Atak wojewody lubelskiego na lidera ukraińskiej społeczności to żenujący spektakl – komentarz Pawła Bobołowicza

Prokuratura Okręgowa w Zamościu umorzyła śledztwo ws. wypowiedzi dr. Grzegorza Kuprianowicza dotyczącej mordu na ludności ukraińskiej w Sahryniu. Decyzja nie jest prowomocna.

Od początku atak lubelskiego wojewody dr. Przemysława Czarnka na dr. Grzegorza Kuprianowicza był żenującym, politycznym spektaklem. Opisywałem jakie polityczno-historyczne duchy i cienie włóczą się korytarzami Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Ciekawe ile cienia zostało tam prof. Wołodymyra Osadczego? Przecież w tle  tej sprawy jest nowelizacja ustawy o IPN, która od miesięcy wpuszcza nas na rafy wizerunkowych porażek; a to w relacjach z Izraelem i USA, a to w stosunku do Ukrainy. A przecież to ten były doradca wojewody Czarnka występował w sejmie w roli eksperta przy pracach nad tą nowelizacją. Dziwnie koło się zamyka.

Dobrze, że prokuratura umorzyła postępowaniu, ale warto przypomnieć, że w konsekwencji tego ataku dr Kuprianowicz został odwołany z Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy lubelskim IPN, a na jego osobę zwaliła się fala nieprawdopodobnego hejtu. Wokół doktora wytworzono wręcz atmosferę wrogości. Mało tego, bezsensowny atak wojewody wpłynął negatywnie na relacje naszego państwa z Ukrainą. Dał naszemu sąsiadowi silny argument do mówienia o stosowaniu represji w stosunku do niezależnych badaczy i mniejszości narodowych. Można sobie wyobrazić jak takie działania negatywnie wpływają na proces normalizacji stosunków, szczególnie w obszarze pamięci historycznej.

I tak lokalny polityk, który przyznawał, że na historii się nie zna, starał się ją zmienić i w dodatku wpływać na stosunki międzynarodowe. Wojewoda Czarnek, za tę przykrą awanturę, ponosi polityczną odpowiedzialność. Powinien też ponieść polityczne konsekwencje. Chyba, że potrafi przyznać się do błędu, przeprosić i naprawić krzywdy. I pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie się kompromitować wnosząc zażalenie na decyzję prokuratora.

Miesiące szczucia przeciwko dr. Grzegorzowi Kuprianowiczowi będą trudne do zapomnienia. Trudno sobie wyobrazić jak się żyje z taką łatką, jaką przyprawiono lubelskiemu naukowcowi i działaczowi ukraińskiej mniejszości. Osobie o najwyższej kulturze osobistej, zwolennikowi polsko-ukraińskiego pojednania, który w takim duchu poświęca   swoje życie.

Dobrze, że oczywiste fakty dostrzegła też prokuratura.

 

Sprawę opisywałem szeroko na łamach sierpniowego Kuriera Wnet

Paweł Bobołowicz

 

 

 

Chorwacja: Już od 27 lat Polskie Towarzystwo Kulturalne „Mikołaj Kopernik” rozsławia kulturę i historię naszego kraju

Gośćmi Tomasza Wybranowskiego w Popołudniu Wnet były prof. Barbara Kryżan-Stanojević oraz Walentyna Loncarić – przedstawicielki polskiej mniejszości w Chorwacji, rozsławiające polską kulturę.

Prof. Barbara Kryżan-Stanojević mówiła o największej organizacji polonijnej w Chorwacji, czyli o Polskim Towarzystwie Kulturalnym „Mikołaj Kopernik”, które powstało w 1990 r. Aktualnie liczy ono około 120 członków:

Na początku aktywności nasza siedziba mieściła się w starszej części miasta. Wraz z rozrostem działalności udało nam się dostać nowe miejsce, z dwa razy większym metrażem oraz z miejscem na galerię. Mamy obecnie podpisaną umowę na pięć lat.

Prof. Barbara Kryżan powiedziała, że organizacja stara się propagować na różnych płaszczyznach polską kulturę i historię. Między innymi prowadzi galerię i działalność wydawniczą pod patronatem Mikołaja Kopernika: – Mieliśmy już m.in. wystawy o chrzcie Polski, o szopkach krakowskich czy kolaży Wisławy Szymborskiej.

– Kolejny filar naszej działalności to bardzo prężnie działający zespół „Wisła” i biblioteka, która cały czas się rozwija. Co roku obchodzimy również Boże Narodzenie oraz Wielkanoc. 

Swoimi wspomnieniami z działalności na rzecz krzewienia polskości w Chorwacji podzieliła się także Walentyna Loncarić, mieszkająca w Chorwacji od ponad 40 lat. Powiedziała, że priorytetem dla działaczy polonijnych było zorganizowanie nauki języka polskiego, następnie stworzenie organizacji polonijnej.

Początki nie były łatwe. Dopiero po kilku latach istnienia Polskie Towarzystwo Kulturalne uzyskało lokal na siedzibę, jednak w stanie wymagającym dużego nakładu pracy nad doprowadzeniem go do stanu użyteczności.

– Będąc przewodniczącą Polskiego Towarzystwa Polonijnego, starałam się, aby polska uzyskała status mniejszości narodowej. Udało się to dopiero w 2012 roku – relacjonowała Walentyna Loncarić.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN