Renata Acosta informuje, że sytuacja w Hiszpanii napięta. Mieszkańcy wychodzą na ulice uderzając w pokrywki, garnki i patelnie. Choć może to nie wyglądać groźnie, w rzeczywiśtości jest to praktyka znana od XVIII w.:
To najwyższa forma sprzeciwu przed zamieszkami.
Ludzie protestują, ponieważ wiele firm bankrutuje w związku z czym wzrasta bezrobocie. Na bezrobociu wylądowało już 9 mln ludzi. Tworzą się kolejki przed miejscami, gdzie rozdaje się darmową żywność, gdyż ludzie nie mają na jedzenie. Tymczasem prace nad miejscową tarczą antykryzysową są nikłe. Rząd jedynie płaci postojowe oraz odracza w czasie płatność podatków. Jak stwierdza nasza rozmówczyni:
Plan polegał na oczekiwaniu na pieniądze Unii Europejskiej.
Te zaś dotrą do Hiszpanii dopiero w przyszłym roku. W międzyczasie zaś „fabryki i firmy w Hiszpanii będą padać”. Błędy popełniane przez hiszpańskich polityków nie są dla nich wystarczającą zachętą do większej pokory:
Wczoraj wicepremier Igesias z komunistycznej partii Podemos bardzo arogancko zaczął obrażać jednego z liderów trzeciej siły w parlamencie.
Minister spraw wewnętrznych oskarżany jest w związku z zaniedbaniami wokół wielotysięcznego feministycznego marszu, jaki przeszedł ulicami Madrytu 8 marca, już po pojawieniu się koronawirusa w kraju. W obecnym układzie politycznym „od jednego czy dwóch posłów zależy, w którą stronę przesunie się waga”. Z tego powodu
Rząd Sancheza za plecami nawet swoich członków negocjował reformę pracy z Bildu […] To skrajnie lewicowa partia, dawna ETA.
Mieszkanka Teneryfy zauważa, że na Wyspach Kanaryjskich prawie wcale nie ma już zakażeń, a gospodarka wchodzi w III fazę odmrożenia.
Posłuchaj całej rozmowy już teraz!
K.T./A.P.