Dr Jacek Bartosiak: 21 milionów Polaków jest rozsianych po świecie.Trzeba sprowadzić ich do kraju

Dr Jacek Bartosiak o przyszłości polityki międzynarodowej oraz potrzebie sprowadzenia Polaków do kraju.

Trzeba znaleźć nowe paliwo rozwojowe dla kraju.

Dr Jacek Bartosiak relacjonuje to, co na temat przyszłości naszego kraju i regionu mówił George Friedman. Zauważył on, że potrzeba „nowej pieśni”- strategii na najbliższe 30 lat. Nadchodzą trudniejsze czasy.

Rywalizacja amerykańska będzie łamała kontakt społeczny Zachodu.

Zagrożona jest pozycja klasy średniej w przypadku, gdybyśmy odpuścili Chińczykom. Państw dobrobytu zostało zbudowane na tym, że to Zachód decydował co gdzie będzie budowane. Dr Bartosiak dodaje, że potrzeba reformy naszych zdolności obronnych.

Na wschodzie liczą się bagnety i siła. […] Chodzi o Armię Nowego Wzoru.

Ekspert ds. geopolityki uważa, że jednym z najważniejszych celów jest zachęcenie Polaków mieszkających za granicą do powrotu do macierzy.

Mamy 21 milionów Polaków rozsianych po świecie. Nic tylko ich sprowadzić do kraju.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Ambasador Palestyny w Polsce: Plan pokojowy Trumpa to trucizna. Na razie nie mamy z USA i Izraelem o czym rozmawiać

-USA nie są wiarygodnym mediatorem w konflikcie izraelsko-palestyńskim – ocenia w „Poranku WNET” Mahmoud Khalifa.


Ambasador Palestyny w Polsce Mahmoud Khalifa tłumaczy sprzeciw palestyńskich władz wobec planu pokojowego Donalda Trumpa:

Ten plan  nie jest dobry ani dla Izraelczyków, ani Palestyńczyków.  […] Jeżeli mediator jest niewiarygodny, nie znajdzie żadnego lekarstwa.

Gość „Poranka WNET” uważa, że w stabilizację sytuacji w konflikcie izraelsko-palestyńskim powinna zaangażować się Organizacja Narodów Zjednoczonych, Unia Europejska, Wielka Brytania i Rosja:

Plan pokojowy Trumpa to trucizna. Na razie nie mamy o czym rozmawiać.

Mahmoud Khalifa ocenia, że zaproponowana przez prezydenta USA kwota 50 mld dolarów jest stanowczo niewystarczająca do budowy sprawnego państwa. Wspomina wcześniejsze próby zawarcia porozumienia izraelsko-palestyńskiego. Zwraca uwagę na to, że propozycja prezydenta Trumpa została skrytykowana także przez byłego izraelskiego premiera Ehuda Olmerta:

Uważam, że istnieje szansa dojścia do pokoju między Izraelem i Palestyną. […] Cały region jest zmęczony konfliktem.

Jak jednak dodaje ambasador:

Ze strony palestyńskiej koniecznym warunkiem porozumienia jest granica z 1967 r.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A.W.K.

Oświadczenie ambasadora Khalifa przekazane Radiu WNET:

Tzw. plan Trumpa został ogłoszony przez prezydenta D. Trumpa bez porozumienia z Palestyną, a dyskutowany jedynie z premierem B.Netanyahu, dlatego strona palestyńska bezdyskusyjnie odrzuca jego zapisy.

Ten plan został wymyślony przez cztery osoby: premiera Netanyahu, ambasadora Friedmana, Kushnera i Greenblatta dla utrwalenia okupacji izraelskiej, a nie dla rozwiązania dwupaństwowego jako sposobu na rozstrzygnięcie konfliktu.

Plan ten jest nie do zaakceptowania pod wieloma względami, m.in. nie jest oparty na rozwiązaniu dwupaństwowym, stoi w sprzeczności z rezolucjami międzynarodowymi i porozumieniami dwustronnymi. Strona palestyńska nie akceptuje roli administracji prezydenta Trumpa ani roli stanów Zjednoczonych jako mediatora, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego liczne decyzje, pomyślne dla premiera Netanyahu, nie uwzględniające rzeczywistości w terenie ani postulatów strony palestyńskiej.

W innych kwestiach proponuje rozwiązania, które są nie do przyjęcia przez Palestyńczyków, państwa arabskie oraz społeczność międzynarodową, jaka np. aneksja części Zachodniego Brzegu i całkowita utrata integralności terytorialnej. 

Strona palestyńska nigdy nie odrzuciła propozycji wiarygodnych negocjacji, dlatego apelujemy do społeczności międzynarodowej, zwłaszcza ONZ i Unii Europejskiej, w tym Polski, o zwiększenie wtysiłków w celu rozwiązania konfliktu i zapewnienie bezpieczeństwa dla obu narodów, dla regionu i całego świata.

Za 30 lat Polska będzie liderem w regionie: Niemcy stracą pozycję potęgi gospodarczej, a Rosja pójdzie w rozsypkę

Wiele zależy od nas samych. Powinniśmy jasno odpowiedzieć sobie na pytanie, czy za dostęp do rynków mniejszych państw Trójmorza gotowi jesteśmy budować w nich drogi, mosty, infrastrukturę.

Zbigniew Berent

Polska przyszłym liderem w regionie

Polska ma potencjał, by stać się liderem w naszym regionie Europy. Słowa te od dziesięcioleci powtarzają środowiska patriotyczne. Przekonywał nas o tym Jan Paweł II, potem prezydent Lech Kaczyński, a obecnie rząd Dobrej Zmiany. Potwierdzają to nasze wartości narodowe, doświadczenia historyczne, pionierskie rozwiązania ustrojowe Rzeczpospolitej Obojga Narodów, Konstytucji 3 maja. Okazuje się, że hymny naszych wschodnich i południowych sąsiadów bazują na Mazurku Dąbrowskiego. A liderzy polityczni powstającej demokracji amerykańskiej całymi garściami czerpali z dorobku ustrojowego i myśli politycznej I Rzeczpospolitej.

Zatem nie jest tak, jak chcieliby zagraniczni krytycy i krajowi zdrajcy, że powinniśmy się wstydzić polskości. Przyświecały nam od wieków oryginalne, uniwersalne wartości: Bóg, Honor, Ojczyzna; Pro Patria; „Za naszą Wolność i Waszą”.

Europa dziś

Od kilku lat amerykański futurolog George Friedman powtarza, że Polska ma potencjał, by stać się silnym liderem w regionie. W 2012 roku powiedział w czasie Europejskiego Forum Nowych Idei w Sopocie: – Unia Europejska skończyła się już w roku 2008, gdy nadszedł kryzys gospodarczy, a NATO nie zrobiło nic w kwestii konfliktu w Gruzji.

Unia Europejska dzisiaj to państwa narodowe, które chronią swoje interesy. Realną rzeczywistość cechuje totalna obłuda, a głoszona wolność gospodarcza pozostaje w sferze deklaracji. Profesor Friedman bez ogródek powiedział to, na co u nas wtedy nie pozwalała polityczna poprawność: że w realnych działaniach rządów Niemiec, Francji, Włoch, Holandii przejawia się skrajny protekcjonizm. Było to widoczne w sytuacji kryzysowej lat 2008–2012, gdy wycofywano kapitał i inne aktywa z terenu Europy Środkowej. Cały mechanizm funkcjonowania tzw. rajów podatkowych w Luksemburgu, na Malcie, krajach Beneluksu ma na celu drenaż rynków finansowych, w pierwszej kolejności krajów Europy Środkowej. Do tego mają służyć gospodarki państw peryferyjnych: malwersacjom finansowym i praniu brudnych pieniędzy. To oczywiste, że najwięksi beneficjenci tego układu będą do samego końca zaprzeczać prawdzie.

G. Friedman przypomniał, że Europejczycy, dokonując odkryć geograficznych w XV w., odmienili los świata i w pewien sposób go kształtowali. Jednak podbijając świat, zapomnieli o własnym kontynencie. Nie zadbali o jego jedność wewnętrzną.

Dużo później, w latach 1914–45 Europę ogarnęło szaleństwo dwóch wojen, w wyniku których straciła swoją dominującą pozycję. Upadły kolonialne europejskie imperia.

Unia Europejska powstała m.in. po to, by ta część świata odzyskała głos. Zdaniem Friedmana, po zakończeniu zimnej wojny wytworzyła się tożsamość europejska i w latach 1991–2008 Europa prosperowała świetnie. Niestety nie mówiła jednym głosem. Nastąpił kryzys roku 2008, dobrobyt się skończył. Okazało się, że trzeba zarządzać Unią w ciężkich czasach.

– W czasie dobrobytu nie zadawano sobie trudnych pytań. Padają one dopiero teraz. Część Europy nie chce jednak szukać na nie odpowiedzi, inna część jest przerażona sytuacją. W kryzysie pojawiają się egoizmy, jeden naród staje się nieczuły na los drugiego. Wiadomo przecież, że podstawą społeczności jest dzielenie wspólnego losu i empatia. Pytanie, przed którym staje społeczność Europy, brzmi następująco: jak zachować tożsamość narodową poszczególnych państw i jednocześnie tworzyć Unię? Jednak tego nie rozumieją zbiurokratyzowane elity zachodnioeuropejskie! Wszyscy członkowie Unii zgadzają się tylko w jednej sprawie – chcą dobrobytu – mówi George Friedman i trafnie stwierdza: złamana została nierozsądna obietnica leżąca u podstaw Unii Europejskiej – wieczna prosperity. – Unia powinna obiecać krew, pot i łzy; ludzie nie byliby rozczarowani – dodaje.

– Kryzys jest druzgocący zwłaszcza dla młodych ludzi, młodzi ludzie nie mają dziś marzeń. Jakie marzenia może mieć 25-letni Grek, gdy wie, że przez 10–15 lat nie będzie mógł znaleźć pracy i będzie żył w ubóstwie? – pyta Friedman. Europa jest w okresie przejściowym, nadchodzi czas sojuszy i koalicji. – Nie będzie wojen, ale będą państwa narodowe. Orban i Kaczyński nie tylko przewidują, ale podejmują konkretne działania, by to urzeczywistnić w pełni. Polscy i węgierscy prawicowi przywódcy widzą, że na świecie rośnie przekonanie, że Europa nie ma rozwiązania na kryzys. Jeśli odpowiedź w tej kwestii szybko się nie pojawi, Europa straci partnerów i wypracowaną pozycję.

Już na początku bieżącej dekady amerykański analityk zapowiadał, że Polska będzie się rozwijać. Musi jednak zmienić swoją strategię. Dotychczas poszukiwała kogoś, kto się nią zaopiekuje, a UE jako opiekun to nie najlepszy wybór. Polska powinna zostać liderem w regionie i „zaopiekować się” krajami między Bałtykiem a Morzem Czarnym. Friedman uważa, że Polska ma potencjał: – Możecie zawiązać sojusz z krajami Europy Środkowo-Wschodniej i stać się samowystarczalnym, silnym partnerem gospodarczym. Doradził też zacieśnianie współpracy z USA.

Najwidoczniej prognozy i rady G. Friedmana wzięli sobie do serca polscy i węgierscy prawicowi liderzy. Ich ucieleśnieniem jest koncepcja Trójmorza.

Friedmana wizja świata za 30 lat

Na początku października 2017 roku George Friedman powtórzył swą geopolityczną diagnozę:

– Za 30 lat Polska zostanie najpotężniejszym państwem w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, mocno oddziałującym na politykę europejską – powiedział w czasie wieczornej gali zamknięcia Europejskiego Forum Nowych Idei.

Przypomniał, że jeszcze w 1910 roku Europa była globalną potęgą, nadawała ton, przewodziła pod każdym względem. Czy ktoś wówczas przypuszczał, że w 1950 r., czyli po 40 latach, legnie w gruzach po dwóch strasznych wojnach, podzielona między USA i Związek Radziecki? Czy ktoś mógł przewidzieć, że po kolejnych 40 latach, czyli w 1990 roku, upadnie Związek Radziecki, a Niemcy się zjednoczą?

Jego zdaniem za 30 lat w obszarze technologii świat będzie się bardzo szybko zmieniał. Jeśli zaś chodzi o sytuację geopolityczną – nic bardziej mylnego, jak przypuszczenie, że wszystko pozostanie tak jak teraz i obecne mocarstwa zachowają swoje pozycje – ostrzega amerykański naukowiec.

Zdaniem Friedmana globalnym mocarstwem pozostaną Stany Zjednoczone, chociaż ich pozycja ulegnie osłabieniu. Ameryka może się jednak nie obronić, jeśli będzie atakowała kolejne państwa, np. Irak, bez pomysłu, co z nimi począć. Chiny teraz są potęgą, ale mają wiele wewnętrznych problemów (dyktatorski rząd, narastające różnice społeczne); dlatego za 30 lat nie utrzymają obecnej pozycji

Friedman twierdzi, że prawdziwym mocarstwem stanie się Japonia. Jest to o tyle zastanawiające, że amerykańskie instytucje finansowe plasują na pierwszym miejscu rankingu rozwoju gospodarczego za 30 lat Indie, z wysoką pozycją Brazylii. Zdaniem Friedmana będzie rosła w siłę Turcja, która ma szansę wrócić do świetności.

Co się stanie w Europie? Friedman przewiduje, że Unia Europejska może mieć kłopoty z dalszą integracją państw. Co zaskakuje, wieszczy upadek Niemiec i Rosji. Jego zdaniem gospodarka niemiecka jest w ponad 50% uzależniona od eksportu. To ogromne zagrożenie, bo takich proporcji nie uda się utrzymać w przyszłości. Z kolei Rosja nie stworzyła nowoczesnej gospodarki. Upadek Związku Radzieckiego był tylko pierwszym etapem zsuwania się w przepaść tego kraju. A co z Polską? Zdaniem amerykańskiego naukowca, Polska zawsze bała się Niemiec i Rosji. W sytuacji, kiedy za 30 lat Niemcy nie będą już potęgą gospodarczą, a Rosja znajdzie się w rozsypce, Polska, ze świetnie wykształconym społeczeństwem, urośnie do roli regionalnej potęgi, z ambicjami odgrywania ogromnej roli na arenie międzynarodowej. Bardzo wzrośnie znaczenie Europy Środkowo-Wschodniej.

W wywiadzie z 15 stycznia 2018 roku profesor George Friedman swoje prognozy. To, że Polska znalazła się pod pręgierzem Brukseli, amerykański politolog uznaje za dowód siły naszego państwa.

– Atakowaliby was, gdybyście byli słabi? Jednym ze znaków rozpoznawczych wschodzącej potęgi jest to, że schodzące potęgi wytaczają przeciwko niej najcięższe działa.

Znaleźliście się na celowniku Unii Europejskiej, która chce zachować kontrolę nad polityką wewnętrzną państw członkowskich. Wybrali was zamiast Węgier, bo jesteście ważni. Dlatego Wielka Brytania, która opuszcza Unię właśnie z powodu ingerencji Brukseli, symbolicznie zawarła z wami traktat obronny. Jesteście ważnym graczem w Europie. Polska jest obecnie liderem bloku państw, które sprzeciwiają się potocznemu rozumieniu UE, czyli temu, czym – zdaniem liberalnych europejskich elit–  powinna być europejska wspólnota – uważa były dyrektor agencji Stratfor („Sieci” 3/2018).

W Europie obecny jest lęk przed pojawieniem się nacjonalizmów. Ale one już istnieją, co widzi i profesor Friedman, i każdy bystry obserwator stosunków międzynarodowych. Zdaniem Friedmana, nacjonalizm będzie rósł w siłę i w Europie, i na świecie. Coraz częściej będziemy słyszeli: chcę się troszczyć o własny naród, a nie o Europę. Powstanie coraz więcej partii nacjonalistycznych. Nawet w Niemczech taka partia jest obecnie trzecią siłą polityczną. Na dodatek chadecja kanclerz Angeli Merkel straciła wyraźnie na poparciu w wyborach parlamentarnych.

Jego zdaniem w Europie widać obecnie dwa równoległe procesy. Pierwszy to fragmentacja, także wewnętrzna, niektórych krajów członkowskich. Drugim procesem jest wyzwanie rzucone centrystycznym europejskim partiom.

– Reakcja Brukseli na te procesy, na Brexit, na Polskę, w postaci panów Timmermansa i Junckera, jest wysoce emocjonalna i wynika z poczucia osaczenia. (…) eurokraci marzą o jednej europejskiej tożsamości. Oni zupełnie nie rozumieją Polaków. Im bardziej na nich naciskają, tym bardziej Polacy przypominają sobie swoją historię i utratę suwerenności.

Tym bardziej stają się uparci, więc to niezbyt mądra strategia – ocenia Friedman (źródło: PAP, „Sieci”).

Trójmorze

Kilka miesięcy wcześniej od prognoz Friedmana, w lipcu 2017 roku ukazały się wszystkich mediach informacje o koncepcji Trójmorza. W lipcu 2017 roku podczas sesji gospodarczej Szczytu Trójmorza pod hasłem „Infrastruktura, transport, energetyka” prezydent Andrzej Duda podkreślił konieczność wsparcia gospodarczych efektów spotkania. Zaznaczył, że między Bałtykiem, Adriatykiem a Morzem Czarnym rozciąga się przestrzeń wielkiego ekonomicznego potencjału. Dodał, że inicjatywa Trójmorza jest prezydenckim parasolem, który ma zapewnić polityczne wsparcie biznesowym przedsięwzięciom w regionie.

Pierwszym efektem warszawskiego Szczytu Trójmorza było podpisanie umowy między czterema polskimi i chorwackimi firmami z sektora infrastruktury. Kolejny Szczyt Trójmorza ma się odbyć w 2018 roku w Bukareszcie. Taką deklarację złożył obecny na warszawskim szczycie państw Europy Środkowej prezydent Rumunii Klaus Johannis. Prezydent Duda podkreślił, że liczy na kolejne ważne spotkanie polityków, ale również forum biznesowe i spotkanie prezydenckich doradców międzynarodowych.

Podsumowanie

Koncepcja Trójmorza nie zastąpi Unii Europejskiej. Należy zatem traktować ją jako uzupełnienie UE. Dotychczas nie było odpowiedniego klimatu na podobne projekty. Po kryzysie 2008 roku, gdy dokonał się upadek wartości, na jakich budowano Unię, gdy ujawniony został protekcjonizm państw „starej Unii”, zwrócony przeciwko towarom i rynkom nowo przyjętych do Unii państw, niegodziwe traktowanie ich konsumentów, gdy nastąpił kryzys migracyjny – powstała sytuacja nad wyraz sprzyjająca tworzeniu sojuszy regionalnych. Sojuszy państw połączonych wspólną historią i doświadczeniem czasów okupacji sowieckiej do 1989 roku, podobnym poziomem rozwoju ekonomicznego, bliskością położenia, podobną wielowarstwową kulturą.

Jak zawsze przy powstawaniu takich projektów, są i spore bariery współpracy. Może je jednak pokonać wspólnota interesów. Ważne jest to, że rok 2017 zamykaliśmy przeświadczeniem, że koncepcja Trójmorza to nie projekt abstrakcyjny. A sytuacja jest na tyle dynamiczna, że obraz tego przedsięwzięcia staje się coraz bardziej czytelny. Zmienia się bowiem sytuacja polityczna Europy. Wielka Brytania wyszła z Unii. Rumunia osiąga coroczny wzrost gospodarczy na poziomie Chin. Relacje Polski z państwami byłej Jugosławii stale się poprawiają. Wydaje się, że dużo zależy od postawy Austrii, której rząd jest obecnie prawicowy. Niektórzy analitycy przewidują, że w przypadku znaczącej przebudowy Unii Europejskiej jej centrum mogłoby się znaleźć w Wiedniu.

Wiele zależy od nas samych. Powinniśmy jasno odpowiedzieć sobie na pytanie, czy za dostęp do rynków mniejszych państw Trójmorza gotowi jesteśmy budować w nich drogi, mosty, infrastrukturę. Do naszej polityczno-ekonomicznej świadomości musi trafić, że aby osiągnąć korzyści, najpierw trzeba zainwestować!

Polska potrzebuje myślenia strategicznego na miarę Piłsudskiego, Eugeniusza Kwiatkowskiego. Jest nadzieja, że takim strategicznym wizjonerem okaże się Mateusz Morawiecki. Premier powinien rychło zabrać się do kreatywnego złożenia poniższych puzzli w jedną, ambitną strategię:

  • Konsekwentne dynamizowanie rozwoju gospodarczego,
  • Promocja polskiej gospodarki: wykorzystanie sojuszy międzynarodowych do ekspansji ekonomicznej Polski,
  • Innowacyjność, badania i rozwój celem podejmowanych decyzji Rady Ministrów,
  • Reaktywowanie Centrum Studiów Strategicznych Rządu,
  • Likwidacja niepotrzebnych, kosztogennych struktur: większości agencji i funduszy celowych,
  • Unormowanie relacji w Unii Europejskiej,
  • Wykorzystanie polskiego niestałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ,
  • Przejście od roli „wojownika” do roli liczącego się podmiotu gospodarczego.

Musimy pamiętać o metodach, jakie stosują od lat dwaj najwięksi sąsiedzi: Rosja i Niemcy. W ramach polityki rusyfikacyjnej w końcu XIX wieku administracja rosyjska wspierała świadomość mniejszościowych grup etnicznych nie tylko na ziemiach zabranych I Rzeczpospolitej, ale także na Kaukazie, w Azji Środkowej i na Syberii, w celu utrzymania rozbicia i niedopuszczenia do powstania większych grup. Metody te udoskonalone były w Związku Sowieckim.

Tworzono nowe narodowości, łączono i dzielono już istniejące i przypisywano im nowe jednostki administracyjne, stosownie do aktualnych warunków politycznych. Rozbicie na małe grupy ułatwiało także późniejszą rusyfikację. Podstawową zasadą polityki sowieckiej było popieranie partykularyzmów i zwalczanie tendencji integracyjnych.

Rezultaty tych działań widać dziś na całym obszarze byłego imperium. Są skutecznie wykorzystywane we współczesnej polityce rosyjskiej od czasu upadku Związku Sowieckiego (Kaukaz Północny, Naddniestrze, Osetia Południowa, Abchazja, Krym, Republika Litewska itd.).

Te metody zostaną najprawdopodobniej zastosowane również w celu uniemożliwienia integracji sojuszu Międzymorza. Trzeba mieć tego świadomość i przekonać o tym niebezpieczeństwie innych uczestników dopiero co zawiązanego porozumienia. Kluczowymi państwami sojuszu są Polska i Rumunia, z uwagi na ich potencjał gospodarczy, ludnościowy i zbrojny. To na tych dwóch państwach spoczywa zadanie zapewnienia bezpieczeństwa (przy wsparciu NATO i USA) pozostałym krajom.

Artykuł Zbigniewa Berenta pt. „Polska przyszłym liderem w regionie” można przeczytać na s. 17 lipcowego „Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Berenta pt. „Polska przyszłym liderem w regionie” na s. 17 lipcowego „Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl