Krzyż Apostolski, popularny na początku XX wieku przedmiot kultu. Czy jego ornamentyka pełni rolę tylko estetyczną?

Świątek wydaje się prosty w odczycie, chociaż zawiera w sobie głębię prawdy wiary. Koło jest najprostszą, a jednocześnie najdoskonalszą figurą, przedstawiającą: ponadczasowość życia, świętość i chwałę

Barbara M. Czernecka

Apostołowie zostali tutaj zgrupowani po trzech na każdym zakończeniu belek krzyża. Na górze znajdują się: Piotr, Szymon i Filip. Na prawym ramieniu widnieją: Bartłomiej oraz Paweł, na apostoła powołany dopiero kilka lat po Wniebowstąpieniu Jezusa; a także Marek, który możliwe, że był obserwatorem działalności Mistrza, jednak zasłużył się spisaniem Ewangelii według relacji Świętego Piotra. Na kwiatonie lewego ramienia krzyża zobrazowano Andrzeja, Mateusza i Łukasza Ewangelistę. Ten ostatni także nie należał do grona najbliższych uczniów Chrystusa, lecz był towarzyszem podróży apostolskich Świętego Pawła. U podstawy krzyża znalazły się jeszcze wyobrażenia Jakuba, Tomasza oraz najmłodszego – Jana. W przedstawionym gronie zostali pominięci: jeden z Jakubów, Juda oraz Maciej, który zastąpił Judasza.

Krzyż Apostolski. Fot. z archiwum autorki

Charakterystyczne jest ujęcie wszystkich czterech autorów Ewangelii. Liczba Apostołów również nie jest przypadkowa, bowiem dwunastka bywała przez wieki powszechnie uznawana za symbol szczęścia i porządku i traktowana nieomal jako sacrum. W tuzinie przecież zawiera się cały porządek kosmosu. Jest po dwanaście godzin w ciągu dnia i nocy, tyleż miesięcy w roku, a nawet astrologicznych znaków zodiaku. We wschodnich kulturach dwunastka oznacza to, co jest powtarzalne cyklicznie i daje się uporządkować kołowo. Starożytni wielu kultur ustalali po tyluż mitologicznych bogów. Wyrocznia delficka za występek Heraklesa wyznaczyła mu dwanaście prac niemożliwych do wykonania. Romulus otaczał się takąż liczbą liktorów. Tę liczbę doradców mieli potem: legendarny król Artur, ale także Napoleon Bonaparte i nawet dalajlama. Dwunastu było potomków Izraela, stanowiących protoplastów jego pokoleń. Dwanaście kamieni zdobiło pektorał starotestamentalnego arcykapłana. A na stole przed zasłoną Arki Przymierza układano dwanaście chlebów pokładnych.

Dwanaście gwiazd na tle błękitu wieńczy postać Najświętszej Maryi Panny. Nieprzypadkowo też tylu było najbliższych Jezusowi Apostołów. Po cudzie rozmnożenia chleba pozostało dokładnie dwanaście koszów ułomków. Dwanaście owoców wyrasta z łaski Ducha Świętego. W Księdze Apokalipsy „Miasto czasów mesjańskich” wzniesione jest na fundamentach z tyluż drogocennych klejnotów. Prowadzi do niego tuzin bram strzeżonych przez tuzin aniołów i wykonanych z dwunastu pereł. Wymiar zapowiedzianego miasta mesjańskiego mieści się w czworoboku dwunastu tysięcy stadiów. Dwanaście jest to też pełnia, symbol ogromu powszechności. Lazurową flagę Unii Europejskiej, za przyczyną apokaliptycznego obrazu Maryi, zdobi dwanaście złotych pięcioramiennych gwiazd.

W opisywanym krzyżu apostolskim doskonale jest przedstawiona matematyczna podzielność liczby dwanaście przez trzy i cztery oraz okrąg dyskretnie wpisany w czworokąt. Jednakże dostrzeżenie tego wymaga chwili czasu poświęconego na kontemplację. I tylko sielankowy pozór sprawia, że świątek wydaje się prosty w odczycie, chociaż zawiera w sobie głębię prawdy wiary.

Cały artykuł Barbary M. Czerneckiej pt. „Krzyż Apostolski” znajduje się na s. 10 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary M. Czerneckiej pt. „Krzyż Apostolski” na s. 10 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Ksiądz Stanisław Wróbel jest obywatelem Ekwadoru i na pierwszy rzut oka nie daje się odróżnić od miejscowych

Przyjechał do Ekwadoru z diecezji przemyskiej trzydzieści lat temu, z dwoma innymi księżmi, w odpowiedzi na wysłane do Polski przez kardynała z Guayaquil zaproszenie. Wszyscy do dziś są w Ekwadorze.

Piotr Mateusz Bobołowicz

Buenos Dias. Estoy buscando padre Estanislao – powiedziałem do pierwszej osoby, którą spotkałem po przekroczeniu progu Casa Hogar Betania – domu starców w Zamorze. Pielęgniarz wskazał mi biały plastikowy stół stojący po przeciwległej stronie zadaszonego dziedzińca. Z plikiem papierów w ręku siedział za nim opalony mężczyzna w granatowej koszuli i palił papierosa. Podszedłem z wahaniem.

Padre Estanislao? – zapytałem, wciąż po hiszpańsku.

– No – rzucił krótko, nie odrywając wzroku od papierów. Już miałem formułować pytanie, gdzie go w takim razie znajdę, gdy podniósł wzrok i się roześmiał. – Si.

Przywitałem się po polsku. Ksiądz Stanisław odpowiedział po hiszpańsku, po chwili wahania dodał jednak „Szczęść Boże”. (…)

Siedzieliśmy przy białym ogrodowym stole i piliśmy kawę w oczekiwaniu na obiad. Próbowałem zadawać pytania, ale co chwila ktoś przychodził zamienić z księdzem Stanisławem kilka słów albo przynieść dokumenty do podpisania. Wyczułem, że ciężko będzie od księdza wyciągnąć wszystkie informacje naraz, więc w krótkich przerwach, gdy akurat nie rozmawiał z kimś innym, pomiędzy pytaniami, które mogłyby być tylko wynikiem ciekawości, pytałem o liczby i fakty. (…)

Panorama Zamory | Fot. amalavida.tv (CC A-S 2.0, Flickr)

Do księdza Stanisława trafiłem w sumie przypadkiem. Od Polaków mieszkających w Vilcabambie dowiedziałem się, że w miasteczku El Pangui służy dwóch polskich misjonarzy. Ktoś inny powiedział mi, że podobno jakiś polski ksiądz jest też w Zamorze. Zapytałem o to właścicielkę hotelu, nomen omen, Betania, w którym się zatrzymałem. Powiedziała, że nie, nie słyszała o Polaku. Poszedłem więc spać nieco rozczarowany, gotów zebrać się rano następnego dnia i pojechać do El Pangui. Wyszedłem rano z pokoju. Właścicielka złapała mnie na schodach. Przypomniała sobie, że jednak jest polski misjonarz w Zamorze. Padre Estanislao. Prowadzi dom starców. (…)

W domu „Betania” mieszka ponad siedemdziesięciu pensjonariuszy. Nie ma drzwi, bo dom jest otwarty dla każdego, kto ma ponad sześćdziesiąt pięć lat i nie ma dokąd pójść. Mimo silnych więzi rodzinnych, w Ekwadorze zdarza się, że starsi ludzie są zdani na siebie, a niezdrowy klimat zlewiska Amazonki nie dałby im szans na przeżycie bez czyjegoś wsparcia i dachu nad głową. Oprócz stałych mieszkańców, około pięćdziesięciu osób korzysta z opieki dziennej – przychodzą skorzystać z pomocy medycznej, zjeść, spędzić czas z innymi. Personel ośrodka liczy ponad dwadzieścia osób. Raz w miesiącu przychodzi dietetyk, który ustala zrównoważony jadłospis na cały miesiąc.

Ksiądz Stanisław jest również proboszczem jednej z kilku parafii na terenie Zamory. Nie miałem okazji zobaczyć kościoła. Jest to też w jakiś sposób znamienne – zajęcia misjonarza różnią się zdecydowanie od zadań księdza w Europie i składają się dużo bardziej z fizycznej pracy niż tylko nauczania Słowa Bożego.

– Trzeba dojść do tych ludzi, zdobyć ich zaufanie. Dużo czasu trzeba poświęcić na wspólne życie z ludźmi. Praca bezpośrednia. Gdy trzeba budować drogę, trzeba być z nimi, żeby tę drogę zbudować. Gdy trzeba budować wodociąg, też trzeba go budować z nimi. Trzeba myśleć tak, jak ci ludzie myślą, jeść to, co oni jedzą, spać tam, gdzie oni śpią. Trzeba przełamać te wszystkie europejskie nawyki, ale nie jest to trudne. A gdy się je przełamie, to człowiek czuje się częścią ich wspólnoty, ich rodziny, a oni to doceniają. (…)

Podeszła jedna z pensjonariuszek. Bardzo drobna i pomarszczona, podpierała się laską. Podeszła i poprosiła o papierosa. Ksiądz poczęstował ją, pomógł zapalić i zaproponował, żeby usiadła przy stole.

– Wszystkie chłopy chcą, żebym z nimi siedziała. A ja nie chcę! – powiedziała żywo i się roześmiała, po czym odeszła z papierosem w dłoni.

– Ma sto dwa lata, właściwie skończy za dwa tygodnie. I pali. To najstarsza osoba, która tutaj mieszka – powiedział po polsku ksiądz Stanisław.

Cały artykuł Piotra Mateusza Bobołowicza pt. „Ksiądz Stanisław z Ekwadoru” znajduje się na s. 19 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Mateusza Bobołowicza pt. „Ksiądz Stanisław z Ekwadoru” na s. 19 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Ks. dr infułat Ireneusz Skubiś: Europa nie jest sama, jest sercem świata. Trzeba ją ocalić

Miłość do Boga i do ludzi jest sednem chrześcijaństwa. Jeżeli mówimy o Ruchu Europa Christi, ma on na celu zaprosić Jezus Chrystusa do Europy – podkreślił ks. Ireneusz Skubiś.

W Warszawie zakończyły się XXIV Targi Wydawców Katolickich, które zgromadziły w Arkadach Kubickiego 180 wystawców, prezentujących ponad 12 tys. różnych tytułów. Towarzyszyły im liczne spotkania z autorami książek, dyskusje, debaty oraz prezentacje filmów religijnych. Targi od lat cieszą się ogromnym zainteresowaniem czytelników z całej Polski. Ofertę na Targach prezentowała m.in. redakcja Wydawnictwa „Niedziela”, której głównym reprezentantem był ks. dr infułat Ireneusz Skubiś – honorowy redaktor naczelny Tygodnika Katolickiego „Niedziela”. Podczas Targów w Sali Koncertowej ks. infułat miał wystąpienie na temat Ruchu Europa Christi.

Celem Ruchu Europa Christi jest troska o to, aby Europa wróciła do kultury rzymskokatolickiej, przywracając tym samym należne miejsce Jezusowi Chrystusowi. Główną misją ruchu Europa Christi jest zwrócenie uwagi mieszkańcom Europy, że Stary Kontynent był, jest i musi być chrześcijański, ponieważ, co warto podkreślić, istnieje bardzo ścisły związek między wiarą a kulturą europejską. Ponadto Ruch chce pokazać Europie, że chrześcijan na Starym Kontynencie są setki milionów i w dobie napływu imigrantów muzułmańskich z Bliskiego Wschodu i Afryki, krucjata w obronie krzyża w Europie musi być skuteczna.

Ruch Europa Christi chce uświadomić Europę, że ma chrześcijańskie korzenie oraz jest ona oparta o kulturę grecką, prawo rzymskie i przed wszystkim Ewangelie, gdzie występuje najważniejsze przykazanie – przykazanie miłości: „Będziesz miłował Pana Boga twego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” – podkreślił ks. dr infułat Ireneusz Skubiś.

Europa Christi skupia wokół siebie wybitne osobowości z dziedziny nauki, kultury i Kościoła. Wykładowcami Europa Christi są m.in.: ks. kard. Robert Sarah, Antonio Gaspari, ks. prałat Luis Clavell (członek Opus Dei), ks. prof. Ivica Zizic (teolog Chorwacji), Antonio Iodice (chrześcijański włoski polityk), kard. Stanisław Dziwisz (przyjaciel św. Jana Pawła II i kustosz jego spuścizny), abp Wacław Depo (metropolita częstochowski), o. dr Mariusz Tabulski (definitor generalny zakonu Jasnej Góry) oraz prof. Jan Szyszko. To tylko nieliczne osobowości, które się angażują w prace organizacji.

„Wizja Europy w ujęciu Jana Pawła II. Święty Jan Paweł II patronem Europy” to tytuł II Kongresu Europa Christi, o którym mówił ks. dr Ireneusz Skubiś: „Przygotowujemy już Kongres na 2018 rok. Odbędzie się on miedzy 14 a 22 października. Zaplanowany jest on tak, że 14 października chcielibyśmy podjąć temat „Maryja w Europie. Matka Jezusa Chrystusa”. Matka Boża jak nikt inny jest obecna w swoich objawieniach, w swojej opiece nad Europą. Następnie (15 października) na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego będzie mieć miejsce spotkanie pt. „Kościół w Europie”. Aktualnie trwają rozmowy, dzięki którym być może przybędzie do nas kard. Angelo Comastri. Natomiast 16 października przenosimy się do Rzeszowa. Przy lotnisku w Jabłonce w hali mieszczącej 3000 osób, odbędzie się koncert zespołu „Dekalog” Marcina Pospieszalskiego. Przewidujemy tam również odbyć mszę. 16 października będzie 40 rocznicą wyboru św. Jana Pawła II na papieża. Następna sesja będzie mieć miejsce w Senacie – 18 października wykładowcą będzie prof. dr Wajgel. Jest on biografem naszego papieża. W Senacie wówczas przemówi również pan premier Mateusz Morawiecki.

Ks. dr infułat Ireneusz Skubiś mówił, że Kongres będzie miał charakter kroczący, ponieważ Europa pierw poddała się ateizmowi, aby potem zacząć się islamizować. Ks. dr Skubiś podkreślił, że chrześcijanie muszą stanąć na baczność: W przyszłym tygodniu mamy spotkanie w Ołomuńcu w Czechach. 16 maja w Brukseli. Zaś 28-30 czerwca w Wilnie. W sierpniu możliwe, że zorganizujemy spotkanie w Norwegii. A być może później we Francji (Paryż) i we Włoszech (Rzym). Chcemy pobudzić Europę, żeby się ocknęła, bo jest nawiedzona przez ateizm, konsumpcjonizm, neoliberalizm i przez to, że Dekalog traktowany jest wybiórczo.

Nikt nie powiedział tak dużo o Europie, jak Jan Paweł II. Europa nie jest sama, jest sercem świata, trzeba ją ocalić. Pamiętajmy, że o Europę toczy się ogromny bój. Wszystkie sprawy polityczne mają swoje tło, a tym tłem jest to, czy chrześcijaństwo przetrwa, czy zginie – podkreślił ks. dr Skubiś.

„Jaka jesteś Europo?” – to pytanie towarzyszy Ruchowi Europa Christi od jego powstania, czyli w 2016 roku w Częstochowie. Ks. dr Ireneusz Skubiś i jego współpracownicy postrzegają dzisiejszą Europę jako kontynent ludzi wygodnych, mających pieniądze i dobre komfortowe życie. Jeśli natomiast chodzi o duchowość Europejczyków, to widać w nich odejście od Boga. I dlatego główną misją Europa Christi jest troska o to, by Europa i jej obywatele powrócili do kultury chrześcijańskiej, bo jeśli Syn Boży jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest wówczas na właściwym.

NB

 

 

 

 

Abp Henryk Hoser: Podziały w Kościele zawsze istniały. W każdej chwili może nastąpić schizma

Tego uczy nas historia, niemniej trzeba wszystko robić, żeby do schizmy nie dochodziło – stwierdził były ordynariusz diecezji Warszawsko-Praskiej w rozmowie z Mateuszem Dzieduszyckim.

Niepokój o podział w Kościele Katolickim, prace poselskie nad projektem „Zatrzymaj Aborcję”, wspomnienie katastrofy smoleńskiej, a także kult maryjny w Medjugorie i najnowsza adhortacja papieża Franciszka, były tematami rozmowy z abp. Hoserem w Salve TV.

Biskup zapytany o możliwość rozłamu w Kościele, w tym na terenie Polski, odparł, że historia pokazuję, iż schizma jest możliwa zawsze, ale trzeba dołożyć wszelkich starań, aby jej uniknąć. W tym kontekście życie Kościoła porównał m.in. do lotu samolotem:

– Pasażerowie muszą okazywać swoje obawy i lęki. Czasami krzyczą, jak samolot wpadnie w taką dziurę, gdzie wyrzuca pasażerów pod sufit. Natomiast pilot jest tym, który widzi szerzej i dalej. Tutaj głos pasażerów musi się liczyć. Trzeba się bardzo wsłuchiwać w to, co ludzie mówią, bo jest takie pojęcie sensus fidei. Lud ma takie poczucie głębokiej wiary i często potrafi dobrze odczytywać różne skrajne sytuacje, ale z drugiej strony potrzebuje oświecenia i dlatego w dzisiejszej sytuacji musimy zmierzać do pewnej nadziei, dlatego iż Jezus zmartwychwstały mówił dwie rzeczy, gdy się ukazywał „pokój wam”, a druga rzecz „nie lękajcie się, ja jestem z wami”. I tak jest – a On zawsze ochroni nas przed katastrofą.

Zapytany o procedowanie zmian prawnych w celu lepszej ochrony życia człowieka przed porodem, arcybiskup wskazał na złożoność problemu i potrzebę rozwiązań kompleksowych, gdyż sam zakaz aborcji może być nieskuteczny: – Trzeba trochę zrozumieć obawy matek, które mają w swoim łonie dziecko chore, bądź z podejrzeniem chorób, stawiające sobie pytanie „czy ja będę w stanie wychować to dziecko?” – stwierdził.

– Gdzie jest ojciec tego dziecka? To jest podstawowy problem dzisiaj, że kobieta zostaje sama z dzieckiem, które pochodzi nie tylko od niej, ale od ojca biologicznego, który często znika. On powinien stać za kobietą i swoim dzieckiem i ich bronić. Z punktu widzenia dobrej polityki rodzinnej każdego państwa, powinno się przygotować cały szereg rozwiązań, które spowodują, że gdy kobieta urodzi bardzo chore dziecko, na przykład będzie mogła oddać je do wyspecjalizowanego zakładu, gdzie dziecko będzie i medycznie, i ludzko dobrze traktowane – mówił abp Hoser.

Zapytany, czy zatem rozgrzesza polityków, którzy zwlekają z przyjęciem projektu „Zatrzymaj aborcję” odparł: – Nie rozgrzeszam polityków, bo uważam, że trzeba ostro się za to wziąć, żeby przygotować całe spektrum sytuacji kobiety i dziecka, żeby rzeczywiście to dziecko móc urodzić i później wychowywać. Chciałbym zwrócić uwagę, że przerwanie ciąży chorego dziecka, które najczęściej nie zagraża życiu, ani zdrowiu matki, z bardzo niewielkimi wyjątkami, jak np. ciąża pozamaciczna, to jednak jest większym wstrząsem dla organizmu matki, niż urodzić siłami natury nawet bardzo chore dziecko. Często dochodzi do samoistnych przedwczesnych porodów i nie trzeba tego dziecka zabijać. Natomiast należy otoczyć pomocą prenatalną matkę i są takie hospicja – podkreślił abp Henryk Hoser.

 

 

WJB

Światowe Dni Młodzieży w 2022 roku odbędą się poza Europą

Przewodniczący Czeskiej Konferencji Biskupiej, kard. Dominik Duka OP przekazał informację ze Stolicy Apostolskiej, iż Ojciec Święty postanowił, by ŚDM w roku 2022 odbywał się poza Europą.

Tym samym upadła zgłaszana przez czeski Kościół kandydatura Pragi jako gospodarza tego spotkania. Kard. Duka podziękował wszystkim, którzy wspierali kandydaturę stolicy Czech i gotowi byli współpracować w organizacji tego spotkania. „Wierzymy, że będziemy mogli wykorzystać zdobyte doświadczenia i kontakty”- stwierdził kard. Duka.

Najbliższe, trzydzieste czwarte, Światowe Dni Młodzieży odbędą się w Panamie w dniach 22-27 stycznia 2019 r.

 

WJB, źródło: KAI

Franciszek: Czy każdy z was pamięta, którego dnia został ochrzczony?

Pascha Chrystusa, z jej siłą nowości, ogarnia nas przez chrzest, aby przemienić nas na Jego obraz – mówił papież podczas środowej audiencji ogólnej, rozpoczynając nowy cykl katechez.

 

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Pięćdziesiąt dni liturgicznego okresu wielkanocnego sprzyja refleksji nad życiem chrześcijańskim, które z natury jest życiem pochodzącym od samego Chrystusa. W zasadzie jesteśmy chrześcijanami na tyle, na ile pozwalamy żyć w nas Jezusowi Chrystusowi. Skąd zatem zacząć, aby ożywiać tę świadomość, jeśli nie od samego początku, od sakramentu, który rozpalił w nas życie chrześcijańskie? Tym sakramentem jest chrzest. Pascha Chrystusa, z jej siłą nowości, ogarnia nas przez chrzest, aby przemienić nas na Jego obraz: ochrzczeni należą do Jezusa Chrystusa, to On jest Panem ich życia. Chrzest jest „fundamentem całego życia chrześcijańskiego” (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1213). Jest pierwszym z sakramentów, ponieważ jest bramą pozwalającą Chrystusowi Panu zamieszkać w naszej osobie, a nam zanurzyć się w Jego Tajemnicy.

Grecki czasownik „chrzcić” oznacza „zanurzyć” (por. KKK, 1214). Kąpiel w wodzie jest powszechnym obrzędem różnych wierzeń, by wyrazić przejście od jednego stanu do drugiego, znakiem oczyszczenia dla nowego początku. Ale my chrześcijanie musimy zauważyć, że o ile ciało musi być zanurzone w wodzie, to dusza musi być zanurzona w Chrystusie, by otrzymać odpuszczenie grzechów i być oświecona Bożym światłem (por. TERTULIAN, O zmartwychwstaniu ciała, VIII, 3: CCL 2, 931; PL 2, 806). Mocą Ducha Świętego, chrzest zanurza nas w śmierć i zmartwychwstanie Pana, zatapiając w źródle chrzcielnym starego człowieka, opanowanego przez grzech oddzielający od Boga, i sprawiając zrodzenie nowego człowieka, stworzonego na nowo w Jezusie. W Nim wszyscy synowie Adama są powołani do nowego życia.

[related id=53248]A zatem chrzest jest odrodzeniem. Jestem pewien, że każdy z nas pamięta datę swojego urodzenia. Ale mając pewne wątpliwości zastanawiam się i stawiam wam pytanie: czy każdy z was pamięta, którego dnia został ochrzczony? [odzywają się niepewne głosy]. Niektórzy mówią, że tak, ale jest to takie niepewne, słabe. Może dlatego że wielu tej daty nie pamięta. Ale jeśli świętujemy urodziny, to jakże nie świętować, a chociażby pamiętać daty odrodzenia? Dam wam zadanie domowe. Niech ci z was, którzy nie pamiętają daty swojego chrztu, zapytają mamy, wujków, o datę chrztu i zapamiętają ją na zawsze, aby dziękować Panu, bo tego dnia Jezus wszedł do mojego życia, Duch Święty wszedł do mojego życia. Czy dobrze zrozumieliście zadanie domowe? Wszyscy powinniśmy znać datę naszego chrztu św. To kolejne urodziny, rocznica naszego odrodzenia. Proszę was, nie zapominajcie tego dokonać.

Pamiętajmy o ostatnich słowach Zmartwychwstałego do Apostołów; są one wyraźnym nakazem: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28, 19). Przez obmycie chrzcielne wierzący w Chrystusa są zanurzeni w życiu samej Trójcy Świętej.

Woda chrzcielna nie jest bowiem wodą byle jaką, lecz wodą nad którą przyzywany jest Duch, który „daje życie” (Credo). Pomyślmy o tym, co powiedział Jezus do Nikodema, aby mu wyjaśnić narodziny do życia Bożego: „Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem” (J 3, 5-6). Dlatego Chrzest jest również nazywany „odrodzeniem”: wierzymy, że Bóg „z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym” (Tt 3,5).

Chrzest jest zatem skutecznym znakiem odrodzenia, by podążać w nowości życia. Przypomina o tym św. Paweł chrześcijanom Rzymu: „Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6,3-4).

Zanurzając nas w Chrystusie chrzest czyni nas także członkami Jego Ciała. Nie jesteśmy wyizolowani. Jesteśmy członkami Ciała Chrystusa, którym jest Kościół i uczestnikami Jego misji w świecie (por. KKK 1213). Żywotność wypływająca ze źródła chrzcielnego jest określona słowami Jezusa: „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity” (J 15, 5). To samo życie, życie Ducha Świętego wypływa z Chrystusa dla ochrzczonych, łącząc ich w jedno ciało (por. 1 Kor 12,13), umocnione świętym namaszczeniem i karmione przy stole eucharystycznym.

Chrzest pozwala Chrystusowi żyć w nas, a nam żyć zjednoczeni z Nim, by współpracować w Kościele, każdy zgodnie ze swoim stanem, na rzecz przemiany świata. Obmycie chrzcielne otrzymane tylko raz, rzuca światło na całe nasze życie, prowadząc nasze kroki aż do niebieskiego Jeruzalem. Istnieje pewne „przed” i „po” chrzcie. Sakrament zakłada pielgrzymkę wiary, którą nazywamy katechumenatem, widoczną, gdy dorosły prosi o chrzest. Ale również dzieci, od czasów starożytnych, są chrzczone w wierze swoich rodziców (por. Obrzęd chrztu dzieci, Wprowadzenie teologiczne i pastoralne, 2). I na ten temat chciałbym wam coś powiedzieć: niektórzy stawiaj pytanie, dlaczego chrzcić dzieci, które nie rozumieją tego, co się dzieje? Miejmy nadzieję, że dojrzeje, zrozumie i samo poprosi o chrzest. Ale oznacza to brak zaufania do Ducha Świętego, gdy bowiem chrzcimy dziecko, wkracza w nie Duch Święty. A Duch Święty sprawia wzrost w tym dziecku, obdarza je cnotami chrześcijańskimi, które następnie się rozwiną. Zawsze trzeba dawać tę możliwość wszystkim dzieciom, by miały w swoim wnętrzu Ducha Świętego, który prowadziłby je w trakcie ich życia. Nie zapominajcie chrzcić dzieci!

Nikt nie zasługuje na chrzest, który jest zawsze darem darmo danym wszystkim, dorosłym i noworodkom. Ale tak, jak dzieje się w przypadku ziarna pełnego życia, ten dar zapuszcza korzenie i przynosi owoce w glebie karmionej wiarą. Przyrzeczenia chrzcielne, które odnawiamy każdego roku w Wigilię Paschalną, muszą być ponawiane codziennie, aby chrzest „uchrześcijanił” każdego, kto go otrzymał, czyniąc go prawdziwie drugim Chrystusem. Nie bójmy się tego słowa: chrzest nas „uchrześcijania”. Ten kto otrzymał chrzest zostanie „uchrześcijaniony”, upodobniony do Chrystusa.

Jeszcze pytanie: jakie zadanie macie odrobić w domu? Już zapomnieliście? Jakie to zadanie? [odpowiadają: przypomnienie sobie daty naszego chrztu!]. To moje drugie urodziny. Moje odrodzenie. Zróbcie to. Dziękuję.

 

 

 

WJB, źródło: KAI

Historia Wigilii Paschalnej w skrócie – czyli jak kształtowała się matka wszystkich wigilii

Okres oktawy świąt Zmartwychwstania Pańskiego już za nami, ale temat niedzielnej liturgii, która zaczyna się jeszcze w sobotę, budzi emocje. Skąd więc pomysł odprawiania mszy jeszcze przed niedzielą?

Na początku pozwolę sobie zauważyć, że spory teologiczne są czymś normalnym, a pierwszy udokumentowany spór o datę świętowania zmartwychwstania został odnotowany już w II wieku. Wówczas biskup Polikarp z Efezu postulował świętowanie Paschy 14 Nizan niezależnie od dnia tygodnia. Co więcej powoływał się w tym na tradycję pochodzącą od Jana Ewangelisty. Kościół w Rzymie (i nie tylko ten) świętowały Paschę w pierwszą niedzielę po 14 Nizan. Również robił to zgodnie z przekazaną mu tradycją. Biskupi nie doszli do porozumienia. Stopniowo coraz więcej wspólnot świętowało ten niezwykły dzień w niedzielę po 14 Nizan. Tak oto, aż do dzisiaj, dzień świętowania zmartwychwstania jest zbliżony do faktycznej rocznicy paschy Jezusa.

Pan Jan Kowalski, w swoich dwóch felietonach, świadomie bądź nie, poruszył wiele tematów i aby je wyjaśnić, potrzebny byłby cykl publikacji z zakresu teologii, historii, symboliki, a nawet biblistyki. Dlatego pozwolę sobie ograniczyć się do Tradycji odprawiania Wigilii Paschalnej nocą. Jak zaznaczyłem w tytule, będzie to skrót.

Zacznijmy od niedzieli

To ona była pierwszym świętem Chrześcijan opisanym na łamach Pisma Świętego, a także w pismach pierwszych Chrześcijan. Warto pamiętać, że pierwsi Chrześcijanie byli Żydami i żyli zgodnie z żydowskim pojmowaniem czasu. To oznacza, że dzień zaczynał się z zachodem słońca. W tegoroczny Wielki Piątek, na antenie naszego radia mówił o tym ks. dr Rafał Goliński. W naszą sobotę, gdy słońce już zaszło, chrześcijanie spotykali się na modlitwie i „łamaniu chleba”. Choć w kontekście listu Pliniusza Młodszego (wielkorządcy Pontu i Bitynii, który był nieprzychylny chrześcijanom) pojawia się pytanie, czy pod koniec I wieku gromadzenie się chrześcijan miało miejsce w niedzielę rano, to nie mamy na to bezpośrednich dowodów.

Jeżeli zaś chodzi o sam sposób świętowania Wielkiej Nocy, to obfitych informacji dostarczają nam źródła ze wspólnot w Azji Mniejszej i Syrii. Świętowanie obejmowało liturgię w nocy zakończoną sprawowaniem Eucharystii. Była ona poprzedzona rygorystycznym postem. W zależności od regionu trwał on od jednego, do sześciu dni. Nas oczywiście najbardziej interesuje zwyczaj rzymski – post opisał Hipolit i trwał w piątek i sobotę. W skład liturgii, oprócz postu, wchodziła modlitwa za Żydów i wszystkich grzeszników, czytania, przepowiadanie uwieńczone liturgią eucharystyczną, a następnie braterska uczta. Tak oto, od pokuty i smutku (postu) przechodzono do wspólnej radości ze spotkania z Chrystusem zmartwychwstałym. Różnicy w stawianiu akcentów na poszczególne wydarzeniach Paschy w pismach Hipolita, Ireneusza i Orygenesa nie będę teraz podejmować, ponieważ artykuł byłby zbyt długi.

Wprowadzenie obrzędów światła oraz obrzędów związanych z sakramentami inicjacji chrześcijańskiej (chrzest, bierzmowanie, eucharystia), powstanie Triduum Paschalnego i Wielkiego Tygodnia, to przełom IV i V wieku. Podobnie jak historyzacja oraz utworzenie okresu Wielkiego Postu.

Również w IV wieku, św. Augustyn nazwał tę liturgię mater omnium vigilia – matką wszystkich wigilii. W zależności od regionu, towarzyszyło jej od 5 do 15 czytań.

Fragment Exultetu

Już z VII wieku pochodzi dokumentacja o śpiewaniu w Rzymie Exultetu – pieśń radości opowiadająca o zwycięstwie Światła nad ciemnością, Życia nad śmiercią. Samo powstanie tego pięknego hymnu jest datowane na koniec IV wieku. Do liturgii papieskiej został dodany w wieku XI. Gdy spojrzymy poza Rzym, widzimy, że ta część liturgii wyglądała jeszcze inaczej. Np. w liturgii galijsko-frankońskiej świeca była pozdrawiana słowami „Światło Chrystusa, Bogu niech będą dzięki” – o „benedictiones cerei” pisał św. Augustyn w Państwie Bożym. W VIII wieku papieskiej liturgii zapalenia Paschału towarzyszyła cisza. Trzecią formułą było zapalenie innych świec (od 2 do 7) oprócz paschału – została ona przyjęta w mszale z 1570 roku.

Sporo tych dat, ale lecimy dalej. W XII wieku spotykamy się ze zwyczajem kreślenia znaku krzyża oraz pierwszej i ostatniej litery alfabetu greckiego, a także umieszczenia w paschale ziaren kadzidła. Jeżeli chodzi o błogosławieństwo ognia, to ten zwyczaj rozpowszechnił się w liturgii od X wieku.

Gdy już skrótowo omówiliśmy paschał, przejdźmy do tego, co jest nim błogosławione, czyli wody. Błogosławieństwu wody towarzyszyły gesty – kreślenie znaku krzyża, zanurzenie paschału, czy później dodane rozdzielenie wody w czterech kierunkach, dotykanie dłonią, czy pokropienie zgromadzenia. Wszystkie znalazły się w Mszale z 1570 roku. Od VIII wieku rozwinęło się błogosławienie pokarmów.

Warto oczywiście pamiętać o tym, o co chyba najbardziej chodziło Janowi Kowalskiemu, czyli wypaczeniom. Już na przełomie IV i V wieku spotykamy się z tendencją skracania wigilii przed czym upominał św. Hieronim. W XIV wieku dochodziło do przesunięcia celebracji na godziny ranne.

W Polsce liturgia Wigilii Paschalnej kończy się uroczystym ogłoszeniem zwycięstwa Chrystusa poprzez procesję rezurekcyjną. Tradycja jest faktycznie wiekowa, a ks. prof. Bogusław Nadolski stwierdza, że jej ślady mamy w wieku XIV.

Kolejne wyraźne zmiany wiążą się z ruchem liturgicznym (XIX/XX w.), a ich owoc zaczął być widoczny choćby w reformach przedsoborowych oraz w Soborze Watykańskim II. Problem z soborem nie leży w tym, że wszystko zmienił, ale z tym, że ludzie pomyśleli, że Kościół wszystko zmienił.

Hulaj dusza

Faktycznym problemem naszych czasów jest coś w rodzaju samowoli liturgicznej. Trzeba pamiętać, że tworzeniem ksiąg liturgicznych – doborem tekstów oraz ustalaniem przepisów – zajmują się osoby, które się w tym specjalizują. Znają teologię, przepisy, historię, symbolikę oraz łacinę. Każda liturgia jest dialogiem Boga z człowiekiem. Używanie słowa „dialog” nie jest metaforą. Mówimy tu o prawdziwej rozmowie z Bogiem, o stanięciu wśród świętych i aniołów. Pamiętając o tym magisterium Kościoła uczy nas, że liturgia składa się na element boski, który jest niezmienny i element ludzki, który w naturalny sposób wynika ze społeczeństwa. Przykładowo w kulturze europejskiej kapłani całują ołtarz na znak oddania mu czci. Gdybyśmy uczestniczyli w takiej samej mszy świętej w kulturze japońskiej, to kapłan nie pocałowałby ołtarza, tylko dotknął go czołem.

Z moich obserwacji, rozmów zarówno z pokoleniem młodszym ode mnie, jak i pokoleniem moich dziadków, widzę tutaj kilka problemów. Zanim je wymienię zaznaczę, że wymieniam je w celu refleksji, a nie oceniania kogokolwiek. Jednym z błędów jest brak pokory wśród części wiernych i kapłanów. Choć może intencje mają dobre, to wprowadzają do kościoła elementy nie do końca przemyślane. Innym problemem jest myślenie magiczne. Jest też grono osób, które po prostu nie lubią zmian.

Jeszcze innym problemem jest brak właściwego kształcenia uczestników liturgii. Tu oczywiście największą odpowiedzialność ponoszą kapłani, katecheci. Nie wymieniam tutaj rodziców, ponieważ oni mają przekazać dzieciom wiarę, ale z reguły nie ukończyli studiów teologicznych i mogą przekazać jedynie to, czego sami dowiedzieli się od kapłanów i katechetów. Ze smutkiem przyznam, że pomijając specjalne rekolekcje, byłem tylko na kilku mszach, na których kapłan w ramach kazania poruszał teologię i symbolikę liturgii sakramentów czy elementów mszy. Nawet gdy Polak jedzie do Czech musi znać elementy tego języka w celu uniknięcia nieporozumień. W drugą stronę to też działa. Legendarne są opowieści o szukaniu kogoś, czy kobiecie chcącej kupić czerstwy chleb. A przecież nasze języki są takie podobne. Tak samo jest z liturgią. Być może czasem myślimy, że coś wiemy, nie wiedząc jeszcze jak wiedzieć należy. Warto poznawać symbolikę w celu uniknięcia nieporozumień między osobami, które przecież chcą dobra.

Znaczenie rozproszenia ciemności nocy

[related id=54303]Gdy już jesteśmy przy symbolice, to postaram się wyjaśnić o co chodziło panu Andrzejowi Słoniowskiemu, gdy pisał o rozproszeniu ciemności przez światło paschału. Już święty Justyn opisując niedzielną liturgię tłumaczy, że „Zgromadzenie wiernych odbywa się w niedzielę, ponieważ jest to pierwszy dzień, w którym Bóg oddzielił ciemności od chaosu i stworzył świat, a Jezus Chrystus nasz Zbawiciel tego samego dnia zmartwychwstał”. Porównanie Chrystusa do światła jest powszechne wśród apologetów dawnych i współczesnych. Pięknie wyraża to kantyk Zachariasza, który po narodzinach Jana Chrzciciela opisuje swojego syna jako proroka Najwyższego, Boga, któremu będziemy służyć bez lęku. W tej pieśni Jezus jest określony jako Wschodzące Słońce, które „nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju”. Co więcej sam Jezus powiedział „Ja Jestem Światłością świata”. Ognisko przez wieki dawało poczucie bezpieczeństwa. Paschał, świeca symbolizująca Chrystusa jest tą, która daje światło, a zapalone od niej świece wiernych sprawiają, że Kościół staje się jasny. Osobiście oprócz symboliki Chrystusa zwyciężającego szatana, Boga, przy którym mogę czuć się bezpieczny, ten prosty gest jest dla mnie pokazaniem siły Jednego, Świętego, Powszechnego i Apostolskiego Kościoła.

Na zakończenie kilka słów o sobie

Jestem zwolennikiem rozumienia tego co słyszę, ale w kościele brakuje mi łaciny. Jej brak szczególnie widzę, gdy msza jest celebrowana przez papieża lub nuncjusza apostolskiego. Przy takich okazjach przynajmniej niektóre elementy są wypowiadane lub wyśpiewywane w tym pięknym języku Kościoła i jest mi przykro, gdy nie mogę ich wypowiadać chóralne razem z innymi wiernymi. Unikam mszy celebrowanej przez kapłanów, którym nie chce się przerzucić kartek w mszale i co tydzień stosują te same modlitwy. Unikam mszy, w czasie których ludzie tupią, tańczą i klaszczą. Unikam mszy podczas których czytają osoby do tego nieprzygotowane. Unikam spowiedników, którzy odklepują spowiedź.

A przecież wystarczyłaby jedna msza w miesiącu, abym raz nauczony uczestnictwa w mszy po łacinie, używał formuł bez ryzyka, że nie będę ich pamiętać gdy np. wyjadę za granicę. Wystarczyłoby dbać o dobór modlitw na mszy. Wystarczyłoby potupać, klaskać i tańczyć poza kościołem (wtedy chętnie bym się dołączył). Wystarczyłoby solidnie szkolić ministrantów, lektorów, scholę czy chór. Krótko mówiąc wystarczyłoby przestrzegać nakazów Soboru Watykańskiego II i dokumentów, które powstały wraz z rozwojem liturgii po soborze – jednego z etapów rozwoju Kościoła. Rozwoju który trwa już dwa tysiące lat.

 

P.S.

Dziękuję tutaj szczególnie kapłanom, którzy pilnują Ducha Liturgii. Polecam was w modlitwie zarazem prosząc w niej, aby było jak najwięcej powołań. A szczególnie w tych dniach nie zapominajmy o tym, co najważniejsze, że Chrystus zmartwychwstał! Alleluja!

Brał narkotyki, pił alkohol, był w więzieniu

Szymon jest przykładem na to, że jeśli ktoś zawoła do Boga, to On go poprowadzi. ,,Uważam, że Miłosierdzie Boże jest tak fantastyczne, że ono nas samo sięga i wyciąga.Trzeba mieć tą krztę otwartości.”

,,Bardzo jestem wdzięczny, że w Kościele rzymskokatolickim się odnalazłem. Dlatego, że daje mi dużą wrażliwość na drugą osobę. Budzę się rano i nie myślę o sobie, o swoich nieszczęściach, tylko  o tym, że mogę komuś pomóc. To mnie ładuje i daje mi przestrzeń do tego, żeby przez to życie iść.”

Koloseum: Taniec Uwielbienia w Janowie Lubelskim – świadectwo radości i wiary/Nagrody za dwa filmy o prześladowaniach

W cotygodniowej audycji prezentujemy nagrania z radosnego wydarzenia w Janowie Lubelskim na Lubelszczyźnie, gdzie już siódmy raz zatańczono dla Zmartwychwstałego Chrystusa. Taniec odbywa się co roku.

Na rynku miasta w Niedzielę Wielkanocną po rezurekcji gromadzi się tłum, a w środku tańczą dzieci, młodzież i osoby dorosłe. Tradycja Wielkanocnego Tańca Uwielbienia zagościła w mieście na dobre.

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich uhonorowało twórców dwóch filmów o chrześcijanach prześladowanych za wiarę w Jezusa Chrystusa: „Uwolnić Asię Bibi” i „Modlitwa o Pokój”. Pierwszy film pokazuje historię Pakistanki chrześcijanki, która została skazana na karę śmierci po tym, jak przy pracy wyznała swoją wiarę. Została pomówiona o bluźnierstwo przeciwko Mahometowi. Do tej pory, od 2009 roku przebywa w więzieniu w Pakistanie. Drugi ukazuje tragedię wojny w Syrii oraz siłę i owoce modlitwy o pokój. Nagrodzeni zostali autorzy filmów: Maciej Grabysa, Michał Król i ks. Roman Sikoń. W audycji prezentujemy wywiady z Michałem Królem i ks. Romanem.

Nie zabrakło także felietonu PKWP oraz relacji Zbigniewa Stefanika na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie.

Korea Płd: Milion katolików mówi „nie” aborcji. Podpisy zebrano w dwa miesiące

Konferencja Biskupów katolickich Korei (Południowej) przekazała do Trybunału Konstytucyjnego swego kraju ponad milion podpisów przeciwko legalizacji aborcji.

Podpisy zbierano w całym kraju od grudnia 2017 do końca stycznia. Obowiązującą dotychczas surową ustawę o przerywaniu ciąży Trybunał będzie rozpatrywał 24 kwietnia.

„Prawo do życia nie może być przedmiotem głosowania” – oświadczył przewodniczący episkopatu, arcybiskup Kwangdżu Hyginus Kim Hee-joong. Zwrócił uwagę, że „dekryminalizacja aborcji może prowadzić ludzi do myślenia, że wszystko jest w porządku”. Dlatego Kościół jest zdecydowanie „przeciwny zabijaniu niewinnego życia i żadne okoliczności ani przyczyny nie mogą tego usprawiedliwiać” – dodał hierarcha.

W 2017 r. 230 000 zwolenników aborcji podpisało apel do prezydenta kraju w sprawie legalizacji aborcji, która obecnie jest tam zabroniona. Obowiązujące obecnie przepisy w tym zakresie przewidują jedynie kilka wyjątków, w tym ciążę w wyniku gwałtu czy zagrożenie życia matki.

Jeszcze w 2012 r. południowokoreański Trybunał Konstytucyjny odrzucił projekt takiej liberalizacji, twierdząc, że „prawo kobiet ciężarnych do samodecydowania nie może znosić prawa płodu do życia”.

Chrześcijaństwo jest (liczbowo) największą religią w Korei Płd.: większość spośród ok. 52 milionów mieszkańców określa się jednak jako niewierzący, 8,6 milionów stanowią protestanci, a 5,1 mln. – katolicy. Drugą co do wielkości religią jest buddyzm, wyznawany przez ok. 10,7 mln osób.

 

Źródło: KAI