Kontrowersje wokół limitów toru, głównym tematem po Grand Prix Austrii Formuły 1

Bolid zespołu Benetton z sezonu 1994, fot. Erik Jacobs, Wikipedia Commons

Frustracja kierowców, zespołów i kibiców, czyli tegoroczna runda na Red Bull Ringu. Wobec farsy z limitami toru powstaje pytanie – zostawić, zmodyfikować czy znieść ich regulacje?

Odsłuchaj fragment audycji „Czas na Motorsport”:

Podczas tegorocznego wyścigu na Red Bull Ringu doszło do absurdu. Wszyscy zainteresowani niedzielnym wyścigiem byli zmuszeni czekać wiele godzin na aktualizacje tabeli końcowej. To za sprawą protestu Astona Martina przeciwko wynikom wyścigu. Z tego powodu FIA była zobligowana rozpatrzeć łącznie ponad 1200 wniosków o potencjalne przekroczenie limitów toru. Po kilku godzinach oczekiwania okazało się, że, bagatela, ośmiu kierowców otrzymało powyścigową karę czasową. W tym gronie najpokaźniejszą zaliczkę na poczet swojego końcowego czasu zarobił Estaban Ocon. Francuz otrzymał dodatkowe 30 sekund. Wobec obwieszczenia sędziów o tychże karach, kolejność na mecie uległa znacznej zmianie. Trzeba jednoznacznie przyznać, że sytuacja, w której szczególnie kibice pozostają w niepewności, co do ostatecznych wyników wyścigu, przez kilka godzin po jego zakończeniu, jest nieakceptowalna. W takim wypadku to swego rodzaju sportowa patologia i anomalia, oraz bez wątpienia duży uszczerbek dla widowiska.

W poszukiwania winnego całej sytuacji, wszystkie tropy prowadzą do dyrektora wyścigu – Nielsa Wittich’a. Człowiek ten od początku weekendu na Red Bull Ringu usilnie trzymał się swoich postanowień co do limitów toru. Nie zważał przy tym na liczne wnioski kierowców o złagodzenie limitów toru w pewnych miejscach, chociażby z uwagi na specyficzną charakterystykę austriackiego obiektu. Zdaniem kierowców sprostanie rygorystycznym limitom toru w niektórych miejscach było po prostu nie do wykonania. Dyrektor wyścigu był jednak głuchy na te głosy, co poskutkowało ww. kontrowersją z powyścigowymi rozstrzygnięciami oraz łącznie 130 okrążeniami skasowanymi na przestrzeni całego weekendu.

Opisana wyżej sytuacja ma jeszcze inny czarny odcień. W takich okolicznościach końcowy rezultat może być bardziej odpowiedzią na pytanie – kto otrzymał mniej kar czasowych, zamiast kto miał najlepsze tempo wyścigowe. Ryzyko takiego zajścia zauważaliśmy w miniony weekend Formuły 1.

Dariusz Szymczak, zapytany o to, czy wysypanie żwiru w problematycznych zakrętach byłoby dobrym rozwiązaniem odpowiada:

Jak najbardziej. To wydaję się naturalnym rozwiązaniem w tej sytuacji. Jeśli kierowcy mieliby świadomość o granicy, której przekroczenie skutkowało by stratą czasową, to zachowywaliby się inaczej.

Jednakże, zdaję się, że tworzenie pułapek żwirowych na zakrętach jest odwrotne do aktualnych trendów. Większość torów dąży do pewnych zastępników, jak np. pasy o zwiększonej przyczepności, tak jak ma to miejsce w Abu Dhabi, czy na Paul Ricard.

Innym remedium mogłaby być sytuacja, w której limitem toru jest koniec tarki:

To dobre rozwiązanie z powodzeniem wykorzystywane na innych torach. Jedynym zastrzeżeniem jest, aby tarka nie była zbyt brutalna. – Mówi Dariusz Szymczak, dziennikarz „Rally And Race” i „ŚwiatWyścigów.pl”

Jedno jest pewne – taka sytuacja, jak na Grand Prix Austrii 2023 nie powinna się powtórzyć. Należy dokonać pewnych reform, ale pozostaje pytanie, w którym kierunku zmierzą.

Piotr Nałęcz

 

Zachęcamy do odsłuchania fragmentu audycji „Czas na Motorsport” traktującego o powyższym zagadnieniu – z Dariuszem Szymczakiem rozmawiają Kamil Kowalik i Piotr Nałęcz.

Zobacz także:

„Można było tego uniknąć”. F1 walczy z ograniczoną widocznością w deszczowych warunkach

Komentarze