O prawie do zarabiania. Doszliśmy do ściany: opodatkowano wszystko, co się rusza, szczególnie działalność najdrobniejszą

Podobno już od przyszłego roku ZUS-owski haracz ma zostać istotnie obniżony. Bez przywrócenia wszystkim Polakom prawa do legalnego zarobienia na siebie, „dobra zmiana” pozostanie w sferze iluzji.

Henryk Krzyżanowski

Komunistyczne państwo nie miało sił ani środków, żeby zajmować się codziennym życiem swoich poddanych. (…)

Odebrany prywaciarzowi w „bitwie o handel” sklepik spożywczy musiał wystarczyć na całe osiedle. I wystarczał, bowiem zaglądało się doń nie częściej niż raz na tydzień po kawę zbożową, przyprawy, owocowe cukierki czy solone śledzie z beczki. Absolutnie nie po mleko, które jako ośmiolatek nosiłem codziennie w emaliowanej bańce od krowy z przedmieścia. Ani po makaron, którego zagniatanie i krojenie na stolnicy było ulubionym spektaklem dzieci epoki przedtelewizyjnej.

Targ w każdy wtorek i piątek to był wolny rynek w najczystszej postaci z babami, które były uczciwe albo nie. Te drugie barwiły masło sokiem z marchwi albo zagęszczały śmietanę mąką. Kupujący zdany był na własną spostrzegawczość, bowiem nie było urzędu, który owe niecne praktyki by ukrócił.

Czy rządzącym komunistom nie przeszkadzały te reakcyjne obszary rynkowej swobody? Zapewne tak, ale rozumieli, że nie można odebrać człowiekowi „prawa do zarobienia na siebie” (to celne określenie pożyczam od Małgorzaty Bratek), jeżeli nie da się go zamiast tego posłać do pracy na państwowym.

Zauważmy istotną różnicę: „prawo do pracy” zakłada wyimaginowanego dysponenta pracy, który ma ją zapewnić potrzebującym. Zaś prawo „do zarobienia na siebie” zakłada, że państwo nie powinno stawiać przeszkód inicjatywie samych ludzi.

(…) Zaporowa stawka 1200 zł na ZUS de facto kasuje prawo do legalnego zarabiania każdemu, kto nie może liczyć na stałe dochody choćby w okolicach mitycznej średniej krajowej. Na końcu promyk nadziei – podobno już od przyszłego roku ten ZUS-owski haracz ma zostać istotnie obniżony.

Cały felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „O prawie do zarabiania” można przeczytać na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „O prawie do zarabiania” na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Biskup niezłomny. Ani w szkole, ani na uczelni, ani w Kościele nikt nie opowiedział mi o tym, kim był bp Antoni Baraniak

Medale medalami, ja zaś mam nadzieję, że media kościelne i państwowe przypomną Polakom, kim był arcybiskup Antoni Baraniak. Bo moim zdaniem to bohater i męczennik formatu ks. Jerzego Popiełuszki.

Krzysztof Pasierbiewicz

Miałem zaszczyt uczestniczyć w sympozjum historyczno-pedagogicznym nt. „Arcybiskup Antoni Baraniak – Biskup Niezłomny” (…) Jak się dowiedziałem o tym sympozjum, przypomniałem sobie, że nazwisko Baraniak padało często w naszym domu w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy ubecja wykańczała mojego Ojca akowca bezustannymi przesłuchaniami zakończonymi śmiertelnym zawałem serca Taty. (…)

Uświadomiłem sobie ze wstydem, że o biskupie Baraniaku wiem, jeśli nie nic, to prawie. Ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że od czasu, jak Ojca wykończyła ubecja w roku 1952, a mama umarła kilkanaście lat później, ani w szkole, ani na uczelni, ani w kościele nikt nie opowiedział mi o tym, kim był bp Antoni Baraniak. Więc to nie moja wina, że tak mało o nim wiedziałem, gdyż ani Kościół, ani państwo polskie nie zadbały o to, żebym, jako szeregowy katolik, niewciągnięty głębiej w dzieje Kościoła polskiego, dowiedział się czegoś więcej o tym wielkim Człowieku. (…)

Baraniak, sadystycznie torturowany, maltretowany psychicznie, chory, zmięty, odrzucony, zgnębiony, w siebie wpełznięty i do ściany przyciśnięty, nie załamał się i nie uległ presji, przez co pokrzyżował plany komunistów, który chcieli w oparciu o jego zeznania wytoczyć proces prymasowi Wyszyńskiemu.

Sympozjum zakończyło się wystąpieniem Metropolity Krakowskiego Arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, który opowiedział o tym, co znalazł w aktach IPN-u w trakcie przygotowywania świadectwa bohaterstwa i niezłomności biskupa Baraniaka. Świadectwa, którym jest jego dwutomowa praca pt. „Teczki na Baraniaka” wydana w 2009 roku w Poznaniu przez Wydział Teologiczny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza oraz Wydawnictwo Bonami.

Abp Marek Jędraszewski, jak to ma w zwyczaju prosto i po ludzku opowiedział o tym, co znalazł, a właściwie nie znalazł w aktach IPN-u, a także o manipulacjach tymi materiałami w trakcie procesów lustracyjnych prowadzonych w taki sposób, by ochronić oprawców i zatrzeć dowody prześladowań bohaterskiego biskupa. (…)

Jako bloger mogę to zrobić i napisać, że państwo polskie dotkliwie skrzywdziło biskupa Baraniaka. Powiem więcej. Konferencja Episkopatu Polski też nie jest bez winy, gdyż purpuraci z jakichś powodów nie zdołali ocalić męczeńskiego biskupa od zapomnienia.

Cały artykuł Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Biskup niezłomny” można przeczytać na s. 4 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Biskup niezłomny” na s. 4 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Człowiek, który zakochał się w Polsce. Pisząc powiastkę historyczną „Górka Klemensowa”, zrozumiał, że jest Polakiem

Karol Mateusz Szymon Miarka (1825–1882) – nauczyciel, organista, pisarz gminny, sędzia polubowny, publicysta, literat, redaktor, wydawca, więzień polityczny, drukarz, księgarz, działacz społeczny.

Tadeusz Loster

Karol Miarka urodził się 22 października 1825 roku w Pielgrzymowicach w powiecie pszczyńskim. Jego ojciec Antoni był nauczycielem i organistą. Karol rozpoczął naukę szkolną w niemieckim niższym gimnazjum w Pszczynie. Z uwagi na trudne warunki finansowe w rodzinnym domu, po dwóch latach przerwał kształcenie. Dzięki pomocy finansowej wujka, ks. Borówki, kontynuował je w gimnazjum w Gliwicach.

Miał 16 lat, gdy przerwał naukę i rozpoczął pracę zawodową jako pomocnik nauczyciela w Ornontowicach. W 1842 roku wstąpił do seminarium nauczycielskiego w Głogówku. Ukończył je po 4 latach. Był nauczycielem w Lędzinach, Urbanowicach i Piotrkowie. Po śmierci ojca w 1850 roku wrócił do Pielgrzymowic, gdzie był nauczycielem, organistą, pisarzem gminnym oraz sędzią polubownym.

W 1861 roku Karol Miarka na łamach tygodnika katolickiego „Gwiazdka Cieszyńska” opublikował swą pierwszą powieść z czasów zaproszenia chrześcijaństwa na Śląsk, pt. Górka Klemensowa. Podczas pisania tej powiastki historycznej odkrył w sobie swą polskość. (…)

W 1869 roku Karol Miarka porzucił posadę nauczyciela i przeniósł się do Królewskiej Huty. Założył drukarnię i księgarnię, redagował „Zwiastuna Górnośląskiego” oraz odkupił „Katolika” od Chociszewskiego. Pierwszy numer pod nową już redakcją ukazał się 1 kwietnia 1869 roku. Jego początkowy nakład wynosił 1200 egzemplarzy. W 1872 roku wydawany trzy razy w miesiącu, sprzedawany był w ilości 7000 sztuk. (…)

W 1875 roku papież Pius IX udzielił wydawcy i czytelnikom apostolskiego błogosławieństwa. Podczas pielgrzymki Karola Miarki do Rzymu w 1879 roku papież Leon XIII powiedział mu: Pracuj dalej jak dotąd, bo twoja praca przynosi wielkie korzyści Kościołowi i twemu narodowi. Dziś sięga głos redaktora dalej niż głos kapłanów, kiedy kapłanom zamyka się usta i krępuje słowo duszpasterza. Napisz to i ogłoś twym czytelnikom. (…)

W 1881 roku sprzedał „Katolika” ks. Stanisławowi Radziejewskiemu, a drukarnię przekazał synowi Karolowi, który w 1884 roku przekształcił ją w nowoczesny zakład poligraficzny, który działa do dnia dzisiejszego.

Cały artykuł Tadeusza Lostera pt. „Karol Miarka – człowiek, który zakochał się w Polsce” można przeczytać na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Karol Miarka – człowiek, który zakochał się w Polsce” na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Bo historii i swoi tożsamości trza nom se uczyć od kolybki. Tego uczyli nas nasze staroszki, mamy, ojcowie

Od lat dzieciaki, potem dorastająca młodzież, a nieco później studenci odwiedzają pana Szygułę, prosząc go o pomoc w napisaniu pracy magisterskiej czy choćby w należytym przygotowaniu się do matury.

Tadeusz Puchałka

Nieco pochmurny wczesnowiosenny poranek przywitał pracowników Izby Tradycji Górniczych w Knurowie gwarem i radosnymi okrzykami najmłodszej grupy czterolatków z Przedszkola nr 7, przybyłej ze swoimi opiekunkami – Judytą Ilk oraz Małgorzatą Strzemecką.

Kustosz Bogusław Szyguła na tę okoliczność przygotował jak zwykle sporo niespodzianek oraz wystawę, którą dzieciaki podziwiały z nieskrywanym zachwytem – a przedszkolaki to bardzo wymagająca grupa zwiedzających, zdaniem kustosza Izby Tradycji. Zadają mnóstwo pytań i potrafią nimi zaskoczyć.

Mali goście na koniec obdarowali kustosza pięknym dyplomem z podziękowaniami za niezapomniane chwile, które spędzili w „knurowskim małym muzeum z duszą”, jak je wielu nazywa.

Knurowskie gniazdo historii, którym zarządza pan Szyguła, to dobre miejsce, w którym często odnajdujemy to, o czym niewiele się dziś mówi w mediach –  skarby lokalnej historii, a dzięki muzeum i jego opiekunowi każde dziecko w Knurowie wie, że węgiel to nie kopciuch i zagrożenie, ale dla ludzi swego rodzaju zbawienie.

W Izbie Tradycji eksponowane są nie tylko stałe wystawy, ale jest także miejsce na okolicznościowe wernisaże.

Cały felieton Tadeusza Puchałki pt. „Knurowskie wzorce” można przeczytać na s. 2 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Tadeusza Puchałki pt. „Knurowskie wzorce” na s. 2 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

 

„Wojna, którą właśnie przegraliśmy”: Jeśli nie chcemy żyć w wydmuszce państwa, musimy wiedzieć, jakiego państwa chcemy

Po doświadczeniu z Pierwszą Solidarnością wiemy, jakiego państwa życzą sobie nasi wrogowie. Oni chcą słabego państwa z jak najmniejszym udziałem obywateli, za to z własną, niekontrolowaną władzą.

Jan Kowalski

Drugą Solidarność roku 1988, pod przewodem Lecha Wałęsy, komuniści zorganizowali już na swoich warunkach. Gdyby Solidarność nie została zniszczona pod koniec roku 1981, to w roku 1988 nie mielibyśmy żadnego Okrągłego Stołu. Nic by nie stało na przeszkodzie, żeby struktury Solidarności przekształciły się w struktury państwa polskiego, w prawdziwie obywatelską Rzeczpospolitą.

To bowiem, co brzmiało jak zarzut, że obrady solidarnościowe przypominają szlacheckie sejmikowanie, a cały ruch pospolite ruszenie, było największą siłą Związku. I zarazem śmiertelnym niebezpieczeństwem dla komunistów. Po wycofaniu się Moskwy, zmykaliby, gdzie pieprz rośnie, zamiast błyszczeć na salonach, jak to jest obecnie. (…)

Przypominając sposób zorganizowania Solidarności w roku ’81, przypomnieliśmy również I Rzeczpospolitą, zwaną szlachecką. Wbrew twierdzeniom jej zaprzysięgłych wrogów, nie jest prawdą, że taka organizacja państwa byłaby w dzisiejszym świecie anachronizmem. Nie tak daleko od nas położona Szwajcaria jest żywym dowodem na to, że państwo, w którym większość decyzji podejmują obywatele poprzez ciągłe sejmikowanie, może być jak najbardziej nowoczesnym sposobem na zarządzanie państwem.

Zwłaszcza w dzisiejszym świecie powszechnego dostępu do Internetu. Szwajcaria jest zarazem żywym dowodem na to, że organizując nasze państwo, wcale nie musimy wybierać spośród koncepcji, które są absolutnie sprzeczne z interesem Polski i charakterem Polaków.

I tu dochodzimy do istoty problemu. Jedynym wyznacznikiem polskości jest wiara chrześcijańska – czy to się komuś podoba, czy nie. Polska nie ma innego zwornika. Nie mamy posttatarskiej bezwzględnej dzikości i braku szacunku do drugiego człowieka Rosjan. Nie mamy pruskiego ordnungu bez względu na wszystko. Nie mamy bezczelności Anglików. Nie ma sensu więcej wymieniać. Mamy za to polskie umiłowanie wolności własnej i drugiego człowieka, które najbardziej zawiera się w chrześcijaństwie. I takie też musi być urządzenie naszego państwa. (…)

Wbrew powszechnemu myśleniu, I Rzeczpospolita upadła nie poprzez nadmiar swobód obywatelskich w odróżnieniu od zamordystycznych Prus i Rosji, ale w wyniku wewnętrznego upadku tych swobód. Całe bogactwo i splendor Rzeczypospolitej wynikał z konstytucyjnej wolności i równości wobec prawa całego ówczesnego narodu, czyli szlachty. Ten ówczesny naród szlachecki tworzył zarazem ekonomiczną podstawę potęgi państwa. (…)

Nie ma już szlachty, nie ma nawet dziesięciomilionowej Solidarności, a nawet warunków, żeby się odrodziła, bo nie ma już wielkich zakładów pracy. MY to obywatelski naród, który chce rozporządzać własnym państwem. To właśnie jest Solidarność. Solidarność szlachty, która na początku XVI wieku wywalczyła swoje państwo. Solidarność Polaków z zaboru pruskiego, którzy powiększyli swój stan posiadania i w efekcie zwyciężyli. Solidarność z roku 1980, która upomniała się o swoje portfele oraz prawa obywatelskie.

Dzisiejsza Solidarność i Solidarność jutra, która podniesie z upadku naszą ojczyznę, musi być Solidarnością Przedsiębiorców. Ale to nie znaczy, że ma być zamknięta na ludzi spoza tej warstwy. Wręcz przeciwnie. Podobnie jak Solidarność roku osiemdziesiątego, na pozór robotnicza, musi być ruchem społecznym grupującym wszystkich, którym na sercu leży dobro Polski. Polski, której będą pełnoprawnymi obywatelami.

Cały artykuł Jana Kowalskiego pt. „Wojna, którą właśnie przegraliśmy”, cz. 9: „Różne koncepcje państwa”, można przeczytać na s. 6 majowego „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Kowalskiego pt. „Wojna, którą właśnie przegraliśmy”, cz. 9: „Różne koncepcje państwa” na s. 6 „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Geotermia w Nowym Tomyślu. Czy miasto zyska możliwość tańszego ogrzewania mieszkań i poprawy czystości powietrza?

Na marcowej konferencji w Sejmie poświęconej zaletom wytwarzania energii cieplnej z wód geotermalnych wielkopolskie miasteczko okazało się miejscem korzystnym do rozpoczęcia tego typu inwestycji.

Jolanta Hajdasz
Wojciech Kowalski

Co to jest geotermia?
Energia geotermalna jest wewnętrznym ciepłem Ziemi nagromadzonym w skałach oraz w wodach wypełniających pory i skalne szczeliny. Geoenergetyka zajmuje się wykorzystaniem i przetwarzaniem tej energii (ciepła) wnętrza Ziemi, skumulowanej w złożach geologicznych przegrzanej pary wodnej, wód geotermalnych i gorących suchych skał. Wody geotermalne o temperaturach 20-80 st. C wykorzystuje się w ciepłownictwie do ogrzewania budynków przemysłowych i mieszkalnych, rolniczych, leczniczych, rekreacyjnych, sportowych; w balneologii i chłodnictwie. Te działy geoenergetyki są stosowane na świecie od ponad 100 lat, przy czym szczególny ich rozwój nastąpił w ostatnich 30 latach. (…)

W Polsce energia geotermalna jest popularna przede wszystkim na Podhalu. Obliczono, że ogrzewanie energią geotermalną jest tam już o 40% tańsze niż ogrzewanie gazem. Takie dane przedstawia właśnie stowarzyszenie Polska Geotermalna Asocjacja, której prezesem jest prof. Jacek Zimny. Czy na takie ceny miałby szanse Nowy Tomyśl?
Idealnym rozwiązaniem dla Nowego Tomyśla byłoby pozyskanie 10 MW mocy cieplnej, jest to ok. 80% tego, co nasze miasto obecnie potrzebuje. Gdyby wydajność tego złoża była większa, można by rozwijać sieci ciepłownicze i ogrzewać następnych klientów. Oczywiście naturalną konsekwencją realizacji tej inwestycji byłaby obniżka cen ogrzewania dla naszych odbiorców i poprawa czystości powietrza, bo Nowy Tomyśl, wg danych na dziś, ma wyjątkowo zanieczyszczone powietrze. I jest jeszcze jedna sprawa. Jeżeliby się udało dojść do tych zasobów wody, która ma tę najwyższą temperaturę, powyżej 90°C, a wiemy, że takie pokłady u nas są, nie wiemy tylko, jaka byłaby ich wydajność – ale powtarzam, gdyby te parametry były odpowiednie, moglibyśmy nawet produkować prąd, a to na pewno jeszcze bardziej obniżyłoby cenę sprzedawanego przez nas ciepła. Za wcześnie na takie symulacje i przymiarki cenowe, na razie oczekujemy na szczegółowe opracowania, które są obecnie przygotowywane przez zespół profesora Zimnego z Krakowa. 40% obniżka ceny ciepła byłaby możliwa zapewne po okresie amortyzacji inwestycji.

Jakie są najważniejsze zalety geotermii?
Przede wszystkim właśnie tańsze ciepło. Pierwsze geotermie w Polsce funkcjonują już prawie 20–30 lat i widzimy, że dobrze sobie radzą, bo temperatura czerpanej tam wody nie spada. Druga, równie ważna zaleta, to po prostu ochrona środowiska. Wodę, która służy do ogrzewania, po wykorzystaniu tłoczy się bowiem ponownie na ten poziom geotermalny, ona krąży więc w układzie zamkniętym, my odbieramy ciepło z tej wody, ale nie ma żadnego komina. Z punktu widzenia ochrony środowiska jest to więc idealna sytuacja. Jeśli się chce zadbać o czystość powietrza i wody, to nic mądrzejszego nie można wymyślić. (…)

A nie obawia się Pan, że jest to taka przejściowa moda, jak np. kilka lat temu był nią gaz łupkowy, o którym dziś jakby wszyscy zapomnieli. Czy nie będzie tak samo z geotermią?
Myślę, że nie. Jak obserwuję, ile zakładów opartych na wydobyciu wód geotermalnych pracuje w Czechach i np. na Węgrzech to widzę sensowność rozwoju tej gałęzi energetyki. To nie są bogatsze kraje od Polski, a tam naprawdę dużo więcej takich geotermalnych ciepłowni pracuje. Nikt tam przecież nie dopłaca do tych zakładów. Niemcy nie wybudowaliby ponad 100 zakładów geotermalnych, gdyby się to nie opłacało. Oni raczej chcą zrezygnować z energetyki jądrowej, a geotermia staje się dla nich jednym z alternatywnych rozwiązań. A przecież Niemcy mają gorsze warunki geotermalne niż Polska. (…)

Cały Wywiad Jolanty Hajdasz z Wojciechem Kowalskim, prezesem Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Nowym Tomyślu, pt. „Geotermia w Nowym Tomyślu”, można przeczytać na s. 5 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Jolanty Hajdasz z Wojciechem Kowalskim, pt. „Geotermia w Nowym Tomyślu”, na s. 5 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Kto zdewastował polską obronność? Doktrynę Bronisława Komorowskiego najlepiej ujmują jego słowa „nikt na nas nie czyha”

W tysiącletniej historii Polska nigdy nie była tak bezbronna jak w latach 2008–2015. I pomyśleć, że w 2000 roku, gdy resort obrony obejmował B. Komorowski, polska armia liczyła 200 tys. żołnierzy…

Jan Martini

W III RP wojsko nie miało szczęścia do ministrów. Resortem kierowali: bibliotekarz, działacz ZMS, inżynier rybołówstwa, nauczyciel historii, psychiatra. Nic dziwnego, że człowiek z doktoratem z zakresu obronności był tam „ciałem obcym”. Wiceminister dr Romuald Szeremietiew organizował brygady Obrony Terytorialnej i zdołał utworzyć 7 z planowanych 15. Wprawdzie batalion OT jest trzy razy mniej skuteczny niż batalion pancerny, ale jest 49 razy tańszy.

Niestety, nie było „chemii” między wiceministrem a ministrem Komorowskim. Dr Szeremietiew był inwigilowany przez WSI, później zorganizowano wyrafinowaną kombinację operacyjną – aresztowano Zbigniewa Farmusa, asystenta Szeremetiewa (taki ówczesny Misiewicz) pod zarzutem korupcji – i niewygodnego wiceministra zwolniono. Wprawdzie zarzuty się nie potwierdziły, ale po ustąpieniu Szeremietiewa wszystkie jednostki OT zlikwidowano (ostatnią w 2010 roku). Polska została jedynym krajem świata z armią bez komponentu obrony terytorialnej.

W 2008 roku (już po agresji Rosji na Gruzję!) zlikwidowano obowiązkową służbę wojskową. Ministerstwo Obrony tryumfalnie anonsowało: Profesjonalizacja lub przejście na armie w pełni zawodowe jest zjawiskiem absolutnie nowatorskim w skali Europy i świata. Równie entuzjastycznie wypowiedział się D. Tusk: Młodzi ludzie nie muszą już spędzać najlepszych lat w koszarach. (…)

Pod hasłem profesjonalizacji nasza armia została zredukowana do ok. 30. tys żołnierzy + 60. tys. mundurowych urzędników. Struktura naszej armii była kuriozalna – na jednego żołnierza przypadał jeden dowódca. Mieliśmy wielką ilość wyższych oficerów – na 850 szeregowców przypadał jeden generał. W USA przypada jeden (sic!) na 35 tys.

W tej niewyjaśnionej do dziś katastrofie (czarne skrzynki zepsuły się 14” przed upadkiem na ziemię) zginęło całe niemal dowództwo lotnictwa – 17 wyższych oficerów łącznie z gen. Andrzejewskim. Generał ten raz cudem uniknął śmierci – zdążył się katapultować, gdy w jego samolot uderzyła zbłąkana rakieta. W następnej katastrofie lotniczej zginęło 6 generałów wszystkich rodzajów wojsk. Pechowo – byli to „nowi”, szkoleni już na Zachodzie dowódcy. Ich miejsca natychmiast zajęli doświadczeni fachowcy po moskiewskiej „woroszyłowce”. (…)

Jest nadzieja, że śledczy wyjaśnią, na czym miało polegać kuriozalne porozumienie o współpracy między FSB (rosyjską cywilną policją polityczną) a Służbą Kontrwywiadu Wojskowego (2011), i dlaczego w posiedzeniach Biura Bezpieczeństwa Narodowego uczestniczył N. Patruszew – były szef FSB, którego Anglicy oskarżają o zamordowanie Litwinienki. (…)

Macierewicz stawia na młodych oficerów, umożliwiając im szybką ścieżkę kariery. Jednak wśród młodej kadry jest wielu synów „starych” oficerów LWP, którzy mogą mieć „obciążenia genetyczne”. Czy będą oni lojalni wobec państwa polskiego?

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Kto zdewastował polską obronność?” można przeczytać na s. 4 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Kto zdewastował polską obronność?” na s. 4 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Mały Rycerz zasiadł na wawelskim tronie. Wielka radość krakowian, że im Pan Bóg dał to wreszcie, na co od dawna czekali

Już po kilku Jego słowach wiedziałem, że to wielki Polak o gorącym sercu i pięknym umyśle, ponad wszystko – odważny, chwacki i gotowy do poświęceń obrońca Ojczyzny. I widać, że go Baraniak wychował.

Krzysztof Pasierbiewicz

Tego dnia byłem w tym kultowym miejscu na Mszy Świętej w intencji śp. Lecha i Marii Kaczyńskich oraz Wszystkich Ofiar Tragedii Smoleńskiej odprawionej przez nowego metropolitę krakowskiego abp Marka Jędraszewskiego. Gdy środkiem Katedry kroczył ku ołtarzowi orszak kościelnych dostojników, ledwie co Jego Ekscelencję wyłowiłem z tej procesji i pierwsza myśl, jaka przyszła mi go głowy, to: Boże! Ależ to kruszynka! Ale jak się zbliżył na odległość wzroku, spostrzegłem w Jego twarzy, że to człowiek równie dobry, co waleczny.

I nie pomyliłem się, bo jak zaczął homilię już po kilku słowach wiedziałem, że ostatnimi kapłanami mówiącymi z podobną estymą, maestrią, lecz także odwagą byli Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła. I zapewniam Państwa, że nie mówię tego przez grzeczność, jako kurtuazyjny krakowianin. Wierzcie mi. Od wielu lat czegoś takiego, jak dzisiaj w kościele nie przeżyłem.

Już po kilku Jego słowach wiedziałem, że to wielki Polak o gorącym sercu i pięknym umyśle, ale także, a może ponad wszystko odważny, chwacki i gotowy do poświęceń obrońca Ojczyzny i nielękający się prawdy człowiek postępujący w imię tego, czego nauczał nasz polski papież. A jeszcze do tego mówiący pięknie po polsku, acz językiem prostym i zrozumiałym dla wszystkich, bez świątobliwego zadęcia, stroniący od tonów przesadnie martyrologicznych, perorujący spokojnie, ale z taką siłą, jakby zza brzozowego lasu pułk artylerii odłamkowymi, przeciwpancernymi walił. (…)

W Katedrze Wawelskiej między sarkofagami polskich królów w kontekście Chrystusowej Drogi Krzyżowej dźwięczały takie oto słowa i frazy, cytuję z pamięci: „Wielki Tydzień”, „Męka Chrystusa”, „wyrok śmierci”, „racje polityczne”, Żydom sama śmierć Chrystusa nie wystarczała’, „Schemat kłamstwa i mistyfikacji”, „nieufność i niezrozumienie”, „milczenie świadków”, „Lech Kaczyński niechcianym świadkiem prawdy”, „pogarda dla głowy państwa”, „pancerna brzoza symbolem mistyfikacji”’, „prawda nas wyzwoli”… – ale, co najważniejsze były to słowa choć gorzkie, to pozbawione choćby krzty nienawiści. (…)

I na koniec słowo do krakowian. Pomódlcie się proszę dziś wieczorem za papieża Franciszka, że nam biskupa Marka pod Wawel oddelegował, a daję głowę, że się Wam Anioły przyśnią.

Cały artykuł Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Mały Rycerz zasiadł na wawelskim tronie” można przeczytać na s. 3 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Mały Rycerz zasiadł na wawelskim tronie” na s. 3 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Dzisiaj mamy odczucie, że mgła nad Smoleńskiem ustępuje i że wreszcie przybliżamy się do chwili, w której poznamy prawdę

Homilia metropolity krakowskiego abpa Marka Jędraszewskiego, wygłoszona w czasie Mszy św. w katedrze na Wawelu w 77 rocznicę zbrodni katyńskiej i 7 rocznicę katastrofy smoleńskiej, 10 kwietnia 2017 r.

Marek Jędraszewski

Jest rzeczą przedziwną, jak los, który spotkał Pana Jezusa i Jego Apostołów – niezrozumienie, kłamstwo, prześladowanie aż po śmierć, stał się udziałem tak wielu naszych Rodaków, którym wierność Ojczyźnie kazała złożyć ofiarę najwyższą, których ufna nadzieja w zwycięstwo Bożej miłości nad złem tego świata kazała widzieć najgłębszy sens swej ofiary.

Tak z całą pewnością było w przypadku polskich oficerów, pograniczników i policjantów oraz pracowników służby więziennej, którzy siedemdziesiąt siedem lat temu stali się ofiarą tego, co w naszej najnowszej historii symbolicznie określamy jednym tylko słowem: Katyń. Umieszczeni w specjalnie zorganizowanych dla nich obozach, przeszli najpierw – każdy z nich – osobistą weryfikację.

Ponieważ uznano ich za „zdeklarowanych i nie rokujących nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej”, podjęto decyzję o ich rozstrzelaniu, „bez wzywania skazanych, bez przedstawiania zarzutów, bez decyzji o zakończeniu śledztwa i bez aktu oskarżenia” (notatka szefa NKWD). Władze sowieckie wiedziały bardzo dobrze: Polacy nie zmienią swoich poglądów, oni nadal będą wierzyć w Boga, a broniąc do końca swego osobistego honoru, nigdy nie zdradzą Polski. Dlatego trzeba się ich pozbyć – czyli zamordować i zatrzeć pamięć o nich. (…)

Jak św. Mateusz mógł napisać o kłamstwie arcykapłanów i przekupionych przez nich żołnierzy, którzy „uczynili, jak ich pouczono”, przez co „rozniosła się ta pogłoska między Żydami [o wykradzionym przez uczniów ciele Chrystusa]” (por. Mt 28, 15), tak dzisiaj możemy powiedzieć: aż do początków lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wersja o tym, jakoby to Niemcy zamordowali polskich jeńców, trwała nieprzerwanie jako jedynie obowiązująca.

(…) Jedynie pośród polskich rodzin, z ogromną pieczołowitością, z pokolenia na pokolenie, przekazywano prawdę o Katyniu, nie tracąc nadziei, że kiedyś przyjdzie czas, iż ona ostatecznie zwycięży.

Do tego jednak potrzebni byli świadkowie prawdy. Ci, którzy byli gotowi upomnieć się o honor polskich bohaterów, a tym samym o majestat samej Rzeczypospolitej Polskiej. Takim nieugiętym świadkiem prawdy był prezydent Lech Kaczyński. Im bardziej stanowczo i konsekwentnie upominał się o nią, z tym większą siłą wzrastała fala krytyki, niechęci, a nawet pogardy wobec jego osoby.

Robiono wszystko, by społeczeństwo polskie przekonać o tym, że nie jest on wart być prezydentem Polski. To był niejako wstęp do tego, co miało się wydarzyć w dniu 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, dokąd z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej – właśnie jako świadkowie i strażnicy prawdy o niej – udała się Para Prezydencka wraz z przedstawicielami władz Rzeczypospolitej i najwyższymi dowódcami Wojska Polskiego oraz osobami szczególnie zasłużonymi dla naszego narodu. Później, już po katastrofie, staliśmy się widzami, a w przypadku wielu – ofiarami – bezwzględnej mistyfikacji.

Dziś wiemy z całą pewnością: nie było czterokrotnego podchodzenia rządowego samolotu do lądowania, generał Andrzej Błasik nie był pijany ani też nie było jego kłótni z kapitanem Arkadiuszem Protasiukiem, nie było również „wspaniałej współpracy polskich i rosyjskich lekarzy przy badaniu najmniejszych szczątków ciał ofiar katastrofy” ani też przekopywania całej powierzchni miejsca smoleńskiej katastrofy „na metr w głąb”. Za to były przypadki profanowania tych szczątków. Symbolem mistyfikacji, której próbowano nadać wagę ostatecznej interpretacji przyczyny katastrofy, stała się słynna „pancerna brzoza”. Do tego nie wolno zapomnieć o osobach, które nagle traciły swe życie, a które posiadały znaczącą wiedzę o tym, co naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.

Dzisiaj, w siódmą rocznicę katastrofy, mamy wszyscy odczucie, że mgła nad Smoleńskiem ustępuje i że wreszcie przybliżamy się do chwili, w której poznamy prawdę, tak jak coraz pełniejsza jest nasza wiedza o losie Polaków zamordowanych w Katyniu, Charkowie, Miednoje…

Całą homilię abpa Marka Jędraszewskiego, wygłoszoną w czasie Mszy św. w katedrze na Wawelu 10 kwietnia 2017 r., można przeczytać na s. 3 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Homilia abpa Marka Jędraszewskiego, wygłoszona w czasie Mszy św. w katedrze na Wawelu 10 kwietnia 2017 r. na s. 3 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Burza w Europie po zapowiedzi niewpuszczenia przez Ukrainę na konkurs Eurowizji Julii Samojłowej, reprezentantki Rosji

Europa potępia Ukrainę, że ta nie chce zaprosić rosyjskiej artystki na konkurs Eurowizji, a jednocześnie szykuje się na Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, mające odbyć się w przyszłym roku w… Rosji.

Piotr Hlebowicz

Dziwne są to reakcje i protesty, zwłaszcza po tym, jak Europa nie uznała aneksji Krymu przez Rosję – a o ten aspekt sprawy chodzi w tym wszystkim. Otóż Julia Samojłowa, jadąc na okupowane przez Rosję terytorium Ukrainy z występami artystycznymi, złamała ukraińskie przepisy graniczne. Tym samym automatycznie otrzymała zakaz wjazdu na terytorium Ukrainy.

Wątpię, by artystka rosyjska nie wiedziała o konsekwencjach wjazdu na okupowane przez swój kraj terytorium. Telewizję zapewne ogląda, gazety i portale internetowe czyta. Naiwna nie jest. Natomiast dziwi amnezja Zachodu, który z jednej strony utrzymuje sankcje przeciwko Rosji – właśnie z powodu aneksji i okupacji Krymu – z drugiej zaś strony podważa prawo Ukrainy do wyciągania konsekwencji wobec osób naruszających ukraińskie przepisy graniczne.

Moim skromnym zdaniem Rosja powinna zostać wykluczona z różnych prestiżowych międzynarodowych imprez – czy to sportowych, artystycznych, czy też politycznych, do czasu uregulowania spraw graniczno-terytorialnych ze swoimi sąsiadami. A spraw tych jest kilka.

Oprócz anektowanego Krymu (2014) i zajętych przez popleczników Rosji ziem wschodniej Ukrainy (od roku 2014 – do dnia dzisiejszego) – należy zwrócić Gruzji zagarnięte Abchazję (zagrabiona w 1992 r.) i Rejon Cchinwali (zaanektowany w sierpniu 2008 r) oraz Mołdawii – tzw. Republikę Naddniestrza (oderwaną od Mołdawii w 1990 r). Nie wspomnę już o 10% terytorium fińskiego, zagarniętego przez ZSRS po agresji na Finlandię (wojna zimowa Talvisota 30 października 1939 – 13 marca 1940) i po dziś dzień faktycznie okupowanego. A Rosja przecież wzięła na siebie zobowiązania upadłego w 1992 roku ZSRS. (…)

7 kwietnia 2017 roku MSZ Rosji nazwał atak amerykanów na bazę wojsk Asada (z której przeprowadzono chemiczny atak na ludność cywilną) aktem agresji na suwerenne państwo. Natomiast swoje wtargnięcie na Krym i Ukrainę Rosyjska Federacja eufemistycznie określa „aktem sprawiedliwości historycznej”.

Gdzie moralność i konsekwencja europejskich liderów? Wychodzi na to, że działacze FIFA w następnym roku wypuszczą drużyny piłkarskie na murawy stadionów kraju okupanta-recydywisty, dalej uwiarygadniając towarzysza Putina.

Cały artykuł Piotra Hlebowicza pt. „Festiwal Eurowizji a Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej” można przeczytać na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Hlebowicza pt. „Festiwal Eurowizji a Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl