A na Węgrzech mają Formułę 1… Hungaroring przedłużył kontrakt na organizację Grand Prix

Hungaroring | Fot.: ŚwiatWyścigów.pl

Podczas tegorocznego GP Węgier ogłoszono przedłużenie kontraktu na organizację zmagań F1 pod Budapesztem do 2032 roku. Czym promotorzy wyścigu zasłużyli sobie na kolejną wieloletnią umowę?

Bernie Ecclestone przez całe dekady stał u steru Formuły 1 jako jej „prezydent”. Kres jego rządów przyszedł w 2017 roku, kiedy prawa komercyjne do królowej sportów motorowych uzyskało Liberty Media. Przez znaczną część środowiska motorsportowego 92-letni dziś Brytyjczyk jest określany mianem kontrowersyjnego. Z pewnością Ecclestone nieraz wymiernie przysłużył się Formule 1, choćby w kwestii otwarcia jej na świat milionów telewidzów, jednak na przykład pomysł potraktowania toru „deszczem” ze zraszaczy w celu uatrakcyjniania wyścigów czy, tym bardziej, jego pochwały wobec polityki Władimira Putina, nie spotkały się z powszechną aprobatą.

Jest jednak kraj, w którym uznanie dla Ecclestone wyraża prawdopodobnie nieproporcjonalnie więcej ludzi niż we wszystkich innych zakątkach świata. To właśnie popularnemu Berniemu jeszcze w latach 70. zależało na tym, aby zorganizować wyścig Formuły 1 za żelazną kurtyną. Na stole leżało kilka opcji, w tym Polska czy ZSRR. Ostatecznie Brytyjczyk dał się przekonać Węgrom. Pierwszy wyścig pod Budapesztem odbył się w 1986 roku. Wówczas na tor przybyło około dwustu tysięcy kibiców. Od tego czasu Budapeszt gości zawody królowej sportów motorowych co roku, nieprzerwanie. Z kolei sam Ecclestone doczekał się na Węgrzech swojego popiersia, które stanęło obok bramy Hungaroringu.

Inauguracyjną edycję Grand Prix Węgier wygrał Nelson Piquet, trzykrotny mistrz świata. Na listę zwycięzców zapisały się także inne największe legendy F1 – takie jak Ayrton Senna czy Michael Schumacher. W ostatnich dwóch wyścigach na Węgrzech zwyciężył Max Verstappen, jednak niewątpliwie królem tego krętego obiektu jest Lewis Hamilton. Rodak Ecclestone’a na Hungaroringu był najszybszy aż ośmiokrotnie. W kwalifikacjach pod Budapesztem Hamilton także czuje się znakomicie – z pole position startował tam dziewięć razy.

Rozgrywane w połowie lipca Grand Prix Węgier 2023 przyniosło sympatykom opisywanego obiektu bardzo dobrą wiadomość. Hungaroring zostanie w kalendarzu Formuły 1 przynajmniej do 2032 roku. Organizatorzy tego wyścigu mogą cieszyć się niezwykle dużym komfortem. W ostatnich latach Formuła 1 coraz częściej ulega krajom arabskim (pieniądze z Kataru były obecne w tym roku także pod Budapesztem, co widać na zdjęciu tytułowym). Lokalizacjom z bogatego Półwyspu Arabskiego łatwiej zagwarantować sobie miejsce w kalendarzu niż na przykład, mimo że legendarnej, to wciąż niepewnej pozostania w Formule 1 Belgii. Innym zagrożeniem dla tradycyjnego, europejskiego rynku są Stany Zjednoczone. W tym roku Formuła 1 odwiedzi w sumie trzy amerykańskie tory, a środowisko wcale się nie krzywi na myśl o pojawieniu się w przyszłości czwartej rundy w USA.

Sytuacja Węgrów budzi podziw tym bardziej, jeśli uświadomimy sobie, że ci prawdopodobnie uniknęli tak zwanego postawienia pod ścianą. W ten weekend promotor przedłużył umowę, która i tak obowiązywała już do 2026 roku. Z wypowiedzi obecnego prezydenta F1 Stefano Domenicaliego wynika, że niebagatelną rolę w sprawie decyzji o przedłużeniu współpracy z Hungaroringiem odegrało przeprowadzanie inwestycji na terenie obiektu. Te dostrzegła obecna na tegorocznym GP Węgier dziennikarka „ŚwiatWyścigów.pl” Roksana Ćwik.

Dla nich tym przełomowym punktem było zebranie budżetu na renowacje wszystkiego. Pierwsze, co zauważyłam, to odświeżone budynki prasowe i wymienione okna, które sprawiają, że nie smażymy się już tak przy słonecznej pogodzie. W zeszłym roku jedna z szyb pękła – centralnie nade mną – ze względu na to, że było tak gorąco. Nie było to fajne doświadczenie…

Widoczne są zmiany estetyczne. Jest troszeczkę lepiej; nie odpada tak zwany tynk, nie leci nic na głowę, tak jak to miało miejsce kilka lat temu – dodaje w swej obrazowej wypowiedzi gość Radia Wnet.

W przeszłości opuszczenie samochodem węgierskiego obiektu po wyścigu odznaczało się niekończącym staniem w korku.

Jest dość duży postęp, jeżeli chodzi o komunikację. Niektórzy kibice narzekali, że wyjeżdżali godzinę. My razem z Darkiem [Szymczakiem, innym dziennikarzem „ŚwiatWyścigów.pl” – przyp. red.] wyjeżdżaliśmy godzinę w piątek, tylko ze względu na opady. Jednak, wiadomo – jak już pada deszcz, to wszędzie się zakorkuje.

Jest także inna, mniej rzucająca się w oczy, przesłanka pomagająca pozostać Węgrom w kalendarzu Formuły 1. Grand Prix Węgier to produkt mocno powiązany z innym sprawdzonym wyścigiem – rundą w sąsiedniej Austrii.

Jedną z rzeczy, która jest ważna w całym tym wątku, jest to, że Hungaroring należy do grupy, która zajmuje się również organizacją Grand Prix Austrii, więc tak jakby ma przywilej bycia z Austrią w jednej grupie. Można powiedzieć, że to są jakby dwa tory w jednym.

Prócz wspomnianej także przez Roksanę Ćwik historycznej wartości Hungaroringu, obiekt ten cieszy się popularnością wśród kibiców, co potwierdził węgierski minister sportu.

Pan minister sportu powiedział, że najbardziej cieszy go to, że są pełne trybuny, że ludzie przyjeżdżają i że pomimo kryzysu Budapeszt i całe Węgry mają z tego korzyść.

Korzyści są duże, bo kibiców było sporo. Z tego, co pan dyrektor [toru – przyp. red.] mi powiedział, trybuny były zapełnione w 98 procentach.

Przez cały weekend wyścigowy przez bramki Hungaroroingu przeszło 303 tysięcy kibiców. Sam niedzielny wyścig na torze oglądało 102 tysiące fanów.

Dyrektor toru powiedział mi, że większość biletów została wyprzedana już w grudniu.

Przekazał, że bardzo duża ilość biletów została sprzedana do Polski. Jak usłyszał, że jestem z Polski, to powiedział: „A, to od Roberta Kubicy! Kubica jest jak nasz”.

Sukces Węgrów jest często stawiany jako przykład w kontekście niewątpliwego braku sukcesu na polu potencjalnej organizacji ważnych wydarzeń motorsportowych w Polsce. Szczęśliwie pod Budapesztem rokrocznie pojawia się mocny polski akcent w postaci licznych kibiców znad Wisły. A historia Roberta Kubicy jako kierowcy wyścigowego Formuły 1 rozpoczęła się właśnie tutaj – w 2006 roku na Hungaroringu Kubica pierwszy raz wziął udział w Grand Prix. Parę ładnych lat wcześniej, jako młody kibic, krakowianin był na wyścigu pod Budapesztem. Powiedział sobie wtedy, że jeśli kiedyś jeszcze raz stawi się na Formule 1, to tylko w roli kierowcy. Właśnie taki scenariusz się ziścił.

Kamil Kowalik

Źródła: Radio Wnet, motormag.pl, wikipedia.org.

Zachęcamy do odsłuchania całej rozmowy z Roksaną Ćwik, która miała miejsce w audycji „Czas na Motorsport”:

Czas na Motorsport #21 – Łukasz Byśkiniewicz z córką Basią: „Tata jest nienormalny” oraz GP Węgier i WEC

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Komentarze