Jan Paweł II ponad 60 razy w oficjalnych wystąpieniach poruszał sprawę Kościoła w Chinach. Pragnął jego jedności

Bano się Jana Pawła II jako tego, który – że tak powiem – rozłożył na łopatki komunizm w Europie. Ale był bardzo szanowany przez intelektualistów chińskich, a kochany przez chińskich chrześcijan.

Antoni Opaliński, ks. Zbigniew Wesołowski

Sprawa Kościoła katolickiego Chinach cieszy się w tej chwili w Kościele powszechnym wielkim zainteresowaniem. Nas interesuje zagadnienie stosunku Jana Pawła II do Kościoła chińskiego.

Papież Franciszek napisał 26 września list do chrześcijan, biskupów, księży w Chinach, a także do całego Kościoła powszechnego, z prośbą o zrozumienie i po prostu zaufanie do polityki, którą w tej sprawie prowadził przez ostatnie lata. Zresztą nie tylko on. Państwo watykańskie zawsze zabiegało o kontakty z Chinami.

Pierwsze spotkanie Jana Pawła II z komunistami, przedstawicielami państwa chińskiego, miało chyba miejsce rok po rozpoczęciu jego pontyfikatu, w ONZ, kiedy Chińczycy przyjechali tam na Forum Pokoju i Sprawiedliwości. Oczywiście oficjalnych kontaktów nie było. Mało kto wie o liście Jana Pawła II do Deng Xiaopinga z 1983 roku. Był to list prywatny i Deng Xiaoping nigdy na niego nie odpowiedział. Tak więc papież podejmował różne zabiegi.

Oczywiście bano się Jana Pawła jako tego, który – że tak powiem – rozłożył na łopatki komunizm w Europie. Ale był bardzo szanowany przez intelektualistów chińskich, a kochany przez chińskich chrześcijan, którzy do niego tęsknili. Byłem kilka razy w Chinach w tym czasie. Modlono się za Jana Pawła II, jakkolwiek w niektórych mszałach za papieża były wykreślone modlitwy.

Były różne tajne porozumienia. Nie zajmowałem się nigdy głębiej tą sprawą, ale w 1987 roku chińskiego pochodzenia kardynał z Manili, Jaime Sin, pojechał do Pekinu i tam spotkał się potajemnie z przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej, Li Xiannianem. Od tego czasu datują się wzajemne kontakty. (…)

Ze swojego pobytu na Tajwanie w 1999 roku na Boże Narodzenie pamiętam list Konferencji Biskupów tajwańskich, którzy pisali, że są prowadzone rozmowy między Watykanem a Pekinem i możliwe, że Kościół na Tajwanie nie będzie już czuł się opuszczony, jeśli dojdzie do porozumienia. Ale w roku dwutysięcznym, w święto Trzech Króli, w katedrze Nantang w Pekinie zostało wbrew woli papieża wyświęconych pięciu nowych biskupów – i znowu była rana.

Potem, 1 X 2000 roku, odbyła się kanonizacja stu dwudziestu męczenników. Tego dnia wypada wielkie święto komunistów, rocznica ustanowienia republiki, i komuniści odebrali to, jakby tych stu dwudziestu męczenników, w tym trzydziestu trzech cudzoziemców, ruszyło przeciwko partii komunistycznej. I znowu powstały napięcia.

Papież w oficjalnych wystąpieniach w ciągu całego swego pontyfikatu ponad sześćdziesiąt razy poruszał sprawy Kościoła w Chinach. Z mojego punktu widzenia ważne byłoby, żeby ktoś podjął pracę magisterską, licencjacką czy nawet doktorską na temat stosunku Jana Pawła II do Chin. On pisał na ten temat bardzo dużo. My wiemy tylko o wypowiedziach na Anioł Pański czy o listach skierowanych na przykład do synodu na temat Azji, czy z innych oficjalnych okazji. Ale on tę sprawę miał w sercu i na pewno chciał dokonać tego, co udało się teraz papieżowi Franciszkowi – doprowadzić do jakiego porozumienia. (…)

W Rzymie od początku były trzy stanowiska. Jedno reprezentował kardynał Zen z Hongkongu, który był absolutnie przeciwny porozumiewaniu się z komunistami, bo po prostu im nie ufał. Druga opcja była, można powiedzieć, środkowa: przyglądano się i rozważano, czy można dopuścić porozumienie i zawierzyć komunistom. Wreszcie trzecie stanowisko. którego przedstawicielem jest sekretarz stanu Parolin, ma charakter bardziej pozytywny i jego celem jest porozumienie.

Główny motyw dążenia do porozumienia jest po prostu taki, nie było Kościoła tak zwanego patriotycznego czy państwowego. Nasz Jan Paweł II zawsze powtarzał: jeden Kościół. Szczególnie w latach dziewięćdziesiątych to była jego mantra: jeden Kościół. I zależało mu na tym żeby ten oficjalny i ten podziemny coraz bardziej się zbliżały.

Ksiądz profesor Zbigniew Wesołowski pracuje w Instytucie Monumenta Serica uniwersytetu Sankt Augustin w Nadrenii Północnej-Westfalii – jednym z najważniejszych w Europie ośrodków studiów nad chrześcijaństwem dalekowschodnim.

Cały wywiad Antoniego Opalińskiego z ks. Zbigniewem Wesołowskim pt. „Jan Paweł II i Kościół w Chinach” znajduje się na s. 16 listopadowego „Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z ks. Zbigniewem Wesołowskim pt. „Jan Paweł II i Kościół w Chinach” na s. 16 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 53/2018Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ks. Jabour: Tak jak kiedyś daliśmy światu alfabet, tak teraz mocno wierzę w to, że damy światu Chrystusa

Ks. Jean Jabour, proboszcz katedry św. Marka w Jbeil-Byblos, mówiąc o przyszłości chrześcijan w Libanie, twierdzi, że przede wszystkim patrzy na to z wiarą.

W Libanie zaraz obok kościoła mieści się meczet. Po nawoływaniu muezina, można usłyszeć dzwony z wieży kościelnej. Poza tymi dwiema religiami, można zauważyć tam jeszcze co najmniej dwie inne. Kraj ten wyróżnia się swoją różnorodnością. Liban jest jedynym państwem pluralistycznym na Bliskim Wschodzie i dla innych krajów arabskich przykładem harmonii pomiędzy wieloma wyznaniami.

Rozmówca Radia Wnet podkreśla, że widzi to tak, jak św. Jan Paweł II, który nazwał ten kraj misją dla świata. Jako Libańczycy, czują się oni uczniami Chrystusa dla całego świata. Mówi także, że w relacji chrześcijan z muzułmanami – „niestety nie zawsze są róże, czasem wzloty, a czasem upadki. Dużą rolę odgrywa nasze serce, a nie rozum”.

O.K.

Papieskie Studio Dublin – Tomasz Wybranowski przypomina wizytę Świętego Jana Pawła II w Irlandii: 29.09. – 1. 10.1979 r.

Do trzeciej podróży apostolskiej Jana Pawła II doszło na przełomie września i października 1979 roku. Papież odwiedził Irlandię oraz Stany Zjednoczone Ameryki. 29 września przybył na Zieloną Wyspę.

Ojciec Święty Jan Paweł II odwiedził Dublin,  Droghedę, Cabrę, historyczne opactwo Clonmacnois, Galway, Knock, Maynooth i Limerick. 

Pierwszego dnia wizyty Jan Paweł II odprawił Mszę Św. w Phoenix Park w Dublinie. Na spotkanie z Papieżem Polakiem przybyło, według szacunków, ponad 1 milion 250 tysięcy wiernych. 

1 października 1979 roku, w Limerick, Jana Pawła II odprawił pożegnalną Mszę Św. na stadionie Greenpark. Pojawiło się na niej blisko 400 tysięcy wiernych. Do Ameryki Papież Jan Paweł II odleciał z Shannon. 

Władze miasta Limerick podkreślają, że wizyta polskiego papieża w 1979 roku, była jednym z najważniejszych wydarzeń w jego historii. 30 kwietnia przy ulicy Bishop’s Quay w centrum Limerick oddano Wielkiemu Polakowi hołd.

Tego dnia odsłonięto pomnik, który upamiętnia 39. rocznicę wizyty Jana Pawła II w tym trzecim, co do wielkości, mieście Republiki Irlandii.

Papież rozpoczął homilię w naszym ojczystym języku, po irlandzku – komentował podczas ceremonii odsłonięcia pomnika burmistrz Stephen Keary. – Zwrócił się wtedy do wiernych słowami „A phobail dhílis na Mumhan / Wyjątkowi ludzie Munsteru”. Nigdy wcześniej w naszym mieście nie było tak ważnego wydarzenia i prawdopodobnie nic takiego w przyszłości się już nie wydarzy.

Jak donosił reporter Limerick Post, oprócz upamiętnienia wizyty Ojca Świętego w Limerick, burmistrz Stephen Keary wymienił jeszcze jeden powód instalacji pomnika i przypomniał o licznej społeczności polskiej, która zamieszkuje miasto i hrabstwo, co ma być również podkreśleniem ważnej roli Polek i Polaków w rozwoju i historii miasta. 

 

John Paul II Memorial w Limerick. Fot.Keith Wiseman / za portalem Polska-IE.

 

Inny pomnik Jana Pawła II, na irlandzkiej ziemi, znajduje się w Maynooth, gdzie Papież odwiedził seminarium duchowne. Celem Wyspiarskiej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II było „odwiedzenie i umocnienie w wierze Kościoła Irlandii”.

Nasz wielki Rodak brał także udział w obchodach jubileuszu 100-lecia sanktuarium maryjnego w Knock.

Tutaj zapis tamtych dni, przygotowany i komentowany przez Tomasza Wybranowskiego. Za archiwalne materiały i pomoc wielkie słowa podziękowania dla irlandzkiego radia i telewizji RTÉ.

Tomasz Wybranowski

Cały program życia zawdzięczam trzem słowom papieża sprzed 40 lat / Paweł Bortkiewicz TChr, „Kurier WNET” nr 52/2018

Papieska myśl o całą długość stadionu wyprzedziła rozważania intelektualistów Zachodu, którzy epokę później zaczęli toczyć spór między iluzją „końca historii” a „zderzeniem cywilizacji”.

Paweł Bortkiewicz TChr

Czterdzieści lat i trzy słowa

Tym, co pojawia się jako pierwsze – jest zakłopotanie i bezradność. Jak bowiem zmierzyć się ze szkicem portretu człowieka, który w jednym swoim życiu drogami sztuki, filozofii, wiary zmierzał ku poznaniu i spotkaniu Boga? Przed nim czyniła to kultura europejska w swoich dziejach. On w swoim życiu, w swojej twórczości czynił to wytrwale sam – wybitny twórca, oryginalny myśliciel, człowiek wiary.

Na dodatek i przede wszystkim – święty. Tą świętością oglądaną publicznie przez wiele lat. Świętością o twarzy pielgrzyma, budzącego zaspane ludy do wiary w Boga, zaangażowanego w dialog.

Nie zapomnę pewnej rosyjskiej uczonej, goszczącej na spotkaniu w Castel Gandolfo. Widząc jej smutek, Jan Paweł II zapytał o jego powód. Jej córka była chora na raka. Po kilku latach pani fizyk była znów na spotkaniu z papieżem. Zapytał o stan zdrowia córki, bo pamiętał o niej w modlitwach.

Człowiek święty, aż po to jedno z ostatnich zapamiętanych portretów – zdjęcie Artura Mariego zrobione w Wielki Piątek. W czasie transmisji z Drogi Krzyżowej w Koloseum Jan Paweł II poprosił o krzyż. Podano mu do schorowanych rąk, a on przylgnął do niego umęczoną twarzą. Wtulił się w niego, zrósł: „Z Chrystusem zostałem przybity do krzyża … Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”. To apogeum mistyki chrześcijańskiej.

Jest więc bezradność i niemoc słowa. Ale 40 rocznica wyboru Karola Wojtyły zachęca do refleksji, nawet tej nieporadnej. Z tamtego roku 1978, z października tego roku pragnę wydobyć trzy słowa.

Wezwali go z kraju dalekiego

Komentując w pierwszych słowach wybór, decyzję konklawe, Jan Paweł II powiedział, że kardynałowie wezwali go z kraju dalekiego. Dalekiego, ale zawsze tak bliskiego przez wspólnotę wiary i tradycji chrześcijańskiej. Bałem się przyjąć ten wybór, ale zrobiłem to w duchu posłuszeństwa Panu naszemu – Jezusowi Chrystusowi i w całkowitym zaufaniu Jego Matce, Najświętszej Maryi Pannie.

Charakterystyczna była ta dychotomia – kraj daleki, ale zawsze tak bliski przez wspólnotę wiary i tradycji chrześcijańskiej. Jan Paweł II tak określił Polskę, swoją i naszą ojczyznę. Polskę, oddzieloną przez dziesięciolecia żelazną kurtyną, wyobcowaną, oderwaną od wspólnoty wolnego świata. Ale przecież była i jest to zarazem Polska chrześcijańska, naznaczona szlachetnym dziedzictwem, które było i jest jej imieniem własnym – Polska katolicką, Polonia semper fidelis.

O tej Polsce mówił potem nam, Polakom w 1979 r.: Otóż nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie.

W Santiago de Compostela, w 1982 r., a więc w czasie stanu wojennego, gdy Polska po raz kolejny została wyrzucona ze wspólnoty wolnego świata, Papież Polak mówił o tej duchowej konstytucji zjednoczonej Europy ducha: Ja, Jan Paweł, syn polskiego narodu, który zawsze uważał się za naród europejski, syn narodu słowiańskiego wśród Latynów i łacińskiego pośród Słowian, z Santiago kieruję do ciebie, stara Europo, wołanie pełne miłości: Odnajdź siebie samą! Bądź sobą!

Trzeba, byśmy po latach odczytali tę dychotomię: dalekość – bliskość. Byśmy zobaczyli rolę Kościoła katolickiego i kultury chrześcijańskiej. Byśmy zobaczyli nasze dzieje w tej perspektywie ponad 1050 lat tożsamości zawiązanej poprzez chrzest. Bo inaczej, z rej dychotomii – pozostanie tylko słowo „daleki”, a ono może być też rozumiane jako „obcy”.

Nie lękajcie się!

Jan Paweł II. W czasie homilii na inauguracji swojego pontyfikatu wypowiedział z mocą owo „Non abbiate paura!” – nie bójcie się, nie lękajcie się!

Niektórzy z komentatorów podeszli do tych słów z dużym sceptycyzmem – cóż, papież z dalekiego kraju, sceptyczny wobec postępu cywilizacyjnego, zalękniony, sfrustrowany. W następnym roku w programowej encyklice o Chrystusie, Odkupicielu człowieka, wszyscy mogli zrozumieć sedno papieskiej interpretacji lęku: Człowiek dzisiejszy zdaje się być stale zagrożony przez to, co jest jego własnym wytworem, co jest wynikiem pracy jego rąk, a zarazem — i bardziej jeszcze — pracy jego umysłu, dążeń jego woli. Owoce tej wielorakiej działalności człowieka zbyt rychło i w sposób najczęściej nie przewidywany, nie tylko i nie tyle podlegają „alienacji” w tym sensie, że zostają odebrane temu, kto je wytworzył, ile — przynajmniej częściowo, w jakimś pochodnym i pośrednim zakresie skutków — skierowują się przeciw człowiekowi. Zostają przeciw niemu skierowane lub mogą zostać skierowane przeciw niemu. Na tym zdaje się polegać główny rozdział dramatu współczesnej ludzkiej egzystencji w jej najszerszym i najpowszechniejszym wymiarze. Człowiek coraz bardziej bytuje w lęku.

Papieska myśl o całą długość stadionu wyprzedziła rozważania intelektualistów Zachodu, którzy epokę później zaczęli toczyć spór między iluzją końca historii (Fukuyama) a „zderzeniem cywilizacji” (Huntington).

Ale dla nas, Polaków, to wezwanie miało jeszcze inny sens. Ono dawało nam nadzieję. Ono przekonywało, że można żyć inaczej, nie na kolanach, nie w lęku przed służbą bezpieczeństwa, represjami, brakiem awansu zawodowego; że można żyć inaczej, niż przewidywał to projekt pt. Polska Ludowa.

Rok później Jan Paweł II stanął na polskiej ziemi. Władza robiła wiele, wszystko, by za pomocą strachu zniechęcić społeczeństwo socjalistyczne do spotkań z papieżem. Słynne pozostają telewizyjne migawki z czasu poprzedzającego pielgrzymkę o produkowanych trumnach, dla tych nieroztropnych, którzy zdecydują się zaryzykować stratowanie przez tłum.

Władza w pewnym sensie oddała stronie kościelnej organizację pielgrzymki. Bezradny tłum, przeniknięty strachem, miał być gwarantem chaosu i klęski przedsięwzięcia. Ale w tłumie pojawiły się setki tysięcy ludzi, którzy podjęli owo „Nie lękajcie się!”.

Przestali się lękać, po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat. Z masy człowieka socjalistycznego zaczęło się tworzyć społeczeństwo obywatelskie. Zaczął odtwarzać się naród polski.

Odwaga, głoszona przez Papieża, budziła świadomość narodową i religijną we wszystkich miejscach na ziemi, do których pielgrzymował. Dla nas, Polaków, stała się początkiem nowych dziejów. Słowa „Nie lękajcie się!” uczyły nas poczucia dumy narodowej, godności, wyzbywały z kompleksów. Tym, co może uderzać przy lekturze papieskich osobowych książek, takich jak Przekroczyć próg nadziei czy Pamięć i tożsamość, to swoiste polonica. Przywoływanie polskiej kultury, sztuki, tradycji intelektualnej, duchowości… naszej tradycji, naszego jagiellońskiego plus ratio quam vus, myśli ks. Pawła Włodkowica na Soborze w Konstancji o samostanowieniu narodów, dzieł romantyków, geniuszu Norwida, muzyki Chopina, sylwetek Adama Chmielowskiego i Faustyny Kowalskiej. Wszystko to czynione przez człowieka głęboko świadomego bogactwa i piękna kultury światowej. Jan Paweł II jakby chciał przekonać nas, przywołując swoich krakowskich profesorów z polonistyki czy swoich wykładowców seminaryjnych, że zawdzięcza im właśnie swoją formację intelektualną, która była dla niego zwycięskim narzędziem w sporze z kulturą współczesnego świata.

Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!

W pamiętnym kazaniu programowym, 22 października, padły też i te słowa, które zaczęły zmieniać dzieje świata: Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie!.

Ktoś może zarzucić patos twierdzeniu o sile tych słów. By poznać ich nośność, warto może sięgnąć do fragment wywiadu, jakiego udzielił Jan Paweł II Vittorio Messoriemu. Pytany, dlaczego historii zbawienia jest tak skomplikowana, dlaczego Kościół w centrum tej historii stawia tak niepopularny krzyż, św. Jan Paweł II zaczął w iście akademickim wykładzie kreślić dzieje filozofii. Ukazał zwrot kopernikański, który dokonał się w myśleniu za sprawą Kartezjusza. Wtedy to człowiek, kultura myślenia przestała się interesować realnym światem. Istotne stało się kartezjańskie „myślę”, które szybko zostało przekształcone w „mam świadomość”. Bóg przestał w tym świecie być Tym, który jest, przestał być odkrywanym i poznawanym fundamentem rzeczywistości. Stał się natomiast Bogiem pozaświatowym, wypchniętym poza nawias ludzkich spraw. A człowiek zaczął żyć i żyje tak, jakby Bóg nie istniał. Ale co to znaczy? To znaczy, że człowiek żyje za zamkniętymi drzwiami, na jałowej ziemi, w sytuacji bez wyjścia. Żyje w lęku, bo pozbawił się Boga. W takiej przestrzeni pojawiły się różne ideologie postępu, na czele z marksizmem. Ale były one i pozostają bezradne wobec realnych dramatów i autentycznych pragnień człowieka. Tej wizji świata św. Jan Paweł II przeciwstawiał jego biblijny obraz, opisany w Ewangelii według św. Jana: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.

Cały pontyfikat Jan Pawła II był bezkompromisowym przywracaniem Bogu należnego Mu miejsca.

Wyrażał to Papież spektakularnymi gestami – Eucharystią sprawowaną w miejscach publicznych, nowym zapisem dziejów świata znaczonych osobami świętych i błogosławionych (przekonując, że to świętość, a nie przemoc i konflikty wyznaczają oś dziejów), wreszcie – swoim jednoznacznym jak Ewangelia nauczaniem.

Wiele narodów, wielu, bardzo wielu ludzi przyjęło to przesłanie. Otworzyło drzwi Chrystusowi, przyznało Bogu należne Mu miejsce, wstało z kolan, z lęku, by żyć w bojaźni Bożej, która uzdalnia do nadziei.

***

Przytaczam trzy słowa z początku tamtego pontyfikatu. Przywołuję je ze wzruszeniem i z zakłopotaniem. Dlaczego zapominamy tamto przesłanie? Dlaczego zapominamy, że prorok może nie żyć już wśród nas, ale jego nauka jest żywa? I może być pomocą. Zwłaszcza dziś, gdy – nie waham się powiedzieć – cierpimy na bolesny deficyt nauczania w Kościele. Uderza mnie choćby to, że w przekazie słów Franciszka najczęściej prezentowane są omówienia, streszczenia – papież zauważył, wskazał i przy tej okazji powiedział…. To jakieś komiksowe prezentowanie tego, co ma być słowem Pasterza i Autorytetu.

Dziękuję Bogu za to, że dane mi było wzrastać ku kapłaństwu i w kapłaństwie w szkole Jana Pawła II. Za to, że od niego mogłem się uczyć wiary w Boga, poznawać człowieka, czuć dumę z bycia Polakiem i szanować inne kultury, za wspólnotę Kościoła. To właśnie przynależność do Pokolenia JP II sprawia, że niezmiennie kocham Kościół.

Cenię przynależność do kraju dalekiego, ale bliskiego kulturą chrześcijańską z Europą w jej szlachetnym dziedzictwie.

Wyzwalam się z lęku i mam odwagę przekraczać próg nadziei.

Staram się otwierać drzwi Chrystusowi, bo wiem, że bez Niego nic uczynić nie mogę, a wszystko mogę w Nim, który mnie umacnia.

Cały program życia zawdzięczam tamtym trzem słowom z października 1978 roku.

Artykuł Pawła Bortkiewicza TChr pt. „Czterdzieści lat i trzy słowa” znajduje się na s. 1 i 6 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Bortkiewicza TChr pt. „Czterdzieści lat i trzy słowa” na stronie 1 październikowego „Kuriera WNET”, nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wizyta Ojca Świętego na Litwie: Litwa ma być pomostem między wschodem a zachodem

Irena Lewandowska i Tomasz Snarski opowiedzieli o wizycie papieża Franciszka na Litwie, która rozpoczęła się w sobotę (22 września 2018 r.).

 

Wizyta papieża jest dla Litwinów oraz mniejszości narodowych mieszkających na Litwie historycznym wydarzeniem. Ojciec Święty spotkał się z władzami Litwy, odwiedził Ostrą Bramę oraz na pl. Katedralnym w Wilnie apelował, aby wierni, a głównie młodzież, nie koncentrowała się na sobie i szła pod prąd indywidualizmu.

Prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė podziękowała papieżowi za wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej w walce o wolność Litwy, co zapewne jest związane z obchodzonym w tym roku 100-leciem odzyskania przez Litwę niepodległości. Prezydent zaakcentowała również historyczne zaangażowanie wielu Litwinów w ratowanie Żydów podczas II wojny światowej, opowiedziała też o wyzwaniach, jakie stoją obecnie przed Litwą.

„Litwa nie ogranicza się do opowieści o przeżytych przez siebie bolesnych doświadczeniach i patrzy ku przyszłości z wielką nadzieją, Te oczekiwania zwrócone są przede wszystkim ku młodym, urodzonym i wzrastającym w świetle wolności” – powiedziała prezydent Grybauskaitė.

Papież Franciszek podkreślił, że ważne jest, aby ludzie dziś nie skupiali się jedynie na własnych potrzebach, ale zauważali drugiego człowieka. Ponadto Papież Franciszek podkreślił ważne znaczenie Litwy na arenie międzynarodowej, twierdząc, że Litwa powinna być dziś „pomostem” między wschodem a zachodem.

Tomasz Snarski również skomentował wizytę Ojca Świętego na Litwie oraz mówił o swoim wolontariacie w wileńskim hospicjum. Podkreślił, że czerpie wielką satysfakcję z bezpłatnej pracy przy chorych.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

Dlaczego papież Franciszek milczy? Grzegorz Górny o wybuchu watykańskiej „bomby atomowej”

Abp Carlo Maria Viganò opublikował w weekend list, w którym stawia zarzuty wobec kardynał Theodore’a McCarricka i papieża Franciszka. Papież miał chronić kardynała, któremu stawiano zarzut pedofilii.

 

 

 

 

 

Ks. Paweł Bortkiewicz: To co często odbieramy jako rewolucję Franciszka jest kontynuacją działań poprzedników [VIDEO]

Działanie na rzecz ubogich i wykluczonych nie jest czymś nowym w Kościele. Tym co mnie niepokoi jest niejednoznaczność papieża – stwierdził gość Poranka WNET.

W rozmowie z Antonim Opalińskim, ks. prof. Paweł Bortkiewicz zwrócił uwagę, że pod niektórymi względami obecny pontyfikat nie różni się od działań poprzednich biskupów Rzymu i chociaż papież Franciszek często jest odbierany jako osoba, która dokonuje ogromnej rewolucji w Kościele, to w rzeczywistości kontynuuje wielowiekową działalność Chrześcijan. W tym kontekście przytoczył swoją rozmowę z przyjaciółmi, którzy chwalili obecnego papieża za pomoc w ufundowaniu windy w poznańskiej szkole:

– To oczywiście jest bardzo spektakularny gest, ale ma się znikomo do poczynań Jana Pawła II, który z okazji wielkiego jubileuszu dążył do oddłużenia kilkudziesięciu krajów świata z długów w skali miliardowej. My już trochę zapominamy o perspektywie poprzedzającej papieża Franciszka – stwierdził.

Przyznał też, że są w tym pontyfikacie niepokoi go niejednoznaczność:

– Ta sytuacja prowokuje do bardzo rozmaitych komentarzy i interpretacji. Papież rozbijając centralizm Kościoła schodzi na poziom lokalności i powierza interpretację nauczania kościelnego poszczególnym hierarchom. To sprawia, że później mamy wypowiedzi takie jak kardynała Marska, że nie jesteśmy filią Rzymu. Jeżeli nie jesteśmy filią Rzymu, to tracimy wymiar Kościoła Jednego, Świętego, Powszechnego. To jest sytuacja zejścia na poziom poszczególnych instytucji tak jak w kościołach protestanckich. Nie podejrzewam papieża o to, żeby dokonywał takiego rozbicia, ale niestety jego wypowiedzi i niektóre jego działania sprzyjają takim interpretacjom.

Kapłan poruszył również temat jego zdaniem zbyt wysokich zarobków piłkarzy. Zapytany o wynik referendum w Irlandii, w którym obywatele opowiedzieli się za zwiększeniem prawa do aborcji, a także dechrystianizacji Polski.

WJB

 

 

Franciszek razem z nowymi kardynałami odwiedził Benedykta XVI

W kaplicy rezydencji Papieża Seniora wszyscy razem odmówili pozdrowienie anielskie, a Benedykt XVI każdego krótko pozdrowił i wszystkim udzielił swego błogosławieństwa.

28 czerwca Papież Franciszek w czasie uroczystego konsystorza w Bazylice Watykańskiej ustanowił 14 nowych kardynałów, w tym pierwszego w swym pontyfikacie Polaka, papieskiego jałmużnika kard. Konrada Krajewskiego, który był również ceremoniarzem Jana Pawła II i Benedykta XVI.

Po zakończeniu konsystorza papież i nowi kardynałowie pojechali do klasztoru „Mater Ecclesiae”, by spotkać się z Benedyktem XVI. W kaplicy rezydencji Papieża Seniora wszyscy razem odmówili pozdrowienie anielskie, a Benedykt XVI każdego krótko pozdrowił i wszystkim udzielił swego błogosławieństwa.

W homilii podczas konsystorza papież Franciszek upomniał nowych kardynałów, by pamiętali, że władza w Kościele oznacza zobowiązanie do służby:

To najwyższy zaszczyt, jaki możemy uzyskać, najwspanialszy awans, jaki może nam przypaść w udziale: służyć Chrystusowi w wiernym ludzie Bożym, w głodnym, zapomnianym, w uwięzionym, chorym, uzależnionym, opuszczonym, w konkretnych osobach z ich historiami i nadziejami, z ich oczekiwaniami i rozczarowaniami, z ich cierpieniami i urazami – mówił Ojciec Święty. – Tylko w ten sposób autorytet pasterza będzie miał smak Ewangelii, a nie będzie jak «miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący». Nikt z nas nie powinien czuć się «lepszy» od innych. Nikt z nas nie powinien patrzeć na innych z góry. Możemy w ten sposób patrzeć na jakąś osobę tylko wtedy, gdy pomagamy jej wstać.

 

WJB

Franciszek: Czy każdy z was pamięta, którego dnia został ochrzczony?

Pascha Chrystusa, z jej siłą nowości, ogarnia nas przez chrzest, aby przemienić nas na Jego obraz – mówił papież podczas środowej audiencji ogólnej, rozpoczynając nowy cykl katechez.

 

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Pięćdziesiąt dni liturgicznego okresu wielkanocnego sprzyja refleksji nad życiem chrześcijańskim, które z natury jest życiem pochodzącym od samego Chrystusa. W zasadzie jesteśmy chrześcijanami na tyle, na ile pozwalamy żyć w nas Jezusowi Chrystusowi. Skąd zatem zacząć, aby ożywiać tę świadomość, jeśli nie od samego początku, od sakramentu, który rozpalił w nas życie chrześcijańskie? Tym sakramentem jest chrzest. Pascha Chrystusa, z jej siłą nowości, ogarnia nas przez chrzest, aby przemienić nas na Jego obraz: ochrzczeni należą do Jezusa Chrystusa, to On jest Panem ich życia. Chrzest jest „fundamentem całego życia chrześcijańskiego” (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1213). Jest pierwszym z sakramentów, ponieważ jest bramą pozwalającą Chrystusowi Panu zamieszkać w naszej osobie, a nam zanurzyć się w Jego Tajemnicy.

Grecki czasownik „chrzcić” oznacza „zanurzyć” (por. KKK, 1214). Kąpiel w wodzie jest powszechnym obrzędem różnych wierzeń, by wyrazić przejście od jednego stanu do drugiego, znakiem oczyszczenia dla nowego początku. Ale my chrześcijanie musimy zauważyć, że o ile ciało musi być zanurzone w wodzie, to dusza musi być zanurzona w Chrystusie, by otrzymać odpuszczenie grzechów i być oświecona Bożym światłem (por. TERTULIAN, O zmartwychwstaniu ciała, VIII, 3: CCL 2, 931; PL 2, 806). Mocą Ducha Świętego, chrzest zanurza nas w śmierć i zmartwychwstanie Pana, zatapiając w źródle chrzcielnym starego człowieka, opanowanego przez grzech oddzielający od Boga, i sprawiając zrodzenie nowego człowieka, stworzonego na nowo w Jezusie. W Nim wszyscy synowie Adama są powołani do nowego życia.

[related id=53248]A zatem chrzest jest odrodzeniem. Jestem pewien, że każdy z nas pamięta datę swojego urodzenia. Ale mając pewne wątpliwości zastanawiam się i stawiam wam pytanie: czy każdy z was pamięta, którego dnia został ochrzczony? [odzywają się niepewne głosy]. Niektórzy mówią, że tak, ale jest to takie niepewne, słabe. Może dlatego że wielu tej daty nie pamięta. Ale jeśli świętujemy urodziny, to jakże nie świętować, a chociażby pamiętać daty odrodzenia? Dam wam zadanie domowe. Niech ci z was, którzy nie pamiętają daty swojego chrztu, zapytają mamy, wujków, o datę chrztu i zapamiętają ją na zawsze, aby dziękować Panu, bo tego dnia Jezus wszedł do mojego życia, Duch Święty wszedł do mojego życia. Czy dobrze zrozumieliście zadanie domowe? Wszyscy powinniśmy znać datę naszego chrztu św. To kolejne urodziny, rocznica naszego odrodzenia. Proszę was, nie zapominajcie tego dokonać.

Pamiętajmy o ostatnich słowach Zmartwychwstałego do Apostołów; są one wyraźnym nakazem: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28, 19). Przez obmycie chrzcielne wierzący w Chrystusa są zanurzeni w życiu samej Trójcy Świętej.

Woda chrzcielna nie jest bowiem wodą byle jaką, lecz wodą nad którą przyzywany jest Duch, który „daje życie” (Credo). Pomyślmy o tym, co powiedział Jezus do Nikodema, aby mu wyjaśnić narodziny do życia Bożego: „Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem” (J 3, 5-6). Dlatego Chrzest jest również nazywany „odrodzeniem”: wierzymy, że Bóg „z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym” (Tt 3,5).

Chrzest jest zatem skutecznym znakiem odrodzenia, by podążać w nowości życia. Przypomina o tym św. Paweł chrześcijanom Rzymu: „Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6,3-4).

Zanurzając nas w Chrystusie chrzest czyni nas także członkami Jego Ciała. Nie jesteśmy wyizolowani. Jesteśmy członkami Ciała Chrystusa, którym jest Kościół i uczestnikami Jego misji w świecie (por. KKK 1213). Żywotność wypływająca ze źródła chrzcielnego jest określona słowami Jezusa: „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity” (J 15, 5). To samo życie, życie Ducha Świętego wypływa z Chrystusa dla ochrzczonych, łącząc ich w jedno ciało (por. 1 Kor 12,13), umocnione świętym namaszczeniem i karmione przy stole eucharystycznym.

Chrzest pozwala Chrystusowi żyć w nas, a nam żyć zjednoczeni z Nim, by współpracować w Kościele, każdy zgodnie ze swoim stanem, na rzecz przemiany świata. Obmycie chrzcielne otrzymane tylko raz, rzuca światło na całe nasze życie, prowadząc nasze kroki aż do niebieskiego Jeruzalem. Istnieje pewne „przed” i „po” chrzcie. Sakrament zakłada pielgrzymkę wiary, którą nazywamy katechumenatem, widoczną, gdy dorosły prosi o chrzest. Ale również dzieci, od czasów starożytnych, są chrzczone w wierze swoich rodziców (por. Obrzęd chrztu dzieci, Wprowadzenie teologiczne i pastoralne, 2). I na ten temat chciałbym wam coś powiedzieć: niektórzy stawiaj pytanie, dlaczego chrzcić dzieci, które nie rozumieją tego, co się dzieje? Miejmy nadzieję, że dojrzeje, zrozumie i samo poprosi o chrzest. Ale oznacza to brak zaufania do Ducha Świętego, gdy bowiem chrzcimy dziecko, wkracza w nie Duch Święty. A Duch Święty sprawia wzrost w tym dziecku, obdarza je cnotami chrześcijańskimi, które następnie się rozwiną. Zawsze trzeba dawać tę możliwość wszystkim dzieciom, by miały w swoim wnętrzu Ducha Świętego, który prowadziłby je w trakcie ich życia. Nie zapominajcie chrzcić dzieci!

Nikt nie zasługuje na chrzest, który jest zawsze darem darmo danym wszystkim, dorosłym i noworodkom. Ale tak, jak dzieje się w przypadku ziarna pełnego życia, ten dar zapuszcza korzenie i przynosi owoce w glebie karmionej wiarą. Przyrzeczenia chrzcielne, które odnawiamy każdego roku w Wigilię Paschalną, muszą być ponawiane codziennie, aby chrzest „uchrześcijanił” każdego, kto go otrzymał, czyniąc go prawdziwie drugim Chrystusem. Nie bójmy się tego słowa: chrzest nas „uchrześcijania”. Ten kto otrzymał chrzest zostanie „uchrześcijaniony”, upodobniony do Chrystusa.

Jeszcze pytanie: jakie zadanie macie odrobić w domu? Już zapomnieliście? Jakie to zadanie? [odpowiadają: przypomnienie sobie daty naszego chrztu!]. To moje drugie urodziny. Moje odrodzenie. Zróbcie to. Dziękuję.

 

 

 

WJB, źródło: KAI

Franciszek: Chrześcijanie nie idą na Mszę św. aby wypełnić cotygodniowy obowiązek

Nie wolno nam zapominać, że sprawujemy Eucharystię, po to, żeby uczyć się, jak stawać się mężczyznami i kobietami eucharystycznymi – stwierdził papież podczas środowej audiencji ogólnej.

 

Kończąc cykl poświęcony celebracji eucharystycznej papież wskazał na znaczenie karmienia się Ciałem i Krwią Pańską dla życia chrześcijańskiego. Poruszył również temat adoracji Ciała Pańskiego.

 

Oto tekst papieskiej katechezy w tłumaczeniu na język polski:

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry i dobrych Świąt Paschalnych!

Widzicie, że są dziś tutaj kwiaty, a kwiaty oznaczają radość. W niektórych miejscach Pascha nazywana jest Wielkanocą ukwieconą, gdyż rozkwita Chrystus Zmartwychwstały – Nowy Kwiat, rozkwita nasze usprawiedliwienie, rozkwita świętość Kościoła. Z tego względu jest tak wiele kwiatów i nasza radość. Cały tydzień świętujemy Wielkanoc. Dlatego po raz kolejny mówimy do siebie: „Dobrych Świąt Paschalnych!”. Powiedzmy to wszyscy [powtarzają]. Chciałbym, abyśmy przekazali także życzenia dobrych Świąt Paschalnych umiłowanemu Papieżowi Benedyktowi, który był Biskupem Rzymu, a teraz śledzi naszą audiencję za pośrednictwem telewizji. Papieżowi Benedyktowi wszyscy złóżmy życzenia dobrych Świąt Paschalnych! [powtarzają życzenia dobrych Świąt Paschalnych].

Wraz z obecną katechezą kończymy cykl poświęcony Mszy św., która jest pamiątką, ale nie tylko jakimś wspomnieniem, ponieważ przeżywamy mękę i zmartwychwstanie Jezusa. Ostatnim razem dotarliśmy do Komunii św. oraz modlitwy po Komunii św. Po modlitwie po Komunii św. Msza kończy się błogosławieństwem udzielonym przez kapłana i odesłaniem ludu (por. Wprowadzenie Ogólne do Mszału Rzymskiego, 90). Akcja liturgiczna tak, jak zaczęła się od znaku krzyża, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, tak też zostaje zakończona w imię Trójcy Świętej.

Dobrze jednak wiemy, że wraz z zakończeniem Mszy św. rozpoczyna się zaangażowanie świadectwa chrześcijańskiego. Chrześcijanie nie idą na Mszę św. aby wypełnić cotygodniowy obowiązek, a później o wszystkim zapominają. Nie, chrześcijanie nie idą na Mszę św. aby uczestniczyć w męce i zmartwychwstaniu Pana, a następnie żyć bardziej jako chrześcijanie: rozpoczyna się zaangażowanie świadectwa chrześcijańskiego. Wychodzimy z kościoła, aby „iść w pokoju” niosąc Boże błogosławieństwo w codzienne działania, do naszych domów, w miejsca pracy, między zajęcia miasta doczesnego, „wielbiąc Pana naszym życiem”. Ale jeśli wychodzimy z kościoła plotkując, mówiąc: popatrz na tego czy na tą…długi język, to Msza św. nie dotarła do mojego serca, bo nie jestem zdolny do życiem świadectwem chrześcijańskim. Za każdym razem, gdy wychodzę ze Mszy św., powinienem wychodzić lepszym, niż wszedłem, mając więcej życia, więcej sił, pragnąc coraz bardziej dawać świadectwo chrześcijańskie. Przez Eucharystię Pan Jezus wkracza w nas, do naszego serca i w nasze ciało, abyśmy „przestrzegali w życiu zobowiązań płynących z sakramentu, który przyjęliśmy z wiarą” (Mszał Rzymski, Kolekta Poniedziałku w Oktawie Wielkanocy).

Zatem z celebracji przechodzimy do życia, świadomi, że Msza św. znajduje wypełnienie w konkretnych decyzjach tych, którzy osobiście angażują się w tajemnice Chrystusa. Nie wolno nam zapominać, że sprawujemy Eucharystię, po to, żeby uczyć się, jak stawać się mężczyznami i kobietami eucharystycznymi. Co to znaczy? Oznacza pozwolenie, aby Chrystus działał w naszych czynach: aby Jego myśli były naszymi myślami, Jego uczucia naszymi uczuciami, Jego wybory także naszymi wyborami. A to jest świętością. Czynienie tego, co czynił Chrystus to chrześcijańska świętość. Dokładnie wyraża to św. Paweł mówiąc o swoim upodobnieniu do Jezusa: „Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 19-20). Doświadczenia Pawła oświeca także i nas: na ile umartwiamy nasz egoizm, to znaczy sprawiamy, by obumarło to, co sprzeciwia się Ewangelii i miłości Jezusa, na tyle tworzy się w nas większa przestrzeń dla mocy Jego Ducha. Chrześcijanie to mężczyźni i kobiety pozwalający, aby ich dusza została poszerzona mocą Ducha Świętego, otrzymawszy Ciało i Krew Chrystusa. Pozwólcie, aby wasza dusza była poszerzona. Nie te dusze, małe, wąskie, zamknięte, egoistyczne, nie dusze wspaniałe, z wielkim perspektywami. Pozwólcie, aby wasza dusza była poszerzona mocą Ducha Świętego, otrzymawszy Ciało i Krew Chrystusa.

Ponieważ realna obecność Chrystusa w konsekrowanym chlebie nie kończy się wraz ze Mszą św. (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1374), Eucharystia jest przechowywana w tabernakulum, aby udzielać Komunii św. chorym a także, aby można było dokonywać milczącej adoracji Pana w Najświętszym Sakramencie. Kult eucharystyczny poza Mszą św., czy to w formie prywatnej czy też wspólnotowej pomaga nam bowiem trwać w Chrystusie (por. tamże, 1378-1380).

Zatem owoce Mszy św. mają dojrzewać w życiu codziennym. Możemy powiedzieć nieco naciągając obraz, że Msza św. jest jak ziarno pszenicy, które następnie w zwyczajnym życiu rośnie, dojrzewa w dobrych uczynkach, w postawach, które upodabniają do Jezusa. Zatem owoce Mszy św. mają dojrzewać w życiu codziennym. Eucharystia pogłębiając nasze zjednoczenie z Chrystusem odnawia życie łaski, jaką Duch Święty obdarzył nas w chrzcie i bierzmowaniu, aby nasze chrześcijańskie świadectwo było wiarygodne (tamże, 1391-92).

Ponadto rozpalając w naszych sercach Bożą miłość, Eucharystia oddziela nas od grzechu: „Im bardziej uczestniczymy w życiu Chrystusa i pogłębiamy przyjaźń z Nim, tym trudniej jest nam zerwać więź z Nim przez grzech śmiertelny” (tamże, 1395. ).

Regularne przystępowanie do stołu eucharystycznego odnawia, umacnia i pogłębia więź ze wspólnotą chrześcijańską, do której należymy, zgodnie z zasadą, że Eucharystia tworzy Kościół (por. tamże, 1396). Jednoczy nas wszystkich.

Wreszcie, udział w Eucharystii zobowiązuje do pomocy innym, a zwłaszcza ubogim ucząc nas przechodzenia od ciała Chrystusa do ciała braci, gdzie oczekuje, że Go rozpoznamy, będziemy Jemu usługiwali, oddawali cześć i miłowali (por. tamże, 1397).

Niosąc skarb zjednoczenia z Chrystusem w naczyniach glinianych (por. 2 Kor 4,7), stale musimy powracać do świętego ołtarza, aż do chwili, gdy w raju, w pełni rozkoszować się będziemy szczęściem uczty Godów Baranka (por. Ap 19,9).

Dziękujemy Panu za drogę ponownego odkrycia Mszy św., którą pozwolił nam przebyć wspólnie, i dajmy się przyciągnąć z odnowioną wiarą na to rzeczywiste spotkanie z Jezusem, który umarł i zmartwychwstał dla nas, będąc nam współczesnym. A także, aby nasze życie było zawsze ukwiecone, tak jak Wielkanoc, kwiatami wiary, nadziei, dobrych uczynków. Obyśmy zawsze znajdowali na to siły w Eucharystii, w zjednoczeniu z Jezusem. Wszystkim życzę dobrych Świąt Paschalnych!

 

Źródło: KAI