Kasia Marona: W tej branży trzeba mieć sporo szczęścia, samozaparcia oraz silny kręgosłup moralny

Gościem Tomasza Wybranowskiego jest Katarzyna Marona – wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, która opowiada o realiach programów talent show oraz o wyzwaniach, które czekają na młodych artystów.

Kasia Marona jest wokalistką, której w stawianiu pierwszych kroków w branży muzycznej pomogły programy utrzymane w konwencji „Talent show”. Sukces po wyróżnieniu się w tego typu konkurencji nie jest jednak kwestią gwarantowaną – wiele utalentowanych wokalistów i wokalistek, w tym ci namaszczeni na przyszłe gwiazdy, znika z „radaru” bezpowrotnie. W rozmowie z Tomaszem Wybranowskim artystka dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat uczestnictwa w tego typu programach oraz podkreśla kilka istotnych faktów.

Programy typu „Mam talent!”, czy „The Voice od Poland” mają swoją formułę i niekiedy ciężko w nią trafić. Myślę, że osoby, które wygrywają te programy są tez związane umowami z wytwórniami. Często dochodzi do sytuacji, że nakazuje ona pewne rzeczy – to, jak mają wyglądać i jak mają śpiewać. Niekiedy dochodzi do sporów – wokalista ma swoje piosenki i chciałby pójść w inną stronę, niż nakazuje wytwórnia.

Zakres wymagań stawianych młodym artystom przez komercyjne programy bywa więc dość bezlitosny, a kwestie – nawet takie jak talent sam w sobie – schodzą momentami na dalszy plan. Kasia Marona nie jest pewna co do ostatecznej przyczyny spadku popularności finalistów i zwycięzców niektórych talent shows, wskazuje jednak pewien trop.

Być może część z nich uświadamia sobie, że taka rywalizacja na rynku muzycznym i ciągłe pisanie nowych utworów to nie jest wcale łatwa rzecz i to nie jest dla nich. W tej branży trzeba mieć też sporo szczęścia, samozaparcia oraz silny kręgosłup moralny – często na młodych artystów czekają nieprzyjemne sytuacje. Dużo zależy od charakteru danej osoby.

Wokalistka i autorka tekstów podkreśla, że i w tym wypadku życie nie jest czarno-białe. Ilość przypadków zniechęconych wymaganiami showbiznesu utalentowanych artystów bywa równoważona przykładami karier, które po owocnych rezultatach w tego typu konkurencjach nabrały rozpędu – przykładem jest ona sama. Kasia Marona zaznacza, że wiele – jeśli nie najwięcej – zależy od fortuny oraz wizji samego siebie i świadomości tego, co się chce artystycznie przekazać.

Nie chciałabym umniejszać tym programom – miałam możliwość pokazania się w „Mam talent!”, czy „Śpiewajmy razem” i zyskałam liczne grono fanów oraz wiele możliwości bardzo ciekawych współprac z muzykami. Trzeba przyznać, że telewizja otwiera różne furtki i daje możliwości. Wszystko zależy od szczęścia i tego, czy ma się jakiś background w postaci własnych utworów. Po programie zaczyna się walka, trzeba mieć w niej coś do powiedzenia.

Gość Tomasza Wybranowskiego dzieli się również swoimi przemyśleniami na temat specyfiki początkowych etapów kariery muzycznej i związanych z nimi wyzwań, jakie czekają na młodych artystów.

Bardzo wiele osób śpiewa, robiąc to bardzo dobrze, i próbuje zaistnieć na rynku muzycznym. Myślę, że nie powinno się zrażać drobnymi niepowodzeniami, warto natomiast pokazywać i rozsyłać swoją muzykę do telewizji, czy do rozgłośni – w ten sposób zwiększamy statystyczne możliwości trafienia do mediów.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Etyka w praktyce: kariera, uczestnictwo, służenie sobą. Rozważania w świetle myśli etycznej Karola Wojtyły

Kariera nosi w zanadrzu jakiś podstęp w wyprzedzaniu innych, element nieczystej gry, bezwzględność wobec rywali, a nade wszystko wymaga skupienia na własnym, egoistycznie pojętym interesie, na JA.

Teresa Grabińska

Słowo ‘kariera’ pochodzi od francuskiego ‘carrière’ i oznacza galop, szybki bieg, wyścig. Włoskie słowo ‘carriera’ ma podobne znaczenie, tak jak i angielskie ‘career’. Zatem kariera w sektorze zawodowym lub publicznym to wyścig w osiąganiu kolejnych celów. Jeśli wyścig, to rozłożony na kolejne etapy. Jeśli wyścig, to z kimś: z innymi, chcącymi osiągnąć w podobny sposób podobne awanse lub dobra finansowe. Kariera umożliwia zdobycie prestiżu w społeczeństwie i prawa do wynikających z niego przywilejów.

W tradycyjnej kulturze polskiej robienie kariery ma wydźwięk pejoratywny. Dążenie do osiągnięć zawodowych, majątku, awansu w pozycji społecznej, gdy zdobywane uczciwą pracą, dzięki wykorzystaniu własnego talentu i przy wsparciu innych ludzi, nie jest wszak robieniem kariery. To spełnienie losu każdego człowieka, który jest świadom swej podmiotowości, swego posłannictwa i potrzeby doskonalenia się w różnych sprawnościach etycznych i działaniu praktycznym.

Tymczasem ustawienie ludzi w roli psów gończych lub ścigających się szczurów zdaje się być elementem odczłowieczającym. Kariera nosi w zanadrzu jakiś podstęp w wyprzedzaniu innych, jakiś element nieczystej gry, bezwzględność w stosunku do rywali, a nade wszystko wymaga skupienia na własnym, egoistycznie pojętym interesie, na JA. Nic dziwnego, że pozycja karierowicza jest chwiejna; zawsze bowiem przez innego karierowicza może być w podobnie brutalny sposób zepchnięty z kolejnego zdobytego szczebla kariery, przegoniony na kolejnym etapie.

Pod znakiem zapytania stoi szczęście człowieka (o którym więcej w eseju w październikowym „Kuriera WNET”) osiągającego sukces w karierze. W nieocenionej Ziemi obiecanej Władysława S. Reymonta Karol Borowiecki, gdy już wspiął się na szczyt własnej kariery, w takich oto gorzkich słowach ów upragniony stan określił: „– Tak jestem egoistą, tak poświęciłem wszystko dla kariery… (…) Poświęcił wszystko i cóż ma teraz? Garść pieniędzy bezużytecznych i ani przyjaciół, ani spokoju, ani zadowolenia, ani chęci do życia – nic… nic…”. I przestrzegał potencjalnych karierowiczów w taki oto sposób: „– Człowiek nie może żyć tylko dla siebie – nie wolno mu tego pod grozą własnego nieszczęścia”. (…)

Wartością, która rzeczywiście w pewnym stopniu towarzyszy robieniu kariery, jest doskonalenie umiejętności i kompetencji zawodowych, dochodzenie w nich do mistrzostwa. Jednak i tu zjawia się pewna wątpliwość w konfrontacji z oceną wartości mistrzostwa przez Arystotelesa. I tu bowiem istotna jest intencja i konieczne zachowanie podmiotowości. Ponad 2300 lat temu Stagiryta krytykował w Polityce popisujących się zawodowo mistrzów muzyki, ponieważ „doświadczenie pokazuje, że stają się rzemieślnikami, gdyż cel, jaki sobie wytknęli, jest marny. Pospolity bowiem słuchacz zwykle ujemnie oddziałuje na muzykę przez to, że artystów, którzy się w grze względem na niego kierują, wedle siebie urabia duchowo i niszczy fizycznie przez pobudzenie do nadmiernych wysiłków”.

Gdyby jednak spojrzeć na robienie kariery przychylnym okiem i np. wskazać na wzrost sprawczości człowieka znajdującego się na wyższym poziomie decyzyjnym w strukturze zawodowej lub publicznej, a w związku z tym mogącego skuteczniej urzeczywistniać wybrane dobro, to karierowicz musi się niejako „nawrócić”, tzn. zawrócić z drogi kariery.

Po pierwsze, musi sobie zdać sprawę z marności własnego człowieczeństwa, mimo sukcesu zawodowego lub finansowego. Po drugie, musi zadośćuczynić złu, które wyrządził podczas eliminowania konkurentów i bezwzględnej walki „o swoje”. A tak się czasem dzieje z tymi, którzy zrobili karierę: stają się filantropami, służą potrzebującym swoim majątkiem i koneksjami, rezygnują z „życia na świeczniku”.

Cały artykuł Teresy Grabińskiej pt. „Uczestnictwo według Karola Wojtyły. Kariera czy służenie sobą?” znajduje się na s. 7 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Teresy Grabińskiej pt. „Uczestnictwo według Karola Wojtyły. Kariera czy służenie sobą?” na s. 7 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jakimowicz szczerze: Tęczowy piątek mi się nie podoba. Związek z Rutowicz był scenariuszem. Znam się z mafią [VIDEO]

Jarosław Jakimowicz opowiada o historii swojego życia, dzieląc się najważniejszymi wspomnieniami, które zawarł w swojej najnowszej książce: „Życie jak film”.

 


 

Od moich dziadków wszystko się zaczyna, bo dla nich dedykowałem moją biografię. Mnie wychowywali dziadkowie, wychowałem się bez rodziców. Swego ojca widziałem raz w życiu, jak miał 41 lat i leżał w trumnie. Był on niegrzecznym facetem, dlatego też dość szybko rozstali się z moją mamą. Moja mama urodziła mnie mając 19 lat – mówi gość „Popołudnia WNET”.

Jak podkreśla: Jest to dość specyficzna biografia, w której uczyłem się pisać, bo nie wiedziałem tak na prawdę, jak to zrobić. Nie wiedziałem, czy jak się piszę biografię, to muszę ją napisać w słowach: „urodziłem się”, „szkoła podstawowa”. Dzieląc swoje życie na różne etapy takie, które były dla mnie ważne, szukałem sobie jakiś ciekawych historii i wspomnień i dopasowywałem je w czasie. W tej książce nie ma chronologii, dlatego też zastanawiałem się, czy to będzie nadawało się do czytania. 

Jarosław Jakimowicz mówi, że nie czuje deficytu miłości jako dziecko wychowane bez rodziców, bo babcia obdarzyła go piękną miłością i uczuciem. Dziadek – Naczelnik Kolei Państwowych, którego miłość wyglądała trochę inaczej, gdyż nie był to facet głaszczący po głowie, wychowywał go zadaniowo, poprzez spacery. „Niedziela była nasza, dziadek brał mnie za rękę i każde miejsce, które było wtedy istotne i ważne, fotografowaliśmy” – dodaje.

„Młode Wilki” są filmem o drobnych gangsterach, łobuzach i młodych ludziach, a rzeczywiście moje życie takie było. Sytuacja byłą dla mnie dość przedziwna, bo nigdy nie byłem chłopcem, który na akademiach szkolnych podnosił paluszek, żeby powiedzieć wierszyk. Jak możemy przeczytać w opisie dotyczący tej barwnej autobiografii: „Dzięki roli „Cichego” w „Młodych wilkach” stał się bohaterem popkultury i bożyszczem nastolatek. Jestem jednak z natury osobą wstydliwą. Nigdy nie związałem swojego życia z karierą aktorską, zawsze żyłem z biznesu i do dziś z niego żyję – opowiada Jarosław Jakimowicz.

M.N.

Szukał szczęścia w pieniądzach, karierze, relacjach, a znalazł je w Bogu

Kuba spotkał Jezusa w wieku 28 lat. ,,Bóg przez ręce drugiej osoby pokazał mi, że jestem ważny.” Otrzymał od tej osoby prezent, gest miłości. Ten gest spowodował, że coś w nim pękło.

,,Pomyślałem, że coś musi być w tych katolikach, że są uzdolnieni do takiego gestu. I pomyślałem sobie, że ja też tak chcę. To był z jej strony gest miłości bezinteresownej i to mnie bardzo dotknęło. I od tamtego momentu zacząłem zadawać jej wiele pytań o Boga. Potem była spowiedź z całego życia. Rozliczenie się z tego jaki byłem i później droga pójścia całym sobą za Bogiem”