„Inni” to pieśń o dwójce osób, którzy czują tak samo dużą miłość do muzyki i pragną spełniać marzenia”. Alicja Sękowska

Alicja Sękowska to pełna czaru i gracji młoda kobieta wielu talentów. Ala jest dziennikarką telewizyjną, która z sercem i profesjonalnym przygotowaniem opowiada o muzyce i kulturze. Ale kiedy wychodzi

… z pracy, zamyka drzwi w studiu telewizyjnym i gasną reflektory, to śpiewa, komponuje, pisze teksty piosenek i gra na gitarze. 

Od prawie miesiąca w Radiu WNET i irlandzkiej rozgłośni NEAR FM pojawia się jej ostatni autorski singiel. Do nagrania „Innych” zaprosiła Jacka Moore’a, syna nieżyjącego już niestety, legendarnego, bo najtkliwszego gitarzysty i wokalisty – Gary’ego Moore’a, autora m.in ,,Still Got The Blues”, „Empty Rooms”, czy romantycznego „The Loner”.

Tutaj do wysłuchania zapis audycji Muzyczna Polska Tygodniówka z udziałem Alicji Sękowskiej:

Alicja Sękowska od ponad sześciu lat odarowuje nas swoimi nagraniami, które w przecięciu (roz)jazzowania, dobrego folku okraszonego czasami delikatnym cieniem starego, amerykańskiego folku wybijają się ponad medialną sztampę i radiową matrycę. A jak powstał utwór „Inni”?

Do utworu ,,Inni” napisałam muzykę i tekst. Utwór mówi o dwojgu ludzi, którzy na pierwszy rzut oka są z zupełnie innych światów, ale okazuje się, że wśród tylu różnic, które ich dzielą w jednym są podobni – czują tak samo dużą miłość do muzyki i pragną spełniać swoje marzenia. – opowiada Alicja.

 

Ciekawa jest także historia zapoznania się Alicji i Jacka Moore’a. Wszystko zaczęło się bowiem od wywiadu, którego… nie było. Z Jackiem Moorem poznali się w sposób nietypowy.

Warto dodać, że na samym początku Jack Moore nie miał w ogóle świadomości, że Alicja jest wokalistką, która pisze muzykę i teksty.

Skontaktowałam się z nim przedstawiając się jako dziennikarka i prosząc go o wywiad. Oprócz muzyki na co dzień zajmuję się również dziennikarstwem przeprowadzając rozmowy z gwiazdami z dziedziny filmu, teatru, sztuki czy muzyki. Zarówno z tymi pochodzącymi z Polski, jak i zza granicy, między innymi Stingiem, Shaggym, Katie Meluą, Bonnie Tayler, Alice Merton… Do wywiadu z Jackiem w konsekwencji jednak nie doszło, ale kontakt pozostał. – mówi z uroczym uśmiechem Alicja Sękowska.

 

Upłynął cały rok i oto zupełnym przypadkowym zrządzeniem losu ta dwójka skontaktowała się ponownie. Ale wtedy wyszło już na jaw, że Alicja także zajmuję się muzyką śpiewając i komponując własne utwory.

Od marzeń do czynów! Moja rozmówczyni miała już wtedy gotowy plan by wydać nowy singiel. Postanowiła zaprosić Jacka Moore’a do współpracy. A syn najtkliwszego gitarzysty świata na jej wiadomość zareagował z entuzjazmem! I tak zaczyna się ta muzyczna przygoda, która – wierzę – przyniesie już w 2021 roku znakomity duży album.

Alicja urzeka i czaruje. Obok Muski, Natalii Świerczyńskiej i Magdy Kluz Alicja Sękowska staje się kolejnym wielkim odkrycie roku 2020, na które ona sama pracuje cierpliwie i ciężko od sześciu lat.

Tomasz Wybranowski

Album mojego taty „Still Got The Blues” zawsze będzie jaśniał. – wywiad z Jackiem Moorem, synem Gary’ego Moore’a.

To było dla mnie prawdziwe święto. Oto syn wielkiego Gary’ego Moore’a – Jack Moore był moim gościem na antenie Radia WNET w programie Muzyczna Polska Tygodniówka.

Jack Moore to znakomita ilustracja powiedzenia, że „niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Jack, brytyjski muzyk, gitarzysta i kompozytor, który wraz z ojcem Garym występował na światowych scenach przez wiele lat na antenie Radia WNET opowiadał o swoim ojcu, pewnej gitarze i swoich muzycznych projektach.

Tutaj do wysłuchania cały program z Jackiem Moore’m:

 

Jack Moore grał także też m.in w Royal Albert Hall, uświetniając koncert Joe Bonamassy i Deep Purple. Do wspólnych koncertów zaprosił go również zespół Thin Lizzy. Występował na festiwalach w całej Europie (w tym wielokrotnie w Polsce).

Ja po prostu kocham Wasz kraj a Warszawę traktuję jak mój dom. – mówi Jack Moore.

 

Jack Moore grywa z zespołem Cassie Taylor, realizując równocześnie własne projekty muzyczne. Związany z projektem Gary Moore Tribute Band, z którym koncertuje w Polsce i Europie.

W programie zapytałem Jacka Moore’a o najnowszej EPce bandu Smith, Lyle & Moore „EP I”. 

 

Co ciekawe, Jack kocha Polskę i Warszawę. Obiecuje też, że z utalentowaną polską wokalistką Alicją Sękowską wyda duży album. Trzymam za słowo! Szczególnie, że ich wspólny singiel „Inni” podoba się w Polsce, w Londynie i Los Angeles.

Tomasz Wybranowski

 

Nowy singiel Karoliny Błasik „Muski”. „Huśtawka” w Muzycznej Polskiej Tygodniówce

Huśtawka jest symbolem procesu znajdywania siebie, akceptowania własnej słabości i zmienności – mówi Karolina Błasik.

Muska w słońcu…

Karolina Błasik, która skrywa się pod dźwięcznym pseudonimem Muska, to wokalistka, gitarzystka, konsultantka wokalna podczas sesji nagraniowych i nauczycielka śpiewu.

Jest absolwentką Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie wokalistyki jazzowej i Międzywydziałowego Studium Pedagogicznego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Muską o jej premierowym singlu „Huśtawka”:

Była solistką Big Bandu Wydziału Artystycznego UMCS w Lublinie oraz Państwowej Szkoły Muzycznej w Świdniku w klasie gitary klasycznej. Współpracowała z warszawskimi teatrami Hybrydy, Studio Buffo, Sabat, z krakowskim Syndykatem Artystycznym supportując wraz z zespołem m. in. Bajm, T.Love, Ewelinę Flintę. Przez kilka lat śpiewała z lubelskim chórem Gospel Rain.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Karoliną Błasik Muską, która pojawiła się na antenie Radia WNET w sierpniu:

W 2007 roku wsparła wokalnie artystów (m.in. Michael York, Paul Anka) śpiewających w programie „Przebojowa noc” na antenie TVP1. Wraz z zespołem Klezmafour reprezentowała Radio Lublin w Finale Ogólnopolskiego Konkursu Rozgłośni Radiowych „Przebojem na antenę”. Laureatka 35. Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych w Zamościu.

Karolina Błasik opowiada o  planowanej na wiosnę 2021 r. płyty:

Cały czas wierzę, że jak czegoś chcemy, to możemy tego dokonać.

Artystka wspomina okres poznawania klasyki poezji, która stała się dla niej wielką inspiracją:

W czasach licealnych często byłam nieobecna na lekcjach, by czytać Herberta i Pawlikowską-Jasnorzewską. Podziwiałam ich sposób wyrażania emocji. Próbowałam pisać własne teksty, i z perspektyw lat uważam, że były to próby udane.

Karolina Błasik opowiada o owocnej współpracy z Tomaszem „Harrym” Waldowskim:

Rok temu spotkaliśmy się przypadkiem pod trzepakiem. Kilka miesięcy później wysłałam mu wiersze. Okazało się, że trafiły na podatny grunt.

Jak dalej mówi wokalistka:

Okazało się, że pandemia może być dobrym czasem do działalności artystycznej. Od niedawna sama zaczęłam proponować melodie do swoich tekstów. Wcześniej przychodziło mi to z trudem.

Karolina Błasik mówi o swoim nowym singlu:

Huśtawka jest symbolem procesu znajdywania siebie, akcetowania własnej słabości i zmienności.

Tutaj do obejrzenia premierowa filmowa opowieść do drugiego singla zwiastującego album „Huśtawka”:

 

Historia spotkania mojego i Naty sięga września 2019. Miałyśmy jeden cel, pokazać mnie taką jaka jestem bez retuszu. W huśtawce nastroju, niepewności, w procesie… Pierwszą wersję teledysku skomplikowała nam sytuacja epidemiczna… musieliśmy zostać w domu. Wtedy zdecydowałam się wypuścić pierwszy singiel „Jeśli”. wspomina Muska.

Realizacja klipu „Huśtawka” czekała, aż artyści zaproszeni do projektu pojawią się choć na kilka chwil w Warszawie, aby – jak dopowiada Karolina Błasik Muskapołączyć swoje wyjątkowe umiejętności i serca, żeby dać „Huśtawce” piękny i niepowtarzalny obraz. Jednym słowem nową interpretację.

Jestem Wam drodzy artyści, szczególnie wdzięczna, bo byliście do ostatniej możliwej minuty, tak, żeby wspaniała jakość tego obrazu mogła znaleźć się na YT w 4K. Huśtawka jest cała dla Was. Mam nadzieję, że poruszy Was tak jak poruszyła nas, twórców. – zachęca do obejrzenia klipu sama Muska.

Nagranie Muski „Huśtawka” jest głównym częstograjem na antenie Radia WNET od jutra…

Tomasz Wybranowski i Andrzej Karaś

 

 

„Często czekamy na lepszy czas, podczas gdy jest on tu i teraz”. Natalia Świerczyńska w Radiu WNET

Pisząc teksty piosenek do tej płyty, czułam, że jestem do babci bardzo podobna – mówi wokalistka.

Jak często powtarza Natalia Świerczyńska, muzyka i dźwięki wypełniają jej cały świat. Po udanym muzycznym romansie z ikoną piosenki i jazzującej synkopy – Frankiem Sinatrą, teraz NARESZCIE Natalia doczekała się premiery jej solowego albumu „O północy”. Przyznam się, że z utęsknieniem czekałem na zestaw tych piosenek. 

Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania cała audycja z udziałem Natalii Świerczyńskiej:

Klisze rozmów z jej babcią, trwoga, strach i afirmacja życia ponad wszystko , gdzieś na naszych Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej podczas zawieruchy II Wojny Światowej – przeniknęły do jej najgłębszych i najbardziej osobistych załomów serca i duszy. I jeszcze opowieść niezwykła o Hannie Krall i wielkiej i dzielnej babci Natalii.

6 sierpnia 2020 roku  na antenie Radia WNET miała miejsce premiera jej drugiego singla „O północy”. A tuż po premierze albumu Natalia Świerczyńska była moim wspaniałym gościem w Muzycznej Polskiej Tygodniówce. Opowiadała z pasją, barwnie, czasami z przejęciem o sześciu nagraniach z albumu.

Te piosenki opowiadają nie tylko o marzeniach, czy tęsknotach, ale przede wszystkim o pragnieniu wolności i chęci życia młodej dziewczyny, której przyszło żyć na Kresach Wschodnich w czasach II Wojny Światowej. To absolutnie przewartościowało w tamtych tragicznych czasach jej świat – zapowiadała swój album latem Natalia Świerczyńska.

Dzisiaj mówi, że:

Po premierze czuję ulgę, że to się udało.

Natalia Świerczyńska opowiada o swojej świeżo wydanej płycie „O północy”:

„Na  świętego Jana” to piękne wspomnienie nocy świętojańskiej. Moja babcia przekazała mi wiele takich wspomnień. Niestety, spokojne czasy, w których żyła, zostały przerwane przez wojnę.

Z tego wynika, że:

Często czekamy na lepszy czas, podczas gdy jest on tu i teraz.

 

Natalia Świerczyńska mówi o zadziwiającej zbieżności tematyki jej najnowszej płyty z sytuacją społeczną, na którą cień rzuca pandemia koronawirusa:

Sama nie przypuszczałabym, że te utwory będą tak bardzo aktualne.

Piosenkarka wspomina swoje spotkanie z Hanną Krall, która przed laty spisała opowieści jej babci:

Czekałam bardzo długo w kolejce do spotkania z pisarką. Okazało się, że Hanna Krall doskonale pamiętała babcię. Obie bardzo się wzruszyliśmy.

Natalia Świerczyńska opowiada słuchaczom o najważniejszych piosenkach niedawno wydanego albumu:

„Przepaść” to najcięższy utwór z całej płyty „O północy”. Jako jedyna wprost opowiada o wojnie, dokładnie o tym, jak NKWD ścigało moją babcię. Ona wielokrotnie myślała podczas ucieczki, że to już koniec.

Pisząc  teksty piosenek do tej płyty, czułam, że jestem do babci bardzo podobna – wyznaje Natalia Świerzyńska.

Kolejnym zapowiedzianym przez Natalię Świerzyńską piosenką jest „Kołysanka”:

„Kołysanka” to scena, w której mama usypia swoje dziecka i przed snem stworzyć mu najpiękniejszy świat.

Natalia Świerczyńska szerszej publiczności zaprezentował się w szóstej edycji programu „The Voice of Poland”. Wcześniej studiowała m.in. wokalistykę jazzową na Akademii Muzycznej w Poznaniu.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Natalią Świerczyńską:

 

 

„Ludzkość jest nieszczęśliwa, a źródłem tego jest brak miłości w dzieciństwie.” Natalia Grosiak w Radiu WNET

Nie wystarczy samo zebranie klasowych muzyków – ci ludzie muszą się lubić, powinna być między nimi chemia – mówi wokalistka i autorka liryki zespołu Mikromusic, o tym, jak stworzyć dobry zespół.

Natalia Grosiak to nadświetlna zjawiskowość na polskiej scenie muzycznej. Jest dysponentką jednego z najpiękniejszych i najczystszych głosów. Premiery kolejnych albumów formacji, których jest frontmenką i liryczną poetką – Mikromusic i Digit-All-Love – stają się wydarzenia i z mety zaliczane są do najciekawszych wydawnictw muzycznych, które ukazały się w Polsce przez ostatnie osiemnaście lat.

Natalia Grosiak to niezwykła rozmówczyni, która nie boi się szczerości a tym bardziej opowiadania o potrzebie uczuć, dzielenia się nimi i … Odsyłam do mojej rozmowy.

Tutaj do wysłuchania Muzyczna Polska Tygodniówka z udziałem Natalii Grosiak: 

 

Natalia Grosiak, czyli…

Natalia Grosiak to znakomita wokalistka, kompozytorka i autorka tekstów piosenek. To członkini takich grup jak Mikromusic, Herbatta oraz DOM. W latach 2005-2014 występowała w zespole Digit All Love. Współpracowała również z takimi zespołami jak Kanał Audytywny, Husky czy Ctrl-Alt-Delete.

Zespół Micromusic na Dniach Śremu 2019 / Fot. Klapi, Wikipdeia

Co ciekawe, w tym samym czasie została absolwentką Wydziału Prawa oraz Filologii Słowiańskiej na Uniwersytecie Wrocławskim.

W 2001 wystąpiła w Świnoujściu podczas festiwalu Fama. Tam otrzymała nagrodę za teksty piosenek.

Rok później, we współpracy z kompozytorem i gitarzystą Dawidem Korbaczyńskim, założyła grupę muzyczną Mikromusic, z którym wystąpiła na wszystkich najważniejszych festiwalach. Wymienię tylko z tej długiej listy Open’er, Smooth Festiwal w Bydgoszczy, czy gdyński Ladies Jazz Festiwal.

Okładka ostatniego albumu Mikromusic „Kraksa”.

W 2003 wystąpiła podczas Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie, gdzie otrzymała II nagrodę.

W latach 2005–2014 występowała w zespole Digit – All – Love, którą założyła z kompozytorem Maciejem Zakrzewskim.

Natalia Grosiak ma też za sobą występy teatralno – sceniczne. Występowała w spektaklu pt. „Scat – od pucybuta do milionera” w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu, do którego muzykę skomponował Leszek Możdżer, który gościnnie zagrał również na albumie Mikromusic.

W październiku 2006 reprezentowała Polskę w Melbourne na Red Bull Music Academy. W ramach tej imprezy nawiązała współpracę z Brazylijką Fernandą Cardoso, tworząc zespół Herbatta. W 2007 zespół nagrał swój album w Brazylii.

 

Natalia Grosiak opowiedziała w Muzycznej Polskiej Tygodniówce, że piosenka „Takiego chłopaka” (z albumu „Piękny koniec”) była wielkim przełomem w działalności zespołu Mikromusic. Wokalistka zapewnia, że z biegiem lat coraz lepiej potrafi radzić sobie z niepowodzeniami i kryzysami.

Opowiada o łączeniu działalności artystycznej z macierzyństwem:

To praca na dwa etaty, bez odpoczynku. W trakcie jednego z koncertów powiedziano mi: Musisz wrócić do hotelu, Kaja płacze.

Rozmówczyni Tomasza Wybranowskiego opowiedziała też o tym, jak urodzenie dzieci zmieniło jej spojrzenie na świat i zrozumienie niektórych występujących w nim zjawisk, często bolesnych a często wstydliwie skrywanych:

Ludzkość jest nieszczęśliwa, a źródłem tego często są problemy w dzieciństwie.

Natalia Grosiak przedstawia przepis na stworzenie dobrej formacji:

Nie wystarczy samo zebranie klasowych muzyków – ci ludzie muszą się lubić, powinna być między nimi chemia.

Warto okazywać uczucia i o nich mówić, często nie mamy nic do stracenia.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Natalią Grosiak:

 

Studio 37 Dublin – Muzyczna Polska Tygodniówka. Zawsze w sobotę w Radiu WNET od 13:00 do 16:00,

„Śp. Romuald Lipko zostawił nam coś wspaniałego, koszyczek z pięknymi piosenkami”. Tomasz Zeliszewski w Radiu WNET

Było nam wszystkim źle. Nie rozumiem takich sytuacji. Być może trzeba to zostawić i robić dalej swoje – mówi perkusista o braku zaproszenia Budki Suflera na koncert wspomnieniowy śp. Romualda Lipki.

 

Tomasz Zeliszewski w 1975 roku został perkusistą Budki Suflera. Jest autorem tekstów do wielu utworów zespołu, m.in. „Cały mój zgiełk”, „Czas czekania, czas olśnienia”, „W niewielu słowach”, „Jeden raz”, „Bez aplauzu” oraz wszystkich tekstów na wydanym w 1995 roku albumie Noc.

Poza grą na perkusji w zespole Budka Suflera pełnił też funkcję menedżera. W marcu 2011 roku został również managerem zespołu Bracia. W 2015 roku założył zespół Wieko, w skład którego weszli również Mieczysław Jurecki, Ryszard Sygitowicz, Jacek Królik, Robert Chojnacki oraz Grzegorz Kupczyk.

Fot. fryta73, Flickr

Tomasz Zeliszewski mówi o tym, że niezaproszenie zespołu Budka Suflera na koncert upamiętniający śp. Romualda Lipkę to absurd:

Było nam wszystkim źle. Nie rozumiem takich sytuacji. Być może trzeba to zostawić i robić dalej swoje.

Muzyk zapewnia, że dziedzictwo śp. Romualda Lipki nie zostanie zaprzepaszczone:

Romcio zostawił nam coś wspaniałego, koszyczek z pięknymi piosenkami

Perkusista zapowiada płytę Budki Suflera, utwory powstaną do tekstów wybitnych autorów.

Gość Tomasza Wybranowskiego wspomina występ na pogrzebie Romualda Lipka:

Przemknęła przeze mnie wtedy myśl: dobrze, że nie śpiewam, bo nie dałbym rady. To były niesamowite emocje.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Tomaszem Zeliszewskim:

 

OREADA to nimfa górska uwięziona przez pięciu zbirów we wsi pod Łodzią. Wspólnie tworzą muzykę, która niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Ich koncerty to podróże w świat tajemnicy i przygody. Podczas muzycznych wypraw OREADA wyciąga z człowieka to, co głęboko w nim ukryte.
Grupa prezentuje FolkOFF. Autorskie kompozycje i teksty inspirowane są przyrodą, kulturą ludową i naturą człowieka. Zespół powstał w 2016 roku i zagrał ponad 90 koncertów – wystąpił m.in. na Festivalu v ulicích w Czechach, Slot Art Festival 2018, w Studiu Koncertowym Radia Gdańsk, Muzycznym Studiu Polskiego Radia im. A. Osieckiej czy w Studiu Koncertowym im. H. Debicha w Łodzi. OREADA to laureat wielu ogólnopolskich konkursów, zwycięzca SOUNDEDIT SPOTLIGHT 2019, Konkursu „PIOSENKARNIA” 2017 czy Festiwalu „YAPA” 2017, a także zdobywca wyróżnienia Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie.

W skrócie – OREADA przyjeżdża ze wsi i po prostu robi muzykę.

Skład formacji:

Kamil Kaźmierczak – perkusja
Maciej Kłys – gitara basowa
Kacper Bienia – akordeon, instrumenty klawiszowe
Kasia Biesaga – śpiew, flety
Mateusz Jędraszczyk – gitara
Adam Marańda – skrzypce, śpiew

Fot. Fanpage na Facebooku zespołu Oreada

 

Katarzyna Biesaga opowiada, że wraz z zespołem Oreada latem zagrała kilka koncertów i sporo czasu spędziła w studiu nagraniowym:

Mimo że przy mniejszej liczbie widzów, da się grać koncerty.

Wokalistka zapowiada, że formacja nie będzie się spieszyć z wydaniem nowej płyty. Tak Kasia Biesaga mówi o początkach zespołu:

Wszystko zaczęło się od konkursów festiwalowych, piosenka autorska i turystyczna gdzieś tam się łączyła, i tak powstała „Legenda o wiecznej miłości”.

Jak zapewnia artystka:

Głowy nam wciąż parują od pomysłów, mamy ich tak wiele, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrealizować.

Fot. profil na Facebooku Katarzyny Biesagi

Katarzyna Biesaga zaprasza na koncerty formacji Oreada, które w najbliższym czasie odbędą się m.in. w Przemyślu, Krośnie, Wrocławiu, Katowicach czy Słupsku.

Piosenkarka mówi o tym, że nigdy nie musiała się uczyć białego śpiewu, mimo że nie czuje się specjalistką w tej dziedzinie.

W genach mam zakodowany zaśpiew góralski. To jakoś samo przychodzi.

Artystka opowiada o powstawaniu teledysków zespołu. Formacja Oreada współpracuje z Motion Picture:

Grając koncerty poznaje się mnóstwo wspaniałych ludzi.

Katarzyna Biesaga podsumowuje 4,5 roku istnienia zespołu Oreada:

Skłamalibyśmy, gdybyśmy powiedzieli, że nie widzimy postępu, jaki zrobiliśmy przez ten czas.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Kasią Biesagą:

 

„Postawiłem sobie za punkt honoru, że teksty naszych piosenek nie mogą być błahe”. Jędrzej Nawara w Radiu WNET

U nas nie ma czegoś takiego, że ktoś się obrazi i zmieni zespół – zapewnia wokalista i klawiszowiec formacji Resoraki.

Resoraki to zespół z Wrocławia, który powstał ze wspólnego muzykowania pięciu kumpli, zachwyca coraz to nowe fanki i fanów. Muzyka, która staje się podróżą dla słuchacza i teksty, które opisują świat takim jakim jest, co niestety dziś nie jest nagminne. Błyskotki i fajerwerki przesłaniają życie. Resoraki wiedzą jak omo smakuje prawdziwie. I miodem, i dziegciem.

Tutaj do wysłuchania cały program z Jędrzejem Nawarą:

Zespół nagrał  płytę pt. “FRAGMENTY” wydaną w 2019 r. ; druga płyta “WIDOKI” miała premierę w czerwcu 2020 r. Formacja zwyciężyła w konkursie Muzyka Młodego Wrocławia w 2019 r., ma za sobą udane występy w lokalnych rozgłośniach  oraz festiwalach (np. Wroffław Festiwal).

Resoraki to:

Ireneusz Mierzejewski – gitara elektryczna

Jędrzej Nawara – wokal i klawisze

Piotr Romanowski – bębny

Iwar Romanek – mandolina i gitara akustyczna

Tomasz Sikorski – gitara basowa

 

Resoraki podczas koncertu. Fot. SCE: studio catch emotion.

Jędrzej Nawara opowiedział Tomaszowi Wybranowskiemu o pracy nad głosem, który – jak mówi – jest jego największym atutem jako muzyka:

To nie jest instrument, który można zostawić samego sobie i tylko czasem używać. Tak jak inni zaczęli biegać, ja zacząłem chodzić na lekcje śpiewu.

Muzyk mówi o relacjach, jakie istnieją w zespole Resoraki:

Nie ma czegoś takiego, że obrażę się na kogoś w zespole, i poszukam innego. Każdy z nas docenia to, co razem robimy.

Wokalista stwierdza, że każdy słuchacz ma prawo odbierać muzykę w sobie właściwy sposób:

Każdy ocenia muzykę ze swojego poziomu. Czasem jednak mamy spory ze znajomymi, jeżeli chodzi o naturę naszych tekstów.

Jak dodaje Jędrzej Nawara:

Postawiłem sobie za punkt honoru, że teksty naszych piosenek nie mogą być błahe, nie mogą być o niczym.

Artysta opowiada o jednej z najnowszych utworów grupy Resoraki „Iwar bez kości”:

Piosenka niesamowicie scaliła zespół na próbach. Nagraliśmy cztery wersje, które czekają na swój czas.

Jędrzej Nawara wspomina o umiarkowanym zainteresowaniu mediów grupą Resoraki:

Płytę Tygodnia mieliśmy tylko w Radiu WNET.

Muzyk zwraca uwagę, że każdy członek zespołu Resoraki ma nieco inny gust muzyczny i fascynacje, co udało się przekuć w siłę grupy. Gość Tomasza Wybranowskiego zaprasza słuchaczy do zapoznania się z repertuarem zespołu i sledzenia ich fan – page’a:

Do końca roku planujemy dwie akcje online, gdzie będzie można nas posłuchać i zobaczyć.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Jędrzejem Nawarą:

Opracowanie: Andrzej Karaś i Tomasz Wybranowski (współpraca).

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET i Muzyczna Polska Tygodniówka to przede wszystkim „muzyka warta słuchania”.

„Gdy przyjeżdżam do Polski, czuje się, jakbym tu mieszkała od dziecka”. Natalia Kawalec w Muzycznej Polskiej Tygodniówce

Jak jestem w Chicago to tęsknię za Polską, a jak jestem w Polsce to tęsknię za Chicago. Myślę, że to już tak zostanie na zawsze. Chociaż tak naprawdę jestem bardzo wdzięczna, że mam w życiu dwa kraje.

Natalia Kawalec ma niespełna 16 lat. Urodziła się i mieszka w Stanach Zjednoczonych. Finalistka „The Voice Kids”. Podczas Przesłuchań w Ciemno Natalia Kawalec wykonała utwór Adele „All I Ask”. W programie trafiła pod skrzydła Cleo.

Tutak do wysłuchania cały program z udziałem Natalii Kawalec i jej taty Rafała:

Jestem bardzo wdzięczna, że mam w życiu dwa kraje, w których czuję się jak w domu i w których się świetnie odnajduję. Tam gdzie jest Bóg, dobrzy ludzie, rodzina, przyjaciele – powiedziała Natalia Kawalec w jednym z wywiadów.

Przebojowa nastolatka z Chicago (choć z Rzeszowem w sercu) sama komponuje i pisze teksty swoich piosenek. Akompaniuje sobie też często na fortepianie. Nie wyobraża sobie życia bez śpiewania.

Natalia Kawalec i Cleo, jej sceniczna mama – jak powiedział Tomasz Wybranowski. Fot. oficjalny fan-page Natalii.

Natalia Kawalec mówi o sobie, że jest stuprocentową Polką i stuprocentową Amerykanką. Wspomina występ w polskim programie „The Voice Kids”.

Próbujemy swoich sił, coraz bardziej wchodzimy w świat show-biznesu. Poznajemy polskie środowisko muzyczne, czas pokaże, co dalej – opowiada ojciec Natalii, Rafał Kawalec.

Zapytana o różnice między Polską a Stanami Zjednoczonymi, młoda piosenkarka ocenia, że nieco lepiej odnajduje się tutaj, w kraju pochodzenia, mimo że w USA mieszka od urodzenia.

W USA dużo trudniej jest się przebić ze swoim talentem – dodaje Rafał Kawalec.

 

Natalia Kawalec i mój realizator Franciszek Żyła w studiu emisyjnym Radia WNET, przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Fot. Rafał Kawalec.

Młoda piosenkarka wskazuje, że jedną z jej największych inspiracji jest twórczość brytyjskiej artystki Adele. Opowiada o współpracy z Cleo, zapoczątkowanej podczas „The Voice Kids”;

Miałam zaszczyt grać podczas jej trasy, i poznać wielu niezwykłych ludzi.

Goście Tomasza Wybranowskiego zapewniają, że w ich domu obowiązuje zasada mówienia jedynie po polsku.

Do niedawna dużo łatwiej było mi przelać swoje emocje na papier po angielsku. Od kiedy zaistniałam bardziej na scenie muzycznej w Polsce, moja polszczyzna istotnie się poprawiła.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Natalią Kawalec i Rafałem Kawalcem:

 

Partner Radia WNET

Opracowanie: Andrzej Karaś i Tomasz Wybranowski (współpraca)

„Cisza jak ta. Muzyka Romualda Lipki”. Festiwal w Opolu 2020 – mizerny hołd dla Mistrza. Blichtr i małość ponad sztukę.

Sami artyści wespół z „mistrzami” aranżu zdawali się mieć w głowie pewien song Wojciech Młynarskiego, gdzie pojawia się taka oto fraza: Co by tu tu jeszcze spie*rzyć Panowie (Panie – dodam od siebie).

Za nowe aranżacje szlagierów, które wyszły spod ręki mistrza Romualda Lipki, jednego z najlepszych melodyków obok Marka Jackowskiego, odpowiadali m.in. Grzegorz Urban, Filip Torres, Filip Siejka, czy Paweł Rurak – Sokal. Z wielkiej festiwalowej chmury nie spadł nawet kapuśniaczek. Ziemia nie zadrżała a aniołowie nie oniemieli.

A mnie zrobiło się bardziej niż smutno, że hołd pamięci dla Romualda Lipki „Cisza, jak ta” był koncertem, z kilkoma wyjątkami, bardzo lichym. Nazwę wprost: po prostu mizernym.

Tomasz Wybranowski

Autorom i aranżerom koncertu przyświecała, jak mi się zdaje, jedna idea: zbudować kontrasty między kanonicznymi wersjami songów napisanych przez nieodżałowanego pana Romka Lipki a wariacjami przygotowanymi na jego festiwalowe wspomnienie. Koncert „Cisza, jak ta” odarła jednego z największych polskich kompozytorów z rockowego pazura i piosenkowego mistrzostwa.

Bogu dzięki, że koncert prowadził Artur Orzech. Dzięki niemu bohaterem wieczoru był Romuald Lipko za sprawą przytaczanych przez konferansjera anegdot i cytatów muzyka, który odszedł w lutym tego roku.

Sami artyści wespół z „mistrzami” aranżu zdawali się mieć w głowie pewien song Wojciech Młynarskiego, gdzie pojawia się taka oto fraza

Co by tu tu jeszcze spie*rzyć, Panowie? Co by tu jeszcze? (…i Panie – dodam od siebie).

Piosenka po piosence

„Takie tango” i Justyna Steczkowska… Cóż, wielki melodyk i kompozytor Romuald Lipko został w tej aranżacji (gdyby ktoś nie znał oryginału) sprowadzony do miana piszącego nuty dla trzeciego składu piosenkarek i tancerek z pseudo – Moulin Rouge. Pani Steczkowska taka jak zwykle, trochę nagości, epatowania ciałem i melizmaty, które powiela od czasów pamiętnej Maanamowej „Szansy na sukces”. Z rock’n’rollowego tanga nie zostało nic. Niestety.

Potem Sławomir Uniatowski i słabe, bezbarwne wykonaniu piosenki „Dmuchawce, latawce, wiatr”. Anemicznie głosowa kondycja pana Uniatowskiego i sposób wykonania hitu Urszuli zdawały się świadczyć o tym, że artysta śpiewał tę piosenkę za karę.

Przypomnę, że pani Urszula postanowiła nie wystąpić w tym koncercie, choć dyrektor artystyczny Marek Sierocki twierdził, że … wystąpi. Ale można mu wybaczyć, bo owym dyrektorem został kilka tygodni przed festiwalem.

A potem pani Maryla Rodowicz, która niemiłosiernie męczyła się ze doskonałą melodią i natchnionym i rozdzierającym tekstem Marka Dutkiewicz. Jej piosenka „Tak nam słodko, tak nam gorzko” zabrzmiała jak śpiewany z niechęcią – przepraszam za porównanie – jeden z hymnów socjalistycznej młodzieży.

Ten występ udowodnił, że królowa polskiej piosenki pani Rodowicz już powinna się żegnać powoli ze sceną i koncertami na żywo. Słychać to było w quasi – bisie, w który zaintonowała refren a’capella.

Występu Kamila Bednarka i jego interpretacji „Martwego morza” Budki Suflera łaskawie nie skomentuję. Ta pieśń w jego ustach zabrzmiała jak “pioseneczka przy ognisku”. Bez ognia, bez mocy i bez “wejścia w tekst”. A hasło rzucone ku publiczności: „Opole, wszystkie łapy w górę!”, podczas muzycznego hołdu dla jednego z największych kompozytorów, to jakieś qui pro quo! Przynajmniej dla mnie…

I kiedy myślałem, że gorzej już być nie może, to…  Jednak stało się! Na scenie zameldowali się Sound’n’Grace.

Rockowa petarda „Piąty bieg” w wersji gospel – kumbaya to jakiś żart, mało zabawny gag piosenko-podobny. W takiej dyspozycji chór Sound’n’Grace mógłby pojawić się na przeglądzie piosenki turystycznej Yapa (i to w konkursie odrzuconych). Jeżeli jest to obecnie nasz eksportowy chór, to lepiej go … nie eksportować. Prostacki aranż, wedle zasady „niech nikt ze śpiewających się nie wychyla” i banalnie głosowo, ot tak na jedną ósmą gwizdka.

W końcu na scenie zameldował się Piotr Cugowski. Wyśpiewał z emocjami, z głębi serca przebój „Aleją gwiazd”, którą zaczarowała publiczność na wieki Zdzisława Sośnicka. Warto przy tej okazji pamiętać, że piosenki komponowane dla Urszuli, Zdzisławy Sośnickiej czy Izabeli Trojanowskiej wykonywała z reguły Budka Suflera. Z muzyków Budki Suflera nie pojawił się ani Tomasz Zeliszewski, ani Mieczysław Jurecki. Zabrakło też Jana Borysewicza.

Piotrze Cugowski, dziękuję za emocje i jak zwykle profesjonalizm w każdym calu. Po raz pierwszy tego wieczoru, nieco filmowo – bondowska aranżacja dodała mroku i skupienia. To był jeden z niewielu świetlistych i mocnych punktów koncertu ku czci Romualda Lipko.

„Strefa półcienia” i Natalia Zastępa. Obsadzenie utalentowanej osiemnastolatki w rockowym wymiataczu, to jakieś kosmiczne nieporozumienie. Nikt Natalii Zastępie nie odbiera talentu. Potrafiła zaczarować jury i widzów podczas “The Voice Kids” czy „The Voice of Poland” w popowej stylistyce, ale… do śpiewania rocka po prostu się nie nadaje. Albo jeszcze się nie nadaje.

Wykonanie „Strefy półcienia” było bojaźliwe, na ściśniętym gardle i tylko czasami zdarzyły się małe przebłyski. Kolejny rockowy pocisk zamienił się w miałką piosenkę… Niestety (znowu!).

„Między nami nic nie było”

Ale potem było jeszcze gorzej. Oto „Bal wszystkich świętych” i Blue Cafe. Byliśmy świadkami dokumentnej egzekucji tego szlagieru duetu twórców Romuald Lipko – Andrzej Mogielnicki.

Popowa łupanka wpleciona została w smutne piano. Ze swoimi umiejętnościami głosowymi i dykcyjnymi pani Dominika Gawęda – Szczepanik nie powinna nawet myśleć o tym, aby zbliżyć się do partytury tego typu przebojów.

To dla Ciebie Romuald – rzuciła na koniec pani Dominika.

Ciekawe, czy w ogóle rozmawiała ona z panem Romkiem Lipko albo w ogóle go poznała? Warto zwracać uwagę na maniery w dzisiejszych (tak na marginesie).

Jednym z największych rozgoryczeń wieczoru było wykonanie przez Beatę Kozidrak piosenki – świętości z pierwszej płyty Budki Suflera „Cień wielkiej góry”. Interpretacyjnie, wokalnie i aranżacyjnie jedna wielka i przejmująca tragedia! Pani Beato, dlaczego?!!!

Góry wysokie, co im z Wami walczyć każe?
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.
Największa rzecz, swego strachu mur obalić,
Odpadnie stu, lecz następni pójdą dalej!

W przypadku tego wiecznie zielonego super hitu, z debiutu Budki Suflera z roku 1975

Góry wokalne i interpretacyjne były dla wokalistki grupy Bajm zdecydowanie za wysokie i nie do przejścia.

Chwilę później na opolskiej scenie pojawiła się elegancka i uśmiechnięta Izabela Trojanowska. Zabrzmiały pierwsze takty „Wszystko czego dziś chcę”. To dla niej pan Romek napisał ten song! Pani Izabela zaśpiewała ją po swojemu, choć nieco inaczej (bo prawie z perspektywy 40 lat od jej nagrania). Duch piosenki został zachowany a ja przeniosłem się do czasów dzieciństwa. Wielka szkoda, że zabrakło Jana Borysewicza i jego gitary.

Więcej mi nic nie trzeba…

I wreszcie zdarzyła się historia nieprawdopodobna. „Tyle samo prawd, ile kłamstw” Igor Herbut i Kuba Badach obok siebie, fortepian w fortepian. Drugi ważny i podniosły moment tego kuriozalnego, niedopracowanego i kiepsko przygotowanego hołdu ku czci pana Romka Lipki.

Obok Piotra Cugowskiego – Igor i Kuba dali z siebie wszystko. Wyborny jazzujący aranż i dwa doskonałe głosy. Przypomnę, że Igor Herbut wydał w tym roku znakomity album „Chrust” i jest to jeden z kandydatów do płyty roku 2020. Natomiast wykonanie „Tyle samo prawd, ile kłamstw” od wczoraj jest już historyczne i zostanie uznany za jedno z wydarzeń nie tylko podczas tego festiwalu, ale w ogóle w całej historii Opola.

Z „Malinowym królem” zmierzyła się Ania Dąbrowska. To była jedna z moich ulubionych wokalistek do czasu jej trzeciej solowej płyty. Tym razem wykonawczyni przestrzeliła z tonacją i (niestety) nie przyłożyła się do wykonania.

To było już kolejne bolesne rozczarowanie tego wieczoru. W refrenie Ani Dąbrowskiej zabrakło oddechu i trochę „góry”, aby czysto zaśpiewać… Dlaczego tym razem muzyka nie przeszkadzała?!…

Potem nadszedł czas na „Za ostatni grosz”. I wreszcie, mimo wodewilowej aranżacji, z głośników rozlał się lawą dźwięków rock! Ale skoro Maciek Balcar stanął przy mikrofonie a z gitarą ex – Sufler – Marek Raduli to nie mogło być inaczej. Swoją drogą te wspaniałe rockowe rakiety wyczarowane przez Romualda Lipkę straciły przez orkiestrowe aranżacje.

Dęciaki w „Za ostatni grosz” nie przekonują za … grosz!

„Jest taki samotny dom”. Na scenie pojawił się Andrzej Lampert, uznany śpiewak operowy, który … oparł swoją interpretację na ponadczasowym niczym wzorzec metra w Sevres, wykonaniu Krzysztofa Cugowskiego. Dobre wykonanie, mimo że chór Sound’n’Grace jak mógł… nie pomagał. Ale w mojej głowie zrodziło się pytanie kolejne. Po co ktoś w zastępstwie, skoro mógł to zaśpiewać sam Krzysztof Cugowski?

„Jestem twoim grzechem”. No cóż, Red Lips i Joanna „Ruda” Lazar. I tyle, i już! Dlaczego?

Albowiem lepiej o tym występie Red Lips nie pisać nic i jak najszybciej o nim zapomnieć.

A potem nadszedł czas na poczciwą „Jolkę”. Na scenie sam mistrz Felicjan Andrzejczak. Mimo siódmego krzyżyka wciąż dysponuje mocnym głosem. Pan Felicjan był wyraźnie przejęty i wzruszony udziałem w tym koncercie. Z każdą minutą jego głos nabierał mocy i stawał się dostojniejszy, tak iż w finale zdawało mi się, że przeniosłem się do roku 1982!

I tak bardzo zabrakło w tym właśnie punkcie koncertu, gdy rozbrzmiewała „Jolka, Jolka”, i Tomasza Zeliszewskiego i Mieczysława Jureckiego. Bo to ta dwójka muzyków, obok Romualda Lipki, nagrała ten hymn niespełnionych miłości i nadziei.

Potem na scenie opolskiego festiwalu przydarzył się epizod z pogranicza komedii i kpiny. Tak bowiem jedynie mogę nazwać „występ” pana Piotra Jana Kupichy i katowickiej grupy Feel. Ciekawe, czy przyjmie się powiedzenie: Śpiewasz jak Kupicha „Twoje radio” Budki Suflera, aby wzorcowo opisać jak śpiewać nie należy. Ja do Opola już nigdy grupy Feel bym nie zaprosił, choćbym miał wypić cykutę!

Tutaj jeden ze wspominkowych wywiadów z Romualdem Lipko:

Ale wreszcie na scenie pojawił się Krzysztof Cugowski. Wiedziałem, że może zabrzmieć tylko ten song – „Cisza jak ta”. Wykonanie godne mistrza. Słowa napisane przez Andrzeja Mogielnickiego wybrzmiały w jądrach łez, które obudziły się ponownie opłakując odejście Romualda Lipki. Myśląc, że to koniec zacząłem przeglądać winyle Budki Suflera. Ale niestety (NIESTETY!) to nie był finał.

Niestety na deski festiwalowe wtoczył się po raz kolejny Sound’n’Grace. Muszę przypomnieć, że Anna Jantar, gdy wyśpiewała w 1979 roku  „Nic nie może przecież wiecznie” (i ten teledysk z miastem Sandomierz i Bramą Opatowską), uczyniła z niej jedne z polskich standardów piosenki. Wykonanie Sound’n’Grace w wielkim finale takiego koncertu było chóralnym odbębnieniem „wykonu”. Nic więcej… Tym bardziej szkoda.

Bogu dzięki, że Artur Orzech nie przedstawiał artystów i „artystów”, ale opowiadał o naszym panu Romku. Pan Romek Lipko był przyjazny i otwarty dla początkujących dziennikarzy i radiowców. Jak mawiał z uśmiechem:

Trzeba z wami dobrze żyć. Jak nas już nie będzie, to jest nadzieja, że czasem zagracie moje piosenki.

Panie Romku, panie Romualdzie drogi – zawsze i wszędzie, byle tylko trochę eteru radiowego. Jedno jest pewne, byłby dumny i wzruszony słysząc wykonania swoich piosenkowych dzieł przez Piotra Cugowskiego i duetu magicznego Igor Herbut – Kuba Badach!

Tomasz Wybranowski

Tutaj mój radiowy hołd dla Romualda Lipki, na który złożyły się fragmenty pięciu wywiadów z różnych okresów:

Dorosłe dzieci mają żal. Refleksje Wojciecha Hoffmanna po koncercie z okazji 40-lecia NSZZ „Solidarność”

W naszym kraju jest coraz mniej przyzwoitości – mówi gitarzysta zespołu Turbo.

W zgodnej ocenie kancelarii prawnych specjalizujących się w prawie autorskim, w przypadku hymnu pokoleń „Dorosłe Dzieci” legendarnej metalowej formacji Turbo, doszło do złamania prawa. Doszło do tego podczas koncertu z okazji 40. rocznicy podpisania porozumień gdańskich i formalnych narodzin NSZZ Solidarność.

Prawo w Polsce nie jest tworzone dla zwykłego człowieka. – powiedział Wojciech Hoffman.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Wojciechem Hoffmannem, liderem grupy Turbo i kompozytorem nagrania „Dorosłe dzieci”:

 

Wojciech Hoffmann informuje, że wraz ze swoim adwokatem podjął pierwsze kroki prawne w związku z bezprawnym wykorzystaniem utworu zespołu Turbo „Dorosłe dzieci” na koncercie z okazji 40. rocznicy podpisania porozumień sierpniowych:

Tu nie chodzi o pieniądze, ale o zwykłą ludzką przyzwoitość – jak coś się bierze, to wypadałoby zapytać. Niestety, tej przyzwoitości w naszym kraju jest coraz mniej.

Autor i prowadzący „Muzyczną Polską Tygodniówkę”, w swojej metalowej wersji z Wojciechem Hoffmannem. Dublin 2013. Archiwum Tomasza Wybranowskiego.

Wojciech Hoffmann bardzo krytycznie ocenia kondycję współczesnej muzyki:

To czego słuchamy w radiu,  nie jest miłe dla ucha. To są głównie produkty nastawione na zysk. Obecne czasy prawdziwej muzyce nie sprzyjają.

Zdaniem Wojciecha Hoffmanna:

Dawni artyści tworzyli dla piękna muzyki. Tamten świat był zupełnie inaczej skonstruowany.

Tutaj do wysłuchania inna rozmowa z Wojciechem Hoffmannem z „czasów zarazy”. Tym razem opowieść o początkach grupy Turbo i oczekiwaniu [WRESZCIE] na najnowszy krążek naszej legendy metalu:

 

Wojciech Hoffmann pytany o zainteresowanie innych mediów (oprócz Radia WNET)  tematem złamania praw autorskich zespołu Turbo podczas wspomnianego koncertu i uroczystości, powiedział:

 Oprócz waszego radia takiego zainteresowania nie było. Ale co jest bardzo pocieszające i budujące, wielu internautów solidaryzowało się ze mną i zespołem.

Gość Tomasza Wybranowskiego stwierdza, że na gdańskich obchodach zabrakło wielu prawdziwych bohaterów Sierpnia’80.

Ci, którzy teraz rządzą, zawłaszczyli historię „Solidarności”. Powinni uszanować ludzi, którzy doprowadzili do tamtych wydarzeń.

Wojciech Hoffmann opowiada również o utworze z 1982 roku „W sobie”, który określa jak „zmarnowany”, zupełnie niedostrzeżony w swoim czasie przez redaktorów i dziennikarzy muzycznych, oraz radiowców:

Dzisiaj na koncertach ludzie proszą często o ten utwór.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Wojciechem Hoffmannem:

 

Zespół Turbo powstał w styczniu 1980 roku w Poznaniu z inicjatywy basisty Henryka Tomczaka, który wcześniej grał w grupach Stress i Heam. Pierwszy skład uzupełnili Wojciech Hoffmann (gitara), Wojciech Anioła (perkusja) i Wojciech Sowula (wokal). W tym składzie zespół nagrywa singel z utworami „W środku tej nocy” i „Byłem z tobą tyle lat” utrzymanymi w hardrockowym stylu.

W listopadzie 1980 przy mikrofonie pojawia się Piotr Krystek. Grupa nagrywa nowe utwory, które coraz częściej goszczą na falach radiowych. Wkrótce w zespole dochodzi do kolejnych ważnych zmian w składzie: odchodzi założyciel Henryk Tomczak. Na jego miejscu pojawia się Piotr Przybylski. Drugim gitarzystą zostaje Andrzej Łysów, który wcześniej grał w zespole Kredyt, a nowym wokalistą zostaje Grzegorz Kupczyk.

W 1982 ukazuje się pierwsza płyta zespołu „Dorosłe dzieci”. Muzyka zawarta na tym krążku to mieszanina ognistego hard rocka i nowej fali brytyjskiego heavy metalu. Z tej płyty pochodzi największy przebój zespołu – tytułowy hymn pokoleń (co pokazało życie) „Dorosłe dzieci”.