Medycyna Hildegardy z Bingen – 11.05.2020 r. – zaprasza Elżbieta Ruman via Studio 37 Dublin

Tym razem w kolejnym majowym odcinku programu „Medycyna Hildegardy z Bingen” panią Elżbietę Ruman po raz kolejny podpytywałem o średniowieczne eliksiry, które wspomagają układ odpornościowy.

Dzięki nim nasze organizmy pozbywają się najcięższych chorób i wszelakich toksyn. Tym razem opowieść o niezwykłym cudzie uzdrowienia. Okazuje się, że terapia recepturami św. Hildegardy uzdrawia chorych na stwardnienie rozsiane. Elżbieta Ruman opowiada o mocy naparu z barwinka oraz niezwykłej wszewłodze górskiej.

Cały program do wysłuchania tutaj:

 

Św. Hildegarda była jedną z czterech kobiet, która otrzymała tytuł doktora Kościoła. Jako pierwsza założyła klasztor żeński. Niemal tysiąc lat temu, dzięki swoim niezwykłym wizjom, opisała nasz świat. Ponad 800 lat temu, dzięki swoim niezwykłym wizjom, opisała nasz świat.

Św. Hildegarda jednak nie tylko dała opis ziemskiego padołu i jego problemów, ale także sposoby leczenia wielu występujących dziś schorzeń. O sposobach na życie w harmonii, leczenie i dietę, która zapewnia zdrowie ciała i ducha opowiada Elżbieta Ruman. Zawsze w poniedziałki, zawsze w Radiu WNET o godzinie 20:00.

Tomasz Wybranowski

Muzyka z dawnej Jugosławii – Lilu Radio Balkan WNET – Studio 37 i Liliana Wiadrowska, czyli Polka na Bałkanach. Część 1

Zapraszam do posłuchania pierwszego odcinka opowieści o muzyce z dawnej Jugosławii. Liliana Wiadrowska, czyli Polka na Bałkanach, w Radiu WNET wraz ze mną opowiada i prezentuje legendy rocka i folku.

W pierwszym odcinku było sporo bałkańskiej muzy i naprawdę dużo ciekawostek! W rolach głównych – muzycznych: Plavi Orkestar, Bijelo Dugme, Vlado Kreslin, Zmelkoov, Aleksander Mezek, Big Foot Mama i Parni Valjak.

Tutaj wysłuchasz całego programu Lilu Radio Balkan WNET:

 

Liliana Wiadrowska to młoda, pełna energii, pasji i gracji Polka mieszkająca w Mariborze, która swoje życie związała ze Słowenią.

Prowadzi swój video-blog w kanale YouTube, gdzie opowiada o życiu pod niebem Bałkanów i biznesowych historiach.

O swoich (i nie tylko) perypetiach życiowych w Słowenii i o licznych podróżach po Bałkanach opowiada z humorem, czasem żartobliwie i z ironią, ale zawsze z nieprzeciętnym sznytem znakomitego gawędziarstwa. Swoje opinie opiera na własnych obserwacjach a przede wszystkim wielu podróżach, spotkaniach i rozmowach z Serbami, Bośniakami, Chorwatami, Macedończykami, Czarnogórcami i oczywiście Słoweńcami.

Tutaj opowieść Lilu, Polki na Bałkanach o Serbach i Serbii, która rozbawiła nawet rodowitych mieszkańców tego kraju. Juliana, która regularnie ogląda programy Liliany, tak oto napisała:

Jeju, jako pół-Serbka w niektórych momentach niemal płakałam ze śmiechu. Może to dlatego, że to wszystko o czym mówiłaś jest takie prawdziwe. Wielki szacuneczek, bre!

 

 

Liliana Wiadrowska komentuje zdarzenia ze Słowenii dla portalu Wirtualna Polska, Telewizja Polonia i oczywiście dla Radia WNET i dublińskiego Studia 37. Kolejna opowieść o muzyce z dawnej Jugosławii już we wtorek, 26 maja, o godzinie 20:00.

 

Tomasz Wybranowski

 

 

60. urodziny Bono z grupy U2. Specjalny program w rocznicę narodzin irlandzkiej gwiazdy odbył się w niedzielę.

Bono Vox, właściwie Paul Hewson, przyszedł na świat 10 maja 1960 roku w Dublinie. Dzieciństwo i młodość spędził w Glasnevin, w jednej z dzielnic północnego Dublina. Od małego otoczony był muzyką.

Jego ojciec Rob, który pracował jako urzędnik pocztowy, swoje serce i duszę zaprzedał operze. Po pracy, wieczorami śpiewał w zaciszu domowym arie operowe. To właśnie Rob zaraził syna, małego Bono miłością do muzyki. Kiedy umierał Bono z U2 koncertował w Ameryce Południowej. Wyrazem bólu, miłości i tęsknoty do ojca jest przejmująca piosenka z krążka „How To Dismantle An Atomic Bomb”„Sometimes You Can’t Make It On Your Own”.

Bono jak równy z równymi rozmawia o problemach głodu, wykorzystywania dzieci i kryzysie krajów III Świata, który pogłębia się w wielu wypadkach  za wiedzą i często wolą możnych globu. Bakcyla społecznikostwa połknął za sprawą sir Boba Geldofa. Irlandzki rockman zaprosił U2 do udziału w koncercie Live Aid. Od tego momentu czwórka z Dublina stała się gwiazdą.

Ale Bono to nie demagog i „człowiek o pustych słowach bez pokrycia”. W roku 1987, kiedy U2 za sprawą płyty „The Joshua Tree” odnieśli sukces artystyczny, Bono ze swoją piękną żoną Ali wyjechał do Etiopii, aby lepiej poznać tamtejsze realia. Przez kilka tygodni pracowali w jednym z etiopskich szpitali, z dala od wygód i cywilizacji.

Walka Bono o równość wszystkich ludzi w kwestii dostępu do edukacji, lecznictwa publicznego i poszanowania praw jednostki zawstydza wielu. Jeden ze znanych amerykańskich pastorów powiedział kiedyś:

Jestem pastorem, głoszę słowo Boże a ten Irlandczyk jest jak przykład, chwalebny przykład z Biblii. I nie robi tego dla jakichś korzyści.

Bono Vox, czyli Paul Hewson, dublińczyk z dziada pradziada, urodzony i wychowany w Glasnevin, lider i charyzmatyczny wokalista U2, 10 maja obchodził swoje 60. urodziny. To powód dla wydawców Radia WNET i działu muzycznego stacji  do złożenia życzeń artyście, ale także do zaprezentowania unikatowych i mało znanych nagrań tak U2, jak i solowych dokonań Bono.

Tomasz Wybranowski

Tutaj jedno ze wspominkowych programów o muzyce U2: 

Słowenia i Islandia w czasie zarazy. Goście Studia 37 Dublin: Liliana Wiadrowska i Olga Knasiak

Cień pandemii okrył cały świat. Na szczęście życie toczy się dalej. Wszyscy mają nadzieję na powrót do normalności. Na Islandii i w Słowenii nowa zaraza jest pod kontrolą. O tym opowiadają moi goście.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Lilianą Wiadrowską, Polką na Bałkanach, z pięknego Mariboru:

https://www.mixcloud.com/tomaszwybranowski/s%C5%82owenia-moja-mi%C5%82o%C5%9B%C4%87-czyli-polka-na-ba%C5%82kanach-radiowo-z-lilian%C4%85-wiadrowsk%C4%85-tomasz-wybranowski/

 

Liliana Wiadrowska – Polka na Bałkanach. Fot. archiwum własne.

Liliana Wiadrowska to młoda, pełna energii, pasji i gracji Polka mieszkająca w Mariborze, która swoje życie związała ze Słowenią. Prowadzi swój video-blog w kanale YouTube, gdzie opowiada o życiu pod niebem Bałkanów i biznesowych historiach.

Tutaj znajdą Państwo link do zaułka YT „Polka Na Bałkanach”: https://www.youtube.com/channel

O swoich (i nie tylko) perypetiach życia w Słowenii i licznych podróżach po Bałkanach opowiada z humorem, czasem ironią i nieprzeciętnością rozkoszowania się chwilą.

W naszej rozmowie na antenie Radia WNET nie mogło się obyć bez jednego wątku: czas zarazy a Słowenia.

Co ciekawe, pierwszy potwierdzone zachorowanie na koronowirusa Covid – 19  słoweńskie medyczne statystyki odnotowały 4 marca, czyli tego samego dnia, co i w Polsce.

Z perspektywy 20 kwietnia 2020 roku Słowenia powoli przygotowuje się by powoli powracać do normalności. Od kilku dni krzywa zachorowań stopniowo się spłaszcza.

Słoweńcy, którzy nie na żarty przerażeni byli wypadkami u sąsiadów, zaczęli przysłowiowo dmuchać na zimne, aby za wszelką nie dopuścić do powtórzenia włoskiego scenariusza. – mówi Liliana Wiadrowska.

Liliana Wiadrowska Fot. zbiory własne.

Stan epidemii w Słowenii ogłoszono 16 marca. Stało się to już po zamknięciu granic z Włochami. Władze kraju wprowadziły tym surowe obostrzenia z całkowitym zamknięciem szkół, centr handlowych, wszystkich sklepów i marketów z artykułami budowlanymi i punktów usługowych. Jedynie czynne pozostały apteki i sklepy spożywcze.

Aby zatrzymać obywateli Słowenii i rezydentów w domach i praktycznie wykluczyć możliwość przemieszczania się, władze wstrzymały całkowicie transport publiczny. Z dnia na dzien zatrzymano cały transport lokalny, miejski, międzymiastowy i międzymiastowy. Zabronione jest także opuszczanie miejsc zamieszkania.

Zamknięto także kościoły i zrezygnowano na pewien czas z nabozeństw. Jak twierdzi Liliana Wiadrowska nie tylko jej, jako osobie wierzącej, ale i niewierzącym, czy agnostykom brakuje dźwięku bijących dzwonów.

Ta cisza podczas spacerów i normalnego rytmu dnia była niepokojąca i smutna. Nie uderzył w mieście żaden kościelny dzwon. To było bardziej niż dziwne uczucie. Na szczęście znów zaczęliśmy słyszeć dzwony z tą tylko różnicą, że teraz nawołują one do nabożeństw online.

Słoweńcy przestrzegają zaleceń swojego rządu, choć nie zawszez nim się zgadzają. Mimo obaw drugiej fali epidemii, każdy z utęsknieniem i pewną dozą niecierpliwości czeka na powrót do normalności.
W Wielki Czwartek rząd słoweński zapowiedział stopniowe łagodzenie restrykcji. I tak 15 kwietnia otwarto serwisy samochodowe.

 

                    Na Islandię nadchodzi wiosna. Rząd łagodzi pandemiczne obostrzenia 

 

Olga Knasiak, mój kolejny radiowy gość, to „Polka na Islandii”. Od 15 lat mieszka, pracuje i realizuje swoje marzenia na tej bajkowej wyspie. Na co dzień mama 6 letniego Vincenta. Pracuje jako kadrowa i księgowa w firmie instalacyjnej. Hobbistycznie bloguje i kocha podróżować. Islandię nazywa swoim domem. Jest dumna, że opanowała język islandzki (co nie jest najłatwiejszym wyzwaniem lingwistycznym) i śpieszy z pomocą innym.

 

Olga Knasiak, autorka bloga „Polka na Islandii”. Fot. Holograph Studio Reykjavik.

Tutaj wysłuchają Państwo rozmowę z Olgą Knasiak:

https://www.mixcloud.com/tomaszwybranowski/olga-knasiak-i-opowie%C5%9B%C4%87-polski-na-islandii-w-cieniu-pandemii-radio-wnet-tomasz-wybranowski/

Nasza rozmowa o jej emigracyjnych perypetiach i Islandii odbywa się w cieniu zarazy Covid – 19.  Zgodnie z planem islandzkiego rządu i słowami premier Islandii Katrín Jakobsdóttir, minister sprawiedliwości Áslaug Arna Sigurbjörnsdóttir i minister zdrowia Svandís Svavarsdóttirod, od 4 maja 2020 roku zmianie ulegnie zakaz dotyczący organizowania zgromadzeń. Liczba osób biorących w zgromadzeniach zostanie zwiększona z 20 do 50 osób. Ale podczas każdego spotkania wszystkich będzie obowiązywała zasada zachowania 2-metrowych odstępów od siebie.

Na Islandii od poniedziałku 16 marca obowiązuje zakaz zgromadzeń (samkomubann). Nie ma oficjalnego komunikatu o zamknięciu przedszkoli (zamknięto szkoły średnie i uniwersytety) jednak rodziców którzy mogą pracować zdalnie poproszono o pozostawienie dzieci w wieku przedszkolnym w domu. Taką samą prośbę wystosowało też nasze przedszkole. W związku z ograniczeniami przedszkole mojego syna Vincenta podzielono na dwie grupy. Każda z grup uczęszcza do przedszkola w wyznaczonych dniach i według określonych reguł. – mówi Olga Knasiak

Olga Knasiak z synem Vincentem w zimowej aurze bajkowej Islandii. Fot. Holograph Studio Reykjavik.

 

Jak donosi serwis Iceland News Poland icelandnews.is od 4 maja na Islandii także szkoły podstawowe i przedszkola będą mogły rozpocząć pracę na takich samych zasadach, zaś uniwersytety i licea będą musiały dostosować się do nowo obowiązujących zasad z zachowaniem zasady 2 metrów odległości pomiędzy uczniami i studentami.

Otwarte zostaną salony piękności, zakłady fryzjerskie, gabiety masażu i fizjoterapii, podobnie muzea, gdzie będzie musiała być zachowana zasada 2 metrów. Do odwołania pozostaną zamknięte baseny i siłownie oraz kluby fitness. Nie zmienią się także zasady dotyczące barów, miejsc rozrywki, lokali z grami itp.

Zgodnie z informacjami departamentu zdrowia na dzień 20 kwietnia 2020 na Islandii jest zarażonych 1 771 osób. Zmarło 9 osób, zaś zostało wyleczonych 1 291. 

 Islandzki sen Olgi Knasiak

Olga pochodzi z Pleszewa, małej miejscowości w województwie wielkopolskim. Choć w Pleszewie się urodziła i wychowała , to równie mocno związana jest z Poznaniem. Los i 0patrzność tak sprawiły, że cała jej najbliższa rodzina jest na Islandii:

Pierwszym i jedynym krajem mojej emigracji jest Islandia. Pierwszy przyjechał tu mój brat, który później wspierał mnie w szukaniu mieszkania, pracy i pomógł się zadomowić. Zdecydowałam się na wyjazd, gdyż w Polsce nie dostałam się na wymarzone studia dziennie, a studia zaoczne i na prywatnych uczelniach mnie nie satysfakcjonowały. – powiedziała w wywiadzie dla witryny Gone to Texas.

Olga Knasiak. Fot. Holograph Studio Reykjavik.

W 2005 roku Olga wyjechała na Islandię do swojego taty, który wspierał ją i pomagał. Po roku pobytu na wyspie usamodzielniła się. Przez cały czas pracowała, a po pięciu latach pobytu na Islandii równolegle z pracą uczęszczała na trzyletnie studia, podczas których nauczyła się języka islandzkiego na Uniwersytecie Islandzkim.

Olga Knasiak jest bardziej niż rodzinną osobą. Często powtarza, że jest dumna ze swojego syna Vincenta. Wspomina brata, który bardziej niż pomagał podczas pierwszych tygodni na śnieżnej i lodowej wyspie. Kolejnym jej powodem do dumy jest fakt, że nauczyła się języka islandzkiego na poziomie komunikatywnym.

Jest skromna i życzliwa. Kiedy stwierdziłem podczas rozmowy, że „stała się pierwszym oknem dla pań i panów na Islandię, z serią porad, podpowiedzi i spostrzeżeń”, odpowiedziała:

Wiesz, znam już dosyć dobrze islandzką rzeczywistość i dzięki temu potrafię pomagać kolejnym nowoprzybyłym tutaj Polkom i Polakom w odnalezieniu się i postawieniu pierwszych pewnych kroków. I nigdy nie lubię chodzć na łatwiznę i staram się zawsze sama do wszystkiego dojść. – powiedziała Olga Knasiak.

Muzycznie opowiadała w „Niedzielnym podsumowaniu tygodnia WNET” o twórczości Júníusa Meyvanta (gorąco polecam słuchaczom radio jego drugi album „Across the Border”) i Friðrika Dór, który – jak twierdzi Olga – skomponował i wyśpiewał jedną z najpiękniejszych piosenek o Reykjaviku „Fröken Reykjavík”. 

Zapraszam i gorąco polecam bloga Olgi Knasiak www.polkanaislandii.is

Tomasz Wybranowski

Joanna Maraggiulo: Szwajcarscy seniorzy nie przejmują się pandemią koronowirusa Covid – 19. Korespondencja z Bazylei

Koronawirus w Szwajcarii atakuje. Liczba zakażeń wrasta. We wtorek BAG Schweiz, szwajcarski federalny urząd zdrowia potwierdził 78 kolejnych zakażeń koronawirusem Covid – 19. Do 373 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych Covid-19 w Szwajcarii (stan na dzień 1 kwietnia 2020, godzina 13:30).Od poniedziałku wykryto 601 nowych zakażeń koronawirusem, w sumie odnotowano ich prawie 16, 2 tysiąca zakażonych. Joanna Maraggiulo, Polka mieszkająca w Bazylei powiedziała […]

Koronawirus w Szwajcarii atakuje. Liczba zakażeń wrasta. We wtorek BAG Schweiz, szwajcarski federalny urząd zdrowia potwierdził 78 kolejnych zakażeń koronawirusem Covid – 19. Do 373 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych Covid-19 w Szwajcarii (stan na dzień 1 kwietnia 2020, godzina 13:30).Od poniedziałku wykryto 601 nowych zakażeń koronawirusem, w sumie odnotowano ich prawie 16, 2 tysiąca zakażonych.

Joanna Maraggiulo, Polka mieszkająca w Bazylei powiedziała dla Radia WNET, że władze Szwajcarii nie radzą sobie z sytuacją i większość działań jest tylko markowanych. Zwróciła także uwagę na dysproporcję w pomocy państwa dla przedsiębiorstw i zwykłą nieuczciwość, oraz chęć wzbogacenia się niektórych firm i ich szefów.

Korespondencji Joanny Maraggiulo wysłuchasz tutaj:

opr. /WyT/

 

Sabina Poulsen, Polka mieszkająca w Søldarfjørður opowiada o życiu w cieniu epidemii na Wyspach Owczych.

Sabina to bardziej niż odważna dziewczyna, który pochodzi z Odolanowa. Losy rzuciły ją na Wyspy Owcze, które uchodzą za magiczny koniec świata. Jest mamą, pedagogiem, właścicielką firmy i pisarką.

Sabina Poulsen ze swoimi „małymi wikingami”, jak pieszczotliwie nazywa swoje pociechy. Fot. zbiory własne. 

Sabina Poulsen mieszka Søldarfjørður i wychowuje dwójkę dzieci. Życie na archipelagu na Morzu Norweskim uważa za spełnienie swoich marzeń, których jeszcze nie przeczuwała kiedy pora pierwszy postawiła stopę na jednej z Wysp Owczych. Teraz nie wyobraża sobie życia poza tym skrawkiem ładu na wzburzonym i zimnym morzu.

Prowadzi Fjordcottage, pensjonat na Wyspach Owczych. Z wielką pasją i humorem oprowadza turystów po malowniczych zakątkach archipelagu.

Bez problemu wspina się po górach i klifach, na których lubi przesiadywać. Prowadzi warsztaty tradycyjnej kuchni farerskiej i jest ambasadorką Wysp Owczych na międzynarodowych targach i festiwalach kulturalnych. Współprowadzi także serwis internetowy owcze.com

Sabina Poulsen prowadzi także swoje biuro podróży, uczy farerskie dzieci, propaguje piękno Wysp Owczych. Ale to nie wszystko. Za kilka tygodni ukaże się jej pierwsza książka, którą wspolnie napisała z Segiuszem Pinkwartem. Jej tytuł „Wyspy Owcze. Z pierwszej ręki”.

Gdy to wszystko minie będzie ją można zakupić on – line już pod koniec kwietnia. – dopowiada.

Sabina Poulsen w Studiu 37 opowiedziała nam o życiu w tym pięknym zakątku globu w cieniu zarazy koronawirusa. Okazuje się, że Covid – 19 dotarł i tam. 

Tutaj wysłuchasz rozmowy z Sabiną Poulsen:

Dzisiaj 55. urodziny Piotra Banacha (ex – Hey, Indios Bravos, BAiKA). Jubilat gościem Studia 37 i Tomasza Wybranowskiego

„Jestem za młody na stabilizację. Z jednej strony może dać mi to poczucie bezpieczeństwa z drugiej zaś powoduje, że człowiek zaczyna żyć na pamięć. – mówi Piotr Banach, jeden z najważniejszych muzyków

w Polsce ostatnich trzydziestu pięciu lat. Zafundował fanom muzyki wiele emocji i tony olśnień z przyśpieszonym biciem serca. 

                                                                                                                      Tomasz Wybranowski

 

Tutaj do odsłuchania wywiad z Piotrem Banachem, który został zarejestrowany 13 sierpnia 2019 roku w Szczecinie:

 

Zaczynał, co prawda jako perkusista (Paragraf 4, Kryterium, czy Kolaboranci), ale dał się poznać całej Polsce jako znakomity gitarzysta, melodyk i twórca pierwszych szlagierów grupy Hey, którą założył na przełomie 1991 i 1992 roku. Albumy „Fire”, „Ho!”, czy „Hey (album)” z 1999 roku z niezwykłym „Czas spełnienia”. W roku 1999 zdecydował się opuścić band, który stworzył w najmniej spodziewanym momencie szczególnie dla fanów muzyki:

Odszedłem z zespołu „Hey” w 1999 roku, nie odszedłem dla kaprysu, miałem jednak swoje powody. Nie żałuję i mam olbrzymi sentyment do zespołu i muzyków. Po moim odejściu wydarzyło się dla mnie bardzo dużo ciekawych rzeczy. Jestem za młody na stabilizację. Z jednej strony może dać mi to poczucie bezpieczeństwa z drugiej zaś powoduje, że człowiek zaczyna żyć na pamięć – mówi Piotr Banach.

Ale to nie znaczy, że Piotr Banach schował gitary do lamusa. Stworzył Indios Bravos z Piotrem „Gutkiem” Gutkowskim jako wokalistą i Wolnych Ludzi. Z tymi dwoma projektami zapoczątkował renesans na muzykę reggae. Z Wolnymi Ludźmi, którzy „Odwkurzają świat” wydał jedną z najważniejszych polskich płyt ostatniej dekady…, choć niedocenioną (sic!) niestety.

 

BAiKA, czyli Piotr Banach, Jacek Mazurkiewicz, Katarzyna Sondej i Marcin Żabiełowicz.

Teraz trwa kolejny „nowy etap” w życiu Piotra Banacha. Nazywa się on BAiKA. Album „Byty zależne” z 2018 roku dał nam nadzieję, że nie masowość a indywidualność w muzyce ma wciąż (a może przede wszystkim) sens i rację bytu.

Bardzo ubolewam nad tym, że w tej chwili – oczywiście na pewno są wyjątki, ale mówię o ogóle – że dla większości młodych ludzi muzyka stała się środkiem do celu, na przykład do zrobienia kariery – Piotr Banach.

Piotr Banach będzie moim gościem w dzisiejszym wydaniu Studia 37 (5 marca 2020, 14:00 – 16:00), w dniu Jego 55. urodzin!

 

Z płytami jest trochę jak z listem w butelce. Gdzieś po drugiej stronie znajduje się ktoś, kto czuje i myśli podobnie

Rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Julią Marcell, mieszkającą między Warszawą i Berlinem piosenkarką, kompozytorką i autorką tekstów muzyki alternatywnej, rozpoznawaną i oklaskiwaną także poza Polską.

Tomasz Wybranowski, Julia Marcell

Julia Marcell (wł. Julia Górniewicz) to mieszkająca między Berlinem a Warszawą piosenkarka, kompozytorka – również muzyki teatralnej i filmowej – oraz autorka niezwykłych tekstów. Julia wykonuje niezależną muzykę alternatywną z pogranicza dream i dark popu, popu, rocka, z wysmakowanym dodatkiem elektroniki. Jest laureatką wielu nagród, z czego należy wymienić co najmniej trzy: Nagrodę Artystyczną Miasta Torunia im. Grzegorza Ciechowskiego (2011), statuetkę Fryderyka i Paszport Polityki. Julia Marcell napisała także teksty i zaśpiewała na albumie japońskiej kompozytorki i pianistki Michiru. Koncertuje na całym świecie, pojawiając się na takich festiwalach jak SXSW, Eurosonic Festival, Reeperbahn Festival, CO-POP czy rodzimym Open’er Festival.

Wydała pięć albumów: It Might Like You (2009), June (2011), Sentiments (2014), Proxy (2016) i Skull Echo, która ukazała się 24 stycznia 2020 roku. I wszystko wskazuje na to, że będzie to najlepszy krążek roku, który ledwie się zaczął.

Julia Marcell z albumem „Skull Echo”. Fot. z archiwum prywatnego Julii Marcell

Piosenka Ekstaza intelektualna, z tym niezwykłym cytatem, który sobie wynotowałem „Na cóż mi głowa, niegotowa na raj”, to taka „julińska” – od imienia Julia – muzyczna wielka improwizacja. To takie Twoje wadzenie się z Bogiem i konieczność nowych poszukiwań z jednej strony, a z drugiej – czy to jest taka próba dojrzałego pogodzenia się ze światem, że już teraz absolutnie wszystko jasne? Oto jesteś, gdzie jesteś i wiesz, gdzie postawisz swoje kolejne kroki.

Zdecydowanie jest to poszukiwanie, zadawanie pytań, momentami wręcz nawet w pewnej desperacji. W pewnym przerażeniu i jednocześnie zachwycie tajemnicą. Bo wydaje mi się, że z jednej strony jesteśmy trochę jak dzieci we mgle – ja przynajmniej tak się czuję jako człowiek, mierząc się z absolutem. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, jakby to było, gdybyśmy znali te odpowiedzi. Potrzebuję w życiu tajemnicy. (…)

Skull Echo jest dla mnie Twoją najdojrzalszą płytą, gdy mowa o tekstach. To diagnoza współczesności i ukazanie konkretnie naszego cywilizacyjnego tu i teraz. Ale to także zobrazowanie tym wszystkim, którzy gnają gdzieś i nie wiadomo po co, że trzeba odsapnąć i przystanąć, tak jak w nagraniu Domy ze szkła. Czasami w tych szkiełkach trzeba się przejrzeć i dostrzec w nich prawdziwie samego siebie. Teksty dojrzałe i niezwykłe. Jak długo one powstawały?

Bardzo długo. Lubię ważyć słowo i oglądać je z każdej strony. Zależało mi na tym, ponieważ tematy, z którymi się mierzę, są wielkie. Takie właśnie jak samotność, absolut, perspektywa jednostkowa. Zależało mi na tym, aby pisać jak najprościej. Wszystkie wymyślne metafory i zabawy słowem bardzo szybko wypadały, po jednym dniu. Dążyłam do takiego stanu, gdzie mogłabym w miarę prostych słowach, bardzo szczerze pisać, o czym myślę, co czuję na te właśnie tematy. I to długo trwało, było bardzo trudne. Często chodziłam z jednym tekstem kilka miesięcy, zmagając się z nim. Była jeszcze oczywiście kwestia muzyki. Bo muzyka powstała jako pierwsza i bardzo szybko. (…)

Od początku działasz i tworzysz na własnych zasadach, choć jak wiemy, nie jest to łatwe. Czy z perspektywy prawie jedenastu lat od wydania Twojego debiutu It might like you, w polskim muzycznym biznesie jest lepiej? Czy jednak zawiść dosięga ciebie od czasu do czasu?

W tak zwanej karierze, mówisz? Jest i lepiej, i gorzej. Chyba tak jak ze wszystkim. Co prawda, nie czuję zawiści. Natomiast na pewno dużo wyzwań czeka muzyków, którzy w dzisiejszych czasach wydają płyty. Kiedy ja zrobiłam akcję crowdfundingową, by wydać swój debiut, była to właściwie nowa, wschodząca dopiero rzecz i wydawało się, że może nawet zbawi muzykę. Odnosiło się wrażenie, że teraz słuchacze będą mogli wziąć sprawy w swoje ręce i artyści staną się niezależni od decydentów z wytwórni. Ale nie do końca tak się stało. Mam wrażenie, że crowdfunding, zanim się rozwinął, już się prawie zwinął.

Ja wydaję właściwie wciąż w tej samej, niezależnej wytwórni Mystic. To są świetni ludzie. Mam wspaniałą pomoc od nich i nie mogę narzekać. Podobnie wspiera mnie mój managment ART2 Music. Tak więc stworzyłam sobie taką ekipę ludzi, którzy mi naprawdę pomagają i zdejmują z głowy ogrom obowiązków typu rezerwowanie koncertów czy promocja płyty, czy sprawy logistyczne. To coś, co współczesny artysta niezależny musi robić sam. I tutaj akurat, wraz z uniezależnieniem się od struktur, przyszło takie „zosio-samosiostwo”, które na pewnym etapie uniemożliwia tym artystom tworzenie. Bardzo dużo jest spraw, którymi muszą się sami zajmować, jeśli nie mają pomocy z zewnątrz. Zawsze są dwie strony medalu.

Powiedziałaś i mówisz to taka rozświetlona, że wokół ciebie zebrali się niezwykli ludzie. Dzięki temu wszystko jest łatwiej zrealizować i osiągnąć sukces. A tym sukcesem na pewno są recenzje i słowa o Skull Echo. Ale przede wszystkim cieszą Cię słowa fanów, bo chyba na to każdy twórca pracuje. Co czujesz, kiedy po koncercie ktoś mówi: „Julia, dziękuję, bo znalazłem w tym gram siebie albo pół tony i to, co robisz, jest potrzebne”.

To są oczywiście wspaniałe chwile i dla mnie to jest sygnał, że nawiązałam ważny kontakt. Bo z tymi płytami jest trochę tak jak z listem w butelce, prawda? Człowiek siedzi sam, w świecie swoich myśli i odczuć, z którymi nie do końca można się podzielić z innymi. Dlatego przelewa się to w muzykę. I później, gdzieś po drugiej stronie, znajduje się ktoś, kto mówi, że czuje podobnie. Stephen King napisał piękną rzecz w swojej książce On Writing: A Memoir of the Craft, że książki to są takie małe wehikuły czasu. On może napisać coś w latach 90. i ktoś na przykład w 2020 roku to czyta i nawiązuje z nim kontakt. I czuje tak samo. Ja myślę, że tak jest też z płytami i to jest niesamowite, że możemy w takiej kapsule zamknąć jakiś moment z naszego życia. Co czujemy, jak myślimy i że ktoś gdzieś po drugiej stronie, może na drugim końcu świata, może za dwadzieścia lat to wygrzebie, posłucha tego i pomyśli: ktoś mnie rozumie.

Cały wywiad Tomasza Wybranowskiego z Julią Marcell pt. „Z płytami jest trochę tak, jak z listem w butelce” znajduje się na s. 19 „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Wywiad Tomasza Wybranowskiego z Julią Marcell pt. „Z płytami jest trochę tak, jak z listem w butelce” na s. 19 „Kuriera WNET”, nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego