Kto zdewastował polską obronność? Doktrynę Bronisława Komorowskiego najlepiej ujmują jego słowa „nikt na nas nie czyha”

W tysiącletniej historii Polska nigdy nie była tak bezbronna jak w latach 2008–2015. I pomyśleć, że w 2000 roku, gdy resort obrony obejmował B. Komorowski, polska armia liczyła 200 tys. żołnierzy…

Jan Martini

W III RP wojsko nie miało szczęścia do ministrów. Resortem kierowali: bibliotekarz, działacz ZMS, inżynier rybołówstwa, nauczyciel historii, psychiatra. Nic dziwnego, że człowiek z doktoratem z zakresu obronności był tam „ciałem obcym”. Wiceminister dr Romuald Szeremietiew organizował brygady Obrony Terytorialnej i zdołał utworzyć 7 z planowanych 15. Wprawdzie batalion OT jest trzy razy mniej skuteczny niż batalion pancerny, ale jest 49 razy tańszy.

Niestety, nie było „chemii” między wiceministrem a ministrem Komorowskim. Dr Szeremietiew był inwigilowany przez WSI, później zorganizowano wyrafinowaną kombinację operacyjną – aresztowano Zbigniewa Farmusa, asystenta Szeremetiewa (taki ówczesny Misiewicz) pod zarzutem korupcji – i niewygodnego wiceministra zwolniono. Wprawdzie zarzuty się nie potwierdziły, ale po ustąpieniu Szeremietiewa wszystkie jednostki OT zlikwidowano (ostatnią w 2010 roku). Polska została jedynym krajem świata z armią bez komponentu obrony terytorialnej.

W 2008 roku (już po agresji Rosji na Gruzję!) zlikwidowano obowiązkową służbę wojskową. Ministerstwo Obrony tryumfalnie anonsowało: Profesjonalizacja lub przejście na armie w pełni zawodowe jest zjawiskiem absolutnie nowatorskim w skali Europy i świata. Równie entuzjastycznie wypowiedział się D. Tusk: Młodzi ludzie nie muszą już spędzać najlepszych lat w koszarach. (…)

Pod hasłem profesjonalizacji nasza armia została zredukowana do ok. 30. tys żołnierzy + 60. tys. mundurowych urzędników. Struktura naszej armii była kuriozalna – na jednego żołnierza przypadał jeden dowódca. Mieliśmy wielką ilość wyższych oficerów – na 850 szeregowców przypadał jeden generał. W USA przypada jeden (sic!) na 35 tys.

W tej niewyjaśnionej do dziś katastrofie (czarne skrzynki zepsuły się 14” przed upadkiem na ziemię) zginęło całe niemal dowództwo lotnictwa – 17 wyższych oficerów łącznie z gen. Andrzejewskim. Generał ten raz cudem uniknął śmierci – zdążył się katapultować, gdy w jego samolot uderzyła zbłąkana rakieta. W następnej katastrofie lotniczej zginęło 6 generałów wszystkich rodzajów wojsk. Pechowo – byli to „nowi”, szkoleni już na Zachodzie dowódcy. Ich miejsca natychmiast zajęli doświadczeni fachowcy po moskiewskiej „woroszyłowce”. (…)

Jest nadzieja, że śledczy wyjaśnią, na czym miało polegać kuriozalne porozumienie o współpracy między FSB (rosyjską cywilną policją polityczną) a Służbą Kontrwywiadu Wojskowego (2011), i dlaczego w posiedzeniach Biura Bezpieczeństwa Narodowego uczestniczył N. Patruszew – były szef FSB, którego Anglicy oskarżają o zamordowanie Litwinienki. (…)

Macierewicz stawia na młodych oficerów, umożliwiając im szybką ścieżkę kariery. Jednak wśród młodej kadry jest wielu synów „starych” oficerów LWP, którzy mogą mieć „obciążenia genetyczne”. Czy będą oni lojalni wobec państwa polskiego?

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Kto zdewastował polską obronność?” można przeczytać na s. 4 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Kto zdewastował polską obronność?” na s. 4 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Komentarze