Holandia: Zdecydowana postawa rządu Marka Ruttego wobec Turcji i migrantów zwiększa jego szanse na zwycięstwo w wyborach

– Media i partie holenderskie całkowicie popierają działania Ruttego w sprawie tureckiej. Rząd stanowczo zareagował i wykazał prawdziwą aktywność – w Południu Wnet mówiła z Amsterdamu Ewa Stasinowska.

Przypomnijmy: po tym, jak władze holenderskie uniemożliwiły agitację szefa tureckiego MSZ przed kwietniowym referendum ustrojowym w Turcji, pochodząca z tego kraju ludność mieszkająca w Holandii przeprowadziła ostre protesty – zwłaszcza w Rotterdamie. Sprawa ta, na dwa dni przed wyborami parlamentarnymi, wzbudza duże emocje i może wpłynąć na wyniki wyborów.

[related id=”4743″]
Do protestów odniosła się w rozmowie z Radiem Wnet przewodnicząca Klubu Gazety Polskiej w Amsterdamie: – Wszystkie gazety piszą o tym, że to Turcy atakowali policjantów, a nie odwrotnie. To, co mogliśmy oglądać w telewizji, wyglądało jednak inaczej. Napięcie jest duże. W niedzielę przeciw posunięciom rządu manifestowano także w Amsterdamie.

Nasza rozmówczyni mówiła też o szansach najważniejszego kandydata antysystemowego: – Wilders dużo mówi, ale mało robi. Owszem, stał pod konsulatem tureckim i protestował przeciw przyjazdowi tamtejszych ministrów, natomiast to rząd zareagował i wykazał prawdziwą aktywność, uruchomił działanie policji uzbrojonej w pałki, armatki wodne.

Partia rządząca – liberalni demokraci – zaczęła stosować retorykę radykalnego Wildersa, żeby przejąć część jego elektoratu. Znając Holendrów, przypuszczam, że zagłosują oni, mając na uwadze perspektywę strategiczną. Będą chcieli, żeby zbyt wiele się nie zmieniło – komentowała nasza rozmówczyni.

 

AA

Witold Repetowicz: Gdyby nie decyzja Holandii wobec Turcji, moglibyśmy mieć na ulicach Europy bliskowschodni konflikt

– Holandia miała prawo i obowiązek zakazać organizacji tureckiego wiecu na swoim terytorium – stwierdził Witold Repetowicz w Poranku Wnet, komentując decyzję władz Rotterdamu, która wywołała zamieszki

[related id=”198″ side=”left”]

Holenderskie władze odmówiły w sobotę zgody na lądowanie w Rotterdamie samolotu z szefem tureckiego MSZ Mevlütem Çavuşoğlu na pokładzie. Çavuşoğlu zamierzał uczestniczyć w Holandii w wiecu zorganizowanym przez społeczność turecką. Turecki minister spraw zagranicznych miał zamiar przekonać lokalną mniejszość turecką do głosowania w referendum 16 kwietnia, którego celem jest zwiększenie uprawnień prezydenta Turcji. Zakaz wstępu Çavuşoğlu wywołał w Rotterdamie zamieszki. Holenderskie władze argumentowały swoją decyzję chęcią zachowania porządku i bezpieczeństwa publicznego.

Sprawę skomentował w Poranku Wnet Witold Repetowicz, dziennikarz Defence24, który stwierdził, że działanie holenderskich władz zapobiegło „rozlewowi krwi” na ulicach europejskiego państwa:

Referendum dotyczy konstytucji, która w ogóle ma nie być demokratyczna. Holandia miała prawo i obowiązek zakazać organizacji tureckiego wiecu na swoim terytorium. […] Pozwalanie na agitację jednej ze stron, która uczestniczy w wojnie domowej (i nad którą ciążą zarzuty dokonania zbrodni wojennych), to jak zapalanie ogniska na stacji benzynowej. Takie wiece prowokują drugą stronę konfliktu, np. Kurdów. Turcy tylko czekają, aby ktoś przeciwstawił się ich kampanii. Mielibyśmy przeniesienie bliskowschodniego konfliktu na terytorium Europy. Następstwem tego byłyby walki kurdyjsko-tureckie, w których polałaby się krew – powiedział gość Radia WNET.

Repetowicz stwierdził także, że w zamieszkach mogą uczestniczyć turecka agentura oraz „przesiąknięci ideami islamistycznymi skrajni nacjonaliści, których można porównać do nazistów”.

Ponadto dziennikarz podjął temat wojny w Syrii oraz problemów związanych z kryzysem uchodźczym. Wskazał na Turcję jako ognisko zapalne europejskich problemów z migrantami z Bliskiego Wschodu.

K.T.

Holandia poszukuje utraconej tożsamości. Przed wyborami 15 marca panuje niepewność, brakuje też poczucia bezpieczeństwa

– W ostatnich latach Holendrzy przestali wiedzieć, kim są. Odczuwalne jest również postępujące ubożenie przeciętnych obywateli – w Południowej Audycji Wnet mówiła z Amsterdamu Ewa Stasinowska.

 

Tożsamość holenderska przez wiele lat była oparta na micie potęgi morskiej. Ale wielu Holendrów jest niezdolnych do dumy z potęgi kolonialnej. Odwołania do historii są tu znacznie słabsze niż w Polsce. Panuje polityka „ciepłej wody”, dzieci nie znają przeszłości swojego kraju. Ludziom brak zakotwiczenia – kontynuowała Przewodnicząca Klubu Gazety Polskiej w Amsterdamie.

W tej atmosferze toczy się kampania wyborcza. – W wyścigu wyborczym liczą się cztery partie. Partia obecnego premiera Marka Rutte i Partia Wolności Geerta Wildersa idą łeb w łeb – różnice przekładają się na dwa, trzy fotele parlamentarne. Jak podają eksperci, przed obecnymi wyborami rekordowa liczba Holendrów jest niezdecydowana, na kogo głosować – relacjonowała nasza rozmówczyni.

[related id=”4613″]

Wilder jest histerykiem. Dużo krzyczy, obraża się, jest nieprzewidywalny. Nie bierze udziału w debatach. Owszem, jest antyeuropejski – to właśnie on rozpoczął kampanię przeciw Polakom w Holandii. O opuszczeniu przez Holandię UE nie ma jednak raczej mowy – analizowała sytuację w Holandii Ewa Stasinowska.

Innym ważnym wątkiem kampanii w Holandii, o którym mówiła, są kwestie ekonomiczne. – Ludzie są niezadowoleni, także z przyczyn ekonomicznych, poczuli, że zbiednieli. Kiedyś w Holandii nie było biedy, w tej chwili jak grzyby po deszczu wyrastają banki żywności. Gospodarczo niby Holandia stoi bardzo dobrze, ale zwyczajni obywatele nie odczuwają tego dobrobytu.

Wprowadzono wysokie opłaty za przedszkola. Tak samo ubezpieczenia – są obowiązkowe i bardzo wysokie. Niby jest to zwracane, ale ludzie – nawet ci o przeciętnych zarobkach – mają coraz mniej pieniędzy w portfelach. Zwykłemu obywatelowi powodzi się gorzej – oceniała nasza rozmówczyni.

Pracobiorcy, zwłaszcza młodzi, przestali być pewni swojej przyszłości. Umowy śmieciowe to nie jest tylko polski wynalazek. Ludzie boją się, że gdy dojdą do wieku emerytalnego, świadczenia nie będą im wypłacane.