Dr hab. Rogut: pamięć o tragedii polskich dzieci i bestialstwie okupanta musi pozostać w świadomości kolejnych pokoleń

Gościem „Poranka Wnet” jest dr hab. Dariusz Rogut – dyrektor łódzkiego oddziału IPN, który mówi o łódzkim obozie koncentracyjnym w czasie drugiej wojny światowej, przeznaczonym dla dzieci.


Trwa Wielka Wyprawa Radia Wnet, której kolejnym przystankiem jest Łódź – gościem „Poranka Wnet”, prosto ze stolicy województwa łódzkiego, jest dr hab. Dariusz Rogut – dyrektor łódzkiego oddziału IPN, który mówi o obozie koncentracyjnym, który funkcjonował w tym mieście podczas drugiej wojny światowej. Umieszczano tam tylko i wyłącznie dzieci, pochodzące z całej Polski.

Przewożono tam dzieci w wieku od lat 4-5 do 16. Trafiło tam od 2 do 3 tysięcy polskich dzieci.

Fakt, iż były to dzieci nie oznaczał, że obóz ten różnił się bardzo od tego typu placówek przeznaczonych dla osób dorosłych. Wybrane jednostki były badane przez okupantów pod kątem możliwej germanizacji.

Dzieci były głodzone i wykorzystywane do pracy. Małe dzieci do 5 roku życia badane były pod kątem germanizacji – część z nich była dość szybko z obozu wywożona.

W obozie umieszczane były głównie dzieci rodziców umieszczonych przez Niemców w obozach – były one zwożone do Łodzi z całej Polski, np. Pomorza, Śląska, Wielkopolski, czy Kujaw. Często były to również dzieci rodzin, które odmówiły podpisania volkslisty.

Bardzo wiele dzieci było z polskich rodzin, które odmówiły podpisania volkslisty – rodzice trafiali wtedy do obozu koncentracyjnego, a dzieci do obozu w Łodzi.

Pamięć o obozie w XX wieku była dość nietrwała – tuż po wojnie powstało na tych terenach osiedle mieszkalne. Jego temat powrócił w latach 70-tych, kiedy ujawnili się również byli więźniowie, którzy postanowili podzielić się swoją historią. Dr hab. Dariusz Bogut zaznacza, że powinniśmy szczególnie dbać o pamięć o tych wydarzeniach – nikt inny tego za nas, Polaków, nie zrobi.

Pamięć o tragedii polskich dzieci i bestialstwie niemieckiego okupanta po prostu musi pozostać w naszych następnych pokoleniach. (…) Nie będzie w niczyim interesie żeby o tej pamięci mówić, tym bardziej, że widzimy co się dzieje z polityką po naszej zachodniej granicy.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Były strażnik SS z obozu koncentracyjnego Stutthof, Bruno Dey – skazany na 2 lata w zawieszeniu przez sąd w Hamburgu

Niemiecki sąd skazał 93-letniego byłego nazistowskiego strażnika obozu Stutthof, Bruno Deya na dwa lata kary w zawieszeniu. Oskarżony do końca uznawał się za niewinnego.

Niemiecki strażnik SS, Bruno Dey w okresie od sierpnia 1944 roku do kwietnia 1945 roku przyczynił się do zamordowania w obozie Stutthof 5232 więźniów. W momencie popełnianie zbrodni miał około 17-18 lat. Łącznie liczba osób zgładzonych w tym obozie w czasie II wojny światowej szacowana jest na ponad 65 tys. osób.

W czasie trwającego procesu, który toczył się w sądzie w Hamburgu, skazany powiedział, że nie wiedział, iż ludzie byli gazowani. Słyszał jedynie krzyki. Pozostawał również na stanowisku, że został zmuszony do pełnienia funkcji w obozie i nie brał udziału w morderstwach. „Nie byłem świadomy rozmiaru okrucieństw”-powiedział skazany.

Sędzia prowadząca sprawę stwierdziła, że Bruno Dey „widział siebie jako obserwatora” i odmawiał przyznania się do winy. Bruno Dey oświadczył, że jego rolą jako strażnika było zapewnienie „spokoju”, aby nikt nie zbliżał się do ogrodzenia z drutu. Na koniec przeprosił „wszystkich, który przeszli przez to szaleńcze piekło”.

Prokuratorzy wskazywali jednak, że strażnik SS doskonale wiedział co dzieje się w obozie i aktywnie zapobiegał ucieczkom więźniów.

Źródła: France24/BBC/DW
M.K.