Nie możemy dalej milczeć. Katolicki głos w sprawie ograniczenia dostępu do kościołów w czasie pandemii

Jak to się stało? Kto i dlaczego podejmował takie decyzje? Przede wszystkim jednak władze państwowe powinny złożyć jasne oświadczenie: kwestionują treść i dotychczasową praktykę, prawa katolików?

Dla katolika nie ma nic bardziej dziwnego, niż sposób myślenia: najpierw rozwiążmy nasze bardzo poważne problemy, a potem powrócimy do kościołów, by się modlić. Takie podejście jest samo w sobie głęboko podszyte co najmniej duchem laicyzmu, przeświadczeniem o samowystarczalności człowieka. Oznacza utratę poczucia sacrum, sprowadzenie religijności co najwyżej do stanu umysłu, a nie realności relacji między ludzkością a Bogiem. Świadomość, czym była świątynia jerozolimska, a dziś jest każdy kościół, to myślenie dokładnie odwrotne. To obecność Boga w doczesności, w miejscu i czasie. Pomysł, że zwłaszcza w czasach trudnych, należy ograniczać funkcjonowanie kościołów, oznacza „czynić, co nie podoba się Panu”.

Kto tak rozumie, widzi, gdzie przebiega granica, co boskie i cesarskie odnośnie do budynków kościelnych. Wszystko, co jest, jak nazywa to polskie prawo, „kultem publicznym”, jest domeną Kościoła. W tym duchu dotychczas rozumiano art. 8 ust. 1 Konkordatu, który mówi: „Rzeczpospolita Polska zapewnia Kościołowi Katolickiemu wolność sprawowania kultu”. Jego rozwinięcie widziano w art. 15 w zw. z art. 2 ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17 maja 1989 roku (DzU z 2019 r. poz. 1347). Wynika z nich jasno: co dzieje się we wnętrzach kościołów, podczas kultu publicznego na cmentarzach, drogach publicznych (podczas pielgrzymek) – jest wyłączną sprawą Kościoła. Od kilku już dekad utarła się praktyka współpracy – strona kościelna dokonuje oczywiście zgłoszeń władzom, gdy jest to niezbędne z powodów organizacyjnych (np. o trasach i terminach pielgrzymek). Władza państwowa mogła ingerować dopiero po przekroczeniu granicy określonej w art. 8 ust. 5 Konkordatu, mówiącym, iż władza publiczna może podjąć niezbędne działania w miejscach sprawowania kultu publicznego także bez uprzedniego powiadamiania władzy kościelnej, jeśli jest to konieczne dla ochrony życia, zdrowia lub mienia. Było jasne, że należy to rozumieć jako działanie incydentalne w przypadkach nagłych, gdy po prostu nie ma możliwości powiadomienia władzy kościelnej, np. policja wkracza do kościoła w bezpośrednim pościgu za przestępcą, który schronił się wewnątrz, czy w przypadku, gdy Straż musi ratować ludzi w płonącej świątyni.

Te zasady zostały katolikom wypowiedziane przez władze państwowe wiosną, gdy te ostatnie jednostronnie zadecydowały o ograniczeniach w dostępie do kościołów.

Tego, że było to działanie jednostronne, łamiące zasady konkordatowe i ustawowe można się było domyślić, już gdy 15 kwietnia 2020 roku Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki skierował oficjalne pismo do Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego, zwracając uwagę na nieadekwatność regulacji dotyczących ilości osób w kościołach. Arcybiskup raczej nie wystosowałby takiego pisma, gdyby wcześniej był stroną wspólnych uzgodnień. Po drugie, od początku trudno było podejrzewać, że jakikolwiek hierarcha zgodziłby się na regulację tak nonsensowną jak ograniczenie do pięciu osób, bez względu na wielkość świątyni.

Nie można mieć już żadnych wątpliwości od momentu, gdy wobec zamknięcia w ostatniej chwili cmentarzy przed samym dniem Wszystkich Świętych Prymas Polski abp Wojciech Polak powiedział: „Ze mną premier nie konsultował zamknięcia cmentarzy. Nie miałem też żadnych innych informacji, czy premier konsultował tę decyzję z sekretariatem Episkopatu, czy z przewodniczącym KEP”.

Od tego momentu żaden katolik w Polsce raczej nie powinien mieć wątpliwości. To wszystko polega na tym, że władza państwowa jednostronnie, wbrew Konkordatowi, Konstytucji i ustawom, decyduje o tym, co dzieje w kościołach, wkraczając w kompetencje naszych biskupów. Hierarchowie nie chcąc wchodzić w konflikt, przyjmują ten dyktat, wydając w poszczególnych diecezjach dekrety o treści podobnej jak przepisy państwowe.

Nielegalność tej działalności władz ma również swój szczególny wymiar na gruncie prawa państwowego. Najbardziej pryncypialne prawo wynikające z Konkordatu, Konstytucji i ustaw ograniczane jest w drodze rozporządzeń. Zapadły już orzeczenia, w których nawet sądy państwowe potwierdziły, iż takie regulacje po prostu nie są obowiązujące. Decyduje o tym kilka kwestii. Przede wszystkim brak umocowania organu wydającego rozporządzenie – art. 46, 46a i 46b ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi z dnia 5 grudnia 2008 roku (DzU z 2020 r. poz. 1845) po prostu nie upoważniają władzy wykonawczej do samodzielnego regulowana kultu publicznego. Po drugie, zgodnie z art. 233 Konstytucji, prawa i wolności sumienia i religii nie mogą być ograniczone nawet ustawą, i to w sytuacji stanu nadzwyczajnego. Co dopiero rozporządzeniem, a więc aktem niższego rzędu niż ustawa, i to bez oficjalnego wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.

Należy podkreślić, iż ostatnie z wydanych rozporządzeń wręcz pogłębiają stan nielegalności. Negatywną nowością jest takie formułowanie przepisów, iż wynika z nich, że władze państwowe kult publiczny traktują jako jeden z rodzajów zgromadzeń publicznych. Dotychczas było oczywiste, iż w rozumieniu prawnym kult publiczny jest czymś zupełnie innym niż zgromadzenia publiczne, a regulacje dotyczące zgromadzeń publicznych nie są stosowane do kultu publicznego.

Obecne stanowisko władz oznacza, iż Msza św. dla rządzących jest tym samym, co manifestacja (sic!). Dla katolików jest to po prostu obraźliwe.

Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 9 października 2020 roku w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (DzU z 2020 r. poz. 1758) stanowi: Do odwołania zakazuje się organizowania zgromadzeń w rozumieniu art. 3 ustawy z dnia 24 lipca 2015 r. – Prawo o zgromadzeniach (DzU z 2019 r. poz. 631). W ust. 8 jako swego rodzaju wyjątek ustanowiono, iż zgromadzenia organizowane w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych mogą się odbywać. Dalsze ograniczenia wprowadzono rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 6 listopada 2020 roku (DzU z 2020 r. poz. 1972), zmieniające rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Informacje pochodzące ze środowisk rządowych mówią, iż rozważane są dalsze restrykcje stanowione kolejnymi rozporządzeniami.

Od wiosny władze państwowe dokonują kolejnych naruszeń praw katolików. Ingerencje rozporządzeniami w kult publiczny, policyjne rozgonienie oficjalnej diecezjalnej pielgrzymki na Jasną Górę, prowadzenie policyjnych czynności operacyjnych na terenach parafii (w tym zagłuszanie nabożeństw przez megafony), stawianie przed sądem kapłanów pod zarzutem, iż w trakcie odprawiania Mszy powinni na bieżąco liczyć wiernych. Są to działania nielegalne od strony formalnej, o czym wiemy już dziś ze słów naszych biskupów (nikt z nimi tego nie uzgadniał, zostało to narzucone). Również nonsensowne merytorycznie.

Trudno zrozumieć, w jaki sposób ktoś mógł w ogóle wpaść na pomysł, iż dopuszczalna jest obecność pięciu osób w kościele, niezależnie od wielkości.

Od początku do teraz stosowane jest jawnie nonsensowne kryterium powierzchni, gdy wiadomo, iż epidemiczne znaczenie ma przede wszystkim kubatura (transmisja drogą oddechową oznacza, iż należy unikać przestrzeni oddechowej innych osób – w strzelistych budynkach, jakimi najczęściej są kościoły, wydychane ciepłe powietrze zawierające dodatkowo parę wodną unosi się w górę).

Nie podejmujemy się rozstrzygać – działalność rządzących nosi charakter intencjonalny, czy też wynika z nieudolności. Jednakże wobec zapowiedzi, iż władze państwowe szykują się na nawet długotrwałe funkcjonowanie w obecnych reżimach, nie możemy dalej milczeć.

Tym bardziej, iż istnieje obawa, że nawet po zakończenie formalnego stanu epidemii będzie pokusa, by utrzymać przeróżne ograniczenia, czy przynajmniej rozumienie, iż katolicy, Kościół w Polsce podlegają ściśle władzy świeckiej.

Katolikom w Polsce należy się jasne wyjaśnienie dotyczące wskazanych problemów. Jak to się stało? Kto i dlaczego podejmował takie decyzje? Przede wszystkim jednak władze państwowe powinny złożyć jasne oświadczenie: kwestionują treść i dotychczasową praktykę, prawa katolików? Opisane działania należy rozumieć jako wypowiedzenie Konkordatu? Uchylenie gwarancji konstytucyjnych i ustawowych? Obecne władze swe regulacje rangi rozporządzeń uważają za wyprzedzające rangi umowy międzynarodowej, ustawy zasadniczej i ustaw zwykłych?

Nad tym wszystkim góruje jednak problem podstawowy. Błądzi fundamentalnie, kto sądzi, iż rozwiąże problemy kraju czy ludzkości, nie powierzając się przede wszystkim Panu Bogu.

10.10.2020 r.

Ryszard Skotniczny, Stowarzyszenie Europa Tradycja

Urszula Strynowicz, Wspólnoty Nieustającego Różańca Świętego im. Św. Jana Pawła II

Tadeusz Matuszkiewicz, Klub Inteligencji Katolickiej, Mielec

Krzysztof Czeluśniak, Stowarzyszenie Jaślanie

Marcin Dybowski, Krucjata Różańcowa za Ojczyznę

Teresa Bazylko-Boratyn, Stowarzyszenie LEGION MARYI

Jacek Kotula, Fundacja Życiu Tak

Maria Bienkiewicz, adw. Łukasz Jończyk, Fundacja Nowy Nazaret

„Strajk kobiet” jest to wykorzystywanie kolejnego pretekstu do destabilizacji państwa. I nie jest to tylko polski kłopot

Kolejną formą błyskawicy z logo protestujących mogą być dwie błyskawice z mundurów znanej formacji eliminującej mniej wartościowe istnienia. Ktoś to logo wymyślił. Czy nie miał takich skojarzeń?

Zbigniew Kopczyński

Cały ocean nienawiści wylewa się na rządzących i Kościół. A oni nie mają kompetencji, by unieważnić wyrok TK. Ten wyrok jest ostateczny i żadne protesty tego nie zmienią.

Akurat Prawo i Sprawiedliwość, wbrew przedwyborczym obietnicom, nie zrobiło w tej kwestii praktycznie nic, nie licząc podpisów grupy posłów pod pytaniem do Trybunału.

Społeczne projekty ograniczenia aborcji PiS skutecznie topił w procedurach sejmowych, bardziej dbając o los zwierzątek żyjących w zbyt małych klatkach niż rozrywanych na kawałki dzieci.

Poparcie episkopatu dla tych projektów też było – powiedzmy – mało entuzjastyczne. Wydawało się, że Trybunał też będzie pracował nad tym problemem tak długo, aż wszyscy o nim zapomną. Tak jednak się nie dało i – chcąc nie chcąc – wydał w końcu wyrok.

A wyrok mógł być tylko jeden, bez względu na poglądy sędziów na temat aborcji. Inny byłby obrazą logiki, zasad stanowienia prawa i elementarnego poczucia przyzwoitości. Trybunał nie rozpatrywał tego, czy aborcja jest dobra, czy zła, czy, kiedy i jak można ją przeprowadzić, bo do tego nie ma kompetencji. Rozpatrywał tylko i wyłącznie, czy aborcja eugeniczna jest zgodna z Konstytucją. Tak brzmiało pytanie posłów i tylko takie kompetencje ma Trybunał Konstytucyjny. A tu sprawa jest jasna.

Skoro art. 38 Konstytucji mówi o ochronie życia każdego człowieka, nie można samowolnie ograniczać tej ochrony ze względu na stan jego zdrowia. Zdanie przeciwne generowałoby konsekwencje w postaci uznania życia jednych ludzi za podlegające ochronie, a drugich nie. Takie dzielenie na życie warte życia i go niewarte Europa już przerabiała.

(…) Tym największym jest kłamstwo o prawie kobiet do wolnego wyboru. Używanie tego argumentu sprowadza dyskusję do poziomu nielicznych już autochtonów w Nowej Gwinei niekojarzących ciąży z uprzednim aktem seksualnym. Ojcem dziecka jest ten, na którego terenie ono się urodzi. Sąsiednie plemiona wiedzą już, skąd się biorą dzieci, a polscy działacze pro choice jeszcze do tego nie doszli. Ciąża nie jest kwestią wyboru, lecz konsekwencją wyboru dokonanego wcześniej. Przypomnę, że wyrok Trybunału nie dotyczy ciąż z gwałtu, bo nie o to pytali posłowie.

Natychmiast po ogłoszeniu wyroku media odkurzyły zapomnianą już Alicję Tysiąc, swego czasu gwiazdę wojujących feministek. „Prawie straciłam wzrok” – mówi, opisując swoje cierpienia i przegraną z polskim prawem walkę o możliwość dokonania aborcji ze względu na groźbę utraty wzroku. Powetowała to sobie sowitym odszkodowaniem wywalczonym na szczeblu europejskim.

Manipulacja wielowątkowa. Po pierwsze „Prawie czyni różnicę”.

Pani Alicja nie straciła jednak wzroku, a więc rację mieli lekarze nie widzący takiego niebezpieczeństwa, a nie pani Tysiąc.

Po drugie: ewentualna aborcja przeprowadzona zostałaby ze względu na zagrożenie zdrowia matki, a nie wady płodu, co było treścią wyroku TK. To zupełnie inne kwestie. Zdrowie córki pani Tysiąc nie było kwestionowane i urodziła się ona zdrowa. Dziś powinna mieć tyle lat, by ze zrozumieniem czytać i słuchać, jak jej mamusia bohatersko walczyła, by móc ją zabić. (…)

Jedyny cel protestów, jaki można od nich usłyszeć, to „j..ać” i „wy….dalać”. Do głowy tym neobolszewikom nie przyjdzie, że nawet gdy „wy….dolą” PiS i spalą wszystkie kościoły, wyrok TK dalej będzie obowiązywać tak długo, jak długo obowiązywać będzie obecna Konstytucja. I to przeciw niej powinni protestować. Jednak z krzyczeniem „j..ać Konstytucję” mają pewien problem, bo jeszcze wczoraj skandowali „Kon-sty-tu-cja!” i traktowali ją jak absolutną świętość.

Cały artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Wojna o aborcję” znajduje się na s. 2 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Wojna o aborcję” na s. 2 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wyrok TK wyklucza eugeniczną selekcję, wskazuje zaś na potrzebę wykrywania i leczenia chorób w stanie prenatalnym

„Drastyczne podziały społeczne” wywołują ci, którzy podważają porządek konstytucyjny w zakresie prawa do życia każdego człowieka. I przekraczają wszelkie granice publicznego wyrażania sprzeciwu.

Oświadczenie Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu

w sprawie Listu JM Rektor UAM prof. dr hab. Bogumiły Kaniewskiej, komentującego wyrok Trybunału Konstytucyjnego

Społeczność skupiona w Akademickim Klubie Obywatelskim im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu z zażenowaniem i zdziwieniem przyjęła do wiadomości List Pani Rektor UAM.

Przede wszystkim Rektor uczelni mającej w swojej strukturze Wydział Prawa powinien od profesorów prawa zasięgnąć informacji na temat kompetencji Trybunału Konstytucyjnego. Jest nią stwierdzanie zgodności z Konstytucją rozwiązań prawnych ustalanych przez Parlament i zatwierdzanych przez Prezydenta. Do tego Trybunał nie ma obowiązku ani merytorycznej potrzeby przeprowadzania konsultacji społecznych, bo jego decyzja wynika ze ścisłej interpretacji prawnej.

Przedmiotem konsultacji była natomiast Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej pochodząca z 1997 roku jako efekt długich debat politycznych podjętych przez Parlament za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego. Przyjęta została przez Zgromadzenie Narodowe i zyskała akceptację Polaków w wyniku ogólnokrajowego referendum.

To w tej właśnie Konstytucji w art. 38 jest zapis „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Każdemu człowiekowi. Także nienarodzonemu (i ułomnemu); w tej sprawie nie ma żadnych wykluczeń. A współczesna nauka życie ludzkie zamyka w ramach od poczęcia do naturalnej śmierci. Trybunał nie mógł wydać innej opinii.

W swojej wypowiedzi Pani Rektor pomija dobro dziecka chorego w fazie prenatalnej i jego prawo do życia, co wskazuje na dyskryminacyjny charakter Pani opinii. Ta eugeniczna postawa jest dla nas zupełnie niezrozumiała, zwłaszcza gdy zestawimy ją z często podkreślaną przez Panią Rektor potrzebą tolerancji wobec innych, zwłaszcza środowisk LGBT. Dyskryminuje Pani bezbronne chore dzieci, dopuszcza ich zabijanie, nie wyrażając żadnego współczucia dla ich cierpienia podczas aborcji. Nam, Polakom, eugeniczny stosunek do chorych i niepełnosprawnych kojarzy się z niemiecką nazistowską doktryną „życia niegodnego życia”. Zresztą ta część argumentacji Pani Rektor o prawie do życia jako najwyższym dobru i w tym kontekście akceptacja dla aborcji eugenicznej jest niespójna i wewnętrznie sprzeczna.

Wyrok Trybunału nie ma najmniejszego wpływu na prowadzenie badań prenatalnych. A jeśli, to korzystny, bo wskazuje na potrzebę ochrony zdrowia i życia także dzieci nienarodzonych, na szukanie nowych form wykrywania i leczenia chorób w stanie prenatalnym. Odrzuca natomiast eugeniczną selekcję.

A „drastyczne podziały społeczne” wywołują ci, którzy podważają porządek konstytucyjny w zakresie prawa do życia każdego człowieka. I organizują protesty, podczas których są przekraczane wszelkie granice kulturowe i cywilizacyjne sposobów wyrażania sprzeciwu w przestrzeni publicznej.

Podejmując w sposób niekompetentny kwestie prawne, nie podjęła Pani Rektor sprawy barbaryzacji języka i zachowań protestujących, a tym samym kultury, w których ocenie kompetencje Pani Rektor są bezsporne. Zajęcie stronniczego stanowiska w sporze politycznym bez należytej oceny dewastacji kultury przez rektora polskiej uczelni budzi zasadny niepokój.

Do tych brutalnych aktów agresji, do dewastacji polskich kościołów, profanacji mszy św., niszczenia pomników, wulgarnych wyzwisk rzucanych wobec wiernych modlących się w kościołach i kapłanów odprawiających msze św. Pani Rektor się nie odnosi. Czy to milczenie jest wyrazem akceptacji takich zachowań?

Czy Rektor polskiej uczelni, humanista z wykształcenia nie powinien stanowczo potępić takich zachowań, przecież bezpośrednio związanych ze sprawą, w której Pani Rektor postanowiła się wypowiedzieć? Zastanawiające i głęboko zasmucające jest to milczenie. Pani Rektor ma prawo do wypowiedzenia swojej opinii, także w tej sprawie, ale z racji pełnionej funkcji ma Pani obowiązek zachowania rygorów obiektywizmu w ocenie opiniowanych spraw.

W ostatnim zdaniu Pani Rektor wyraża pragnienie, by „skłonić Rządzących do refleksji i dialogu”. Tylko rządzących? Przecież głęboka merytoryczna refleksja i debata są powinnością uniwersytetów, na które rządzący asygnują duże środki, by również otrzymać wnioski z takiej debaty, a nie żenujący przekaz medialny, i to w zasadzie tylko jednej strony sporu.

Jednak może nawet ważniejsza jest tutaj kulturotwórcza rola uniwersytetu, nawoływanie do kultury sporu, który ze strony protestujących sięga rynsztoka, a Pani Rektor tego nawet nie zauważa. Nie wskazuje, że w demokratycznym ustroju, by zrealizować swoje cele polityczne i społeczne, trzeba jeszcze zbudować odpowiednią większość parlamentarną. Najgorsze, że Pani Rektor nie dostrzegła, że w przywołanych przez nią wystąpieniach zwolennicy aborcji nie podejmują żadnej dyskusji, a tylko lżą i obrażają adwersarzy, stosując przemoc fizyczną.

Prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak, Przewodniczący AKO

Prof. dr hab. Stefan Zawadzki, Wiceprzewodniczący AKO

Członkowie Zarządu: dr hab. Elżbieta Czarniewska, prof. UAM, dr Tadeusz Zysk, mgr inż. Piotr Cieszyński, mgr Ewa Ciosek, prof. dr hab. Jacek Dabert, prof. dr hab. inż. Antoni Florkiewicz, dr Zdzisław Habasiński, mgr Jan Martini, dr hab. Grzegorz Musiał, prof. UAM, dr hab. Jan Paradysz, prof. UEP, prof. dr hab. Stanisław Paszkowski, prof. dr hab. Wojciech Rypniewski, prof. dr hab. Wojciech Święcicki, dr hab. Witold Tyborowski, prof. UAM, prof. dr hab. Jerzy Weres

ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz – Duszpasterz AKO

Oświadczenie Akademickiego Klubu Obywatelskiego w Poznaniu znajduje się na s. 2 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Oświadczenie Akademickiego Klubu Obywatelskiego w Poznaniu na s. 2 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nasz wniosek dotyczył tylko eugeniki/ Jolanta Hajdasz, Bartłomiej Wróblewski, „Wielkopolski Kurier WNET” 77/2020

Z konstytucji wynika nie tylko konieczność ochrony życia, ale wsparcia dla kobiet w trudnych ciążach oraz wsparcie dla osób niepełnosprawnych. To jest sprawa, którą trzeba się zająć ponad podziałami.

Jolanta Hajdasz, Bartłomiej Wróblewski

Wygrało życie!

Z Bartłomiejem Wróblewskim, posłem Prawa i Sprawiedliwości, prawnikiem, autorem wniosku z 2017 roku o stwierdzenie przez Trybunał Konstytucyjny zgodności z Konstytucją RP dopuszczalności aborcji eugenicznej, rozmawia Jolanta Hajdasz.

Panie Pośle, należę do osób, które wyrażają wielkie uznanie dla odwagi sędziów TK za ich szlachetną decyzję i dlatego naszą rozmowę chcę zacząć od gratulacji dla Pana, posła PiS z Poznania, który był inicjatorem wniosku do Trybunału Konstytucyjnego i który przez te ostatnie trzy lata, gdy czekał on na rozpatrzenie przez TK, śmiało i publicznie bronił zawartej w nim argumentacji o ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci.

Była to praca kilkudziesięciu, a nawet kilkuset osób, które w się w tę sprawę zaangażowały. Nie składa się takiego wniosku, mając na uwadze tylko i wyłącznie własne przekonania, ale konsultuje się go z różnymi osobami i środowiskami. Oczywiście ten wniosek był uzgodniony na samym początku z Jarosławem Kaczyńskim, z władzami Prawa i Sprawiedliwości, a także z politykami innych formacji sejmowych; jeszcze wcześniej także z przedstawicielami Kościoła, organizacjami pro life oraz z konserwatywnie nastawionymi prawnikami.

Dlaczego zdecydowaliście się skierować ten wniosek do Trybunału Konstytucyjnego?

Wniosek został skierowany do Trybunału Konstytucyjnego dlatego, że przez długi czas w parlamencie nie udawało się wzmocnić ochrony życia. Uznaliśmy, że trzeba przenieść dyskusję na poziom czysto prawny, konstytucyjny. W czasie dyskusji parlamentarnych brane są bowiem pod uwagę różne czynniki – społeczne, ekonomiczne, polityczne, a argumenty prawne często dopiero w dalszej kolejności.

Wydawało nam się, że przeniesienie tej dyskusji na poziom konstytucyjny da większą szansę na spokojniejszą dyskusję na ten temat, w szczególności ze względu na to, że dyskusja prawna powinna ograniczać się do rzeczowych argumentów i tego, co się komu należy, co komu prawo gwarantuje.

A przecież konstytucja uchwalona w 1997 r. i podpisana przez postkomunistycznego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego jest wręcz Waszym sprzymierzeńcem.

Tak. I dodatkowo trzeba podkreślić, że przecież w tej sprawie wcześniejsze orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego było jednoznaczne. Z jednej strony mamy więc artykuł 38 Konstytucji mówiący o prawie do życia, artykuł 30 o godności człowieka, a z drugiej strony – orzeczenia samego TK, np. z 1997 r., później z 2004 i 2008 r., mówiące o tym, że jest się człowiekiem także przed narodzeniem, że życie w okresie prenatalnym podlega ochronie i że nie można nikogo tej ochrony pozbawić. I do tego było kilkadziesiąt stanowisk konstytucjonalistów, karnistów i cywilistów, którzy tą problematyką w ciągu ostatnich 20 lat się zajmowali i którzy zwracali uwagę, że nie można pozbawić dziecka ochrony w okresie życia prenatalnego, także dziecka chorego i niepełnosprawnego. Tak więc decyzja TK nie była dla nas zaskoczeniem. Biorąc pod uwagę te kwestie, wiedzieliśmy, że kierując się prawem, innej decyzji Trybunał nie powinien podjąć.

Czy po decyzji TK, podtrzymującej przecież tylko jego wcześniejsze stanowiska, można było przewidzieć aż taką skalę protestów, tak wulgarne i agresywne manifestacje na ulicach, przed kościołami, w sejmie?

Przed złożeniem tego wniosku wydawało się chyba wszystkim, z którymi rozmawialiśmy, że jest to najmniej konfrontacyjna droga do wzmocnienia ochrony życia, najmniej obciążona polityką.

Nie spodziewaliśmy się takich protestów, ponieważ nasz wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, poza krótkotrwałą krytyką ze strony radykalnej lewicy, przez trzy lata nie spotkał się z odpowiedzią czysto prawną, nikt na ten temat nie chciał dyskutować, nie publikowano nawet specjalnych stanowisk, które by kwestionowały nasz pogląd i nasze argumenty. To, że od pewnego czasu narastają tendencje antykościelne, a nawet szerzej – antycywilizacyjne, to wiedzieliśmy. Do tego doszła wulgaryzacja, ten Ruch 8 gwiazdek w czasie wyborów, te niepokoje po zatrzymaniu „Margot”, aktywisty ruchu LGBT, który używał przemocy, a mimo to jego zachowanie było aprobowane przez środowiska lewicowe i część liberalnych mediów. To pokazywało, że te emocje są nie tylko polityczne, ale także kulturowe, wręcz antykościelne, bo już wtedy pojawiły się wulgarne napisy na kościołach. Jednak nikt nie spodziewał się, że skala protestów i emocji może być tak duża.

Jakie mogą być tego konsekwencje?

Dziś trudno jest przewidzieć, kiedy emocje opadną. Na pewno jednak to wszystko pokazuje, jak zmienia się polskie społeczeństwo, bo ta decyzja TK w mojej ocenie stała się tylko katalizatorem tego, co w społeczeństwie istniało już wcześniej, co było przygotowywane i finansowane poprzez szkolenia na Zachodzie tak agresywnych bojówek jak Antifa, poprzez przygotowywanie aktywistów i gruntu społecznego do tych protestów i prowokacji.

Jest to także poważne ostrzeżenie dla polskiej prawicy i Kościoła, że trzeba podejmować więcej działań społecznych, informacyjnych, formacyjnych.

Czy w takim razie decyzja TK utrzyma się, czy Prawo i Sprawiedliwość nie będzie chciało przy niej „pomajstrować”, by osłabić jej wykonywanie w praktyce?

W mediach słyszymy różne głosy. Chciałbym po raz kolejny podkreślić, że wyrok TK nie dotyczy sytuacji zagrożenia życia matki ani przesłanki kryminalnej, czyli sytuacji, w której aborcja jest dopuszczana ze względu na to, iż do poczęcia doszło podczas gwałtu bądź kazirodztwa. Wyrok nie dotyczy ani środków antykoncepcyjnych, ani badań prenatalnych. Nasz wniosek dotyczył tylko eugeniki, trochę ze względu na to, że w czasie tzw. czarnych marszów najbardziej gwałtowne protesty dotyczyły zarzutu karalności kobiet czy pozbawienia dostępu do legalnej aborcji w sytuacji gwałtu. W naszym wniosku tego nie było, a mimo to reakcja jest porównywalna, a może nawet silniejsza niż wtedy, choć trudno to zestawiać, bo przecież mamy okres pandemii, zajęcia w szkołach, na uczelniach odbywają się zdalnie i nie wiemy, na ile te dzisiejsze manifestacje są odreagowaniem tej bardzo stresującej dla wszystkich sytuacji, głównie młodych ludzi, ale przecież nie tylko ich.

Wielu z nich sprawia wrażenie, jakby do końca nie rozumieli, przeciwko czemu, komu i dlaczego protestują.

Widzimy teraz, że główny argument przeciwników decyzji TK, który jest używany najczęściej, dotyczy przypadków najcięższych, letalnych i widać po wypowiedziach uczestników tych protestów, jak dużo jest dezinformacji na ten temat.

Część osób wypowiada się tak, jakby zlikwidowana była przesłanka kryminalna, co nie jest przecież prawdą. Dodatkowo mówi się, że nie będą przeprowadzane badania prenatalne, albo mówi się o lekceważeniu zagrożenia życia matki, chociaż takich konsekwencji ten wyrok TK nie niesie.

Z konstytucji wynika nie tylko konieczność ochrony życia, ale także konieczność wsparcia dla kobiet w trudnych ciążach oraz większe wsparcie dla osób niepełnosprawnych. To jest sprawa, którą trzeba się zająć ponad podziałami. Mam osobiście nadzieję, że jedną z konsekwencji decyzji Trybunału Konstytucyjnego będzie także zwiększenie działań na rzecz osób niepełnosprawnych.

Jak wobec tego wyglądają Pana aktualne relacje z Prawem i Sprawiedliwością? Z jednej strony ta wielka sprawa – doprowadzenie do usunięcia z naszego systemu prawnego przesłanki eugenicznej jako przyczyny zabijania nienarodzonych dzieci, a z drugiej – konflikt spowodowany ustawą „Piątka dla zwierząt”, bo głosował Pan w tej sprawie inaczej niż brzmiała rekomendacja PiS.

Może nie wszyscy to rozumieją, ale tak naprawdę głosowanie w sprawie „Piątki dla zwierząt” i zabieganie o ochronę życia wynika z tych samych pobudek. W przypadku ochrony życia nienarodzonych mówimy o prawie do życia, a w przypadku „Piątki dla zwierząt” decydującym dla mnie argumentem było ograniczenie wolności religijnej. Wprawdzie nie jest to wolność religijna chrześcijan, ale wyznawców innych religii, niemniej jednak każdy, kto rozumie konstytucyjny system praw i wolności, bez trudu dostrzega ten problem. Jeśli dziś ktoś pozwoli na ograniczenie wolności religijnej żydów i muzułmanów, to niejako implicite godzi się na ograniczenie wolności religijnej chrześcijan, bo musi być konsekwencja w stosowaniu przepisów regulujących prawa i wolności.

Tak jak dzięki wyrokom TK z 1997 i kolejnym wiedzieliśmy, że Trybunał nie może orzec inaczej w przypadku ochrony życia, tak wiadomym jest, że jeżeli ostałby się zakaz uboju rytualnego, częściowy już na szczęście; ale jeśliby TK uznał tę ustawę za zgodną z Konstytucją, to byłoby to przywoływane jako argument utrudniający powoływanie się na wolność religijną, a więc ułatwiający sekularyzację państwa, gdyby prawica straciła władzę, a uzyskała ją lewica. Niezależnie więc od tego, że to bardzo mocno uderzałoby też w rolników, w przedsiębiorców i naruszało wolność gospodarczą, prawo własności i prawo do prywatności, to zasadniczym argumentem dla mnie było ograniczanie wolności religijnej.

Prawica nie powinna ograniczać takich regulacji konstytucyjnych, które wzmacniają nasz ład cywilizacyjny, takich jak właśnie prawo do życia, wolność religijna czy prawo rodziców do wychowywania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, albo jak autonomia rodziny.

Każda taka decyzja, nawet jeśli jest przyjęta ze względu na inne istotne racje, ostatecznie obróci się przeciwko nam, chrześcijanom, nam, Polakom, dla których tradycyjne wartości są podstawowe i najważniejsze.

Wywiad Jolanty Hajdasz z posłem PiS Bartłomiejem Wróblewskim, pt. „Wygrało życie!”, znajduje się na s. 1 i 2 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Wywiad Jolanty Hajdasz z posłem PiS Bartłomiejem Wróblewskim, pt. „Wygrało życie!” na s. 1 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Toczy się walka o depozyt moralny całej naszej cywilizacji/ Łukasz Jankowski, Andrzej Zybertowicz, „Kurier WNET” 77/2020

To jest manifestacja pokolenia zaprogramowanego na poszukiwanie doznań… nie mającego sensu życia jako kontynuacji pracy opartej na dziedzictwie przodków, wizji stabilnej rodziny ani stabilnej pracy.

Łukasz Jankowski, Andrzej Zybertowicz

Manifestacja pokolenia poszukującego doznań

Z doradcą prezydenta Andrzeja Dudy, dr. hab. nauk humanistycznych, historykiem i socjologiem Andrzejem Zybertowiczem rozmawia Łukasz Jankowski.

Co robi prezydent? Czy w obecnej sytuacji potrzebne jest wystąpienie głowy państwa?

Prezydent pozostaje w izolacji i jeśli się nie mylę, ta kwarantanna będzie trwała do piątego listopada. Jednak jest w kontakcie z wieloma ludźmi. Gdy prezydent uzna, że jest to potrzebne, wtedy zabierze głos. Na razie, analizując sytuację na podstawie informacji z różnych źródeł, nie widzi takiej potrzeby. Zresztą w sprawie decyzji głowy państwa proszę kontaktować się z biurem prasowym Kancelarii Prezydenta. My umówiliśmy się na analizę socjologiczną zjawisk. Chcę od razu zastrzec, tak jak robię to standardowo, gdy mam wykłady jako socjolog, że opinii, które przedstawię tutaj, nie można utożsamiać ze stanowiskiem żadnego podmiotu władzy publicznej.

Co się dzieje na polskich ulicach? Czy ten wybuch jest logiczną konsekwencją zmian społecznych w Polsce? Czy można go było przewidzieć?

To są bardzo dobre pytania. Postaram się na nie odpowiedzieć, ale muszę zrobić jeszcze jedno zastrzeżenie. Będę starał się opisać to tak obiektywnie, jak potrafię, ale po pierwsze, jestem częścią szeroko rozumianego obozu władzy, po drugie, mój światopogląd jest konserwatywny, a to wywiera wpływ na moje zdolności analizy. Każdy odpowiedzialny socjolog czy psycholog społeczny, na przykład psycholog emocji, powie, że w przypadku wzmożonych zjawisk społecznych, zwłaszcza o takiej intensywności emocjonalnej, jest bardzo trudno jednoznacznie zabrać głos.

Oczywiście mój pogląd jest zdecydowanie krytyczny wobec tego, co się dzieje na ulicach, ale chciałbym rozpocząć od wskazania pewnego błędu obozu dobrej zmiany. Mianowicie, jeśli chcemy bronić pewnej konserwatywnej wizji człowieka, człowieczeństwa, rodziny i konserwatywnej wizji powinności ludzkich, to należałoby, licząc się z rzeczywistością, w pierwszej kolejności – mówię o rządzących – zadbać o instytucjonalne wsparcie kobiet, w tym samotnych – matek dzieci chorych. Najpierw powinno się zbudować sprawny system wsparcia osób niepełnosprawnych, matek osób niepełnosprawnych, system edukacji mężczyzn, zwiększający ich odpowiedzialność za swoje dzieci, a dopiero później doprowadzać do uzgodnienia prawa z Konstytucją w taki sposób, że stawia to wysokie wymagania wobec kobiet. To jest jakby punkt pierwszy.

Natomiast kiedy jako socjolog patrzę na to wszystko, co się dzieje, to mam wrażenie, że wszystkie strony uczciwie powinny powiedzieć sobie: nie wiemy, co czynimy. Z dwóch powodów. Po pierwsze – ludzkie motywacje są dla nas przejrzyste tylko cząstkowo. I po drugie – nie znamy konsekwencji swoich działań. Mogę przedstawić swoją interpretację zarówno motywacji, jak i możliwych konsekwencji.

Czy to jest ruch stały, czy chwilowe wzburzenie? Czy ta erupcja emocjonalnego uniesienia tłumu, wręcz tłuszczy, wpłynie na stałe poglądy osób, które teraz protestują? Czy rośnie pokolenie, które uważa, że wolności obywatelskie stoją niżej niż ich własne poglądy?

Poziom emocjonalnego uniesienia nie utrzyma się długo, ale konsekwencje mogą być długotrwałe. Zgadzam się z niektórymi przedstawicielami strony przeciwnej, powiedzmy – liberalnej czy lewicowej – że to, co się teraz dzieje, może być interpretowane jako dokończenie pewnej rewolucji obyczajowej, która wydarzyła się w krajach bogatego Zachodu, a w Polsce nie; dopełnienie pewnej wizji praw ludzkich, w tym przypadku tego, co się określa jako prawa reprodukcyjne kobiety. Ale ci, którzy tak mówią, zdają się nie dostrzegać, że prowadzą Polaków i Polskę do pułapki, której – paradoksalnie dzięki naszemu zacofaniu gospodarczemu – udało nam się uniknąć. Jaka to jest pułapka? Wszyscy odpowiedzialni analitycy na świecie stwierdzają, że demokracja liberalna jest w kryzysie, że wizja pakietu wolnościowego, kojarzonego, powiązanego z demokracją liberalną, jest jedną z przyczyn tego kryzysu. Tezę o tym, że demokracja liberalna przeżywa kryzys – niektórzy badacze mówią wprost, że zmierzch – podzielają zarówno jej obrońcy, jak i jej krytycy. Inaczej mówiąc, mamy do czynienia z sytuacją w Polsce paradoksalną: demokracja liberalna przeżywa poważny kryzys, na temat źródeł tego kryzysu toczą się dyskusje, a tymczasem środowiska lewicowe, liberalne, postępowe mówią: dołączmy się, realizujmy kolejne instytucjonalne rozwiązania, które współtworzą kryzysową demokrację liberalną.

To mam na myśli, gdy mówię, że nie wiemy, co robimy. Tę tezę trzeba uczciwie stosować. Każda ze stron może być pogubiona. Oni nie uświadamiają sobie, że chcą zapisać Polskę i Polaków, poprzez zmiany w polskim systemie prawnym, poprzez zmiany regulacji aborcyjnych, do formy demokracji, która znalazła się na równi pochyłej.

Może dlatego, że nie ma alternatywy prócz Rosji Putina albo Białorusi Łukaszenki, weszliśmy w koleiny, które nas prowadzą śladem demokracji zachodnich.

Nie do końca się z tym zgadzam. Otóż nie ma tego modelu na naszym radarze. Uczestniczyłem w dyskusji, której nagranie można znaleźć na portalu Nowej Konfederacji, nad książką Bartłomieja Radziejewskiego Między wielkością a zanikiem, z podtytułem Rzecz o Polsce w dwudziestym pierwszym wieku. Autor w sposób dojrzały, jak sądzę, prezentuje tam wizję neoklasycznego republikanizmu, demokracji zrównoważonej, mądrzejszej niż demokracja liberalna, która kładzie nacisk na prawa jednostki, gdy tymczasem republikańska wizja demokracji wiąże prawa jednostki z odpowiedzialnością, samoopanowaniem, samokontrolą, z instytucjami społecznymi – w tym z rodziną i Kościołem – które niosą w sobie depozyt moralny naszej całej cywilizacji.

Ułomność debaty publicznej, ale także ułomność świata akademickiego, politologów, filozofów polityki, którzy nie potrafią pokazać alternatywy republikańskiej, powoduje, że mamy poczucie, że jesteśmy tylko między dżumą a cholerą. Z jednej strony autorytaryzm, który się natychmiast kojarzy z putinizmem, a z drugiej strony demokracja liberalna, która zjada własny ogon, zadławiając się hiperkreatywnością, hiperpluralizmem.

Już widzę, jak Pan wychodzi do tłumu, rozkłada swój kram, wykłada… na lewo Spinoza, tutaj Jan Paweł II… i jeszcze Radziejewski. I słyszy Pan: „Wyp……..!”.

Ta ironia jest nietrafna, ponieważ dzisiaj nie jest czas na prezentowanie alternatywy republikańskiej oszalałemu tłumowi. Dzisiaj trzeba to szaleństwo zrozumieć. Jak próbuję to zrozumieć socjologicznie, to trzeba powiedzieć parę przykrych rzeczy. Że gdy szaleństwo przekracza pewne ramy, staje się czymś więcej niż szaleństwem. Gdy omawiałem w mediach wydaną także po polsku książkę Douglasa Murraya Szaleństwo tłumów na temat polityki genderowej, transowej, elgiebeteńskiej, to nie brałem pod uwagę, że tak szybko i tak intensywnie to szaleństwo nam się zobrazuje. A podobnie jak z szaleństwem, jest z wulgarnością. Gdy wulgarność przestaje być marginesem, a staje się manifestem politycznym, to staje się czymś innym niż tylko wulgarnością.

Gdy rozpoczęła się transformacja ustrojowa na początku lat dziewięćdziesiątych – już byłem dosyć wiekowym człowiekiem – zauważyłem nowe zjawisko. Otóż na ulicach, w parkach, na imprezach, w przestrzeni społecznej dziewczyny posługiwały się wulgarnym językiem. Za peerelowskiego autorytaryzmu tego nie było. Wolność przyniosła ze sobą upadek obyczajów. I jeśli chcemy zrozumieć wulgarne, szalone oblicze tych manifestacji, trzeba mówić o gniewie. Bo to jest fenomen, że nastąpiła kumulacja gniewu różnych grup społecznych. Obawiam się, że może się okazać, że skala gniewu jest głębsza niż obóz rządzący się spodziewał. Każdy psycholog emocji powie, że gniew jest zazwyczaj ekspresją jakichś frustracji, lęków, zawiści, zazdrości, próbą odreagowania niepowodzeń, zamaskowania lęku. Okazuje się gniew, często żeby zamaskować swoje przerażenie. I sądzę, że w sensie psychospołecznym mamy do czynienia z unikalną sytuacją skumulowania się wielu procesów i bodźców.

Muszę zadać pytanie o przełożenie tych wszystkich zjawisk na politykę. Czy ta kumulacja złych emocji wobec rządu to koniec marzeń obecnej formacji rządzącej o trzeciej kadencji? O stabilnym, wieloletnim poparciu na poziomie około 40 procent?

Uważam, że nie można tego przesądzić, ale jeśli kierownictwo obozu rządzącego nie zrozumie głębokich przyczyn tego gniewu, także pozapolitycznych, to nie będzie zdolne wygrać kolejnych wyborów. Bo te przyczyny mają częściowo charakter technologiczny, mianowicie media społecznościowe wyrwały całe pokolenie spod wpływu tradycyjnych instytucji i autorytetu. Można powiedzieć, że rewolucja naukowo-techniczna ukradła dzieci rodzicom, szkole, polityce edukacyjnej. Jeśli się nie wyciągnie wniosków z tego, nie zrozumie się, jak w bardzo innym świecie ci młodzi się ukonstytuowali, a teraz zyskali złudne, bo złudne, ale poczucie podmiotowości… Jeśli się nie zrozumie, że wiele z tego, co widzimy na ulicach, to jest manifestacja pokolenia, które jest zaprogramowane na poszukiwanie doznań… Pokolenia, które nie ma sensu życia jako kontynuacji pracy opartej na dziedzictwie przodków, nie ma wizji stabilnej rodziny, stabilnej pracy. Jeśli rządzący nie zrozumieją tego, jak głęboka zmiana cywilizacyjna nastąpiła, bardzo trudno będzie rządzić polskim społeczeństwem.

Postęp techniczny zabrał starszym to, co było ich siłą przez tysiąclecia, czyli doświadczenie. Doświadczenie 65-latka w świecie cyfrowym niewiele znaczy.

Tak jest. Ale nie tylko o to chodzi. Sytuacja, w której młodzi ludzie spotykają się i zamiast ze sobą rozmawiać, patrzeć sobie w oczy, obserwować swoje emocje – patrzą w smartfony, pokazuje, że ekrany miały siłę przyciągania większą od interakcji międzyludzkich. I nagle ci młodzi uczestniczą w czymś par excellence społecznym, co jest silniejsze od smartfonu. Oni chcą być z innymi ludźmi. Ta ich potrzeba była dławiona także przez lockdown koronawirusowy. Potrzeba przełamania swoich lęków, obaw nagle znalazła formę zaspokojenia poprzez uczestnictwo w masowych demonstracjach – w otwartej kumulacji wściekłości i w pewnym sensie – prostactwa. To jest to, co profesor Ryszard Legutko nazwał triumfem człowieka pospolitego, kogoś, dla kogo potrzeba samoopanowania i pracy nad sobą nie jest wartością. Proszę zwrócić uwagę, jak kreatywne jest wiele z tych tekturowych plakatów, napisów. Ile osób znalazło ujście dla potrzeby ekspresji, której najwyraźniej nie zaspokajają na co dzień, a uwierzyli w to, że każdy może być twórcą w dzisiejszym świecie. Dzisiaj każdy może nadawać w internecie, jest więcej twórców niż odbiorców.

Ostatnie dwa pytania: Dlaczego kościoły? I co ma oznaczać politycznie i społecznie orędzie Jarosława Kaczyńskiego?

Ja sam nie rozumiałem, dlaczego ten atak jest na chrześcijaństwo, na religię. I przy okazji wywiadu, którego udzielałem jakiś czas temu „Kulturze Liberalnej”, powiedziano mi, że dla środowisk progresywnych… użyjmy takiego określenia, którym oni sami się posługują, choć jest to progresja ku przepaści, jak mówiłem na początku… Dla środowisk progresywnych Kościół jest symbolem instytucji patriarchalnej, instytucji będącej emanacją męskiego szowinizmu, czyli w schemacie myślenia genderowego Kościół jest jakby taką kapsułą, która chroni to, co złe, chroni przewagę mężczyzn niewrażliwych na kobiecość, na los kobiety, na uciskanych. A niezdolność kierownictwa hierarchicznego Kościoła w Polsce do poradzenia sobie z nadużyciami we własnym gronie na pewno się do tego ogromnie przyczyniła. Kościół stał się jedną z ofiar kryzysu cywilizacji. Wielu duchownych nie potrafiło oprzeć się pokusom związanym z presją seksualizacyjną kultury masowej, a biskupi, będący nie tylko pasterzami wiernych, ale pasterzami duchownych, nie stanęli na wysokości zadania. I tak tłumaczę ten atak na kościoły. Ci młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, że to jest atak na depozyt naszych przodków. Jarosław Kaczyński rozumie ten aspekt tego ataku.

Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego była elementem taktyki politycznej czy emocji?

Tak wyrafinowany, doświadczony polityk, nawet gdy daje wyraz swoim emocjom, to myśli taktycznie i strategicznie.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmowa Łukasza Jankowskiego z doradcą prezydenta Andrzeja Dudy, dr. hab. Andrzejem Zybertowiczem, pt. „Manifestacja pokolenia poszukującego doznań”, znajduje się na s. 1 i 4 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Rozmowa Łukasza Jankowskiego z doradcą prezydenta Andrzeja Dudy, dr. hab. Andrzejem Zybertowiczem, pt. „Manifestacja pokolenia poszukującego doznań” na s. 1 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Módlmy się i walczmy! – wzywa Jan A. Kowalski po ostatnich napaściach zwolenników aborcji w świetle prawa na kościoły

To jest wojna! – powtórzę za bojownikami nowej bolszewii. Gdyby chodziło o wyrok Trybunału, to jego budynek powinien być przez oszalałych z wściekłości lewaków zdewastowany, splądrowany i wysadzony.

Jan Kowalski

To jest wojna z chrześcijaństwem w Polsce i wojna wydana naszej zbudowanej na chrześcijaństwie Ojczyźnie. Niech Was, Drodzy Chrześcijanie, nie zwiedzie pretekst, czyli wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października. Gdyby chodziło o wyrok Trybunału, to jego budynek powinien być przez oszalałych z wściekłości lewaków zdewastowany, splądrowany i wysadzony. Tymczasem odbyła się tam jedna pikieta, a zorganizowane bojówki ruszyły na kościoły. Dewastując przy okazji wszystko, co kojarzy się im z naszą cywilizacją, na przykład pomnik Ronalda Reagana.

Trybunał Konstytucyjny nie mógł orzec inaczej. Jeżeli konstytucja z 1997 roku stanowi o państwowej ochronie dla życia od poczęcia do naturalnej śmierci, to obowiązująca ustawa nie może być z nią – ustawą zasadniczą – sprzeczna.

Ale od wyroku TK do zmiany ustawy droga jest naprawdę daleka. I taką zmianą nie jest zainteresowany sam obóz Zjednoczonej Prawicy. Wszyscy o tym od wielu lat wiemy. Wie o tym również cała tęczowa zaraza.

Nie o to jednak chodzi wrogom naszej cywilizacji. Im chodzi o wykorzystanie każdego pretekstu do walki z podstawami naszej kultury i państwa. I temu dali wyraz w protestach, które przy zastanawiającej nieporadności policji, objęły cały kraj. Dlatego dziecięco naiwne wydają się wyjaśnienia rzecznika Episkopatu, ks. Leszka Gęsiaka, wskazujące Kościół jako prawie winnego obecnej sytuacji: „O pewnych rzeczach aksjologicznych, etycznych właściwie nigdy nie powinno się głosować, nie powinno się ich stawiać jako punkt wyboru i stawiać ludzi w dramacie wyboru: za lub przeciw”.

Ciężko to zrozumieć, zatem wytłumaczę. Jesteś za zabijaniem dzieci nienarodzonych czy przeciw? To bardzo prosty i podstawowy wybór. Jak mielibyśmy go uniknąć? Tak patrząc, całe życie ludzkie jest dramatem i nikt z tego dramatu wyboru nas nie wyzwoli.

Jeżeli chcemy, żeby nasze państwo – zbudowane na chrześcijaństwie – trwało i rozwijało się wspaniale, to nie możemy usprawiedliwiać prawnie zabijania dzieci nienarodzonych. I tak rozumując, każdy z nas opowiada się za lub przeciw. Za cywilizacją życia lub przeciw niej – za cywilizacją śmierci. Za Jezusem lub za szatanem.

Zabicie własnego dziecka nie w pełni sprawnego wynika właśnie z naszego określenia się. I chociaż nowocześni księża nie chcieliby o tym przypominać, to przecież wiemy, że zabicie własnego nienarodzonego dziecka skutkuje automatycznym wykluczeniem z Kościoła. Jasne, wiele niedoszłych matek, które zabiły własne dzieci lub właśnie to planują, nie chce być w Kościele i nigdy w nim nie było. Ale przecież nikt nie powiedział, że one muszą być w Kościele. Dlaczego jednak ich występek ma być uznany przez nasze państwo za normę prawną?

Nie dotarła także do moich uszu informacja, żeby piosenkarka Natalia Przybysz, która publicznie przyznała się do zabicia własnego dziecka, bo nie zmieściłoby się w jej mieszkaniu (musiałaby pozbyć się psa), odbywała w tej chwili karę wieloletniego więzienia. Ktoś inny może siedzi za podobny czyn?

W czerwcu tego roku pisałem o procederze nielegalnej (= wbrew obowiązującemu prawu), ale jawnej aborcji chemicznej na jak najbardziej zdrowych dzieciach, prowadzonym przez doskonale znane policji osoby. Czy któraś z tych osób siedzi właśnie w więzieniu? O nie, brylują na lewicowych salonach.

Zatem nie o to w ostatniej lewackiej zawierusze chodzi. Chodzi o zniszczenie naszych rodzin, naszego systemu wartości, naszej chrześcijańskiej Polski. Tu nie ma miejsca na żaden kompromis, na żaden dialog. Bolszewia, której nie udało się zniszczyć narodu polskiego po roku 1945, próbuje kolejny raz. Tym razem przy wsparciu nie Wschodu, ale Zachodu.

Jedno jest pewne, po stronie tego bolszewickiego szaleństwa opowiada się wiele ogłupiałych osób, głównie młodych. Widziałem 12-latki wrzeszczące na księdza, bo nie miał macicy! I – w nawiązaniu do słów rzecznika Episkopatu – to jest problem wychowawczy. Ale najbardziej zakłamanym problemem jest kwestia cierpienia. Wszyscy zwolennicy aborcji powołują się właśnie na cierpienie i jego uniknięcie w przypadku zabicia płodu. Wyjaśnił mi to jakiś czas temu mój przyjaciel doktor Tomasz Dangel, anestezjolog i twórca Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci. Aborcja, czyli zabicie dziecka w łonie matki, jest koszmarną dla tego dziecka męczarnią. Porównywalną jedynie z torturami poprzez podtapianie, ale bez happy endu.

Wynika z tego ogromne cierpienie zabijanego dziecka i trauma na całe życie dla jego matki-zabójczyni. Moje dziecko widzę we śnie – piszą potem, gdy otrząsną się z amoku. Naszym chrześcijańskim zadaniem jest odwiedzenie ich od tego strasznego czynu i wytłumaczenie, że jedynym mądrym wyjściem jest urodzenie niepełnosprawnego dziecka. Jeżeli wada okaże się niewielka, dziecko stanie się wielkim darem dla rodziców. Jeżeli letalna – dziecko urodzi się, niedługo potem umrze i zostanie pochowane przez kochających je rodziców.

PS Wielki szacunek dla Straży Narodowej i Roberta Bąkiewicza za obronę naszych świątyń. Cześć i chwała bohaterom!

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Módlmy się i walczmy” znajduje się na s. 4 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Módlmy się i walczmy” na s. 4 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Demonstranci zakłócili Mszę św. w Poznaniu w rocznicę śmierci prekursora opieki paliatywnej prof. Jacka Łuczaka

Agresorzy okazywali pogardę wiernym, którzy próbowali protestować czy apelować o tolerancję. Bojówkarka, zapytana, czemu przeszkadzają innym się modlić, odpaliła bez wahania: „To jest wojna!”.

Henryk Krzyżanowski

Niedzielna Msza św. 25 października o 12:15 w poznańskiej katedrze miała zostać odprawiona za profesora Jacka Łuczaka w pierwszą rocznicę śmierci. Miała zostać, bo zaraz po Ewangelii przerwała ją bojówka ok. trzydzieściorga manifestantów, jak się potem okazało, z poznańskiej grupy Stonewall, zrzeszającej osoby LGBT. Bojówkarze najpierw rozrzucili proaborcyjne ulotki, a potem ustawili się przed prezbiterium tyłem do ołtarza, podnosząc banery i skandując hasła.

Niektóre z haseł na banerach były absurdalne („Żona Lota miała imię”, „Aborcja bez granic”) albo wulgarne („Biskupie mam cię w …..”, oczywiście bez kropek). Jedno wchodziło groteskowo w dziedzinę zastrzeżoną dla Magisterium Kościoła („Aborcja to nie grzech”).

W trakcie tego koszmarnego wydarzenia wystąpiła aktywistka, która zapewniała obecne w kościele kobiety, o pardon, siostry, że działa dla ich dobra. Oferowała przy tym kontakt w kwestii załatwienia aborcji, również farmakologicznej. Wobec typowego składu wiernych na tej mszy – osoby w wieku średnim i starszym oraz małżeństwa z małymi dziećmi (bo jest miejsce dla biegania i chodzenia z wózkami), brzmiało to dość groteskowo. Swoją drogą, czy publiczne oferowanie takiej usługi nie jest łamaniem polskiego prawa?

Nieodmiennie agresorzy okazywali pogardę wiernym, którzy próbowali protestować czy apelować o tolerancję dla katolików. Bojówkarka, zapytana przez starszą panią, czemu przeszkadzają innym się modlić, odpaliła bez wahania: „To jest wojna!”.

Sprawujący Eucharystię proboszcz, widząc, że próby perswazji nic nie dają, przerwał nabożeństwo i poprosił o wezwanie policji, która zresztą była w gotowości w okolicach katedry. Dla wiernych, których wojna kultur pozbawiła niedzielnej Mszy, dominującym uczuciem były smutek i bezradność – no bo co można było zrobić (poza modlitwą, rzecz jasna)? Na wszelki wypadek dałem się spisać jako świadek i wróciłem smętnie do domu.

A la guerre comme à la guerre, powie ktoś. Ale coś takiego nie mogłoby się przydarzyć za czasów wojny jaruzelsko-polskiej, kiedy kościoły były szanowane przez obie strony. Gry i zabawy uliczne zaczynały się za bramą świątyni, gdzie my mogliśmy już rozwinąć solidarnościowe transparenty, a ZOMO ruszało do szarży.

Ale to było dawno temu. Teraz myślę sobie, że wczesną zapowiedzią obecnych ataków na kościoły w Polsce było uniemożliwienie wygłoszenia wykładu ks. prof. Pawłowi Bortkiewiczowi przez młodziana pląsającego po stole w sukience. Ku uciesze i aprobacie obecnej na sali „postępowej” kadry humanistycznej mojego uniwersytetu. To było kilka lat temu w Poznaniu, ale historia, zdaje się, mocno przyśpieszyła od tamtego czasu.

Na koniec motyw czysto osobisty. Dla mnie najsmutniejsze było to, że po raz pierwszy pomyślałem sobie, „Dobrze, że Ania tego nie dożyła”. Profesor Jacek Łuczak także.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Przerwana Msza w katedrze – wielki smutek”, znajduje się na s. 2 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Przerwana Msza w katedrze – wielki smutek” na s. 2 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 6 listopada 2020 – Agnieszka Białek, Mateusz Romowicz, Bogdan Feręc, Jakub Grabiasz i Alex Sławiński

W piątkowy poranek przenosimy się do Republiki Irlandii. W Studiu Dublin informacje, komentarze, analizy i korespondencje. Odwiedzimy Belfast, Galway oraz Gdynię. Zapraszamy na Szmaradgową Wyspę!

W gronie gości:

  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu,
  • Mateusz Romowicz – członek zarządu Legal Marine, radca prawny,
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin,
  • Alex Sławiński – szef Studia Londyn Radia WNET, literat, poeta, krytyk i muzyk. 

 

 

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

Oprawa graficzna i foto: Tomasz Szustek

Bogdan Feręc, szef portalu Polska – IE. Fot.: arch. Bogdana Feręca.

Zawsze kiedy wybija godzina 8:10 pod niebem Irlandii, to w głównym wydaniu Studia Dublin usłyszą państwo głos Bogdana Feręca, szefa najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com.

W koronawirusowym zawrocie głosy rozpoczęliśmy od dobrych wiadomości i zupełnie nie dotyczących kwestii medycznych.

Oto irlandzki departament do spraw wydatków publicznych i reform przeprowadził analizę kosztów, które należy ponieść by każdy mieszkaniec Irlandii, mógł korzystać z bezpłatnej opieki lekarza rodzinnego.

Jak się okazuje, koszt będzie wysoki, ale w skali kraju kwota wydaje się do przyjęcia, nawet przez rząd. Obecnie, wydatki na lekarzy GP (lekarze rodzinni), którzy przyjmują część pacjentów bez pobierania opłaty, sięgają rocznie ok. 300 milionów euro i dotyczy to prawie połowy pacjentów.

W przypadku, kiedy podstawowa opieka lekarska rozszerzona zostanie na wszystkich mieszkańców kraju, koszt, z jakim liczyć się musi budżet, wyniesie nieco ponad 630 mln euro.

Druga dobra wiadomość dla wyspiarzy jest taka, że czynsze spadną o prawie 3% – Instytut Badań Społecznych i Ekonomicznych (ESRI) oraz KBC Bank mają dla nas dobre informacje, które o ile się sprawdzą, będą wpływać na zasobność naszych portfeli.

Irlandzki departament Spraw Zagranicznych poinformował, że z uwagą śledzi wydarzenia na Białorusi i solidaryzuje się z tamtejszym społeczeństwem. Irlandzkie władze obiecały białoruskiej opozycji i organizacjom przeciwnym rządom Łukaszenki, iż wesprze je finansowo.

Z zapowiedzi wynika, iż protestujący, mogą liczyć na 50 000 euro, które przekazane zostanie na rzecz komitetów strajkowych.

Wcześniej w wywiadzie dla The Times, liderka białoruskiej opozycji Swietłana Tichanowskaja, wezwała irlandzki rząd, aby z większą stanowczością i odwagą potępił postępowanie Łukaszenki.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Boganem Feręcem:

 

 

Mateusz Romowicz jest radcą prawnym specjalizującym się w podatkach marynarskich, dochodzeniu odszkodowań marynarskich, morskim prawie pracy i prawie międzynarodowym.

W drugiej rozmowie głównego wydania Studia Dublin (6 listopada 2020) usłyszymy po raz kolejny Mateusza Romowicza, radcę prawnego i prezesa firmy „Legal Marine Mateusz Romowicz”.

Dzisiaj powracamy do sprawy, która niepokoi i bulwersuje Polaków mieszkających i pracujących poza granicami ojczyzny, czyli zniesienia przez polski rząd tzw. ulgi abolicyjnej.

Z danych polskiego ministerstwa finansów wynika, że nieco ponad 67 tysięcy osób korzysta z ulgi abolicyjnej. Polska w zależności od zawartej umowy stosuje dwie metody unikania podwójnego opodatkowania. Metodę wyłączenia z progresją i metodę zaliczenia proporcjonalnego.

Metoda wyłączenia z progresją jest korzystniejsza dla podatników, ponieważ nie powoduje konieczności opodatkowania w Polsce dochodów osiągniętych za granicą. Wykazuje się je w rocznym zeznaniu podatkowym jedynie w celu ustalenia stawki podatkowej.

premier Mateusz Morawiecki, sekretarz generalny OECD Jose Angel Gurria, minister finansów Francji Bruno Le Mair / Fot. Jan Olendzki, Radio WNET

Rząd Zjednoczonej Prawicy chce wprowadzić nowe przepisy, które wpędzają w spiralę strachu tysiące Polek i Polaków, którzy pracują poza granicami ojczyzny. Źdźbłem nadziei jest zachowanie senatorów, którzy być może przeciągnie prace na ustawą.

By przepisy podatkowe weszły na następny rok podatkowy muszą być ogłoszone 30 listopada. Senat RP ma 30 dni na rozpatrzenie ustawy. Potem ustawa ponownie wraca do Sejmu.

W opinii Mateusza Romowicza działania legislacyjne polskiego rządu zaprowadzą dziesiątki tysięcy obywateli do osiedlenia się i uzyskania rezydencji podatkowej w innych krajach.

Zniesienie ulgi abolicyjnej boleśnie odczują dwie grupy naszych rodaków. Po pierwsze ci, którzy są mocno związani z Polską, utrzymują tam domy, całe gospodarstwa domowe i mają tam rodziny. Drugą grupą pokrzywdzonych staną się delegowani do pracy poza Polską.

W wielu wypadkach efekt będzie dramatyczne, ponieważ te osoby w większości przypadków zdecydują się na stały wyjazd z Polski i osiedlenie się w bardziej korzystnym anturażu przepisów i podatków. – dodał Mateusz Romowicz.

Mateusz Romowicz jest radcą prawnym specjalizującym się w podatkach marynarskich, dochodzeniu odszkodowań marynarskich, morskim prawie pracy i prawie międzynarodowym.

Doświadczenie prawne w tym zakresie zdobywał obsługując polskich marynarzy będących w sporach z zagranicznymi armatorami, reprezentując marynarzy w kontaktach z organami podatkowymi i rentowymi w Polsce i zagranicą. Mój gość specjalizuje się także w prawie handlowym, gospodarczym, europejskim prawie spółek, oraz prawie podatkowym (ze szczególnym uwzględnieniem umów o unikaniu podwójnego opodatkowania).

Gdy mowa o prawie morskim, to obsługa i wsparcie „Legal Marine Mateusz Romowicz” obejmowały przedsiębiorców z branży morskiej, stoczniowej i budowlanej oraz spółki prawa handlowego działające w transporcie lub handlu międzynarodowym.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Mateuszem Romowiczem:

 

 

Agnieszka Białek, głos Radia WNET z Belfastu. Fot. arch. własne.

 

W Studiu Dublin, o godzinie 9:00 czasu irlandzkiego, najświeższe informacje, przegląd wydarzeń i prasy z Belfastu i Londynu. Nasza korespondentka Agnieszka Białek przytacza najnowsze dane i statystyki związane z koronawirusem w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. 

Boris Johnson obiecał pokonanie koronawirusa do wiosny. Zaapelował do ludzi w jednoczeniu się dla ratowania zdrowia i odciążenia NHS (brytyjskiego systemu opieki zdrowotnej).

Brytyjski premier podkreślił, że „brak działania mógłby prowadzić do dwukrotnie większych zgonów zimą”. Dlatego jak stwierdził, drugi lockdown jest więc koniecznością. Wprowadzony on zostanie tylko na terenie Anglii.

Pozostałe części Zjednoczonego Królestwa prowadzą własną politykę odnośnie obostrzeń. W Walii lockdown kończy się 9 listopada, a 16 listopada w Irlandii Północnej. W Szkocji funkcjonuje pięcioprogowy system obostrzeń.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Agnieszką Białek:

 

W okienku sportowym nie mogło zabraknąć Jakuba Grabiasza komentującego nie tylko ostatnie rozstrzygnięcia w fazie grupowej Ligi Europy. Irlandzki jedynak pucharowy, jedenastka Dundalk FC przegrała swój trzeci mecz. W Wiedniu miejscowy Rapid wygrał z Irlandczykami 4:3.  

Jakub Grabiasz mówił również o zawirowaniach i niepewności, co do dokończenia rozgrywek pucharowych w hurlingu i futbolu irlandzkim.

Fot. Rlevente / Wikimedia Commons (CC BY 2.0)

Jakub Grabiasz tym razem mówić będzie także o społeczno – gospodarczych i biznesowych twarzach Irlandii, którą można nazwać „cisza przed burzą Brexitową”.

COVID pomaga na swój sposób irlandzkiemu rządowi odwrócić uwagę publiczną od wielkiego i bolesnego bałaganu, który nastąpi po 1 stycznia 2021. – mówi Jakub Grabiasz. – Wielka jest niewiedza małych i średnich przedsiębiorców irlandzkich w jaki sposób przygotować się do brexitu. Wiedza urzędników i właściych służb, chociażby skarbowo – podatkowych także pozostawia wiele do życzenia.

Bałagan i niedoinformowanie, wielkie koszty prowadzenia działalności gospodarczej i społeczne zawirowania na niewyobrażalną skalę czekają już na Irlandczyków po rozwodzie z Wielką Brytanią. Współgospodarz Studia Dublin nie zostawia złudzeń:

Przed nami wielka depresją na Szmaragdowej Wyspie w nowym roku.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem:

 

Londyn / Fot. David Iliff / CC 3.0
Alex Sławiński z ambasadorem Arkadym Rzegockim i jego małżonką.

W finale Studia Dublin Alex Sławiński skomentował wprowadzenie drugiego koronawirusowego lockdownu w Anglii. Koszty zamknięcia kraju poznamy dopiero po kilku miesiącach. Drugie zamknięcie potrwa do 2 grudnia 2020, chociaż – jak przyznał brytyjski minister zdrowia – „niewykluczone, że lockdown zostanie wydłużony”.

Szef Studia Londyn mówi także o negocjacjach brexitowych, które cały czas trwają, choć przez ostatnie pół roku „zajmowaliśmy się innymi tematami”.

Brytyjczycy mówią o wprowadzeniu systemu punktowego odnośnie imigracji. Przyjmowani mieliby być przede wszystkim specjaliści.

Większość mieszkających w Zjednoczonym Królestwie Polaków, jak naszego korespondenta poinformował ambasador RP w Londynie Arkady Rzegocki, już się zarejestrowała na dalszy pobyt w UK, już po brexicie.

Gość Studia Dublin wskazuje, że Brytyjczycy od dawna mogą głosować na swoich przedstawicieli w formie korespondencyjnej. Nie ma z tym takich problemów, jak w Polsce czy w Stanach Zjednoczonych.,

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Alexem Sławińskim:

 

Opracowanie: Tomasz Wybranowski, Aleksander Popielarz (także oprawa dźwiękowa)

Współpraca: Katarzyna Sudak & Bogdan Feręc – Polska-IE.com

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek


Partner Radia WNET

Partner Studia 37 Dublin

 

  Produkcja: Studio 37 Dublin Radio WNET – listopad 2020 (C)

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Ewa Witek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

Młodzież szkolna wyszła na ulice z logo Hitlerjugend na tablicach / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 77/2020

Sztafeta pokoleń zapewnia rozwój cywilizacji ludzkości. Tymczasem młodzież szkolna, zachęcona przez nauczycieli, wypełzła na ulice w proteście, którego nie rozumie. Niszczone są pomniki i kościoły.

Jadwiga Chmielowska

Listopad. Drzewa tracą liście. Dni Wszystkich Świętych i Zaduszek skłaniają do zadumy nad sensem naszego życia i tych, którzy uczyli nas odpowiedzialności za czyny, bo na ich przykładzie mogliśmy dokonywać rozumnych wyborów i unikać błędów. Sztafeta pokoleń zapewnia rozwój cywilizacji. Wspomnijmy Powstańców Listopadowych 1830 roku. Pomódlmy się za walczących o niepodległość.

Zapaść edukacyjna, od dziesięcioleci widoczna w demokratycznym Zachodzie, dotarła i do Polski. Dotarły do nas burdy, które widzieliśmy na ulicach USA. Młodzież szkolna, zachęcona przez nauczycieli, wypełzła na ulice w proteście, którego nie rozumie. Niszczone są pomniki polskich bohaterów, żołnierzy AK, atakowane kościoły. Wszystko to pod hasłami z logo Hitlerjugend.

Czyżby niemiecka Antifa, uznana w USA za organizację terrorystyczną i zdelegalizowaną, organizowała tęczową/komunistyczną rewolucję na ulicach polskich miast?

Uczestnicy zadym nie zdają sobie sprawy z tego, że wirus u osób zakażonych i niemających objawów chorobowych i tak sieje spustoszenie w organizmach zainfekowanych. Wirusy grypy i covid-19 zbierają swoje żniwo. Spośród znanych mi osób jedna zmarła, a dwie walczą o życie w szpitalu pod tlenem. Kilkunastu kolegów w wieku od 25 do 60 lat przeszło ciężko chorobę i nieznane są jeszcze szkody, jakie wirus wyrządził w ich organizmach. Histeria antymaseczkowa, podważająca istnienie pandemii, jest, moim zdaniem, sterowana przez wrogie państwa. Podważa zaufanie do władz i destabilizuje państwa. Z drugiej strony nadmierny lęk przed epidemią jest też szkodliwy. Niszczy światowe gospodarki w interesie Chin. WHO się skompromitowała. Faktycznie trwa wojna nowego typu – tzw. hybrydowa.

Przeanalizowałam katalizatory obecnej rewolucji w Polsce. Jak doszło do uchwalenia szkodliwej ustawy niszczącej konserwatywną, polską wieś? Młodzieżówka PiS u przekonała Kaczyńskiego, że aby pozyskać młodzież, należy wystąpić w obronie zwierząt.

Na czele młodzieżówki stoją bardzo ciekawe postaci: Tomasz Gontarz (zarząd PKP Intercity), Anna Gembicka (wiceminister rolnictwa) i Michał Moskal (szef gabinetu PJK). Warto wiedzieć, że w 2014 roku w ramach NZS UW zorganizowali oni debatę „Kukliński – bohater czy zdrajca” z udziałem gen. Dukaczewskiego z WSI. Michał Szpądrowski, wiceszef Forum Młodych PiS, organizacji, która zaprezentowała „Piątkę dla zwierząt” likwidującą hodowlę zwierząt na futra, uważa, że ochrona życia norek i lisów „jest miarą człowieczeństwa”. Ten sam Szpądrowski nie krył rozczarowania werdyktem Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że aborcja dzieci z powodów eugenicznych (wad płodu, chorób) jest niezgodna z Konstytucją.

Według wiceszefa młodzieżówki PiS zakaz zabijania dzieci z powodów eugenicznych… to błąd.

Kto namówił Prezydenta Dudę i Kaczyńskiego do występów na chińskim portalu społecznościowym TIK-TOK? Ten portal został w USA zabroniony, jako gromadzący informacje o użytkownikach. O działalności szpiegowskiej KPCh i zbieraniu informacji o osobach istotnych w polskiej polityce pisał Piotr Nisztor na łamach „Gazety Polskiej”. Być może to wyjaśnia, dlaczego w polityce polskiej nadal funkcjonuje projekt „jedwabnego szlaku”. Portal wp.pl podał informację, że rząd złagodzi przepisy dotyczące działalności Huawei w Polsce. „Zmian przepisów dotykających firmy Huawei domagają się też Ministerstwo Sprawiedliwości, MSZ, UOKiK, NBP i Rządowe Centrum Legislacji” – podaje wp.pl. Czyżby ktoś chyłkiem dążył do odwrócenia sojuszy? W NATO, UE i USA przyjęto inne standardy

Może awantury uliczne ogłupiałej młodzieży mają pogrzebać naszą wolność i niepodległość? Wszak przywódczyni Klementyna Suchanow walczy o „totalne świeckie państwo”. Na wzór Chin?

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Takiej agresji i skali świętokradztwa nikt nie potrafił przewidzieć/ Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 77/2020

Wszyscy manifestujący sprawiają wrażenie osób poranionych, jakby krzykiem i wyzwiskami chcieli zwrócić uwagę na siebie, na jakiś swój ból i życiowe błędy, o których nie potrafią myśleć bez strachu.

Jolanta Hajdasz

Na początek przekazuję wszystkim biskupom i kapłanom w naszym kraju wyrazy wsparcia i solidarności w tych trudnych dniach diabolicznych ataków na Kościół i na najświętsze, najważniejsze dla nas, katolików, wartości. Te wszystkie profanacje, prowokacje, protesty to akcje, na które trudno patrzeć spokojnie, bez bólu i obawy o przyszłość. To sterowana i finansowana działalność przeciwko Kościołowi. Nie chodzi przecież tylko o aborcję. Widzimy to od dawna i w gronie dziennikarzy prawicowych nie raz, nie dwa rozmawialiśmy na ten temat, czekając tylko na to, kiedy to wszystko wybuchnie. Takiej agresji i świętokradztwa nikt nie potrafił jednak przewidzieć.

Znowu na ulicach setki dziewcząt, dziesiątki agresywnych młodych ludzi. I setki kobiet w średnim, a nawet starszym wieku. Wszyscy manifestujący sprawiają wrażenie osób poranionych, jakby krzykiem i wyzwiskami chcieli zwrócić uwagę na siebie, na jakiś swój ból i swoje życiowe błędy, o których nie potrafią myśleć bez strachu.

Ci, którzy protestują w ten skandaliczny i haniebny sposób, jaki od kilku dni obserwujemy na ulicach naszych miast, sprawiają po prostu wrażenie, jakby sami dokonali aborcji lub pomagali bliskiej sobie osobie to zrobić.

Matki prowadzące nastoletnie córki do ginekologów po środki antykoncepcyjne, gdy tylko dziewczynka zaczyna się spotykać z jakimś kolegą, chłopaki, którzy zmieniają partnerki jak przysłowiowe rękawiczki z tygodnia na tydzień, z imprezy na imprezę, kobiety i mężczyźni, którzy nigdy nie potrafili być sobie wierni i tak dalej. Dużo tego wokół nas.

Ludzie, którzy teraz, po decyzji Trybunału Konstytucyjnego, wręcz zioną na ulicach irracjonalną wściekłością, a z okropnego przekleństwa, wykrzykiwanego także w kierunku Kościoła i jego kapłanów, zrobili główne hasło swojego protestu – są pierwszymi ofiarami współczesnego lewackiego myślenia, które zagraża realnie nam wszystkim.

Jak im pomóc, jak do nich dotrzeć? – te pytania nurtują mnie coraz bardziej natarczywie. Niestety jest to trudne, a może nawet już niemożliwe. W ostatnich kilku latach internet wytworzył nieznane wcześniej kanały komunikacji masowej, przebiegające zupełnie inaczej niż w świecie mediów tradycyjnych, dostępnych dla każdego. Te nowe media to nie tylko media społecznościowe, takie jak Facebook, ale nowsze, dobrze zakamuflowane, lepiej ukryte przed osobami z zewnątrz, bardzo atrakcyjne dla nastolatków przez tę tajemniczość i zapewnienie poczucia odrębności swojej grupy. Bardzo łatwo w ten sposób przekazać młodzieży nawet szkodliwą dla niej wiedzę.

Niemal każdy ma w rękach telefon od pierwszych minut po przebudzeniu i z tym migającym ekranem żegna mijający dzień, gdy idzie spać. Tak naprawdę nikt nie wie, jakie strony jego dziecko, współmałżonek albo partner przegląda, z kim się kontaktuje, kogo obserwuje i kto przysyła mu każdego ranka nowe filmiki, zdjęcia i oczywiście newsy, wiadomości z kraju i ze świata. Tacy ludzie są najbardziej podatni na manipulację.

I co najbardziej niepokojące, zdecydowana większość aktywności w sieci to jest aktywność w tzw. darknecie, czyli tej części internetu, która oferuje tylko to, co jest nielegalne, niemoralne, niezdrowe…

Branża medialna mówi o tym zupełnie otwarcie, że darknet to dziś 2/3 wszystkich przekazów, jakie docierają do współczesnych odbiorców. Mamy więc i w Polsce do czynienia z pokoleniem, które wychowało się niejako samo, ulegając wpływom nie wiadomo kiedy i czyim.

Należę do tej grupy osób, która wyraża wielkie uznanie dla odwagi sędziów TK za ich jednoznaczne orzeczenie, że nie jest zgodne z konstytucją zabicie dziecka w łonie matki tylko dlatego, że to dziecko jest chore. Ufam, że decyzja TK będzie szybko opublikowana i nikt jej nie zmieni, choćby nie wiem ile feministek urządzało coraz bardziej szokujące manifestacje.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego