Ryszard Czarnecki: Włosi przechodzą na pozycję eurorealistyczne, odrzucając lewackie wymysły

Były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego wskazał, że wybory we Włoszech są preludiom do zmian nastawienia do integracji europejskiej w kierunku Europy narodów, na poziomie całej wspólnoty.

W Poranku Wnet Ryszard Czarnecki wskazał, że partia, który wygrała wczorajsze wybory we Włoszech jest znacznie bardziej krytyczna wobec działań Brukseli niż Prawo i Sprawiedliwość: Zwycięstwo Ruchu 5 Gwiazd, a więc formacji, która jest na prawo od PiS, wchodząc w Parlamencie Europejskim do grupy eurosceptycznej, może być częścią większej zmiany w europejskiej polityce. To, że ruch znalazł się w frakcji eurosceptyków w Parlamencie Europejskim, było decyzją jego członków, którzy w prawie 80 procentach opowiedzieli się za wejściem wyraźnie prawicowej frakcji. 

Głównym hasłem Ruchu 5 Gwiazd było wyjście Włoch ze strofy euro. To jest kolejny bardzo silny sygnał, i to z trzeciego pod względem wielkości kraju EU, że społeczeństwa mają dość europejskiej biurokracji – podkreślił w Poranku Wnet Ryszard Czarnecki.

Zdaniem gościa Poranka Wnet wybory włoskie pokazały, że wspólna waluta hamuje rozwój krajów południa Europy: Euro okazało się bardzo korzystne dla najbogatszych krajów jak Niemcy czy Holandia, ale złe dla krajów słabszych ekonomicznie, jak kraje południa Europy jak Włoch czy Portugalia.

Ryszard Czarnecki wskazał, że niezależnie, kto będzie rządził w Rzymie, to będzie dążył do realizacji programu przymusowej relokacji imigrantów: Prawdopodobnie Ruch 5 Gwiazd będzie musiał wejść do rządu. W interesie narodowym Włochów jest wypchnięcie imigrantów z ich kraju. Powściągliwy wobec Warszawy przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani, tylko raz skrytykował Polskę, i wcale nie za praworządność, ale w kwestii imigracyjnej. Nie zależnie od tego, kto będzie rządził w Rzymie, będzie chciał się tego programu pozbyć.

Włochy jako naród bardzo wyraźnie przechodzą na kurs eurorealistyczny lub nawet eurosceptyczny. Ruchu prounijne we Włoszech bardzo mocno przegrały. Szeroka koalicja lewicowa zajęła zaledwie trzeci miejsce. Nowa Unia Europejska, po wyborach do Parlamentu Europejskiego, będzie iść w kierunku Europy narodów, a nie w kierunku lewicowych i lewackich wymysłów – zaznaczył w Poranku Wnet Ryszard Czarnecki.

ŁAJ

Polski węgiel zamiast rosyjskiego gazu do opalania puławskich Azotów – i pieniądze pozostają w obiegu krajowym

Coś dziwnego działo się z lakierem na autach parkujących koło elektrociepłowni i z okoliczną roślinnością. Później związkowcy zaczęli zadawać pytania o rosyjski węgiel, którego używano do opalania.

Wojciech Pokora

W 2012 roku została ujawniona notatka ABW, że Rosjanie chcą przejąć Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach, „by torpedować zastępowanie przy produkcji nawozów sztucznych importowanego gazu rosyjskiego rodzimym gazem łupkowym” (pisał o tym m.in. Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha).

Wcześniej w tym samym roku Ministerstwo Skarbu Państwa wystawiło na sprzedaż spółki Wielkiej Syntezy Chemicznej, a rosyjski Acron ogłosił wezwanie na całą polską chemię. W celu „obrony” przed tą sprzedażą, Ministerstwo Skarbu Państwa rozpoczęło tzw. konsolidację. W efekcie Zakłady Azotowe Puławy SA w rzeczonym roku trafiły w ręce „Tarnowa”, który stał się celem próby „wrogiego przejęcia” przez Acron, jak nazwał wezwanie na tę spółkę minister skarbu.

Oto cytat z materiałów promujących we wrześniu 2012 roku „Projekt Elektrownia Puławy”: „Gaz rozwiązaniem przyszłości. Uzależnienie produkcji energii i ciepła w Zakładach Azotowych Puławy SA od węgla (wysokość emisyjności CO2, NOx i SO2) oraz konieczność ponoszenia coraz wyższych kosztów z tytułu składowania i utylizacji żużla i popiołów) wedle obowiązujących i planowanych przepisów obniżą konkurencyjność Spółki i mogą znacznie ograniczyć jej rozwój w przyszłości. Według szacunków Spółki, w związku z wysokim planowanym stopniem wykorzystania zdolności produkcyjnych, w okresie 2013–2020 roku wystąpi potrzeba zakupu rocznie ponad 1 mln uprawnień do emisji. Deficyt uprawnień znacznie się zmniejszy po zrealizowaniu w bezpośrednim sąsiedztwie Spółki Elektrowni Puławy opalanej gazem ziemnym”. (…)

W maju 2015 roku rada nadzorcza spółki zatwierdziła nowy projekt energetyczny. Zmieniono parametry bloku gazowo-parowego na blok o mocy 400 MWe. Elektrownia miała być zasilana gazem ziemnym i kosztować 1 mld 125 mln zł. Jej oddanie do użytku zaplanowano na rok 2019. W komunikatach zapewniano, że wybudowanie nowej elektrowni ma zapewnić zakładom pełną samowystarczalność w zakresie ciepła i elektryczności, a nadwyżki energii będą sprzedawane na rynku. Ciepło miało także zasilić sieć miejską.

Nikt, poza związkowcami z „Puław”, nie podnosił znów kwestii tego, że technicznie elektrownia nie zapewni ciepła w ilości wystarczającej na pokrycie zapotrzebowania fabryki, nie wspominając o pięćdziesięciotysięcznym mieście. Żeby tak było, musi powstać elektrociepłownia, a nie elektrownia, a jeśli elektrociepłownia, to co z istniejącą, która dopiero co została zmodernizowana, postawiono nowy komin (przypadkowo o imieniu Paweł, jak ówczesny prezes ZAP Paweł Jarczewski) i zbudowano przy niej instalację odsiarczania spalin? (…)

Uroczyście otwarto nową instalację i… rozpoczął się jej rozruch. Mieszkańcy Puław jeszcze ponad rok nie zobaczyli dymu wydobywającego się z komina Paweł, a pracownicy Zakładów Azotowych Puławy przyglądali się zabiegom w celu obniżenia zawartości siarki w spalinach.

Najpierw jednak zauważyli, że coś niepokojącego dzieje się z lakierem na autach zaparkowanych w pobliżu elektrociepłowni i z okoliczną roślinnością. Później związkowcy zaczęli zadawać pytania o rosyjski węgiel, którego używano do opalania ze względu na mniejszą zawartość siarki, a później pytania zaczęła zadawać Państwowa Inspekcja Pracy, Straż Pożarna i wojewódzkie służby ochrony środowiska. (…)

Projekt budowy elektrowni w proponowanym kształcie budził wiele kontrowersji. (…) W kontekście wyboru na prezesa spółki Zygmunta Kwiatkowskiego zaczęto mówić o budowie elektrowni na rosyjski gaz. (…)

W 2005 roku, za prezesury Kwiatkowskiego, Zakłady Azotowe Puławy rozpoczęły eksperyment z obniżeniem kosztów produkcji i zaoszczędzeniu na zakupie gazu od PGNiG. Podpisały wówczas umowę z moskiewską spółką Technochimserwis na dostawę 3 tys. ton ciekłego amoniaku, którym postanowiono zastąpić gaz. (…) Przedsięwzięcie chyba się nie udało, bo bazy nie ma do dzisiaj, ale „Puławy” wykupiły 25% udziałów w moskiewskiej spółce i wspólnie z nią „walczyły z monopolem PGNiG”. (…)

– W budowie elektrowni gazowej nie ma żadnego interesu dla Puław i Lubelszczyzny. Zakłady Azotowe, podobnie jak Bogdanka, to perły w koronie naszej gospodarki i boimy się, żeby ich nie utracić – powiedziała w listopadzie 2015 roku na konferencji prasowej zorganizowanej przy bramie Zakładów Azotowych „Puławy” SA posłanka Elżbieta Kruk. Posłance wtórował przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego ZA Puławy SA Sławomir Wręga. Przekonywał, że budowa elektrociepłowni gazowej to utrata miejsc pracy. – Jej powstanie to 40 miejsc pracy zamiast 400. Pracownicy maszynowni, kotłowni, nawęglania i odsiarczania zostaną zwolnieni, bo nie będą już potrzebni. To także utrata miejsc pracy na kolei i w Bogdance, bo tego węgla nie będzie trzeba wydobywać. Społeczność pracownicza robi wszystko, co możliwe, żeby tę decyzję zmienić. (…)

W styczniu 2017 roku prezesem Grupy Azoty „Puławy” został Jacek Janiszek, a już w marcu unieważniony został przetarg na wybór generalnego wykonawcy elektrowni na gaz. Postawiono na węgiel. (…)

Biorąc pod uwagę, że Zakłady Azotowe „Puławy” zaopatrywane są w węgiel przez oddaloną o 80 km kopalnię Bogdanka (od początku kadencji prezesa Janiszka nie kupiono już ani jednej tony rosyjskiego węgla, co nie jest oczywiste, bo wystarczy spojrzeć na zakupy w innych spółkach Grupy Azoty), pieniądze i miejsca pracy zostaną na Lubelszczyźnie, która znajduje się na liście 19 najbiedniejszych regionów Unii Europejskiej.

Cały artykuł Wojciecha Pokory pt. „Polski węgiel zamiast rosyjskiego gazu” znajduje się na s. 8 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Wojciecha Pokory pt. „Polski węgiel zamiast rosyjskiego gazu” na s. 8 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Dlaczego w bogatych krajach Europy Zachodniej zarabia się 4 razy więcej niż u nas? Powód 21. / Felieton sobotni

To nie dlatego płacimy tak wysoki haracz od przedsiębiorczości, że jesteśmy biedni. To przez ten haracz jesteśmy tak biedni. I jeśli tego nie zmienimy, zginiemy jako podmiotowa państwowość.

Kilka razy śmierć zaglądała mi w oczy, gdy zjeżdżałem najdłuższym na świecie torem saneczkowym, położonym w Muszynie-Złockiem. Może dlatego, że o połowę ode mnie młodszy Łukasz Jankowski z Radia WNET namówił mnie na jazdę bez hamulca. Nie minęło jeszcze czasu na tyle dużo, raptem tydzień, żebym wspominał to jako wspaniałą przygodę.

Przeżyłem, co zrozumiałem dopiero na dole. Dlatego chwilę później mogłem zupełnie szczerze wyznać Ryszardowi Florkowi, że tor jest prawie nie z tej ziemi. To właśnie on, właściciel Fakro i założyciel fundacji Pomyśl o Przyszłości, zapewnił nam (dziennikarzom i przedsiębiorcom) taki niedzielny odjazd od codziennych problemów nękających Polskę i przedsiębiorców.

Bo problemom poświęcono całe sobotnie popołudnie. Oczywiście, że najbardziej interesująca była kolacja, chociaż w Poście nie piję.

Stojąc w kółku z wielkimi polskimi przedsiębiorcami (oczywiście udawałem dziennikarza): Ryszardem Florkiem, Pawłem Szataniakiem – właścicielem Wieltonu i Andrzejem Wiśniowskim, tym od drzwi i bram, poczułem coś w rodzaju współczucia. Tym razem nie kpię. Uświadomiłem sobie bowiem, że moje problemy przedsiębiorcy 20-osobowego są niczym w porównaniu z ich problemami. 3000, 2000 i 1500. Tylu pracowników zatrudniają wyżej wymienieni.

Gdy tylko nadarzyła się okazja, pamiętając o moich osobistych obliczeniach sprzed tygodnia, zacząłem mnożyć na kalkulatorze, o ile oni wydali za dużo. I co mi wyszło? Ryszard Florek w ciągu jednego roku zapłacił o 36 milionów, Paweł Szataniak o 24 miliony, a najskromniejszy, Wiśniowski, o 18 milionów złotych polskich więcej, niż gdybyśmy żyli w Anglii. 78 milionów złotych odebrane trzem polskim przedsiębiorcom zasiliło czarną dziurę budżetu państwa polskiego.

Już słyszę ten wrzask zakłamanych ekonomistów na usługach III RP, że przecież nie żyjemy w Anglii. Zatem uściślam: gdybyśmy żyli w II RP, albo nawet w PRL do 1952 roku, składki na ubezpieczenia społeczne od pracowników wyniosłyby średnio 15% pensji, jedynie o 3% więcej niż w Anglii. Zatem zamiast 78 milionów, zostałoby tym trzem przedsiębiorcom milionów 73. Do wykorzystania od zaraz na rozwój firmy lub podwyżki płac.

W warunkach ucieczki Polaków za granicę założę się, że co najmniej połowa tych zaoszczędzonych środków trafiłaby wprost do rąk pracowników. Czy nie na tym powinna polegać nowa umowa społeczna pomiędzy pracownikami a pracodawcami?

W ten nieco zagmatwany sposób dotarliśmy wreszcie do Powodu 21. To ostatni z powodów w opracowaniu noszącym nieprzypadkowo identyczną nazwę jak tytuł dzisiejszego tekstu. W 20 wcześniejszych, zawartych w tej broszurze, sygnowanej przez fundację Ryszarda Florka, poruszonych jest mnóstwo wątków zasługujących na komentarz. I na pewno na taki komentarz odważę się niebawem. Powód 21. nosi podtytuł: Marnotrawstwo potencjału i pieniędzy naszej państwowej wspólnoty. I w zasadzie w warstwie graficznej sprowadza się do przedrukowanej tabelki, odzwierciedlającej wzrost zatrudnienia w administracji państwowej od 1989 do 2012 roku. Tabelki przedstawiającej zakłamane oficjalne dane.

Do napisania tego ostatniego rozdziału, 21. powodu, zachęcają sami autorzy dzieła. Chyba nie chcąc się wypowiadać osobiście. Jest to zrozumiałe, skoro w naszym zbiurokratyzowanym państwie każdy z nich co jakiś czas, raczej często, musi spotykać się z urzędnikami wysokiego szczebla administracji państwowej. Ponieważ jako mały przedsiębiorca nie potykam się o żaden wysoki szczebel, mogę sobie pozwolić na szczerość zamiast owijać w bawełnę:

1.      To złe zarządzanie państwem polskim jest źródłem wszelkich nieszczęść dotykających naszą wspólnotę narodową i państwową.
2.      To przez złe zarządzanie, przeregulowanie i zbiurokratyzowanie życia społecznego ponosimy tak wysokie koszty jakiejkolwiek aktywności.
3.      To nie dlatego płacimy tak wysoki haracz od przedsiębiorczości, że jesteśmy biedni. To przez ten haracz jesteśmy tak biedni.
4.      I jeśli tego nie zmienimy, zginiemy. Nie jako ludzie, ale jako podmiotowa państwowość. Może pod kolejnym zaborem lub trwałą dominacją rozwiniemy się gospodarczo, społecznie i świadomi narodowo. I utworzymy kolejne państwo polskie, takie, które będzie miało szansę przetrwać, bo obecne nie ma na to najmniejszych szans.
5.      Wybór należy do nas: przedsiębiorców, pracowników, dziennikarzy – do Polaków. Może jednak napiszemy wspólnie rozdział 21. Ale napiszemy do końca, nie zatrzymując się jedynie na powodzie biedy i upadku naszej ojczyzny za sprawą fatalnej struktury państwa.

Napiszmy zatem ostatni rozdział, rozdział 22. Niech nosi tytuł: Przyczyny rozkwitu Polski w wieku XXI. Z wielką chęcią napisałbym nie tylko rozdział, ale całą dużą księgę pod takim tytułem. Nawet jako pomniejszy współautor, nie ujęty w redakcyjnej stopce.

Jan Kowalski

Niestrudzony w posłudze. Pożegnanie zasłużonego kapłana diecezji gdańskiej ks. Infułata Stanisława Bogdanowicza

Bez najmniejszych wahań był z ludźmi. Nie był tam dla poklasku, dla kamer, dla jakiejkolwiek postaci klakierstwa. Wiedział, że bez tych wartości nie da się zbudować Polski sprawiedliwej i wolnej.

Anna Kołakowska

Wychowywał się w bardzo patriotycznej rodzinie, o tradycjach powstańczych i zdecydowanie antykomunistycznych. Patriotyzm, głęboka pobożność i pracowitość rodziców kształtowały postawę przyszłego księdza i właśnie te trzy cechy były bardzo mocno widoczne w jego kapłańskiej posłudze.

Ojciec ks. Infułata Jan Bogdanowicz, choć ukończył zaledwie trzy klasy szkoły podstawowej pod zaborem rosyjskim, był pierwszym i doskonałym nauczycielem historii ojczystej. Czytał bardzo dużo książek i potrafił barwnie opowiadać o dziejach Polski, o jej królach, uczył też dzieci piosenek ułańskich. Stąd właśnie wśród jego dzieci i wnuków wzięło się zamiłowanie do historii. Wspierał także wileńskich partyzantów podczas wojny i gościł ich często w swoim domu.

W 1946 r. Stanisława i Jan Bogdanowiczowie razem z piątką dzieci musieli opuścić ukochane Kresy i wraz z transportem repatriacyjnym, po trwającej kilka tygodni podróży przyjechali do Gdańska. Zamieszkali na Krakowcu. Jak napisał w swoich wspomnieniach ks. Infułat, pierwszą rodzinną wyprawę odbyli na Westerplatte, gdzie rodzice wspominali wrzesień 1939 r. Przypominali sobie i dzieciom komunikaty radiowe o bohaterskich obrońcach polskiej składnicy wojskowej, których słuchali przy odbiornikach na odległej od Gdańska Wileńszczyźnie. (…)

Fot. Artur Andrzej, Wikipedia

Prokurator Maślanko zarzucał ks. Bogdanowiczowi rozpowszechnianie „nieprawdziwych” wiadomości o „krępowaniu sznurami kopii obrazu Matki Boskiej, co miało na celu wywołanie niepokoju publicznego wśród mieszkańców Wojciechowa i okolicznych wsi, co mogło przynieść nieobliczalne konsekwencje i zakłócenie porządku publicznego”. Wyrok 10 miesięcy więzienia z zawieszeniem na dwa lata zapadł po sześciu miesiącach aresztu. Więzienie ks. Bogdanowicz przetrwał z godnością i tak też traktowany był przez współosadzonych, wobec których potajemnie pełnił posługę kapłańską. (…)

Gdy w Trójmieście tworzyła się opozycja demokratyczna, powstały WZZ-ty, RMP, ROPCiO – stał się ich nieformalnym kapelanem, w czym poprzedził go wcześniejszy proboszcz kościoła Mariackiego, ks. Józef Zator Przytocki.

Ksiądz Infułat Zator Przytocki ps. Czeremosz był kapelanem Armii Krajowej, więźniem komunistycznego reżimu, który na początku ubeckiego śledztwa przyrzekł sobie: „Jestem żołnierzem Kościoła katolickiego, muszę zawsze i wszędzie zachować równowagę wewnętrzną. Pesymizmowi poddawać mi się nie wolno. Muszę przetrwać ze spokojem wszystko, co mnie spotka”. Zmarł w 1978 r., a jego następca kontynuował to, co on rozpoczął. Ks. Bogdanowicz, tak jak jego poprzednik, odprawiał w ważne narodowe rocznice msze za Ojczyznę i wspierał opozycję demokratyczną. Gdy 3 maja 1980 r. zostali aresztowani Dariusz Kobzdej i Tadeusz Szczudłowski, ich koledzy, za zgodą ks. Bogdanowicza, w każdą niedzielę po wieczornej Mszy Św. odmawiali w ich intencji i w intencji innych więźniów politycznych różaniec przed obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej, zawieszonym w jednej z kaplic bocznych Kościoła Mariackiego. (…)

Na Komendzie Wojewódzkiej Milicji przez dwie godziny esbecy namawiali go, aby podpisał tzw. lojalkę i straszyli uwięzieniem. Stanowczo odmówił, a w końcu po dwóch godzinach przedłużającego się przesłuchania, z typowym dla siebie poczuciem humoru, a jednocześnie zachowując powagę, powiedział: Albo mnie aresztujcie, albo wypuszczajcie, bo wyjeżdżając z kościoła, powiedziałem wiernym, że jeśli nie wrócę do dwunastej, mają uderzyć w dzwony. Oczywiście natychmiast został wypuszczony i już następnego dnia znowu był w stoczni ze strajkującymi robotnikami. (…)

Wielkie sprawy w jego posłudze nigdy nie zasłaniały mu prostego, często ubogiego człowieka. Niech podsumowaniem wspomnienia o ks. Stanisławie Bogdanowiczu będą dwie sceny. Przed kliku laty jednemu z gdańskich bezdomnych, których ks. Infułat zawsze wspierał i którym pomagał, spodobał się kapelusz na głowie kapłana. Ksiądz Infułat bez wahania zdjął go i ofiarował bezdomnemu. A kiedy ten człowiek umarł i ksiądz Bogdanowicz odprowadzał go na cmentarz, wzruszył się bardzo, ponieważ zmarły leżał w ofiarowanym mu niegdyś kapeluszu.

Druga scena miała miejsce podczas pogrzebu ks. Bogdanowicza. Pośród ogromnej rzeszy ludzi, żegnających złożone w trumnie na katafalku ciało kapłana, podeszła bardzo stara, mocno zgarbiona i z trudem poruszająca się kobieta. Wyglądała jakby miała sto lat. Jej malutka postać bardzo długo stała przy trumnie, wspierając się o nią. Kilka razy chciała odejść, ale jednak cofała się, żeby jeszcze chwilkę postać.

Cały artykuł Anny Kołakowskiej pt. „Niestrudzony w posłudze” znajduje się na s. 17 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Anny Kołakowskiej pt. „Niestrudzony w posłudze” na s. 17 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Budujemy Pomnik „Inki” przy kościele salezjanów w Pile. W 2017 roku w Wielkopolsce powstała inicjatywa „Serce dla Inki”

W „Ince” rozkochali się młodzi ludzie i zakochała się Polska. Myślę, że zadecydowała o tym jej historia, która niesie za sobą ból tego, co przeżyliśmy w czasie wojny i po jej zakończeniu.

ks. Jarosław Wąsowicz

Zbliżamy się do kolejnej odsłony Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W naszym regionie odbędzie się, jak zwykle, wiele uroczystości upamiętniających bohaterów antykomunistycznego powstania. Od dwóch lat organizowane dotąd oddolnie obchody wspierane są przez władze państwowe, dzięki czemu zyskują one na splendorze. (…)

Przy okazji nadchodzących wydarzeń, upamiętniających naszych niezłomnych bohaterów walczących po 1945 roku z sowietyzacją Polski, warto mobilizować do aktywności wszystkie patriotyczne środowiska. Musimy zwłaszcza wspierać młodzież w jej inicjatywach, bo jak zawsze walka idzie o serca kolejnego pokolenia Polaków. O wrażliwość młodych, o wychowanie w duchu poszanowania narodowych wartości i o to, kto dla nich stanie się autorytetem.

W ramach Pilskich Dni Pamięci Żołnierzy Wyklętych przygotowujemy w tym roku kilkadziesiąt spotkań obejmujących wykłady, zawody sportowe, konkursy dla dzieci oraz publikacje poświęcone narodowym bohaterom. Tradycyjnie naszym oddziaływaniem obejmiemy kilkanaście miejscowości naszego regionu. (…)

Punktem centralnym tegorocznych uroczystości stanie się poświęcenie kolejnego w Polsce pomnika Danuty Siedzikówny ps. Inka, który stanie koło kościoła pw. Świętej Rodziny w Pile, animowanego przez salezjanów. To przy tej świątyni w naszym regionie od sześciu już lat odbywają się centralne uroczystości upamiętniające żołnierzy antykomunistycznego podziemia. (…) Danuta Siedzikówna należy do grona salezjańskich wychowanków z Różanegostoku. Kiedy po wojnie rozpoczynała naukę w gimnazjum, prowadzonego przez salezjanów zastępczo w Nierośnie, zwierzyła się babci, że to najpiękniejszy dzień w jej życiu.

W „Ince” rozkochali się młodzi ludzie i zakochała się Polska. Myślę, że zadecydowała o tym jej historia, która niesie za sobą ból tego, co przeżyliśmy w czasie wojny i po jej zakończeniu. Cała jej rodzina zapłaciła olbrzymią cenę za zaangażowanie niepodległościowe. Dość wspomnieć, że za to zginęli rodzice „Inki”. Danuta jako 15-letnia dziewczyna złożyła przysięgę w szeregach Armii Krajowej, żeby później, po 1945 r., kiedy większość już miała dość walki, stanąć w szeregach oddziału „Łupaszki” do konfrontacji z kolejnym okupantem. (…)

Zbudujemy więc pomnik sanitariuszki od „Łupaszki” w Pile, w Wielkopolsce. Zapraszam już dzisiaj na uroczystość jego odsłonięcia w niedzielę 25 marca o godz. 11.00. A do naszych Czytelników i ludzi dobrej woli, którym nie jest obojętne wychowanie młodego pokolenia w patriotycznych wartościach, zwracamy się o materialne wsparcie naszej inicjatywy i z góry dziękujemy za okazaną pomoc.

Wpłat można dokonywać bezpośrednio na konto:

Nr konta: 66-8162-0003-0021-3354-3000-0010
Parafia Świętej Rodziny
ul. św. Jana Bosko 1
64-920 PIŁA
Pomnik „Inki”

Cały artykuł ks. Jarosława Wąsowicza pt. „Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Wielkopolsce” znajduje się na s. 2 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł ks. Jarosława Wąsowicza pt. „Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Wielkopolsce” na s. 2 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

W polskiej gospodarce, wzorem minionych okresów w historii, mamy obecnie do czynienia z jedynie słuszną prawdą

Sfera gospodarcza w obszarze pryncypiów jest przestrzenią zgody między prawicą i lewicą. Panuje tu niepisana zgoda niestrzelania do pianisty, za jakiego bezdyskusyjnie uważany jest Mateusz Morawiecki.

Jan Parczewski

Polityka gospodarcza rządu, oparta na Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju utożsamianej z osobą Mateusza Morawieckiego, generalnie cieszy się poparciem aktorów głównej sceny politycznej – od jej prawej strony począwszy, a skończywszy na lewej.

Zjawisko to jest fenomenem o tyle, że występuje równolegle do spektakularnych, coraz bardziej widowiskowych i niejednokrotnie wręcz dramatycznych sporów przedstawicieli stron, połączonych z pogłębiającą się polaryzacją publiczności, prowadzącą niejednokrotne do rękoczynów.

Na lewej stronie sceny akceptacja budowana jest poprzez pogląd, iż de facto obecna polska polityka gospodarcza transmituje na nasz grunt i materializuje oczekiwania gospodarcze globalne/UE/Niemiec. Ludzie małej wiary połączonej z dużym doświadczeniem odczytują to wręcz jako swoistą kontynuację relacji gospodarczych poprzedniej ekipy.

Na prawej stronie sceny akceptacja, wspierana oficjalną retoryką rządową, budowana jest według syndromu oblężonej twierdzy. Zgodnie z tym syndromem często nieuniknione spory załogi twierdzy powinny być wyciszane i eliminowane, gdyż stają się jawnym prezentem dla oblegających. Warto podkreślić, że w syndromie tym, zdaniem socjologów, eliminowanie wewnętrznej krytyki miewa z zasady cechy psychomanipulacji i może służyć do realizacji pomysłów nie zawsze najkorzystniejszych dla egzystencji obleganych.

Obietnice przedwyborcze zarówno prezydenta, jak i PiS wskazywały wyraźnie na kierunek pronarodowy i gospodarczo podmiotowy zapowiadanych zmian. Niestety, rzeczywistość zmiany okazała się być w wielu elementach istotnie inna.

Dlatego też wspomniana, oficjalnie demonstrowana homogeniczność poglądów gospodarczych ma swoją gorzką cenę na prawicy. Jest nią głęboka, ukryta trauma znacznej części prawicowego elektoratu. Szczególnie dotkliwy okazał się rozziew pomiędzy przedwyborczymi deklaracjami a rzeczywistością w obszarze stosunku do roli kapitału zagranicznego oraz patriotyzmu gospodarczego.

Sfera gospodarcza w obszarze jej pryncypiów jest obecnie przestrzenią zgody pomiędzy prawicą oraz lewicą. Obie strony wspierają bardzo podobny model patriotyzmu gospodarczego. Panuje tu niepisana zgoda niestrzelania do pianisty, za jakiego bezdyskusyjnie uważany jest Mateusz Morawiecki.

W odróżnieniu od sfery gospodarczej, stosunek do imponderabiliów narodowych, społecznych, historycznych oraz kulturowych rytualizuje i tworzy pole konfliktu stron. Atrybutami tych widowiskowych sporów są szable i sztandary, a nie wielkie pieniądze, kapitał oraz własność, właściwe dla chłodnych i realizowanych w ciszy gier gospodarczych z wątkiem globalnym.

Obecna sytuacja, w której szczególnie po prawej stronie, na zasadzie nieformalnej cenzury bądź autocenzury eliminowane są znaczące głosy polemiczne, nie sprzyja racjonalnej, bieżącej ocenie stanu naszej gospodarki.

Przykładem może być bezkrytyczny, żeby nie powiedzieć dziecinny entuzjazm, z jakim mainstreamowe media prawicowe przyjęły wiadomość o wprowadzeniu banku JP Morgan do Polski. Patrząc racjonalnie, skądinąd niczego nie ujmując temu potężnemu i zasłużonemu bankowi, wypadałoby podjąć także próbę analizy, jaki cel gospodarczy przyświeca tejże operacji i na ile byłyby on zgodny (bądź nie) z polskim interesem gospodarczym.

Wzorem minionych okresów w historii mamy obecnie do czynienia z jedynie słuszną prawdą – im dłużej tak będzie, tym jej upadek może być bardziej przykry.

Dlatego też na miejscu obozu rządzącego za pochopne należałoby uznać przyjmowanie daru, jakim jest zgoda na obecny model ekonomiczny zarówno opozycji, jak i globalnych graczy gospodarczych. Należy pamiętać, że interesariusze ci lubią udawać Greka, a jak wiadomo, bezkrytyczne przyjmowanie podarków od Greków bywa w efekcie dość kłopotliwe.

(…) Stosowane obecnie w oficjalnym dyskursie pojęcia owocują znaczącym przesunięciem znaczeń i zafałszowaniem przekazu gospodarczego. Gwoli ścisłości, rząd w tej sferze jest zdecydowanie bardziej użytkownikiem określonej wykładni niż jej twórcą.

Jakie znaczenia kryją się pod określeniem „polski” we współczesnej retoryce gospodarczej?

Polska firma– co to jest? Od strony formalnoprawnej to firma zarejestrowana na terytorium kraju. Może mieć 100% kapitału zagranicznego oraz zarząd osób zagranicznych.

Postulat: należy rozdzielić pojęciowo określenie ‘polskie firmy’. Używanie tego terminu bez doprecyzowań w obszarze własności prowadzić może do dramatycznych nieporozumień po stronie odbiorcy oraz do ew. maskowania działań de facto godzących w status firm polskich z kapitałem polskim.

Gospodarka polska – co to jest? Gospodarka polska, nazywana także gospodarką narodową, mierzona jest obecnie przez produkt krajowy brutto (PKB), tj. wskaźnik scalający wartość dodaną, wytwarzaną przez podmioty zarejestrowane na terytorium kraju, niezależnie od ich pochodzenia i kapitału.

Postulat: należy rozdzielić pojęciowo określenie ‘polska gospodarka’ na części, pod kątem praw własności czynników produkcji te części tworzących. Używanie terminu ‘polska gospodarka’ bez doprecyzowań może prowadzić do dramatycznych nieporozumień po stronie odbiorcy.

 

Cały artykuł Jana Parczewskiego pt. „Nie strzelać do pianisty” znajduje się na s. 15 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Parczewskiego pt. „Nie strzelać do pianisty” na s. 15 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Bezpieczeństwo cyfrowe. Projekt ustawy o krajowym systemie „cyberbezpieczeństwa” należałoby poddać dyskusji

Rodzina powinna mieć świadomość zagrożeń cybernetycznych, nieskrępowany dostęp do informacji i metainformacji, zapewnione bezpieczeństwo swoich danych, swobodę wypowiedzi i doboru źródeł informacji.

Tomasz Woźniakowski

Zadaniem projektowanej legislacji jest zapewnienie „niezakłóconego świadczenia usług kluczowych i usług cyfrowych oraz osiągnięcie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa systemów informacyjnych służących do świadczenia tych usług”. Celem nadrzędnym ustawy powinno być jednak odpowiednio zaakcentowane bezpieczeństwo wszystkich obywateli Rzeczypospolitej oraz ochrona ich przed zagrożeniami bezpośrednimi, jak i pośrednimi, płynącymi ze świata cyfrowego. (…)

Chęć wywiązania się ze zobowiązań międzynarodowych (a właściwie unijnych) jest niezwykle bogato opisana w uzasadnieniu projektu. Powstaje pytanie, czy taki powinien być priorytet w niezwykle istotnym obszarze bezpieczeństwa państwa i obywateli?

(…) Błędem merytorycznym projektu jest traktowanie cyberbezpieczeństwa państwa i obywateli tylko jako sumy cyberbezpieczeństwa sektorów: energetyki, transportu, instytucji finansowych, ochrony zdrowia, zaopatrzenia w wodę, infrastruktury cyfrowej oraz organów publicznych. System, który skutecznie chroni obywateli, jest zdecydowanie bardziej złożony. (…) chociażby wypracowanie standardów technicznych dla przedsiębiorstw, działalności gospodarczych oraz rodzin odnośnie do np. sieciowego bezpieczeństwa dzieci jest równie ważne jak posiadanie CIRT-ów, odpowiedniej legislacji czy strategii. (…)

Istotnym elementem bezpieczeństwa i siły państwa pod każdym względem jest bezpieczna i silna rodzina. Również działania związane z bezpieczeństwem cybernetycznym powinny objąć tę podstawową komórkę.

Rodzina powinna cechować się świadomością zagrożeń cybernetycznych, nieskrępowanym dostępem do informacji i metainformacji, bezpieczeństwem swoich danych osobowych, wrażliwych i poufnych, swobodą wypowiedzi oraz świadomym doborem źródeł informacji. Istotnym elementem jest także sprawowanie odpowiedniej opieki rodzicielskiej i wychowawczej także w cyberprzestrzeni. Obszary tych działań mogłyby zawierać się w punktach:

a)       świadomość zagrożeń,
b)      bezpieczna komunikacja,
c)       wolność od manipulacji,
d)      bezpieczeństwo danych, osobowych, biometrycznych i lokalizacyjnych,
e)      zapobieganie cyberprzemocy,
f)        kontrola rodzicielska.

Zaproponowany projekt ustawy praktycznie nie odnosi się w ogóle do tej, jakże istotnej, sfery.

Cały artykuł Tomasza Woźniakowskiego pt. „Bezpieczeństwo cyfrowe. Uwagi do projektu ustawy” znajduje się na s. 12 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Woźniakowskiego pt. „Bezpieczeństwo cyfrowe. Uwagi do projektu ustawy?” na s. 12 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Przekraczanie granicy przyzwoitości jest złe – ale to nie jest tym złem, które naprawdę obciąża ideę WOŚP

Dużo gorsze, dużo bardziej ohydne i niemoralne jest używanie chorych dzieci do usprawiedliwiania innych uprawianych procederów. Skala takiej promocji przekracza jakiekolwiek dopuszczalne wartości.

Marcin Niewalda

I wyraźnie podkreślę, że nie chodzi o samą promocję „innego sposobu życia”, lecz o usprawiedliwianie tej promocji chorymi dziećmi.

Gdyby byłem radnym Krakowa, przyszedł do mnie „kolega”, proponując układ: miałbym poprzeć jego projekt, gdzie 50 000 szło na jego fundację, a 50 000 na dzieci z białaczką. Zasugerował, żebym potem ja również zrobił taką uchwałę na rzecz swojej fundacji, a zyskam jego głos. Ale – ostrzegł – „jeśli nie poprzesz mojej uchwały, powiem, że jesteś przeciwny ratowaniu dzieci z białaczką!” Szantaż, korupcja, draństwo. A przecież dokładnie to samo dzieje się przez system działań WOŚP.

Chore dzieci usprawiedliwiają Woodstock, usprawiedliwiają kąpiele w błocie, rozwiązłość seksualną, narkotyki („na prywatny użytek”), promowanie sekt, czarne marsze, opluwanie wartości patriotycznych, wydawanie pieniędzy na promocję zespołów satanistycznych, na promowanie ludzi uprawiających wszelkie lewactwo, głoszących prawo do wolnej aborcji i „róbta co chceta”.

Dzięki chorym dzieciom brylują celebryci prezentujący postawy atakujące dobro społeczne, jakim są zasady i wartości uniwersalne. Jednocześnie obraża się w sposób haniebny tych, którzy mają wątpliwości co do stosowanych przez WOŚP mechanizmów i form.

Chore dzieci są użyte jak owi Polacy pod Cedynią – i tu nie ma Stuhrowej pomyłki. Na machinach oblężniczych zepsucia moralnego przyczepia się najsłabsze, najbardziej potrzebujące wsparcia istoty. Zasłania się nimi działania niszczące moralność i demoralizujące. A gdy ktoś to krytykuje, słyszy wrzask: „Dzieci atakujesz!!! Ty podły PiS-owcu!!!”. (…)

Historii podobnych do WOŚP było w polskich dziejach więcej. Warto przypomnieć Jerzego Ossolińskiego – mentora króla Władysława IV, przewidującego, dobrotliwego doradcę, autora idei orderu Niepokalanego Poczęcia NMP (pierwowzoru orderu Orła Białego). Aby zniszczyć tę ideę, atakowano go personalnie. Posunięto się nawet do drwiących paszkwili po śmierci jego syna, które doprowadziły Jerzego Ossolińskiego do załamania psychicznego i rychłej śmierci. Jednocześnie cała walka z polskością była czyniona w imię „wolności” i „szacunku”. (…)

Aspiryna na bazie cyjanku znana jest od dawna i charakterystyczna dla niemal wszystkich działań wykorzeniających wartości. (…) Dlatego nie zagłuszę sumienia, wrzucając 5 zł. Nie zagłuszę, gdyż to zło, które bym poparł w ten sposób, uwierałoby moje sumienie dużo bardziej. Zwłaszcza że przecież mogę wesprzeć zakup sprzętu czy leczenie dzieci całkiem inną drogą.

Cały artykuł Marcina Niewaldy pt. „WOŚP – aspiryna na bazie cyjanku” znajduje się na s. 4 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marcina Niewaldy pt. „WOŚP – aspiryna na bazie cyjanku” na s. 4 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Po transformacji zostaliśmy gospodarką podwykonawczą. Upadek przemysłu postępował szybciej od zmian światopoglądowych

Na całym naszym środkowym Wybrzeżu brakuje portu przynajmniej z jednym nabrzeżem głębokowodnym, chociażby dla rozładowania się amerykańskiej armii. Gdzież podziewa się nasze planowanie strategiczne?

Tomasz Hutyra

Jan Lechoń mógł pisać swoje pozytywne wiersze o Polsce prawie sto lat temu bez przeszkód. Widzieć ją prosto – jako swoją ojczyznę. Tymczasem politykom przełomu Okrągłego Stołu nasz kraj przedstawia się już zgoła inaczej…

Wszyscy pamiętamy słowa Donalda Tuska, że polskość to nienormalność! A któż z Szanownych Czytelników może wiedzieć, że na przykład taki zasłużony działacz Solidarności, jak obecny szef Stowarzyszenia Godność, będąc radnym miasta Gdańska śmiał twierdzić, że Niemcy budują lepsze statki, a zatem po co nam ta cała Stocznia Gdańska? A inni działacze związkowi? Gdzie byli, gdy rozkładano Polskie Linie Oceaniczne, likwidowano zakłady kooperujące, szeroko orano przemysł średni i ciężki?! (…)

Jeżeli nie poznamy mechanizmów wrogiego przejęcia tych zakładów, nie poznamy zewnętrznych działań na arenie międzynarodowej osób lobbujących za likwidacją naszego przemysłu, to nigdy niczego wielkiego nie zbudujemy. Damy radę z drogami, ze stadionami, damy radę nawet z mostami. Bo posiadamy bardzo mądrych inżynierów, zawsze ich mieliśmy – ale nie mamy niestety wizjonerów, na przykład takich, jakim był Eugeniusz Kwiatkowski. (…)

Chcemy budować morski port centralny. I dobrze! Tylko kim chcemy go zbudować, skoro około 15 lat temu zamknęliśmy na gdańskiej politechnice katedrę budownictwa morskiego? Tak po prostu wyzbyliśmy się kształcenia w tej dziedzinie. Niedobór kadr może być poważną przeszkodą.

Na całym naszym środkowym Wybrzeżu brakuje portu przynajmniej z jednym nabrzeżem głębokowodnym, chociażby dla rozładowania się amerykańskiej armii. Gdzież podziewa się nasze planowanie strategiczne w tym przypadku? (…)

Gospodarka morska musi być kluczem do wszystkich naszych strategicznych układanek. Rok temu wystarczyło, aby jeden ze światowych armatorów zbankrutował i już w eksporcie nie można było znaleźć pustych kontenerów, a jak tylko się pojawiły, stawki poszły o 300% w górę.

Eugeniusz Kwiatkowski doskonale rozumiał geogospodarcze położenie Polski. Wiedział, że Niemcy będą w Gdańsku blokować nam inicjatywę i utrudniać działania na każdym polu, dlatego zdecydował się na budowę portu w Gdyni. Zaplanowano również miejsce dla stoczni. Gdy popadła ona w kłopoty, ówczesny zarządca komisaryczny Gdyni Franciszek Sokół zorganizował pieniądze na ratowanie zakładu. Wiedział, że bez tego przemysłu Polsce będzie bardzo trudno się rozwijać.

Obecny prezydent tego miasta nie wykazał w tej materii refleksu. Największym pracodawcą w Gdyni dzisiaj jest Urząd Miejski! Kto by się tam chciał jakimiś stoczniami przejmować! Teren odda się deweloperom i po kłopocie.

Cały artykuł Tomasza Hutyry pt. „Gospodarki morskiej przypadki” znajduje się na s. 18 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Hutyry pt. „Gospodarki morskiej przypadki” na s. 18 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Laureaci Medali Przemysła II za rok 2017: Instytut Pamięci Narodowej oraz profesor Krzysztof Szwagrzyk

Jest to medal za zasługi dla narodu i państwa polskiego – za obronę godności narodowej, podtrzymywanie i utrwalanie tradycji narodowej oraz działalność na rzecz rozwoju Polski i jej pozycji w świecie.

Laureaci Medali Przemysła II za rok 2017

10 stycznia 2018 roku w Sali Czerwonej Pałacu Działyńskich na Starym Rynku w Poznaniu odbyła się uroczystość wręczenia przez Akademicki Klub Obywatelski im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu Medali Przemysła II za 2017 rok.

Wiceprezes IPN dr Jarosław Szarek z medalem i dyplomem Przemysła II | Fot. A. Karczmarczyk

Zostało uhonorowanych dwóch laureatów: Medal przyznany Instytutowi Pamięci Narodowej za całokształt działań odebrał prezes Instytutu dr Jarosław Szarek. Drugie odznaczenie zostało wręczone zastępcy prezesa IPN prof. Krzysztofowi Szwagrzykowi za odkrywanie miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego oraz pobudzanie patriotyzmu, szczególnie wśród młodzieży. (…)

Przewodniczący Kapituły Medalu Przemysła II – prof. Leon Drobnik odczytał laudację na cześć Instytutu Pamięci Narodowej. Podkreślono w niej, że słowa mowy pochwalnej odnoszą się do całego zespołu pracowników Instytutu. Wyrażono uznanie dla odwagi i wytrwałości w odkrywaniu prawdy o wydarzeniach z najnowszej historii Polski i jej rzetelnym przedstawianiu oraz wdzięczność za przywracanie dobrego imienia tym wszystkim Polakom, którzy stając przed wyborem między najwyższymi wartościami a wyparciem się swojej tożsamości, zdecydowali się na wierność zasadom.

W mowie padły również słowa o przywróceniu nadziei, że społeczeństwo nie będzie już zmuszane do nazywania kłamstwa prawdą, a tchórzostwa bohaterstwem oraz o tym, że szczególne uznanie należy się Instytutowi Pamięci Narodowej za uczenie Polaków szacunku wobec siebie samych. Medal wraz z okolicznościowym dyplomem wręczono na ręce prezesa Instytutu dr. Jarosława Szarka.

Następnie odczytano mowę pochwalną na cześć prof. Krzysztofa Szwagrzyka. Podkreślono w niej ogromne zaangażowanie Profesora w prace badawcze upamiętniające ofiary zbrodni stalinowskich, przyczyniły się do pobudzenia patriotyzmu. Zdaniem Kapituły Laureat swoją postawą i osiągnięciami udowadnia, jak wiele może zmienić i uczynić dobra jeden człowiek, co potwierdzają liczne odznaczenia i wyróżnienia przyznawane prof. Szwagrzykowi. Medal Przemysła II jest wyrazem szacunku Kapituły za przywracanie rodzinom i społeczeństwu szczątków bohaterów walk o wolną Polskę, w tym dowódców podziemia niepodległościowego. Prof. Krzysztof Szwagrzyk odebrał osobiście Medal wraz z pamiątkowym dyplomem.

Cały artykuł redakcyjny pt. „Laureaci Medali Przemysła II za rok 2017” znajduje się na s. 1 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł pt. „Laureaci Medali Przemysła II za rok 2017” na s. 1 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl