Co najmniej 36 zabitych w ataku na kompleks rozrywkowy w Manili na Filipinach. Władze wykluczyły zamach terrorystyczny

Uzbrojony mężczyzna zaczął strzelać, a następnie wywołał pożar w popularnym wśród turystów kompleksie rozrywkowym. Prawie wszystkie ofiary zajścia udusiły się dymem – poinformowała w piątek policja.

Popularny wśród zagranicznych turystów kompleks Resorts World, w skład którego wchodzą m.in. cztery hotele i kasyno, położony jest w odległości 1,5 km od międzynarodowego lotniska w Manili.

Zwłoki ofiar znaleziono dopiero kilka godzin po ataku, do którego doszło w piątek rano czasu lokalnego (czwartek wieczorem w Polsce). – W naszej ocenie wszystkie ofiary udusiły się dymem z wywołanego przez sprawcę pożaru – powiedział szef manilskiej policji Oscar Albayalde.

MSZ Korei Południowej poinformowało, że w ataku zginął jeden obywatel tego kraju, który doznał ataku serca już po ewakuacji z zaatakowanego kompleksu, a trzej inni odnieśli lekkie obrażenia podczas panicznej ucieczki i po nawdychaniu się dymu z pożaru.

[related id=”22203″]

Około północy z czwartku na piątek czasu lokalnego uzbrojony w broń szybkostrzelną mężczyzna, według władz najpewniej działający w pojedynkę, zaczął strzelać wokół siebie, trafiając w ekrany i telewizory oraz nie celując do ludzi, a po czym podpalił kilka stołów do gry. Następnie uciekł do swojego pokoju, gdzie według policji odebrał sobie życie.

Władze wykluczyły możliwość, by piątkowy atak był zamachem terrorystycznym; zaprzeczono tym samym wcześniejszemu oświadczeniu wydanemu przez dżihadystyczną organizację Państwo Islamskie. „To nie był akt terroru” – podkreślił szef filipińskiej policji Ronald dela Rosa.

– Wszystko wskazuje na zwykłe przestępstwo popełnione przez niezrównoważoną psychicznie osobę. (…) Nie stwierdzono przesłanek pozwalających sądzić, że sprawca chciał skrzywdzić czy postrzelić kogokolwiek. (…) Wszystkie ofiary zmarły na skutek uduszenia się dymem – powiedział z kolei rzecznik prezydenta Rodriga Duterte, Ernesto Abella.

Zdaniem policji napastnik mógł być uzależniony od hazardu i napadając na kasyno, chciał się na nim zemścić; inna rozważana wersja wydarzeń zakłada, że doszło do nieudanej próby rabunku. Jak podała policja, w plecaku sprawcy znaleziono skradzione żetony o łącznej wartości ok. 2 mln euro.

Władze nie poinformowały o tożsamości sprawcy, policja przypuszcza jednak, że mógł to być obcokrajowiec. – (…) Mówił po angielsku, był wysoki i miał jasną skórę, więc jest prawdopodobnie pochodził z innego kraju – przekazał szef policji w Manili, Albayalde.

Do ataku doszło w czasie trwających od ponad tygodnia walk o miasto Marawi na południu Filipin, które toczą się między filipińską armią a rebeliantami z grupy Maute, powiązanej, zdaniem rządu, z islamistami z ugrupowania Abu Sajaf. Złożyło ono przysięgę wierności Państwu Islamskiemu.

PAP/JN

Polonia pomaga dziewczętom, których rodzice zginęli w zamachu w Manchesterze. Zebrano już kilkadziesiąt tysięcy funtów

W Anglii panuje silna solidarność z ofiarami zamachu. Odczuwalny jest jednak brak zrozumienia problemu terroryzmu i pomysłu na walkę z nim – z Wielkiej Brytanii mówił w „Poranku Wnet” Jerzy Byczyński.

Działacz Polonii brytyjskiej przedstawił reakcje społeczności, a w szczególności Polaków mieszkających na Wyspach, na zamach terrorystyczny, który miał miejsce w zeszły poniedziałek w Manchesterze. Przypomnijmy, że zamachowiec, który wysadził się w powietrze na koncercie Ariany Grande, doprowadził do śmierci 22 osób. [related id=”21150″]

Wśród zabitych znalazło się polskie małżeństwo, które osierociło dwie córki. – Dwie dziewczyny, jedna czternasto-, druga dwudziestoletnia, zostały całkowicie osierocone. Rodzina mieszkała w York przy Manchesterze, rodzice bardzo ciężko pracowali – powiedział Jerzy Byczyński.

Jak zaznaczył nasz rozmówca, masowe współczucie przełożyło się na wymierną pomoc dla rodzin poszkodowanych. W internecie na ich rzecz zebrano już miliony funtów.

O ile konsekwencje kolejnych ataków pokazują solidarność społeczeństwa brytyjskiego, o tyle brak w nim idei i zdecydowania koniecznych do walki z samym zjawiskiem radykalizmu islamskiego. – Brak ogólnego namysłu nad możliwościami zapobiegania temu, coraz bardziej wyraźnemu, niebezpieczeństwu – skonstatował rozmówca Aleksandra Wierzejskiego.

– Od dłuższego czasu stan zagrożenia atakami terrorystycznymi jest bardzo wysoki, ostatnio został wręcz podniesiony do stanu krytycznego. Zagrożenie jest stałe. Wiele osób obawia się chodzić w miejsca publiczne, gdzie zbierają się większe masy ludzkie – zaalarmował Jerzy Byczyński.

aa