Miłość i James Joyce – co roku 16 czerwca czas na „Bloomsday”. Dublin nie zmienił się topograficznie od czasów Joyce’a

James Joyce to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci współczesnej literatury. „To najbardziej dziwna osoba, którą dano było mi spotkać” – napisał w liście do przyjaciela Tomasz Mann.

Ponad 135 lat temu, 2 lutego 1882 roku, w Rathgar na przedmieściach Dublina przyszedł na świat najwybitniejszy powieściopisarz XX wieku, James Augustine Joyce. Rocznica urodzin autora „Dublińczyków” i „Ulissesa” jest okazją do przedstawienia sylwetki tego niezwykłego i ekscentrycznego herosa pióra. Życie i twórczość J. A. Joyce’a związane jest z Dublinem w jedną nierozerwalną całość, nawet wtedy, gdy tworzył poza ojczyzną.

James Joyce to piewca Dublina i jego mieszkańców, wielki mi­łośnik tego miasta, ale i jego najzagorzalszy krytyk zarazem. Aby poznać klimat utworów Joyce’a, nie wystarczy ich tylko przeczytać. „Dublińczycy” , „Portret artysty z czasów młodości”, a przede wszystkim nieśmier­telny „Ulisses” to labirynty symboli i odnośników hi­storyczno-obyczajowych i liczne nawiązania i inter­pretacje życia dubliń­czyków przełomu wieku XIX i XX.

 

Złożony chorobą James Joyce zmarł 13 stycznia 1941 roku w Zurychu. Szczęśliwie doczekał wydania swojej ostatniej powieści „Finnegans Wake” (pierwsze wydanie książki ukazało się w maju 1939 roku, nakładem londyńskiego wydawnictwa Faber & Faber).

Śledząc biografię J. Joyce’a, nasuwa się reflek­sja, że był to człowiek pełen sprzeczności, osoba, którą targały dwa dajmoniony – duchy sprawcze dobra i zła, smutku i radości, osa­motnienia wewnętrznego i wielkiej witalności, głodu życia. Krytycy i badacze li­teraccy byli albo gorącymi wielbicielami Joyce’a, albo zaciekłymi przeciwnika­mi jego twórczości i stylu życia. Mann, Eliot, Seldes chwalili go za odwagę, bez­kompromisowość, nową prawdę psychologiczną i artystyczną, wreszcie za śmiałe łamanie utartych konwencji narracyjnych. Przeciwnicy poetyki au­tora „Ulissesa” ganili go za „ośmieszanie tematów ważnych i grubiańskie szkalowanie wybitnych person” , chaotyczność narracyjną i… pornogra­fię.

Nowa jakość literacka

Musimy jednak mieć świadomość, że ze spuścizny literackiej tego krnąbrnego syna Dublina czerpali jak ze świeżego źródła m.in. Wiliam Faul­kner, Thomas Eliot, Virgi­nia Woolf, Samuel Beckett (inny wybitny Irlandczyk), Dylan Thomas czy sam Trumam Capote – autor „Śniadania u Tiffany’ego”.

Siłą nowatorstwa Joyce’a w dziedzinie prozy było śmiałe eksperymento­wanie z substancją czasu, totalna afirmacja w ciągu narracyjnym niczym nie skrępowanego monologu wewnętrznego (słynny „strumień świadomości” – „stream of consciousness” – monolog Molly Bloom z „Ulissesa”), wreszcie kreo­wanie symultanicznej kon­strukcji powieści („Portret artysty z czasów młodości” , „Ulisses”).

Pomówmy jed­nak o wizerunku Dublina w utworach Jamesa Joyce’a. Dzisiaj, sto lat później od momentu, gdy nasz bo­hater w ekstrawaganckim stroju przemierzał ulice tego miasta, na każdym niemal kroku natykamy się na pamiątki związane z życiem autora „Dublińczy­ków”. Rozważania o po­szczególnych utworach Joyce’a będą stanowić dla nas kanwę do opowieści o jego burzliwym życiu.

Czas „Ulissesa”

Pod wielkim urokiem „Ulissesa” byli dwaj wielcy nobliści – Ernest Hemingway i Winston Churchill. To dzieło właśnie przyniosło Joyce’owi nieśmiertelną sławę.

Na ponad 800 stronach Joyce zawarł urzekającą, choć trudną w odbiorze epopeję – mit o swoim mieście Dublinie, swojej ojczyźnie – Irlandii; wreszcie – całych dziejach świata (zakończenie opisywania wielkiego mega-mitu świata zawarł autor w swojej ostatniej powieści „Finnegans Wake”). To wszystko, Joyce – dublińczyk z precyzyjną dokładnością oparł na podstawie wspaniałego (tak w treści, jak i warstwie konstrukcyjnej) eposu Homera z ok. 750 r. p. n. e. – „Odyseja”.

 

Oto Dublin, jaki na zawsze zapamiętał autor „Ulissesa”. Fotografię, która przedstawia most D. O’Connella i obecną O’ Connell Street wykonano w 1903 roku.

Dublin uosabia w powieści (jako nieco sparodiowana metafora) świat starożytny z czasów Homera. Znamienne jest jednak, że Joyce stolicę Irlandii opisał z reporterskim pietyzmem i dbałością o szczegół. Dlaczego? Odpowiedź znajdujemy w jednym z listów autora do wielkiego przyjaciela, Franka Budgena:

(…) „Chciałem dać tak wszechstronny obraz Dublina, by można było to miasto, gdyby pewnego dnia nagle zniknęło z powierzchni ziemi, odbudować na podstawie mojej książki”. (…)

Bloomsday. Czyli historia całkiem miłosna…

Akcja „Ulissesa” rozgrywa się w czasie jednego, prawie już letniego dnia –  16 czerwca 1904 roku . Tego dnia James Joyce poznał swoją późniejszą żonę  Norę. Na pamiątkę tego zdarzenia  i upamiętnienia czasu powieściowego „Ulissesa” rokrocznie w Dublinie odbywa się popularny „Bloomsday”.

 

 

W powieści Joyce’a nocna wędrówka Leopolda Blooma jest tłem dla opisów Dublina.
Oto czytelnik poznaje cudowną i monumentalną Martello Tower (to tutaj na wstępie powieści Buck Mulligan czyni poranną toaletę, a Stefan Dedalus zbiera się do wyjścia po wypłatę do szkoły, w której uczy). Tych, którzy odwiedzą Dublin, namawiam do przejażdżki kolejką DART do stacji Sandycove, aby przekonać się o pięknie Martello Tower i morskiej zatoki, w którą architektonicznie została ona wkomponowana.

 

 

Tropiąc bohaterów „Ulissesa”, trafiamy do domu przy Eccles Street 7 (obecnie budynek administracyjny Mater Hospital, patrz rysunek Katarzyny Sudak pod tekstem), gdzie mieszkał Leopold Bloom, nazywany przez przyjaciół Poldy (obok Stefana Dedalusa główny bohater powieści). Dostojny Bloom otwiera listy w gmachu Poczty Głównej (GPO – General Post Office) przy O’Connell Street, na cmentarzu Glasnevin żegna przyjaciela Paddy Digmama, spaceruje wieczorną porą drogą ku Sandymount, kierując się ku zatoce, by medytować przy kościele „Star–Of–The–Sea”,  zaś nocną porą spaceruje po Westland Row, jednym z bajecznych mostków nad Liffey. Pije wreszcie Guinnessa i whiskey w pubach przy Lincoln Street i Poolberg Street, gdzie do dziś mieści się jeden z najsłynniejszych dublińskich pubów „Mulligan’s”, który podejmuje bywalców w anturażu przedmiotów i landszaftów z epoki. Jak napisał w jednym z esejów dla „Tygodnika Powszechnego” Paweł Huelle, amatorzy i smakosze prozy Joyce’a mogą być szczęśliwi, ponieważ w ciągu ostatnich stu lat Dublin praktycznie się nie zmienił topograficznie.

 

Znanym entuzjastą twórczości J. Joyce’a jest były senator David Norris, który często rozpoczyna oficjalnie obchody święta przemową do zebranej publiczności.

16 czerwca AD 1904

Tego dnia właśnie James Joyce poznał  swoją przyszłą żonę i – jak mawiał o niej – „przewodniczkę duchową” Norę Barnacle, rodem z miasta klifów – Galway. Nora była prostą, uroczą młodą kobietą. Egon Naganowski w niezwykłej książce „Telemach w labiryncie świata: o twórczości Jamesa Joyce’a” tak oto przedstawił Norę: „Cechował ją trzeźwy realizm, bez romantyczno-literackich inklinacji. Przez cały okres małżeństwa z pisarzem Nora traktowała jego profesję jako „niegroźne i nieprzydatne do niczego szaleństwo”. Kiedy otrzymała od męża pierwszy, pachnący jeszcze farbą egzemplarz „Ulissesa”, natychmiast chciała go… sprzedać. Zmartwieniem napawał ją jedynie fakt, iż „za te kilkaset kartek niewiele dostanie pieniędzy”.

Czytając „Ulissesa”, musimy pamiętać, że powieściowa Molly Bloom to literacki odpowiednik Nory. Ta jednak, w przeciwieństwie do literackiego alter-ego, przez całe życie była wierna pisarzowi. Trwała przy nim w biedzie i głodzie, towarzyszyła mu podczas choroby i licznych napadów nerwobóli spowodowanych chorobą oczu, nerek i płuc, aż do ostatnich dni pisarza. Joyce zmarł o świcie 13 stycznia 1941 roku. W śmiertelnej malignie ocknął się tuż przed ostatnim tchnieniem, pytając Nory: „Czy nikt nie rozumie?”.

Mimo różnic pochodzenia i wykształcenia James i Nora byli zgodnym i kochającym się małżeństwem.  Pytany przez wydawców i przyjaciół, co jest takiego niezwykłego w Norze, odpowiadał: „Jej naturalność, niewinność i nieskażenie chorobą nowego wieku”.

 Letnia pielgrzymka czytelników z całego świata

Obchody Bloomsday to wielkie święto literatury i Dublina. Tylko nieliczni mają możliwość być świadkiem rozpoczęcia obchodów „Bloomsday”. Głównym punktem tego dnia jest śniadanie obficie zakrapiane  guinnesem  w James Joyce Center, na które przybywa tradycyjnie kilkadziesiąt osób ubranych w stroje  z epoki. Wśród gości można dostrzec postaci wykrojone z kart „Ulissesa”: Leopolda i Molly Bloom czy Stefana Dedalusa. Wypada zazdrościć Irlandczykom ich polityków, dla których tradycja i dziedzictwo kulturowe to nie tylko czcze słowa.

Znanym entuzjastą twórczości J. Joyce’a jest były senator David Norris, który często rozpoczyna oficjalnie obchody święta przemową do zebranej publiczności. Trudno dziwić się temu, pamiętając, że D. Norris przyczynił się do powstania muzeum James Joyce Centre. Uroczyste śniadania podczas Bloomsday nie odbywają się tylko w jednym miejscu. Uczty dla ciała i ducha odbywają się także w Sandycove, gdzie  w Wieży Martello rozpoczyna się akcja powieści; tam też na kąpielisku Forty Foot odważni wskakują do morza,  tak jak czyni to na pierwszych kartach powieści Buck Mulligan. Potem setki osób, z których wiele przybyło spoza granic stolicy, a nawet Irlandii, rusza w przestrzeń Dublina śladami  bohaterów „Ulissesa”.

Muzeum im. Jamesa Joyce’a w wieży Montello (nadmorskie Sandycove). To właśnie stąd wyrusza Stefan Dedalus w poszukiwaniu samego siebie na mapie życia i swojego duchowego ojca – Blooma.

Obchody Bloomsday nie ograniczają się jedynie do 16 czerwca. Przez kilka kolejnych dni odbywają się w wielu miejscach stolicy imprezy towarzyszące: przegląd filmów, spotkania i wycieczki, wystawy, spektakle teatralne, odczyty, koncerty oraz kiermasze książkowe.

Sam Joyce, nieporuszony i dostojny, trwa na cokole pomnika u zbiegu ulic O’Connell i Earl Street North. Artystka Marjorie Fitzgibbon znakomicie oddała naturę ducha pisarza. James Joyce odziany jest w zwiewny, długi paszcz i w kapelusz. Reszty dopełnia elegancka laseczka i nieodzowne – w przypadku autora „Dublińczyków” – okulary, znad szkieł których nie patrzy wprost w oczy dublińczyków czy rzeszy turystów.

Fanom literackiego tropienia Joyce’a i jego powieściowych bohaterów polecamy dwie pozycje: „Ulisses Guide” pióra Roberta Nicholsona i „A Guide to the Dublin of Ulisses” Franka Delaneya. Dzieło Delaneya to „magiczny podręcznik”, dzięki któremu można odtworzyć i przebyć całą drogę Leopolda Blooma i Dedalusa. W trakcie godzenia przeszłości z pośpiesznym dziś, powieściowe wczoraj na powrót staje się kolejnym mitem.

Tomasz Wybranowski

fot. Tomasz Szustek

 

„Ulisses” składa się z 18 epizodów (tyle samo ksiąg liczy „Odyseja” Homera). Powieść kryje na swoich stronach dzień z życia akwizytora drobnych ogłoszeń, węgierskiego Żyda – Leopolda Blooma. Aby zrozumieć przesłanie i ideę powieści, trzeba przeczytać lub znać przynajmniej w zarysie epopeję Homera. Każdy rozdział „Ulissesa” z jego bohaterami odpowiada kolejnym pieśniom homeryckiego eposu. Bloom to mityczny Ulisses – Odyseusz; jego niewierna i piękna żona Molly to Penelopa, zaś Stefan Dedalus to syn Odysa – Telemach.
Warto dodać, że powieść czekała długie lata na wydanie. Joyce, posądzany o „pornografię i jawne bluźnierstwa”, długo szukał wydawcy. Pierwsze wydanie „Ulissesa” ukazało się w roku 1922 w Paryżu, nakładem Amerykanki – Simone Beach. Rys. Katarzyna Sudak, „Eccles Street”.