Właściciel kawiarni: Zostało nam kilka tygodni do ogłoszenia bankructwa

Worki pod oczami, nieprzespane noce i niepewne jutro. To obecnie codzienność wśród wielu przedsiębiorców. Jednak osoby takie jak właściciel Agere Contra nie przestają walczyć o przetrwanie.

[related id=130602]W kwietniu 2019 roku do naszego radia przyszedł Tomasz Sztreker i pełen optymizmu powiedział mi, że będzie otwierać kawiarnię. Przyznam szczerze, że nie znałem go wcześniej i jak to mam w zwyczaju, podszedłem do niego z rezerwą.

Pierwszym elementem naszej współpracy było zorganizowanie spotkania integracyjnego dla pracowników, z okazji pierwszych urodzin Radia na własnych falach. Od tamtego czasu kawiarnię odwiedzałem co jakiś czas i coraz lepiej poznawałem Tomka, jego rodzinę, a także pracowników i przyjaciół tego ciepłego miejsca przy ulicy Chłodnej w Warszawie. Bardzo dobrze pamiętam, jak z radością w lutym 2020 roku mówił o pierwszych zyskach.

Z racji tego, że Tomek jest naszym słuchaczem nie zdziwiło mnie, gdy zgłosił się do Solidarnościowej Akcji Radiowej. Dzisiaj ruszyła możliwość wsparcia na zrzutka.pl

17-tego listopada w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim mówił jak realnie wygląda pomoc rządu i miasta, a także o przebranżowieniu się na sklep ketogeniczny.

Nieodrobiona lekcja z Jana Pawła II, czyli dlaczego przegrywamy wojnę o życie

22 października 1978 roku Jan Paweł II inaugurował swój pontyfikat. 42 lata później Trybunał Konstytucyjny orzekł zakaz aborcji eugenicznej. Tylko niestety nadal przegrywamy wojnę o życie.

Dosyć długo zastanawiałem się czy w ogóle zabrać głos w sprawie wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Wielokrotnie przekonałem się, że do poruszania trudnych tematów potrzeba czasu i spokoju. Dodatkowy problem polega na tym, że nie mam macicy, co jak się zdaje z założenia skreśla u mnie prawo do empatii, czy myślenia.

Dlatego nie pisze tego wszystkiego do osób biorących udział w protestach. Myślę że przyszedł najwyższy czas aby zrobić rachunek sumienia wśród nas – osób które uważają się za katolików, a także tych, którzy cenią sobie wkład myśli chrześcijańskiej w kulturę europejską.

 

Strach ma wielkie oczy

Wiedzą o tym nawet dzieci. Marcowy szał zakupów pokazał nam jak bardzo działania ludzkie potrafią być irracjonalne. Bo nie umiem inaczej określić rzucania się w tłum ludzi, a później stania w wielkich kolejkach, gdy naszym wrogiem jest wirus, którego nie widać. Wystarczył strach przed zagrożeniem, a także kilka całkowicie wyssanych z palca plotek. Najbardziej rozbawił mnie apel, aby przypadkiem nie wyrzucać zepsutego jedzenia, bo jeszcze może się przydać.

Ale przejdźmy do Jana Pawła II, który wielokrotnie wypowiadał się na różne tematy. Nie wiem co by powiedział nam dzisiaj i nie mam zamiaru zgadywać. Wiem, że podczas swojej czwartej pielgrzymki do Polski, w roku 1991 poruszył kwestie dekalogu. W Radomiu bardzo ostrymi odniósł się do aborcji. Przypomniał lata II Wojny światowej i udzielenia prawa, a czasami nakazu zabijania ludzi, a po tym przeszedł do aborcji. Zwrócił też uwagę na bardzo ważny aspekt V przykazania:

Zauważmy jeszcze, że przykazanie: „Nie zabijaj” zawiera w sobie nie tylko zakaz. Ono wzywa nas do określonych postaw i zachowań pozytywnych. Nie zabijaj, ale raczej chroń życie, chroń zdrowie i szanuj godność ludzką każdego człowieka, niezależnie od jego rasy czy religii, od poziomu inteligencji, stopnia świadomości czy wieku, zdrowia czy choroby.

Nie zabijaj, ale raczej przyjmij drugiego człowieka jako dar Boży – zwłaszcza jeśli jest to twoje własne dziecko. Nie zabijaj, ale raczej staraj się pomóc twoim bliźnim, aby z radością przyjęli swoje dziecko, które – po ludzku biorąc – uważają, że pojawiło się nie w porę.

Musimy zwiększyć równocześnie naszą społeczną troskę nie tylko o dziecko poczęte, ale również o jego rodziców, zwłaszcza o jego matkę – jeśli pojawienie się dziecka stawia ich wobec kłopotów i trudności ponad ich siły, przynajmniej tak myślą. Troska ta winna znaleźć wyraz zarówno w spontanicznych ludzkich postawach i działaniach, jak też w tworzeniu instytucjonalnych form pomocy dla tych rodziców poczętego dziecka, których sytuacja jest szczególnie trudna. Niech również parafie i klasztory włączają się w ten ruch solidarności społecznej z dzieckiem poczętym i jego rodzicami.

Słowa Jana Pawła II poruszają trzy aspekty. Jeden to kulturowy. Zmiana postrzegania i zezwolenia na odbieranie życia drugiej osobie. Druga to potrzeba prawa, które będzie chronić człowieka. Trzecia to codzienna postawa osób wierzących lub przynajmniej nazywających siebie katolikami, czy szerzej, chrześcijanami.

Te słowa uderzyły mnie szczególnie mocno, gdy z Piotrem Dmitrowiczem i Krzysztofem Skowrońskim szykowaliśmy audycje „Urodziłem się w roku 1920”. W miniony czwartek, po raz kolejny zacząłem się zastanawiać co ja zrobiłem, aby kobieta, która boi się przyszłości, boi się tego czy da radę być dobra matka, aby taka kobieta czuła, że są ludzie, którzy jej pomogą. Czy taka kobieta przeżywają a często wielki wewnętrzny dramat może się spodziewać, że usłyszy „aborcja to morderstwo”, „jesteś jak nazista”, czy „słuchaj, nie musisz tego robić, pomogę Ci”. Czy biorę odpowiedzialność za osoby chore? Ile jest we mnie takiej s. Michaeli Rak, a ile człowieka, który jadąc tramwajem nie ustępuje miejsca starszej osobie?

 

„Zróbmy coś sensownego”

Kolejny temat to wiedzieć jak pomóc. Przyznam, że nie kojarzę żadnej akcji społecznej informującej, gdzie w sytuacji ekstremalnej po wyroku „pana dziecko jest chore” w mojej okolicy mógłbym otrzymać pomoc. Nie mówię tutaj o zakładaniu różnych skarpetek czy nakładkach na Facebooku. Pozostaje mi liczyć, że taką informację można otrzymać od lekarza przekazującego wiadomość, ale opowieści ludzi, którzy otrzymali różne wyroki raczej nie pozostawiają mi złudzeń.

[related id=128323]Osobiście znam kilku psychologów, a także wiem, że idąc do kancelarii parafialnej otrzymałbym przynajmniej próbę pomocy. No dobra, nie musiałbym iść. Wystarczyłby telefon. Ale przecież nie każdy zna kilkudziesięciu księży. Nie każdy tańczył w salkach parafialnych. Nie każdy dostawał od księdza pieniądze i był wysyłany do sklepu, czy apteki, bo przyszedł człowiek proszący o pomoc, a ksiądz akurat miał inne ważne spotkanie.

22 października moja koleżanka napisała na wspomnianym portalu, pytając czy ktoś zna miejsca, które pomagają dzieciom niepełnosprawnym. Jeden krótki post i nagle czytam nazwy organizacji, o których nigdy wcześniej nie słyszałem. Na przykład strona programwyspa.pl. Jedno wezwanie do działania i od razu znalazły się osoby, które przynajmniej mniej więcej wiedzą gdzie szukać pomocy. Tylko trzeba się nie bać o nią poprosić.

Pozostaje też poważny problem braków kadrowych. Na nie jest tylko jedno lekarstwo – większe wsparcie finansowe i wolontariat. Przyznam się, że podziwiam osoby, które pomagają w szpitalach czy hospicjach. Wiem jak łatwo jest stanąć z puszką i zbierać pieniądze. Wiem też jak ciężko jest się spotkać z cierpieniem drugiego człowieka i jedyne co można, to być przy nim. Trochę ulgi człowiek dostaje gdy przynajmniej osoba, z którą się przebywa zaczyna się inaczej zachowywać – przestaje się trząść ze strachu, albo na twarzy pojawia się uśmiech. Wiem też, że nie zawsze można na to liczyć.

Niestety mam wrażenie, że zbyt często skupiamy się na tym prostszym elemencie, czyli pouczaniu innych i oczekiwaniu zmian w prawie. Tak jakbyśmy liczyli, że system sam będzie działać. Otóż nie. Żaden system nie działa sprawiedliwie jeżeli nie stoją za nim ludzie postępujący w sposób etyczny. To od nas zależy jakie mamy społeczeństwo. To od nas zależy czy znamy sąsiadów z bloku.

Legislacja jest ważna i mamy obowiązek wymagać do rządu programów wspierających ludzi potrzebujących, ale nie możemy udawać, że podziemie aborcyjne i turystyka z nim związana nie istnieje. Każdy przypadek aborcji, oficjalny czy nie, to przegrana walka o to konkretne życie.

Oczywiście ojciec dziecka też powinien mieć coś do powiedzenia. Każdy szanujący się katolik będzie wspierać swoją partnerkę, Niestety w praktyce życie nienarodzonego dziecka zawsze zależy od matki. Słyszałem świadectwo pani ginekolog, która miała wizytę faceta twierdzącego, że zabiła mu dziecko. Partnerka przyszła bez uzgodnienia tego z nim. Z doświadczenia też wiem, że kobiety z problemami intymnymi zwracają się raczej do innych kobiet, niż do mężczyzn.

 

Kilka faktów

Czas policzyć do pięciu. Po pierwsze z punktu widzenia Kościoła Katolickiego KAŻDE życie jest święte i podlega ochronie. Stan błogosławiony nic w tym temacie nie zmienia. Życie kobiety naprawdę nie jest mniej warte od życia dziecka. Dlatego właśnie mamy do czynienia z dylematem moralnym. Kościół nie nakazuje chronić życia dziecka za wszelką cenę. Postawa Agaty Mróz była heroiczna, ale nikt jej nie wymaga!

Nie jestem pierwszym, który to pisze. Dlatego pozwolę sobie odesłać do wywiadu ze śp. ks. Janem Kaczkowskim, w którym mówi o świętości każdego życia i badaniach prenatalnych.

Po drugie zgodnie z polskim prawem aborcja jest możliwa wyłącznie gdy:

  1. ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej
  2. badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu
  3. zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego

Wyrok trybunału dotyczy wyłącznie punktu drugiego. Wyrok TK nakazuje również ustawodawcy przeanalizowanie, czy obecny stan prawny jest wystarczający, ponieważ nie wolno mu „przenosić ciężaru związanego z wychowaniem dziecka ciężko i nieodwracalnie upośledzonego albo nieuleczalnie chorego jedynie na matkę”. W mojej ocenie nie jest wystarczający i tutaj rozumiałbym protesty i nawet sam wziął w nich udział. Natomiast cały czas nie rozumiem argumentu, dlaczego zakaz aborcji eugenicznej miałby zakazać samych badań prenatalnych. Nie widzę też wzmianki o dziecku martwym. Zastanawiam się na ile dziecko nie mające mózgu można nazwać żywym. Chętnie bym poznał opinię jakiegoś eksperta.

Po trzecie ataki na kościół są oczywistymi prowokacjami – świadomymi i przemyślanymi lub wynikającymi z emocji i braku poszanowania uczuć innych ludzi. Nie możemy dać się sprowokować. To, że ktoś nie zna zasady „nie czyń drugiemu co tobie nie miłe”, nie zezwala nam do zachowywania się jak on. W sytuacji prowokacji trzeba spokojnie poprosić kogoś od jej zaprzestania, a jeżeli nie posłucha, to wezwać policję.

Po czwarte kościół jest mój. Z moich składek na tacę czy innych datków jest opłacany prąd, kupowane świece, wino i komunikanty, ławki, obrazy, czy farba do malowania ścian. Gdyby ktoś pomalował mój kościół parafialny, to prawdopodobnie jeszcze tego samego dnia danych napisów by nie było. Dlatego też rozumiem wkurzenie osób wierzących i organizowanie się w celu ochrony.

Po piąte wyrywanie transparentów osobom idącym na protest lub z niego wracającym nie ma nic wspólnego z obroną kościołów.

 

Musimy zrobić co w naszej mocy, aby pro-life kojarzyło się z Agape, a nie z „piekłem kobiet”.

Paweł Gilauskas, dr Krzysztof Jabłonka, Tomasz Rzymkowski, Zbigniew Stefanik – Popołudnie WNET- 22.11.2019 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 16:00 – 18:00 na: www.wnet.fm, 87.8 FM w Warszawie i 95.2 FM w Krakowie.

Goście Popołudnia WNET:

Tomasz Rzymkowski – poseł PiS

Zbigniew Stefanik – korespondent polskich mediów we Francji

dr Krzysztof Jabłonka – historyk, prowadzący „Gawęda historyczna” w Radiu WNET

Paweł Gilauskas – podharcmistrz, były przewodniczący Związku Harcerstwa Polskiego na Litwie


Prowadzący: Jan Brewczyński

Wydawca: Jaśmina Nowak

Realizator: Piotr Szydłowski


Wilno / Fot. Diliff, Wikimedia Commons

Paweł Gilauskas mówi o pogrzebie bohaterów powstania styczniowego w Wilnie. Chwali wygłoszone w jego trakcie przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy za poruszenie wątków wspólnej historii Polski, Litwy i Białorusi. Gość Popołudnia WNET odnotowuje zdecydowaną poprawę stosunków polsko-litewskich.

 

 

Krzysztof Jabłonka / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Dr Krzysztof Jabłonka nawiązując do uroczystości w Wilnie nazywa powstanie styczniowe „testamentem dawnej Rzeczpospolitej”. Historyk mówi o ciągłości polskiej historii, o tym, że każde kolejne powstanie narodowe miało swoje źródło w poprzednim. „Rzeczpospolita jest rodziną w której ojcem jest Litwa, matką – Polska, a dziećmi – Białoruś i Ukraina” – stwierdza historyk. Dr Jabłonka wskazuje na potęgę, jaka powstałaby po połączeniu potencjałów dzisiejszych narodów: polskiego, litewskiego i białoruskiego. „Powstanie było nie po to, żeby odzyskać niepodległość – było po to, żeby odzyskać godność. I to się udało” – tłumaczy sens powstania styczniowego dr Krzysztof Jabłonka. Gość „Popołudnia WNET” tak mówi o wileńskim pochówku polskich bohaterów: „To nie był pogrzeb, to było zmartwychwstanie”.

 

Tomasz Rzymkowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Tomasz Rzymkowski mówi o wyborze nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez Sejm. Krytykuje próby zakłócenia obrad przez część posłów opozycji: „Ci parlamentarzyści nie mają pomysłu na siebie, poza robieniem zamieszania”. Poseł PiS broni postawy marszałek Elżbiety Witek podczas wczorajszych głosowań. Zwraca również uwagę na konieczność modernizacji sejmowego systemu oddawania głosów. Polityk partii rządzącej podkreśla nieco bardziej konstruktywną, na tle Koalicji Obywatelskiej, postawę posłów Lewicy. Poseł Rzymkowski mówi też o polepszeniu stosunków polsko-litewskich, podkreśla jednak, że jest jeszcze wiele niezałatwionych spraw.

 

 

Zbigniew Stefanik/ Fot. Konrad Tomaszewski

Zbigniew Stefanik mówi o coraz bardziej napiętej sytuacji społecznej we Francji i próbach jej załagodzenia przez prezydenta Emmanuela Macrona. Protest rozpoczęli studenci, strajk kontynuuje służba zdrowia. 5 grudnia rozpocznie się zaś strajk pracowników kolei, wspierany przez przedstawicieli wielu innych branż. Korespondent polskich mediów we Francji mówi też o opóźnieniach w odbudowie katedry Notre-Dame. Porusza również temat kampanii przed wyborami samorządowymi. Analizuje też możliwe kandydatury w wyborach na prezydenta Francji. Zbigniew Stefanik komentuje także deklarację Viktora Orbana o możliwym wystąpieniu jego partii FIDESZ z Europejskiej Partii Ludowej.

 

 

Co chciałbyś dostać na gwiazdkę? Węgiel… – Czyli realna pomoc pod Wirtualną Choinką

Zabawki, słodycze, ale także rzeczy potrzebne do życia, jak artykuły szkolne, ubrania, czy węgiel, którym ogrzewają dom. To rzeczy, na które niektóre rodziny nie mogą sobie pozwolić. Możemy im pomóc.

Dzieci z biednych rodzin nie mają innych marzeń niż te z bogatych. Różni je tylko to, że marzenia biedniejszych – bez naszej pomocy – nie będą miały szans na realizację – mówią organizatorzy corocznej Wirtualnej Choinki. „Wirtualna choinka” zaistniała po raz pierwszy w 2010 roku jako akcja pomocy powodzianom. Wówczas ponad dwieście paczek trafiło do Sandomierza i jego okolic. Oprócz paczek z żywnością i ubraniami, zostały podarowane meble i sprzęty domowe.

Pomóc można na dwa sposoby. Podstawową możliwością jest podarowanie „czarnego złota” poprzez dokonanie przelewu na konto akcji przy pomocy strony www.wirtualnachoinka.pl. Z uzbieranych pieniędzy organizatorzy kupią węgiel i dostarczą go potrzebującym.

Drugim rodzajem pomocy jest kupienie prezentu w odpowiedzi na list napisany do św. Mikołaja. Po kliknięciu w „prezent” wyświetlają się kategorie wiekowe. Tegoroczną nowością jest dodanie kategorii „seniorzy”. Po wybraniu kategorii należy wybrać osobę, której chce się pomóc, iść na zakupy i dostarczyć prezent do jednego z punktów zbiórki.

Anegdotą jest, że na Boże Narodzenie 1977 r. założyciel Ruchu Światło-Życie, ks. Franciszek Blachnicki zwrócił się z prośbą o pomoc w ogrzaniu centrali tego Ruchu, a zarazem uczestników odbywających się tam rekolekcji. Potrzeba wynikała z represji państwowych – władze lokalne odmówiły przydziału koksu bez podania przyczyny. „(…) Czekamy więc na taki oryginalny, bo czarny „opłatek”, mający jednak tę samą wymowę miłości i jedności” – pisał ks. Blachnicki 18 grudnia 1977 roku. Na Kopią Górkę dotarło półtorej tony węgla przysyłane w kilkukilogramowych pakunkach, a poczta wnioskowała o uchylenie decyzji wojewody.

Abp Gądecki: Część redaktorów dokumentu synodalnego nie chciała mówić o czystości. Bez niej nie można wymagać wierności

Tylko 5 punktów całego dokumentu na 167 uzyskało zgodę wszystkich biskupów. Jednak przyjęliśmy dokument końcowy z satysfakcją – mówił bp Marian Florczyk, delegat KEP ds. Duszpasterstwa Sportowców.

W Watykanie od 3 do 28 października 2018 r. odbyło się XV Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów obradujące wokół tematu “Młodzież, wiara i rozeznawanie powołania”. Reprezentantami Konferencji Episkopatu Polski byli: abp Stanisław Gądecki – arcybiskup metropolita poznański, przewodniczący KEP, wiceprzewodniczący Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE); abp Grzegorz Ryś – arcybiskup metropolita łódzki i przewodniczący Zespołu KEP ds. Nowej Ewangelizacji; bp Marek Solarczyk – biskup pomocniczy diecezji warszawsko-praskiej, przewodniczący Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży oraz delegat ds. Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, a także poniekąd dodatkowo bp Marian Florczyk, biskup pomocniczy diecezji kieleckiej. W Konferencji Episkopaty Polski jest on członkiem Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży oraz  Rady ds. Społecznych, a także Delegatem KEP ds. Duszpasterstwa Sportowców, a jego obecność podczas synodu była wolą papieża.

Przewodniczący Episkopatu Polski zwrócił uwagę na zmiany metodologiczne w pracy tego synodu. Praktycznie w całym synodzie brał udział papież, który witał wchodzących, co dawało możliwość krótkiej rozmowy. W zgromadzeniu wzięło udział 268 ojców synodalnych oraz grupy młodzieży z całego świata, a także wydłużono czas na wypowiedzi z trzech, do czterech minut:

– To bardzo dobra norma, która może się przydać w parlamentaryzmie. Ona pozwala powiedzieć to co najistotniejsze i nic więcej, dlatego że gdy ktoś przekracza cztery minuty, to wyłączają mu mikrofon i wszyscy klaszczą – relacjonował arcybiskup. Dodatkową wprowadzono również trzy minuty milczenia po pięciu wypowiedziach.

Możliwość osobistej rozmowy z biskupem Rzymu, została wykorzystana na przekazanie kilku darów, w tym pozycji na temat ks. Franciszka Blachnickiego. Papież miał być mocno poruszony informacją, że istnieje podejrzenie o otrucie kapłana.

Polska delegacja nalegała, aby w finalnym dokumencie znalazły się odniesienia do bogatego nauczania Jana Pawła II do młodzieży. Polscy hierarchowie podkreślali również rolę czystości przedmałżeńskiej w katolickiej formacji.

– Jan Paweł II uczył młodzież, jak żyć, co to znaczy przynależeć do Kościoła, co to znaczy być świętym, co to znaczy „czuwam” – mówił bp Marek Florczyk.

Delegat KEP ds. Duszpasterstwa Sportowców zwrócił uwagę, że jedynie pięć spośród 167 punktów dokumentu końcowego zostało zaaprobowane bez jakiegokolwiek głosu sprzeciwu. Bp Florczyk zauważył, że dokument końcowy mówi o tym by Kościół duszpastersko współpracował ze światem sportowym, a także o to by pomocą duszpasterską obejmować osoby niepełnosprawne.

Bp Marek Solarczyk podkreślił rangę wsparcia modlitewnego wiernych m.in. z Polski. Stwierdził, że dokument finalny pozwala nam docenić bogactwo wspólnoty Kościoła. Ufamy, że jako wspólnota Kościoła będziemy umieli oddziaływać na młodych. To jest wielkie zadanie, które stoi przed nami

Dokument końcowy został sformułowany na podstawie ewangelicznego opisu spotkania Jezusa z uczniami, którzy zmierzał do Emaus. Abp Gądecki zwrócił uwagę, że to co jest ważne w Polsce nie jest ważne w Niemczech, to co jest ważne w Niemczech, nie jest ważne w Afryce, to co jest ważne w Afryce nie jest ważne w Oceanii. Dlatego w dokumencie zostały również zawarte syntezy ankiet, oraz cztery tematy: rodziny, uczelni, digitalny i migracji.

Zachęcamy do wysłuchania całej konferencji:

 

Bp Marek Solarczyk będzie gościem jutrzejszego Poranka WNET.

 

WJB

Ojciec Ciechanowski: Szatan może czasem nakłaniać człowieka do podejmowania się dobrych rzeczy, ale…

Ojciec Marcin Ciechanowski rozmawiał z Janem Brewczyńskim o egzorcyzmach. Wyjaśnił, czym one są, kto jest uprawniony do ich sprawowania oraz jak można uwolnić człowieka od wpływu złego ducha.

JN

Caritas: Blisko 8 mln. spośród 13 mln Syryjczyków pozostaje bez podstawowej pomocy humanitarnej

Wojna w Syrii pochłonęła już pół miliona ludzkich żyć. Ludzie uwięzieni w oblężonych miastach, bez środków do życia, odcięci od pomocy przeżywali dramat. Rośnie również znieczulenie na ich los.

Caritas Polska zaprezentowała wstrząsający raport o aktualnej sytuacji w Syrii.  Wedle zawartych w nim danych, m.in. 35% populacji nie ma dostępu do wody pitnej, a 10,5 mln osób głoduje, a 82% dzieci musi pracować, aby wesprzeć budżet rodziny.

Caritas Polska, którego czołowym programem pomocowym jest „Rodzina Rodzinie” prowadzi również szereg projektów rozwojowych, mających na celu przywrócenie normalnych warunków życia i rozwój przedsiębiorczości.

Michał Żakowski, który powiedział konferencję opowiedział o braku wsparcia dla osób, które chcą odbudować Syrię: – Wszyscy w pewnym momencie zaczynają zapominać. Jak byłem tam w grudniu nagle się okazało, że Władimir Putin obwieścił światu, że jest koniec wojny. W związku z tym większość organizacji międzynarodowych stwierdziło „to kończymy pomoc”

 

Ks. Marcin Iżycki, dyrektor Caritas Polska, odnosząc się do raportu, przyznał, że jest zszokowany jego liczbami: – Osiem milionów osób pozostaje bez pomocy humanitarnej. Osiem milionów osób codziennie musi zmagać się z najbardziej podstawowymi problemami, jak przeżyć kolejny dzień, co zjeść, w co się ubrać, jak ogrzać swoje mieszkanie czy to co z niego pozostało.

Zwrócił również uwagę, że ta wojna trwa już dłużej niż trwała II Wojna Światowa, a skala pomocy dla Syrii wymagała zmian struktury Caritas Polska. Zaznaczył również, że wszystkie podjęte działania maja wsparcie papieża Franciszka. „Na koniec chciałbym podziękować wszystkim darczyńcom programu Rodzina Rodzinie, wszystkim ludziom dobrej woli, bo tylko dzięki nim możemy ten program prowadzić i pomagać mieszkańcom Syrii”.

 

Dane raportu przedstawiła Sylwia Hazboun przedstawiła raport. Przypomniała również historie konfliktu, który rozpoczął się w marcu 2011 roku, a sami Syryjczycy nie wiedzą kto z kim walczy, ponieważ ścierają się ze sobą również ugrupowania opozycyjne. Z terenów Syrii uciekło 5,5 mln osób z czego 5,3 mln z nich mieszka w krajach ościennych Syrii, a 6,1 mln osób jest uchodźcami wewnętrznymi w Syrii. 69% Syryjczyków żyje w skrajnym ubóstwie, czyli za mniej niż 1,9 dolara dziennie. Ceny żywności wzrosły średnio o 800 % (chleb o 1000%).

Brakuje miejsc pracy, mieszkań, szpitali, ale także placówek szkolnych: – Mówi się o straconym pokoleniu (…) ponadto chociażby dzieci mogły chodzić do szkoły, to są zatrudniane.

Spadło również zainteresowanie wsparciem programu „Rodzina Rodzinie”: – Mogliśmy objąć pomocą tylko 4570 rodzin, czyli połowę, co się oczywiście wiąże z tym, że trzeba odmawiać pomocy ludziom, którzy nadal jej bardzo potrzebują.

 

W konferencji brał udział także abp Joseph Tobji, duchowny kościoła maronickiego z Aleppo. Wojna w sposób naturalny ma również wpływ na życie tamtejszych chrześcijan, a pomoc osobom dotkniętymi wojną jest praktycznym realizowaniem nauki Chrystusa. Emigrację dwóch trzecich chrześcijan określił jako krwawiącą ranę. „Myślę że liczba chrześcijan nadal będzie spadać” – stwierdził.

Opowiedział o codziennych problemach Syryjczyków, którzy znajdują się w strefach pokoju. Oprócz problemów gospodarczych, jak brak pracy, czy brak osób wykwalifikowanych w konkretnym zawodzie jest brak prądu, który jest wyłączany na kilkanaście godzin dziennie, co w połączeniu z brakiem młodych osób do pracy skutecznie uniemożliwia zakładanie firm. W Syrii nie ma również ubezpieczenia zdrowotnego i emerytur. Wojna wpłynęła również na obniżenie moralności tego konserwatywnego społeczeństwa.

 

Swoje pełne nadziei zdanie wyrazili również przedstawiciele Hope Center – ośrodka monitorującego z siedzibą w Aleppo, z którą Caritas współpracuje od stycznia 2018 roku.

Safir Salim opowiedział historię starszej kobiety, która zmarła, bo nie było przy niej nikogo kto mógłby jej pomóc. Przedstawił również historię swojej rodziny. „Kiedyś dzieci radośnie krzyczały widząc samolot. Dzisiaj się boją”

 

Freddy Yousef stwierdził, że w tej wojnie krzyczał Bóg, krzyczał do sumień ludzi w Syrii i na całym świecie. Wyraził również przekonanie że to wolą Boga jest, aby chrześcijanie pozostali w Syrii.

 

Historia Wigilii Paschalnej w skrócie – czyli jak kształtowała się matka wszystkich wigilii

Okres oktawy świąt Zmartwychwstania Pańskiego już za nami, ale temat niedzielnej liturgii, która zaczyna się jeszcze w sobotę, budzi emocje. Skąd więc pomysł odprawiania mszy jeszcze przed niedzielą?

Na początku pozwolę sobie zauważyć, że spory teologiczne są czymś normalnym, a pierwszy udokumentowany spór o datę świętowania zmartwychwstania został odnotowany już w II wieku. Wówczas biskup Polikarp z Efezu postulował świętowanie Paschy 14 Nizan niezależnie od dnia tygodnia. Co więcej powoływał się w tym na tradycję pochodzącą od Jana Ewangelisty. Kościół w Rzymie (i nie tylko ten) świętowały Paschę w pierwszą niedzielę po 14 Nizan. Również robił to zgodnie z przekazaną mu tradycją. Biskupi nie doszli do porozumienia. Stopniowo coraz więcej wspólnot świętowało ten niezwykły dzień w niedzielę po 14 Nizan. Tak oto, aż do dzisiaj, dzień świętowania zmartwychwstania jest zbliżony do faktycznej rocznicy paschy Jezusa.

Pan Jan Kowalski, w swoich dwóch felietonach, świadomie bądź nie, poruszył wiele tematów i aby je wyjaśnić, potrzebny byłby cykl publikacji z zakresu teologii, historii, symboliki, a nawet biblistyki. Dlatego pozwolę sobie ograniczyć się do Tradycji odprawiania Wigilii Paschalnej nocą. Jak zaznaczyłem w tytule, będzie to skrót.

Zacznijmy od niedzieli

To ona była pierwszym świętem Chrześcijan opisanym na łamach Pisma Świętego, a także w pismach pierwszych Chrześcijan. Warto pamiętać, że pierwsi Chrześcijanie byli Żydami i żyli zgodnie z żydowskim pojmowaniem czasu. To oznacza, że dzień zaczynał się z zachodem słońca. W tegoroczny Wielki Piątek, na antenie naszego radia mówił o tym ks. dr Rafał Goliński. W naszą sobotę, gdy słońce już zaszło, chrześcijanie spotykali się na modlitwie i „łamaniu chleba”. Choć w kontekście listu Pliniusza Młodszego (wielkorządcy Pontu i Bitynii, który był nieprzychylny chrześcijanom) pojawia się pytanie, czy pod koniec I wieku gromadzenie się chrześcijan miało miejsce w niedzielę rano, to nie mamy na to bezpośrednich dowodów.

Jeżeli zaś chodzi o sam sposób świętowania Wielkiej Nocy, to obfitych informacji dostarczają nam źródła ze wspólnot w Azji Mniejszej i Syrii. Świętowanie obejmowało liturgię w nocy zakończoną sprawowaniem Eucharystii. Była ona poprzedzona rygorystycznym postem. W zależności od regionu trwał on od jednego, do sześciu dni. Nas oczywiście najbardziej interesuje zwyczaj rzymski – post opisał Hipolit i trwał w piątek i sobotę. W skład liturgii, oprócz postu, wchodziła modlitwa za Żydów i wszystkich grzeszników, czytania, przepowiadanie uwieńczone liturgią eucharystyczną, a następnie braterska uczta. Tak oto, od pokuty i smutku (postu) przechodzono do wspólnej radości ze spotkania z Chrystusem zmartwychwstałym. Różnicy w stawianiu akcentów na poszczególne wydarzeniach Paschy w pismach Hipolita, Ireneusza i Orygenesa nie będę teraz podejmować, ponieważ artykuł byłby zbyt długi.

Wprowadzenie obrzędów światła oraz obrzędów związanych z sakramentami inicjacji chrześcijańskiej (chrzest, bierzmowanie, eucharystia), powstanie Triduum Paschalnego i Wielkiego Tygodnia, to przełom IV i V wieku. Podobnie jak historyzacja oraz utworzenie okresu Wielkiego Postu.

Również w IV wieku, św. Augustyn nazwał tę liturgię mater omnium vigilia – matką wszystkich wigilii. W zależności od regionu, towarzyszyło jej od 5 do 15 czytań.

Fragment Exultetu

Już z VII wieku pochodzi dokumentacja o śpiewaniu w Rzymie Exultetu – pieśń radości opowiadająca o zwycięstwie Światła nad ciemnością, Życia nad śmiercią. Samo powstanie tego pięknego hymnu jest datowane na koniec IV wieku. Do liturgii papieskiej został dodany w wieku XI. Gdy spojrzymy poza Rzym, widzimy, że ta część liturgii wyglądała jeszcze inaczej. Np. w liturgii galijsko-frankońskiej świeca była pozdrawiana słowami „Światło Chrystusa, Bogu niech będą dzięki” – o „benedictiones cerei” pisał św. Augustyn w Państwie Bożym. W VIII wieku papieskiej liturgii zapalenia Paschału towarzyszyła cisza. Trzecią formułą było zapalenie innych świec (od 2 do 7) oprócz paschału – została ona przyjęta w mszale z 1570 roku.

Sporo tych dat, ale lecimy dalej. W XII wieku spotykamy się ze zwyczajem kreślenia znaku krzyża oraz pierwszej i ostatniej litery alfabetu greckiego, a także umieszczenia w paschale ziaren kadzidła. Jeżeli chodzi o błogosławieństwo ognia, to ten zwyczaj rozpowszechnił się w liturgii od X wieku.

Gdy już skrótowo omówiliśmy paschał, przejdźmy do tego, co jest nim błogosławione, czyli wody. Błogosławieństwu wody towarzyszyły gesty – kreślenie znaku krzyża, zanurzenie paschału, czy później dodane rozdzielenie wody w czterech kierunkach, dotykanie dłonią, czy pokropienie zgromadzenia. Wszystkie znalazły się w Mszale z 1570 roku. Od VIII wieku rozwinęło się błogosławienie pokarmów.

Warto oczywiście pamiętać o tym, o co chyba najbardziej chodziło Janowi Kowalskiemu, czyli wypaczeniom. Już na przełomie IV i V wieku spotykamy się z tendencją skracania wigilii przed czym upominał św. Hieronim. W XIV wieku dochodziło do przesunięcia celebracji na godziny ranne.

W Polsce liturgia Wigilii Paschalnej kończy się uroczystym ogłoszeniem zwycięstwa Chrystusa poprzez procesję rezurekcyjną. Tradycja jest faktycznie wiekowa, a ks. prof. Bogusław Nadolski stwierdza, że jej ślady mamy w wieku XIV.

Kolejne wyraźne zmiany wiążą się z ruchem liturgicznym (XIX/XX w.), a ich owoc zaczął być widoczny choćby w reformach przedsoborowych oraz w Soborze Watykańskim II. Problem z soborem nie leży w tym, że wszystko zmienił, ale z tym, że ludzie pomyśleli, że Kościół wszystko zmienił.

Hulaj dusza

Faktycznym problemem naszych czasów jest coś w rodzaju samowoli liturgicznej. Trzeba pamiętać, że tworzeniem ksiąg liturgicznych – doborem tekstów oraz ustalaniem przepisów – zajmują się osoby, które się w tym specjalizują. Znają teologię, przepisy, historię, symbolikę oraz łacinę. Każda liturgia jest dialogiem Boga z człowiekiem. Używanie słowa „dialog” nie jest metaforą. Mówimy tu o prawdziwej rozmowie z Bogiem, o stanięciu wśród świętych i aniołów. Pamiętając o tym magisterium Kościoła uczy nas, że liturgia składa się na element boski, który jest niezmienny i element ludzki, który w naturalny sposób wynika ze społeczeństwa. Przykładowo w kulturze europejskiej kapłani całują ołtarz na znak oddania mu czci. Gdybyśmy uczestniczyli w takiej samej mszy świętej w kulturze japońskiej, to kapłan nie pocałowałby ołtarza, tylko dotknął go czołem.

Z moich obserwacji, rozmów zarówno z pokoleniem młodszym ode mnie, jak i pokoleniem moich dziadków, widzę tutaj kilka problemów. Zanim je wymienię zaznaczę, że wymieniam je w celu refleksji, a nie oceniania kogokolwiek. Jednym z błędów jest brak pokory wśród części wiernych i kapłanów. Choć może intencje mają dobre, to wprowadzają do kościoła elementy nie do końca przemyślane. Innym problemem jest myślenie magiczne. Jest też grono osób, które po prostu nie lubią zmian.

Jeszcze innym problemem jest brak właściwego kształcenia uczestników liturgii. Tu oczywiście największą odpowiedzialność ponoszą kapłani, katecheci. Nie wymieniam tutaj rodziców, ponieważ oni mają przekazać dzieciom wiarę, ale z reguły nie ukończyli studiów teologicznych i mogą przekazać jedynie to, czego sami dowiedzieli się od kapłanów i katechetów. Ze smutkiem przyznam, że pomijając specjalne rekolekcje, byłem tylko na kilku mszach, na których kapłan w ramach kazania poruszał teologię i symbolikę liturgii sakramentów czy elementów mszy. Nawet gdy Polak jedzie do Czech musi znać elementy tego języka w celu uniknięcia nieporozumień. W drugą stronę to też działa. Legendarne są opowieści o szukaniu kogoś, czy kobiecie chcącej kupić czerstwy chleb. A przecież nasze języki są takie podobne. Tak samo jest z liturgią. Być może czasem myślimy, że coś wiemy, nie wiedząc jeszcze jak wiedzieć należy. Warto poznawać symbolikę w celu uniknięcia nieporozumień między osobami, które przecież chcą dobra.

Znaczenie rozproszenia ciemności nocy

[related id=54303]Gdy już jesteśmy przy symbolice, to postaram się wyjaśnić o co chodziło panu Andrzejowi Słoniowskiemu, gdy pisał o rozproszeniu ciemności przez światło paschału. Już święty Justyn opisując niedzielną liturgię tłumaczy, że „Zgromadzenie wiernych odbywa się w niedzielę, ponieważ jest to pierwszy dzień, w którym Bóg oddzielił ciemności od chaosu i stworzył świat, a Jezus Chrystus nasz Zbawiciel tego samego dnia zmartwychwstał”. Porównanie Chrystusa do światła jest powszechne wśród apologetów dawnych i współczesnych. Pięknie wyraża to kantyk Zachariasza, który po narodzinach Jana Chrzciciela opisuje swojego syna jako proroka Najwyższego, Boga, któremu będziemy służyć bez lęku. W tej pieśni Jezus jest określony jako Wschodzące Słońce, które „nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju”. Co więcej sam Jezus powiedział „Ja Jestem Światłością świata”. Ognisko przez wieki dawało poczucie bezpieczeństwa. Paschał, świeca symbolizująca Chrystusa jest tą, która daje światło, a zapalone od niej świece wiernych sprawiają, że Kościół staje się jasny. Osobiście oprócz symboliki Chrystusa zwyciężającego szatana, Boga, przy którym mogę czuć się bezpieczny, ten prosty gest jest dla mnie pokazaniem siły Jednego, Świętego, Powszechnego i Apostolskiego Kościoła.

Na zakończenie kilka słów o sobie

Jestem zwolennikiem rozumienia tego co słyszę, ale w kościele brakuje mi łaciny. Jej brak szczególnie widzę, gdy msza jest celebrowana przez papieża lub nuncjusza apostolskiego. Przy takich okazjach przynajmniej niektóre elementy są wypowiadane lub wyśpiewywane w tym pięknym języku Kościoła i jest mi przykro, gdy nie mogę ich wypowiadać chóralne razem z innymi wiernymi. Unikam mszy celebrowanej przez kapłanów, którym nie chce się przerzucić kartek w mszale i co tydzień stosują te same modlitwy. Unikam mszy, w czasie których ludzie tupią, tańczą i klaszczą. Unikam mszy podczas których czytają osoby do tego nieprzygotowane. Unikam spowiedników, którzy odklepują spowiedź.

A przecież wystarczyłaby jedna msza w miesiącu, abym raz nauczony uczestnictwa w mszy po łacinie, używał formuł bez ryzyka, że nie będę ich pamiętać gdy np. wyjadę za granicę. Wystarczyłoby dbać o dobór modlitw na mszy. Wystarczyłoby potupać, klaskać i tańczyć poza kościołem (wtedy chętnie bym się dołączył). Wystarczyłoby solidnie szkolić ministrantów, lektorów, scholę czy chór. Krótko mówiąc wystarczyłoby przestrzegać nakazów Soboru Watykańskiego II i dokumentów, które powstały wraz z rozwojem liturgii po soborze – jednego z etapów rozwoju Kościoła. Rozwoju który trwa już dwa tysiące lat.

 

P.S.

Dziękuję tutaj szczególnie kapłanom, którzy pilnują Ducha Liturgii. Polecam was w modlitwie zarazem prosząc w niej, aby było jak najwięcej powołań. A szczególnie w tych dniach nie zapominajmy o tym, co najważniejsze, że Chrystus zmartwychwstał! Alleluja!

Marek Jurek: Otrucie Siergieja Skripala to złamanie zasad obowiązujących nawet podczas Zimnej Wojny

O prześladowaniu chrześcijan na Bliskim Wschodzie, dyskryminacji w Europie, próbie otrucia Siergieja Skripala oraz relacjach Zachodu z Putinem w rozmowie z Radiem WNET mówił europoseł Marek Jurek.

– Na szczęście w Europie coraz więcej mówi się o prześladowaniu Chrześcijan i rejestrowanie samego faktu jest coraz częstsze. Natomiast jeżeli chodzi o napiętnowanie wprost nienawiści i pogardy antychrześcijańskiej jako form dyskryminacji, jako zagrożenia dla pokoju społecznego i międzynarodowego jest niestety ciągle odrzucane – stwierdził przewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej.

[related id=53006]Potrzeba pokoju jest niezbędna dla możliwości pozostania chrześcijan w krajach kościołów pierwotnych. Posługując się historią Iraku wskazał na tamtejszy spadek liczby wyznawców Chrystusa o 80 proc.: – Miliona ludzi tam nie ma. To są czasami ofiary prześladowań fizycznych, a bardzo często exodusu, ucieczki. Musimy działać tak, żeby wspólnoty chrześcijańskie funkcjonowały na Bliskim Wchodzie przynajmniej tak jak żyją w spokoju w Libanie czy Izraelu.

Otrucie Siergieja Skripala ocenił jako groźny sygnał i złamanie reguł, które były przestrzegane nawet podczas Zimnej Wojny. Wyraził również żal, iż polskiej dyplomacji nie udało się wpłynąć na przemówienie premier Teresy May, aby wśród ataku Rosji na Krym i otrucia Aleksandra Litwinienki wymieniła przetrzymywanie wraku polskiego samolotu, w którym zginęła elita naszego kraju.

Stwierdził również, że nie widzimy wielu gestów sympatii wobec Władimira. Jako przykład podał spotkanie premiera Belgii z prezydentem Rosji w prywatnej rezydencji Putina, a rozmowy dotyczyły ocieplenia relacji między Rosją a Zachodem: – Później Charles Michel jedzie do wyższej szkoły handlowej w Moskwie i wygłasza wykład mówiąc, że Machiavelli i Monteskiusz nauczyli nas, że pokój należy budować przez handel. Tylko pytanie czym handel? Czy bezpieczeństwem państw Europy Środkowej? Czy bezpieczeństwem tych, którzy mają odwagę przeciwstawiać się agresywnej polityce Rosji w naszym regionie?

 

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

WJB