Dlaczego w bogatych krajach Europy Zachodniej zarabia się 4 razy więcej niż u nas? Powód 21. / Felieton sobotni

To nie dlatego płacimy tak wysoki haracz od przedsiębiorczości, że jesteśmy biedni. To przez ten haracz jesteśmy tak biedni. I jeśli tego nie zmienimy, zginiemy jako podmiotowa państwowość.

Kilka razy śmierć zaglądała mi w oczy, gdy zjeżdżałem najdłuższym na świecie torem saneczkowym, położonym w Muszynie-Złockiem. Może dlatego, że o połowę ode mnie młodszy Łukasz Jankowski z Radia WNET namówił mnie na jazdę bez hamulca. Nie minęło jeszcze czasu na tyle dużo, raptem tydzień, żebym wspominał to jako wspaniałą przygodę.

Przeżyłem, co zrozumiałem dopiero na dole. Dlatego chwilę później mogłem zupełnie szczerze wyznać Ryszardowi Florkowi, że tor jest prawie nie z tej ziemi. To właśnie on, właściciel Fakro i założyciel fundacji Pomyśl o Przyszłości, zapewnił nam (dziennikarzom i przedsiębiorcom) taki niedzielny odjazd od codziennych problemów nękających Polskę i przedsiębiorców.

Bo problemom poświęcono całe sobotnie popołudnie. Oczywiście, że najbardziej interesująca była kolacja, chociaż w Poście nie piję.

Stojąc w kółku z wielkimi polskimi przedsiębiorcami (oczywiście udawałem dziennikarza): Ryszardem Florkiem, Pawłem Szataniakiem – właścicielem Wieltonu i Andrzejem Wiśniowskim, tym od drzwi i bram, poczułem coś w rodzaju współczucia. Tym razem nie kpię. Uświadomiłem sobie bowiem, że moje problemy przedsiębiorcy 20-osobowego są niczym w porównaniu z ich problemami. 3000, 2000 i 1500. Tylu pracowników zatrudniają wyżej wymienieni.

Gdy tylko nadarzyła się okazja, pamiętając o moich osobistych obliczeniach sprzed tygodnia, zacząłem mnożyć na kalkulatorze, o ile oni wydali za dużo. I co mi wyszło? Ryszard Florek w ciągu jednego roku zapłacił o 36 milionów, Paweł Szataniak o 24 miliony, a najskromniejszy, Wiśniowski, o 18 milionów złotych polskich więcej, niż gdybyśmy żyli w Anglii. 78 milionów złotych odebrane trzem polskim przedsiębiorcom zasiliło czarną dziurę budżetu państwa polskiego.

Już słyszę ten wrzask zakłamanych ekonomistów na usługach III RP, że przecież nie żyjemy w Anglii. Zatem uściślam: gdybyśmy żyli w II RP, albo nawet w PRL do 1952 roku, składki na ubezpieczenia społeczne od pracowników wyniosłyby średnio 15% pensji, jedynie o 3% więcej niż w Anglii. Zatem zamiast 78 milionów, zostałoby tym trzem przedsiębiorcom milionów 73. Do wykorzystania od zaraz na rozwój firmy lub podwyżki płac.

W warunkach ucieczki Polaków za granicę założę się, że co najmniej połowa tych zaoszczędzonych środków trafiłaby wprost do rąk pracowników. Czy nie na tym powinna polegać nowa umowa społeczna pomiędzy pracownikami a pracodawcami?

W ten nieco zagmatwany sposób dotarliśmy wreszcie do Powodu 21. To ostatni z powodów w opracowaniu noszącym nieprzypadkowo identyczną nazwę jak tytuł dzisiejszego tekstu. W 20 wcześniejszych, zawartych w tej broszurze, sygnowanej przez fundację Ryszarda Florka, poruszonych jest mnóstwo wątków zasługujących na komentarz. I na pewno na taki komentarz odważę się niebawem. Powód 21. nosi podtytuł: Marnotrawstwo potencjału i pieniędzy naszej państwowej wspólnoty. I w zasadzie w warstwie graficznej sprowadza się do przedrukowanej tabelki, odzwierciedlającej wzrost zatrudnienia w administracji państwowej od 1989 do 2012 roku. Tabelki przedstawiającej zakłamane oficjalne dane.

Do napisania tego ostatniego rozdziału, 21. powodu, zachęcają sami autorzy dzieła. Chyba nie chcąc się wypowiadać osobiście. Jest to zrozumiałe, skoro w naszym zbiurokratyzowanym państwie każdy z nich co jakiś czas, raczej często, musi spotykać się z urzędnikami wysokiego szczebla administracji państwowej. Ponieważ jako mały przedsiębiorca nie potykam się o żaden wysoki szczebel, mogę sobie pozwolić na szczerość zamiast owijać w bawełnę:

1.      To złe zarządzanie państwem polskim jest źródłem wszelkich nieszczęść dotykających naszą wspólnotę narodową i państwową.
2.      To przez złe zarządzanie, przeregulowanie i zbiurokratyzowanie życia społecznego ponosimy tak wysokie koszty jakiejkolwiek aktywności.
3.      To nie dlatego płacimy tak wysoki haracz od przedsiębiorczości, że jesteśmy biedni. To przez ten haracz jesteśmy tak biedni.
4.      I jeśli tego nie zmienimy, zginiemy. Nie jako ludzie, ale jako podmiotowa państwowość. Może pod kolejnym zaborem lub trwałą dominacją rozwiniemy się gospodarczo, społecznie i świadomi narodowo. I utworzymy kolejne państwo polskie, takie, które będzie miało szansę przetrwać, bo obecne nie ma na to najmniejszych szans.
5.      Wybór należy do nas: przedsiębiorców, pracowników, dziennikarzy – do Polaków. Może jednak napiszemy wspólnie rozdział 21. Ale napiszemy do końca, nie zatrzymując się jedynie na powodzie biedy i upadku naszej ojczyzny za sprawą fatalnej struktury państwa.

Napiszmy zatem ostatni rozdział, rozdział 22. Niech nosi tytuł: Przyczyny rozkwitu Polski w wieku XXI. Z wielką chęcią napisałbym nie tylko rozdział, ale całą dużą księgę pod takim tytułem. Nawet jako pomniejszy współautor, nie ujęty w redakcyjnej stopce.

Jan Kowalski

Niestrudzony w posłudze. Pożegnanie zasłużonego kapłana diecezji gdańskiej ks. Infułata Stanisława Bogdanowicza

Bez najmniejszych wahań był z ludźmi. Nie był tam dla poklasku, dla kamer, dla jakiejkolwiek postaci klakierstwa. Wiedział, że bez tych wartości nie da się zbudować Polski sprawiedliwej i wolnej.

Anna Kołakowska

Wychowywał się w bardzo patriotycznej rodzinie, o tradycjach powstańczych i zdecydowanie antykomunistycznych. Patriotyzm, głęboka pobożność i pracowitość rodziców kształtowały postawę przyszłego księdza i właśnie te trzy cechy były bardzo mocno widoczne w jego kapłańskiej posłudze.

Ojciec ks. Infułata Jan Bogdanowicz, choć ukończył zaledwie trzy klasy szkoły podstawowej pod zaborem rosyjskim, był pierwszym i doskonałym nauczycielem historii ojczystej. Czytał bardzo dużo książek i potrafił barwnie opowiadać o dziejach Polski, o jej królach, uczył też dzieci piosenek ułańskich. Stąd właśnie wśród jego dzieci i wnuków wzięło się zamiłowanie do historii. Wspierał także wileńskich partyzantów podczas wojny i gościł ich często w swoim domu.

W 1946 r. Stanisława i Jan Bogdanowiczowie razem z piątką dzieci musieli opuścić ukochane Kresy i wraz z transportem repatriacyjnym, po trwającej kilka tygodni podróży przyjechali do Gdańska. Zamieszkali na Krakowcu. Jak napisał w swoich wspomnieniach ks. Infułat, pierwszą rodzinną wyprawę odbyli na Westerplatte, gdzie rodzice wspominali wrzesień 1939 r. Przypominali sobie i dzieciom komunikaty radiowe o bohaterskich obrońcach polskiej składnicy wojskowej, których słuchali przy odbiornikach na odległej od Gdańska Wileńszczyźnie. (…)

Fot. Artur Andrzej, Wikipedia

Prokurator Maślanko zarzucał ks. Bogdanowiczowi rozpowszechnianie „nieprawdziwych” wiadomości o „krępowaniu sznurami kopii obrazu Matki Boskiej, co miało na celu wywołanie niepokoju publicznego wśród mieszkańców Wojciechowa i okolicznych wsi, co mogło przynieść nieobliczalne konsekwencje i zakłócenie porządku publicznego”. Wyrok 10 miesięcy więzienia z zawieszeniem na dwa lata zapadł po sześciu miesiącach aresztu. Więzienie ks. Bogdanowicz przetrwał z godnością i tak też traktowany był przez współosadzonych, wobec których potajemnie pełnił posługę kapłańską. (…)

Gdy w Trójmieście tworzyła się opozycja demokratyczna, powstały WZZ-ty, RMP, ROPCiO – stał się ich nieformalnym kapelanem, w czym poprzedził go wcześniejszy proboszcz kościoła Mariackiego, ks. Józef Zator Przytocki.

Ksiądz Infułat Zator Przytocki ps. Czeremosz był kapelanem Armii Krajowej, więźniem komunistycznego reżimu, który na początku ubeckiego śledztwa przyrzekł sobie: „Jestem żołnierzem Kościoła katolickiego, muszę zawsze i wszędzie zachować równowagę wewnętrzną. Pesymizmowi poddawać mi się nie wolno. Muszę przetrwać ze spokojem wszystko, co mnie spotka”. Zmarł w 1978 r., a jego następca kontynuował to, co on rozpoczął. Ks. Bogdanowicz, tak jak jego poprzednik, odprawiał w ważne narodowe rocznice msze za Ojczyznę i wspierał opozycję demokratyczną. Gdy 3 maja 1980 r. zostali aresztowani Dariusz Kobzdej i Tadeusz Szczudłowski, ich koledzy, za zgodą ks. Bogdanowicza, w każdą niedzielę po wieczornej Mszy Św. odmawiali w ich intencji i w intencji innych więźniów politycznych różaniec przed obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej, zawieszonym w jednej z kaplic bocznych Kościoła Mariackiego. (…)

Na Komendzie Wojewódzkiej Milicji przez dwie godziny esbecy namawiali go, aby podpisał tzw. lojalkę i straszyli uwięzieniem. Stanowczo odmówił, a w końcu po dwóch godzinach przedłużającego się przesłuchania, z typowym dla siebie poczuciem humoru, a jednocześnie zachowując powagę, powiedział: Albo mnie aresztujcie, albo wypuszczajcie, bo wyjeżdżając z kościoła, powiedziałem wiernym, że jeśli nie wrócę do dwunastej, mają uderzyć w dzwony. Oczywiście natychmiast został wypuszczony i już następnego dnia znowu był w stoczni ze strajkującymi robotnikami. (…)

Wielkie sprawy w jego posłudze nigdy nie zasłaniały mu prostego, często ubogiego człowieka. Niech podsumowaniem wspomnienia o ks. Stanisławie Bogdanowiczu będą dwie sceny. Przed kliku laty jednemu z gdańskich bezdomnych, których ks. Infułat zawsze wspierał i którym pomagał, spodobał się kapelusz na głowie kapłana. Ksiądz Infułat bez wahania zdjął go i ofiarował bezdomnemu. A kiedy ten człowiek umarł i ksiądz Bogdanowicz odprowadzał go na cmentarz, wzruszył się bardzo, ponieważ zmarły leżał w ofiarowanym mu niegdyś kapeluszu.

Druga scena miała miejsce podczas pogrzebu ks. Bogdanowicza. Pośród ogromnej rzeszy ludzi, żegnających złożone w trumnie na katafalku ciało kapłana, podeszła bardzo stara, mocno zgarbiona i z trudem poruszająca się kobieta. Wyglądała jakby miała sto lat. Jej malutka postać bardzo długo stała przy trumnie, wspierając się o nią. Kilka razy chciała odejść, ale jednak cofała się, żeby jeszcze chwilkę postać.

Cały artykuł Anny Kołakowskiej pt. „Niestrudzony w posłudze” znajduje się na s. 17 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Anny Kołakowskiej pt. „Niestrudzony w posłudze” na s. 17 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Zdzisław Krasnodębski, Antoni Macierewicz, Paweł Cybulski, Irena Lasota – Poranek WNET – 2 marca 2018 r.

Głównymi tematami audycji były: zmiany w armii, spór rządu z Brukselą oraz historyczne wspomnienie o „Niezłomnych” i Marcu’68. Poranek WNET od 7:07 do 10:00 na www.wnet.fm

Gośćmi Krzysztofa Skowrońskiego byli:

Prof. Zdzisław Krasnodębski – wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego;

Paweł Cybulski – wiceminister finansów, zastępca szefa Krajowej Administracji Skarbowej;

Antoni Macierewicz – poseł PiS i były minister obrony narodowej;

Irena Lasota – liderka protestów studenckich w marcu 68 roku, działaczka na rzecz demokracji w krajach Europy Środowej oraz w b. republikach sowieckich.

Tadeusz Płużański – dziennikarz i szef publicystyki w TVP Info

Małgorzata Brzeska – córka Jolanty Brzeskiej;

Krzysztof Kunert – dziennikarz, autor artykułów w „Kurierze Wnet”;

Bogusław Szostkiewicz – bookinista;


Prowadzący: Krzysztof Skowroński

Wydawca: Łukasz Jankowski

Realizator: Andrzej Gumbrycht


 

Część pierwsza:

Prof. Zdzisław Krasnodębski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Prof. Zdzisław Krasnodębski o wyborze jego osoby na wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.  Został wybrany z poparciem 276 osób. Na estońskiego europosła Indreka Taranda, który był jego głównym kontrkandydatem, głosowały 193 osoby. Porf. Zdzisław Krasnodębski zajmie tym samym miejsce Ryszarda Czarneckiego, który miesiąc temu został odwołany za porównanie Róży Thun do szmalcowników. Wybór był praktycznie pewien, ponieważ podczas odwołania Ryszarda Czarneckiego zadeklarowano zaakceptowanie każdego kandydata wskazanego przez konserwatystów. Jednak duże wsparcie dla estońskiego europosła z grupy Zielonych oznacza, że część deputowanych nie posłuchała sugestii swoich przewodniczących. Europosłowie PO nie wsparli kandydatury prof. Krasnodębskiego.

Krzysztof Kunert opowiedział o obchodach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych we Wrocławiu. Każdego roku uczestniczy tam coraz więcej osób. W tym roku w Marszu Pamięci uczestniczyło ok. 300 osób. Ponadto dziennikarz przedstawił sytuację polityczną we Wrocławiu.

 

Część druga:

Antoni Macierewicz / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Antoni Macierewicz stwierdził, że nie prowadził nigdy żadnego sporu z Biurem Bezpieczeństwa Narodowego, a także skomentował zmiany personalne wykonane przez Mariusza Błaszczaka w Ministerstwie Obrony Narodowej. Macierewicz mówił również o ruchach politycznych Władimira Putina, który wczoraj ogłosił, tj. w poniedziałek, iż Rosja posiada nową rakietę bojową z napędem nuklearnym. Zdaniem posła PiS „rosyjskie grożenie bronią Stanów Zjednoczonych jest nierozważnym działaniem Putina”. Co więcej jest to wyrzucanie z Rosji z kręgu państw cywilizowanych. Antoni Macierewicz odniósł się również do kryzysu na linii Polska-Izrael oraz ocenił nasze relacje z Ukrainą.

 

Część trzecia:

Irena Lasota / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Irena Lasota o 50. rocznicy Marca ’68, czyli największym buncie studentów w czasach PRL oraz przedstawiła kulisy kampanii antyżydowskiej z 1968 roku. Skrytykowała również Stanisława Michalkiewicza i prof. Jerzego Roberta Nowaka za ich wypowiedzi dotyczące konfliktu polsko-izraelskiego. Zdaniem publicystyki ustawa 447, wedle której Polska będzie prawdopodobnie musiała wypłacić olbrzymie roszczenia żydowskie, nie jest dla naszego kraju wielkim niebezpieczeństwem, a głosy różnych dziennikarzy w tej sprawie zazwyczaj są przejaskrawione.

 

Część czwarta:

Tadeusz Płużański / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Tadeusz Płużański o początkach władzy komunistycznej w Polsce w kontekście powojennych działań Żołnierzy Wyklętych oraz wydarzeń Marca’68. Następnie wraz z Ireną Lasotą oceniali kilka najważniejszych postaci

Paweł Cybulski o akcji policji w Wólce Kosowskiej, gdzie przez blisko dwa lata do obrotu wprowadzano poprzez portale internetowe podrabianą odzież i perfumy. Straty legalnie działających firm w związku z wprowadzaniem na rynek „podróbek” sięgnęły kwoty 4,5 mln zł. Jednakże to jedynie jeden z przekrętów wietnamskich przestępców. Przypuszcza się, że straty z tytułu działań wschodnich przestępców mogą sięgać nawet setki milionów złotych. Jak się okazuje po raz pierwszy od ponad 20 lat celnicy i policja zastosowali nowe metody, które mają przeciwdziałać nielegalnemu prowadzeniu działalności gospodarczej. Polskie służby odcięły źródła handlu, czyli zniechęcili klientów do robienia zakupów w Wólce Kosowskiej, oraz zajęli się wzmożoną kontrolą dostawców przedsiębiorców. Wiceminister mówił również o problemie kryptopośredników walut wirtualnych.

 

Część piąta:

Magdalena Brzeska o siódmej rocznicy śmierci Jolanty Brzeskiej, jej mamy. W jej sprawie nadal nikogo nie zatrzymano, a ustalaniem faktów od dwóch lat na nowo zajmuje się prokuratura. Działaczka znana z aktywnej obrony eksmitowanych lokatorów w Warszawie zginęła wskutek podpalenia. Postępowanie umorzono po dwóch latach.

Bogusław Szostkiewicz o książce „Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939-1945″, którą opracowali Władysław Bartoszewski oraz Zofia Lewinówna.


Posłuchaj całego Poranka WNET!


 

Wokół „Burego”. Słowo o żołnierzach podziemia niepodległościowego. Walczyli i narażali życie dla Polski Niepodległej

Oskarżenia wyciągane z komunistycznych akt bezpieki czy prasy komunistycznej należy bardzo dokładnie sprawdzać. Nie można bowiem odmówić komunistom kreatywności w prowadzeniu wojny psychologicznej.

Osoby niechętne naszym Żołnierzom Niezłomnym prosiłbym, by w ocenach moralnych naszych żołnierzy zachowały ostrożność. I przypominam, że oskarżenia wyciągane z komunistycznych akt bezpieki czy prasy komunistycznej należy bardzo dokładnie sprawdzać. To, czego nie można odmówić bowiem komunistom, to kreatywność w prowadzeniu wojny psychologicznej z wrogiem.

Nie ma wątpliwości, że żołnierze „Burego” walczyli dzielnie, narażali życie dla Polski Wolnej i Niepodległej.

Walczyli w warunkach skrajnie trudnych, na częściowo wrogim terenie. Nie jest tajemnicą, że wielu mieszkańców, zwłaszcza wiosek białoruskich, było wrogo nastawionych do Państwa Polskiego, podatnych na komunistyczną propagandę już w czasach II RP. Tereny Podlasia po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1944 r. były przedmiotem negocjacji między komunistami sowieckiej Białorusi a PKWN. Nie było pewne, że zostaną pozostawione jurysdykcji Warszawy. W tym czasie NKWD, UB, KBW używały wszelkich sposobów, by zniszczyć polski opór. Działania propagandowe, manipulacja, kłamstwa pomieszane z prawdą miały odciąć polskich partyzantów od ich naturalnego zaplecza. Instalowano agenturę we wsiach, w oddziałach, jak i na wyższych szczeblach dowodzenia. Agentura była także obecna w łączności. Dowódcy partyzanccy działali jak oddziały specjalne.

Ich nadrzędnym celem było zadanie wrogowi maksymalnie dużych strat i jak najdłuższe zachowanie swoich zasobów, by dotrwać do rozpoczęcia spodziewanego konfliktu zbrojnego między Zachodem a ZSRS. W kontekście rozpowszechnionego zarzutu, że „Bury” i jego żołnierze zabijali ludzi za wiarę prawosławną, godzi się w tym miejscu przypomnieć, że w okresie walki toczonej przez „Burego” z reżimem komunistycznym u jego boku stali, pełniąc odpowiedzialne funkcje, także żołnierze wyznania prawosławnego, tzw. tutejsi, a także osoby przyznające się do swojej białoruskości. Mam na myśli zastępcę „Burego” z 1945 r., ppor. Mikołaja Kuroczkina „Leśnego”, i dowódcę 1. plutonu 3. Brygady Wileńskiej NZW, Władysława Jurasowa „Wiarusa”. Obaj zginęli za Polskę – „Leśny”, kawaler Krzyża Walecznych za walkę z Niemcami, został zamordowany na mocy wyroku sądu komunistycznego 18 lutego 1947 r. w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, zaś „Wiarus” poległ 16 lutego 1946 r. w walce z NKWD pod wsią Gajrowskie.

Czy prawosławni dowódcy pododdziałów zabijali swoich rodaków, bo chcieli przypodobać się Polakom? Nie – bali się, by ich tropione oddziały nie zostały zadenuncjowane. Wiązali się z polskim podziemiem niepodległościowym, bowiem uważali, że Sowieci zagrażają także białoruskiej tożsamości narodowej.

Możemy przeprosić za niewinne ofiary, możemy próbować zadośćuczynić ich rodzinom, ale nie możemy nie docenić wysiłku naszych żołnierzy, jaki włożyli w odzyskanie niepodległości Polski. Historia naszych białoruskich sprzymierzeńców wciąż czeka na głębsze opracowanie. Stereotyp: Białorusin-zwolennik ZSRS jest bowiem krzywdzący i nie do końca zgodny z prawdą. Do dziś w środowiskach białoruskich przeważa narracja pisana przez historyków sowieckich, bezwiednie przyjmowana w Polsce.

Wracając do meritum, logika wojny totalnej już taka była, że także żołnierze walczący o słuszną sprawę nie tylko dokonywali czynów bohaterskich, ale i zbrodni. Znamy takie przykłady z odleglejszej historii. Stefan Czarniecki, nasz bohater znany jako pogromca Szwedów i Moskali, jednocześnie dokonywał okrutnych pacyfikacji na Ukrainie. Tak bywa, że ci, którzy dla nas są bohaterami, dla innych mogą być zbrodniarzami.

Ta uwaga dotyczy także narracji historycznych naszych sąsiadów. W Rosji w Smoleńsku zbudowano pomnik zasłużonych enkawudzistów. W Mińsku stoją pomniki Dzierżyńskiego, a na Ukrainie czczony jest Roman Szuchewycz.

Historii nie zmienimy, współcześnie możemy jednak prowadzić politykę tak, by nie było w przyszłości wojen, okupacji i zaborów. Możemy, ucząc się na błędach, nie dopuścić, by nasze dzieci stawały przed takimi wyborami, jak nasi dziadowie w czasach okupacji czy to niemieckiej, czy sowieckiej…

Mariusz Patey

Budujemy Pomnik „Inki” przy kościele salezjanów w Pile. W 2017 roku w Wielkopolsce powstała inicjatywa „Serce dla Inki”

W „Ince” rozkochali się młodzi ludzie i zakochała się Polska. Myślę, że zadecydowała o tym jej historia, która niesie za sobą ból tego, co przeżyliśmy w czasie wojny i po jej zakończeniu.

ks. Jarosław Wąsowicz

Zbliżamy się do kolejnej odsłony Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W naszym regionie odbędzie się, jak zwykle, wiele uroczystości upamiętniających bohaterów antykomunistycznego powstania. Od dwóch lat organizowane dotąd oddolnie obchody wspierane są przez władze państwowe, dzięki czemu zyskują one na splendorze. (…)

Przy okazji nadchodzących wydarzeń, upamiętniających naszych niezłomnych bohaterów walczących po 1945 roku z sowietyzacją Polski, warto mobilizować do aktywności wszystkie patriotyczne środowiska. Musimy zwłaszcza wspierać młodzież w jej inicjatywach, bo jak zawsze walka idzie o serca kolejnego pokolenia Polaków. O wrażliwość młodych, o wychowanie w duchu poszanowania narodowych wartości i o to, kto dla nich stanie się autorytetem.

W ramach Pilskich Dni Pamięci Żołnierzy Wyklętych przygotowujemy w tym roku kilkadziesiąt spotkań obejmujących wykłady, zawody sportowe, konkursy dla dzieci oraz publikacje poświęcone narodowym bohaterom. Tradycyjnie naszym oddziaływaniem obejmiemy kilkanaście miejscowości naszego regionu. (…)

Punktem centralnym tegorocznych uroczystości stanie się poświęcenie kolejnego w Polsce pomnika Danuty Siedzikówny ps. Inka, który stanie koło kościoła pw. Świętej Rodziny w Pile, animowanego przez salezjanów. To przy tej świątyni w naszym regionie od sześciu już lat odbywają się centralne uroczystości upamiętniające żołnierzy antykomunistycznego podziemia. (…) Danuta Siedzikówna należy do grona salezjańskich wychowanków z Różanegostoku. Kiedy po wojnie rozpoczynała naukę w gimnazjum, prowadzonego przez salezjanów zastępczo w Nierośnie, zwierzyła się babci, że to najpiękniejszy dzień w jej życiu.

W „Ince” rozkochali się młodzi ludzie i zakochała się Polska. Myślę, że zadecydowała o tym jej historia, która niesie za sobą ból tego, co przeżyliśmy w czasie wojny i po jej zakończeniu. Cała jej rodzina zapłaciła olbrzymią cenę za zaangażowanie niepodległościowe. Dość wspomnieć, że za to zginęli rodzice „Inki”. Danuta jako 15-letnia dziewczyna złożyła przysięgę w szeregach Armii Krajowej, żeby później, po 1945 r., kiedy większość już miała dość walki, stanąć w szeregach oddziału „Łupaszki” do konfrontacji z kolejnym okupantem. (…)

Zbudujemy więc pomnik sanitariuszki od „Łupaszki” w Pile, w Wielkopolsce. Zapraszam już dzisiaj na uroczystość jego odsłonięcia w niedzielę 25 marca o godz. 11.00. A do naszych Czytelników i ludzi dobrej woli, którym nie jest obojętne wychowanie młodego pokolenia w patriotycznych wartościach, zwracamy się o materialne wsparcie naszej inicjatywy i z góry dziękujemy za okazaną pomoc.

Wpłat można dokonywać bezpośrednio na konto:

Nr konta: 66-8162-0003-0021-3354-3000-0010
Parafia Świętej Rodziny
ul. św. Jana Bosko 1
64-920 PIŁA
Pomnik „Inki”

Cały artykuł ks. Jarosława Wąsowicza pt. „Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Wielkopolsce” znajduje się na s. 2 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł ks. Jarosława Wąsowicza pt. „Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Wielkopolsce” na s. 2 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

W polskiej gospodarce, wzorem minionych okresów w historii, mamy obecnie do czynienia z jedynie słuszną prawdą

Sfera gospodarcza w obszarze pryncypiów jest przestrzenią zgody między prawicą i lewicą. Panuje tu niepisana zgoda niestrzelania do pianisty, za jakiego bezdyskusyjnie uważany jest Mateusz Morawiecki.

Jan Parczewski

Polityka gospodarcza rządu, oparta na Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju utożsamianej z osobą Mateusza Morawieckiego, generalnie cieszy się poparciem aktorów głównej sceny politycznej – od jej prawej strony począwszy, a skończywszy na lewej.

Zjawisko to jest fenomenem o tyle, że występuje równolegle do spektakularnych, coraz bardziej widowiskowych i niejednokrotnie wręcz dramatycznych sporów przedstawicieli stron, połączonych z pogłębiającą się polaryzacją publiczności, prowadzącą niejednokrotne do rękoczynów.

Na lewej stronie sceny akceptacja budowana jest poprzez pogląd, iż de facto obecna polska polityka gospodarcza transmituje na nasz grunt i materializuje oczekiwania gospodarcze globalne/UE/Niemiec. Ludzie małej wiary połączonej z dużym doświadczeniem odczytują to wręcz jako swoistą kontynuację relacji gospodarczych poprzedniej ekipy.

Na prawej stronie sceny akceptacja, wspierana oficjalną retoryką rządową, budowana jest według syndromu oblężonej twierdzy. Zgodnie z tym syndromem często nieuniknione spory załogi twierdzy powinny być wyciszane i eliminowane, gdyż stają się jawnym prezentem dla oblegających. Warto podkreślić, że w syndromie tym, zdaniem socjologów, eliminowanie wewnętrznej krytyki miewa z zasady cechy psychomanipulacji i może służyć do realizacji pomysłów nie zawsze najkorzystniejszych dla egzystencji obleganych.

Obietnice przedwyborcze zarówno prezydenta, jak i PiS wskazywały wyraźnie na kierunek pronarodowy i gospodarczo podmiotowy zapowiadanych zmian. Niestety, rzeczywistość zmiany okazała się być w wielu elementach istotnie inna.

Dlatego też wspomniana, oficjalnie demonstrowana homogeniczność poglądów gospodarczych ma swoją gorzką cenę na prawicy. Jest nią głęboka, ukryta trauma znacznej części prawicowego elektoratu. Szczególnie dotkliwy okazał się rozziew pomiędzy przedwyborczymi deklaracjami a rzeczywistością w obszarze stosunku do roli kapitału zagranicznego oraz patriotyzmu gospodarczego.

Sfera gospodarcza w obszarze jej pryncypiów jest obecnie przestrzenią zgody pomiędzy prawicą oraz lewicą. Obie strony wspierają bardzo podobny model patriotyzmu gospodarczego. Panuje tu niepisana zgoda niestrzelania do pianisty, za jakiego bezdyskusyjnie uważany jest Mateusz Morawiecki.

W odróżnieniu od sfery gospodarczej, stosunek do imponderabiliów narodowych, społecznych, historycznych oraz kulturowych rytualizuje i tworzy pole konfliktu stron. Atrybutami tych widowiskowych sporów są szable i sztandary, a nie wielkie pieniądze, kapitał oraz własność, właściwe dla chłodnych i realizowanych w ciszy gier gospodarczych z wątkiem globalnym.

Obecna sytuacja, w której szczególnie po prawej stronie, na zasadzie nieformalnej cenzury bądź autocenzury eliminowane są znaczące głosy polemiczne, nie sprzyja racjonalnej, bieżącej ocenie stanu naszej gospodarki.

Przykładem może być bezkrytyczny, żeby nie powiedzieć dziecinny entuzjazm, z jakim mainstreamowe media prawicowe przyjęły wiadomość o wprowadzeniu banku JP Morgan do Polski. Patrząc racjonalnie, skądinąd niczego nie ujmując temu potężnemu i zasłużonemu bankowi, wypadałoby podjąć także próbę analizy, jaki cel gospodarczy przyświeca tejże operacji i na ile byłyby on zgodny (bądź nie) z polskim interesem gospodarczym.

Wzorem minionych okresów w historii mamy obecnie do czynienia z jedynie słuszną prawdą – im dłużej tak będzie, tym jej upadek może być bardziej przykry.

Dlatego też na miejscu obozu rządzącego za pochopne należałoby uznać przyjmowanie daru, jakim jest zgoda na obecny model ekonomiczny zarówno opozycji, jak i globalnych graczy gospodarczych. Należy pamiętać, że interesariusze ci lubią udawać Greka, a jak wiadomo, bezkrytyczne przyjmowanie podarków od Greków bywa w efekcie dość kłopotliwe.

(…) Stosowane obecnie w oficjalnym dyskursie pojęcia owocują znaczącym przesunięciem znaczeń i zafałszowaniem przekazu gospodarczego. Gwoli ścisłości, rząd w tej sferze jest zdecydowanie bardziej użytkownikiem określonej wykładni niż jej twórcą.

Jakie znaczenia kryją się pod określeniem „polski” we współczesnej retoryce gospodarczej?

Polska firma– co to jest? Od strony formalnoprawnej to firma zarejestrowana na terytorium kraju. Może mieć 100% kapitału zagranicznego oraz zarząd osób zagranicznych.

Postulat: należy rozdzielić pojęciowo określenie ‘polskie firmy’. Używanie tego terminu bez doprecyzowań w obszarze własności prowadzić może do dramatycznych nieporozumień po stronie odbiorcy oraz do ew. maskowania działań de facto godzących w status firm polskich z kapitałem polskim.

Gospodarka polska – co to jest? Gospodarka polska, nazywana także gospodarką narodową, mierzona jest obecnie przez produkt krajowy brutto (PKB), tj. wskaźnik scalający wartość dodaną, wytwarzaną przez podmioty zarejestrowane na terytorium kraju, niezależnie od ich pochodzenia i kapitału.

Postulat: należy rozdzielić pojęciowo określenie ‘polska gospodarka’ na części, pod kątem praw własności czynników produkcji te części tworzących. Używanie terminu ‘polska gospodarka’ bez doprecyzowań może prowadzić do dramatycznych nieporozumień po stronie odbiorcy.

 

Cały artykuł Jana Parczewskiego pt. „Nie strzelać do pianisty” znajduje się na s. 15 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Parczewskiego pt. „Nie strzelać do pianisty” na s. 15 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Mieli zostać zapomniani… dr Jarosław Szarek o znaczeniu Święta Żołnierzy Wyklętych [VIDEO]

Żeby podbić Polskę, trzeba było zamordować elitę. Tego święta by nie była gdyby nie wiele lat pracy i badań. Każda naukowa książka jest lekarstwem na kłamstwo – mówi w Poranku WNET szef IPN

 

 

1 marca 2018 roku gościem Poranka WNET był Prezes Instytutu Pamięci Narodowej, dr Jarosław Szarek. Gość Poranka  mówił o obchodach i wydarzeniach związanych z dzisiejszym świętem. m.in. o nowej wystawie w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, na której zostaną pokazane przedmioty wykopane wraz ze szczątkami pochowanymi m.in. na „Łączce” czy na Cmentarzu Bródnowskim.  Krzysztof Skowroński rozmawiał też z szefem IPN o  aktualnych problemach związanych ze świadomością historyczną i o  nowelizacji ustawy o IPN.

 

Część pierwsza:

 

Część druga:

 

Bezpieczeństwo cyfrowe. Projekt ustawy o krajowym systemie „cyberbezpieczeństwa” należałoby poddać dyskusji

Rodzina powinna mieć świadomość zagrożeń cybernetycznych, nieskrępowany dostęp do informacji i metainformacji, zapewnione bezpieczeństwo swoich danych, swobodę wypowiedzi i doboru źródeł informacji.

Tomasz Woźniakowski

Zadaniem projektowanej legislacji jest zapewnienie „niezakłóconego świadczenia usług kluczowych i usług cyfrowych oraz osiągnięcie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa systemów informacyjnych służących do świadczenia tych usług”. Celem nadrzędnym ustawy powinno być jednak odpowiednio zaakcentowane bezpieczeństwo wszystkich obywateli Rzeczypospolitej oraz ochrona ich przed zagrożeniami bezpośrednimi, jak i pośrednimi, płynącymi ze świata cyfrowego. (…)

Chęć wywiązania się ze zobowiązań międzynarodowych (a właściwie unijnych) jest niezwykle bogato opisana w uzasadnieniu projektu. Powstaje pytanie, czy taki powinien być priorytet w niezwykle istotnym obszarze bezpieczeństwa państwa i obywateli?

(…) Błędem merytorycznym projektu jest traktowanie cyberbezpieczeństwa państwa i obywateli tylko jako sumy cyberbezpieczeństwa sektorów: energetyki, transportu, instytucji finansowych, ochrony zdrowia, zaopatrzenia w wodę, infrastruktury cyfrowej oraz organów publicznych. System, który skutecznie chroni obywateli, jest zdecydowanie bardziej złożony. (…) chociażby wypracowanie standardów technicznych dla przedsiębiorstw, działalności gospodarczych oraz rodzin odnośnie do np. sieciowego bezpieczeństwa dzieci jest równie ważne jak posiadanie CIRT-ów, odpowiedniej legislacji czy strategii. (…)

Istotnym elementem bezpieczeństwa i siły państwa pod każdym względem jest bezpieczna i silna rodzina. Również działania związane z bezpieczeństwem cybernetycznym powinny objąć tę podstawową komórkę.

Rodzina powinna cechować się świadomością zagrożeń cybernetycznych, nieskrępowanym dostępem do informacji i metainformacji, bezpieczeństwem swoich danych osobowych, wrażliwych i poufnych, swobodą wypowiedzi oraz świadomym doborem źródeł informacji. Istotnym elementem jest także sprawowanie odpowiedniej opieki rodzicielskiej i wychowawczej także w cyberprzestrzeni. Obszary tych działań mogłyby zawierać się w punktach:

a)       świadomość zagrożeń,
b)      bezpieczna komunikacja,
c)       wolność od manipulacji,
d)      bezpieczeństwo danych, osobowych, biometrycznych i lokalizacyjnych,
e)      zapobieganie cyberprzemocy,
f)        kontrola rodzicielska.

Zaproponowany projekt ustawy praktycznie nie odnosi się w ogóle do tej, jakże istotnej, sfery.

Cały artykuł Tomasza Woźniakowskiego pt. „Bezpieczeństwo cyfrowe. Uwagi do projektu ustawy” znajduje się na s. 12 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Woźniakowskiego pt. „Bezpieczeństwo cyfrowe. Uwagi do projektu ustawy?” na s. 12 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Epopeja „lotnej partyzantki”. Dr Tomasz Łabuszewski i jego książka o dziejach V Brygady Wileńskiej AK majora „Łupaszki”

Dziejów „żolnierzy wyklętych” nie można opisywać bez historycznego kontekstu – mówi autor monografii V Brygady Wileńskiej AK

 

W związku z jutrzejszym Świętem Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” gościem Poranka WNET był dr Tomasz Łabuszewski, historyk, Naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie. Dr Tomasz Łabuszewski jest jednym z pionierów badań historycznych nad dziejami antykomunistycznej partyzantki i powojennego podziemia niepodległościowego.  Rozmowa dotyczyła m.in. książki gościa audycji : „5 Brygada Wileńska AK na Pomorzu, Warmii i Mazurach 1945-1947„.   W audycji także krytyczny komentarz na temat ostatniej książki Piotra ZychowiczaSkazy na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych”.  

„Wyjęcie pewnych zdarzeń bez opisania kontekstu historycznego jest intelektualnym fałszerstwem. Jeżeli opisujemy historię dotycząca akcji odwetowej przeprowadzonej przez V Brygadę w Dubinkach i szeregu innych miejscowościach, to ograniczenie  opowieści jedynie do wcześniejszej akcji w Glinciszkach wydaje się po prostu nieuczciwe. Trzeba spojrzeć na szerszy kontekst tego co działo się na Wileńszczyźnie począwszy od roku 1939, na to, że mieliśmy od początku wojny do czynienia z wojną totalną. Ostatnią stroną, która się do tej totalnej wojny przyłączyła była strona polska. Ten wariant stosowali nie tylko Niemcy, nie tylko czerwona partyzantka, ale również kolaboranci litewscy i białoruscy. W tej książce nie ma informacji o tym, że wydarzenia w Glinciszkach i Dubinkach stanowiły apogeum działań represyjnych ze strony litewskiej – to było kilkadziesiąt tysięcy zamordowanych Polaków  (…) Nie ma ostatecznych dowodów wskazujących na to, że Zygmunt Szendzielarz wydał rozkaz stosowania odpowiedzialności zbiorowej, mordowania kobiet i dzieci (…) Mamy przykład działalności autorskiej osób, które nazywam „przeżuwaczami”, które nigdy nie prowadziły żadnych badań nad tym zjawiskiem. Posługują się w sposób wybiórczy pewnymi wątkami, które tak ustawiają, aby wywołać sensacje”


 

Po transformacji zostaliśmy gospodarką podwykonawczą. Upadek przemysłu postępował szybciej od zmian światopoglądowych

Na całym naszym środkowym Wybrzeżu brakuje portu przynajmniej z jednym nabrzeżem głębokowodnym, chociażby dla rozładowania się amerykańskiej armii. Gdzież podziewa się nasze planowanie strategiczne?

Tomasz Hutyra

Jan Lechoń mógł pisać swoje pozytywne wiersze o Polsce prawie sto lat temu bez przeszkód. Widzieć ją prosto – jako swoją ojczyznę. Tymczasem politykom przełomu Okrągłego Stołu nasz kraj przedstawia się już zgoła inaczej…

Wszyscy pamiętamy słowa Donalda Tuska, że polskość to nienormalność! A któż z Szanownych Czytelników może wiedzieć, że na przykład taki zasłużony działacz Solidarności, jak obecny szef Stowarzyszenia Godność, będąc radnym miasta Gdańska śmiał twierdzić, że Niemcy budują lepsze statki, a zatem po co nam ta cała Stocznia Gdańska? A inni działacze związkowi? Gdzie byli, gdy rozkładano Polskie Linie Oceaniczne, likwidowano zakłady kooperujące, szeroko orano przemysł średni i ciężki?! (…)

Jeżeli nie poznamy mechanizmów wrogiego przejęcia tych zakładów, nie poznamy zewnętrznych działań na arenie międzynarodowej osób lobbujących za likwidacją naszego przemysłu, to nigdy niczego wielkiego nie zbudujemy. Damy radę z drogami, ze stadionami, damy radę nawet z mostami. Bo posiadamy bardzo mądrych inżynierów, zawsze ich mieliśmy – ale nie mamy niestety wizjonerów, na przykład takich, jakim był Eugeniusz Kwiatkowski. (…)

Chcemy budować morski port centralny. I dobrze! Tylko kim chcemy go zbudować, skoro około 15 lat temu zamknęliśmy na gdańskiej politechnice katedrę budownictwa morskiego? Tak po prostu wyzbyliśmy się kształcenia w tej dziedzinie. Niedobór kadr może być poważną przeszkodą.

Na całym naszym środkowym Wybrzeżu brakuje portu przynajmniej z jednym nabrzeżem głębokowodnym, chociażby dla rozładowania się amerykańskiej armii. Gdzież podziewa się nasze planowanie strategiczne w tym przypadku? (…)

Gospodarka morska musi być kluczem do wszystkich naszych strategicznych układanek. Rok temu wystarczyło, aby jeden ze światowych armatorów zbankrutował i już w eksporcie nie można było znaleźć pustych kontenerów, a jak tylko się pojawiły, stawki poszły o 300% w górę.

Eugeniusz Kwiatkowski doskonale rozumiał geogospodarcze położenie Polski. Wiedział, że Niemcy będą w Gdańsku blokować nam inicjatywę i utrudniać działania na każdym polu, dlatego zdecydował się na budowę portu w Gdyni. Zaplanowano również miejsce dla stoczni. Gdy popadła ona w kłopoty, ówczesny zarządca komisaryczny Gdyni Franciszek Sokół zorganizował pieniądze na ratowanie zakładu. Wiedział, że bez tego przemysłu Polsce będzie bardzo trudno się rozwijać.

Obecny prezydent tego miasta nie wykazał w tej materii refleksu. Największym pracodawcą w Gdyni dzisiaj jest Urząd Miejski! Kto by się tam chciał jakimiś stoczniami przejmować! Teren odda się deweloperom i po kłopocie.

Cały artykuł Tomasza Hutyry pt. „Gospodarki morskiej przypadki” znajduje się na s. 18 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Hutyry pt. „Gospodarki morskiej przypadki” na s. 18 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl