Wildstein: Nie mamy kryzysu w stosunkach z Izraelem jak rok temu. Polacy są przewrażliwieni

Nie powinniśmy być krajem do bicia, ale też nie powinniśmy być zbytnio przewrażliwieni – tak Bronisław Wildstein komentuje słowa premiera Izraela o Polakach oraz reakcję rządu polskiego na te słowa

Zdaniem publicysty nie powinniśmy mówić obecnie o pogorszeniu się relacji polsko-izraelskich:

Nie mamy kryzysu, jesteśmy troszkę przewrażliwieni w tej kwestii (odpowiedzialności za holocaust – przyp. red.), co jest zrozumiałe, ponieważ istnieje bardzo duża akcja przypisywania Polakom zbrodni niemieckich z czasów II wojny światowej. Niestety w dużej mierze za taką narracją stoją również ośrodki polskie, ponieważ bez nich, nic takiego nie mogłoby zaistnieć.

Zdaniem Bronisława Wildsteina, cała sprawa z obniżeniem rangi wizyty Polski na Szczycie  V4 w Izraelu, wynika z nieporozumienia, a słowa Premiera Netenjahu cytowane przez dziennik Jerusalem Post, jakoby „naród polski współpracował z nazistowskim reżimem w zabijaniu Żydów w ramach Holokaustu”, które  miały paść w kontekście kontrowersyjnej nowelizacji ustawy o IPN”,  nie były niczym złym. Wręcz przeciwnie.

– Jego wypowiedź służyła temu, żeby zmienić te krążące powszechnie opinie przypisujące  ustawie o nowelizacji IPNu chęć zamknięcia ust wszystkim krytykom tego co się działo podczas II wojny światowej, ponieważ stwierdzenie, że nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności przed sądem za to, że mówił o pojedynczych aktach Polaków współpracujących z Niemcami w trakcie Holocaustu świadczy o tym, że Polska nie używa środków prawnych, aby zamykać usta dyskutantom – mówi Wildstein. – Nikt z nas nie powie, że nie było w Polsce osób, które współpracowały z reżimem, chodzi tutaj o skalę i o to kto współpracował,  bowiem było ty zdegenerowane jednostki a nie Państwo Polskie.

Gość Poranka WNET mówi również, że Polacy powinni przebadać swoją historię i przedstawić ją taką, jaka ona jest naprawdę.

– A należy to zrobić, aby wypierać wypowiedzi kłamliwe odnoszące się do współuczestnictwa Polaków w niemieckiej masakrze.

Czy więc decyzja premiera Mateusza Morawieckiego o absencji jego osoby na szczycie Grupy Wyszehradzkiej w Izraelu jest dobra? Zdaniem Wildsteina nie jest. – Nie powinniśmy być krajem do bicia ani nie powinniśmy być zbytnio przewrażliwieni – mówi.

 

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

 

 

 

 

 

Atak wojewody lubelskiego na lidera ukraińskiej społeczności to żenujący spektakl – komentarz Pawła Bobołowicza

Prokuratura Okręgowa w Zamościu umorzyła śledztwo ws. wypowiedzi dr. Grzegorza Kuprianowicza dotyczącej mordu na ludności ukraińskiej w Sahryniu. Decyzja nie jest prowomocna.

Od początku atak lubelskiego wojewody dr. Przemysława Czarnka na dr. Grzegorza Kuprianowicza był żenującym, politycznym spektaklem. Opisywałem jakie polityczno-historyczne duchy i cienie włóczą się korytarzami Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Ciekawe ile cienia zostało tam prof. Wołodymyra Osadczego? Przecież w tle  tej sprawy jest nowelizacja ustawy o IPN, która od miesięcy wpuszcza nas na rafy wizerunkowych porażek; a to w relacjach z Izraelem i USA, a to w stosunku do Ukrainy. A przecież to ten były doradca wojewody Czarnka występował w sejmie w roli eksperta przy pracach nad tą nowelizacją. Dziwnie koło się zamyka.

Dobrze, że prokuratura umorzyła postępowaniu, ale warto przypomnieć, że w konsekwencji tego ataku dr Kuprianowicz został odwołany z Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy lubelskim IPN, a na jego osobę zwaliła się fala nieprawdopodobnego hejtu. Wokół doktora wytworzono wręcz atmosferę wrogości. Mało tego, bezsensowny atak wojewody wpłynął negatywnie na relacje naszego państwa z Ukrainą. Dał naszemu sąsiadowi silny argument do mówienia o stosowaniu represji w stosunku do niezależnych badaczy i mniejszości narodowych. Można sobie wyobrazić jak takie działania negatywnie wpływają na proces normalizacji stosunków, szczególnie w obszarze pamięci historycznej.

I tak lokalny polityk, który przyznawał, że na historii się nie zna, starał się ją zmienić i w dodatku wpływać na stosunki międzynarodowe. Wojewoda Czarnek, za tę przykrą awanturę, ponosi polityczną odpowiedzialność. Powinien też ponieść polityczne konsekwencje. Chyba, że potrafi przyznać się do błędu, przeprosić i naprawić krzywdy. I pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie się kompromitować wnosząc zażalenie na decyzję prokuratora.

Miesiące szczucia przeciwko dr. Grzegorzowi Kuprianowiczowi będą trudne do zapomnienia. Trudno sobie wyobrazić jak się żyje z taką łatką, jaką przyprawiono lubelskiemu naukowcowi i działaczowi ukraińskiej mniejszości. Osobie o najwyższej kulturze osobistej, zwolennikowi polsko-ukraińskiego pojednania, który w takim duchu poświęca   swoje życie.

Dobrze, że oczywiste fakty dostrzegła też prokuratura.

 

Sprawę opisywałem szeroko na łamach sierpniowego Kuriera Wnet

Paweł Bobołowicz

 

 

 

Geopolityczny tygiel/ Antypolska operacja nie jest zbiegiem okoliczności. Ma zaowocować w czasie obchodów Marca

Nasza obrona powinna polegać na tym, aby przypomnieć świadectwa żydowskie o tym, jak wyglądało zachowanie samej społeczności żydowskiej i jej kolaboracja przy Holokauście – bo tak to trzeba nazwać.

Jerzy Targalski

Niemcy chcą oczywiście uniemożliwić samodzielną politykę Polski i doprowadzić do tego, żeby Polska wybrała podległość Niemcom ze strachu przed rewindykacjami żydowskimi i potępieniem na arenie międzynarodowej. Jeżeli chodzi brukselskich lewaków-degeneratów, to wiadomo: chodzi o to, żeby wymóc na Polsce przyjęcie ich ideologii gender. Targowica lokalna ma stale te same cele: oddajcie nam Polskę, a my wam wszystko wypłacimy.

Jakie natomiast są cele Rosji? To proste: stworzenie partii prorosyjskiej, która pod hasłem „Stany Zjednoczone zmuszają was do płacenia haraczu Żydom, a Rosja was obroni”, będzie starała się przejąć kontrolę nad społeczeństwem. Jeżeli rząd będzie miękki, ta operacja się powiedzie. Stany Zjednoczone chciałyby podzielić się wydatkami na Izrael. Organizacje żydowskie chcą po prostu nas wydoić, ale tu nie chodzi tylko o organizacje żydowskie.

Jaki jest cel Izraela? Myślę, że mamy tak naprawdę cztery powody tej całej akcji. (…) Z jednej strony jest to karta wyborcza: my najlepiej obronimy was przed agresją polskich antysemitów! Głosujcie na nas! Druga rzecz to kwestia mienia bezspadkowego. (…) Bo jeżeli Polacy brali udział w Holokauście, to mienie bezspadkowe im się nie należy. Jak czytałem w jednej z gazet izraelskich, myśmy po prostu obrabowali Żydów, a najpierw wraz z Niemcami ich wymordowali. (…) Trzeci punkt to jest ideologia Holokaustu.: my, Żydzi, jesteśmy jedynymi ofiarami drugiej wojny światowej, tylko nas mordowano. (…) I wreszcie czwarta przyczyna ataku: (…) Izraelowi zależy na tym, żeby Rosja stała się jego sojusznikiem w polityce wobec Iranu. Rosja takim sojusznikiem nie będzie. Ale oczywiście wykorzysta swoją pozycję.

Cały artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Współodpowiedzialność Polaków za Holokaust” znajduje się na s. 6 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Współodpowiedzialność Polaków za Holokaust” na s. 6 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

 

Nikt się nie zastanawia, kto ma wpływ na kształtowanie polskiej polityki zagranicznej? Przecież ta poprawka nam szkodzi!

Treść poprawki dotyczącej ukraińskiego nacjonalizmu kierunku banderowskiego od początku była prowokacją. Prowokacją, której celem dalekosiężnym było pogłębienie konfliktu polsko-ukraińskiego.

Jerzy Targalski

Co się dzieje, kiedy do bardzo poważnych decyzji dotyczących polityki międzynarodowej i pozycji międzynarodowej Polski dopuszcza się ludzi, którzy bardziej nienawidzą Ukrainy niż kochają Polskę? Wszystko kończy się, jak zawsze, na Łubiance, wśród okrzyków o narodzie, patriotyzmie i poświęceniu dla kraju.

Oczywiście popieram nowelizację ustawy o IPN-ie. Ale trzeba pamiętać, że ta ustawa w ostatniej chwili została uzupełniona o poprawkę klubu Kukiza, której pierwotnie nie przewidywano. Ta poprawka była omawiana 2 listopada 2016 roku. Potem przez ponad rok trwała cisza i nagle, deus ex machina, 25 stycznia rozpoczęło się drugie czytanie. Ostatecznie w trzecim czytaniu przyjęto, że odpowiedzialni za zbrodnie są oczywiście naziści – taki naród istniał podobno – komuniści i ukraińscy nacjonaliści. To jest normalne, że jak Polacy padają na twarz przed Niemcami i nie nazywają ich Niemcami, tylko nazistami, żeby się nie poczuli źle, wtedy odreagowują na Ukraińcach. (…)

Zbrodnie banderowskich nacjonalistów i członków formacji kolaborujących z III Rzeszą Niemiecką dotyczą czynów popełnionych w latach 1925–1950. No i teraz powstaje mnóstwo problemów. Po pierwsze – jeżeli chodzi o banderowskich nacjonalistów, chciałem przypomnieć autorom tej poprawki, że Bandera w 1925 roku miał 16 lat i był członkiem harcerstwa ukraińskiego, czyli Płastu. Banderowcy w ogóle w ’25 roku nie istnieli, tak że nie wiem, jakich zbrodni będą chcieli szukać nasi posłowie w tamtym czasie, bo potem sytuacja się zmienia, rzecz jasna. Organizacja ukraińskich nacjonalistów powstała w roku dwudziestym dziewiątym. (…)

Każda decyzja była dla Polski katastrofą, bo jeśli byśmy noweli nie przyjęli, przegralibyśmy na polu konfrontacji z organizacjami żydowskimi. Jeśli zaczęłaby się dyskusja nad poprawką, sformułowaniami do poprawki, to Kukiz zrobiłby teatr. Cała sprawa zostałaby przeciągnięta. I też byśmy przegrali. Posłowie zostali postawieni w sytuacji bez wyjścia. Każda decyzja niosła dla Polski negatywne konsekwencje.

Kukiz przeforsował poprawkę, to konkretne sformułowanie z bardzo prostej przyczyny: on gra kartą antyukraińską, żeby zdobyć poparcie Kresowiaków. Ale czy tutaj chodzi tylko o Kukiza? Zastanówmy się, kto nad tą poprawką pracował od strony merytorycznej? Otóż profesor Rzymkowski z Kukiz’15. Przyprowadził trzech ekspertów: profesora Włodzimierza Osadczego, profesora Czesława Partacza i Wojciecha Muszyńskiego. Wojciech Muszyński jako pracownik IPN-u na pewno wie, kiedy istniała OUN. Nie wyobrażam sobie, żeby tego nie wiedział. (…)

Zastanawia mnie, że zarówno Targowica, jak i środowiska żydowskie szukają antysemitów, ale nie tam, gdzie oni są. Szukają w PiS-ie, a ostatnio dostrzegli antysemitę w Rafale Ziemkiewiczu. A istnienie antysemitów, takich jak z tego klubu Wierni Rzeczpospolitej Adama Śmiecha i innych, gdzie poziom antysemityzmu nawet „Stürmera” by zawstydził, jakoś nikomu nie przeszkadza. (…) Adam Śmiech nie dość, że jest propagandystą rosyjskim, to tak naprawdę mógłby pracować w tym „Stürmerze” niemieckim. W takim towarzystwie obraca się pan prof. Partacz.

Drugim specjalistą, którego nazwisko widnieje w stenogramie, jest profesor Osadczy. On mówił o ludobójstwie na Wołyniu i ostrzegał, że ta poprawka jest konieczna, bo on już widział oczami wyobraźni Ukraińców pracujących w Polsce, którzy rzucają się jak banderowcy na Polaków. Profesor Włodzimierz Osadczy też ma swoje zasługi. Po pierwsze jest członkiem wojewódzkich władz Stowarzyszenia Polska-Wschód. A co to jest Polska-Wschód? To jest dawne Towarzystwo Przyjaźni Polsko Radzieckiej.

Cały artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Naziści, komuniści i ukraińscy nacjonaliści. Poprawka do ustawy o IPN” znajduje się na s. 6 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Naziści, komuniści i ukraińscy nacjonaliści. Poprawka do ustawy o IPN” na s. 6 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Kto i dlaczego zagrał naszym bezpieczeństwem? Nowelizacja ustawy o IPN / Paweł Bobołowicz, „Kurier WNET” 45/2018

Może procesowi powstawania tej ustawy powinna przyjrzeć się specjalna komisja? Wymagałoby to jednak przyznania się na poziomie państwa, że popełniliśmy błąd i że potrafimy się z niego wycofać.

Paweł Bobołowicz

Kto i dlaczego zagrał naszym bezpieczeństwem?

Nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej jest manipulacją, której ulegli polscy parlamentarzyści. Wyjaśnienie, jak do tego doszło i kto za tym stoi, to kwestia bezpieczeństwa państwa i obrona jego reputacji.

Kadyrow śledzący obrady Senatu RP

Nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która miała służyć obronie dobra polskiego imienia i wizerunku, walce z fałszowaniem historii – w rzeczywistości sprowadziła na Polskę nieprawdopodobny wręcz nawał krytyki, ataków i pomówień. Zmiany, które miały gwarantować, że do gruntu fałszywe sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne” zniknie z przestrzeni publicznej, spowodowały, że właśnie to hasło, jak nigdy dotąd, powróciło w wypowiedziach publicystów, polityków, a na świecie nie zabrakło takich, którzy nawet próbowali udowodnić, że jest ono prawdziwe. Polska, przyparta do ściany, na szybko musi szukać środków, by pokazywać ofiarność naszych rodaków ratujących Żydów w czasie niemieckiej okupacji.

W jakiś przewrotny sposób, nie chcąc być niesłusznie oskarżanym o antysemityzm, staliśmy się celem ataku osób i instytucji z Izraela, Stanów Zjednoczonych, które zarzucają nam fałszowanie historii i próbę walki z odkrywaniem i pokazywaniem prawdy o Holokauście. W absurdalnej walce zaczęliśmy gubić prawdę o narodach-ofiarach i sprawcach wojny. Niefortunne wypowiedzi polskich polityków generowały kolejne oskarżenia i konieczność kolejnych tłumaczeń. Najgorzej, że historię tłumaczyli politycy, których wiedza na ten temat być może zakończyła się na nauce historii w szkole i obejrzeniu kilku filmów wojennych. Chociaż nawet ci, którzy mogą się pochwalić zakończonymi studiami nad historią, mieli problem, by tę wiedzę ubrać w odpowiednie słowa.

Rezultat: pierwszy raz od odzyskania niepodległości doprowadziliśmy do takiego kryzysu w relacjach z Izraelem. Temat Holokaustu, fałszywego określenia „polskie obozy koncentracyjne” przykrył kwestie relacji z Ukrainą i kolejnego kryzysu w stosunkach z sąsiadem. Nowelizacja bowiem w dużej części właśnie dotyczy polityki historycznej wobec Ukrainy. I być może to ten element może wskazać, gdzie należy szukać źródeł przyjęcia poprawek, które były premier Jan Olszewski nazywa wprost „bublem prawnym”, a szef klubu PiS Ryszard Terlecki, mówiąc o ich przyjęciu, stwierdza: „zawiódł nas instynkt”.

W zadziwiający sposób polskie zmiany spodobały się jednak szefowi wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej Republiki Czeczenii, Ramzanowi Kadyrowowi. Zaskakujące, że z dalekiej Czeczenii ten przyjaciel Putina dostrzegł przyjęcie noweli przez polski Senat, czemu dał wyraz we wpisie na jednym z serwisów społecznościowych: „Polski senat przyjął ustawę o zakazie „ideologii banderowskiej”. USA, Ukraina i Izrael obraziły się na Polskę i przez tę ustawę zaczęły obwiniać Rosję i dyplomatów naszego państwa o jej uchwalenie”.

Czyżby to była freudowska pomyłka, czy też Kadyrow zbyt wcześnie napisał to, co miał napisać dopiero za jakiś czas? Po pierwsze zmiany w ustawie nie zakazują „banderowskiej ideologii” – takie zmiany posłowie Kukiz’15 dopiero przecież przygotowują, a Rosji za przyjęcie tych zmian nikt nie obwiniał. Chyba, że Kadyrow słuchał moich korespondencji w Radiu WNET i podjął trop, że ekspertami uzasadniającymi konieczność zmian ustawy o IPN było dwóch profesorów nie kryjących swoich antyukraińskich poglądów: Wołodymyr Osadczy i Czesław Partacz.

Ten drugi zresztą to osoba jawnie działająca wbrew polskiej racji stanu i uczestnicząca w rosyjskich hucpach na anektowanym Krymie. Pomimo oficjalnego przedstawienia i powitania na posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości, profesor Partacz jednak prawdopodobnie nie był na niej obecny. Tych dwóch ekspertów do prac nad nowelizacją było zaproszonych przez posła Tomasza Rzymkowskiego (Kukiz’15).

Zaskakujące, jak opinia o Ukraińcach profesora Osadczego współgra z ocenami Kadyrowa. Może też dlatego, że Osadczy to częsty komentator putinowskiego Sputnika. Przywódca lojalistycznej wobec Putina Czeczenii napisał: „W rzeczywistości Polska zderzyła się z następstwami ingerencji krajów niosących »demokrację«. Te kraje, zaczynając rewolucję na Ukrainie, przedstawiały wszystko jako ochronę interesów narodu ukraińskiego, a w konsekwencji – dewastacja, chaos, anarchia i nazistowska ideologia. Dotknęło to nie tylko Ukrainę, ale także jej sąsiadów. »Banderowskie nastroje« stały się niebezpieczne dla Polski”.

Ukraiński profesor ekspertem kukizowców

W podobnym tonie o rzekomym niebezpieczeństwie mówił profesor Wołodymyr Osadczy na posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka 8 listopada 2016 roku: „Obecnie na Ukrainie szerzy się ideologia nacjonalizmu i staje się obowiązkowo ideologią państwową. […] Ponad milion Ukraińców przybyło w ostatnich czasach do naszego kraju i nierzadko eksponują oni swoje przywiązanie do symboli i ideologii, które w zbiorowej pamięci Polaków kojarzone są ze zbrodnią ludobójstwa. Z uwagi na liczną reprezentację Ukraińców w Polsce, sytuacja często wymyka się spod kontroli i zaognia konflikty. Polacy usiłują własnymi siłami uniemożliwić eksponowanie nacjonalistycznych symboli i w takie akcje włączają się także funkcjonariusze służb porządkowych, jednak zaznaczają, że nie ma w tej chwili jednoznacznej interpretacji prawnej takich sytuacja, co utrudnia utrzymywanie porządku”.

Mówiąc o Ukraińcach „przybyłych do naszego kraju”, prof. Wołodymyr Osadczy nie wspomina, że wśród takich osób jest też on sam. Ale jak można zrozumieć, on jest tym Ukraińcem, który ze sobą nie niesie „banderyzmu”, ale wyjątkową słabość do komentarzy dla putinowskich mediów. A co oznacza, że „Polacy usiłują własnymi siłami uniemożliwić eksponowanie nacjonalistycznych symboli” i w jaki sposób „włączają się w to także funkcjonariusze służb porządkowych”? Takie stwierdzenia padały na posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości i nie wywołały niczyjego zdziwienia. Być może dlatego, że poseł Rzymkowski tak zażarcie staje w obronie opryszków atakujących religijne procesje w Przemyślu. To tam zresztą widzi walkę z banderowskimi symbolami.

Ciekawe, jak to się stało, że ekspertami Komisji Sejmowej są akurat ci profesorowie, a nie osoby, które nie prezentują postaw nacechowanych uprzedzeniem, ksenofobią, nie tkwiące w podejrzanych relacjach z działaczami prorosyjskiej partii „Zmiana” i nie jeżdżące na okupowany przez Rosję Krym. Wypada przypomnieć, że przedstawiciele polskich władz zgodnie aneksję Krymu potępiają i uznają za bezprawną, dołączając się do międzynarodowych sankcji wobec Rosji. W przeciwieństwie do profesora Partacza.

Być może te fakty wydawały się mało istotne, bo w partii rządzącej nikt nie brał poważnie możliwości nowelizacji ustawy o IPN w takim kształcie. Politycy PiS wprost mówią, że była ona w „sejmowej zamrażarce”. Dlaczego zatem PiS zdecydował się tego bubla wyciągnąć z politycznego niebytu? Ustawę wrzucono pod obrady Sejmu w sytuacji, gdy na Polskę posypały się oskarżenia o rzekomy wzrost postaw nacjonalistycznych, a TVN wyemitowała materiał o polskich neonazistach. Czyżby w PiS zapadła wtedy decyzja, że ustawa odwróci uwagę od rzekomych problemów, jednocześnie odbierając inicjatywę Kukizowi, a tym samym dając szansę na urwanie kilku procent elektoratu, który został rozbudzony wizją panoszącego się w Polsce banderyzmu?

Być może ktoś uległ wizji upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu. Jednak w ostatecznym rachunku przede wszystkim nieźle podsmażył wizerunek naszej ojczyzny. Ryszard Terlecki, szef klubu PiS, mówi wprost: „Wpędził nas w to ruch Kukiz’15, który stale parł do zaostrzenia przepisów dotyczących Ukrainy, nie godząc się na żadne złagodzenie sformułowań. To na tyle zamazało nam horyzont, że wpadliśmy w kłopoty”.

Niewątpliwie olbrzymią rolę w tym „zamazaniu horyzontu” mógł odegrać znów poseł Rzymkowski. Na to zwracają uwagę sygnatariusze listu, protestujący przeciwko nowelizacji ustawy o IPN. Wśród nich znaleźli się wybitni znawcy relacji polsko-ukraińskich, od lat działający na rzecz zbliżenia naszych narodów. Zwracają oni uwagę na niebezpieczeństwa, jakie postulowane zmiany niosą dla obywateli polskich narodowości ukraińskiej i dla Ukraińców pracujących w Polsce.

Wskazują też na manipulację, której dopuścił się poseł Rzymkowski: „25 stycznia tego roku poseł Tomasz Rzymkowski, informując w Sejmie o procesie, który toczy się w Sądzie Rejonowym w Przemyślu w sprawie o brutalne i wulgarne uniemożliwianie przejścia greckokatolickiej procesji, powiedział: – Jeśli chodzi o kwestie banderowskie z dzisiejszego podwórka (…) Ukrainiec pozwany z powodu agresji fizycznej wobec obywatela polskiego zerwał z niego koszulkę z napisem »Wołyń – pamiętamy!«, a pytany przez polski sąd, dlaczego to zrobił, powiedział, że nie godzi się na atak na jego bohatera narodowego, którym jest Stefan Bandera. W aktach sprawy o sygn. IIK 599/17 jest dokładnie odwrotnie. Oskarżonymi są Polacy, którzy z okrzykiem: »Zdzieraj tę szmatę, banderowcu!« rzucili się na ubranego w tradycyjną ukraińską koszulę-wyszywankę i niebiesko-żółtą opaskę przedstawiciela parafialnej służby porządkowej”.

W Sejmie jednak nie popisała się nawet opozycja, która nie potrafiła głosować przeciwko, a jedynie wstrzymywała się od głosu. Strach przed odium banderyzmu odjął rozum nawet posłom, którzy dobrze wiedzieli, czym ta nowelizacja pachnie. Ostatecznie w czyim ona jest interesie, najlepiej świadczyła manifestacja ONR pod Pałacem Prezydenckim, z hasłem „Zdejmij jarmułkę, podpisz ustawę”. Manifestację narodowcy zorganizowali 5 lutego, w przededniu decyzji prezydenta Andrzeja Dudy. Niestety nawet to wydarzenie i skandaliczne hasło nie dało do myślenia polskim decydentom.

Prezydent, podpisując nowelizację ustawy, skierował część jej zapisów do Trybunału Konstytucyjnego. Tak naprawdę jest to słaba, ale przedostatnia deska ratunku dla wizerunku naszego kraju. Jeśli Trybunał uzna zapisy za niekonstytucyjne, otworzy to drogę do kolejnej nowelizacji ustawy, być może teraz przeprowadzonej bardziej racjonalnie i nie pod dyktando posłów od Pawła Kukiza. Jeśli tak się nie stanie, no cóż, posłowie mogą też próbować kolejny raz znowelizować ustawę.

Przeciwskuteczna nowelizacja

Przeciwko nowelizacji ustawy w tym kształcie protestują wybitni historycy, politolodzy – także ci z prawej strony opinii publicznej. Krytykuje ją profesor Andrzej Nowak, profesor Przemysław Żurawski vel Grajewski, o niejasnych kulisach jej powstania mówi publicznie dr Jerzy Targalski.

Wielu ekspertów zwraca uwagę na jej absurdalne zapisy, które m.in. podważają porządek prawny II RP (niezrozumiałe ramy czasowe ustawy, obejmujące lata 1925–1950), brak definicji pojęcia ukraińskiego nacjonalizmu, nieostrość pojęciową, która może doprowadzić do niemożności egzekwowania przepisów ustawy. Największym jednak paradoksem jest to, że osoby, które celowo chciałyby fałszować polską historię, można ścigać również na podstawie obecnych przepisów. Może zatem wcale nie o to chodziło?

Nie ma bowiem wątpliwości, że dzisiaj Polska nie zajmuje się ściganiem fałszerzy historii, lecz jedynie tłumaczeniem nowelizacji ustawy zrodzonej w dziwnym gronie eksperckim, popieranym przez posłów z nacjonalistycznym zacięciem, z formacji byłego rockowego piosenkarza Pawła Kukiza.

Swoją drogą Kukiz po demonstracji narodowców pod Pałacem Prezydenckim przepraszał za ich wprowadzenie do Sejmu na swoich listach. Ciekawe, kiedy rockman dojdzie do wniosku, że za całą swoją polityczną działalność też musi przeprosić…

Eksperci krytykują również wprowadzenie w nowelizacji odpowiedzialności karnej. Pokrętne tłumaczenia, kto będzie, a kto nie będzie ścigany za łamanie ustawy, w wykonaniu polityków są po prostu śmieszne. Przecież to nie oni o tym będą decydować. Nie zabraknie jednak samozwańczych obrońców polskości, którzy zasypią prokuratury donosami o rzekomych „historycznych kłamcach”, „gloryfikatorach banderyzmu” itd. Triumfy będą święcić środowiska o mętnej przeszłości, niejasnych powiązaniach biznesu, pereelowskich i postpereelowskich służb pod sztandarem narodowej ideologii, tak świetnie opisane przez Marcina Reya w artykule Media narodowe Bachurskiego: czy ja zadarłem z WSI? w jego Rosyjskiej V Kolumnie w Polsce.

Swoją drogą te media już mnie umiejscawiają wśród „ukraińskiej agentury w polskich mediach”, a ostatnio zaliczyły w poczet „wyrodnych pasierbów Kresów”. Znalazłem się tam w doborowym towarzystwie, bo razem z Agnieszką Romaszewską i Pawłem Kowalem.

Profesorowie Andrzej Nowak i Robert Frost, którzy mają szczególne zasługi dla promocji polskiej historii, w liście od prezydenta Dudy stwierdzają: „Uważamy, że prawo w ogóle, a w szczególności ta nowelizacja, nie są najlepszym sposobem postępowania w tej sprawie, a także, że uchwalenie nowelizacji okazało się już faktycznie przeciwskuteczne, pobudzając wrogie wobec Polski wystąpienia za granicą”. Zaskakujące, że zdanie tak wybitnych autorytetów przegrywa z opiniami ekspertów od posła Rzymkowskiego.

Ciężko, komentując tę nieszczęsną nowelizację, uciec od ironii: Polska jako pierwszy kraj na świecie, broniąc się przed zarzutem antysemityzmu, rozpętała polityczny konflikt z Izraelem. Niestety na tej fali wypływają wszelkiego rodzaju eksperci od teorii spiskowych, nawet już nie czując za bardzo potrzeby kamuflowania swojej niechęci do wszelkich „innych”: Żydów, Ukraińców, a nawet Polaków, o ile ci nie myślą tak jak oni. Sieci społecznościowe, a nawet część mediów uważających się za patriotyczne, zalała fala prymitywnej ksenofobii, dając dodatkowe paliwo przeciwnikom naszego kraju na arenie międzynarodowej.

Część wypowiedzi polityków PiS świadczy, że być może przyszła chwila refleksji. Kto jednak zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za wywołanie wielkiego skandalu, zamieszania i napięć z państwami, z którymi łączą nas też interesy w sferze bezpieczeństwa: Izraelem, Ukrainą, a nade wszystko z USA? Kto szczerze odpowie, w czyim interesie było wywołanie tego skandalu? Może jednak sprawę należy potraktować poważnie i procesowi powstawania tej ustawy powinna przyjrzeć się specjalna komisja? Wymagałoby to jednak przyznania się na poziomie państwa, że popełniliśmy błąd i że potrafimy się z niego wycofać. Patrząc na naruszenie podstawowych interesów naszego państwa, można powiedzieć, że przy tej sprawie afera Rywina i znikające słowa „lub czasopisma” są tak naprawdę małym detalem.

Dzisiaj ktoś zagrał naszym bezpieczeństwem.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Kto i dlaczego zagrał naszym bezpieczeństwem?” znajduje się na s. 1 i 2 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Kto i dlaczego zagrał naszym bezpieczeństwem?” na s. 1 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

To, że mienie pożydowskie w Polsce stało się dobrem martwej ręki, jest odpowiedzialnością Rzeszy Niemieckiej

Polska jest coraz ważniejszym, coraz silniejszym gospodarczo krajem, z którym warto robić interesy. I żadne kampanie historyczne tego nie zmienią. Izrael też będzie chciał robić interesy z Polską.

Krzysztof Skowroński
Andrzej Nowak

Gdyby Pan miał wykład dla organizacji żydowskich w Nowym Jorku, od jakich słów by go Pan rozpoczął?

„Jak nazywało się państwo, którego funkcjonariusze w imię ideologii demokratycznie wybranej władzy w tym państwie wymyślili, zorganizowali i przeprowadzili Holokaust?” To byłby taki quiz na początek. Dla niezorientowanych dodam, że to państwo nazywało się oficjalnie, i na każdym dokumencie to było uwidocznione, Rzesza Niemiecka – Deutsches Reich. Nie wolno używać określenia ‘naziści’, bo może byli dobrzy naziści; może nie wszyscy naziści byli ludobójcami, natomiast na pewno byli Niemcami. Trudno zresztą mówić tylko o Niemcach. A więc nie spierajmy się o to, jaki naród, ale na pewno jedno państwo ponosi odpowiedzialność za Holokaust i tym państwem była Rzesza Niemiecka. W Polsce nie było żadnego napisu typu „Nur für Nazi”, ale były wszędzie napisy „Nur für Deutsche”. (…)

Dzięki tej nowelizacji wreszcie zdaliśmy sobie sprawę, jak daleko poszło zakłamanie historii II wojny światowej w rozmaitych miejscach na świecie.

Myśmy to wiedzieli już wcześniej, skoro sięgnięto do próby odpowiedzi na to zjawisko, choć akurat charakter tej odpowiedzi nie był najszczęśliwszy. Ale widocznie wiedzieliśmy, jaka jest skala tego zjawiska. Zresztą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych prowadzi się coś w rodzaju statystyki używania określenia „polskie obozy śmierci”. Zjawisko jest niestety realne i bardzo poważne. Nie możemy liczyć na jego rozproszenie za pomocą jednego aktu prawnego, ale za pomocą pracy, która będzie trwała wiele lat. Jest kilkadziesiąt tysięcy filmów o Holokauście – filmów fabularnych, seriali telewizyjnych, w których ten wątek się pojawia, a w niemałej części Polska jest przedstawiana jako współsprawca albo wręcz jako sprawca. (…)

Stan świadomości, wynikający z takiej gigantycznej, nawarstwionej już od kilkudziesięciu lat lawiny negatywnych stereotypów przyklejonych do Polski można zmienić tylko przez wiele lat wprowadzenia do tej lawiny własnej interpretacji, własnych, uczciwych filmów o historii Polski – atrakcyjnych, dobrze zrobionych. Opowiadanych nie z perspektywy niemieckiej, rosyjskiej czy sowieckiej polityki historycznej, nie z perspektywy części środowisk żydowskich, które także chciałyby uczynić Polskę przedmiotem swojej narracji, ale z perspektywy prawdy historycznej. To jest bardzo trudne zadanie. Nie da się go zrealizować – jeszcze raz to powtórzę – za pomocą aktu prawnego. (…)

Czy popełniliśmy błąd historyczny w zapisie ustawy? Myślę tutaj Ukraińcach i o stosunkach polsko-ukraińskich.

Nie spierałbym się o błędy historyczne. Prawo nie jest od ustalania prawdy historycznej. Banderyzm jest zbrodniczą ideologią, nie mam co do tego wątpliwości. Ale wprowadzanie zagadnień historycznych do prawa spowoduje, że Ukraińcy będą po swojej stronie granicy rozwijali własną wizję historii, która może dowolnie propagować banderyzm, a my po swojej będziemy się przed tym bronili.

Przypomnę, że w polskim prawie jest od bardzo dawna zapisana możliwość upominania się, kiedy ktoś odwołuje się do ideologii, która wzywa do zabijania ludzi w imię prześladowań o charakterze etnicznym czy rasowym. Do tego żadne nowe prawo nie było potrzebne. Jeśli ktoś chwalił ideologię, która wzywa do zabijania ludzi, a tym był banderyzm, mógł być na podstawie obowiązującego od dawna w Polsce prawa pociągnięty do odpowiedzialności. (…)

Oczywiście ustawy powinny być dobre. Ale dalej jest 460 posłów, 100 senatorów, a na końcu prezydent.

Nie można zapomnieć o tym, że ktoś te błędy popełnił, ale dzisiaj trzeba się zastanawiać, co robić dalej. Byłem w poniedziałek i wtorek w Londynie na dość ważnym forum polsko-brytyjskim – Forum Belwederskim – i tam wystąpił z bardzo jasnym komunikatem sir Erick Pickles, który reprezentuje oficjalne stanowisko rządu brytyjskiego w sprawach pamięci o Holokauście. Stwierdził jednoznacznie i – powiedziałbym – z dużą arogancją: nie tylko musicie wycofać ustawę, ale musicie wypłacić odszkodowania organizacjom żydowskim.

Te dwie sprawy zostały jasno połączone przez ważny, półoficjalny głos środowisk związanych z wykorzystaniem Holokaustu jako pewnego rodzaju środka nacisku politycznego. Musimy go brać pod uwagę i zrozumieć, że ta kampania nie skończy się wraz ze zmiękczeniem, złagodzeniem czy zmianami w ustawie. Będziemy nadal poddawani naciskowi, na pewno dalej idącemu, w sprawie ustawy reprywatyzacyjnej. Jestem zdania, że tutaj musimy jasno powiedzieć: non possumus – nie możemy ustąpić. To jest ingerencja w naszą suwerenność. To jest ingerencja w zasady prawa, bo chodzi o złamanie elementarnej zasady prawa, zgodnie z którą dobra martwej ręki przechodzą na własność państwa.

A to, że mienie pożydowskie w Polsce stało się dobrem martwej ręki, nie jest odpowiedzialnością Polaków, tylko odpowiedzialnością – powtórzę jeszcze raz – Rzeszy Niemieckiej. Tak jest w każdym kraju. A w Polsce miałoby być inaczej, dlatego że życzą sobie tego niektóre środowiska żydowskie w Ameryce. Nie możemy się na to zgodzić, a jednocześnie nie musimy wpadać w żadne przesadne kompleksy, lęki, obawy. Obserwuję je, słuchając wiadomości dotyczących konfliktu wokół ustawy. Mam wrażenie, że bardzo przeceniamy ich znaczenie dla siły i pozycji Polski.

Polska dlatego jest poddana w tej chwili dość dużej, intensywnej kampanii nacisków, że szybko rośnie w siłę, że siła Polski staje się widoczna na różnych odcinkach i frontach. Właśnie polsko-brytyjskie Forum Belwederskie było tego świadectwem. Brytyjczykom bardzo zależy w tej chwili na Polsce. Pierwszy raz chyba w historii. No, może drugi – w 1940 roku było to oczywiście dużo bardziej dramatyczne, ale dzisiaj Brytyjczykom bardzo zależy na Polsce, na jej głosie w Europie, który osłabi niezwykle brutalne traktowanie Wielkiej Brytanii przez tandem niemiecko-francuski w sprawie Brexitu.

Polska jest coraz ważniejszym, coraz silniejszym gospodarczo krajem. Krajem o PKB – przypomnijmy – ponad 600 miliardów dolarów. Krajem, z którym warto robić interesy. I żadne kampanie historyczne nie zmienią tego faktu. Oczywiście środowiska żydowskie, hałaśliwe tak jak owa łajdacka fundacja i jej rasistowskie filmiki skierowane przeciwko Polsce, mają wpływ także na politykę amerykańską. Nie zmienią jednak całej polityki amerykańskiej. Izrael też będzie chciał robić interesy z Polską.

Przekonamy się o tym, że Polska jest po prostu na tyle ważnym państwem, że dzisiaj jeden aspekt, nawet tak ważny, tak drażliwy jak ten, o którym cały czas rozmawiamy, nie może zmienić ani przekreślić jej znaczenia. A więc musimy wytrzymać tę burzę i jednocześnie łagodzić niepotrzebne kanty w tym konflikcie, tam, gdzie nie dotyczą one polskiego interesu, ale wynikają z naszych własnych błędów. (…)

Z punktu widzenia państwa amerykańskiego, przedsiębiorstw amerykańskich okaże się wtedy, że są rywalizujące między sobą lobby. Jedno, które chce wyciągnąć z Polski owe odszkodowania za mienie pożydowskie, i lobby, czy też więcej, które chcą robić z Polską interesy. Myślę, że prezydent Trump wielokrotnie dał dowód tego, że traktuje państwo trochę jak biznesmen i nie sądzę, żeby siła lobby żydowskiego, któremu teraz przyglądamy się z pewnym zatrwożeniem, okazała się aż tak dominująca. Obym się nie pomylił. (…)

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Polska jest coraz silniejsza i żadne kampanie tego nie zmienią” znajduje się na s. 1 i 5 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Polska jest coraz silniejsza i żadne kampanie tego nie zmienią” na s. 1 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl