Studio Dublin – 15 lutego 2018 – W gronie gości: poseł Wojciech Kossakowski, Bogdan Feręc, Polska – IE i Eryk Kozieł

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET, jak zwykle wieści spod nieba Irlandii i sąsiedniej Brytanii. Wywiady, analizy, przeglądy prasy, reportaże i korespondencje z różnych zakątków Irlandii i Anglii.

 


Prowadzenie: Tomasz Wybranowski i Tomasz Szustek (gościnnie)

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizacja: Tomasz Wybranowski (Dublin)

Realizacja: Paweł Chodyna (Warszawa)

Produkcja: Katarzyna Sudak i Studio 37 Dublin


Piątkowe Studio Dublin, 8 lutego 2019 roku, rozpoczęła korespondencja Bogdana Feręca, redaktora naczelnego portalu Polska – IE. 

 

Bogdan Feręc, portal Polska-IE – Radio WNET Irlandia.

 

Bogdan Feręc i Tomasz Wybranowski mówili m.in. o całodniowym strajku personelu pogotowia w Republice Irlandii, oraz propozycjach irlandzkiego Ministerstwa Sprawiedliwości w kwestii „uszczelnienia luk prawnych”, które pozwalają na wysuwanie „niebotycznych roszczeń za poniesione szkody, a chodzi przede wszystkim o drobne obrażenia”.

Bogdan Feręc odniósł się także do medialnej burzy w Polsce i Izrealu, które wywołał premier Izraela Benjamin Netanjahu na zakończenie warszawskiej konferencji poświęconej sprawom Bliskiego Wschodu.

 

 

W Studiu Dublin, wraz z Krzysztofem Skowrońskim i Antonim Opalińskim, powróciliśmy do burzy, jaką wywołała korespondencja z Warszawy reporterów „The Jerusalem Post”. Wieczorem 14 kutego, serwis internetowy dziennika „The Jerusalem Post” podał, że premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył po zakończeniu warszawskiego szczytu poświęconego bezpieczeństwu Bliskiego Wschodu, że – tutaj dosłowne tłumaczenie:

„Polacy pomagali Niemcom zabijać Żydów podczas Holokaustu.” / „Poles had helped the Germans kill Jews during the Holocaust.”

Anna Azari, ambasador Izraela w Polsce stwierdziła jednak, że informacje dziennika „Jerusalem Post” na temat wypowiedzi Benjamin Netanjahu są nieprawdziwe. 

 

 

W przeglądzie prasy irlandzkiej, dzisiaj Tomasz Szustek i Tomasz Wybranowski omawiali artykuły i relacje dziennikarzy „The Irish Times” i „Irish Independent”. Tomasz Szustek omówił jeden z tekstów z piątkowego wydania „Irish Independent”.

Papież Franciszek mianował irlandzkiego kardynała Kevina Farrella na stanowisko kamerlinga – duchownego, który kieruje Kościałem Katolickim od momentu śmierci papieża do wyboru jego następcy.

Postać nowego kamerlinaga wzbudza w Irlandii kontrowersje w związku z zablokowaniem przez niego wystąpeinia byłej prezydent Irlandii, Pani Mary McAleese na konferencji w Watykanie z okazji Dnia Kobiet.

Tomasz Wybranowski omówił relację Dereka Scally, korespondenta „The Irish Times”, o tytule: „USA wzywa UE w kwestii utrzymywanych jej wiézi z Iranem. Przesłanie forum w Warszawie: handel z Teheranem jest zagrożeniem sankcji dla „morderczego” reżimu.”

 

 

W piątek w Monachium odbywa się konferencja poświęcona światowemu bezpieczeństwu. Irlandzki korespondent cytował słowa kanclerz Angeli Merkel:

„Będziemy trwać przy Nord Stream 2, mimo że nie był bliski mojemu sercu”.

 

 

W dniach 11-12 lutego 2019 r. w Dublinie po raz pierwszy w Irlandii, tak Republice jak i Irlandii Północnej, gościła Komisja Łączności z Polakami za Granicą Sejmu RP, z przewodniczącą poseł Anną Schmidt – Rodziewicz.

Eryk Kozieł, vloger, działacz społeczny w Republice Irlandii.

O podsumowanie tej wizyty, z perspektywy Polaków w Republice Irlandii, poprosiłem vlogera i działacza społecznego Eryka Kozieła.

 

 

W kalendarium Studia Dublin opowieść o niezwykłej postaci, która miała irlandzkie korzenie, a urodziła się właśnie 15 lutego, a było to roku 1874, czyli 145 lat temu. Bohaterem naszego kalendarium był polarnik, eksplorator Ernest Shackleton.

 

Wyprawa Endurance fot. Frank Hurley Wikimedia Commons

Ernest Shackleton został 3 oficerem na statku Discovery, który wyruszył z wyprawą polarną w 1901 roku w celu dotarcia do bieguna południowego, gdyż już wtedy rozpoczął się wyścig o zdobycie bieguna na Antarktydzie.

Wyprawa nie zakończyła się jeszcze pełnym sukcesem, ale członkowie wyprawy dotarli dalej niż jakakolwiek inna wyprawa polarna. Podobny los spotkał drugą wyprawę, którą dowodził już sam Shackleton, na statku Nimrod znów przesunął granicę ludzkich możliwości w zdobywaniu Antarktydy.

 

 

W finale Studia Dublin rozmowa Tomasza Wybranowskiego z posłem Wojciechem Kossakowski (PiS),członkiem Komisji Łączności z Polakami za Granicą Sejmu RP.

Komisja uczestniczyła w XII Radzie Konsultacyjnej ds. Oświaty i spotkała się z Polonią w rezydencji Ambasadora RP w Dublinie.

Spotkała się również z przedstawicielami Polskiego duchowieństwa w kościele Św. Audeona, przedstawicielami Domu Polskiego w Dublinie, przedstawicielami organizacji pomocowych oraz harcerskich, spotkała się z władzami i nauczycielami sekcji polskiej Trinity College, a także złożyła wieniec pod pomnikiem Hrabiny Contance Markievicz w parku St Stephen’s Green w Dublinie.

W Londyńskim WNETowym Zwiadzie, szef studia w stolicy Wielkiej Brytanii Aleksander Sławiński opowiedział o Balu Polonijnym. 

 

 

Partnerem programu Studio Dublin jest portal Polska – IE  https://www.polska-ie.com/

                                              Produkcja Studio 37 Dublin dla Radia WNET

 

Tomasz Wybranowski, redaktor wydania i prowadzący Studio Dublin. Fot. archiwum Studio 37 Dublin

 

Nowy termin będzie zakładał nam kaganiec na usta: mowa nienawiści/ Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” nr 56/2019

Starsze osoby pamiętają z PRL-u oskarżenia o godzenie w sojusze i o szerzenie kontrrewolucji. Ostatnio najwięcej krzyczeli o mowie nienawiści ci, którzy opanowali ją do perfekcji i od lat stosują.

Jadwiga Chmielowska

Marzec rozpoczyna Dzień Pamięci Żołnierzy Niezłomnych, przez kilkadziesiąt lat w PRL, a później nawet w III RP – wyklętych. Ośmielili się walczyć o wolną, niepodległą Polskę – mieli być zniszczeni i na wieki zapomniani. Komuniści, zbrodniarze z bezpieki lat 1945–56 i ich dzieci śmią nawet teraz pouczać naród, mówić nam, co jest dobre, a co złe, interpretować historię i wychowywać młode pokolenia.

Coraz bardziej czytelne jest, że na Zachodzie zwyciężył komunizm, ale niebolszewicki. W maju 2018 roku w Unii Europejskiej uczczono 200-lecie urodzin Karola Marksa. To powinno wystarczyć, aby właściwie ocenić towarzysza Jeana-Claude’a Junckera i jego otoczenie w kierownictwie UE. Poszczególne narody coraz bardziej rozumieją istotę ideologii wdrażanej w wolnym świecie.

Znowu chodzi o stworzenie/wychowanie nowego człowieka – niewolnika, który nie myśli, tylko bawi się beztrosko i całe życie spłaca kredyty.

Aby plan się powiódł, trzeba ludziom zabrać Boga, stąd ta nieprzejednana walka z religiami. Na szczęście narody Unii Europejskiej coraz częściej mają już dość polityki swoich przywódców. Oby tylko nie szukały ratunku w Putinie!

Bogaty Zachód jest Rosji potrzebny, aby miała lepszą pozycję we współpracy z Chinami. Polecam teksty w ogólnopolskim „Kurierze WNET” dra Pateya i mój o geopolityce. Są tam również polemiki z tezami zawartymi w tekstach nowych autorów ze styczniowego numeru. Zgodnie z polityką Redakcji, puszczamy niekiedy w wydaniu ogólnopolskim teksty, z którymi się nie zgadzamy, aby inspirować dyskusje na łamach gazety. Rozdając na spotkaniach egzemplarze „Kuriera WNET” różnym osobistościom, uprzedzałam, jak traktować niektóre teksty – nie chciałam się kompromitować. Dostawałam też masę telefonów od czytelników zdziwionych tezami zawartymi w artykułach. Nie chodzi oczywiście o poglądy autorów, ale o podawanie nieprawdziwych informacji i stosowanie niemal szkolnych chwytów z dziedziny manipulacji. W „Kurierze WNET” bardzo rzadko zdarzają się takie teksty i przeważnie nowych autorów. Stali autorzy to osoby nie tylko umiejące pisać, ale i specjaliści w swoich dziedzinach.

O konieczności prowadzenia szkoleń dla dziennikarzy i młodzieży z zakresu rozpoznawania fake newsów i dezinformacji mówi się już od lat. Brak czasu powoduje, że społeczeństwo jest niedoinformowane, a coraz częściej – niestety po prostu dezinformowane. Teraz pojawi się nowe zagrożenie dla wolności słowa – „mowa nienawiści”. Ten termin będzie zakładał kaganiec na usta niewygodnym.

Przecież każda prawda może być uznana za mowę nienawiści. Jest to bowiem broń mająca uderzyć w ideologicznego przeciwnika.

Starsze osoby pamiętają z czasów PRL-u oskarżenia o godzenie w sojusze i o szerzenie kontrrewolucji. Ostatnio najwięcej krzyczeli o mowie nienawiści ci, którzy opanowali ją do perfekcji i od lat stosują.

Moralność Kalego obowiązuje coraz częściej: „Kali ukraść krowę – dobrze, a Kalemu ukraść krowę – źle!

Najgorsze jest uleganie histerii. Chory psychicznie człowiek zabija na scenie w obecności widowni i prawie wszyscy tracą głowy. Niestety nawet hierarchia kościelna dała się wciągnąć w tę niezdrową grę. Trudno mi zrozumieć posadzenie Prezydenta i Premiera RP w 5 czy 7 rzędzie w kościele w Gdańsku. To przecież była próba poniżenia godności urzędu RP. Obawiam się, że proniemieckiej części opozycji chodziło przy okazji o próbę destabilizacji Polski. Co na szczęście się nie udało. Polacy są mądrym narodem.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Trzeba wiedzy i doświadczenia, żeby chronić się przed manipulacją / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 56/2019

Społecznikom, którzy nigdy nie pytają, „za ile?” i „co z tego będę miał?”, serca i ducha nadal nie brakuje, a ich najszczersze intencje widać po tym, że nie stali się beneficjentami „dobrej zmiany”.

Jolanta Hajdasz

Powiedz, co jest nie tak, dlaczego nam się nie udaje? Robimy wszystko tak samo jak wy, a nic nie wychodzi… – zapytał jeden z działaczy dzisiejszej opozycji swojego kolegę ze szkoły, dziennikarza i działacza społecznego prawej strony sceny politycznej. Wam brakuje serca i ducha – odpowiedział redaktor – nie wierzycie w to, co wmawiacie ludziom. U nas jest odwrotnie. Ten prawicowy redaktor to Tomasz Sakiewicz, a dialog przytoczył podczas jubileuszu X-lecia Klubu Gazety Polskiej w Poznaniu. Odpowiedziały mu oklaski wypełnionej po brzegi sali Pałacu Działyńskich.

Patrzyłam na te tak dobrze mi znane twarze i wiedziałam, że ma rację. Na pewno ducha i serca tu nie brakuje. Marysia Zawadzka, która dzielnie szefuje temu klubowi po nagłej śmierci jego założyciela Zenona Torza i jej najbliższa współpracownica i podpora w tej pracy, Ewa Ciosek, która o wszystkim pamięta i każdemu pomoże; Celina i Jan Martini, nasi ludzie z „Kuriera WNET”, od początku związani z klubem; Staszek Mikołajczak z AKO i tylu, tylu innych. Społecznicy, którzy nigdy nie pytają, „za ile?” i „co z tego będę miał?”. Miesięcznice smoleńskie i Msze św. za Ojczyznę, koncerty i spotkania z publicystami, obecność na wszystkich obchodach najważniejszych rocznic patriotycznych i religijnych… Ludzie z Poznania, na których mogą liczyć prawicowi politycy, teraz już także prawicowi urzędnicy, którzy ochoczo z ich społecznego zaangażowania korzystają.

Serca i ducha nadal im nie brakuje, a te najszczersze i najprawdziwsze intencje widać po tym, że nie stali się beneficjentami „dobrej zmiany”, choć teraz zrobi o nich materiał i publiczna telewizja, i publiczne radio. Ale obecny na jubileuszowym spotkaniu Klubu były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz na tę przychylność publicznych mediów już nie może liczyć, już żadna kamera za nim nie biega, choć żołnierze nadal mówią o nim w prywatnych rozmowach, że tak oddanego wojsku ministra nigdy w Polsce nie było.

Media to jednak zupełnie inny temat. Niewielu ich odbiorców wie, że dziś są one przede wszystkim narzędziem marketingowym, mówią, co mamy kupować (reklama) i co myśleć (specjaliści od PR). Trzeba i wiedzy, i doświadczenia, by się przed tą manipulacją chronić. W „Kurierze WNET” staramy się uświadamiać to Czytelnikom od początku naszego istnienia. Za nami wielkie okrągłe rocznice 2018 roku – 100-lecie odzyskania niepodległości i 100-lecie powstania wielkopolskiego. Teraz 100-lecie powstań śląskich. W tym roku przed nami dwie kolejne ważne daty, obie w czerwcu. Będziemy obchodzić 40. rocznicę pierwszej pielgrzymki do Polski Jana Pawła II i 30. rocznicę wyborów czerwcowych, tych po Okrągłym Stole. Wielu z nas pamięta te wydarzenia. Z biegiem lat widać wyraźnie, czym one były w naszej historii.

Ile dobra, ile serca rozlało się po Polsce po pierwszej w historii wizycie Papieża w naszym kraju i jak cynicznie w 1989 r. ówcześni przedstawiciele opozycji demokratycznej oszukali naród nie przez to, że siedli do Okrągłego Stołu z komunistami, ale dlatego, że prawdziwe obrady prowadzili w Magdalence i milionom ludzi, którzy z sercem i oddaniem ich popierali, nic o tych ustaleniach nie powiedzieli.

Dziś okazuje się, że najtajniejsze, prywatne archiwa najważniejszych ludzi komuny z tamtych czasów znalazły się w USA, a Polska nie może przeprowadzić ich kwerendy, bo podobno trwa remont w instytucie, gdzie te teczki są, i jeszcze dwa lata będzie trwał… Czy za naszego życia poznamy prawdę o wydarzeniach, których jesteśmy świadkami i uczestnikami? Takich, którzy z serca angażują się w życie publiczne, było i jest w naszym kraju naprawdę wielu, nie liczymy na profity, więc może mamy prawo wiedzieć, kto na naszej działalności zyskuje, a kto traci?

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dwie wieże przy Srebrnej i Muzeum Nienawiści z kustoszem na etacie w GW/ Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 56/2019

Jarosław Kurski mógłby zostać rzecznikiem prasowym budowy i każdego dnia na pierwszej stronie ogłaszać myśli pesymisty wieszczącego rozmaite katastrofy związane z powstawaniem „wieży Kaczyńskiego”.

Krzysztof Skowroński

Oczywiście jestem za tym, żeby spółka „Srebrna” fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego za zgodą prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego przystąpiła do realizacji projektu „dwóch wież”. Po pierwsze, w Warszawie zamiast miejsca szpetnego i obskurnego powstanie kolejna nowoczesna wizytówka miasta. Po drugie, stolicy nie zaszkodzi, jeśli wyrośnie w niej jeden z nielicznych drapaczy chmur, wybudowany z polskiego kapitału, którego „właścicielem” będą znani z imienia i nazwiska warszawiacy.

Dwie wieże przy ulicy Srebrnej niech powstaną jak najszybciej i niech urosną do rangi symbolu Warszawy. Dziennik budowy już zaczęła pisać „Gazeta Wyborcza”. Jest nadzieja, że każdy dzień i każda faktura zostanie w niej opublikowana. Jarosław Kurski mógłby zostać rzecznikiem prasowym budowy i każdego dnia na pierwszej stronie ogłaszać myśli pesymisty wieszczącego rozmaite katastrofy związane z powstawaniem „wieży Kaczyńskiego”.

A przy okazji mógłby sięgnąć do archiwum „Gazety Wyborczej” i przypomnieć sobie i czytelnikom parę faktów z historii. Po pierwsze – przydział papieru dla „Gazety”, uchwalony przy Okrągłym Stole. Wówczas dziennik ten był powodem dumy Polaków wydobywających się z systemu komunistycznego zniewolenia. Znaczek Solidarności na winiecie symbolizował, że to jest medium wszystkich Polaków kochających wolność.

Następnie polecałbym artykuł Adama Michnika z czasów kampanii prezydenckiej w 1991 r., w którym redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” straszył czytelników prymitywnym dyktatorem i nacjonalistą Lechem Wałęsą, wyrażając obawy, że jeśli „potwór z Gdańska” wygra, to znowu nad ranem, zamiast roznoszących mleko, do drzwi mogą zapukać funkcjonariusze SB. Może wtedy redaktorzy „Gazety” przypomnieliby sobie, dlaczego kolejne grupy czytelników i autorów odpadały, zamieniając chęć czytania w osobistą niechęć.

Dla zrozumienia tego, co się dzieje dzisiaj, należałoby przypomnieć, kto, kiedy i przed kim zamykał drzwi, postponując i wykluczając z publicznej debaty. Wtedy okaże się, dlaczego wspólna sprawa, jaką była wolna Polska, została zamieniona we wzajemną niechęć, a w końcu w to, co mamy w tej chwili.

Poprosiłbym też redaktorów z „Gazety Wyborczej”, by przypomnieli sobie debatę telewizyjną Jarosława Kaczyńskiego z Adamem Michnikiem z roku 1990 i zrobili kwerendę materiałów o liderze Prawa i Sprawiedliwości, z całą gamą inwektyw pod jego i jego zwolenników adresem. Taka praca przydałaby się nam wszystkim.

Gdyby udało się pod kątem tworzenia wizerunku wroga sumiennie przejrzeć archiwum GW, to w wybudowanej „wieży Kaczyńskiego” mogłoby powstać Muzeum Mowy Nienawiści. Kustoszem i przewodnikiem po takim muzeum mógłby zostać Jarosław Kurski lub inny z zasłużonych redaktorów „Gazety Wyborczej”. Ów kustosz każdemu zwiedzającemu wyjaśniałby na wstępie: – To wszystko wina Kaczyńskiego, największego potwora, jakiego poznano przy ulicy Czerskiej.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wojciech Biedroń: To był proces polityczny! Od początku do końca nie miałem najmniejszych szans w starciu z sędzią

Choć to sędzia namawiał dziennikarza do walki z rządem, nie sędzia, lecz dziennikarz został ukarany grzywną! 3 tys. złotych dziennikarz musi zapłacić za opisanie upolitycznionego sędziego.

 

Trzy lata temu Wojciech Biedroń przygotował prowokację, w której sędzia Wojciech Łączewski, autor m.in. wyroków na min. Mariusza Kamińskiego, za pośrednictwem Twittera nawiązał prywatną korespondencję z – jak był przekonany – Tomaszem Lisem, i namawiał go do przyjęcia nowej strategii w politycznej walce z rządem.

We wtorek (12 lutego) sąd skazał Wojciech Biedronia na podstawie art. 212 Kodeksu karnego, czyli za zniesławienie, na grzywnę. Wyrok jest prawomocny, choć – jak uważa dziennikarz tygodnika „Sieci” – niesprawiedliwy. W Poranku Radia WNET wyjaśnia, dlaczego tak sądzi.

Po trzech latach okazuje się, że jedyną osobą skazaną jestem ja sam. Przez ostatnie trzy lata rzeczywiście opisywałem tę historię, docierałem do nowych informacji i będę robić to nadal. Uważam, że sędzia Łączewski jest człowiekiem, który mija się z prawdą (…) Co ciekawe, w ciągu trwającego przewodu sądowego sądy potwierdzały tezy zawarte w moich artykułach – mówi.

Sąd przyznał rację ustaleniom Wojciecha Biedronia, że sędzia Wojciech Łączewski odpowiada za korespondencje na Twitterze i naprawdę chciał się spotkać z red. Tomaszem Lisem. Podstawą do wydania wyroku skazującego było użycie przez dziennikarza określenia, że przeciwko sędziemu Łączewskiemu toczy się postępowanie dyscyplinarne. Tymczasem to nie było postępowanie dyscyplinarne, a… postępowanie wyjaśniające.

Jak zauważa Wojciech Biedroń, trzeba pamiętać, że był to proces przeciwko niezwykle wpływowemu i popularnemu sędziemu, który cieszył się wielką popularnością wśród części środowiska sędziowskiego toczącego walkę z dzisiejszym rządem:

Kiedy sprawa się rozpoczynała, sędzia Łączewski zgłosił takich świadków, od których wtedy zależała niejedna kariera sędziowska. Byli wśród nich członkowie KRS-u, prezesi ważnych polskich sądów. Miałem poczucie, że od początku do końca nie miałem najmniejszych szans. Sąd traktował mnie w sposób obrzydliwy. Zachowanie sędziów pierwszej i drugiej instancji było ohydne. Ma się nieodparte wrażenie, że to są procesy polityczne.

Teraz Biedroń zastanawia się nad odwołaniem do Trybunału Konstytucyjnego. – Jest to jedna z koncepcji, którą rozważamy. Trzeba w końcu pochować ten komunistyczny relikt, jakim jest artykuł 212 – mówi.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy!

JN

„Ledwo pozbyliście się komuny, już macie faszyzm”. Jaki jest rząd PiS? / Jan Martini, „Wielkopolski Kurier WNET” 55/2019

Nieufność wobec rządzących jest w Polsce uzasadniona, bo wielokrotnie zawodziliśmy się na umiłowanych przywódcach. Jednak dowodem na uczciwość rządu PiS są huraganowe ataki ze wszystkich stron.

Jan Martini

„Rząd nie robi nic”

Motto: „Nie wyobrażam sobie coś bardziej obrzydliwego niż rządy Prawa i Sprawiedliwości” (Jerzy Urban. Pisownia oryginalna)

W 1981 roku pracowałem w Zarządzie Regionu NSZZ „Solidarność” w Koszalinie. Jako przewodniczący Komisji Informacji, Oświaty i Kultury zajmowałem się wyłącznie informacją – oświata i kultura musiały poczekać na spokojniejsze czasy, które nie nastąpiły. W mojej gestii było zorganizowanie sztandaru regionu, z czego ciągle nie miałem czasu się wywiązać i byłem notorycznie „rozliczany” na każdym zebraniu zarządu. Bo w sąsiednim regionie słupskim mieli już poświęcony sztandar, na który przysięgę złożył przewodniczący – zresztą tajny współpracownik SB. Spotykałem często gniewnych robotników („co wy tam k…wa robicie w tym zarządzie, pierdzicie w stołki”). A my padaliśmy ze zmęczenia. Teleks wypluwał stosy „makaronu”. Trzeba było zredagować biuletyn, wydrukować, złożyć, popakować (ci, co to robili, wiedzą, jaka to robota), rozwieźć do zakładów pracy i wysłać w „teren”, dostarczając o określonej godzinie na dworce PKS i PKP. Dlatego rzadko jestem skłonny zarzucać komukolwiek opieszałość czy brak działania.

Jaki jest rząd PiS-u, każdy widzi. Autorytaryzm, arogancja, bezczynność, chciejstwo, chwiejstwo, fiskalizm, frymarczenie, imposybilizm, impotencja, indolencja, kolesiostwo, misiewiczostwo, nepotyzm, niekompetencja, nieudolność, nieuctwo, niezdecydowanie, opieszałość, prywata, rozdawnictwo, uległość, tchórzostwo, zamordyzm, zaniechanie – to (w kolejności alfabetycznej) najczęściej spotykane zarzuty pod adresem rządów „dobrej zmiany na gorsze”.

Jest też całkiem prawdopodobne, że w rządzie są osoby pracujące dla „suwerena zewnętrznego”, bo to długa tradycja w polskich dziejach. Jednak nie można zapominać o kilku sprawach, które udało się rozwiązać znienawidzonym przez postępowy świat „populistom-pisiorom”.

Po pierwsze: spółki skarbu państwa pod kierownictwem „kolesi i Misiewiczów” przynoszą zysk, zamiast tradycyjnych strat. Po drugie: zdołano przyhamować gwałtowne zmniejszanie się liczby polskich obywateli. Mówił o tym na poznańskim wykładzie statystyk demograf, prof. Paradysz, według którego pozytywny wpływ programu 500+ na demografię jest wyraźny. Przyrost urodzeń ok. 20 tys. może się wydawać nieduży, ale jest to odwrócenie trendu – fakt w dłuższej perspektywie bardzo istotny. Na demografię korzystnie zadziałać też może obniżenie wieku emerytalnego (niepracująca babcia to skarb dla potencjalnej matki). Po trzecie: dzięki polityce historycznej odzyskaliśmy swoją godność – Polska już nie jest „brzydką panną bez posagu”, która „straciła okazję, by siedzieć cicho”. Typowy dla krajów postkolonialnych upokarzający rozziew między najbogatszymi a najuboższymi uległ zmniejszeniu. Po czwarte: demokracja może zostać umocniona, gdyż jej solą jest klasa średnia posiadająca własność, a dzięki uwłaszczeniu lokatorzy-najemcy staną się „obywatelami” (w pierwotnym znaczeniu obywatelem był posiadacz nieruchomości). Po piąte: bezczelne okradanie Polaków zostało ukrócone. Działający na zlecenie zewnętrzne lobbyści – zwyczajowo panoszący się w organach państwa – muszą się mitygować. Odzyskaliśmy kawałek suwerenności, gdyż jej miarą jest możliwość korzystania z efektów własnej pracy bez konieczności dzielenia się z „patronem”.

Jak to bywało w przeszłości, może posłużyć przykład nieco już zapomniany – „kontraktu jamalskiego”. Specjalista od budowy gazociągów inż. W. Michałowski nazwał ten kontrakt „przekrętem stulecia” (jeszcze nie znał późniejszych afer) i zwrócił uwagę na zapomniany aspekt „wydarzenia smoleńskiego”: „26 marca 2010 roku zespół ekspertów złożył w kancelarii Lecha Kaczyńskiego dokument, który pokazuje, że pakiet porozumień gazowych z Rosją został zawarty z ewidentną szkodą na rzecz polskiego obywatela, że posiadał fundamentalne błędy prawne, że nie pobieramy opłaty za tranzyt (przestrzeń tranzytowa jest jednym z bogactw naturalnych). Europejskie stawki za tranzyt gazu wynosiły wówczas 2,75 $ za 1000 metrów sześciennych przepchnięcia na odległość 100 km. Długość rury od Krowiarek do granicy niemieckiej – 682 km. Miało być przetłaczane do 65 mld metrów sześciennych. Mogło być ok. miliarda dolarów rocznie. Prezydent Kaczyński nie mógł inaczej postąpić, jak tylko anulować porozumienie i wykupić odcinek polski gazociągu. Ale 10 VI 2010 stało się to, co się stało. (…) Polscy negocjatorzy dostali 110 mln $ prowizji za taki kształt porozumień gazowych, że w punkcie nr 5 zostało napisane »Polska gwarantuje swobodny tranzyt gazu«”. Mimo znacznie zawyżonej ceny premier Tusk określił ten kontrakt jako „korzystny dla Polski i Polaków”.

Wydawać by się mogło, że bardzo dobre wyniki gospodarcze powinny działać uspokajająco na nastroje społeczne, które jednak nie poddają się racjonalności. Tylko działaniem emocji można wytłumaczyć wyniki ostatnich wyborów w takich miastach jak Elbląg czy Świnoujście. Miejscowy elektorat powinien wiedzieć, że w wypadku odsunięcia PiS od władzy nie powstanie przekop Mierzei Wiślanej ani tunel na wyspę Uznam (połączenie Świnoujścia z Niemcami nie wymaga tunelu). O tym, że wyniki gospodarcze zupełnie nie wpływają na decyzje wyborcze, przekonaliśmy się już w 2007 roku, gdy PiS stracił władzę mimo szybkiego rozwoju ekonomicznego i poprawy poziomu życia.

Jak to możliwe, że ludzie głosują wbrew swoim interesom, logice i rozsądkowi? To się nie dzieje samoistnie. Potrzebna jest mrówcza praca nad elektoratem.

Skąd się wzięła „Konstytucja! Konstytucja!”

W 1989 roku Lech Wałęsa nieopatrznie obalił komunistów, ale naród demokratycznie, w wolnych wyborach ponownie oddał im władzę w 1993 roku. Aby naród się nie rozmyślił, komuniści natychmiast przystąpili do pisania konstytucji. Zajęli się tym towarzysze sprawdzeni, najbardziej pryncypialni – A. Kwaśniewski (TW „Alek”), W. Cimoszewicz (TW „Carex”) i M. Mazurkiewicz. „Konstytucja była wynikiem kompromisu między rządzącą koalicją SLD-PSL a demokratyczną opozycją skupioną wokół UW pod kierownictwem B. Geremka” – pisała ulubiona publicystka salonów – Janina Paradowska. Opisała ona też kilku posłów najbardziej zasłużonych przy pracy nad konstytucją. Jednym z nich był Marek Borowski, którego określiła jako błyskotliwego (jak tu nie być błyskotliwym, będąc bratankiem Jakuba Bermana). Paradowska wymieniła też parlamentarzystę Jerzego Madeja (UW), który „usuwał rusycyzmy i poprawiał interpunkcję” (autorzy wyssali rusycyzmy z mlekiem matki, a interpunkcja polska trudną jest).

Przezornie nie określono progu frekwencyjnego i przy niedużej frekwencji, z niewielką przewagą głosów przeforsowano konstytucję. Niezawisły, ale zaprzyjaźniony Sąd Najwyższy uznał referendum za ważne. Propozycję, aby w tym samym referendum poddać pod głosowanie drugi projekt, autorstwa Solidarności, odrzucono mimo 2 mln podpisów. W konstytucji wyjątkowo długi fragment poświęcono sądownictwu, uznając „nadzwyczajną kastę” za gwaranta „mocy i trwałości” uprzywilejowanej pozycji komunistów. Ustawa zasadnicza zawiera wiele nieścisłości i luk pozostawiających interpretację sędziom (sędzia Kamińska: „w końcu i tak my będziemy wydawać wyroki”).

Aby „było tak, jak było” i w myśl zasady „raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy”, sędziowie mieli być niezależni, nieusuwalni, niewybieralni i nieodpowiadający przed nikim. Ale konstytucja nie uchroniła komunistów przed utratą władzy, gdy Rywin przyszedł do Michnika z propozycją: „jest koszerny interes do zrobienia”.

Medialny zamach stanu

Dla ciemnych sił kontrolujących sytuację w Polsce niespodziewane dojście do władzy PiS-u i zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego w 2005 roku było wypadkiem przy pracy. Siły te prawdopodobnie uwierzyły w produkowane przez siebie sondaże, co uśpiło ich rewolucyjną czujność. Można sobie wyobrazić popłoch i powołanie sztabów kryzysowych w paru stolicach. W centrali na Łubiance z pewnością nastąpiły dymisje funkcjonariuszy odpowiedzialnych za „bliską zagranicę”, a nowa zmiana ze zdwojoną energią zabrała się do „naprawiania szkód”. Na ten cel uruchomiono ogromne sumy – w samej TVN wydano 4 miliardy zł w czasie antenowym do walki z PiS-em. Niemal każdy mieszkaniec ziemi został poinformowany o „zbrodniach kaczyzmu”.

Pewien Brazylijczyk, dowiedziawszy się, że jestem z Polski, złożył mi wyrazy współczucia. Kiedy nie widziałem powodu, sprecyzował: „ledwo pozbyliście się komuny, a już macie faszyzm”. Nawet w Nowej Zelandii spotkałem gościa, który z troską pytał o sytuację w Polsce pod rządami „terrible twins” (strasznych bliźniaków).

Z tej mobilizacji i ogromu zaangażowanych środków nie zdawali sobie sprawy Kaczyńscy, podejmując decyzję o dymisji rządu i rozpisaniu wcześniejszych wyborów w 2007 roku. W zamyśle była to okazja do pozbycia się uciążliwych, wyniszczających nie tylko wizerunkowo, koalicjantów. Lecz nieszczęsna koalicja z LPR-em i Samoobroną była niczym w porównaniu do ryzyka rozwoju sytuacji, która się zrealizowała. Inna rzecz – nikt wtedy nie znał rozmiaru zewnętrznych umocowań Platformy Obywatelskiej. Myślano, że to nieco inna, niemal bratnia partia postsolidarnościowa. Przecież posłowie tej partii (z wyjątkiem Komorowskiego) głosowali za rozwiązaniem WSI, a poseł Karpiniuk przeprowadził zmniejszenie emerytur funkcjonariuszom SB (został za to nagrodzony zaproszeniem na wycieczkę do Katynia wraz z prezydentem Kaczyńskim). W kampanię wyborczą zaangażowano olbrzymie środki – pamiętamy te czarne bilboardy – „Rządzi PiS, a Polakom wstyd”. Pieniądze napływały z różnych kierunków i dziwnych źródeł, także pozaprawnych.

W promocję kosmopolitycznych „Europejczyków” zaangażowała się Fundacja K. Adenauera. Nawiasem mówiąc, fundacja ta wykazuje powściągliwość w ujawnianiu składu osobowego swojej polskiej filii. Na stronie internetowej FKA daremnie szukać wymaganych przez prawo informacji o jej władzach (pewien dociekliwy internauta zdołał ustalić – Mazowiecki, Bartoszewski i Komorowski), nie ma też informacji, ile pieniędzy wydaje rocznie FKA. Jedyną informacją jest wykaz kilkunastu instytucji partnerskich, m.in. Forum für Bürgerschaftliche Entwicklung in Warschau, która pod polskim adresem internetowym nosi nazwę Forum Obywatelskiego Rozwoju. Ze strony można się było dowiedzieć, że FOR rozpoczęło działalność we wrześniu 2007 r. (na miesiąc przed wyborami) i jest instytucją niezależną (!). Nie ma żadnej informacji o włożonym kapitale i o jego pochodzeniu – poza zdaniem, że „jego wyłącznym fundatorem jest prof. L. Balcerowicz”. W Radzie pod przewodnictwem fundatora jest też były minister Tadeusz Syryjczyk oraz Jan Wejchert, współwłaściciel TVN. W Komitecie Programowym FOR znajdujemy nazwiska Wł. Bartoszewskiego, A. Olechowskiego, M. Safjana, A. Zolla, J. Fedorowicza i innych postaci znanych z postępowości.

A więc na krótko przed wyborami zatroskany o Polskę Balcerowicz wyłożył własne pieniądze na niezależną, bezpartyjną i apolityczną kampanię „Zmień kraj. Idź na wybory”.

Na stronie FOR zamieszczony był raport o przebiegu kampanii. Raport informuje, że dla odsunięcia PiS od władzy powołano koalicję »21października.pl«. W biurach koalicji były produkowane i rozpowszechniane brutalne „antykaczystowskie” hasła („Skończyliśmy kwakać ze wstydu przed całym światem”, „Wybory w Polsce, kraju kaczorów”). Organizatorami koalicji byli: Forum Obywatelskiego Rozwoju – FOR, Fundacja im. Stefana Batorego, Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan, Stowarzyszenie Agencji Reklamowych, Związek Firm Public Relations, Instytut Spraw Publicznych, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, Fundacja dla Wolności, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Stowarzyszenie Szkoła Liderów, Forum Inicjatyw Pozarządowych, Fundacja Projekt: Polska oraz Parlament Studentów RP. W skład koalicji weszło również około 150 innych organizacji pozarządowych z całej Polski. W ramach kampanii – pisze dalej omawiany Raport – „przygotowano reklamy telewizyjne, radiowe i prasowe, które bezpłatnie emitowały największe stacje telewizyjne (TVP, TVN, TVN 24, Polsat) i telewizje adresowane do młodzieży (MTV, Viva), rozgłośnie radiowe (Polskie Radio, Radio Zet, RMF, TOK FM), dzienniki (»Dziennik«, »Fakt«, »Gazeta Wyborcza«, »Przegląd Sportowy«), tygodniki (»Newsweek«, »Gala«, »Angora«), wszystkie dzienniki regionalne oraz portale internetowe (Wirtualna Polska, Gazeta.pl, Onet.pl, O2). W pozyskiwaniu bezpłatnych emisji i publikacji bardzo pomogły firmy zrzeszone w PKPP Lewiatan, domy mediowe – Universal McCann i CR Media oraz członkowie Związku Pracodawców Prywatnych Mediów. W przygotowaniu strategii uczestniczyły firmy DDB, Satchi&Satchi oraz MillwardBrown SMG/KRC. Hasła kampanii oraz wszystkie kreacje bezpłatnie zaprojektowała agencja reklamowa PZL”.

Celem koordynowanej przez FOR kampanii było maksymalne zwiększenie frekwencji w grupie młodych wyborców, ustalono bowiem, że dwudziestolatkowie są grupą najsilniej popierającą PO. Na pozornie neutralne politycznie mobilizowanie młodych wyborców wydatkowano olbrzymie sumy. Raport o kampanii podaje: „poparcie dla działań koalicji zgłosiło prawie 300 instytucji non-profit, mediów lokalnych, portali internetowych, szkół oraz innych instytucji. Dla potrzeb kampanii wydrukowane zostały plakaty oraz naklejki, które zostały rozesłane do ponad 700 szkół w całej Polsce”. Strategię „apolitycznej” kampanii profrekwencyjnej opracowano na podstawie badań prowadzonych przy Instytucie Nauk Politycznych PAN dzięki środkom m.in. Fundacji Batorego, Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, ale także dzięki pomocy z Niemiec (Wissenschaftszentrum Berlin für Sozialforschung).

Ogłoszony na stronie FOR raport zdradza, że elementem kampanii były również działania zniechęcające do udziału w głosowaniu osób starszych („zabierz babci dowód”). Wynik wyborów potwierdził założenia kampanii zaprojektowanej przez koalicję »21 października«. W raporcie czytamy: „3 mln wyborców, którzy zagłosowali pod wpływem kampanii, pokrywają się prawie całkowicie z wielkością grupy docelowej kampanii”.

Rewelacje zawarte w raporcie o kampanii „Zmień kraj. Idź na wybory” porażają – propagandziści ze sztabu Balcerowicza i Smolara sami zdefiniowali wybory 21 października jako medialny zamach stanu.

Tymczasem PiS, niemal kompletnie pozbawiony kanałów komunikacji ze społeczeństwem, nie miał możliwości przeciwstawienia się czarnemu pijarowi czy propagowania własnych dokonań. Klęska wyborcza była nieunikniona, a wraz z odsunięciem PiS-u od władzy została uruchomiona sekwencja złowrogich zdarzeń, czego uwieńczeniem była katastrofa smoleńska. „Zneutralizowanie” niemal całej elity politycznej (i wszystkich wykształconych w USA generałów) miało być „kropką nad i” – ostatecznym rozwiązaniem „kwestii polskiej” (niem. „endlosung”). Miesiąc po tej tragedii w organie putinowskiej „Naszej Rosji” napisano: „Moskwa powinna teraz maksymalnie wykorzystać czas, który ma do dyspozycji, by sprawić, aby korzystne zmiany w stosunkach z Warszawą stały się nieodwracalne”. „Wydarzenia z 7 i 10 kwietnia 2010 stały się punktem zwrotnym w relacjach między naszymi państwami. To, co się wydarzyło na wiosnę 2010 roku, jest szansą”. Efekt był odwrotny od zamierzonego – nastąpiła wielka mobilizacja Polaków i po pięciu latach środowiska niepodległościowe uzyskały władzę.

Nieufność wobec rządzących jest w Polsce uzasadniona, bo wielokrotnie zawodziliśmy się na umiłowanych przywódcach. Jednak twardym dowodem na uczciwość rządu PiS są huraganowe ataki ze wszystkich możliwych stron.

Warto sobie przypomnieć, że Komitet Obrony Demokracji powstał jednocześnie z powołaniem rządu – zanim rząd podjął działalność czy zdołał „złamać konstytucję”. Podobnie rzecz się ma z „naczelnikiem”, który nie wsiadł do samolotu, a którego „trzeba wszelkimi metodami zwalczać. Obmową, działaniami operacyjnymi, wprowadzaniem agentury”. To fragment instrukcji płk. Lesiaka (kolegi Kuronia – tego od „szafy”), pisany już w III RP, w latach dziewięćdziesiątych.

Mamy bogatą scenę polityczną z licznymi partiami, które różnią się programami – „wprowadzimy euro”, „zlikwidujemy IPN i CBA”, „500+ na każde dziecko”, „obniżymy podatki”, „wprowadzimy homomałżeństwa”. Ale zasadniczym programem wszystkich partii totalnej opozycji jest odsunięcie PiS od władzy.

Wszystkie te partie łączy jedność ideowa – są po prostu komunistyczne. Świadczy o tym zasada dynamicznej alokacji – przemieszcza się środki tam, gdzie są bardziej potrzebne. Ludowiec może przejść do socjalistów, chadek do liberałów, a jak poszperać, to zawsze wyjdzie jakiś płk Mazguła. Nawet już się przestali maskować, o czym świadczy choćby sprawa nazw ulic w Warszawie. Dla przypomnienia fragment definicji: „Komunizm to metoda sprawowania władzy przez wąską grupę interesu. Obojętna jest instytucjonalna forma struktur; czy jest to partia, czy jest to bezpieka (lub wojsko), czy są to nieformalne i zdecentralizowane grupy o charakterze mafijnym”.

Artykuł Jana Martiniego pt. „»Rząd nie robi nic«” znajduje się na s. 6 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „»Rząd nie robi nic«” na s. 6 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Długi marsz w kierunku V Rzeczypospolitej (9). Okrągły Stół i opłacalność/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Oligarchiczny system władzy ustanowiony przy Okrągłym Stole nie został zakwestionowany. Obóz Dobrej Zmiany obiecuje jedynie, że będzie panował nad nami w sposób bardziej sprawiedliwy i uczciwy.

Zgodnie z zapowiedzią miałem się w tym odcinku zająć opłacalnością. Gdy zastanawiałem się, jakim przykładem się posłużyć, media przywołały kolejną, 30. już rocznicę rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu. Nie ma w najnowszej historii Polski lepszego przykładu obrazującego opłacalność i jej brak. Dlatego posłużmy się nim.

Zanim przejdę do spraw wyższych, najpierw zajmę się żywą mamoną.

Bardzo opłacił się Okrągły Stół byłym komunistycznym towarzyszom. Na przykład Henryka Bochniarz, I sekretarz Podstawowej Organizacji Partyjnej (POP PZPR) w latach 80., wierna Partii do ostatnich jej dni, stała się prężną i wpływową bizneswoman III RP. Przez 30 lat brylowała, fundowała nagrody (nagroda literacka Nike, przyznawana przez środowisko „Gazety Wyborczej” swoim twórcom, to jej dzieło). Przewodzi Konfederacji Lewiatan skupiającej byłych towarzyszy, a teraz rzutkich przedsiębiorców prywatnych. Zamiast w małym fiacie 125p w wersji eksportowej, z nomenklaturowego przydziału, teraz rozbija się w markach, jakich nawet nie wypowiem. To się nazywa awans materialny, sukces i opłacalność.

Bardzo opłacił się Okrągły Stół również byłym opozycjonistom. Na przykład ledwo wiążący koniec z końcem i ulubieniec całej opozycji Adam Michnik stał się właścicielem potężnego koncernu medialnego pn. Agora („Gazeta Wyborcza”).

Ale Okrągły Stół opłacił się tylko tym opozycjonistom, bez dzielenia na agentów i rozsądnych, którzy porozumieli się z komunistami. Bo przeciwni porozumieniu już w luksusy nie opływają lub zmarli w nędzy.

Okrągły Stół był również opłacalny dla komunistycznego aparatu władzy wysokiej, włączając w to tajne służby Czesława Kiszczaka. Zapewnił bezkarność byłym sekretarzom i zatrudnienie na dwóch etatach ludziom służb. Pierwszy etat (przykrywka) to było stanowisko w strukturach odnowionego państwa, a drugi etat to udział w mafijnych przedsięwzięciach – nierozwikłanych do tej pory aferach.

Jednak ta opłacalność dla grup wyżej wymienionych ma też swoje ciemne strony. Zniszczona została polska gospodarka. Zdewastowany został przemysł, handel oddany w obce ręce, a rolnictwo oddane w pacht obcym koncernom, które teraz oceniają, za ile polski rolnik może przeżyć, żeby nie zagrozić ich macierzystym producentom rolnym. I według tego przelicznika skupują polską produkcję.

Dla własnej opłacalności grupy uprzywilejowane III RP musiały oddać w pacht polskie społeczeństwo. Na tym polegała zapłata za osobisty sukces. Dopiero podwójna wygrana Obozu Dobrej Zmiany w roku 2015 ten stan rzeczy zakwestionowała. I wywołała dziką furię wśród całego establishmentu III RP. Bo ta wygrana, chociaż na razie niewiele zmieniła, to jednak zakwestionowała prawo do wiecznego wyzyskiwania polskiego narodu. Przez dzieci Kiszczaka z jednej strony i zagranicznych dzierżawców z drugiej.

Cała moja krytyka w stosunku do obozu Dobrej Zmiany, często mocna krytyka, wynika z podstawowego kryterium przytoczonego na wstępie tekstu – z kryterium opłacalności. Gdzieś mam opłacalność okrągłostołowych dzieci Kiszczaka. I nie martwię się o to, za co teraz te biedne sieroty przeżyją. Dla mnie, Jana Kowalskiego – samozwańczego lidera V Rzeczypospolitej 🙂 – opłacalność odnosi się jedynie do całego narodu i państwa polskiego. Dlatego też nie martwię się specjalnie o Prawo i Sprawiedliwość i wszystkie jego przybudówki. Tak zostało zaprogramowane państwo Okrągłego Stołu, żeby zapewnić opłacalność całej warstwie politycznej, bez powiązania z opłacalnością dla całego narodu. A w zasadzie kosztem narodu i państwa polskiego.

System III RP to klasyczna oligarchia dbająca przede wszystkim o własne interesy, a dopiero potem zajmująca się społeczeństwem w perspektywie kolejnych wyborów.

To prawda, Prawo i Sprawiedliwość dla odniesienia zwycięstwa w roku 2015 odwołało się bezpośrednio do społeczeństwa z pominięciem nieprzychylnych massmediów. Jednak po 3 latach bardziej widać budowę swojej propagandy niż budowę zamożnego społeczeństwa obywatelskiego.

Oligarchiczny system władzy ustanowiony przy Okrągłym Stole dla panowania nad Polakami nie został przecież zakwestionowany. Obóz Dobrej Zmiany obiecuje jedynie, że będzie panował nad nami w sposób bardziej sprawiedliwy i uczciwy. To chyba dlatego na potęgę rozbudowuje własną biurokrację.

Jednak ten „elitarny” sposób widzenia rzeczywistości społecznej nie jest opłacalny dla społeczeństwa polskiego. Przynajmniej dla 90 procent tego społeczeństwa. Nie pozwala ani na zbudowanie zamożności indywidualnej obywateli, ani na zbudowanie silnego państwa. Tkwimy stabilnie w okrągłostołowej wydmuszce państwa tylko dlatego, że nikt z naszych sąsiadów jeszcze nie powiedział: sprawdzam. A jeśli powie? To strach się bać! Bo mamy stutysięczną armię na papierze, ale tylko 20 000 żołnierzy (wiem, generałów mamy najwięcej na świecie). A Polacy w swej masie nie odbyli przeszkolenia wojskowego i nie potrafią posługiwać się bronią. Zatem nawet partyzantki nie będziemy w stanie stworzyć, gdy geopolityka dramatycznie się zmieni.

Zanim jednak zajmę się reformowaniem armii, następnym razem dokonam reformy państwa polskiego. W taki sposób, żeby było opłacalne dla większości z nas. Dla ludzi uczciwych i pracowitych, choć chwilowo niezbyt zamożnych.

Jan A. Kowalski

Polski udokumentowany republikanizm datuje się od roku 1468, kiedy kraju Pani Ambasador USA nie było jeszcze na mapie

Prezydent Roosevelt powiedział emisariuszowi Polskiego Państwa Podziemnego Janowi Karskiemu: – Powiesz swoim przywódcom, że Polska wyłoni się bogata, ustabilizowana. Społeczeństwo amerykańskie pomoże.

Zbigniew Berent

Nasza historia dowodzi, że kultura stanowi nie tylko o bogactwie narodu, ale także, a może przede wszystkim, o jego sile i autonomii. Naród rozwija się i kształtuje dzięki kulturze i dla ochrony jej wartości ma prawo do suwerenności i niepodległości. Dla republikanina być wolnym oznacza nie pozostawać pod niczyją dominacją, nie być zależnym od niczyjej woli i presji. (…)

Amerykanie są zadowoleni z tego, że są Amerykanami. Kolejnym czynnikiem wyróżniającym ten naród jest amerykańskie podejście do władzy i przekonanie o tym, że władza to ludzie wynajęci do zarządzenia sprawami kraju.

Podobnie jest w Niemczech, Danii, Szwecji. Polacy też są dumni ze swojego kraju, z tego, że są Polakami. To komuniści wmówili nam, iż Polska słynęła jedynie z warcholstwa, prywaty i liberum veto. Że jesteśmy tak wielkimi nieudacznikami, że nie możemy się sami rządzić. Udało im się to poprzez fałszowanie historii. Uwypuklano porażki, pomijając sukcesy. Zatruto umysły Polaków całkowicie zindoktrynowanym obrazem I i II Rzeczpospolitej.

Tymczasem już od 1468 roku, gdy kraju Pani Ambasador USA, która poucza nas teraz o wolności, niezależności i demokracji, nie było jeszcze na mapie świata, datuje się udokumentowany polski parlamentaryzm; już wtedy powstał zalążek naszej wersji demokracji z prawem do wolności słowa i nietykalności osobistej. Niestety dopiero od niedawna zaczęło funkcjonować w przestrzeni publicznej pojęcie ‘polski republikanizm’.

Nasze wolnościowe rozwiązania ustrojowe ewoluowały, były rozwijane i korygowane w zależności od sytuacji wewnątrz kraju i sytuacji międzynarodowej. Gdy na kontynencie europejskim dominował absolutyzm, samowola władców, prześladowania religijne i polityczne, w Rzeczpospolitej funkcjonowały kardynalne zasady wolności słowa i religii. Do 1795 roku nie można było uwięzić szlachcica bez wyroku sądowego. (…)

Obecnie różne środowiska wypominają Polakom różne historie z różnych czasów, w tym z II wojny światowej. Niektóre z tych historii są zupełnie zmyślone, inne zakłamane.

Wśród wielu Polaków tzw. sprawiedliwych znaleźli się i tacy, co z Niemcami współpracowali, donosili czy wręcz ręka w rękę z nimi zabijali. Nie zmienia to jednak faktu, że polski rząd (w odróżnieniu od np. rządu Francji, Norwegii, Danii, Belgii, Holandii itd.) nigdy nie zdecydował się na jakąkolwiek formę współpracę z nazistowskimi agresorami.

Ewidentnie wstydliwe historie mają także Stany Zjednoczone i nikogo za nie nie przepraszają. W 1939 roku odesłali do Europy statek St. Louis z żydowskimi uchodźcami. Gdy w maju 1939 roku rząd Kuby nie wpuścił na swe terytorium 937 żydowskich uchodźców z III Rzeszy, niemiecki kapitan skierował statek ku wybrzeżu USA. Była to dla przybyszów ostatnia szansa na ratunek. U wybrzeży Florydy statek został jednak zatrzymany przez amerykańską straż graniczną. Wysłała ona kapitanowi komunikat „Statek St. Louis nie otrzyma zgody na cumowanie tutaj ani w żadnym innym porcie Stanów Zjednoczonych”. Po kilku tygodniach tułaczki Żydzi musieli wrócić do Europy. Decyzję o odmowie przyjęcia uciekających z Niemiec Żydów podjął ówczesny prezydent Franklin Delano Roosevelt. Uznał on ich za element niepożądany. Rzekomo kluczowa okazała się obawa, że Żydzi staną się obciążeniem dla budżetu USA. Kilkuset pasażerów St. Louis po powrocie do Niemiec zostało wkrótce rozstrzelanych lub wywiezionych do okupowanej Polski i zaduszonych gazem w Auschwitz i Sobiborze, w tym kobiety i dzieci. Tragedii tej można było uniknąć, gdyby w 1939 r. rząd USA podjął inną decyzję.

W 2011 r. grupa pasażerów St. Louis, którzy przeżyli wojnę, została przyjęta w amerykańskim Departamencie Stanu. Przyjęto ich tam bardzo uprzejmie, ale nie usłyszeli słowa, na które czekali – przepraszamy.

(…) Prezydent Roosevelt w lipcu 1942 roku powiedział emisariuszowi Polskiego Państwa Podziemnego Janowi Karskiemu: „Powiesz swoim przywódcom, że Polska wyłoni się bogata, ustabilizowana. Społeczeństwo amerykańskie pomoże. Jest przyjazne twojemu krajowi. Powiesz swoim przywódcom, że wasze granice ulegną zmianie, na wschodzie na korzyść Rosji. Marszałek Stalin się tego domagał. Te zmiany nie będą duże, ale należy pomóc marszałkowi Stalinowi uratować twarz i ja to zrobię. Polacy dostaną odszkodowanie na północy i na zachodzie (…)”. A po chwili: „Powiesz także swojemu narodowi, że ma w tym domu przyjaciela”. (Odpowiedź Roosevelta – cytowaną „słowo w słowo” – przekazuję na podstawie zapisków Macieja Wierzyńskiego (Emisariusz. Własnymi słowami, PWN 2010).

Podstawowym celem wizyty Jana Karskiego w Waszyngtonie było poinformowanie prezydenta USA o masowej eksterminacji narodu żydowskiego na ziemiach polskich. Podczas 1,5 godzinnej rozmowy prezydent Roosevelt pytał o wiele spraw z okupowanej Polski, o organizację ruchu oporu, o sytuację polskich dzieci, ale sprawę żydowską pomijał i pomniejszał, jakby go nie interesowała.

Nasz amerykański przyjaciel z pewnością myślał globalnie. Czyżby dlatego nie okazał szczególnej empatii dla eksterminowanych Żydów? Stany Zjednoczone od II wojny światowej są żarliwymi adwokatami narodu żydowskiego. Często zabierają głos w ich obronie. Jednak gdy miały możliwości pomocy Żydom przed i w trakcie II wojny światowej, nie skorzystały z niej. Czy dlatego, że do 1947 roku sprawa żydowska nie była z punktu widzenia geopolityki istotna? (…)

Oficjalnie prasa kontrolowana przez Franklina Delano Roosevelta i jego przyjaciół oburzała się „postępem faszyzmu w Europie”. Tymczasem ówczesny prezydent sam był beneficjentem spekulacji dokonywanych na niemieckiej marce od 1922 roku.

Cały artykuł Zbigniewa Berenta pt. „Polska mogłaby pouczać o demokracji” znajduje się na s. 13 styczniowego „Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Zbigniewa Berenta pt. „Polska mogłaby pouczać o demokracji” na s. 13 styczniowego „Kuriera WNET”, nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 8 lutego 2018 – W gronie gości: Agnieszka Grochola, Bogdan Feręc – Polska-IE oraz Aleksander Sławiński

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET,jak zwykle wieści ze Szmaragdowej Wyspy i sąsiedniej Brytanii. Wywiady, analizy, przeglądy prasy, reportaże i korespondencje z różnych zakątków Irlandii i Anglii


Prowadzenie: Tomasz Wybranowski i Tomasz Szustek (gościnnie)

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizacja: Katarzyna Sudak (Dublin)

Realizacja: Paweł Chodyna (Warszawa)


Pomarańczowe i Żółte alerty pogodowe pogodowe ogłoszono w Irlandii. Sztorm Erik uderzył już wczoraj późnym wieczorem silnymi wiatrami, sztormami i deszczami w zachodniej i północno – zachodniej części Irlandii.

Ostrzeżenie o alercie pomarańczowym ogłoszono dla hrabstw Donegal, Galway i Mayo o godzinie 5:00. Status Żółty ogłoszono dla reszty Irlandii, ważne od 5 rano dziś do 6 rano w sobotę.

Południowo-zachodnie i zachodnie wiatry osiągną średnią prędkość od 65 do 80 km, z podmuchami  porywistymi od 110 do 130 km/h. Największe wiatry będą wiać w odsłoniętych obszarach przybrzeżnych nad Atlantykiem, gdzie te wartości mogą być czasami przekraczane.


Piątkowe Studio Dublin rozpoczęliśmy z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE, od opowieści o sztormie Erik, który uderzył w wybrzeża Irlandii.

Bogdan Feręc odniósł się także do czwartkowych rozmów premier Zjednoczonego Królestwa z szefami Komisji i Rady Europejskiej.

 

Theresa May, premier rządu Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Fot. United-Kingdom-Open-Government-Licence

Dzień wcześniej – w środę – premier Teresa May gościła w Belfaście. Tam rozmawiała z przywódcami politycznymi Irlandii Północnej, w tym liderem partii DUP, Arlene Foster. W specjalnym przemówienie dla mieszkańców Ulsteru powiedziała:

Wiem, że perspektywa zmiany mechanizmu ochronnego i ponownego otwarcia rozmów o umowie wypowiedzenia wywołuje prawdziwe niepokoje tutaj w Irlandii Północnej i Republice Irlandii, ponieważ to właśnie tutaj odczuwalne są konsekwencje tego, co uzgodniono. Rozumiem także, że większość głosujących w Irlandii Północnej zagłosowała za pozostaniem w UE i że wielu z nich poczuje, że po raz kolejny decyzje podjęte w Westminster mają znaczące, a w wielu przypadkach niepożądane skutki w Irlandii Północnej i Republice Irlandii.

W przemówieniu w Belfaście brytyjska premier powiedziała, że ​​jej zaangażowanie w działania, aby uniknąć twardej granicy między Republiką Irlandii a Irlandią Północną było i jest „niezachwiane”. W przeciwieństwie do prasy brytyjskiej, media irlandzkie komplementowały wypowiedź Donalda Tuska o „miejscu w piekłe dla sympatyków twardego Brexitu”.

 

 

Rusza VII edycja kursu przygotowującego polskich uczniów do egzaminu maturalnego z języka polskiego. Polska młodzież może zdawać język polski w irlandzkich szkołach średnich, jako język obcy w ramach Leaving Certificate.

 

Agnieszka Grochola, Polska Macierz Szkolna w Irlandii.

Spore zainteresowanie polonijnych szkół organizacją kursu sprawia, że pula pieniędzy na ten cel zabezpieczona w kasie Ambasady RP w Republice Irlandii jest niewystarczająca. Efektem tego jest zmniejszenie dotacji o prawie połowę.

W Studiu Dublin mówiła o tym wiceprezes Stowarzyszenia Polska Macierz Szkolna w Irlandii, pani Agnieszka Grochola. Nasza rozmówczyni mówiła także o dyżurach konsularnych w Galway. Polscy konsulowie nareszcie wyszli w kierunku rodaków z tej części Wyspy.

Dyżury odbywają się w Polskiej Szkole w Galway im. Wisławy Szymborskiej, Holy Trinity National School, Walter Macken rd., Mervue, Galway.

 

 

W programie „Studio Dublin” wspomnienie zmarłego dziś premiera Jana Olszewskiego. Były polityk związany z antykomunistyczną opozycją, w czasie nocy stanu wojennego bronił działaczy „Solidarności” , w tym m.in. Lecha Wałęsę i Zbigniewa Romaszewskiego.

 

Jan Olszewski przemawia podczas Centralnych Obchodów Święta Kolejarza w 2007 r. (Warszawa, Sala Kongresowa). Fot. Paweł Zienowicz,

 

W głośnym procesie zabójców księdza Jerzego Popiełuszki był oskarżyciel posiłkowym. Po roku 1989,był posłem na Sejm trzech kadencji i premierem w latach 1991 – 1992. Ponad dekadę później, w latach 2006–2010, mecenas Jan Olszewski został doradcą prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego do spraw politycznych.

W roku 2009 został odznaczony Orderem Orła Białego, zaś w 2014 roku został Honorowym Obywatelem Warszawy. Zmarłego polityka, w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim, wspomina red. Wojciech Piotr Kwiatek. 

 

 

W przeglądzie prasy Studia Dublin omówienie najciekawszych artykułów z „The Irish Times”, „Irish Independent” i „Irish Examiner”. Dzisiaj także sięgnęliśmy do prasy regionalnej. 

 

Obawy przed Brexitem bowiem krążą nad hrabstwami Republiki Irlandii, które leżą najbliżej Ulsteru. W największym dzienniku hrabstwa Dundalk „The Argus News” Olivia Ryan opisała obawy przedsiębiorców hrabstwa Louth wobec kwestii „twardej granicy” w Irlandii.

Przedsiębiorcy obawiają się, że jakakolwiek „twarda granica” wpłynie na lokalną gospodarkę
Firmy z Louth i całego regionu przygranicznego muszą zmierzyć się z trudną perspektywą niewiadomych zmian związanych z Brexitem.

Prasę irlandzką przeglądali i czytali dla Państwa Tomasz Szustek i Tomasz Wybranowski.

 

 

W przeglądzie prasy słów kilka o nowym projekcie związanym, z wciąż kontrowersyjnym tematem wychowanków z sierocińca Tuam (hrabstwo Galway). Kilka lat temu odkryto w tej miejscowości masowy grób dzieci, które zmarły w latatch 1925 – 1961. Dzieciom odmówiono nalezytego pochówku. 

Siostry zakonne prowadzące „dom matki i dziecka”, jak był on oficjalnie nazywany, wrzucały do zbiornika po szambie ciała dzieci, które z wielu powodów zmarły we wspomnianym sierocińcu.

Rektor uniwersytetu z Galway ogłosił rozpoczęcie wielkiej akcji zbierania historii osób, których biografia w jakikolwiek sposób łączy się z tym miejscem. Jedną z pierwszym takich opowieści przedstawia dziennik „Irish Times”, z dnia 8 lutego 2019.

Michael O’Flacherty urodził się w ośrodku w Tuam w 1948 roku. Zaraz po narodzinach został oddzielony od swojej matki. Historia jego życia to zarówno walka o odzyskanie utraconej tożsamości, jak i wyścig z czasem w poszukiwaniu biologicznej matki. 

 

 

W finale programu na antenie gościł „Londyński Wnetowy Zwiad”. Tradycyjnie połączyliśmy się z Londynem, gdzie jest korespondent Radia WNET, Aleksander Sławiński. 

 

 

 

Partnerem programu Studio Dublin i Radia WNET jest portal Polska-IE     https://www.polska-ie.com/

Produkcja „Studia Dublin” dla Radia WNET – Studio 37 Dublin

 

Męczeństwo Staszka Leszczyc-Przywary. „Muszę te prace wykonywać sam, bo oni nie są tak jak ja przygotowani na śmierć”

W rozmowach o Staszku padały słowa „święty człowiek”, ale uznawałem to za potoczny zwrot o zmarłych. Wujek opowiedział mi o nim więcej, oraz że wie, iż Staszek jest świętym, choć niekanonizowanym.

Paweł Milla

Pod koniec wojny nastał dla Wujka jeden z najtragiczniejszych dni, jakim okazał się 22 września 1944 roku. (…) Staszek, aby uniknąć kopania niemieckich okopów lub wywózki na roboty do Niemiec, przeniósł się z Kąclowej do sąsiedniej miejscowości – wioski Ptaszkowa, gdzie oficjalnie podjął pracę w tartaku. Jednocześnie od wielu tygodni brał udział w ostatniej dla niego akcji AK, polegającej na pomocy różnym uciekinierom bądź wydobytym z jenieckich obozów żołnierzom, m.in. Anglikom, Belgom i Rosjanom. W Ptaszkowej stacjonowało wówczas mnóstwo różnych wojsk niemieckich cofających się przed sowiecką nawałą.

Sowiecki major, jeden z uwolnionych przez AK jeńców, chciał koniecznie zdobyć broń dla siebie. Najprawdopodobniej za jego inspiracją powstała spontaniczna akcja, jak się okazało niezbyt przemyślana i nie wiadomo, czy zatwierdzona przez AK.

Na Sądecczyźnie był to piękny, słoneczny dzień. Jeden z Niemców widział rano Staszka, jak rozmawiał w Ptaszkowej z tym przebranym w cywilny ubiór majorem sowieckim. Później, około trzynastej, ten major wraz z partyzantem „Rysiem” zasadzili się w przydrożnych krzakach na skraju Ptaszkowej, skąd wyskoczyli na jadącego rowerem żołnierza niemieckiego, próbując go obezwładnić i zabrać mu broń. Nie udało im się to jednak. Pistolet „Rysia” się zaciął, a Niemiec jakoś obronił się, choć został ranny. Broni nie stracił i podniósł alarm. Sowiecki major z polskim partyzantem uciekali, oddalając się od Ptaszkowej na północ w stronę góry Rosochatka. W tym czasie Staszek znajdował się ok. 200 metrów poniżej zdarzenia, w pobliżu kościoła. Nie do końca wiadomo, czy ubezpieczał tę bardzo ryzykowną i nieudaną akcję, ale raczej znalazł się w pobliżu przypadkowo. Miał pecha, bo jakiś Niemiec widział i zapamiętał go

Staszek Leszczyc-Przywara | Fot. archiwum prywatne P. Milli

rozmawiającego z tamtym ‘bandytą’, który usiłował zabrać broń żołnierzowi niemieckiemu. Wskazał go i zaczął krzyczeć do zbiegających się żołnierzy, by go aresztowali. (…)

Ktoś z miejscowych w Ptaszkowej, sołtys czy kościelny, był na początku przesłuchania Stasia w budynku plebanii, zarekwirowanym wówczas w dużej części na posterunek Wehrmachtu. Słyszał też, że gestapowcy z Nowego Sącza zaczęli od ustalania tożsamości i pytań, co wie o zamachu na niemieckiego żołnierza. Gdy Staszek ciągle odpowiadał, że nic nie wie i nie powie, zerwali i podeptali jego różaniec, który zawsze miał przy sobie. Za paznokcie powbijali mu też drzazgi i dla udręczenia psychicznego i fizycznego kazali tymi obolałymi palcami pozbierać te „zabobony”. Do furii doprowadzała ich jego modlitwa. Wrzeszczeli i bili go, ale nic nie powiedział. Wyprowadzili go do pobliskiej szopy i tam przystąpili do jeszcze większych tortur. Bp Gucwa pisze: „Ludzie z Ptaszkowej drętwieli z przerażenia, bo dochodziły ich wiadomości, co dzieje się z »Szarym«. Nie wyobrażali sobie, by można było to wszystko wytrzymać i nic nie wydać.

W rezultacie pół wsi przygotowywało się na śmierć, czekało aresztowania albo pacyfikacji. A jednak „Szary” nie wydał nic i nikogo.

Niemcy skazali go na śmierć. Skatowany, szedł na rozstrzelanie z podniesioną głową, odmawiając modlitwę. Na rozkaz katów ukląkł na jedno kolano twarzą w stronę Rosochatki, wzniósł oczy w górę, rękę położył na piersi i szepcząc modlitwy odszedł na spotkanie z Bogiem, rozstrzelany w piątek ok. godz. 18:00, 22 września 1944 r. W ten sposób oddał życie, umęczony za wiarę, z której płynęło całe jego wierne Bogu i Ojczyźnie życie oraz za wolność i niepodległość Polski”.

Śmierć jedynego syna to dramat dla każdego rodzica. Wujek również był bardzo przygnębiony. Nie tylko męczeńską śmiercią Stasia, ale całą tragiczną sytuacją Polski. Był przecież koniec września 1944 r. i wiadomo już było, że powstanie warszawskie się nie udało, straty są olbrzymie. Przez 5 lat wojny zginęło tylu jego przyjaciół i znajomych, tyle młodzieży, w całym kraju ogrom wspaniałych i mądrych ludzi. Ciągle rozmyślał, jaka będzie Polska bez nich, co się stanie, gdy za kilka tygodni wejdzie tu NKWD i komuniści.

Kilka dni po śmierci Staszka, wciąż bardzo strapiony, poszedł rankiem po wodę nad strumyk i pochylił się, zanurzając wiadro w wodzie. Promienie słońca mocno odbijały się od wody, więc zmrużył oczy i uniósł głowę. Zobaczył przed sobą bardzo pięknego młodego człowieka. Wyprostował się i… rozpoznał Staszka. Bił od niego ciepły blask, a na ciele nie było widać śmiertelnych ran. Wujek widział przecież na własne oczy te straszne rany, m.in. drzazgi powbijane za wszystkie paznokcie, połamane kości, wybite zęby, mnóstwo krwiaków oraz ślady wejścia i wyjścia trzech kul przez tył głowy i szczękę podczas egzekucji wykonanej „metodą katyńską” oraz dwóch kul w skroniach po dobiciu w godzinę po egzekucji.

A teraz, kilka dni po tym zdarzeniu, syn podszedł do niego, uścisnął go i powiedział: „Dlaczego oni Mu nie ufają?”, po czym zniknął.

Wujek bardzo odczuł to przytulenie. Było pełne niezwykłej miłości, ale też całkiem normalne, jak z każdym człowiekiem. Od tej chwili wszystko nabrało dla niego innego wymiaru i wiedział, że nie powinien zamartwiać się stratą syna, gdyż on jest szczęśliwy w niebie i tam modli się za ojca i za Polskę.

Cały artykuł Pawła Milli pt. „A gdzie mój legionista? (III)” znajduje się na s. 9 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Milli pt. „A gdzie mój legionista? (III)” na s. 9 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego