Easy Riders – Patrycja Mazurek (odc. 2)

Możemy wszystko, a świat jest mały – o podróżach Patrycji Mazurek od Ameryki Północnej, przez Australię, po Ameryki Południowej i jeszcze dalej.

W sobotę 19 października 2019 r. gościem audycji „Easy Riders” była Patrycja Mazurek. Jak sama powiedziała „możemy wszystko” i właśnie z tym podejściem i ogromną ciekawością świata, wyruszyła by go poznać. Zaczęło się od wymiany licealnej w Stanach Zjednoczonych, później praca Work&Holiday w Zachodniej Kanadzie i Australii, a w końcu niskobudżetowe podróże na własną rękę, podczas których odwiedziła do tej pory 60 państw .

 

Zapraszam do słuchania – Jan Olendzki

Easy Riders – Jarosław Zelman i Roman Gers (odc. 1)

Jachtostop, łowienie zwłok z basenów z formaliną i płonący autobus, czyli pierwszy odcinek audycji Easy Riders.

Rozmowa z Jarosławem Zelmanem i Romanem Gersem – turystami, jak sami o sobie mówią. Chłopaki opowiadają m.in. o swoich doświadczeniach w łapaniu okazji przez ocean (jachtostop) oraz licznych podróżach po Ukrainie w ostatnich latach. Przedstawiają swój pogląd na całą społeczność autostopową i bojkotują tzw. autostop-race’y.

Zapraszam do słuchania – Jan Olendzki

Marek Jakubiak, Tadeusz Bobek, Magdalena Ziemska, Jerzy Pisarski – Poranek WNET z Krasiczyna – 19 września 2018 roku

To już 63. dzień naszej podróży!

Goście:

Marek Jakubiak – poseł Kukiz’15;

Tadeusz Bobek – wójt Gminy Krasiczyn;

Magdalena Ziemska – dyrektor Zamku w Krasiczynie;

Jerzy Pisarski – przewodnik po Krasiczynie;

Tomasz Grzywaczewski – reporter;

Żaneta Niedbała – starszy specjalista do spraw marketingu, reklamy, sprzedaży i usług;

Ks. prałat Stanisław Bartmiński – emerytowany proboszcz parafii pw. św Marcina w Krasiczynie;

Ewa Miśniak – przewodnik, specjalista do spraw marketingu;

Marek Sus –  kamerdyner Zamku w Krasiczynie;

Bożena Holicka – szef gastronomii;

Maciej Gołdyn – szef kuchni.


Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Jan Brewczyński

Realizator: Paweł Chodyna


Część pierwsza:

Magdalena Ziemska / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Magdalena Ziemska opowiedziała o zespole Zamkowo-Parkowym w Krasiczynie. Jak czytamy na stronie: Zamek w Krasiczynie to jeden z najpiękniejszych skarbów architektury renesansowo-manierystycznej w Europie. Został zbudowany na przełomie XVI i XVII wieku przez Stanisława Krasickiego i jego syna Marcina. Odwiedzającym gościom zamek oferuje znakomitą kuchnię, wygodne zakwaterowanie w Hotelu Zamkowym oraz wysoki standard obsługi.

Jerzy Pisarski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

 

Jerzy Pisarski opowiedział o walorach turystycznych Krasiczyna, trakcjach w Zamku w tej wsi oraz zaprosił słuchaczy Radia Wnet do odwiedzin gminy Krasiczyn.

 

Część druga:

Bobek Tadeusz/ fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Tomasz Grzywaczewski o spotkaniu prezydenta Polski Andrzeja Dudy z głową Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem, które odbyło się we wtorek USA.

Tadeusz Bobek o problemach i wyzwaniach jakie stoją przed Krasiczynem, o najważniejszych inwestycjach oraz o zbliżających się wyborach samorządowych w których będzie ubiegał się o reelekcję.

 

Część trzecia: 

Żaneta Niedbała/ Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Żaneta Niedbała przypomniała sylwetkę księcia Adama Sapiehy z Krasiczyna, który był zaangażowany w powstanie styczniowe. Opowiedziała również o historii regionu.

 

Część czwarta: 

Ewa Miśniak / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Ks. prałat Stanisław Bartmiński opowiedział m.in. o swoich kontaktach z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim im. Jana Pawła II oraz o historii rodu Sapiehów, bardzo silnie związanych z Krasiczynem.

Ewa Miśniak opowiedziała o walorach turystycznych oraz przyrodniczych Krasiczyna.

Marek Sus/ Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

 

Część piąta:

Marek Sus opowiedział o specyfice zawodu kamerdynera w zamku w Krasiczynie. Ów zamek zatrudniał kamerdynera na przełomie XVII i XVIII wieku. Lokaj miał do wykonania bardzo trudną rolę. Był bowiem zarówno „prawą ręką” właściciela zamku – co oznaczało, że znał wszystkie ważne tajemnice twierdzy – a jednocześnie do jego kompetencji należało zarządzanie służbą i utrzymywanie ogólnego porządku w posiadłości.

 

Część szósta: 

Marek Jakubiak / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Marek Jakubiak o przesłuchaniu prof. Witolda Modzelewskiego, autora pierwszej ustawy o VAT.

 

Część siódma: 

Maciej Gołdyn i Bożena Holicka o zawodzie kucharza w Zamku w Krasiczynie. Podsumowanie Poranka Wnet.

 


Posłuchaj całego Poranka WNET!


 

Piotr Mateusz Bobołowicz / Spod Kapelusza / Który kraj Ameryki Południowej obrać za cel podróży?

No to tak, decyzja podjęta, kierunek Ameryka Południowa. Ale dokąd konkretnie? Sam sobie zadawałem to pytanie. Padło na Ekwador, bo akurat tam znalazłem tani lot z Frankfurtu.

Trochę już siedzę w Ameryce Południowej. Przyjechałem tu będąc kompletnie zielonym, ale ponad siedmiomiesięczne obserwacje dały mi doświadczenie, którego nie mają ci jadący tu po raz pierwszy. Dodatkowo moim udziałem stało się także poniekąd doświadczenie dziesiątek podróżników, których spotkałem, a każdy dodał coś do mojego know-how. Więc się nim podzielę. Napisałem już swego czasu dwa teksty, które zawierają sporo przydatnych informacji. Poruszyłem w nich między innymi takie kwestie jak transport zbiorowy, jedzenie, bezpieczeństwo czy higiena. Po pierwsze tekst o siedmiu mitach i faktach o Ekwadorze , po drugie bardziej wyspecjalizowany tekst o transporcie zbiorowym.

 

A dzisiaj pytanie: dokąd w ogóle się wybrać?

Ameryka Południowa. Autor Aotearoa. Źródło. Materiał udostępniony na licencji CC BY 3.0.

No to tak, decyzja podjęta, kierunek Ameryka Południowa. Ale dokąd konkretnie? Sam sobie zadawałem to pytanie. Padło na Ekwador, bo znalazłem tani bilet. Najlepiej szukać połączeń z Hiszpanii, ale także Frankfurt czy Londyn oferują sensowne propozycje. Z pewnością z Polski zwłaszcza Frankfurt będzie atrakcyjny ze względu na odległość i dosyć dobre połączenia z naszymi regionalnymi portami lotniczymi. Ja leciałem właśnie z miasta nad Menem. Koszt biletu… Dorwałem połączenie w jedną stronę w atrakcyjnej cenie 370 euro. Bilet w dwie strony kosztuje ok. 600-700. Oczywiście są droższe i tańsze. Jeden minus- najtańsze połączenia są z reguły z przesiadką w Stanach Zjednoczonych, a tejże nie da się odbyć bez wizy (sic!). W USA każdorazowo przechodzi się kontrolę paszportową, nie ma na lotniskach stref tranzytowych, a koszt wizy turystycznej to kolejne 160$, chociaż procedura jej uzyskania jest prosta i w miarę szybka.

Jeżeli miałbym lecieć dzisiaj, to mimo mojej wielkiej miłości do Ekwadoru, zdecydowałbym się pewnie na lot do Kolumbii albo Argentyny lub Chile – żeby móc potem przejechać cały kontynent w jednym kierunku. Z drugiej strony Ekwador jest wciąż mocno na północy kontynentu, można nawet zwiedzić go, pojechać do Kolumbii, a stamtąd bezpośrednio do Peru. Opcji jest sporo.

To jednak plan na długą podróż, co najmniej kilkumiesięczną.

 

Co można więc zobaczyć w dwa tygodnie? Albo w miesiąc?

W dwa tygodnie to lepiej jednak wybrać się gdzieś bliżej niż Ameryka Południowa – oczywiście zorganizowana wycieczka zdecydowanie się sprawdzi nawet na tak krótki czas. Dla tych, którzy wolą się jednak powłóczyć bez przewodnika i podstawionych autokarów, sugeruję nieco dłuższą wyprawę. Kraje tego kontynentu mają to do siebie, że są stosunkowo duże i zwiedzanie ich z pomocą transportu publicznego zajmuje czas. Jechałem z Puerto Maldonado w Peru do Guayaquil w Ekwadorze. Od wtorku popołudniu do soboty rano, zatrzymując się właściwie tylko, by zmienić autobus (oprócz Piury, w której chciałem kupić jedną rzecz – i wziąłem prysznic). Dlatego też na krótsze wyjazdy dobrym rozwiązaniem będzie właśnie Ekwador – jest nieco mniejszy od Polski, a oferuje niezwykłą różnorodność doznań. Kontynentalny Ekwador dzieli się na trzy zasadnicze części – wybrzeże (costa), góry (sierra) i Wschód, czyli puszczę amazońską (Oriente, selva). Ponadto oczywiście Galapagos, ale z zasłyszanych opinii dowiedziałem się, że można tylko tam spędzić miesiąc i się nie nudzić. Do tego dobrze rozbudowana siatka połączeń autobusowych w Ekwadorze sprawia, że można pokonać większą część kraju podczas jednej nocy – oszczędzić czas i pieniądze na noclegu.

 

Cztery regiony naturalne Ekwadoru. Autor David C. S. Źródło. Materiał na licencji CC BY-SA 3.0

 

Określ budżet podróży

Wiadomo, że istotnym zagadnieniem przy wyborze celu podróży jest budżet. Boliwia jest najtańszym oprócz Wenezueli państwem Ameryki Południowej w tym momencie. Do Wenezueli sam bym się teraz nie wybrał, ze względu na sytuację społeczną i ekonomiczną i realne zagrożenie dla podróżnych. Dalej Kolumbia i Peru, w których koszt podróżowania jest zasadniczo nieco niższy niż w Polsce. Koszty noclegu wahają się od ok. 15 do 50 soli za dobę (sol jest ciut mocniejszy od złotówki). Zaoszczędzić można niewątpliwie na jedzeniu, bo poza typowo turystycznym Cuzco, obiad kosztuje w granicach 6-10 soli. Ceny kolumbijskie są podobne, może nieznacznie niższe. Dalej Ekwador. Trochę drożej. Obiad za 2,5-3,5 dolara, choć są i tańsze, zwłaszcza w dużych miastach. Najtańsze noclegi można znaleźć nawet za 5$, ale najczęściej trzeba liczyć się z wydaniem do 10$, zwłaszcza jeśli chce się mieć prywatny pokój. Argentyna i Chile… Moi rozmówcy podzielali opinię, że drogo, zwłaszcza w turystycznych regionach. Na pewno nie jest to niskobudżetowa opcja. Będę musiał to kiedyś zweryfikować osobiście. Marzy mi się Patagonia.

Ekwador ma jeszcze jeden plus – bezpieczeństwo. Nie żeby gdzie indziej było szczególnie niebezpiecznie, ale jednak Ekwador jest w czołówce kontynentu. Do tego, zwłaszcza w dużych miastach i lokalizacjach turystycznych, można się dogadać po angielsku. W temacie bezpieczeństwa pozostając, nie jest ono wcale tak poważnym problemem w Kolumbii, jak zwykło się uważać.

Znaną i lubianą opcją jest Peru – zwłaszcza ze względu na zabytki inkaskie. Machu Picchu to obowiązkowy punkt programu. Tylko te odległości… Ale zdecydowanie warte rozważenia, zwłaszcza jeśli mówimy o nieco dłuższym pobycie (przynajmniej miesięcznym).

 

Jak pewnie zauważyliście, ominąłem kilka państw. W tym Brazylię. Przyznaję bez bicia, nigdy mnie tam nie ciągnęło, a w związku mam dosyć skąpe informacje. Więc się nie wypowiem.

W przyszłości opiszę przygotowania do podróży – co spakować, co zaplanować, a co pozostawić przypadkowi.

 

Po więcej moich wpisów z Ekwadoru zapraszam na mojego bloga Spod Kapelusza, a także na profil na Facebooku o tej samej nazwie. Można śledzić mnie także na Instagramie lub wesprzeć moją podróż w serwisie Patronite.pl.

Piotr Mateusz Bobołowicz / Spod Kapelusza / Długa droga autobusami na południe – Trujillo, Lima, Cuzco

W wielu sklepach można spotkać informację, że fałszywe banknoty będą przebijane i będzie wezwana policja. Ludzie, przyjmując pieniądze, odruchowo obmacują banknoty w poszukiwaniu wypukłego druku.

Peru nie jest duże. Peru jest gigantyczne. Całkowita powierzchnia to 1 285 216 km², ponad czterokrotnie większa od Polski. Dziewiętnasta pozycja pod względem wielkości na świecie. Przy tym Peru jest raczej dłuższe niż szersze. Od granicy z Ekwadorem do Chile jest prawie dwa i pół tysiąca kilometrów. Nie dojechałem aż tak daleko i na razie się nie wybieram, chociaż nie wykluczam tego w przyszłości.

Nad oceanem

Z Chiclayo pojechałem nad Ocean Spokojny do Huanchaco koło Trujillo. Miasteczko nie zasługuje na jakiś specjalny opis. Ot, pełno drogich knajp, mało tych tanich, dużo hosteli i surferzy. Nie surfowałem, chociaż pewna pokusa była. Do tego molo, płatne mniej niż w Sopocie (ok. 15 centów) i garść rybaków i wędkarzy. Wędkowanie jest trochę dziwne, bo nikt nie używa do niego wędki. Do drewnianej łopatki przywiązana jest żyłka z ciężarkiem, na haczyk zaczepia się takie obrzydliwe małe skorupiaki, które wyglądają jak morskie karaluchy, i się łowi. Chyba działa.

Rybacy zarzucają sieci z wąskich łódek plecionych z totora, czyli rodzaju trzciny. Zajrzałem do środka takiej łódki. W XXI wieku rybacy idą na łatwiznę i wypychają je styropianem lub pustymi butelkami. Ale wyglądają nadal jak przed wiekami.

Rybak z Huanchaco.

 

Uwaga na banknoty

Kolejny przystanek to Lima. Z Trujillo (duże miasto obok Huanchaco) autobus jedzie do stolicy całą noc. Jechałem, mając w portfelu trzy fałszywe banknoty – o czym uświadomił mnie taksówkarz, który zawiózł mnie z dworca do dzielnicy Miraflores – bardzo luksusowej i eleganckiej części Limy. Zadzwoniłem do ambasady, żeby upewnić się, że w razie zatrzymania przez policję ktoś się mną zainteresuje, i poszedłem do banku, z którego bankomatu wypłaciłem w Trujillo pieniądze. Odstałem w kolejce swoje, w bojowym nastroju podszedłem do biurka konsultanta… i zderzyłem się z falą profesjonalizmu i zrozumienia. Wypełniliśmy razem formularz i otrzymałem zapewnienie, że moja reklamacja zostanie rozpatrzona najpóźniej w pierwszym tygodniu stycznia.

Fałszerstwo pieniędzy to dosyć powszechny problem w Peru. W wielu sklepach można spotkać informację, że fałszywe banknoty będą przebijane i będzie wezwana policja. Ludzie przyjmując pieniądze odruchowo obmacują banknoty w poszukiwaniu wypukłego druku. Sam tak zacząłem robić.

Lima… nie zachwyciła mnie. Jest wielka, głośna i dalece odbiega od wyobrażeń na temat Ameryki Południowej. Miraflores mogłoby znajdować się równie dobrze w Hiszpanii, Francji czy Stanach Zjednoczonych, a historyczne centrum jest przykładem wspaniałej architektury kolonialnej, której nie powstydziłby się Stary Świat. Mógłbym tutaj wrzucić kilkadziesiąt zdjęć z kościoła i klasztoru Świętego Dominika, ale ograniczę się do jednego, bo może coś kiedyś o tym jeszcze napiszę.

Wirydarz

 

Uciążliwa podróż

Kupiłem sobie w Limie książkę Maria Vargasa Llosy i tak uzbrojony wsiadłem w autobus do Cuzco. Dwadzieścia godzin, powiedział mi Google. Chciałbym, żeby to było dwadzieścia godzin. Jechałem ponad dwadzieścia pięć. Zapis pierwszych chwil podróży prowadziłem w czasie rzeczywistym. Tu w nieco zredagowanej formie.

Od dwóch godzin krążymy po Limie.
Ale chyba już jedziemy.
I dzisiaj miałbym piękny zachód słońca, ale siedzę w autobusie.
Ale mam dla siebie dwa miejsca!
Głodny jestem.
Ciekawe, czy jest posiłek. W niektórych liniach jest podobno.
Tak!

 

O takie mi dali.

O takie mi dali.
Kisiel.
Już jestem cały w kisielu, a tylko lekko uchyliłem wieczko.
Bo czułem, że coś owocami pachnie, ale nie bylem pewien. Teraz już wiem.
Wkurzają. Zaczęli rozdawanie żarcia od deseru. I siedź jak ciul z tym zakichanym kisielem.

Ryż, warzywa, chyba mięso.

A teraz gość chodzi z wielką butlą Inca Coli i nalewa każdemu kubeczek.
O, jest jeszcze woda do wyboru. Nie chcę wody, chcę Inca Colę.
Zwłaszcza, że woda to Cielo. Smakuje jak kranówa, nie lubię jej.
Dali mi tego tyle, jakby to była wódka albo lekarstwo.
Mam pomysł. Za dopłatą miejsca, z których nie widać telewizora. Albo możliwość wyboru filmu dla całego autobusu.
Kisiel był marakujowy. I rzadki. Wypiłem, bo jedzenie łyżeczką skończyłoby się tragicznie.
Nieee!
Postanowili nam zrobić maraton Resident Evil.
Czemu leci ten sam jeszcze raz?
Czy można wysiąść?

Nie można było. Dojechałem do Cuzco następnego dnia po południu. Mój bagaż nie dojechał. Nie dogadałem się z obsługą. Odzyskałem go trzy dni później. Ale mam przynajmniej ładny podkoszulek z napisem Peru. I nowy komplet bielizny.

Dla wszystkich moich Czytelników serdeczne życzenia zdrowych, spokojnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. Ja będę świętował w Puerto Maldonado z lokalną rodziną, czemu poświęcę zapewne najbliższy tekst.

 

Szopka w Puerto Maldonado

Serdecznie zapraszam również do czytania mojego bloga Spod Kapelusza i śledzenia strony na Facebooku o tej samej nazwie.