Spoiwem komunistów była nienawiść do Kościoła. Dzisiaj walka z Kościołem cementuje, z małymi wyjątkami, opozycję totalną

– Jestem przeciwny przemocy, ale obawiam się, że może do niej dojść i chyba jest takie zamówienie ze strony totalnej opozycji, żeby powtórzyć akt typu „Cyba” – powiedział w Poranku Wnet Marek Król.

Marek Król, komentując zmiany życia moralnego w Europie, powiedział: – Cechą wyróżniającą partię komunistyczną była nienawiść do Kościoła, była jej spoiwem. Dzisiaj mamy taką samą sytuację. Cała tzw. totalna opozycja, może z małymi wyjątkami, cementuje się wokół walki z Kościołem.

W kontekście zbliżającej się rocznicy katastrofy smoleńskiej stwierdził, że model postępowania jest taki sam, jak przy morderstwie polskich oficerów w Katyniu: – Dopiero Gorbaczow przyznał to, co wszyscy wiedzieli, że to Rosjanie tego dokonali.

Komentując trwające śledztwo smoleńskie, zaznaczył, że ktoś, komu zarzuca się okropną rzecz, nie ma nic na sumieniu, oddaje się do dyspozycji w celu pokazania, że jest niewinny. Stwierdził również, że dopóki „wszyscy – od Łukasza Warzechy, Andrzeja Stankiewicza, po Lisa i Żakowskiego uczestniczą tej nagonce na Antoniego Macierewicza, to jestem spokojny o przyszłość polskiej armii”.

W kwestii kontrdemonstracji organizowanych przez środowiska antyrządowe podczas miesięcznic, gość Poranka Wnet stwierdził, że jest to kontynuacja tego, co działo się tuż po katastrofie smoleńskiej: – Nie namawiam i jestem przeciwny jakiejkolwiek przemocy, ale obawiam się, że może do niej dojść i chyba jest takie zamówienie ze strony totalnej opozycji, żeby powtórzyć akt typu „Cyba”, który właściwie przeszedł przez media bezboleśnie.

Odnosząc się do części generałów, którzy odeszli z polskiego wojska, stwierdził: – Nie mam żadnych wątpliwości – jeżeli ktoś skończył tzw. Woroszyłowkę czy inne szkoły, na ogół był rosyjskim agentem.

19 października 2010 roku przed południem w biurze poselskim posła do Parlamentu Europejskiego Janusza Wojciechowskiego oraz posła na Sejm RP Jarosława Jagiełły przebywało pięć osób. Ryszard Cyba wtargnął do biura i od razu zaatakował jednego z pracowników biura, Marka Rosiaka, oddając w jego kierunku strzały z broni palnej.

Jak poinformował później w Sejmie RP minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller, było to 8 strzałów, tj. cała zawartość magazynka. Cztery z nich dosięgły Rosiaka, powodując jego śmierć na miejscu zdarzenia. W dalszej kolejności sprawca rzucił się na znajdującego się w tym samym pomieszczeniu Pawła Kowalskiego.
Jerzy Miller poinformował, że sprawca posiadał więcej amunicji, ale nie udało mu się przeładować broni. W konsekwencji morderca najpierw zaatakował Pawła Kowalskiego paralizatorem, rażąc go w nogi, a następnie zadawał mu ciosy nożem, próbując mu poderżnąć gardło. Ugodził go dwukrotnie w szyję, zadając siedmiocentymetrową ranę; poranił także ręce, którymi Paweł Kowalski się zasłaniał. Według świadków w czasie ataku sprawca krzyczał, że nienawidzi PiS i że chce zabić Jarosława Kaczyńskiego. Został ujęty przez wezwanych na miejsce zdarzenia strażników miejskich.
20 grudnia 2011 roku oskarżony został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie po 30 latach. Sąd orzekł wobec niego również środek karny w postaci pozbawienia praw publicznych na okres 10 lat oraz zadośćuczynienie na rzecz pokrzywdzonego Pawła Kowalskiego i rodziny Marka Rosiaka, w łącznej kwocie 140 tysięcy złotych. Sąd uznał, że Cyba działał z motywacji zasługującej na szczególne potępienie i kierował się motywami politycznymi. Sędzia w uzasadnieniu stwierdził m.in., że Cyba w 2010 roku przygotowywał zamach na życie Jarosława Kaczyńskiego, jednak odstąpił od niego z powodu zastosowanych środków bezpieczeństwa.

WJB

Komentarze