różnymi środowiskami: m.in. eksperckimi, przedstawicielami ruchów miejskich, samorządów pomocniczych. Jesteśmy na dobrej drodze, by tę sytuację poprawić. (…)

A jak na terenie naszego województwa przebiega realizacja likwidacji gimnazjów oraz zmian w podstawówkach i szkołach średnich, czyli po prostu reforma oświaty?

Zaskoczę Panią, ale przedstawiciele samorządów w Wielkopolsce, którzy zajmują się wdrażaniem tej reformy, znakomicie przygotowanej przez panią minister edukacji narodowej Annę Zalewską, współpracują z nami nawet nie tylko poprawnie, ale wręcz bardzo dobrze. Tak jak w przypadku programu Rodzina 500 plus, nie notuję prawie żadnych przypadków oporów przy jej wdrażaniu, reforma przebiega bardzo sprawnie. Nadzoruję to oczywiście we ścisłej współpracy z ministerstwem i kuratorium oświaty, a przy okazji warto w tym miejscu podkreślić pełen profesjonalizm poznańskiej kurator oświaty pani Elżbiety Leszczyńskiej i jej zespołu. To jest naprawdę kolejny przykład u nas na bardzo dobrą współpracę rząd – samorząd. (…)

Zmiany polityczne w Poznaniu nie będą proste. Można zauważyć, że Platforma Obywatelska prowadzi tu jakby permanentną kampanię wyborczą, jakby poza nią nic już ich nie obchodziło. Ten styl może się okazać skuteczny, bo sprzyjające im lokalne media nagłaśniają każdy, nawet najdrobniejszy ruch ze strony PO.

Prezydent Jaśkowiak, nawet jeśli kiedykolwiek zajmował się zarządzaniem miastem, choć coraz częściej mam wątpliwości, czy zajmował się tym kiedykolwiek, to już dawno o tym zapomniał i poszedł wyłącznie w czystą politykę, rozumianą jako zdobycie i posiadanie władzy. I nic więcej. Zapewne równie często jak w Poznaniu bywa teraz w Warszawie. Czy na tym korzystają poznaniacy? Wątpię. Konia z rzędem temu, kto mi wskaże jakiekolwiek przedsięwzięcie władz miasta z ostatnich 3 lat, które zapisałoby się na plus w oczach poznaniaków. (…)

Rozmawiamy na kilka dni przed kolejną rocznicą poznańskiego powstania Czerwiec’56. (…) Czy mamy pewność, że w tym roku obchody Czerwca’56 odbędą się w godny sposób?

Nie ukrywam, że z wielkim niepokojem czekam na te obchody. Ja odpowiadam tylko za niewielki ich element, współpracuję przy tym ściśle ze środowiskami kombatanckimi, ale jak będzie podczas tej części, za którą odpowiadają władze miasta – nie wiem.

Czy na pewno nie zapomną, że organizujemy te uroczystości po to, by oddać hołd tym, którzy ginęli za wolną Polskę? Mamy także oddać hołd tym kombatantom, którzy jeszcze żyją, którzy są między nami, a to, co stało się w ubiegłym roku na placu Adama Mickiewicza, to było coś niesłychanego.

Po raz kolejny obawiam się jednak polityzacji tego wydarzenia. Mogę tylko apelować do władz Poznania, żeby uszanowały pamięć osób, które zginęły w 1956 r. w Poznaniu i uszanowały uczestników tamtego Powstania, którzy są jeszcze z nami, a także tych poznaniaków, którzy chcą im wyrazić swoją wdzięczność.

Cały wywiad Jolanty Hajdasz z wojewodą wielkopolskim Zbigniewem Hoffmannem pt. „Z perspektywy Wojewody” znajduje się na ss. 1 i 3 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Jolanty Hajdasz z wojewodą wielkopolskim Zbigniewem Hoffmannem pt. „Z perspektywy Wojewody” na ss. 1 i 3 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Wielkopolski Kurier Wnet” 37/2017, Jolanta Hajdasz: Czyżby była szansa na wznowienie śledztwa ws. kaźni abpa Baraniaka?

Państwo polskie skrzywdziło abpa Baraniaka w latach 50., gdy był więziony i katowany bez postawienia zarzutów, a drugi raz, gdy w 2011 r. umorzono śledztwo przeciw jego katom, ponoć „z braku dowodów”.

Jolanta Hajdasz

Kilka dni temu, późny wieczór i sms, którego już pierwsze zdanie stawia mnie na równe nogi: „Pani Jolu! Mam wezwanie do stawienia się na przesłuchanie w IPN na najbliższy piątek”.

Wiadomość przysłała dr Małgorzata Kulesza-Kiczka. To ta lekarka, która widziała blizny na plecach abpa Antoniego Baraniaka, sekretarza prymasów Hlonda i Wyszyńskiego, więzionego i torturowanego na Rakowieckiej w Warszawie przez ponad 2 lata. Blizny, które, jak sam powiedział badającym go kilka tygodni przed śmiercią lekarkom, były „pamiątką po pobycie w więzieniu”. [related id=1197]

A więc jednak może jest szansa na wznowienie śledztwa w sprawie jego prześladowania fizycznego i psychicznego? – to moja pierwsza refleksja i najważniejsze pytanie, na które do tej pory odpowiadałam sobie negatywnie. Chodzi o śledztwo, które Okręgowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie, czyli pion śledczy IPN, umorzyła w 2011 r. m.in. z braku dowodów.

Tymczasem od 6 lat rejestruję te dowody, czyli relacje świadków, w filmach dokumentalnych, ale póki co, żaden z nich nie był wystarczającym powodem do wznowienia tego śledztwa, choć żyło jeszcze pięciu oprawców abpa Baraniaka, którzy powinni za swoje czyny odpowiedzieć przed niezawisłym sądem.
Czyżby coś się zmieniło? Oby wreszcie tak.

Państwo polskie skrzywdziło bowiem abpa Baraniaka co najmniej dwukrotnie: pierwszy raz w latach pięćdziesiątych, gdy został aresztowany, więziony i katowany, choć nawet nie postawiono mu zarzutów, a drugi raz właśnie wtedy, gdy w 2011 r. uzasadniano umorzenie śledztwa przeciwko torturującym go ubekom brakiem dowodów na prześladowanie fizyczne i psychiczne.

Ta decyzja w świetle tego, co wiemy dziś o mokotowskiej kaźni, jest skandalem. Ale czy uda się coś w tej sprawie zrobić teraz, po tylu latach, gdy świadków tamtych dramatów praktycznie nie ma wśród żyjących, bo ostatnie dziesięciolecie zabiera tych, którzy jeszcze pamiętają tamten czas?[related id=17080]

Póki co, sprawiedliwości dla abpa Baraniaka szukamy w inny sposób – pisząc listy do kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, z prośbą o pośmiertne odznaczenie dla Niezłomnego Biskupa i do abpa Stanisława Gądeckiego, z prośbą o wszczęcie jego procesu beatyfikacyjnego.
Każdego, kto jeszcze tego podpisu nie złożył, zachęcam do odwiedzenia stronywww.antonibaraniak.pl – tam można się dowiedzieć wszystkich szczegółów. Obaj adresaci tych listów otwartych otrzymali już po blisko 7 tysięcy podpisów. Może zdążą na nie zareagować w tym roku, gdy mija 40 rocznica śmierci arcybiskupa Antoniego Baraniaka, zapomnianego bohatera polskiego Kościoła i Państwa.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz znajduje się na s. 1 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz na s. 1 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl

„Wielkopolski Kurier Wnet” 37/2017, Jolanta Hajdasz: Czyżby była szansa na wznowienie śledztwa ws. kaźni abpa Baraniaka?

Państwo polskie skrzywdziło abpa Baraniaka w latach 50., gdy był więziony i katowany bez postawienia zarzutów, a drugi raz, gdy w 2011 r. umorzono śledztwo przeciw jego katom, ponoć „z braku dowodów”.

Jolanta Hajdasz

Kilka dni temu, późny wieczór i sms, którego już pierwsze zdanie stawia mnie na równe nogi: „Pani Jolu! Mam wezwanie do stawienia się na przesłuchanie w IPN na najbliższy piątek”.

Wiadomość przysłała dr Małgorzata Kulesza-Kiczka. To ta lekarka, która widziała blizny na plecach abpa Antoniego Baraniaka, sekretarza prymasów Hlonda i Wyszyńskiego, więzionego i torturowanego na Rakowieckiej w Warszawie przez ponad 2 lata. Blizny, które, jak sam powiedział badającym go kilka tygodni przed śmiercią lekarkom, były „pamiątką po pobycie w więzieniu”.

A więc jednak może jest szansa na wznowienie śledztwa w sprawie jego prześladowania fizycznego i psychicznego? – to moja pierwsza refleksja i najważniejsze pytanie, na które do tej pory odpowiadałam sobie negatywnie. Chodzi o śledztwo, które Okręgowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie, czyli pion śledczy IPN, umorzyła w 2011 r. m.in. z braku dowodów.

Tymczasem od 6 lat rejestruję te dowody, czyli relacje świadków, w filmach dokumentalnych, ale póki co, żaden z nich nie był wystarczającym powodem do wznowienia tego śledztwa, choć żyło jeszcze pięciu oprawców abpa Baraniaka, którzy powinni za swoje czyny odpowiedzieć przed niezawisłym sądem.

Czyżby coś się zmieniło? Oby wreszcie tak. Państwo polskie skrzywdziło bowiem abpa Baraniaka co najmniej dwukrotnie: pierwszy raz w latach pięćdziesiątych, gdy został aresztowany, więziony i katowany, choć nawet nie postawiono mu zarzutów, a drugi raz właśnie wtedy, gdy w 2011 r. uzasadniano umorzenie śledztwa przeciwko torturującym go ubekom brakiem dowodów na prześladowanie fizyczne i psychiczne.

Ta decyzja w świetle tego, co wiemy dziś o mokotowskiej kaźni, jest skandalem. Ale czy uda się coś w tej sprawie zrobić teraz, po tylu latach, gdy świadków tamtych dramatów praktycznie nie ma wśród żyjących, bo ostatnie dziesięciolecie zabiera tych, którzy jeszcze pamiętają tamten czas?

Póki co, sprawiedliwości dla abpa Baraniaka szukamy w inny sposób – pisząc listy do kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, z prośbą o pośmiertne odznaczenie dla Niezłomnego Biskupa i do abpa Stanisława Gądeckiego, z prośbą o wszczęcie jego procesu beatyfikacyjnego.

Każdego, kto jeszcze tego podpisu nie złożył, zachęcam do odwiedzenia stronywww.antonibaraniak.pl – tam można się dowiedzieć wszystkich szczegółów. Obaj adresaci tych listów otwartych otrzymali już po blisko 7 tysięcy podpisów. Może zdążą na nie zareagować w tym roku, gdy mija 40 rocznica śmierci arcybiskupa Antoniego Baraniaka, zapomnianego bohatera polskiego Kościoła i Państwa.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz znajduje się na s. 1 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz na s. 1 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP zabiera głos w sprawie ukraińskiego dziennikarza aresztowanego w Moskwie

Poznań / Poranek WNET / 28 czerwca: Jolanta Hajdasz w rozmowie w Radiu Wnet o działaniach Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich podejmowanych w obronie aresztowanego dziennikarza Romana Szuszczenki.

W nadawanym sprzed Zakładów Cegielskiego Poranku WNET Krzysztof Skowroński rozmawiał z Jolantą Hajdasz, redaktor naczelną „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, a od niedawna dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Pierwsze oświadczenie Centrum Monitoringu Wolności Prasy, odkąd kieruje nim Jolanta Hajdasz, dotyczyło sprawy ukraińskiego dziennikarza Romana Szuszczenki. W jego obronie SDP już występowało wcześniej, po tym, gdy został on aresztowany w Moskwie 30 września ubiegłego roku. Teraz jego areszt został przedłużony do 30 września. W sumie będzie on przebywać w więzieniu cały rok.

Jolanta Hajdasz rozmawiała z osobami, które mają kontakt z uwięzionym dziennikarzem. Wiadomo, że ma on problemy z wysyłaniem i odbieraniem korespondencji.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy. Nagranie dostępne jest tutaj.

JS

Jakie są szanse na odbudowanie w Poznaniu Pomnika Wdzięczności na 100 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości?

Figura Pana Jezusa ze szczerozłotym sercem z odbudowywanego Pomnika Wdzięczności stoi od roku przy kościele na Jeżycach w Poznaniu, stając się znakiem dyskryminowania katolików w naszym mieście.

Jolanta Hajdasz

Niestety, nie można jej było ustawić na miejscu docelowym, gdzie miałby stanąć odbudowywany Pomnik, a obecne władze Poznania nie zezwoliły nawet na jej postawienie na przygotowanym do tego specjalnym cokole, figura stoi wiec obok niego. Ale i tak jest widoczna, i tak otoczona jest świeżymi kwiatami, i tak często palą się obok niej znicze.

W ciągu tych dwunastu miesięcy stała się swoistą atrakcją turystyczną Jeżyc, a jej mieszkańcy ją polubili, nazywają ją nawet żartobliwie od nazwy swojej dzielnicy – Jeżus.

Ta trwająca bez perspektywy zakończenia prowizorka budowlana pokazuje jednak, jak niewiele zmieniło się przez ostatni rok. Sytuacja patowa trwa, władze miasta nie chcą rozmawiać z Komitetem o odbudowie tego zburzonego przez Niemców w 1939 r. Pomnika i traktują społeczny komitet jego odbudowy mówiąc oględnie – lekceważąco. (…)

Pomimo uchwał Rady Miasta pozytywnie odnoszących się do idei jego odbudowy, pomimo gotowych projektów konstrukcyjnych i planu architektonicznego przygotowanego przez głównego autora koncepcji zagospodarowania przestrzennego parku nad Jeziorem Maltańskim, śp. Klemensa Mikułę. Pomimo zebranych ponad 25 tysięcy podpisów mieszkańców Poznania w tej sprawie. Pomimo stałego i jednoznacznego poparcia dla działań Komitetu metropolity poznańskiego abpa Stanisława Gądeckiego, z którym Komitet konsultuje wszystkie swoje ważniejsze decyzje.

Publicznie konieczność odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu wsparli w ostatnich miesiącach m.in. rodzice prezydenta Andrzeja Dudy, profesorowie Janina i Jan Dudowie, prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek i wiceminister obrony narodowej Wojciech Fałkowski. Ale to nie wszystko. Po raz pierwszy po wojnie w ubiegłym roku oficjalne obchody rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego odbyły się przed Figurą Chrystusa, a więc niejako także przed Pomnikiem Wdzięczności.

Wbrew działaniom wywodzących się z PO władz Poznania, idea odbudowy Pomnika Wdzięczności staje się rzeczywistością, której nie będą już w stanie zatrzymać.

„Ten pomnik pamiętam z dzieciństwa, mieliśmy w domu rocznik Przewodnika Katolickiego z 1939 roku, przeglądaliśmy regularnie to piękne pismo.

Spór wokół tej sprawy jest dla mnie niezrozumiały. Przecież to było wotum za zjednoczenie ziem polskich i Narodu po zaborach. Ludzie chyba nie zdają sobie sprawy, co to znaczy być rozdzielonym przez 123 lata granicami obcych państw. To, że społeczeństwo się zjednoczyło, to jest cud.

Pomnik został zdewastowany i sprofanowany na samym początku okupacji. Niemcy wiedzieli, że to jest najważniejszy przeciwnik. Chyba trzeba być ciemnym, za przeproszeniem, gdy ktoś tego nie rozumie. Bezczelność tych kręgów – wrogich jakimkolwiek symbolom religijnym – jest po prostu niewiarygodna”. (Prof. dr hab. Jan Duda, ojciec prezydenta RP Andrzeja Dudy, źródło: Nasz Dziennik, 26-27.XI.2016)

Cały artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Co z Pomnikiem Wdzięczności?” można przeczytać na ss. 1 i 3 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 36/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Co z Pomnikiem Wdzięczności” na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 36/2017, wnet.webbook.pl

W „Wielkopolskim Kurierze Wnet” gorąco polecam wszystkie artykuły. Będzie co czytać w czerwcowe, ciepłe wieczory

Chciałabym wierzyć, że obecne władze samorządowe zamierzają godnie zorganizować obchody Czerwca ’56, a Pan Prezydent i Pani Premier nie obrazili się na poznaniaków i złożą kwiaty pod pomnikiem.

Jolanta Hajdasz

W „Wielkopolskim Kurierze Wnet” gorąco polecam dziś… wszystkie artykuły i komentarze.

Same ważne i ciekawe rzeczy, sami fantastyczni autorzy. Ksiądz Bortkiewicz o uchodźcach (a raczej „nachodźcach” – przeczytajcie koniecznie, skąd to rozróżnienie), ksiądz Oko o pustocie prac naukowców od gender, Henryk Krzyżanowski o reformie oświaty, Gosia Szewczyk o „uroczystym dniu Komunii”, ks. Jarek Wąsowicz z Piły o tym, dlaczego Salezjanie przekazali sutannę abpa Baraniaka do Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Danuta Namysłowska o matkach i ich coraz bardziej wypaczanym obrazie w nowoczesnej kulturze.

Michał Bąkowski o Obronie Terytorialnej, Ola Tabaczyńska o ogromnym i niedocenianym znaczeniu szkół muzycznych i Jan Martini, Poznaniak, tym razem o specyficznych bardzo Ślązakach, jak Kazimierz Kutz… Uff, sporo tego. Będzie co czytać w czerwcowe, ciepłe wieczory.

Ale jest coś, czego w tym „Kurierze” nie ma, co bardzo chciałabym zamieścić i czego mi w naszej gazecie w tym miesiącu brakuje. Mianowicie oficjalnego programu obchodów kolejnej, tym razem nieokrągłej rocznicy poznańskiego Czerwca ’56. Na miesiąc przed wydarzeniem nie ma jeszcze żadnych potwierdzonych informacji o tych obchodach – ani na specjalnej, finansowanej przez władze miasta zakładce portalu www.poznan.pl/ czerwiec56, ani w Urzędzie Marszałkowskim.

Może to zrozumiałe, może jest za wcześnie, by o czymkolwiek mieszkańców informować, ale tak bardzo mam w pamięci ubiegłoroczny skandal wywołany przez władze Poznania w czasie obchodów 60 rocznicy Poznańskiego Czerwca’56, że chciałabym wiedzieć, że jest ktoś, kto myśli, jak obchody te zorganizować w tym roku, by coś takiego nie mogło się powtórzyć.

Mimo ubiegłorocznej, absolutnie niedopuszczalnej arogancji prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka i – nazwijmy to wprost – chamstwa jego zwolenników, jakie mogliśmy obserwować na placu Mickiewicza 28 czerwca 2016 r., chciałabym wierzyć, że obecne władze samorządowe zamierzają te obchody w godny sposób zorganizować, a przedstawiciele naszych obecnych władz państwowych, Prezydenta i Pani Premier, nie obrazili się na poznaniaków i znajdą czas na to, by złożyć kwiaty pod Pomnikiem Czerwca’56.

Tamci zabici i tamta przelana krew o ten mały gest się nie upomną, ale my musimy to zrobić, by przekazywać naszym dzieciom i wnukom prawdę o naszej historii i prawdziwych bohaterach. W Polsce 28 czerwca wszyscy jesteśmy poznaniakami.

Warto przypominać mieszkańcom innych części naszego kraju, dlaczego tak jest.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, redaktor naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera Wnet”, znajduje się na s. 1. czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 36/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 36/2017, wnet.webbook.pl

 

Geotermia w Nowym Tomyślu. Czy miasto zyska możliwość tańszego ogrzewania mieszkań i poprawy czystości powietrza?

Na marcowej konferencji w Sejmie poświęconej zaletom wytwarzania energii cieplnej z wód geotermalnych wielkopolskie miasteczko okazało się miejscem korzystnym do rozpoczęcia tego typu inwestycji.

Jolanta Hajdasz
Wojciech Kowalski

Co to jest geotermia?
Energia geotermalna jest wewnętrznym ciepłem Ziemi nagromadzonym w skałach oraz w wodach wypełniających pory i skalne szczeliny. Geoenergetyka zajmuje się wykorzystaniem i przetwarzaniem tej energii (ciepła) wnętrza Ziemi, skumulowanej w złożach geologicznych przegrzanej pary wodnej, wód geotermalnych i gorących suchych skał. Wody geotermalne o temperaturach 20-80 st. C wykorzystuje się w ciepłownictwie do ogrzewania budynków przemysłowych i mieszkalnych, rolniczych, leczniczych, rekreacyjnych, sportowych; w balneologii i chłodnictwie. Te działy geoenergetyki są stosowane na świecie od ponad 100 lat, przy czym szczególny ich rozwój nastąpił w ostatnich 30 latach. (…)

W Polsce energia geotermalna jest popularna przede wszystkim na Podhalu. Obliczono, że ogrzewanie energią geotermalną jest tam już o 40% tańsze niż ogrzewanie gazem. Takie dane przedstawia właśnie stowarzyszenie Polska Geotermalna Asocjacja, której prezesem jest prof. Jacek Zimny. Czy na takie ceny miałby szanse Nowy Tomyśl?
Idealnym rozwiązaniem dla Nowego Tomyśla byłoby pozyskanie 10 MW mocy cieplnej, jest to ok. 80% tego, co nasze miasto obecnie potrzebuje. Gdyby wydajność tego złoża była większa, można by rozwijać sieci ciepłownicze i ogrzewać następnych klientów. Oczywiście naturalną konsekwencją realizacji tej inwestycji byłaby obniżka cen ogrzewania dla naszych odbiorców i poprawa czystości powietrza, bo Nowy Tomyśl, wg danych na dziś, ma wyjątkowo zanieczyszczone powietrze. I jest jeszcze jedna sprawa. Jeżeliby się udało dojść do tych zasobów wody, która ma tę najwyższą temperaturę, powyżej 90°C, a wiemy, że takie pokłady u nas są, nie wiemy tylko, jaka byłaby ich wydajność – ale powtarzam, gdyby te parametry były odpowiednie, moglibyśmy nawet produkować prąd, a to na pewno jeszcze bardziej obniżyłoby cenę sprzedawanego przez nas ciepła. Za wcześnie na takie symulacje i przymiarki cenowe, na razie oczekujemy na szczegółowe opracowania, które są obecnie przygotowywane przez zespół profesora Zimnego z Krakowa. 40% obniżka ceny ciepła byłaby możliwa zapewne po okresie amortyzacji inwestycji.

Jakie są najważniejsze zalety geotermii?
Przede wszystkim właśnie tańsze ciepło. Pierwsze geotermie w Polsce funkcjonują już prawie 20–30 lat i widzimy, że dobrze sobie radzą, bo temperatura czerpanej tam wody nie spada. Druga, równie ważna zaleta, to po prostu ochrona środowiska. Wodę, która służy do ogrzewania, po wykorzystaniu tłoczy się bowiem ponownie na ten poziom geotermalny, ona krąży więc w układzie zamkniętym, my odbieramy ciepło z tej wody, ale nie ma żadnego komina. Z punktu widzenia ochrony środowiska jest to więc idealna sytuacja. Jeśli się chce zadbać o czystość powietrza i wody, to nic mądrzejszego nie można wymyślić. (…)

A nie obawia się Pan, że jest to taka przejściowa moda, jak np. kilka lat temu był nią gaz łupkowy, o którym dziś jakby wszyscy zapomnieli. Czy nie będzie tak samo z geotermią?
Myślę, że nie. Jak obserwuję, ile zakładów opartych na wydobyciu wód geotermalnych pracuje w Czechach i np. na Węgrzech to widzę sensowność rozwoju tej gałęzi energetyki. To nie są bogatsze kraje od Polski, a tam naprawdę dużo więcej takich geotermalnych ciepłowni pracuje. Nikt tam przecież nie dopłaca do tych zakładów. Niemcy nie wybudowaliby ponad 100 zakładów geotermalnych, gdyby się to nie opłacało. Oni raczej chcą zrezygnować z energetyki jądrowej, a geotermia staje się dla nich jednym z alternatywnych rozwiązań. A przecież Niemcy mają gorsze warunki geotermalne niż Polska. (…)

Cały Wywiad Jolanty Hajdasz z Wojciechem Kowalskim, prezesem Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Nowym Tomyślu, pt. „Geotermia w Nowym Tomyślu”, można przeczytać na s. 5 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Jolanty Hajdasz z Wojciechem Kowalskim, pt. „Geotermia w Nowym Tomyślu”, na s. 5 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Problem penetracji mediów przez ludzi na podwójnych etatach istnieje nadal, a „dobra zmiana” tę ciągłość konserwuje

Dziennikarze musieli być coraz bardziej infantylni, nie zadawać ważnych pytań i nie rozumieć zbyt wiele z tego, co się wokół działo, bo myślący, czyli niezależny, nikomu do niczego nie był potrzebny.

Jolanta Hajdasz

W latach dziewięćdziesiątych, gdy zaczynałam pracę w Radiu Merkury Poznań, codzienną praktyką reporterów było zgłaszanie „do Warszawy” relacji z wydarzeń dziejących się u nas, w Wielkopolsce. Pamiętam pierwszy przyjazd do Zakładów im. Hipolita Cegielskiego prezydenta Lecha Wałęsy (jeszcze nie „Bolka”) i odpowiedź wydawcy Polskiego Radia po zgłoszeniu przeze mnie tego tematu: „bierzemy, jak powie coś głupiego”. Na szczęście dla mnie współpracowałam wówczas także z Radiem Wolna Europa, więc obszerną relację ze spotkania rozczarowanych transformacją ustrojową robotników z przedstawicielem nowej władzy miałam mimo wszystko gdzie opublikować, ale nie była to, niestety, odosobniona sytuacja.

Potem ten wydawca, co chciał materiały tylko wtedy, jak ci „solidarnościowi” powiedzieli „coś głupiego”, pełnił przez wiele lat kierownicze funkcje zarówno w Polskim Radiu, jak i w TVP, a dziś ma pewnie niezłą emeryturę i zapewne śmieje się z takich jak ja, którzy nigdy nie realizowali poleceń tego typu przełożonych, a więc w mediach publicznych najczęściej dość szybko musieli rozstawać się z pracodawcą.

Wypadek na drodze, najlepiej śmiertelny – tak, weźmiemy; patologiczne, kryminalne przestępstwo – tak; awantura między politykami (szczególnie, jak któryś powiedział „coś głupiego”) – jak najbardziej; anomalie pogodowe (śnieg w maju, przylaszczki w grudniu!) – tylko to zawsze nadawało się do ogólnopolskich programów informacyjnych i w radiu, i w telewizji. Efekt? Dziennikarze musieli być coraz bardziej infantylni, nie zadający ważnych pytań i nie rozumiejący zbyt wiele z tego, co się wokół nich działo, bo taki myślący, czyli niezależny, nikomu do niczego nie był potrzebny.

Ten model doboru kadr widoczny był przede wszystkim w mediach elektronicznych, zarówno publicznych, jak i komercyjnych, oraz w radiu i telewizji. Wiadomo, ich odbiorców liczy się w milionach, więc trzeba bardzo uważać, kto w takim miejscu ma prawo wydawać polecenia innym.

Pojawiali się nowi dyrektorzy czy redaktorzy naczelni, obok nich zawsze kilka młodych, nowych twarzy debiutantów i sprawdzony na różnych odcinkach drugi i trzeci szereg fachowców, którzy zawsze pracowali i zawsze mieli etaty. Rządy się zmieniały, opcje polityczne także, ale delikatny mechanizm doboru kadr w tych mediach był niezmienny. Ale czy na pewno na miejscu jest tu czas przeszły? Był, a może jednak… jest?

Przyznaję, że z zadowoleniem przyjęłam informację o tym, iż Rada Mediów Narodowych zamierza teraz podjąć uchwałę, która umożliwi publicznym (narodowym?) radiu i telewizji rozwiązanie umowy z osobami współpracującymi ze służbami PRL. Brak tego rodzaju zapisów w Polsce jest dowodem na to, że PRL zachował ciągłość w systemie III RP, a do tej pory „dobra zmiana” bardzo ładnie tę ciągłość konserwuje.

Co prawda, posłowie PiS zapowiadali to już rok temu, ale lepiej późno niż wcale, chciałoby się powiedzieć, choć zapewne dziś już nie jest dla nikogo wielkim problemem obecność w mediach osób „współpracujących ze służbami PRL”. Ich PESEL jest przecież łatwy do ustalenia i widać po nim, że raczej martwi ich już tylko ustawa o odbieraniu (zachowaniu) emerytur esbeckich, a nie jakakolwiek inna „deubekizacja”. Ale problem penetracji mediów przez ludzi na podwójnych etatach istnieje nadal i mam przekonanie graniczące z pewnością, że niestety nie zniknął po zmianach personalnych w mediach publicznych w ostatnich kilkunastu miesiącach.

Ciekawe, czy za kilkanaście lat, po otwarciu nowych archiwów, których istnienia może nawet nie potrafimy sobie dzisiaj wyobrazić, zdziwimy się, kto i jak w naszych czasach decyduje o tym, co „biorą” do telewizji, a czego nie i na czyją „głupią” wypowiedź dziś czekają.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera Wnet”, Jolanty Hajdasz, znajduje się na s. 1. majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera Wnet”, Jolanty Hajdasz, na s. 1.majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

 

Wbrew opiniom znawców, rynek prasy drukowanej, choć maleje, przynosi właścicielom dzienników i tygodników ogromne zyski

„Dominacja podmiotów zagranicznych wg danych Ministerstwa Kultury to mit i przesada”. Niefrasobliwość, jaką wykazał przedstawiciel Ministerstwa Kultury, mówiąc o rynku prasy w Polsce, budzi niepokój.

Jolanta Hajdasz

Nie mówimy o repolonizacji, tylko o dekoncentracji. Repolonizacja może być jej ewentualnym efektem, który zostanie osiągnięty niejako przy okazji zmiany prawa – takie słowa padły z ust wiceministra Pawła Lewandowskiego podczas posiedzenia Komisji Kultury i Środków Przekazu poświęconej sytuacji na rynku prasy w Polsce.

Posłowie opozycji, słysząc to, z zadowoleniem pokiwali głowami, że „wracamy do normalności”, choć ich zdaniem nawet ta dekoncentracja nie jest potrzebna, nie widzą przecież różnicy między wydawcami niemieckimi, polskimi czy szwajcarskimi. – Mnie nie interesuje kapitał w mediach – powiedział jeden z posłów „Nowoczesnej”, przecież i tak większość osób już w ogóle nie czyta gazet.

Co do koncentracji, to Ministerstwo Kultury dostrzega ją tylko na rynku gazet regionalnych. Reszta – można rzecz ująć – jest OK, bo „na 10 tytułów dzienników w Polsce tylko dwa („Fakt” i „Puls Biznesu”) to gazety koncernów zagranicznych. Na rynku tygodników opinii jest jeszcze lepiej, zagraniczny jest tylko jeden („Newsweek”). O jakim zagrożeniu więc mówimy?

Dominacja podmiotów zagranicznych wg danych Ministerstwa Kultury to mit i przesada. Kto im wciska ten kit? – chciałoby się zapytać. O spadku czytelnictwa i o zastąpieniu „papieru” przez Internet mówi się już od co najmniej 10 lat. I wbrew prorokom-medioznawcom ciągle jeszcze rynek prasy drukowanej, choć maleje, to przynosi właścicielom dzienników i tygodników ogromne zyski.

Ale to tylko jedna strona medalu, bo przecież nie o pieniądze tu chodzi. Po pierwsze nie porównujmy, Panie Ministrze, liczby wydawanych tytułów, tylko ich nakłady, a najlepiej liczbę sprzedawanych egzemplarzy. Kolejność tu jest już dawno ustalona: nr jeden w Polsce – wydawnictwo niemieckie Bauer, numer dwa – niemiecko-szwajcarski Ringier Axel Springer i nr trzy – niemiecka Polska Press Grupa. Dopiero czwarta jest Agora. Rocznie te trzy pierwsze koncerny sprzedają setki milionów egzemplarzy różnych gazet.

Na marginesie – nie rozumiem, dlaczego mówiąc o tygodnikach, przedstawiono posłom informację tylko o liczbie tygodników opinii, skoro rekordy sprzedażowe w tym segmencie należą do prasy kolorowej i przewodników po programach telewizyjnych. One, jak kochane przez widzów seriale telewizyjne, kreują opinię publiczną w stopniu o wiele wyższym niż to się komuś wydaje.

Zjawisko zwane insertowaniem treści, czyli zamieszczaniem w artykułach czy audycjach konkretnych informacji i opinii, pożądanych z punktu widzenia płacącego za publikację, znane jest i wyceniane w reklamie od dawna. W dziennikarstwie niestety też. A ten sektor prasy to dominacja wydawców zza Odry i Nysy.

Czy na pewno w przypadku rozbieżnych interesów Niemiec i Polski niemiecki właściciel gazety będzie bronił interesu polskiego konsumenta? Odpowiedź na to pytanie wydaje się aż nazbyt oczywista.

Niefrasobliwość, jaką wykazał przedstawiciel Ministerstwa Kultury, mówiąc o rynku prasy w Polsce, budzi niepokój, mówiąc oględnie. Nie ma sensu udawać, że nie ma problemu i manipulować danymi, Panie Ministrze.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz znajduje się na s. 1 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl.

 

 

______

„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz na s. 1 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl