Najlepsze „50” polskich albumów 2020 roku – Subiektywny wybór Radia WNET. Część 1. Zaprasza Tomasz Wybranowski

W naszym subiektywnym zestawieniu „50” płyt bez podziału na style i gatunki. Dodam, że piosenki z każdego wymienionego albumu gościły na antenie Radia WNET. Bo radio WNET to „muzyka warta słuchania…

1 stycznia 2021 roku w specjalnym bloku świątecznym, od godziny 9:00 do 19:00, opowiadałem o tych albumach. Dzisiaj okruchy „Szczyt-Płyt WNET 2020” i odliczanie od 50 miejsca do 31.  

Jutro – 6 stycznia 2020 – w świątecznym wieczornym bloku Radia WNET, tuż po godzinie 19:00 prezentacja platynowej pierwszej dziesiątki.

Tomasz Wybranowski


Tutaj do wysłuchania opowieść o albumach muzycznych roku z miejsc od 50 do 41:

                                 


                       Najlepsze albumu roku 2020

 

50. Julia Maria Dobrowolska „Posłuchaj”

49. Marcin Wasilewski Trio „Arctic Riff”

48. Zuza Jabłońska „Psycho”

47. Anna Jurksztowicz „Jestem taka sama”

46. Dr Misio „Strach XXI wieku”

45. Pink Freud  „piano forte brutto netto”

44. Komety  „Alfa Centauri”

 

43. Jerzy Wasowski i muzyka do spektaklu „Machiavelli”

 

42. Sławomir Grzymek & Lekko Pijani  „To Tylko Muzyka”

41. Kwartet Galicyjski  „Legendy”


Tutaj do wysłuchania opowieść o albumach muzycznych roku z miejsc od 40 do 31:


40. Mortas  „Tu”

39. Klamka „Tribute to Chris Cornell”

38. Jacek Bryndal „Powoli nas nie ma”

37. Artur Rojek „Kundel”

36. Vixen  „Serce”

 

35. Korbowód  „Lived Like King”

 

34. Patrycja Kosiarkiewicz  „Ogólnie chodzi o to…”

 

33. Tęskno „Tęskno (album)”

 

32. Chłopcy kontra Basia „Mrówka zombie”

 

31. Julia Pietrucha  „Folk It! Tour”

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Julią Pietruchą, którą przeprowadził Tomasz Wybranowski na początku grudnia 2020 roku:

 

 

Najważniejsze muzyczne maksisingle (EPki) roku 2020 – Stonerror, Dave Kowalski, Skytruck, Magda Kluza i Kamila Dauksz.

Kolejny rok za nami. W muzyce 2020 rok nie był tak dobry jak poprzedni. Pandemiczny uścisk sprawił jednak, że na polskim firmamencie pojawiło się kilkoro znakomitych wykonawców oraz zespołów.

Oto nasz subiektywny ranking najważniejszych „małych płyt” nazywanych u nas w Polsce maksisinglami a w Europie i na świecie mianem EPek (skrót EP pochodzi od angielskiego Extended Play, co w wolnym tłumaczeniu oznacza tyle, co płyta „wydłużona”). 

Tradycyjnie nasze zestawienia łączy jedno: brak podziału na style i muzyczne gatunki.

Tutaj do wysłuchania Muzyczna Polska Tygodniówka z rankingiem najlepszych EPek roku 2020:

 

Na pozycji „5” krakowskie objawienie stonerowego grania – Stonerror i „Troublemaker” wydany przez wytwórnię Smoke Records. 

Po znakomitej drugiej płycie „Widow in Black” (piąte miejsce ubiegłorocznego rankingu Radia WNET) krakowski Stonerror nie zwalnia tempa.

Oto w kwietniu 2020 była już z nami ich nowa płyta. Niezwykła, nieco posągowa i dostojna. Dlaczego? Znalazły się na niej covery bardziej niż niezwykłe:

Sięgnęliśmy po kilka nieoczywistych piosenek – polskich i zagranicznych, znanych, mniej znanych i zupełnie niszowych – żeby zagrać je po swojemu, czyli z wykopem. Część z nich wykonaliśmy w sposób zbliżony do oryginału (jak mawiał Voltaire: „lepsze jest wrogiem dobrego”), inne gruntownie przearanżowaliśmy (jak mawia Maciej Cieślak: „a teraz pokażemy im, jak należy grać ich kawałki”). – mawiają muzycy z Krakowa spod znaku Stonerror.

Oto zapis rozmowy z Jackiem Malczewskim, basistą i poetą grupy:

 

Okładka mini – albumu Dawida Kowalskiego „Pocztówka z izolacji”.

Na miejscu „4” znalazł się Dave Kowalski z debiutanckim zbiorem „Pocztówka z izolacji”, którą ja często nazywam „pocztówkami z samotności”

Na Dawida Dave’a Kowalskiego zwróciłem uwagę, kiedy wertowałem nowych i obiecujących twórców związanych z działalnością muzycznej wytwórni Kayax i projektu My Name Is New.

Na WNETowych antenach zagościł jego singel “Perfect Sin”. Pomyślałem sobie, że to bardzo obiecujące nagranie i … zacząłem czekać na jego debiut fonograficzny. Oczekiwanie opłaciło się z nawiązką!

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Dawidem Kowalskim o jego muzyce i pierwszym wydawnictwie:

 

Na pozycji „3” subiektywnego podsumowania Radia WNET, gdy mowa o maksisinglach (EPkach) wspięła się nowa rockowa super – grupa Skytruck

„Środek ciężkości” kryje w sobie cztery kompozycje.  łączy jedno: przejrzystość harmonii i konstrukcji, chwytliwe, rockowe i wpadające w ucho riffy, wreszcie światło i melodyjność.

Skytruck udowadnia, że można grać rocka i energetycznie anektować go po swojemu, tak jak w przypadku debiutanckiego singla „Zwierzak”, który wyróżnia się różnorodnością kompozycyjną (wyraźne dwa motywy melodyczne i zmiany nastrojowe tempa) i największym rozmachem na wydawnictwie. I jeszcze ta znakomita gitarowa solówka, gdzieś od drugiej minuty i 38 sekundy.

Do tego tekst, który każe nam trochę zweryfikować podejście panów Ziemi do natury i braci mniejszych.

Mamy także na „Środku ciężkości” dwa absolutne hity, które sprawdzą się podczas stadionowych koncertów, jak i podczas demówek czy porannego rozruchu. To tytułowe nagranie i „Cztery żywioły”.

 

„Środek ciężkości” przynosi rockową energetyczność, melodyczną nośność i radiową szlagierowość. Czekamy na więcej!

 

Drugie miejsce w naszym zestawieniu stało się udziałem Magdy Kluz, za sprawą jej ażurowej i delikatnej małej płyty o tajemniczym tytule „Akweny”.

Jedyną wadą wydawnictwa „Akweny” Magdy Kluz jest … jego długość.

Pięć piosenek, od WNETowego hitu 2020 roku „Zimno” po finalną „Złość” pozostawia wielki niedosyt. Chce się po prostu więcej.

Cała mała płyta hipnotyzuje klimatem indie pop rocka z elementami jangle popu.

I myślę sobie, że wielki Johnny Marr, podpora muzyczna legendarnych The Smith, po wysłuchaniu maksisingla „Akweny” poczuje delikatne ukłucie… zazdrości.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Magdą Kluz:

 

 

I nadszedł czas na EPkę numer „1”, który przyniosła wiosna 2020 roku. Na topie Kamila Dauksz – Boruch i jej „Opowieści”.

To melodie splecionych jazzową frazą i popową przebojowością. A łączy je miłość odmieniana przez sześć piosenkowych przypadków.

Podczas pracy nad mini – albumem Kamilę wspierali jej mąż Tomasz Boruch (gitara, chórki, kierownictwo muzyczne, znany z formacji Skytruck) oraz jej tata Dariusz Dauksz (gitara).

Od rozpoczynającego „Dwa światy”, buzującego tym niezwykłym riffem na wiolonczelę i śmiałe wyzwanie miłosne przez burzę (pierwszy tytuł „Dream”), przez singlową „Miłość”„Płynie czas” po finalną „Let’s Try” jesteśmy ocienieni miłością.

Bo prawdziwa miłość jest monumentalna i posiada styl wysoki („Płynie czas”), ale i skryta w codziennych swarach i wielkości małych, powtarzalnych chwil i ceremonialnych gestów („Miłość”).

Ma jednak to wydawnictwo, podobnie jak w przypadku „Akwenów” Magdy Kluz jedną wadę… Mini – album jest za krótki! Po jego wysłuchaniu odczuwa się niedosyt!

Kamila Dauksz-Boruch to kompozytorka i autorka tekstów, ale również utalentowana wiolonczelistka. Jak mawiam często, jej wiolonczela to kopalnia soczystych riffów, których nie powstydziliby się mistrzowie szlachetnego hard i heavy.

Kamila jest absolwentką Akademii Muzycznej w Katowicach na wydziale Kompozycji, Interpretacji, Edukacji i Jazzu – kierunek wokalistyka jazzowa.

Współpracowała m.in. z: Krystyną Prońko, Ewą Bem, Zbigniewem Wodeckim, Kayah, Mietkiem Szcześniakiem, SMOLIK & KEV FOX, Marylą Rodowicz, Ewą Urygą, Włodkiem Pawlikiem, czy Grzegorzem Skawińskim.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Kamilą Dauksz – Boruch i jej plecionych głosem, gitarą i wiolonczelą „Opowieściach”: 

Tomasz Wybranowski

„Akweny EP” – debiut solowy Magdy Kluz, czyli delikatność, kryształowy smutek i gitarowa wrażliwość.

Jedyną wadą wydawnictwa „Akweny” Magdy Kluz jest … jego długość. Pięć piosenek, od WNETowego hitu 2020 roku „Zimno” po finalną „Złość” pozostawia wielki niedosyt. Chce się po prostu więcej.

Wszystko zaczęło się od singla „Rzeka”, który natychmiast stał się częstograjem w Radiu WNET. Nie wierzyłem, że autorką tej delikatnej, zmierzchowej ballady jest połowa duetu SEALS, który słynął z rytmów i brzmień electro popowych. 

Pomyślałem sobie, że ta dziewczyna ze „smutną” gitarą na bardzo długo porwie swoim nurtem metafor, powiewu kończącego się lata i emocjonalnością,  której ani za grosz taniej pesjonarskiej pretensjonalności.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Magdą Kluz:

 

Magda Kluz była pierwsza artystką, która stała się asem w talii wytwórni FONOBO, która wymyśliła muzyczno – wydawniczą akcję pod nazwą „Pitcher”. Swoją drogą wytwórnia FONOBO, z którą sieć Radia WNET owocnie współpracuje, ma ucho (i oko) do rewelacyjnych, twórczych i pozbawionych kompleksów młodych twórców.

Szybko serca słuchaczy zaskarbił sobie singiel Magdy Kluz „Rzeka” i… Jak jeden mąż i słuchacze, i krytycy oraz muzyczni dziennikarze chcieli (i chcą!) więcej. A ja im wtóruję!

/…/ stale dłuży się czas, gdy tak czekam
i czekam
chcę coś zrobić
mam plan
lecz zwlekam
zwlekam…

 

 

Magda Kluz jest też autorką piosenki doskonałej. Jest nią nagranie „Zimno”, które od razu porywa nas falą przypływu i już nie wypuszcza na brzeg.

Cała jej mała płyta hipnotyzuje klimatem indie pop rocka z elementami jangle popu. I myślę, że wielki Johnny Marr, podpora muzyczna legendarnych The Smith, po wysłuchaniu maksisingla „Akweny” poczuje delikatne ukłucie… zazdrości.

Jednym słowem „Akweny” to druga najlepsza EPka roku 2020. Pięć arcy – pięknych piosenek tworzą idealną całość, choć skromną, kameralną i zwiewną. 

Tomasz Wybranowski

 

„Pensjonat i Borne Sulinowo to całe nasze życie”. – zapewniają Jan i Anna Chmielowscy w Muzycznej Polskiej Tygodniówce

Pod koniec roku 2020 wracamy we wspomnieniach do malowniczego Bornego Sulinowa i naszych przyjaciół z trasy „Wracamy do źródeł” z roku 2018 – Anny i Jana Chmielowskich. Tomasz Wybranowski zaprasza.

Jan Chmielowski opowiadał nam o swojej działalności w Bornym Sulinowie i specyfice tego miasteczka, gdy Radio WNET latem 2018 roku kontynuowało cykl reporterskich podróży „Wracamy do źródeł”.

Tutaj link do Poranka WNET z dnia 9 sierpnia 2018 roku – kliknij. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Janem i Anną Chmielowskimi, właścicielami „Pensjonatu Ani” i „Pensjonatu PRL”:

 

 

Co ciekawe, Bornego Sulinowa przez wiele lat nie było nawet na mapach. Najpierw miasto było niemieckim garnizonem wojskowym a później

W 1945 przejęła go Armia Czerwona i użytkowała do października 1992. W tym okresie miasto było wyłączone spod administracji polskiej. 5 czerwca 1993 nastąpiło uroczyste otwarcie miasta, a 1 października Borne Sulinowo otrzymało prawa miejskie.

 

Jedno z jezior w Bornem Sulinowie nieopodal Pensjonaty Ani państwa Chmielowskich.

Do tego miasta od zawsze – co podkreśla Jan Chmielowski – przyjeżdżały osoby z pasją, trochę z charakteru pionierzy i łowcy przygód. Borne Sulinowo przez swoja naturalność i piękno przyciąga jednocześnie spragnionych odpoczynku i przyrody.

 

Pensjonat Ani (na zdjęciu u góry) wpisał się już w przyjazny puls Bornego Sulinowa, miejscowości o tajemniczej historii, która usytuowana w lesie nad dużym jeziorem Pile. Doskonałe warunki dla wędkarzy, grzybiarzy i rowerzystów (szlaki rowerowe na dawnych poligonach wojskowych). Szlakiem połączonych jezior organizowane są spływy kajakowe. Borne Sulinowo to także raj dla nurków i fanów survivalu.

Zależy nam, aby nasi Goście mogli przyjemnie wspominać pobyt w Bornem Sulinowie i wypoczywać w komfortowych warunkach i przystępnej cenie. Nasza restauracja oferuje pełne wyżywienie w domowym stylu i nie możemy się już doczekać, kiedy ta pandemia wreszcie odejdzie i każdy o niej zapomni. – mówią Anna o Jan Chmielowscy.

Takie widoki nad jeziorami w okolicy Bornego Sulinowa to piękna normalność.

Po pierwszym uderzeniu obostrzeń pandemicznych subwencję z Państwowego Funduszu Rozwoju otrzymali w jeden dzień. U schyłku roku Anna i Jan Chmielowscy podsumowują na antenie Radia WNET ten niełatwy czas ostatnich dwunastu miesięcy.

Anna i Jan Chmielowscy / Fot. Adrian Kowarzyk

Jan Chmielowski wskazuje, że okres pandemii był czasem umocnienia więzi rodzinnych. Niemniej jednak był to okres nacechowany obawami o własny biznes. Część z tych obaw rozwiały środki przydzielone przez Polski Fundusz Rozwoju.

Pensjonat to całe nasze życie. Wierzę, jako urodzony oprymista, że gorzej już nie będzie. W styczniu 2021 roku otrzymamy środki z tarczy 6.0. Liczę, że do sezonu wszystko się unormuje. Tymczasem polecam zapoznanie się, choćby 0n-line z Bornem Sulinowem i jego atrakcjami. – mówi Jan Chmielowski.

Anna Chmielowska z kolei opowiedziała o poczuciu niepewności i zmianami na post pandemicznej Polski i Europy, jak w kalejdoskopie:

Coraz więcej osób zgłasza się do nas z zapytaniem o możliwość rezerwacji miejsca noclegowego. W styczniu mieliśmy zgłoszenia od zoorganizowanych obozów sportowych. Podobnie było z zabawą sylwetrową. Ale to wszystko tak się zmienia i zaskakuje, że nie można nad tym zapanować ani czegokolwiek zaplanować.

Dodaje, że rządowe wsparcie powinno wpłynąć wcześniej:

Przedsiębiorcy i właściciele firm mają stałe wydatki a dochodów obecnie bardzo brakuje. Wspólnie z naszymi pracownikami tworzyny nasze pensjonaty i z nadzieją czekamy na lepsze czasy.

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z lipca 2020 roku z państwem Chmielowskimi:

 

Powroty Radia WNET do źródeł. Kopalnia Złota w Złotym Stoku w dobie pandemii. Opowiada jej właścicielka Elżbieta Szumska

Gośćmi Tomasza Wybranowskiego w Muzycznej Polskiej Tygodniówce byli Elżbieta Szumska – właścicielka Kopalni Złota, Marta Adamiak i Maciej Dziczkowski – właściciel Złotego Jaru i prezes kopalni.

Elżbieta Szumska / Fot. Jan Dudziński

Kopalnia Złota w Złotym Stoku to kompleks turystyczny z podziemnymi trasami, Średniowieczną Osadą Górniczą, muzeum, wystawą minerałów i innymi obiektami turystycznymi towarzyszącymi.

  Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z właścicielami Kopalni Złota w Złotym Stoku:

 

 

Wykorzystanie potencjału zamkniętej kopalni arsenu i złota, położonej w strefie przygranicznej i przekształcenie jej w kompleks turystyczny, który przyniesie korzyści całej społeczności lokalnej, był możliwy dzięki niestandardowemu i innowacyjnemu myśleniu władz lokalnych. Ale nie byłoby tak gdyby nie głowa pełna marzeń, konsekwencja, pracowitość i upór Elżbiety Szumskiej.

Kopalnia złota, o której pierwsze wzmianki pochodzą z X wieku, została zamknięta w 1960 r. i ponownie otwarta przez władze miasta Złoty Stok jako pojedyncza trasa turystyczna bez żadnych obiektów komercyjnych w 1996 r.

W 1997 roku pani Elżbieta Szumska odważyła się na wzięcie kredytu pod zastaw własnego domu i zakup kopalni od miasta. Władze zaryzykowały sprzedaż kopalni, a następnie współpracowały z właścicielką podczas odbudowy kopalni.

Z drugiej strony właścicielka przejęła ryzyko finansowe związane z inwestycją. Jej plan polegał na ulepszaniu oferty, poprzez dodawanie co roku jednej nowej atrakcji turystycznej i promocję kopalni, w celu przyciągania coraz większej liczby odwiedzających.

Krok po kroku kopalnia zyskiwała na znaczeniu. W roku 2015 została wybrana Najlepszym Produktem Turystycznym – Złoty Certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej dla Najlepszego Produktu Turystycznego w 2015 r.

Kopalnię Złota uhonorowano także wieloma certyfikatami dla firmy oraz dla Elżbiety Szumskiej jako wybitnego lidera oraz menedżera. Turyści, którzy odwieszają obiekt mogą odwiedzić następujące atrakcje: Sztolnię Gertrudy i Sztolnię Czarną Górną z jedynym podziemnym wodospadem w Polsce.

 

Inne atrakcje to muzeum znaków bezpieczeństwa z czasów PRL, wystawę minerałów, odrestaurowaną kolejkę wąskotorową, rafting podziemny oraz bicie okazjonalnych monet.

Elżbieta Szumska opowiedziała Tomaszowi Wybranowskiemu o otrzymaniu nagrody – Dolnośląskiego Klucza Sukcesu, który przyznano i wręczono 4 grudnia, w święto wszystkich górników.

To najwyższe, regionalne wyróżnienie, przyznawane corocznie przez kapitułę tej ważnej nagrody! Nagrodę na ręcę Elżbiety Szumskiej wręczali i szczerze gratulowali: doktor Stefan Sterc – prezes SJOS Sp. z o.o. , Ryszard Chruścicki, sekretarz kapituły wyróżnienia „Dolnośląski Klucz Sukcesu”, Henryk Gołębiewski, były marszałek województwa Dolnośląskiego  (w 1996 roku otwierał trasę turystyczną w Kopalni Złota), Czesław Kręcichwost, prezes zarządu Euroregionu – Glacensis, Grażyna Orczyk, burmistrz Złotego Stoku i Waldemar Wieja, starosta Ząbkowicki.

 

 

Właścicielka kopalni powiedziała, że obiekt stara się radzić sobie jak najlepiej w dobie restrykcji przeciwdziałających epidemii koronawirusa. Podsumowując 21 lat działania Złotego Stoku zapewnia, że ryzyko i poświęcenie, które musiała włożyć przez ten czas, całkowicie się opłaciło.

Nie ustajemy w boju, codziennie mamy milion nowych pomysłów.

Właścicielka Złotego Stoku opowiada o obchodach tegorocznej Barbórki, które w związku z obostrzeniami miały bardzo ograniczoną formę.

 

 

Marta Adamiak, właścicielka średniowiecznej osady górniczej w kompleksie Kopalni Złotaopowiadała o nowych atrakcjach dostępnych w tejże osadzie:

Odkryliśmy niesamowite miejsce! Szyb zalany wodą a w nim na pięciusetmetrowej głębokości dobrze zachowany kunszt wodny. To znalezisko na skalę europejską.

I tak po trzech 3 latach prac konserwacyjnych w Biskupinie, do muzeum Kopalni Złota w końcu powrócił pod koniec roku ów XVI – wieczny kompletny kunszt wodny. To specjalistyczny kierat odnaleziony podczas prac prowadzonych w sztolni Ochrowej w roku 2017.

Jest to wielki skarb dziedzictwa, w którego skład wchodzą 500 letnie oryginalnie zachowane rury – ręcznie drążone, tlok, ramię dźwignia, dwie drabiny i koryta. W Polsce nie ma takiego drugiego odkrycia i według opinii ekspertów w całe Europie ciężko o tak zachowane elementy! – dopowiada Marta Adamiak.

Kolejną atrakcją już niedługo będzie możliwość „morsowania” pod ziemią.

Maciej Dziczkowski właściciel Złotego Jaru i prezes Kopalni Złota w Złotym Stoku stwierdził, że wnioskowanie o  środki w ramach rządowych tarcz antykryzysowych jest coraz trudniejsze. Postuluje otwarcie hoteli i obniżkę podatku dochodowego:

Jestem przekonany, że będziemy potrafili zachować dystans społeczny w naszym hotelu.

 

 

Więcej informacji w witrynie Kopalni Złota w Złotym Stoku – tutaj!

 

Kopalnia Złota w Złotym Stoku / Fot. Jan Dudziński, Radio WNET

50 lat od Grudnia’70. Wspomnienie tamtych dni w Muzycznej Polskiej Tygodniówce

Marianna Fijewska opowiada o swoim reportażu „Rykoszet. O Marianie, ojcu Wioli. Trzecim, który padł”, poświęconym pamięci jednej z elbląskich ofiar Grudnia’70.

14 grudnia 1970 r. w Stoczni Gdańskiej wybuchł strajk wywołany ogłoszonymi dwa dni wcześniej podwyżkami na artykuły pierwszej potrzeby, zwłaszcza na żywność. Rozpoczął on falę strajków i manifestacji ulicznych, które objęły większość Wybrzeża.

Najtragiczniejsze zdarzenia miały miejsce w Gdyni, gdzie 17 grudnia wojsko bez ostrzeżenia otworzyło ogień do idących do pracy robotników.

Pomnik ofiar Grudnia’70 w Gdyni / Fot. Krzysztof, Wikipedia 

14 grudnia 1970 roku na Wybrzeżu głównie w Gdyni, Gdańsku, Szczecinie i Elblągu wybuchł bunt robotników. Demonstracje, protesty, strajki, wiece i zamieszki, których erupcja miała miejsce w kolejnych dniach zostały krwawo stłumione przez milicję. ZOMO i wojsko, nazywane wtedy „ludowym wojskiem”.

Według oficjalnych danych i historycznych badań, w grudniu 1970 roku na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicjantów i „ludowego” wojska zginęło 45 osób (tylko 18 osób straciło życie w Gdyni) a ponad 1 160 zostało rannych.

 

Reportaż Marianny Fijewskiej „Rykoszet. O Marianie, ojcu Wioli. Trzecim, który padł” to opowieść o historii sprzed pięćdziesięciu lat, która została przefiltrowana przez wiele szyb i szybek.

Nie mówię tutaj tylko o pryzmacie ludzkiej bezsilności z zetknięciu z machiną świata i zdarzeń. Piszę także o polskiej bezduszności machiny biurokratycznej i nieempatyczności. A przecież Polska to kraj, który ciągle na owych anonimowych bohaterów się powołuje. Kolejnym poziomem i pryzmatem jest wreszcie miłość i jej utrata przez niedoszłą żonę, córkę…

„Rykoszet. O Marianie, ojcu Wioli. Trzecim, który padł” to absolutny kawał znakomitego reportażu a Marianna Fijewska chwalebnie wyróżnia się na młodej polskiej mapie medialnej dziennikarskopodobnych wytworów.

Marianna jest absolwentką dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Wiedzie życie reporterki i pisarki, bardziej niż wnikliwej. Na co dzień jest współpracowniczką Magazynu Wirtualnej Polski i portalu HelloZdrowie.pl. Mimo młodego wieku ma już na swoim koncie dwie książki: „Tajemnice pielęgniarek. Prawda i uprzedzenia” – 58 rozmów z przedstawicielkami tego zawodu” i „Trudny przypadek. Prawdziwe historie polskich lekarzy”. W planach kolejne.

 

Elbląg / Fot. Janusz Jurzyk (CC BY-SA 3.0), Wikimedia Commons

Marianna Fijewska opowiada w Muzycznej Polskiej Tygodnióce WNET o tym, co skłoniło ją konkretnie do pochylenia się nad krwawymi wydarzeniami Grudnia ’70: Zainspirowała mnie historia córki mężczyzny, Mariana Sawicza, który zginął w tamtych dniach. W procesie wytoczonym przez nią państwu polskiemu nie uczestniczył żaden jego przedstawiciel.

Do tej pory próbowano zrzucić winę za tę zbrodnię jedynie na milicję. Mam nadzieję, że po moim reportażu komuś zrobi się głupio. Ktoś przecież wydawał tej milicji rozkazy.

Marianna Fijewska, odwiedzając Elbląg podczas przygotowywania reportażu, dostrzegła, że tragedia Grudnia ’70 praktycznie nie jest obecna (podobnie jak świadomość rangi tamtych zdarzeń) w pamięci zbiorowej tego miasta.

Przypomniała, że oprócz Mariana Sawicza (główny bohater jej reportażu), na skutek pacyfikacji strajków na Wybrzeżu zginęło jeszcze kilku elblążan – Waldemar Rebinin i Zbigniew Godlewski.

Marianna Fijewska zapewnia, że młode pokolenie wykazuje zainteresowanie najnowszą historię Polski i nie zgadza się do końca z opinią, że „młodych praktycznie czasy najnowsze Polski nie interesują”:

To nie jest tak, że nie chcemy o tamtych czasach słuchać, czy dowiedzieć się więcej. Problem jest w tym, że raczej nikt nie potrafi nam tego opowiedzieć i przekazać. – mówi Marianna Fijewska.

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Marianną Fijewską:

 

By przeczytać reportaż Marianny Fijewskiej „Rykoszet. O Marianie, ojcu Wioli. Trzecim, który padł” odsyłam na strony serwisu Magazyn WP. Warto zatopić się w lekturze, tak jak warto zapamiętać nazwisko autorki.

Tomasz Wybranowski

współpraca: Andrzej Karaś

Uwaga talent! Roksana Polska – Batorska, czyli polAna w debiutanckim wywiadzie w Muzycznej Polskiej Tygodniówce WNET.

Od kilku miesięcy jej nagrania regularnie pojawiają się w pierwszej dziesiątce wydań Listy Polskich Przebojów WNET Poliszczart. Dziś przedstawiamy polAnę, rodem ze Swarzędza w Wielkopolsce.

Swój talent wokalny rozwijała już jako mała dziewczynka. Swój pierwszy solowy występ przed publicznością miała w wieku 6 lat. A potem chęć wypowiedzenia się muzycznie i lirycznie nabrzmiewała.

Gdy miała dziesięć lat mama Roksany Polskiej – Batorskiej stwierdziła, że czas profesjonalnie podejść do muzycznej edukacji następczyni tronu Polskich – Batorskich.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Roksaną Polską – Batorską, czyli polAną:

Potem ukończyła studium muzyczne. Wreszcie polAna dojrzała by pisać autorskie teksty i komponować do nich muzykę. Efektem dwa nagrania autorskie, które gościły w Liście Polskich Przebojów WNET Poliszczart red. Sławomira Orwata.

Aktualnie uczę emisji głosu w prywatnej szkole muzycznej w Swarzędz i przygotowuję się do wydania swojej pierwszej EPki. – mówi Roksana Polska – Batorska.

Nowa płyta „Folk It! Tour” przywróciła mi wiarę w muzykę i jej moc. Z Julia Pietruchą rozmawia Tomasz Wybranowski.

Julia Pietrucha wciąż zaskakuje kaskadą talentów, którymi obdarzył ją Bóg. Mimo młodego wieku, glorii i sławy, jakiej zaznała jako królowa piękności i uznana aktorka, Julia zaskakuje dojrzałością.

Zaskakuje dojrzałością i wychodzeniem wciąż poza strefę konfortu. Nie odcina kuponów od sławy i sukcesów, tylko idzie dalej. Nie oglądając się.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Julią Pietruchą:

 

Julia Pietrucha zaskakuje dojrzałością i wychodzeniem nieustannym poza strefę konfortu. Nie odcina kuponów od sławy i sukcesów, tylko idzie dalej. Nie oglądając się.

Zarzuciła aktorstwo i stała się piosenkarką. Dodam: znakomitą! Dwa albumy „Parsley” i „Postcards From the Seaside” przyniosły uznanie krytyków i słuchaczy/widzów.
Ostatni album „Folk It! Tour” traktuje jako puentę i spełnienie marzeń o muzyce.

O albumie „Folk It! Tour” słów kilka…

 

Nie byłoby płyty „Folk It! Tour” gdyby nie ten dziwny rok 2020, pewien kamper, czwórka przyjaciół i ponowna chęć odnalezienia i siebie, i czasu. Czasami wydaje mi się, że Julia ponownie odkryła powieść „Podróż do źródeł czasu” Alejo Carpentiera.

Ale w przeciwieństwie do bohatera powieści, Julia odnalazła spokój i spełnienie ze swoim ukochanym instrumentem (ukulele). Zamiast zaś skrytych gdzieś w południowoamerykańskiej dżungli instrumentów na polskich traktach odnalazła p0nownie ścieżki do swoich songów.

Są momenty, że chcesz rzucić wszystko. Są ludzie, dla których rzucasz wszystko i oddajesz im to, co jest w Tobie najlepsze, zachowując wszystko to, co bez nich chciało się zostawić. To wszystko z nimi dopiero stało się tym wszystkim. – opowiada Julia Pietrucha.

Siedem piosenek znamy już z albumów „Parsley” oraz „Postcards from the Seaside”. Znamy te songi i nie znamy. I to jest magiczne na tej płycie. Julia Pietrucha i jej muzyczni przyjaciele – nomadzi przeprojektowali (stonowali) aranżacje i czasami  zmienili metrum. Autorskie strawestowanie piosenek przez Julię udało się bardziej niż bardzo – jak piszę i mawiam.

 

Piosenek, zwłaszcza tych z krążka „Parsley” („Tonight” czy „In Me”) słucha się jak zupełnie nowych nagrań. Wydaje się, że autorka i ich otwórczyni śpiewa je bardziej świadomie, mocniej, bardziej konfortowo z totalnym dopasowaniem do nowego instrumentarium.

Ale prawdziwą perłą jest dla mnie nowa szata „We Care So Much”. Każdy wie że w zgodnej opinii krytyków i fanów Julii Pietruchy, to jej największy przebój. Tymczasem nowa wersja jaśnieje świeżością, wybija się jeszcze zgrabniejszą linią melodyczną ponad „parley’owe” wykonanie, co sprawia, że … mamy klasyczny szlagier na lata!

 

I pomyślałem sobie, że oto zachwycamy się Lucindą Williams, Cat Power czy Shannon Curfman (polecam elektryczno – bluesowy krążek „What You’re Getting Into”) a mamy naszą Julię Pietruchę!

Nie inaczej dzieje się w przypadku trzech piosenek z „Postcards From the Seaside”. „Wasted” w nowej oprawie zachwyca tak, że ponosi mnie fantazja i widzę (oczami duszy) Szkotów pląsających taniec reel, który dostał jazzujących skrzydeł.

Ale to co uczyniła z utworem „Niebieski”  to kolejne mistrzostwo. Oszczędny, wręcz ascetyczny śpiew Julii okraszony skrzypcami… Ech, ciarki!!!

Na krażku „Folk It! Tour” (który bardzo polecam by nie leżał na półce a radował w odtwarzaczach) pojawiły się również trzy zupełnie świeże kompozycje, które narodziły się w trakcie podróży o której już wspominałem.  To songi „Home”, w którym towarzyszy Julii Marta Zalewska, „Eyes of Lovers” wieńczący album płytę i …

Absolutnie niezwykły, poetycki, magiczny niczym odlot taneczny ku niebu na prześcieradłach Remedios (znowu kłania się Gabriel Garcia Marquez) „With the Wind”.  Utwór – ideał! Muzycznie, metaforycznie, aranżacyjnie i ten śpiew Julii… 

 

WITH THE WIND

Powiej wiatrem
Śnieg topi się od środka
Maskujemy się teraz w pragnieniach
Gdy serce chroni głowa
Rozpala się w środku
Zostawiam to kim nie jestem
Łyk bryzy
Teraz wracam do siebie
Wolno wpuść
Z wiatrem, z wiatrem

Prostuj to, co jest w środku
Matka przychodzi, matka odchodzi

Słyszę syrenie kwilące melodie, moja droga
Ale jestem pewna co się wydarzy
Kołuję z wiatrem

I jeśli kocham to serce
Wspomnienia nie zwiodą mnie
Nie jestem pewna, co przyniesie inne marzenie
Ale naprawdę tu jestem

Wolno wpuść
Z wiatrem, z wiatrem
Prostuj to, co jest w sercu

Matka przychodzi, matka odchodzi
Słyszę kwilenie syren
Melodie miłości
Ale jestem pewna, co się dzieje
Kołuję z wiatrem
Krążę z wiatrem

Wzlatam…

Julia Pietrucha (poetyckie tłumaczenie Tomasz Wybranowski)

To była dla mnie niezwykła rozmowa. Poetycka i pachnąca powietrzem z widokiem na Appalachy. A album „Folk It! Tour” to jedna z 30. najważniejszych płyt roku 2020! Amen.

Tomasz Wybranowski

„Mrówka zombie”, czyli miejskie legendy i bizarne zdarzenia witajcie! Basia Derlak (Chłopcy Kontra Basia) w Radiu WNET!

Długie pięć lat trzeba było czekać na najnowszy krążek grupy Chłopcy Kontra Basia. Zmiennik krążka „O” i magicznej demówki „Tysiąc godzin demo” (oba wydania w 2015 roku) ukazał się 4 grudnia 2020 roku. Wybór daty prosty! Dzień, któremu patronuje święta Barbara. Z Basią Derlak miałem wielką radość rozmawiać o ich kolejnym, trzecim już estetyczno – muzycznym zakręcie, który (na szczęście!) nie odebrał im busoli wciąż […]

Długie pięć lat trzeba było czekać na najnowszy krążek grupy Chłopcy Kontra Basia. Zmiennik krążka „O” i magicznej demówki „Tysiąc godzin demo” (oba wydania w 2015 roku) ukazał się 4 grudnia 2020 roku. Wybór daty prosty! Dzień, któremu patronuje święta Barbara.

Z Basią Derlak miałem wielką radość rozmawiać o ich kolejnym, trzecim już estetyczno – muzycznym zakręcie, który (na szczęście!) nie odebrał im busoli wciąż wskazującej legendy, klechdy, poetycje w polewie urban legend i bizarnych motywów. I taka jest „Mrówka zombie”.

Ten album rzutem na taśmę i przebojem pojawi się na moim podsumowaniu „Najpiękniejsze Polskie Muzyczne Szczyty 50 z 2020”. Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Basią Derlak i muzyka grupy Chłopcy Kontra Basia:

W piątek, 4 grudnia 2020 roku, miał swoją premierę nowy, trzeci album zespołu Chłopcy Kontra Basia. „Mrówkę Zombie” lansowały dwa single: „Zoja”„Kosmiczny aerobic”. A teraz możemy się rozkoszować trzecim singlem o mrożącym krew w aortach i żyłach tytule – „Chupacabra”

„Chupacabra”, ów zwierzo – stwór (parafrazując mistrza Tadeusza Konwickiego) z lubością wysysający krew domowym zwierzętom, gdzieś od północnych rubieży stanu Maine ku połudnowym krańcom Chile, to ważny symbol naszych czasów, także tych covidowo – miłosno – zarazowych (że tym razem strawestuję tym razem tytuł powieści Gabriela Garcii Marqueza.

 

Dlaczego? Oto bowiem żyjemy w wielkiej bańce współczesności targanej dajmonionami.

Jeden z owych ostrzegawczych głosów wewnętrznych każe uparcie wierzyć w naukę i oświeceniowe „szkiełko i oko„.

Drugi głos tymczasem mawia, że „nauka to największa religia” i nakazuje iść w kierunku bizarności mieniących się creepy-past, teoriami spiskowymi i miejskimi historiami, których… wcale nie ma tak mało.

Song „Chupacabra” Barbary Derlak i panów z Chłopcy Kontra Basia to kolejny klucz – obok „Zoi„, „Wołgi”„Karakurta pstrego” by dostać się do misternego i przepełnionego pełzającym bardzo powoli przerażeniem pudełka z napisem „objawione, choć nieznane”.

Po wysłuchaniu całej płyty (po raz trzeci) zastanawiam się, co powinienem wytańczyć z siebie? Czy regułki Śniadeckiego, czy pajęczego karakurta poezji, srebrnej niezwykłości marzeń i zaczarowania legendarnego?… Odpowiedź zostawiam słuchaczkom i słuchaczkom. Wyborna muzyczna podróż z „Mrówką Zombie”.

Zestaw nowych nagrań przynosi także kilka pytań, które musimy zadać sobie. Najważniejsze z nich jest to, czy umiemy dziś zdać egzaminy z takich przedmiotów jak: przyzwoitość, szacunek, miłość bliźniego i rozwój duszy i serca…

Muzycznie to wciąż alternatywnie jazzujący folk, ale i trochę nocnego, delikatnego trip -hopu. Elektronika czarująca i też delikatna, podkreślająca aurę niesamowitości wyśpiewywanych przez Basię Derlak zaklęć nocno – magicznych o świecie, który chcemy z siebie za wszelką cenę z siebie wykorzenić („Ula somnambula”, czy znakomita „Latarnia”). Pytanie tylko … dlaczego?

No i jeszcze Łukasz Korybalski recytujący po włosku, niczym aktor przedni w „Karakurcie pstrym”, kwestię o tym czym jest „tarantyzm”.

Album to także znakomita praca producenta i współkompozytora całego materiału muzycznego „Mrówki Zombie” Tomasza Waldowskiego, od którego już wielu twórców muzycznych uzależniło się w zaciszu studiów nagraniowych i salach prób. 

 

Chłopcy Kontra Basia w pełnej krasie. Oto nadchodzi czas „Mrówki Zombie”.

Perłą w koronie zespołu jest Basia Derlak, ekspresyjna, świetlisto – fantastyczna postać, którą kocha magiczna poezja i wysoka energetyczność. Jej Leśmianowski talent do opowiadania historiami legendarnymi, korzennymi i niesamowitymi jeszcze bardziej się rozwinął.  

Barbarze Derlak (śpiew, teksty i ogólny wyraz artystyczny) towarzyszą Marcin Nenko – kontrabas, Tomasz Waldowski – perkusja, gitary, instrumenty klawiszowe, Łukasz Korybalski – trąbka, instrumenty klawiszowe i Mateusz Modrzejewski – perkusja.

Polecam bardziej niż bardzo. Tomasz Wybranowski

Leszek Cichoński z orkiestrą symfoniczną w hołdzie Hendrixowi – Wrocław zaprasza na koncert online – dziś 28 listopada!

Z okazji urodzin Jimiego Hendrixa Leszek Cichoński, pomysłodawca Gitarowego Rekordu Guinnessa, szykuje jesienny hołd dla artysty.

28 listopada we wrocławskim Imparcie odbędzie się koncert z największymi przebojami największego gitarzysty wszechczasów. Na scenie pojawią się obok Leszka Cichońskiego m.in. Łukasz Łyczkowski- finalista The Voice of Poland, Marek Bałata, Damian Szewczyk a także kilkudziesięcioosobowa Orkiestra Filharmonii Sudeckiej pod batutą Jerzego Koska. Koncert został przeniesiony do sieci i transmitowany będzie m.in. na oficjalnym fanpage’u Miasta Wrocław.

Występ będzie okazją, by usłyszeć na żywo materiał z wydanego w tym roku nowego krążka Cichońskiego. „Thanks Jimi Symphonic” to pierwszy na świecie symfoniczny program z muzyką Jimiego Hendrixa, który został wydany na płycie.

Tutaj Leszek Cichoński odpowiada na pytanie, czy łatwo było muzykę wielkiego Hendrixa przełożyć na symfoniczną opowieść:

 

Leszek Cichoński / Fot. Wikimedia Commons

 

Premiera albumu Leszka Cichońskiego zbiegła się z 50. rocznicą śmierci legendarnego artysty. Tytułowym utworem jest kompozycja pt. „Thanks Jimi” – hymn Gitarowego Rekordu Guinnessa.

Angielski tekst do tego nagrania napisał amerykański gitarzysta Greg Koch razem z Malfordem Milliganem (wokalistą Storyville), który wziął udział w nagraniu płyty. Okładkę zaprojektował ceniony artysta Andrzej Pągowski.

Na krążku znajdują się takie hity jak „Foxy Lady”, „Purple Haze”,”Hey Joe” w wersji bolero czy „Little Wing”.

Wrocław w symfonicznym hołdzie dla Hendrixa – transmisja live – Leszek Cichoński zaprasza słuchaczy Radia WNET na ten niezwykły koncert w czasie zarazy:

 

Już dzisiaj, 28 listopada o godz. 19:00 (a więc dzień po urodzinach Jimiego Hendrixa), będzie można usłyszeć jego największe przeboje. Na scenie zobaczymy Leszka Cichońskiego i przyjaciół zobaczymy i usłyszmy także kilkudziesięcioosobową Orkiestrę Filharmonii Sudeckiej pod batutą Jerzego Koska.

– Jimi odszedł od nas 50 lat temu. W ciągu zaledwie trzech lat stworzył muzykę, która zmieniła świat. Jest mu za co dziękować. To właśnie Hendrix zainspirował mnie do stworzenia największego dziś święta gitarowego na świecie – dzięki Jimiemu od 18 lat tysiące gitarzystów spotyka się we Wrocławiu, cieszymy się razem muzyką, a co najważniejsze – przeżywamy ją razem, przekazując sobie nowy gest pozdrowienia – znak Uni-Vibe – jednoczącą moc muzyki – mówi Leszek Cichoński.

We wrześniu tego roku swoją premierę miał również wyjątkowy klip promujący gitarowy Wrocław utworem „Thanks Jimi”. Za reżyserię teledysku i zdjęcia odpowiada Jarosław Żamojda, jeden z najlepszych operatorów w kraju (m.in. „Ojciec Mateusz”, „W rytmie serca”, „Naznaczony”, „Magda M”), a także ceniony reżyser (m.in. „Młode wilki”, „RH+”, „Skorumpowani”).

Teledysk rozpoczyna się symbolicznie – w pustej sali Narodowego Forum Muzyki – słowami: „Muzyka jest uniwersalnym językiem, który od zawsze łączy ludzi” – to prawda i moc, która manifestuje się co roku podczas Rekordu. Poczujemy ją także 28 listopada – mówi Leszek Cichoński.

Transmisja koncertu ku pamięci Jimiego Hendrixa prowadzona będzie przez oficjalny fanpage Miasta Wrocław (www.facebook.com/wroclaw.wroclove), stronę Visit Wroclaw (www.facebook.com/visitwro), a także przez fanpage Leszka Cichońskiego (www.facebook.com/GuitarWorkshop) .