Franciszek: Chrześcijanie nie idą na Mszę św. aby wypełnić cotygodniowy obowiązek

Nie wolno nam zapominać, że sprawujemy Eucharystię, po to, żeby uczyć się, jak stawać się mężczyznami i kobietami eucharystycznymi – stwierdził papież podczas środowej audiencji ogólnej.

 

Kończąc cykl poświęcony celebracji eucharystycznej papież wskazał na znaczenie karmienia się Ciałem i Krwią Pańską dla życia chrześcijańskiego. Poruszył również temat adoracji Ciała Pańskiego.

 

Oto tekst papieskiej katechezy w tłumaczeniu na język polski:

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry i dobrych Świąt Paschalnych!

Widzicie, że są dziś tutaj kwiaty, a kwiaty oznaczają radość. W niektórych miejscach Pascha nazywana jest Wielkanocą ukwieconą, gdyż rozkwita Chrystus Zmartwychwstały – Nowy Kwiat, rozkwita nasze usprawiedliwienie, rozkwita świętość Kościoła. Z tego względu jest tak wiele kwiatów i nasza radość. Cały tydzień świętujemy Wielkanoc. Dlatego po raz kolejny mówimy do siebie: „Dobrych Świąt Paschalnych!”. Powiedzmy to wszyscy [powtarzają]. Chciałbym, abyśmy przekazali także życzenia dobrych Świąt Paschalnych umiłowanemu Papieżowi Benedyktowi, który był Biskupem Rzymu, a teraz śledzi naszą audiencję za pośrednictwem telewizji. Papieżowi Benedyktowi wszyscy złóżmy życzenia dobrych Świąt Paschalnych! [powtarzają życzenia dobrych Świąt Paschalnych].

Wraz z obecną katechezą kończymy cykl poświęcony Mszy św., która jest pamiątką, ale nie tylko jakimś wspomnieniem, ponieważ przeżywamy mękę i zmartwychwstanie Jezusa. Ostatnim razem dotarliśmy do Komunii św. oraz modlitwy po Komunii św. Po modlitwie po Komunii św. Msza kończy się błogosławieństwem udzielonym przez kapłana i odesłaniem ludu (por. Wprowadzenie Ogólne do Mszału Rzymskiego, 90). Akcja liturgiczna tak, jak zaczęła się od znaku krzyża, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, tak też zostaje zakończona w imię Trójcy Świętej.

Dobrze jednak wiemy, że wraz z zakończeniem Mszy św. rozpoczyna się zaangażowanie świadectwa chrześcijańskiego. Chrześcijanie nie idą na Mszę św. aby wypełnić cotygodniowy obowiązek, a później o wszystkim zapominają. Nie, chrześcijanie nie idą na Mszę św. aby uczestniczyć w męce i zmartwychwstaniu Pana, a następnie żyć bardziej jako chrześcijanie: rozpoczyna się zaangażowanie świadectwa chrześcijańskiego. Wychodzimy z kościoła, aby „iść w pokoju” niosąc Boże błogosławieństwo w codzienne działania, do naszych domów, w miejsca pracy, między zajęcia miasta doczesnego, „wielbiąc Pana naszym życiem”. Ale jeśli wychodzimy z kościoła plotkując, mówiąc: popatrz na tego czy na tą…długi język, to Msza św. nie dotarła do mojego serca, bo nie jestem zdolny do życiem świadectwem chrześcijańskim. Za każdym razem, gdy wychodzę ze Mszy św., powinienem wychodzić lepszym, niż wszedłem, mając więcej życia, więcej sił, pragnąc coraz bardziej dawać świadectwo chrześcijańskie. Przez Eucharystię Pan Jezus wkracza w nas, do naszego serca i w nasze ciało, abyśmy „przestrzegali w życiu zobowiązań płynących z sakramentu, który przyjęliśmy z wiarą” (Mszał Rzymski, Kolekta Poniedziałku w Oktawie Wielkanocy).

Zatem z celebracji przechodzimy do życia, świadomi, że Msza św. znajduje wypełnienie w konkretnych decyzjach tych, którzy osobiście angażują się w tajemnice Chrystusa. Nie wolno nam zapominać, że sprawujemy Eucharystię, po to, żeby uczyć się, jak stawać się mężczyznami i kobietami eucharystycznymi. Co to znaczy? Oznacza pozwolenie, aby Chrystus działał w naszych czynach: aby Jego myśli były naszymi myślami, Jego uczucia naszymi uczuciami, Jego wybory także naszymi wyborami. A to jest świętością. Czynienie tego, co czynił Chrystus to chrześcijańska świętość. Dokładnie wyraża to św. Paweł mówiąc o swoim upodobnieniu do Jezusa: „Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 19-20). Doświadczenia Pawła oświeca także i nas: na ile umartwiamy nasz egoizm, to znaczy sprawiamy, by obumarło to, co sprzeciwia się Ewangelii i miłości Jezusa, na tyle tworzy się w nas większa przestrzeń dla mocy Jego Ducha. Chrześcijanie to mężczyźni i kobiety pozwalający, aby ich dusza została poszerzona mocą Ducha Świętego, otrzymawszy Ciało i Krew Chrystusa. Pozwólcie, aby wasza dusza była poszerzona. Nie te dusze, małe, wąskie, zamknięte, egoistyczne, nie dusze wspaniałe, z wielkim perspektywami. Pozwólcie, aby wasza dusza była poszerzona mocą Ducha Świętego, otrzymawszy Ciało i Krew Chrystusa.

Ponieważ realna obecność Chrystusa w konsekrowanym chlebie nie kończy się wraz ze Mszą św. (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1374), Eucharystia jest przechowywana w tabernakulum, aby udzielać Komunii św. chorym a także, aby można było dokonywać milczącej adoracji Pana w Najświętszym Sakramencie. Kult eucharystyczny poza Mszą św., czy to w formie prywatnej czy też wspólnotowej pomaga nam bowiem trwać w Chrystusie (por. tamże, 1378-1380).

Zatem owoce Mszy św. mają dojrzewać w życiu codziennym. Możemy powiedzieć nieco naciągając obraz, że Msza św. jest jak ziarno pszenicy, które następnie w zwyczajnym życiu rośnie, dojrzewa w dobrych uczynkach, w postawach, które upodabniają do Jezusa. Zatem owoce Mszy św. mają dojrzewać w życiu codziennym. Eucharystia pogłębiając nasze zjednoczenie z Chrystusem odnawia życie łaski, jaką Duch Święty obdarzył nas w chrzcie i bierzmowaniu, aby nasze chrześcijańskie świadectwo było wiarygodne (tamże, 1391-92).

Ponadto rozpalając w naszych sercach Bożą miłość, Eucharystia oddziela nas od grzechu: „Im bardziej uczestniczymy w życiu Chrystusa i pogłębiamy przyjaźń z Nim, tym trudniej jest nam zerwać więź z Nim przez grzech śmiertelny” (tamże, 1395. ).

Regularne przystępowanie do stołu eucharystycznego odnawia, umacnia i pogłębia więź ze wspólnotą chrześcijańską, do której należymy, zgodnie z zasadą, że Eucharystia tworzy Kościół (por. tamże, 1396). Jednoczy nas wszystkich.

Wreszcie, udział w Eucharystii zobowiązuje do pomocy innym, a zwłaszcza ubogim ucząc nas przechodzenia od ciała Chrystusa do ciała braci, gdzie oczekuje, że Go rozpoznamy, będziemy Jemu usługiwali, oddawali cześć i miłowali (por. tamże, 1397).

Niosąc skarb zjednoczenia z Chrystusem w naczyniach glinianych (por. 2 Kor 4,7), stale musimy powracać do świętego ołtarza, aż do chwili, gdy w raju, w pełni rozkoszować się będziemy szczęściem uczty Godów Baranka (por. Ap 19,9).

Dziękujemy Panu za drogę ponownego odkrycia Mszy św., którą pozwolił nam przebyć wspólnie, i dajmy się przyciągnąć z odnowioną wiarą na to rzeczywiste spotkanie z Jezusem, który umarł i zmartwychwstał dla nas, będąc nam współczesnym. A także, aby nasze życie było zawsze ukwiecone, tak jak Wielkanoc, kwiatami wiary, nadziei, dobrych uczynków. Obyśmy zawsze znajdowali na to siły w Eucharystii, w zjednoczeniu z Jezusem. Wszystkim życzę dobrych Świąt Paschalnych!

 

Źródło: KAI

Felieton Jana Kowalskiego jest tak absurdalny, że aż humorystyczny. Może dałem się nabrać, traktując go poważnie

Felieton Jana Kowalskiego opublikowany w Wielką Sobotę wzbudził we mnie głębokie – i przykre – poruszenie. Autor skrytykował liczne zjawiska, które nie podobają mu się we współczesnym Kościele.

Nie zabierałbym głosu, gdyby nie zaskakująca śmiałość, z jaką Autor wypowiada się o sprawach, o których nie ma pojęcia – sam się zresztą do tego przyznaje. Nie spodziewałem się tekstu na podobnym poziomie na portalu Mediów WNET.

Po kolei. Jan Kowalski ubolewa, że z kościołów wyrzucono ambony. Ambony nie miały żadnego znaczenia liturgicznego, tylko praktyczne. Ksiądz głoszący z ambony był po prostu słyszalny. W czasach, gdy dzięki nagłośnieniu papież może mówić np. do 2 milionów ludzi i być świetnie słyszany, ambony są zbędne.

„Wyrzucono łacinę”. Językiem tym nie posługiwał się ani Jezus, ani Apostołowie, ani Kościół przez pierwszych wiele setek lat. Czas najwspanialszego rozkwitu Kościoła, gdy Dobra Nowina o Zmartwychwstaniu Jezusa docierała na cały świat, to czas, w którym Kościół posługiwał się greką, ponieważ był to język najbardziej rozpowszechniony w śródziemnomorskim obszarze cywilizacyjnym. Nawet teksty Starego Testamentu, które powstały w języku aramejskim, zostały przetłumaczone na grekę, aby były zrozumiałe dla jak największej liczby osób.

Czas mijał, świat się zmieniał, językiem najbardziej rozpowszechnionym stała się łacina. Liturgia sprawowana w języku greckim była dla coraz większej liczby ludzi niezrozumiała. Kościół, kierując się rozumem, który Pan Kowalski tak bardzo chwali, przeszedł na łacinę, aby być zrozumiałym dla jak największej liczby ludzi. Po wiekach skończył się też czas łaciny jako języka „międzynarodowego”. Dlatego Kościół – znów kierując się roztropnością – wprowadził do liturgii języki narodowe. Pamiętam te czasy, gdy w kościele używano łaciny, niezrozumiałej dla wiernych. Uczestniczenie we mszy św. polegało często na odmawianiu nie po łacinie, ale po polsku – różańca. Czy to było dobre?

[related id=53862]„Księża twarzą do wiernych”. Tak ustalił Sobór Watykański II, aby pokazać bardzo ważną rzecz – że kapłan jest znakiem Chrystusa. A On nigdy nie odwraca się do nas tyłem, choćbyśmy byli największymi grzesznikami. To On, modląc się, rozkłada szeroko ręce, by pokazać, jak kochający Bóg-Ojciec zwraca się do swoich dzieci. Wszystko po to, byśmy nie musieli bać się Boga, ale widzieć w Nim kochającego Abbę – Tatusia. Czy przed soborem było inaczej? Nie, ale było to dla zwykłych ludzi trudniejsze do zobaczenia. I nie do wyzbycia się bojaźni bożej to nawołuje, tylko do uwolnienia się od panicznego lęku przed Bogiem, w którym do dziś pozostaje wielu ludzi, nie mając pojęcia o Bożej miłości i miłosierdziu.

„Ksiądz tyłem do ołtarza”. Autor chyba pomylił ołtarz z nastawą. Kapłan w czasie całej Eucharystii zawsze jest zwrócony do ołtarza, nawet gdy siedzi. Tak jest na całym świecie we wszystkich kościołach. Chyba, że gdzieś jest w użyciu ukochana przez Pana Kowalskiego ambona, na której stojąc, trzeba odwrócić się do ołtarza tyłem. Ale gdyby nawet kapłan odwrócił się od ołtarza, to Bóg nie jest jak człowiek – skłonny do obrażania się. Myślę, że bardziej patrzy na to, co jest w naszych sercach, niż na to, jak stoimy. Albo czy w ogóle stoimy, czy klęczymy – przyjmując komunię czy adorując krzyż.

Eucharystia pierwszych chrześcijan była ucztą dziękczynną. Obecni na niej łamali chleb (nie opłatek); przekazywali go sobie do rąk, nie do ust; przyjmowali także Krew Pańską (od wieków w Kościele się tego nie robi ze względów wyłącznie praktycznych). Nie było wtedy wyświęconych kapłanów, a więc nie było problemu stania przodem czy tyłem; ołtarzem był stół, wokół którego się wierni gromadzili, a kościołem dom, w którym się zbierali. Liturgię sprawowali we własnym języku i w ogóle nie było mszałów ani ksiąg liturgicznych.

Dlaczego nienaruszalnym wzorcem sposobu sprawowania liturgii Eucharystii ma być ten ustalony na Soborze Trydenckim? Dlaczego nie ten pierwotny, któryś z późniejszych czy ten ustalony na Soborze Watykańskim II? Wszystko zmieniało się w czasie. Niezmienna jest nauka Kościoła; Tradycja kształtuje się cały czas i ma być dla nas pomocą, a nie kajdanami.

Kolejna sprawa to liturgia światła – starożytna liturgia chrześcijańska o wielkiej głębi i znaczeniu. Jest znakiem przyjścia Chrystusa – światłości świata – i wejścia Jego zbawienia w ciemności ludzkości pogrążonej w grzechu i beznadziei. Wszelkie liturgie pogańskie (np. egipskie, tak jak pogańskie wierzenia i mity) – miały w sobie jakieś iskierki tej chrześcijańskiej nadziei, bo jako stworzenia boże ludzie od początku świata nosili w sobie przeczucie wieczności i poczucie Boga. I swoim rozumem próbowali to przeczucie ogarnąć, wytłumaczyć i wyrazić. Całą prawdę przyniósł dopiero Jezus Chrystus, który zajaśniał w ciemnościach jak to światło, które zapala się w Wielką Sobotę po zmroku. I ten zmrok ma znaczenie, bo w biały dzień nie byłoby znaku rozjaśnienia ciemności.

Wracając do Eucharystii – sposób jej sprawowania ma wiele aspektów teologicznych i tzw. mistagogicznych, czyli pomagających zrozumieć jej rzeczywistość duchową. Inne jej aspekty są uwypuklone w sprawowaniu Mszy św. na sposób trydencki, inne – gdy kapłan jest zwrócony twarzą do wiernych. Ale oba sposoby nie są ze sobą sprzeczne. Jak wszystko w Kościele – wspólnie tworzą jego bogactwo i służą naszemu zbawieniu, a nie temu, żebyśmy tworzyli podziały.

„Pan Bóg wszystkich, jak leci, zaprasza do swojego nieba”. Autor jest tym zgorszony. Bardzo mi przykro, ale Kościół zawsze z największą mocą właśnie to głosił. W swoim felietonie Autor zapomniał o tym, co wydarzyło się w Wielki Piątek. Przypominam. Jeden ze złoczyńców, na słowa: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa (Łk 23,42b), otrzymał odpowiedź Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju (Łk 23,43b). Kara krzyża, jak mówią badacze Pisma św. i wszyscy historycy, przeznaczona była dla największych zbrodniarzy. Takim był złoczyńca wiszący na krzyżu obok Jezusa. I został nie tylko „zaproszony” do nieba – on otrzymał obietnicę nieba, i to od samego Jezusa, który jest Bogiem. Czy możemy wątpić w to, co powiedział sam Bóg? Na pewno nie ten, kto mówi o sobie, że jest katolikiem. Ale skąd Autor wziął twierdzenie, że niepotrzebna skrucha, choćby w ostatniej chwili życia? Odczuł ją łotr i został zbawiony. Jest to naprawdę wspaniała nowina dla wszystkich, którzy prowadzą „parszywe” życie. To głosi Kościół, choć poczucie ludzkiej sprawiedliwości może się na to burzyć.

Kapłani powinni stać na straży naszej wiary, Tradycji i rozumu – bo rozum jest najdoskonalszym aparatem otrzymanym od Pana Boga. Czy tak jest na pewno? Czy tak może mówić katolik? Niedawno zmarł Stephen Hawking, obdarzony przez Boga rozumem wybitnym, który doprowadził go do przekonania, że nie ma Boga. Jakie musiało być jego zdziwienie, gdy po śmierci stanął przed obliczem Boga, którego nie ma. Jego wybitny rozum dostrzegał i badał rzeczy we wszechświecie, których chyba nikt inny nie był w stanie sobie nawet wyobrazić. Nie potrafił tylko dostrzec, że istnieje Bóg. A dzieci z Fatimy: Łucja, Franciszek i Hiacynta, nie umiały czytać ani pisać, ale na pewno nie były zdziwione, stając przed Bogiem, bo miały wiarę.

Tak więc najdoskonalszym aparatem otrzymanym od Boga jest wiara. Jeżeli zdamy się tylko na rozum przy podejmowaniu przez nas decyzji, jak proponuje Autor, możemy skończyć jak Hawking – z otwartą ze zdziwienia gębą, że jest inaczej niż podpowiadał nam rozum.

Jeszcze jedno. Nasza katolicka wiara nie opiera się na tym, że zbadano Całun Turyński i stwierdzono, że zawinięty w niego Chrystus leżał 36 godzin i wtedy zmartwychwstał. Skąd wiara ludzi, którzy o tym nie wiedzieli? Było ich miliony przez setki lat. O której dokładnie zmartwychwstał Jezus, nie wiemy, bo nie było świadków tego wydarzenia i ta wiedza nie jest nam potrzebna do wiary. Wystarczy, że uwierzymy, że Chrystus prawdziwie zmartwychwstał, dla naszego usprawiedliwienia, odkupienia naszych grzechów, że śmierć została pokonana – bo gdy kobiety przyszły do grobu rano (nieważne, która to była godzina), grób zastały pusty, a anioł powiedział im, że Chrystus powstał z martwych. Potem widzieli Go żywego ludzie, którzy przekazali tę wiadomość całemu światu i o jej prawdzie zaświadczyli swoim życiem i śmiercią.

Cała nauka – łącznie z teologią – przyszła później i jej rola może być wyłącznie pomocnicza.

***

A oto twierdzenia, z którymi nawet nie próbuję polemizować ani ich prostować, bo w ogóle nie powinny się znaleźć w poważnym tekście:

  • Z księży „zdjęto” sutanny i koloratki (kto im to nakazał i dlaczego w takim razie chodzą jeszcze w sutannach?);
  • księża przekonują nas, że powinniśmy Komunię przyjmować na stojąco;
  • księża przekonują nas, że powinniśmy wyzbyć się bojaźni bożej;
  • księża wymuszają na nas „nowinki”;
  • księża mają stać na straży rozumu (co to znaczy?),
  • „Ojcowie Kościoła wypracowali przez kilkanaście stuleci sposób praktykowania naszej wiary” (błąd na błędzie – kłania się chociażby definicja Ojców Kościoła);
  • kapłani Kościoła katolickiego kwestionują prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa (w dodatku podając jako czas zmartwychwstania wieczorne godziny sobotnie).
  • I na koniec: potraktowanie poważnie żartu kardynała Consalviego zwróconego do Napoleona.

A może po prostu dałem się nabrać i niepotrzebnie poważnie potraktowałem ten felieton. Jest tak absurdalny, że aż humorystyczny. Może powinien się ukazać w prima aprilis?

Andrzej Słoniowski

 

Autentyczność Grobu Jezusa Chrystusa / Antoni Opaliński rozmawia o. Stanisławem Klimasem OFM; „Kurier WNET” 46/2018

Mamy potwierdzenia tradycji, prawa żydowskiego i rzymskiego, przekazów ustnych. Potwierdza nam to archeologia. Jeżeli ktoś wątpi, że to miejsce jest autentyczne, to nie wiem, na jakiej podstawie.

Antoni Opaliński
Stanisław Klimas OFM

Jerozolima – centrum świata, gdzie można dotknąć Grobu Boga

Rozmowa z ojcem profesorem Stanisławem Narcyzem Klimasem OFM, wykładowcą akademickim, dyrektorem Archiwum Historycznego franciszkańskiej Kustodii Ziemi Świętej w Jerozolimie i badaczem historii Grobu Bożego

Rozpoczął się Wielki Tydzień. Wczoraj była Niedziela Palmowa. Jak ten dzień upłynął w Jerozolimie?

Bardzo uroczyście, spokojnie i wesoło, z tańcami i śpiewami. Uczestniczyło w nich bardzo dużo osób, grupy z miejscowych parafii i pielgrzymi z całego świata, między innymi z Polski.

Co to jest Franciszkańska Kustodia Ziemi Świętej?

To jest prowincja Zakonu Franciszkanów, tyle że to jest szczególna prowincja, stąd też jej nazwa „Kustodia”. Bierze się stąd, że jest kustoszem, który strzeże miejsc świętych w imieniu Watykanu. Taki przywilej bracia w Ziemi Świętej otrzymali od papieża Klemensa VII już w roku 1342 i od tego czasu opiekują się miejscami świętymi z ramienia Stolicy Apostolskiej.

Czyli Franciszkanie, razem z kapłanami innych obrządków chrześcijańskich, opiekują się także miejscami męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa?

Tak, to są prawosławni i Ormianie. Są jeszcze dwie mniejsze grupy: Koptowie, którzy mają małą kapliczkę z tyłu za Grobem Chrystusa, i wspólnota syrojakobicka. W sumie to jest pięć wspólnot. Ale trzy główne, strzegące tego miejsca, to są katolicy, prawosławni i Ormianie. Przedstawicielami Kościoła katolickiego są właśnie Franciszkanie.

W liturgii Niedzieli Palmowej czyta się opis Męki Pańskiej według świętego Marka. Ewangelista mówi tylko, że Józef z Arymatei złożył ciało Zbawiciela w grobie, który wykuty był w skale. Skąd my właściwie dzisiaj, po dwóch tysiącleciach, wiemy, gdzie ten grób się znajdował?

To jest długa tradycja, przekazana jeszcze przez pierwszych chrześcijan, którzy tutaj mieszkali w czasach Jezusa. Trudno, żeby ci, którzy za Nim szli, którzy widzieli Jego mękę, zmartwychwstanie i przede wszystkim pusty grób, nie wiedzieli, gdzie to się wydarzyło. Nawet kiedy zbudowano w tym miejscu świątynię pogańską w czasach cesarza Hadriana w roku 135 i całkowicie przebudowano miasto, potomkowie pierwszych chrześcijan wiedzieli doskonale, gdzie jest Grób. Dlatego też ten łańcuch nie został nigdy przerwany, był przekazywany z ojca na syna. Kiedy dotarła do Jerozolimy matka cesarza Konstantyna, święta Helena, doskonale wiedziała, gdzie szukać. I rzeczywiście rozpoczęto odkrywanie miejsca świętego tam, gdzie ono się znajduje. Jest potwierdzenie literackie, archeologiczne i świadectwo różnych tradycji z tym miejscem związanych. Mamy mnóstwo powodów, żeby po prostu mieć pewność, że to jest prawdziwe miejsce, w którym ciało Chrystusa zostało złożone i w którym zmartwychwstał.

O tym wszystkim opowiada napisana przez Ojca książka Autentyczność Grobu Bożego w Jerozolimie. Badania historiograficzne, archeologiczno-architektoniczne i udokumentowane w zabytkach (I–X w).

To jest praca, która powstała właśnie po to, żeby przedstawić wszystkie dowody jakiejkolwiek wiedzy na ten temat, aby potwierdzić autentyczność tego miejsca. To dzieło, które ukazało się „na czasie”, jako że zakończono w ubiegłym roku remont kaplicy Bożego Grobu. Rzeczywiście naukowcy, którzy byli obecni przy ściąganiu płyty, potwierdzili, że to jest miejsce pochówku Chrystusa.

To jest poruszający fragment książki, kiedy już w zakończeniu Ojciec pisze o tym, jak podczas remontu w 2016 roku zobaczył to miejsce, jak przez chwilę był moment rozczarowania, że to po prostu trochę pyłu i gruzu… Dopiero po odsłonięciu ukazał się ten właściwy kamień.

Tak, to był taki moment, na który się czeka… Człowiek wie, że jest jednym z niewielu, którzy mogą to miejsce zobaczyć, i odczuwa ogromne napięcie. Wszyscy zakonnicy, którzy tam wtedy byli obecni – prawosławni, Ormianie i my – wszyscy byliśmy podekscytowani – co zobaczymy, co to będzie… I niesamowite wrażenie, kiedy rozpoczynano ściąganie płyty, przesuwanie w poziomie, powolutku, tak aby jej nie przełamać. Powoli naszym oczom ukazywało się nie co innego, jak gruz, piach i odłamki. Skały nie było widać. Nie wierzyłem własnym oczom; przecież tak to komentowałem, tak się starałem… coś jest nie tak, coś tutaj nie gra! Widziałem przedstawicieli wspólnot, którzy byli wewnątrz przede mną, wychodzili trochę zmieszani, trochę niepewni – po prostu zawiedzeni. Kiedy my mieliśmy okazję tam wejść, pierwsze wrażenie było takie samo. Ale cały czas mówiłem sobie: ja wiem, że ten kamień tam jest… no i miałem rację!

Ale skąd wiemy, że to jest na pewno ten kamień?

Mamy potwierdzenie wszystkich przekazów ustnych, które później zostały zapisane. Mamy potwierdzenie tego, że to było miejsce, w którym skazywano na śmierć. Wiemy przecież z prawa rzymskiego i żydowskiego, że takie miejsca musiały się znajdować poza murami miasta. Wiemy też, że pierwszy mur Jerozolimy przebiegał niedaleko stamtąd, pod dzisiejszym kościołem luterańskim, który znajduje się dosłownie 150 metrów od Bożego Grobu – czyli to miejsce znajdowało się poza murami miasta. Mamy potwierdzenia tradycji, prawa żydowskiego i rzymskiego, przekazów ustnych. Potwierdza nam to archeologia. Naprawdę, jeżeli ktoś wątpi, że to miejsce jest autentyczne, to nie wiem, na jakiej podstawie.

A kiedy poprzednio, przed tymi badaniami z 2016 roku, ktoś otwierał płytę Bożego Grobu?

Dokładnie w 1555 roku, kiedy była remontowana kaplica Bożego Grobu. Wtedy ściągnięto płytę, która przykrywała Boży Grób i umieszczono tę płytę, której dzisiaj dotykamy, kiedy tam wchodzimy. To było za czasów kustosza Bonifacego z Raguzy, który podjął decyzję, że trzeba odnowić kaplicę i przykryć grób porządnym kamieniem. Tradycja mówi, że kiedy ściągnięto poprzednią płytę, rozniósł się niesamowicie słodki zapach. Naoczny świadek mówi, że na tym kamieniu znaleziono kawałek drzewa zawinięty w płótno, które przy kontakcie z powietrzem po prostu się rozłożyło. Natomiast kawałek drzewa się zachował. Co więcej, na płycie znaleziono pozostałości krwi zmieszanej prochem. Zabrano tę krew i ten proch na relikwie. Nie wiemy, co się z nimi stało. Natomiast z relikwii Drzewa Krzyża, które znaleziono, zrobiono piękny relikwiarz, którego do dziś używany w czasie uroczystości.

I nikt nie zaglądał tam przez pół tysiąclecia?

Tak. Na przykład w czasie pożaru 1808 roku, kiedy w kaplica częściowo się zawaliła, kamień płyty grobu nie został w ogóle naruszony. Grecy, którzy przebudowywali kaplicę, nie ośmielili się dotknąć miejsca pochówku, więc zostało tak jak było. I stąd wrażenia i pytania, co tym razem będzie, kiedy ten kamień ściągną, czy temu wydarzeniu będą towarzyszyć podobne nadzwyczajnie zdarzenia. Rzeczywiście fakt, że po pięciu wiekach ściągano tę płytę, był niezwykły także z punktu widzenia historycznego.

Wróćmy jeszcze do tego pierwszego tysiąclecia, którego świadectwa Ojciec dokładnie przebadał. Był taki czas, kiedy w Jerozolima stała się miastem całkowicie pogańskim.

W 135 roku, w czasie II wojny żydowskiej, cesarz Hadrian zajął Jerozolimę i zbudował całkiem nowe miasto, które nazwał Aelia Capitolina. Przez prawie 200 lat Jerozolima nie istniała na mapie świata. Miejsca kultu chrześcijańskiego i żydowskiego zostały dla wiernych ukryte. Ale sam fakt, że pogańską świątynię zbudowano dokładnie w tym miejscu, jest potwierdzeniem, bo przecież zbudowano ją, żeby ukryć miejsce, w którym Jezus był skazany na śmierć i ukrzyżowany. Pogańska świątynia w sposób absurdalny potwierdza, że w tym miejscu znajdował się grób Chrystusa.

Czyli mimo tego, że była przerwa w ciągłości życia chrześcijańskiego w Świętym Mieście, pamięć o tym miejscu przetrwała?

Przetrwała, bo ci chrześcijanie, którzy uciekli, zaczęli wracać. Mamy teksty, które mówią o tym, że powoli, kiedy minęły zawieruchy wojny, Żydzi zaczęli wracać do Jerozolimy. Wśród nich byli też chrześcijanie. Mamy świadectwa o tym, że tym czasie przebywali we wspólnocie na górze Syjon, przy dzisiejszym Wieczerniku.

Z tradycją Grobu Bożego wiąże się też tradycja Drzewa Krzyża, które zostało cudownie odnalezione.

Wiadomo, że Jezus był ukrzyżowany na Golgocie. Tam stała już belka pionowa. Natomiast belkę poziomą, według rzymskiej tradycji, skazaniec musiał nieść na swoich ramionach. W miejscu, gdzie dzisiaj wkładamy rękę pod ołtarz, który znajduje się na Kalwarii na wzgórzu Golgoty – był zatknięty krzyż Chrystusa. Mamy też potwierdzenie archeologiczne. W latach 80. XX wieku, kiedy prowadzono wykopaliska, znaleziono tam kamienny pierścień, który utrzymywał w pionie belkę Krzyża Chrystusa. Co do samego Krzyża, tradycja mówi, że Żydzi wrzucili go do wielkiej cysterny, żeby nie został odnaleziony przez wyznawców Chrystusa. Dzisiaj ta cysterna nazywa się kaplicą świętej Heleny. Kiedy odnaleziono Krzyż w czwartym wieku, drzewo zostało pocięte na kawałki. Dwie części zostały przekazane do Rzymu i do Konstantynopola, a trzecia została w Jerozolimie, gdzie była czczona i adorowana w Wielki Piątek. Jak czytamy w opisie pielgrzymki hiszpańskiej mniszki Egerii, przy drzewie Krzyża ustawiano dwóch potężnych diakonów, którzy go pilnowali, bo pielgrzymi podchodzili do tego drzewa i całując je, próbowali odgryźć, urwać przynajmniej drzazgę świętego drzewa i zabrać jako pamiątkę.

Czy wiemy, co stało się z tymi trzema głównymi kawałkami, które zostały rozdzielone między najważniejsze metropolie?

Wiemy, że część z Jerozolimy została w 614 roku wykradziona do Persji, kiedy to król perski Chosroes II zdobył Jerozolimę. Później zostało ono odbite przez cesarza Herakliusza, który w 628 roku uroczyście wjechał z nim do Jerozolimy. Wówczas przywrócono relikwie do Bazyliki Bożego Grobu. Później – wiemy, że w czasach wypraw krzyżowych ta relikwia została zabrana nad Jezioro Galilejskie, tam, gdzie odbyła się wielka bitwa pod Rogami Hittinu w 1187 roku, kiedy wojska krzyżowe przegrały z sułtanem Saladynem. Podczas tej bitwy relikwie Drzewa Świętego Krzyża, niesione przez biskupa, zaginęły. Wiemy, że zostały jeszcze w Jerozolimie małe kawałki, które do dzisiaj są umieszczone w relikwiarzach. Każda z głównych wspólnot chrześcijańskich w Jerozolimie posiada mały fragment świętego drzewa, który jest pokazywany tylko przy szczególnych okazjach. Jeden taki kawałek w pięknie ozdobionej monstrancji ma wspólnota katolicka i trzy razy do roku jest wystawiany do adoracji: w Wielki Piątek, w dniu Znalezienia Świętego Krzyża i w dniu Podwyższenia Świętego Krzyża.

Wspomniał Ojciec o najeździe perskim. Historia Grobu Bożego to jest także historia kolejnych najazdów, kolejnych ludów, które budowały w Ziemi Świętej swoje imperia.

Tak, to prawda, Persowie, później muzułmanie… W roku 1009 sułtan Al-Hakim (w tłumaczeniu – wariat) nakazał zburzenie Bazyliki Grobu Pańskiego – bo w Wielką Sobotę odbywała się w niej liturgia świętego ognia i po tej liturgii chrześcijanie zawsze wychodzili na ulice miasta ze świecami zapalonymi przy Bożym Grobie. Czyli tego dnia mieli odwagę, żeby pokazać, że się nie boją i istnieją. To denerwowało sułtana muzułmańskiego, który twierdził, że Jerozolima jest miastem islamu. Dlatego też nakazał – mimo błagań swojej matki, która miała chrześcijańskie korzenie – aby zburzyć Bazylikę, po to żeby nie było już liturgii świętego ognia. A dosłownie kilka dni później –jak przekazują źródła – po rozmowie ze swoją matką wydał pozwolenie na jej odbudowę. To jedno z ciekawych świadectw związanych z tym świętym miejscem, o których niewiele się mówi.

Jakie były losy tego miejsca w czasach wypraw krzyżowych?

Krzyżowcy zastali świątynię już częściowo odbudowaną przez cesarza bizantyjskiego, ale rozbudowali ją i powiększyli. Wszystkie budynki, które dzisiaj oglądamy, wchodząc do Bazyliki Bożego Grobu – cała główna struktura – wywodzi się właśnie z czasów wypraw krzyżowych. To jest styl typowo późnoromański i wczesnogotycki. Oczywiście później nastąpiły pewne zmiany, dołączono mury i postawione kaplice. Bazylika z czasów krzyżowców, pomimo różnych pożarów, trzęsień ziemi i innych zdarzeń, przetrwała aż do dzisiaj.

Zostali w niej pochowani także królowie jerozolimscy.

Dokładnie – pod schodami, którymi się wchodzi na Golgotę, jest kaplica przeznaczona dla pochówków królów jerozolimskich. Niestety te groby zostały zlikwidowane w 1808 roku po wielkim pożarze, który wybuchł w Bazylice. Kiedy Grecy oskarżyli Franciszkanów o celowe podłożenie ognia, otrzymali pozwolenie od sułtana w Stambule na remont i przebudowę Grobu i kaplicy. Wtedy właśnie, wykorzystując sytuację, zniszczyli, dosłownie rozbili na kawałki te groby. Mamy wiele fragmentów płyt nagrobków w naszym muzeum przy studium biblijnym w Jerozolimie.

Czy dzisiejsze spory polityczne wokół Jerozolimy i jej statusu w mają wpływ na pracę Franciszkanów?

Z mojego punktu widzenia nie, ponieważ pracuję w archiwum i ze studentami. Nie mam z tym bezpośrednio do czynienia. Ale mamy wśród nas zakonników, którzy są Palestyńczykami, czyli Arabami, i widzę, że oni to bardzo przeżywają.

A jak Ojciec po 30 latach spędzonych w Ziemi Świętej postrzega stosunki z judaizmem z islamem?

To są różne religie, a wiadomo, że zawsze najgorsze wojny to były waśnie religijne. A z drugiej strony… w piątek Żydzi rozpoczynają świętowanie Paschy, z sederem, czyli uroczystą kolacją. My mamy Wielki Piątek, czyli ofiarę śmierci Chrystusa na krzyżu, a później zaraz po nas w tym roku zaczynają swoje święta prawosławni. To wszystko w Jerozolimie będzie naprawdę widać, te wszystkie grupy będą się spotykać. W tych dniach przy Bożym Grobie były duże grupy – nie powiem, że pielgrzymów, bo oni pielgrzymują do Mekki i Medyny – duże grupy muzułmańskie, które odwiedzały grób „proroka Jezusa”, jak oni Go nazywają. Wchodząc do środka, pytali, czy mają ściągać buty, bo wiadomo, że tak w islamie wchodzi się do miejsca świętego. Była spora konsternacja, kiedy im powiedziano, że mogą wchodzić tak jak stoją, wystarczy po prostu uszanować

Wywiad Antoniego Opalińskiego z Stanisławem Narcyzem Klimasem OFM pt. „Jerozolima – centrum świata, gdzie można dotknąć Grobu Boga” znajduje się na s. 1 i 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z Stanisławem Narcyzem Klimasem OFM pt. „Jerozolima – centrum świata, gdzie można dotknąć Grobu Boga” na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Księża od 2000 lat przeciwko Wierze, Tradycji i Kościołowi. Refleksje na Wielką Sobotę / Felieton Jana Kowalskiego

Nie jestem ortodoksyjnym katolikiem. Nie rozróżniam kolorów, strojów i ceremoniałów. Ale od czasu nawrócenia jestem absolutnym przeciwnikiem wprowadzania kolejnych nowinek w naszą obrzędowość.

– My, księża, od osiemnastu stuleci próbujemy zniszczyć Kościół i nam się to nie udało, i Jego Wysokości też się to nie uda – tymi słowami kardynał Ercole Consalvi miał ostatecznie odwieść Napoleona Bonaparte od próby zlikwidowania papiestwa i Kościoła katolickiego. Ostatecznie skończyło się pierwszym w historii konkordatem.

[related id=54077]Słowa te przytoczył pewien emerytowany ksiądz profesor na kazaniu w moim parafialnym kościele. I, oczywiście, sprawę uaktualnił. W końcu od roku 1800 minęło kolejne 200 lat bezskutecznych prób. Wyrzucono z kościołów ambony, balaski, łacinę. Księży, jak aktorów teatralnych, odwrócono przodem do wiernych i tyłem do ołtarza. Zdjęto z nich sutanny, a potem i koloratki. Wszystko rzekomo po to, żeby być bliżej wiernych. A wierni, czyli my – lud boży – już nie musimy pościć częściej niż raz w roku, w Wielki Piątek. Ciało Chrystusa możemy, co ja mówię, powinniśmy przyjmować na stojąco i tak samo adorować Krzyż (ledwo udało mi się uklęknąć rok temu, wbrew zaleceniu zakonnika). I co najważniejsze – powinniśmy wyzbyć się bojaźni Bożej. Przecież Pan Bóg jest fajnym gościem, który wszystkich jak leci zaprasza do swojego Nieba. Niezależnie od ich mniej lub bardziej parszywego życia i bez nawet cienia skruchy przed śmiercią.

Kazanie księdza profesora okazało się bardzo efektywne. Za rozporządzeniem Proboszcza wszyscy przyjęli Komunię Świętą, klęcząc przed ołtarzem, w miejscu, gdzie kiedyś były balaski. Bardzo radujący oczy i duszę obrazek.

Nie jestem ortodoksyjnym katolikiem i nigdy nie byłem zwolennikiem Kościoła tradycyjnego. Nie rozróżniam kolorów, strojów i ceremoniałów. Ale od czasu nawrócenia jestem absolutnym przeciwnikiem wprowadzania kolejnych nowinek w naszą obrzędowość. Nowinek wprowadzanych i wymuszanych nie przez wiernych przecież, ale przez księży. Kapłanów, którzy powinni stać na straży naszej Wiary, Tradycji i rozumu. Tak właśnie, rozumu. Bo to rozum jest najdoskonalszym aparatem otrzymanym przez człowieka od Pana Boga. Dla rozróżnienia tego, co dobre, od tego, co złe. Bez niego wpisana w naturę ludzką wolna wola nic by nie znaczyła. To rozum odpowiada za podejmowane przez nas samodzielnie decyzje.

A jak się ma rozum do naszej Wiary i Tradycji? Otóż podpowiada nam, żyjącym współcześnie, że wypracowany przez Ojców Kościoła w przeciągu kilkunastu stuleci sposób praktykowania naszej Wiary zasługuje przynajmniej na chwilę refleksji. Zanim odrzucimy kolejny sposób jak zbędny balast, najpierw spróbujmy odnaleźć jego właściwy sens. Szacunek dla Ciała Chrystusa wymaga tego, żeby uklęknąć. „Ojcze Nasz” to przecież nie jakieś klepanie, ale najpiękniejsza modlitwa do Boga przekazana nam przez Jego Syna. Można by długo wymieniać.

A w obliczu Wielkiej Nocy? Do niedawna tylko nasza Wiara i Tradycja, Wiarę tę przekazująca kolejnym pokoleniom, głosiły prostą prawdę o Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. To, że zmartwychwstał dnia trzeciego z rana. Wydawałoby się, że nikt nie może tego kwestionować, a zwłaszcza kapłani Kościoła Chrystusowego czynić tego nie mogą. Od co najmniej kilkunastu lat wiadomo też, po ponownym zbadaniu Całunu Turyńskiego, że ciało Jezusa Chrystusa przeleżało w nim około 36 godzin. Zatem jeżeli ciało Pana Jezusa zostało owinięte w płótna w piątek około godziny osiemnastej, to Zmartwychwstanie musiało się dokonać we wczesnych godzinach rannych w niedzielę. Ale nie w sobotę o dziewiętnastej ani nie o dwudziestej pierwszej, jak wbrew naszej Wierze, Tradycji i rozumowi wspartemu badaniami naukowymi przekonują ludzie ubrani w sutanny. Odgrywający role kapłanów Kościoła Chrystusowego.

[related id=54540]Można to w jakiś sposób próbować zrozumieć. Ciemność, że oko wykol, setki świec czekających na sygnał kapłana, wreszcie jego znak – i staje się światłość. Czy nie tak powinno wyglądać prawdziwe zmartwychwstanie Bożego Syna? Czy jednak coś różni tak ogłoszone zmartwychwstanie od podobnych iluminacji dokonywanych przez kapłanów w starożytnym Egipcie, przy wykorzystaniu zaćmienia słońca? Poza różnicą w historycznym czasie – NIC.

Dlatego w tę Wielką Sobotę, kolejny już raz, nie będę uczestniczył w wieczornej sobotniej mszy. Tak mi podpowiadają moja Wiara, Tradycja i… wyniki badań naukowych przeprowadzonych na pośmiertnej szacie Chrystusa. A w Wielką Niedzielę o 6.00, na mszy rezurekcyjnej (coraz ich mniej), w spokoju sumienia odśpiewam Alleluja i pomodlę się za księży. Niech im się nie uda przez kolejne stulecia.

Jan Kowalski

Redaktor Naczelny „L’Osservatore Romano”: papież Franciszek mówi o diable częściej, niż jego poprzednicy

W rozmowie z KAI, redaktor naczelny „L’Osservatore Romano” prof. Giovanni Maria Vian zwraca uwagę, że papież Franciszek często przestrzega w swoim nauczaniu przed działaniem złego ducha.

– Podejmuje ten temat m.in. podczas homilii w Domu św. Marty. A także niedawno, podczas wizyty w Pietrelcinie, pytał wiernych, czy na pewno wierzą w diabła i zapowiadał, że poprosi biskupów, by przygotowali katechezy na ten temat. Franciszek przestrzega przed diabłem, przypomina, że jest on postacią, która naprawdę istnieje. Mówi o nim wręcz częściej, niż jego poprzednicy: Benedykt XVI i św. Jan Paweł II – uważa watykanista.

– Franciszek powraca do tego tematu, co wynika z tradycji ignacjańskiej, a więc niezwykle bliskiej papieżowi-jezuicie. Wystarczy wszakże lektura pierwszych fragmentów „Ćwiczeń duchownych” św. Ignacego Loyoli, by spotkać się z tym zagadnieniem – dodaje Vian. Podkreśla, że był to temat, który odważnie poruszał także bł. Paweł VI, którego uczniem jest w pewnym sensie obecny papież.

Wczoraj rzecznik prasowy i dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej Greg Burke zdementował informację jakoby papież Franciszek udzielił wywiadu twórcy i publicyście włoskiego dziennika „La Repubblica”. „Żaden cudzysłów w tym artykule nie powinien być uważany za wierną transkrypcję słów Ojca Świętego – oświadczył Burke. W rzekomym wywiadzie papież miał zasugerować Scalfariemu m.in. że piekło nie istnieje. Nie jest to pierwsza próba manipulacji słowami papieża, której dopuścił się ten włoski wydawca i publicysta.

 

Źródło: KAI

Irlandia: Referendum ws. aborcji odbędzie się przed wizytą papieża

Trzy miesiące przed wizytą papieża Franciszka w Irlandii odbędzie się referendum ws. aborcji. Zapowiedział to tamtejszy rząd.

Za przeprowadzeniem głosowania opowiedziało się 40 senatorów, przeciwko było 10, a data referendum została wyznaczona na 25 maja.

Irlandczycy mają się wypowiedzieć się, czy chcą pozostawić, czy też znieść ósmą poprawkę do konstytucji, która potwierdza prawo do życia mającego się narodzić dziecka, a jednocześnie zrównuje je z prawem do życia jego matki.

Zniesienie ósmej poprawki otworzyłoby drogę do dyskusji w niższej izbie parlamentu nad projektem zezwalającym na aborcję w pierwszych dwunastu tygodniach ciąży.

Ósma poprawka została wprowadzona w 1983 r. w referendum, w którym opowiedziało się za nią 63 proc. głosujących. W 1992 r. irlandzki sąd najwyższy wprowadził jeden wyjątek od zakazu aborcji: bezpośrednie zagrożenie życia matki, potwierdzone przez dwóch lekarzy. W styczniu br. rząd Leo Varadkara postanowił rozpisać referendum ws. pozostawienia lub zniesienia poprawki.

Franciszek odwiedzi Irlandię 25 i 26 sierpnia, by wziąć udział w IX Światowym Spotkaniu Rodzin w Dublinie.

 

Źródło: KAI

Papież umył nogi 12 więźniom – dziewięciu z nich to chrześcijanie, dwóch jest muzułmanami i jeden buddystą

Papież Franciszek dokonał tradycyjnego obrzędu umycia nóg na pamiątkę czynu Chrystusa z Ostatniej Wieczerzy. W tym roku Ojciec Święty zrobił to w rzymskim więzieniu Regina Coeli na Zatybrzu.

Ojciec Święty pod czas wielkoczwartkowej Mszy św. Wieczerzy Pańskiej symbolicznie umył nogi 12 więźniom pochodzącym z różnych krajów: czterem Włochom, dwóm Filipińczykom, dwóm Marokańczykom, jednemu Mołdawianinowi, jednemu Kolumbijczykowi, jednemu Nigeryjczykowi i jednemu z Sierra Leone. Ośmiu z nich jest katolikami, dwóch muzułmanami, jeden prawosławnym i jeden buddystą.

W improwizowanej homilii papież stwierdził, że Jezus odwraca historyczne i kulturowe przyzwyczajenie swej epoki, ale także dzisiejszej, i mówi, że kto przewodzi, aby być dobrym szefem, powinien służyć. – Pomyślmy o historii. Gdyby tylu królów, tylu władców, głów państw zrozumiało nauczanie Jezusa, zamiast rozkazywać, być okrutnymi, zabijać ludzi, tylko to robili, ilu wojen by nie było! – zauważył Franciszek.

Zwrócił uwagę, że ludziom cierpiącym i odrzuconym przez społeczeństwo Jezus mówi: „Jesteś dla mnie ważny”. Dodał, że „Jezus przychodzi, żeby nam służyć” i odwołał się do gestu umycia stóp. W czasach Chrystusa był to obowiązek niewolników. Nie było asfaltu, nie było bruku, ludzie chodzili zakurzonymi drogami i brudzili sobie stopy, więc gdy wchodzili do domu, niewolnicy im je myli. – Jezus chce wypełnić ten obowiązek, by dać nam przykład, jak powinniśmy służyć sobie nawzajem – podkreślił Ojciec Święty.

Przywołał też opowieść ewangeliczną o dwóch uczniach, którzy chcieli zrobić karierę i poprosili Jezusa, aby zajęli ważne stanowiska, jeden po jego prawej, a drugi po lewej stronie. – Jezus spojrzał na nich z miłością – Jezus zawsze patrzy z miłością – i powiedział: „Nie wiecie, o co prosicie”. Przywódcy państw, mówi Jezus, rozkazują, chcą, by im służono. (…) „Ale nie tak będzie między wami: kto rządzi, ten powinien służyć” – przypomniał Franciszek słowa Jezusa.

Przed Mszą św. papież odwiedził chorych więźniów w infirmerii, zaś po zakończeniu liturgii przewidziano jeszcze spotkanie z osadzonymi w jednym z oddziałów zakładu karnego.

Przed rokiem Franciszek przewodniczył liturgii Wieczerzy Pańskiej w więzieniu w Paliano na terenie diecezji Palestrina nieopodal Rzymu; w 2016 r. w ośrodku dla uchodźców ubiegających się o azyl (CARA) w Castelnuovo di Porto; w 2015 r. w rzymskim więzieniu Rebibbia; w 2014 r. w domu opieki Santa Maria della Provvidenza, należącym do Fundacji ks. Gnocchiego, zaś w 2013 r. w zakładzie karnym dla nieletnich Casal del Marmo.

Franciszek jest czwartym papieżem odwiedzającym więzienie „Regina Coeli”. Przed nim byli tam: św. Jan XXIII (26 grudnia 1958), bł. Paweł VI (9 kwietnia 1964) i św. Jan Paweł II (9 lipca 2000).

 

DK, źródło: KAI

Norwegia: Przybywa nowych katolików, więc diecezja Oslo tworzy nowe struktury

Bp Bernt Eidsvig w wywiadzie zamieszczonym na stronie internetowej stołecznego biskupstwa poinformował o powstaniu nowej struktury organizacyjnej w celu lepszego „wspierania wiernych i wspólnot”.

1 marca rozpoczął działalność zespół zarządzający, złożony z kierowników administracji, ds. gospodarczych i komunikacji społecznej, który spotyka się regularnie z zespołem duszpasterskim, tworzonym przez biskupa i wikariusza generalnego.

Według pasterza diecezji, wprowadzane zmiany mają na celu udzielenie odpowiedniej odpowiedzi na istniejące wyzwania duszpasterskie i administracyjne. Obecne struktury organizacyjne „są wyraźniej określone, aby zapewnić, że decyzje będą właściwie przygotowane, podejmowane na odpowiednim szczeblu a ich szefowie ponoszą za to odpowiedzialność” – powiedziała kierowniczka administracji diecezji Anne-Mette Ringdal. Wyjaśniła, że będzie to pożyteczne, aby wiedzieć, „do kogo się zwracać, gdy są jakieś pytania lub prośba o pomoc”.

Restrukturyzacja chce „lepiej wspierać wiernych i wspólnoty” oraz „wykorzystywać istniejące zasoby w służbie podstawowej misji Kościoła, jaką jest kaznodziejstwo, udzielanie sakramentów i dzieła miłosierdzia” – oświadczyła szefowa administracji diecezji. Dodała, że chodzi też o „odpowiadanie na prośby od władz” i o odpowiednie przygotowanie na „jakąkolwiek kontrolę publiczną” na szczeblu struktur i o przejrzystość.

Oprócz utworzenia zespołu zarządzającego, który rozpoczął działalność 1 marca, powołano też dział „zasobów ludzkich”, który ma kierować współpracownikami kościelnymi (poza księżmi). Powstanie ponadto wydział ds. wspólnot, wychowania religijnego i szkoły, który będzie ściśle współpracować z radami duszpasterskimi.

Prawie 80 proc. z ponad 5,2 mln mieszkańców Norwegii to protestanci, niemal wyłącznie luteranie (wyznawcy innych nurtów, np. zielonoświątkowcy, baptyści czy adwentyści, stanowią ok. 2 proc. ogółu protestantów). Katolików jest niespełna 3 proc. ludności i są to w ogromnej większości imigranci, w tym Polacy, których mieszka tam prawie 100 tysięcy, czyli niespełna 2 proc. mieszkańców. Kościół katolicki w tym kraju składa się z jednej diecezji (Oslo) oraz dwóch prałatur terytorialnych: Tromsø i Trondheim.

 

WJB, źródło: KAI

Francja: Kościół katolicki zapewnia Żydów o swojej solidarności w walce z tamtejszą „plagą antysemityzmu”

Francuscy biskupi napisali list w związku brutalnym morderstwem 85-letniej Mireille Knoll, której ciało znaleziono 23 marca z licznymi śladami ciosów zadanych nożem.

Zbrodnia w XI dzielnicy Paryża miała podłoże antysemickie. Wyrażając głęboki smutek łączący się z przerażeniem, i zapewniając rodzinę zmarłej oraz całą społeczność żydowską o swoim wsparciu i modlitwie Konferencja Biskupów Francji zachęciła wszystkich do przyłączenia się do białego marszu, który wyruszy dzisiaj, 28 marca o godz. 18.30 z Place de la Nation. W komunikacie episkopatu przypomniano słowa Jana Pawła II, uznającego Żydów za „starszych braci”. Kościół stanowczo potępił wszelkie formy antysemityzmu.

Ze swej strony nowy arcybiskup Paryża, Michel Aupetit, zapewnił całą społeczność żydowską o swojej komunii i solidarności. Cytując także Jana Pawła II, stwierdził, że „antysemityzm jest zbrodnią przeciwko Bogu i ludzkości”. Zapowiedział, że podczas Mszy św. Krzyżma będzie się modlił ze wszystkimi duchownymi paryskimi zgromadzonym w katedrze Notre Dame w łączności z uczestnikami białego marszu.

 

WJB, źródło: KAI

Franciszek: Dajmy sobie w tę Wielkanoc obmyć duszę, by widzieć piękne rzeczy i czynić rzeczy piękne

Zbawienie zostało nam dane darmo, dzięki Łasce Bożej i jest to jądro Triduum Paschalnego Jedynym, który nas usprawiedliwia, jednym, który sprawia, że rodzimy się na nowo jest Jezus Chrystus.

 

Podczas audiencji ogólnej Ojciec Święty zachęcił do dobrego przeżycia Triduum Paschalnego – trzech dni, które zaczynają się w czwartek wieczorem, a kończą wieczorem w niedzielę. Papież przyznał się, że do 15 roku życia błędnie uznawał wyższość Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. W swojej katechezie odniósł się miedzy innymi do pozdrowienia „Chrystus zmartwychwstał!” określając je jako „słowa wzruszającego uniesienia są uwieńczeniem Triduum”. Omówił również kilka części celebracji tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa, zachęcając do prawdziwego stania się uczniem Chrystusa. Jako przykład osób, które tylko udają Chrześcijan wskazał członków mafii.

 

 

Oto polski tekst katechezy papieskiej:

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Dzisiaj chciałbym zatrzymać się nad rozważaniem Triduum Paschalnego, które rozpoczyna się jutro, aby nieco pogłębić to, co przedstawiają dla nas, wierzących, najważniejsze dni roku liturgicznego. Chciałbym wam zadać pytanie: jakie święto naszej wiary jest najważniejsze? Boże Narodzenie czy Wielkanoc? [okrzyki: Wielkanoc!]. Ale powiem wam, że do 15. roku życia sądziłem, że najważniejsze jest Boże Narodzenie. Ale myliłem się, gdyż najważniejsze jest święto zmartwychwstania. To te dni wielkanocne są najważniejsze. Stanowią one celebrację pamiątki jednej wielkiej tajemnicy: śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa.

Triduum rozpoczyna się jutro, wraz ze Mszą św. Wieczerzy Pańskiej, a zakończy nieszporami Niedzieli Zmartwychwstania. Potem następuje Poniedziałek Wielkanocny, by celebrować to wielkie święto, ale jest to już dzień, jest to święto społeczne. Naznacza ono podstawowe etapy naszej wiary i naszego powołania w świecie, a wszyscy chrześcijanie są powołani do przeżywania tych trzech dni świętych (czwartku, piątku, soboty i oczywiście niedzieli) jako poniekąd „korzeni” ich życia osobistego i wspólnotowego, podobnie jak wyjście z Egiptu są nimi dla naszych braci Żydów.

Te trzy dni proponują na nowo ludowi chrześcijańskiemu wielkie wydarzenia zbawienia, dokonane przez Chrystusa, a w ten sposób ukazują tren lud w perspektywie jego przyszłego przeznaczenia i umacniają go jego zaangażowaniu na rzecz świadectwa w dziejach.

W poranek wielkanocny Sekwencja – rodzaj uroczystego hymnu – przemierzając raz jeszcze etapy przeżywane w Triduum, pozwoli nam usłyszeć uroczyście proklamację zmartwychwstania: „Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja, a miejscem spotkania będzie Galilea”. Jest to wspaniała wiadomość. A w wielu krajach świata, zwłaszcza w Europie Wschodniej, ludzie pozdrawiają się słowami „Chrystus zmartwychwstał!”. Te słowa wzruszającego uniesienia są uwieńczeniem Triduum. Zawierają one nie tylko orędzie radości i nadziei, ale także wezwanie do odpowiedzialności i misji. I oczywiście jest to święto, które jednak nie sprowadza się do ciasta wielkanocnego czy jajek. Orędzie to, do którego prowadzi Triduum, przygotowując nas do jego przyjęcia, stanowi centrum naszej wiary i naszej nadziei. Jest rdzeniem, kerygmatem, nieustannie ewangelizującym Kościół, który sam jest posłany do ewangelizowania.

Św. Paweł streszcza wydarzenie paschalne w następującym wyrażeniu: „Chrystus został złożony w ofierze jako nasza Pascha” (1 Kor 5,7). Dlatego „to, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe” (2 Kor 5, 17). Toteż w dzień wielkanocny udzielano chrztu św. Ja także podczas liturgii Wigilii Paschalnej ochrzczę tutaj u św. Piotra siedem osób dorosłych. A za pomocą innej syntetycznej formuły wyjaśnia, że Chrystus „został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia” (Rz 4, 25).

Zbawienie zostało nam dane darmo, dzięki Łasce Bożej i jest to jądro Triduum Paschalnego Jedynym, który nas usprawiedliwia, jednym, który sprawia, że rodzimy się na nowo jest Jezus Chrystus a nie kto inny, a za to nic nie trzeba płacić! Bowiem usprawiedliwienie jest darmo dane! To właśnie jest wspaniałością miłości Jezusa: daje nam życie darmo, aby nas uczynić świętymi, aby nas odnowić, aby nam przebaczyć. To właśnie jest istotą tego Triduum Paschalnego.

W Triduum Paschalnym pamięć tego podstawowego wydarzenia staje się celebracją pełną wdzięczności, a jednocześnie odnawia w ochrzczonych poczucie ich nowego stanu, który Apostoł Paweł wyraża: „Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, […] a nie .. tego, co na ziemi” (Kol 3,1-2). Patrzcie w niebo, patrzcie na perspektywę, poszerzcie swój horyzont. To jest nasza wiara, to jest nasze usprawiedliwianie. To jest stan łaski. Przez chrzest bowiem zmartwychwstaliśmy z Jezusem i umarliśmy dla rzeczy i dla logiki świata; odrodziliśmy się jako nowe stworzenia: jako taka rzeczywistość, która domaga się, aby stawać się konkretnym życiem dzień po dniu.

Chrześcijanin, jeśli naprawdę pozwala, by obmył go Chrystus, jeśli naprawdę pozwala, aby ogołocił go ze starego człowieka i kroczył w nowym życiu, chociaż pozostaje grzesznikiem, nie może już być zepsuty. Usprawiedliwienie Jezusa zbawia nas od zepsucia. Jesteśmy grzesznikami, ale nie zepsutymi. Nie może już żyć ze śmiercią w duszy, ani też nie może być przyczyną śmierci. I tutaj muszę powiedzieć coś smutnego i bolesnego. Są chrześcijanie obłudni, ci którzy mówię Jezus zmartwychwstał, zostałem usprawiedliwiony przez Jezusa, żyję nowym życiem, ale żyję życiem zepsutym. A ci obłudni chrześcijanie źle skończą. Zepsuty udaje osobę honorową, ale w końcu w środku jest zgnilizna. Jezus daje nam nowe życie. Chrześcijanin nie może żyć ze śmiercią w duszy, ani też nie może być przyczyną śmierci. Pomyślmy o tzw. chrześcijanach-mafiosach. Nie mają oni w sobie nic z chrześcijaństwa. Nazywają się chrześcijanami, ale niosą śmierć w duszy a także innym. Módlmy się za nich, aby Pan poruszył ich duszę. Bliźni, zwłaszcza najmniejszy i najbardziej cierpiący, staje się konkretnym obliczem, które powinniśmy obdarzyć taką miłością, jaką obdarzył nas Jezus. A świat staje się przestrzenią naszego nowego życia, jako zmartwychwstałych. Stojąc z podniesioną głową, możemy dzielić upokorzenie tych, którzy także dziś, jak Jezus, przeżywają cierpienie, nagość, są w potrzebie, samotni, stają w obliczu śmierci, aby dzięki Niemu i wraz z Nim zostać narzędziami odkupienia i nadziei, znakami życia i zmartwychwstania.

W wielu krajach jest zwyczaj, że gdy słychać dzwony, mamy czy babcie prowadzą dzieci, by obmyły sobie oczy wodą życia, aby było to znakiem możliwości zobaczenia świata spraw Jezusa rzeczy nowych. Dajmy sobie w tę Wielkanoc obmyć duszę, by widzieć piękne rzeczy i czynić rzeczy piękne. To wspaniałe! Właśnie tym jest zmartwychwstanie Jezusa po śmierci, która była ceną zbawienia każdego z nas.

Drodzy bracia i siostry, przygotujmy się na dobre przeżycie bardzo już bliskiego Triduum Sacrum, aby być coraz bardziej włączonymi w tajemnicę Chrystusa, który dla nas umarł i zmartwychwstał. Niech nam w tej duchowej podróży towarzyszy Najświętsza Maryja Panna, która podążała za Jezusem w Jego męce, była obecna i zjednoczona z Nim pod Jego krzyżem, ale nie wstydziła się swego Syna i przyjęła w swoim matczynym sercu ogromną radość zmartwychwstania. Niech Ona wyjedna nam łaskę bycia wewnętrznie zaangażowanymi w celebrację nadchodzących dni, aby nasze serce i nasze życie były nimi prawdziwie przekształcone.

Pozostawiając wam te myśli, składam wam wszystkim, a także waszym wspólnotom i bliskim najserdeczniejsze życzenia radosnych i świętych Świąt Wielkanocnych. I radzę wam, abyście w Poranek Wielkanocny zaprowadzili dzieci do kranu z wodą i umyli im oczy. Będzie to znak, jak widzieć Jezusa zmartwychwstałego. Dziękuję.

 

 

WJB, źródło: KAI