Protesty we Francji mogą trwać do końca prezydentury Macrona, którego linia polityczna jest nieczytelna

Budżetówka i sektor prywatny, średnie pokolenie i studenci, kolejarze i służba zdrowia. Zbigniew Stefanik o tym jak i czemu różne ludzie z różnych grup społecznych protestują przeciw rządom Macrona.


Zbigniew Stefanik o rocznicy powstania ruchu żółtych kamizelek oraz weekendowej demonstracjach w Paryżu. W sobotę doszło do ekscesów w jego XIII dzielnicy. Kilkadziesiąt samochodów na ulicach zostało wywróconych. Straty liczone są na 15 mln euro.

Świat obiegły zdjęcia uciekających przed chuliganami policjantów, którzy schronili się w pralni.

W związku z tym prefekt zadecydował o cofnięciu pozwolenia na zapowiedzianą tego dnia manifestację żółtych kamizelek. Decyzja ta jednak tylko dolała oliwy do ognia.

Protestują także kolejarz i pracownicy komunikacji miejskiej, w paryskiej. Jak mówi korespondent, protesty związane były z reformą emerytalną. Rząd obecnie próbuje przekonać Francuzów, że zmiany obejmą jedynie młodych, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy. Średnie pokolenie Francuzów nie dowierza jednak tym zapewnieniom, a młodsze ma własne powody do protestów. Studenci narzekają na swoją trudną sytuację gospodarczą i brak perspektyw zawodowych. Rząd zaś szykuje reformę dotyczącą mieszkań dla najuboższych z których korzystają także studenci.

Według francuskich ekspertów protesty będą trwać do końca kadencji Emmanuela Macrona ze względu na nieczytelność jego prezydentury:

Trudno określić jaka jest linia gospodarcza, społeczna tego rządu.

Wacha się ona bowiem pomiędzy liberalizmem gospodarczym, a polityką socjalną. Rząd musi obecnie lawirować między różnymi niezadowolonymi grupami, gdyż pójście na kompromis z jedną grupą może naruszy interesy drugiej. Stefanik zwraca uwagę na panującą niechęć między pracownikami sektora prywatnego i publicznego. Przypomina, że protestuje także służba zdrowia.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

K.T./A.P.

Komentarze