Studio 37 w strumieniu świadomości. Literacki Wnetowy zwiad – Bloomsday 2019

Na ponad 800 stronach James Joyce zawarł urzekającą, choć trudną w odbiorze, na poły epopeję a na poły mit o swoim mieście Dublinie i Irlandii. 16 czerwca na antenie Radia WNET królował Bloomsday.

 

Ballonatics Theatre Company – Paul O’Hanrahan (Bloomsday AD 2019). Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

Nasi reporterzy Tomasz Szustek i Eryk Kozieł, już z samego rana, niedzielną porą 16 czerwca, udali się na historyczną ulicę Eccles Street. Tam pod numerem 7, Paul O’Hanrahan, aktor z Balloonatics Theatre Company, odtwarzał sceny z pierwszych rozdziałów „Ulissesa”.

Ten teatralny performans dokonał się naprzeciwko miejsca, gdzie znajdował się wyimaginowany dom Leopolda Blooma, głównego bohatera powieści.

 

Goście podczas uroczystego śniadania w czasie Bloomsday, 16 czerwca 2019. Centrum im. Jamesa Joyce’a to najgorętsze miejsce tego dnia, pod niebem Dublina. Fot. Studio 37

Każdego roku James Joyce Centre w Dublinie organizuje w Bloomsday specjalne śniadanie, które jest powieściowym wspomnienie nietypowych kulinarnych gustów Leopolada Blooma i jego żony Molly. Bilety na to śmiadanie wyprzedają się dość szybko i wielu fanów „Ulissesa” musi obejść się smakiem. W całym Dublinie nie brakuje na szczęście restauracji, które 16 czerwca serwują śniadanie inspirowane posiłkami, które spożywali bohaterowie powieści. Oto trafny cytat:

„Pan Leopold Bloom jadał z upodobaniem wewnętrzne organy bydła i drobiu. Lubił zawiesistą zupę z podróbek, orzechokształtne żołądki ptasie, nadziewane pieczone serca, płaty wątróbki podsmażane w tartej bułce, smażoną ikrę sztokfisza. Najbardziej lubił przypiekane nerki baranie, które napełniały jego podniebienie wyszukanym smakiem delikatnie pachnącego moczu”.

 

sniadanie w JJ centre

Centrum Jamesa Joyce’a mieści się przy 35 North Great George’s Street. Tomasz Szustek i Eryk Kozieł dotarli tam, kiedy  właśnie zaczęła się pierwsza tura uroczystego śniadania. Miało ono, jak zwykle 16 czerwca, uroczystą oprawę. Była muzyka, śpiewy i występy aktorów, którzy swoją grą przybliżyli scenki z „Ulissesa”.

 

 

Ekipie Studia 37 udało się namówić na krótki wywiad Davida Norrisa, senatora i byłego wykładowcę Trinity College, który jest także żywą legendą Bloomsday, oraz jednym z najwybitniejszych znawców dzieł Joyce’a.

Nasi reporterzy rozmawiali także z uczestnikami śniadania o ich wrażeniach z tegorocznych obchodów Bloomsday i osobistym stosunku do powieści „Ulisses”. O tym wszystkim opowiedział potem w programie specjalnym „Bloomsday – Joyce – WNET” Tomasz Szustek.

 

 

 

Mydło cytrynowe z apteki Sweny

Czytelnicy „Ulissesa” doskonale wiedzą, że Leopold Bloom wchodzi do apteki Sweny’s, aby kupić balsam z kwiatów pomarańczy i wosku pszczelego dla swojej żony Molly. Ale daje się uwieść aromatem mydła cytrynowego, który natychmiast zakupuje. To ciekawe, ale wielu „niedzielnych czytelników” tej powieści, pamięta najlepiej ten epizod.

Apteka Sweny zakończyła działalność w roku 2009. To miejsce mogło przestać istnieć, ale pojawili się ofiarni wolontariusze, którzy teraz ją prowadzą. Jak twierdzą ich misją jest zachowanie dla potomnych jednego z ważnych punktów na mapie literackiej świata.

 

PJ Murphy i Tomasz Wybranowski, tuż przed Bloomsday. Wizyta w Sweny’s Chemist, przy Lincoln Place w Dublinie. Tam Leopold Bloom kupował mydełko dla Molly. Fot. Tomasz Szustek Studio 37

Jednym z takich wolontariuszy jest PJ Murphy, który uwielbia literaturę Joyce’a i organizuje regularnie wieczory, podczas których czytane są wyimki z „Ulissesa”. Odwiedzenie Sweny Chemist to pozycja obowiązkowa dla każdego szanującego się fana dorobku literackiego Jamesa Joyce’a. O wizycie w tym miejscu opowiadali Tomasz Szustek i Tomasz Wybranowski.

 

 

Sweny Pharmacy i ekspozycja na obchody Bloomsday 2019. Fot. Studio 37

Wydarzenie Bloomsday zapoczątkował w 1954 roku Patrick Kavanagh, jeden z najbardziej znanych irlandzkich pisarzy. Podczas pierwszych edycji uczestnicy wsiadali do dorożek i podążali tym środkiem lokomocji śladami Leopolda Blooma i Stefana Dedalusa. Ale po latach ta idea przerodziłą w wesołe wycieczki po okolicznych pubach i barach. Efekt? Późnym wieczorem Dublin był pełen porzuconych aut i literatów, poetów na sporym rauszu.

Eryk Kozieł podczas wywiadu z jednym z uczestników świątecznego śniadania. Bloomsday 2019. Fot. Studio 37

Teraz obchody Bloomsday to wielkie święto literatury i Dublina. Ale jak wspomniałem wcześniej tylko nieliczni mają możliwość być na śniadaniu w James Joyce Center, na które przybywa tradycyjnie kilkadziesiąt osób, często odzianych w stroje  z początku wieku XX.

Wśród gości można dostrzec postaci wykrojone z kart „Ulissesa”. Dostrzec  możemy Leopolda i Molly Bloom, Stefana Dedalusa, czy Bucka Mulligana.

Wypada zazdrościć Irlandczykom ich polityków i samorządowców dla których tradycja i dziedzictwo kulturowe to nie tylko czcze słowa. Znanym entuzjastą twórczości autora „Dublińczyków” i „Muzyki Kameralnej” jest wspominany już David Norris, który przyczynił się do powstania muzeum James Joyce Centre.

 

Bloomsday 2019. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

 

Uroczyste śniadania w dniu Bloomsday nie odbywają się tylko w jednym miejscu. Uczty dla ciała i ducha mają miejsce także w pubie Kennedy, zaś moc atrakcji czeka przybyłych w wieży Martello, gdzie rozpoczyna się akcja powieści „Ulisses”.

Tam też na kąpielisku Forty Foot odważni wskakują do morza,  tak jak czyni to na pierwszych kartach powieści Buck Mulligan. Potem setki osób, z których wiele przybyło spoza granic stolicy a nawet Irlandii, rusza w przestrzeń Dublina śladami  bohaterów wyczarowanych przez Jamesa Joyce’a.

Obchody Bloomsday nie ograniczają się jedynie do 16 czerwca. Przez kilka, kolejnych  dni odbywają się w wielu miejscach stolicy imprezy towarzyszące: przegląd filmów, spotkania i wycieczki, wystawy, spektakle teatralne, odczyty, koncerty i kiermasze książkowe.

tekst i opracowanie: Tomasz Wybranowski

 

Bloomsday na antenie Radia WNET – 16 czerwca 2019 – James Joyce i niedzielne [radiowe spacery] z powieścią „Ulisses”

16 czerwca odkurzamy literacką, choć wciąż sprężystą pajęczynę ważnej i znakomitej, pod każdym kątem, literatury. Mowa o powieści „Ulysses” Jamesa Joyce’a. Studio 37 Radia WNET w Dublinie zaprasza.

James Joyce to piewca Dublina i jego mieszkańców, wielki mi­łośnik tego miasta, ale i jego najzagorzalszy krytyk zarazem. Aby poznać klimat utworów Joyce’a nie wystarczy ich tylko przeczytać. „Dublińczycy” , „Portret artysty z czasów młodości”, czy nieśmier­telny „Ulisses” – dzisiejszy bohater naszych radiowych peregrynacji – to labirynty symboli i odnośników hi­storyczno – obyczajowych i liczne nawiązania do życia Dubliń­czyków z przełomu wieków XIX i XX.

Wywiad z PJ Murphy’m,dla Radia WNET, czerwiec 2019. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

W Dublinie, w rytm kartkowanych stronic „Ulyssesa” koniecznie, drodzy słuchacze, trzeba spacerować po Bachelor’s Walk. Potem przejść most O’Connell Bridge, w stronę Bank of Ireland, College Green i Trinity College. A potem w górę, ku Grafton Street i w zielonościom St. Stephen’s Green.

Odwiedzić koniecznie trzeba PJ Murphy’ego w Sweny’s Chemist przy Lincoln Place, kupić mydełko i wrzucić obowiązkowo coś do szkatuły „na czynsz”.

To tam Leopold Bloom kupował swojej Molly cytrynowe mydełko. Potem można wyskoczyć na szybkiego pinta  do Davy’ego Byrnesa przy Duke Street. A jeśli czas na to pozwoli, to słuchaczu i słuchaczko, wybierzcie się na długą wędrówkę na cmentarz Glasnevin. I obowiązkowo trzeba zobaczyć Muzeum Jamesa Joyce’a w wieży Martello Tower.

Co ciekawe, Jamesa Joyce kochał Dublin i nienawidził go. Tymi samymi uczuciami da­rzył swoją ojczyznę, którą często na kartach swoich utworów (wykorzystując podobieństwo brzmienio­we – onomatopeiczne) na­zywał „Errorland”, zamiast Ireland.

Joyce jako miłośnik Irlandii i jednocześnie jej najzagorzalszy krytyk i przeciwnik, piętnował  obskurantyzm, brak logicznego myślenia i rozliczne przywary rodaków, w szczególności alkoholizm i, jego zdaniem, ich totalny brak logiki i racjonalnego myślenia.

 

Bloomsday – zawsze 16 czerwca…

 

Akcja „Ulissesa” rozgrywa się  w ciągu niespełna jednego dnia – 16 czerwca 1904 roku. To w tym dniu James Joyce poznał  swoją późniejszą żonę Norę Barnacle, rodem z hrabstwa Galway. Na pamiątkę tego zdarzenia i upamiętnienia czasu powieściowego „Ulissesa”, co roku w Dublinie odbywa się popularny „Bloomsday”. W 2017 roku, tak oto na antenie Radia WNET, opowiadałem o tym literackim święcie.

 

Obchody Bloomsday w Dublinie z 2012 roku. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

 

 

W tym roku wydarzenia związane z „Bloomsday” obserwują dla Państwa – Tomasz Szustek i Eryk Kozieł. Gorące korespondencje już od godziny 9:30 (niedziela, 16 czerwca).

Programy specjalne „Bloomsday, Ulisses i Joyce WNET” na antenie Radia WNET: 10:00 – 12:00 i 15:00 do 21:00. 

 

 

 

„Ulisses” składa się z 18 epizodów (tyle samo ksiąg liczy „Odyseja” Homera). Powieść kryje na swoich stronach dzień z życia akwizytora drobnych ogłoszeń – Leopolda Blooma. Aby zrozumieć przesłanie i ideę powieści, trzeba przeczytać lub znać przynajmniej w zarysie epopeję Homera. Każdy rozdział „Ulissesa” z jego bohaterami odpowiada kolejnym pieśniom homeryckiego eposu. Bloom to mityczny Ulisses – Odyseusz, jego niewierna i piękna żona Molly to Penelopa, zaś Stefan Dedalus to syn Odysa – Telemach.

 

Ballonatics Theatre Company – Paul O’Hanrahan (Bloomsday AD 2019). Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

W powieści Joyce’a nocna wędrówka Leopolda Blooma jest tłem dla opisów Dublina. Tak więc czytelnik poznaje cudowną i monumentalną Martello Tower (to tutaj na wstępie powieści Buck Mulligan czyni poranną toaletę a Stefan Dedalus zbiera się do wyjścia po wypłatę do szkoły w której uczy. Gdy tylko odwiedzicie stolicę Irlandii, to namawiamy do sentymentalnej podróży kolejką do stacji Sandycove, aby naocznie przekonać się o pięknie Martello Tower i morskiej zatoki.

Pod wielkim urokiem powieści „Ulisses” byli dwaj wielcy nobliści – Ernest Hemingway i Winston Churchill. To dzieło właśnie przyniosło Joyce’owi nieśmiertelną sławę. Na prawie ośmiuset stronach Joyce zawarł urzekającą, choć trudną w odbiorze, epopeję – mit o swoim mieście Dublinie, swojej ojczyźnie Irlandii, wreszcie dziejach świata. Mistyczny ciąg dalszy odnajdą czytelnicy w ostatnim dziele pisarza „Finnegans Wake”.

 

Obchody Bloomsday w Dublinie z 2009 roku. Jak z kart „Ulissesa”: Bloom i Malachi „Buck” Mulligan, ten w kanarkowym szlafroku. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

Warto dodać, że powieść czekała długie lata na swoje wydanie. Joyce posądzany o „pornografię i jawne bluźnierstwa” długo szukał wydawcy. Pierwsze wydanie „Ulissesa” ukazało się w roku 1922 w Paryżu, nakładem Simone Beach. A tak oto brzmiał głos Jamesa Joyce’a. Oto fragment, kiedy czyta fragment epizodu VII „Aeolus”.

 

 

Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, opowiedział o obchodach Bloomsday w Galway. Trzeba pamiętać, że Nora Barnacle, późniejsza żona i muza Jamesa Joyce’a, mieszkała w tym mieście.

 

Portret Nory Barnacle – Joyce. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

Nora była prostą, uroczą młodą kobietą. Cechował ją trzeźwy realizm, bez romantyczno – literackich inklinacji. Przez cały okres małżeństwa z pisarzem Nora traktowała jego profesję jako „niegroźne i nieprzydatne do niczego szaleństwo”. Kiedy otrzymała od męża pierwszy, pachnący jeszcze farbą egzemplarz „Ulissesa”, to natychmiast chciała go … sprzedać. Zmartwieniem napawał ją jedynie fakt, iż „za te kilkaset kartek niewiele dostanie pieniędzy”. Joyce, który czasami mylił rzeczywistość z kreowanymi przez siebie na kartach utworów zdarzeniami, namawiał Norę do spotykania się z innymi mężczyznami i uprawiania z nimi miłości.

Pamiętać musimy, iż Molly Bloom z „Ulissesa” to literacki odpowiednik Nory. Ta jednak, przez całe życie była mu wierna. Trwała przy nim w biedzie i głodzie, towarzyszyła mu podczas choroby i licznych napadów nerwobóli spowodowanych chorobą oczu. Aż do ostatnich dni pisarza, które spędził w Szwajcarii. James Joyce cenił w niej naturalność, niewinność i nieskażenie chorobą nowego wieku.

Poznali się – przypomnę to raz jeszcze – 16 czerwca 1904 roku. Na pamiątkę tego zdarzenia i upamiętnienia czasu powieściowego „Ulissesa” co roku w Dublinie odbywa się popularny „Bloomsday”.

 

 

Tomasz Szustek podczas Bloomsday AD 2019. Fot. Eryk Kozieł / Studio 37

Oto reporterski zwiad Tomasza Szustka i opowieść o pierwszych wydarzeniach z Bloomsday w roli głównej, 16 czerwca 2019 roku.

 

 

 

Tablica pamiątkowa poświęcona twórcy powieści „Ulisses”, przy 7 Eccles Street w Dublinie. Fot Studio 37

W specjalnym programie „Bloomsday – Joyce – WNET” przyszedł czas  na rozmowę z panią Jessicą Peel-Yates, dyrektorem Centrum Jamesa Joyce’a, przy 35 North Great George Street w Dublinie. To miejsce jest zarówno muzeum jak i centrum kulturalnym. Każdy, kto jest zainteresowany twórczością Jamesa Joyce’a, powinien tam pojawić się przynajmniej raz w roku.

Jessica Pell – Yates powiedziała w rozmowie dla radia NEAR FM: „Ludzie zwykle myślą o Bloomsday, który jest w czerwcu, i jest oczywiście poświęcony Joyce’owi, oraz z wydarzeniami wokół 16 czerwca, ale my jesteśmy otwarci cały rok. Prowadzimy różnorodną działalność. To co turyści lubią najbardziej, to piesze wycieczki po Dublinie śladami Jamesa Joyce’a.”

Centrum Jamesa Joyce’a centrum mieści się w centrum Dublina, w okolicy gdzie James Joyce mieszkał. To wielki przywilej i okazja, aby patrzeć na tę okolicę jego oczyma i po części dzielić jego doświadczenia.  Dyrektor Pell – Yates nie ukrywa, że powodem do dumy ośrodka kultury, którym zarządza, są grupy czytelnicze:

Podczas piątkowego lunchu, zawsze po godzinie trzynastej, wiele osób mieszkających i pracujących w okolicy naszego centrum, może wstąpić do nas, usiąść wokół ciepłego, przytulnego kominka i czytać na głos fragmenty „Ulissesa”. Niezwykłe jest to, że często są to osoby z różnymi akcentami lokalnego irlandzkiego angielskiego.

 

Obchody Bloomsday w Dublinie z 2013 roku. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

 

Gościem „Studia 37 – Bloomsday – Joyce – WNET” był dr hab. Paweł Nowak, prof. KUL, Kierownik Katedry Języka Mediów i Komunikacji Społecznej.  Jest językoznawcą i komunikologiem, wykładowcą Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, ekspertem językowym i komunikacyjnym w procesach sądowych oraz postępowaniach prokuratorskich.

dr hab. Paweł Nowak, prof. KUL. Fot. www.kul.pl

Profesor Paweł Nowak jest cenionym i bardzo doświadczonym wykładowcą oraz trenerem z komunikacji masowej i interpersonalnej, z komunikacji językowej w mass mediach, komunikacji społecznej i komunikacji urzędowej, z retoryki oraz z pragmatyki językowej.

Z profesorem Pawłem Nowakiem rozmawiałem o powieści „Ulisses”, jako dziele nowatorskim w zakresie eklektycznego i symultanicznego tworzenia przestrzeni powieściowej, zabawy z czasem, który u Jamesa Joyce’a traci swoją diachroniczną fizyczność i chronologię. Wprowadzenie strumienia świadomości (monologu wewnętrznego bohaterów), jako istotnego elementu narracji sprawiły, iż James Joyce został uznany za największego rewolucjonistę powieści dwudziestowiecznej.

James Joyce to osoba i zjawisko zarazem, którego nie sposób łatwo zdefiniować i ograniczyć ramami historyczno – literackimi. Profesor Paweł Nowak uważa, że „Ulisses” to dzieło kompletne. 

 

 

 

Gościem „Studia 37 – Bloomsday – Joyce – WNET” był David Norris,  irlandzki  działacz polityczny i literaturoznawca. W 1987 roku został wybrany do Senatu Republiki Irlandii. Naukowo związany z Trinity College Uniwersytetu Dublińskiego, gdzie wcześniej także studiował literaturę angielską i redagował uniwersyteckie pismo. Co roku bierze udział w Bloomsday.

David Norris to wieczny obrońca artyzmu i wielkości Jamesa Joyce’a. Zawsze twórcę „Ulissesa” bronił przed słowami krytyki, której nigdy nie brakowało. Wielu czytelników a jeszcze więcej krytyków uważało, że „Ulisses” jest „zbyt długi i straszliwie nudny i nadto w nim jałowych igraszek słownych”.

Jak twierdzi senator Norris, James Joyce wiedział, że „stworzył powieść, wobec której nikt nie jest w stanie przejść obojętnie”.

 

Senator David Norris, admirator twórczości Jamesa Joyce’a (2019). Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

David Norris opowiada Tomaszowi Szustkowi o tym, dlaczego James Joyce jest tak popularny na świecie. Dał także kilka wskazówek jak czytać „Ulissesa”. Senator D. Norris podkreślił, że jeszcze 60 lat temu Joyce nie był tak popularny. Wspominał także o tym, jak zwykł niegdyś zaczynać obchody Bloomsday, wygłaszając fragmenty dzieła w zakątkach Dublina ważnych dla powieściowych perypetii „Ulissesa”.

Senator Norris zgadza się, że „Ulissesa” „można czytać od początku, środka i końca, a zawsze będzie to sprawiać przyjemność”. Przyznaje, że pierwsze trzy rozdziały są najłatwiejsze w odbiorze, ale jednocześnie trochę nieprzystające do pozostałych.

 

 

Paul O’Hanrahan z Balloonatics Theatre i nasz reporter Eryk Kozieł. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

Po reporterskich wojażach z egzemplarzem „Ulissesa” w plecaku, mikrofonami i aparatem fotograficznym reporterzy Radia WNET – Tomasz Szustek i Eryk Kozieł – podzielili się gorącymi wrażeniami z tegorocznych obchodów Bloomsday.

 

 

 

 

Joanna Barska. Fot. arch. prywatne.

Gościem programu specjalnego Radia WNET była Joanna Barska, literaturoznawczyni, laureatka stypendium badawczego The James Joyce Fellowship, uczestniczka V edycji Międzyuczelnianego Programu Interdyscyplinarnych Studiów Doktoranckich Akademii „Artes Liberales” (Uniwersytet Warszawski – Uniwersytet Jagielloński), absolwentka komparatystyki UJ oraz studiów II st. w AAL. 

Joanna Barska, w rozmowie z Tomaszem Wybranowskim, tłumaczy znaczenie muzykalności dzieł Jamesa Joyce’a. Autor „Ulissesa”, kształcący się w młodości na śpiewaka, zawarł w swym dziele wiele odwołań intertekstualnych do muzyki, zwłaszcza do opery.

Jest to szczególnie widoczne w 11 epizodzie powieści, w którym przeżycia głównego bohatera zdającego sobie sprawę, że jego żona Molly planuje go zdradzić, zestawione są z partiami operowymi, które Leopold Bloom słyszy w barze. Aria Lionela, który śpiewa o utraconej miłości, dopełnia narracyjnie utwór. Sam zaś główny bohater przeżywa swoje cierpienie poprzez odniesienie do uczuć postaci operowych, z którymi się utożsamia.

„Brąz przy złocie słyszą podkowy, stalą dźwięczące, Impertyntyn tyntyntyn. Skrawki, odrywając skrawki zrogowaciałego paznokcia na kciuku, skrawki. Obrzydliwe! I oto złoto rumieni się.”

Ten fragment powieści przywołuje Joanna Barska zauważając, że James Joyce „aplikuje elementy muzyczne do konstrukcji zdań, takie jak tryl czy staccato.”

 

 

 

Prof. Paweł Nowak. Fot. arch. prywatne

W drugiej rozmowie z prof. Pawłem Nowakiem dowiadujemy się o harmonijności dzieł Jamesa Joyce’a. Stawia pytanie, jak to możliwe, że choć każdy z rozdziałów „Ulissesa” napisany jest inaczej, to razem tworzą spójną całość.

Prof. Paweł Nowak dopowiada, że wynika to z holistycznego postrzegania przez człowieka komunikatów. W twórczości Joyce’a mamy do czynienia z „wyraziście ukrytymi treściami”.

Cechą pisarstwa Irlandczyka jest symbolika i wieloznaczność, która w późnych pracach Joyca’a jest szczególnie widoczna, co – jak przypuszcza prof. Nowak – może wynikać z coraz bardziej zaburzonej percepcji rzeczywistości pisarza (m.in. problemów ze wzrokiem oraz słuchem).

 

 

Śniadanie w James Joyce Centre. Bloomsday 16 czerwca 2019. Fot. Studio 37 

Bloomsday obchodzony jest także w Londynie. Alex Sławiński, korespondent Radia WNET, opowiedział o wydarzeniach związanych z celebrowaniem dnia 16 czerwca.

Ale nie udało się ominąć tematów związanych z bieżącą polityką, problemami i dylematami Partii Konserwatywnej, oraz zbliżającego się terminu definitywnego rozstania Zjednoczonego Królewstwa z Unią Europejską.

 

 


tekst i opracowanie: Tomasz Wybranowski

fot. Tomasz Szustek

 

Partner Radia WNET i Studia 37

 

Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2019

 

Tomasz Wybranowski podczas Bloomsday 2019 – program „Bloomsday – Joyce – WNET”. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

Miłość i James Joyce – co roku 16 czerwca czas na „Bloomsday”. Dublin nie zmienił się topograficznie od czasów Joyce’a

James Joyce to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci współczesnej literatury. „To najbardziej dziwna osoba, którą dano było mi spotkać” – napisał w liście do przyjaciela Tomasz Mann.

Ponad 135 lat temu, 2 lutego 1882 roku, w Rathgar na przedmieściach Dublina przyszedł na świat najwybitniejszy powieściopisarz XX wieku, James Augustine Joyce. Rocznica urodzin autora „Dublińczyków” i „Ulissesa” jest okazją do przedstawienia sylwetki tego niezwykłego i ekscentrycznego herosa pióra. Życie i twórczość J. A. Joyce’a związane jest z Dublinem w jedną nierozerwalną całość, nawet wtedy, gdy tworzył poza ojczyzną.

James Joyce to piewca Dublina i jego mieszkańców, wielki mi­łośnik tego miasta, ale i jego najzagorzalszy krytyk zarazem. Aby poznać klimat utworów Joyce’a, nie wystarczy ich tylko przeczytać. „Dublińczycy” , „Portret artysty z czasów młodości”, a przede wszystkim nieśmier­telny „Ulisses” to labirynty symboli i odnośników hi­storyczno-obyczajowych i liczne nawiązania i inter­pretacje życia dubliń­czyków przełomu wieku XIX i XX.

 

Złożony chorobą James Joyce zmarł 13 stycznia 1941 roku w Zurychu. Szczęśliwie doczekał wydania swojej ostatniej powieści „Finnegans Wake” (pierwsze wydanie książki ukazało się w maju 1939 roku, nakładem londyńskiego wydawnictwa Faber & Faber).

Śledząc biografię J. Joyce’a, nasuwa się reflek­sja, że był to człowiek pełen sprzeczności, osoba, którą targały dwa dajmoniony – duchy sprawcze dobra i zła, smutku i radości, osa­motnienia wewnętrznego i wielkiej witalności, głodu życia. Krytycy i badacze li­teraccy byli albo gorącymi wielbicielami Joyce’a, albo zaciekłymi przeciwnika­mi jego twórczości i stylu życia. Mann, Eliot, Seldes chwalili go za odwagę, bez­kompromisowość, nową prawdę psychologiczną i artystyczną, wreszcie za śmiałe łamanie utartych konwencji narracyjnych. Przeciwnicy poetyki au­tora „Ulissesa” ganili go za „ośmieszanie tematów ważnych i grubiańskie szkalowanie wybitnych person” , chaotyczność narracyjną i… pornogra­fię.

Nowa jakość literacka

Musimy jednak mieć świadomość, że ze spuścizny literackiej tego krnąbrnego syna Dublina czerpali jak ze świeżego źródła m.in. Wiliam Faul­kner, Thomas Eliot, Virgi­nia Woolf, Samuel Beckett (inny wybitny Irlandczyk), Dylan Thomas czy sam Trumam Capote – autor „Śniadania u Tiffany’ego”.

Siłą nowatorstwa Joyce’a w dziedzinie prozy było śmiałe eksperymento­wanie z substancją czasu, totalna afirmacja w ciągu narracyjnym niczym nie skrępowanego monologu wewnętrznego (słynny „strumień świadomości” – „stream of consciousness” – monolog Molly Bloom z „Ulissesa”), wreszcie kreo­wanie symultanicznej kon­strukcji powieści („Portret artysty z czasów młodości” , „Ulisses”).

Pomówmy jed­nak o wizerunku Dublina w utworach Jamesa Joyce’a. Dzisiaj, sto lat później od momentu, gdy nasz bo­hater w ekstrawaganckim stroju przemierzał ulice tego miasta, na każdym niemal kroku natykamy się na pamiątki związane z życiem autora „Dublińczy­ków”. Rozważania o po­szczególnych utworach Joyce’a będą stanowić dla nas kanwę do opowieści o jego burzliwym życiu.

Czas „Ulissesa”

Pod wielkim urokiem „Ulissesa” byli dwaj wielcy nobliści – Ernest Hemingway i Winston Churchill. To dzieło właśnie przyniosło Joyce’owi nieśmiertelną sławę.

Na ponad 800 stronach Joyce zawarł urzekającą, choć trudną w odbiorze epopeję – mit o swoim mieście Dublinie, swojej ojczyźnie – Irlandii; wreszcie – całych dziejach świata (zakończenie opisywania wielkiego mega-mitu świata zawarł autor w swojej ostatniej powieści „Finnegans Wake”). To wszystko, Joyce – dublińczyk z precyzyjną dokładnością oparł na podstawie wspaniałego (tak w treści, jak i warstwie konstrukcyjnej) eposu Homera z ok. 750 r. p. n. e. – „Odyseja”.

 

Oto Dublin, jaki na zawsze zapamiętał autor „Ulissesa”. Fotografię, która przedstawia most D. O’Connella i obecną O’ Connell Street wykonano w 1903 roku.

Dublin uosabia w powieści (jako nieco sparodiowana metafora) świat starożytny z czasów Homera. Znamienne jest jednak, że Joyce stolicę Irlandii opisał z reporterskim pietyzmem i dbałością o szczegół. Dlaczego? Odpowiedź znajdujemy w jednym z listów autora do wielkiego przyjaciela, Franka Budgena:

(…) „Chciałem dać tak wszechstronny obraz Dublina, by można było to miasto, gdyby pewnego dnia nagle zniknęło z powierzchni ziemi, odbudować na podstawie mojej książki”. (…)

Bloomsday. Czyli historia całkiem miłosna…

Akcja „Ulissesa” rozgrywa się w czasie jednego, prawie już letniego dnia –  16 czerwca 1904 roku . Tego dnia James Joyce poznał swoją późniejszą żonę  Norę. Na pamiątkę tego zdarzenia  i upamiętnienia czasu powieściowego „Ulissesa” rokrocznie w Dublinie odbywa się popularny „Bloomsday”.

 

 

W powieści Joyce’a nocna wędrówka Leopolda Blooma jest tłem dla opisów Dublina.
Oto czytelnik poznaje cudowną i monumentalną Martello Tower (to tutaj na wstępie powieści Buck Mulligan czyni poranną toaletę, a Stefan Dedalus zbiera się do wyjścia po wypłatę do szkoły, w której uczy). Tych, którzy odwiedzą Dublin, namawiam do przejażdżki kolejką DART do stacji Sandycove, aby przekonać się o pięknie Martello Tower i morskiej zatoki, w którą architektonicznie została ona wkomponowana.

 

 

Tropiąc bohaterów „Ulissesa”, trafiamy do domu przy Eccles Street 7 (obecnie budynek administracyjny Mater Hospital, patrz rysunek Katarzyny Sudak pod tekstem), gdzie mieszkał Leopold Bloom, nazywany przez przyjaciół Poldy (obok Stefana Dedalusa główny bohater powieści). Dostojny Bloom otwiera listy w gmachu Poczty Głównej (GPO – General Post Office) przy O’Connell Street, na cmentarzu Glasnevin żegna przyjaciela Paddy Digmama, spaceruje wieczorną porą drogą ku Sandymount, kierując się ku zatoce, by medytować przy kościele „Star–Of–The–Sea”,  zaś nocną porą spaceruje po Westland Row, jednym z bajecznych mostków nad Liffey. Pije wreszcie Guinnessa i whiskey w pubach przy Lincoln Street i Poolberg Street, gdzie do dziś mieści się jeden z najsłynniejszych dublińskich pubów „Mulligan’s”, który podejmuje bywalców w anturażu przedmiotów i landszaftów z epoki. Jak napisał w jednym z esejów dla „Tygodnika Powszechnego” Paweł Huelle, amatorzy i smakosze prozy Joyce’a mogą być szczęśliwi, ponieważ w ciągu ostatnich stu lat Dublin praktycznie się nie zmienił topograficznie.

 

Znanym entuzjastą twórczości J. Joyce’a jest były senator David Norris, który często rozpoczyna oficjalnie obchody święta przemową do zebranej publiczności.

16 czerwca AD 1904

Tego dnia właśnie James Joyce poznał  swoją przyszłą żonę i – jak mawiał o niej – „przewodniczkę duchową” Norę Barnacle, rodem z miasta klifów – Galway. Nora była prostą, uroczą młodą kobietą. Egon Naganowski w niezwykłej książce „Telemach w labiryncie świata: o twórczości Jamesa Joyce’a” tak oto przedstawił Norę: „Cechował ją trzeźwy realizm, bez romantyczno-literackich inklinacji. Przez cały okres małżeństwa z pisarzem Nora traktowała jego profesję jako „niegroźne i nieprzydatne do niczego szaleństwo”. Kiedy otrzymała od męża pierwszy, pachnący jeszcze farbą egzemplarz „Ulissesa”, natychmiast chciała go… sprzedać. Zmartwieniem napawał ją jedynie fakt, iż „za te kilkaset kartek niewiele dostanie pieniędzy”.

Czytając „Ulissesa”, musimy pamiętać, że powieściowa Molly Bloom to literacki odpowiednik Nory. Ta jednak, w przeciwieństwie do literackiego alter-ego, przez całe życie była wierna pisarzowi. Trwała przy nim w biedzie i głodzie, towarzyszyła mu podczas choroby i licznych napadów nerwobóli spowodowanych chorobą oczu, nerek i płuc, aż do ostatnich dni pisarza. Joyce zmarł o świcie 13 stycznia 1941 roku. W śmiertelnej malignie ocknął się tuż przed ostatnim tchnieniem, pytając Nory: „Czy nikt nie rozumie?”.

Mimo różnic pochodzenia i wykształcenia James i Nora byli zgodnym i kochającym się małżeństwem.  Pytany przez wydawców i przyjaciół, co jest takiego niezwykłego w Norze, odpowiadał: „Jej naturalność, niewinność i nieskażenie chorobą nowego wieku”.

 Letnia pielgrzymka czytelników z całego świata

Obchody Bloomsday to wielkie święto literatury i Dublina. Tylko nieliczni mają możliwość być świadkiem rozpoczęcia obchodów „Bloomsday”. Głównym punktem tego dnia jest śniadanie obficie zakrapiane  guinnesem  w James Joyce Center, na które przybywa tradycyjnie kilkadziesiąt osób ubranych w stroje  z epoki. Wśród gości można dostrzec postaci wykrojone z kart „Ulissesa”: Leopolda i Molly Bloom czy Stefana Dedalusa. Wypada zazdrościć Irlandczykom ich polityków, dla których tradycja i dziedzictwo kulturowe to nie tylko czcze słowa.

Znanym entuzjastą twórczości J. Joyce’a jest były senator David Norris, który często rozpoczyna oficjalnie obchody święta przemową do zebranej publiczności. Trudno dziwić się temu, pamiętając, że D. Norris przyczynił się do powstania muzeum James Joyce Centre. Uroczyste śniadania podczas Bloomsday nie odbywają się tylko w jednym miejscu. Uczty dla ciała i ducha odbywają się także w Sandycove, gdzie  w Wieży Martello rozpoczyna się akcja powieści; tam też na kąpielisku Forty Foot odważni wskakują do morza,  tak jak czyni to na pierwszych kartach powieści Buck Mulligan. Potem setki osób, z których wiele przybyło spoza granic stolicy, a nawet Irlandii, rusza w przestrzeń Dublina śladami  bohaterów „Ulissesa”.

Muzeum im. Jamesa Joyce’a w wieży Montello (nadmorskie Sandycove). To właśnie stąd wyrusza Stefan Dedalus w poszukiwaniu samego siebie na mapie życia i swojego duchowego ojca – Blooma.

Obchody Bloomsday nie ograniczają się jedynie do 16 czerwca. Przez kilka kolejnych dni odbywają się w wielu miejscach stolicy imprezy towarzyszące: przegląd filmów, spotkania i wycieczki, wystawy, spektakle teatralne, odczyty, koncerty oraz kiermasze książkowe.

Sam Joyce, nieporuszony i dostojny, trwa na cokole pomnika u zbiegu ulic O’Connell i Earl Street North. Artystka Marjorie Fitzgibbon znakomicie oddała naturę ducha pisarza. James Joyce odziany jest w zwiewny, długi paszcz i w kapelusz. Reszty dopełnia elegancka laseczka i nieodzowne – w przypadku autora „Dublińczyków” – okulary, znad szkieł których nie patrzy wprost w oczy dublińczyków czy rzeszy turystów.

Fanom literackiego tropienia Joyce’a i jego powieściowych bohaterów polecamy dwie pozycje: „Ulisses Guide” pióra Roberta Nicholsona i „A Guide to the Dublin of Ulisses” Franka Delaneya. Dzieło Delaneya to „magiczny podręcznik”, dzięki któremu można odtworzyć i przebyć całą drogę Leopolda Blooma i Dedalusa. W trakcie godzenia przeszłości z pośpiesznym dziś, powieściowe wczoraj na powrót staje się kolejnym mitem.

Tomasz Wybranowski

fot. Tomasz Szustek

 

„Ulisses” składa się z 18 epizodów (tyle samo ksiąg liczy „Odyseja” Homera). Powieść kryje na swoich stronach dzień z życia akwizytora drobnych ogłoszeń, węgierskiego Żyda – Leopolda Blooma. Aby zrozumieć przesłanie i ideę powieści, trzeba przeczytać lub znać przynajmniej w zarysie epopeję Homera. Każdy rozdział „Ulissesa” z jego bohaterami odpowiada kolejnym pieśniom homeryckiego eposu. Bloom to mityczny Ulisses – Odyseusz; jego niewierna i piękna żona Molly to Penelopa, zaś Stefan Dedalus to syn Odysa – Telemach.
Warto dodać, że powieść czekała długie lata na wydanie. Joyce, posądzany o „pornografię i jawne bluźnierstwa”, długo szukał wydawcy. Pierwsze wydanie „Ulissesa” ukazało się w roku 1922 w Paryżu, nakładem Amerykanki – Simone Beach. Rys. Katarzyna Sudak, „Eccles Street”.