Od dymarek przez kuźnice do hut – ciąg dalszy historii przemysłu wydobywczego i hutniczego na ziemiach polskich

Masowa produkcja żelaza na przyszłych ziemiach polskich, powodująca wycinanie lasów, prawdopodobnie zrodziła określenie, że to ziemie polan, a następnie nazwę przeniesiono na lud je zamieszkujący…

Stanisław Orzeł (opr.)

„Ma on trzy tysiące pancernych [podzielonych na] oddziały, a setka ich znaczy tyle, co dziesięć secin innych [wojowników]. Daje on tym mężom odzież, konie, broń i wszystko, czego tylko potrzebują”. Jest to przekazany przez arabskiego kupca Ibrahima ibn Jakuba opis siły zbrojnej na ziemiach polskich w czasach Mieszka I, zawarty w Monumenta Poloniae Historica (Kraków 1946, seria II, t. I, s. 50; tłumaczenie T. Kowalskiego). Przekaz o owych 3 tysiącach pancernych wojów, z których każda setka jest porównywalna z siłą bojową tysiąca wojowników w innych krainach, nawiązuje do informacji o „srebrzystotarczowych” falangach Chorwatów, którzy z południowych ziem późniejszej Polski w czasach „wędrówki ludów” wdarli się w granice cesarstwa wschodniorzymskiego i podbili zachodnie krańce Półwyspu Bałkańskiego, otwierając drogę kolejnym falom ekspansji Słowian, w tym Serbów z terenów późniejszej Wielkopolski. Może to znaczyć, że w początkach państwa Piastów podstawy gospodarcze siły militarnej Polan pozostały nienaruszone od czasów „wędrówek ludów”. (…)

„Epoka żelaza rozpoczęła się na naszych ziemiach około 700 lat. p.n.e. (…) Był to okres zwany przez historyków halsztackim kultury łużyckiej (prasłowiańskiej). Początki hutnictwa żelaza i stali na ziemiach polskich liczą 2000 lat do dnia dzisiejszego.

Udokumentowano, że wytopy żelaza pochodzą z lat ok. 100 p.n.e., tj. z okresu zwanego późnolateńskim wpływów celtyckich kultury przeworskiej (zachodnich Słowian). Między pasmem Łysogór a rzeką Kamienną rozciąga się na terenie ok. 800 km2 obszar starożytnego hutnictwa, zwany Zagłębiem Staropolskim. Tutaj drogą redukcji bezpośredniej z miejscowych rud uzyskiwano miękkie żelazo. Współczesne badania wskazują, że zagłębie to było największym przez 4 wieki ośrodkiem zorganizowanej produkcji hutniczej w Europie. Liczbę kotlinek, śladów po jednorazowych, ziemnych dymarkach określa się na około 300 tys. sztuk. Podobny ośrodek dawnego hutnictwa mazowieckiego odkryto w 1970 r. pod Warszawą w rejonie Pruszkowa. Na obszarze ok. 300 km2 natrafiono na ślady około 100 tys. kotlinek dymarskich z tego samego okresu dziejów. Była to produkcja przewyższająca własne potrzeby naszych praojców. Produkowano więc na zbyt, zapewniając jednocześnie gospodarczy rozwój państwa pierwszych Piastów. Mniejsze ośrodki produkcji żelaza egzystowały na Dolnym Śląsku (ośrodek tarchalicki), na Górnym Śląsku (koło Opola) i pod Krakowem (Igołomia). Ta technika wytopu w dymarkach ziemnych przetrwała aż do XII wieku”.

Emanuel Wilczok, pisząc w 1984 r. 150 lat hutnictwa metali nieżelaznych w Szopienicach, wyjaśniał, że „żelazo wytapiano w nich z miejscowej rudy darniowej (…), stosując jako paliwo węgiel drzewny. Otrzymane łupy surowego żelaza przekuwano na sztaby miękkiego żelaza, z którego wykuwano różne narzędzia, a część poprzez dodatkowe nawęglanie przeznaczano na stal”. Jak to się stało, że ta powszechna wiedza wyparowała z głów tzw. „nowych historyków śląskich” – tylko granty z europejskich i niemieckich instytucji „badawczych” raczą wiedzieć…

Dlatego warto przypominać, że od XIII w. na Górnym Śląsku pod panowaniem Piastów rozpoczęto budowę stałych naziemnych pieców dymarskich i wykorzystywano energię spiętrzanej wody do napędu kół wodnych napędzających nie tylko młyny, ale i coraz liczniejsze i doskonalsze urządzenia hutnicze, m.in. miechy w kuźnicach, fryszerkach czy przy piecach hutniczych.

Powstające przy okazji stawy kuźnicze i młyńskie przez całe wieki kształtowały krajobraz m.in. w dorzeczu górnej i środkowej Liswarty pod Lublińcem, nad Małą Panwią czy Roździanką (dziś Rawą), Kłodnicą i ich dopływami pod dzisiejszymi Katowicami, Tychami czy Rudą Śląską. Tam bowiem występowała obfitość rud darniowych oraz lasów, szczególnie dębowych i bukowych, które dostarczały drewna na węgiel drzewny, niezbędny do wytopu rudy. (…)

W XVI wieku każda kuźnica w Rzeczypospolitej mogła wyprodukować 12 do 15 ton żelaza, zużywając przy tym około 150 ton węgla drzewnego. Jednak na uzyskanie takiej jego ilości trzeba było zwęglić 1500 m3 masy drzewnej, czyli wyciąć ni mniej, ni więcej, jak ok. 25 ha lasu… Można sobie wyobrazić, jak takie ubytki zasobów leśnych wpływały na zmianę stosunków wodnych, jałowienie gleb, a w miejscach, gdzie pracowały mielerze – na przedostawanie się do gruntu ubocznych produktów suchej destylacji, czyli alkoholu metylowego, kwasu octowego itp. Jeśli taka produkcja na masową skalę trwała na przyszłych ziemiach polskich od starożytności – to staje się zrozumiałe, skąd się wzięło określenie, że to ziemie polan, a następnie przeniesienie tej nazwy na lud je zamieszkujący…

Cały artykuł Stanisława Orła pt. „Górnośląskie kuźnice od średniowiecza do początków pruskiej industrializacji kolonialnej” znajduje się na s. 9 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Stanisława Orła pt. „Górnośląskie kuźnice od średniowiecza do początków pruskiej industrializacji kolonialnej” na s. 9 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zdaniem ministra wydobycie węgla koksującego nie podlega restrykcji KE. Jego podwładna twierdzi inaczej. Kto ma rację?

W procesie notyfikacji pomocy publicznej dla polskich kopalń na lata 2015–2018 nie zawiadomiono KE, że w KWK Krupiński znajdują się ogromne pokłady węgla koksującego – minerału strategicznego w UE.

Obywatelski Komitet Obrony Polskich Zasobów Naturalnych

Z ust ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego padło stwierdzenie: „Wydobycie węgla koksującego nie podlega restrykcji Komisji Europejskiej”. Nasuwa się tu zasadnicze pytanie – od kiedy minister energii o tym wie?

14 maja 2018 roku, urzędniczka w Ministerstwie Energii, dyrektor Departamentu Górnictwa Anna Margis, w odpowiedzi na pismo z dnia 29 marca 2018 roku w sprawie medialnych doniesień dotyczących sprzedaży przez Ministra Energii KWK „Krupiński”, skierowane przez Fundację Vis Veritatis im. Św. Michała Archanioła z Krakowa (kierowaną przez Dyrektora Zarządu Macieja Wac-Włodarczyka), pisze m.in.: Zakończenie działalności KWK „Krupiński” zostało uwzględnione w przywołanej powyżej Decyzji KE i jest nieodwracalne. Wznowienie produkcji w tej kopalni stanowiłoby złamanie Decyzji KE i Decyzji Rady 2010/787/UE i mogłoby skutkować wszczęciem procedury uznania całości pomocy publicznej dla sektora górnictwa węgla kamiennego za niezgodną z unijnymi zasadami pomocy państwa i pozwaniem Polski do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości”. (…)

Kto mija się z prawdą – minister mówiący, że wydobycie węgla koksującego nie podlega restrykcji KE, czy jego podwładna, twierdząca inaczej? Co zrobić w takiej sytuacji?

Przypomnę tutaj, że w procesie notyfikacji pomocy publicznej dla polskich kopalń na lata 2015–2018 nie podano do wiadomości KE, że zarówno w aktualnej, jak i w pierwotnej koncesji wydobywczej (pokład 405/1) znajdują się ogromne pokłady węgla koksującego uznanego za strategiczny minerał w UE i podlegający tym samym ochronie przed marnotrawstwem. (…)

Prezes JSW chwali się, że zabezpieczono dla potrzeb spółki koncesję z najbogatszym pokładem węgla koksującego (405/1), choć jeszcze niedawno nie brano go w ogóle pod uwagę.

Niech odpowie na pytanie, kto twierdził, że pokład 405/1 jest nieopłacalny do wydobycia ze względu na występujące w nim zagrożenia naturalne i jakie stanowisko piastuje obecnie w spółce JSW? Przypomnę tutaj, że zarówno senator PiS prof. geologii Krystian Probierz z Politechniki Śląskiej, jak i doc. Krauze z GIG byli przeciwnego zdania.

Na KWK „Krupiński” mamy jeszcze dostępną infrastrukturę wydobywczą, do pierwszych złóż węgla koksowego mamy tylko 650 metrów, a do tych najcenniejszych – pokładu 405/1 – 1650 metrów! Wydobycie może rozpocząć się w ciągu 2 lat. (…)

Oczywiście analiz kosztów wydobycia nie mogą wykonywać „fachowcy” skompromitowani dotychczasowymi dokonaniami – oni powinni dostać wilczy bilet i dożywotni zakaz uczestnictwa w opracowaniu ekspertyz.

Cały artykuł Obywatelskiego Komitetu Obrony Zasobów Naturalnych pt. „Kto mija się z prawdą? Walki o KWK Krupiński ciąg dalszy” znajduje się na s. 2 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Obywatelskiego Komitetu Obrony Zasobów Naturalnych pt. „Kto mija się z prawdą? Walki o KWK Krupiński ciąg dalszy” na s. 2 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ludność zamieszkująca przyszłe ziemie polskie parała się hutnictwem i zaopatrywała w uzbrojenie różne plemiona

Nie da się wykluczyć, że wyruszając na podbój ziem bizantyjskich ze swoich małopolskich siedzib, Chorwaci zaopatrzyli się w tarcze wyprodukowane z żelaza w ośrodku świętokrzyskim.

Stanisław Orzeł

U stóp Gór Świętokrzyskich zaczął się rozwijać na gruzach dawnych stanowisk z okresu rzymskiego nowy ośrodek hutniczy. Od VI do VIII w. piecowiska dymarkowe produkowały żelazo, z którego wytwarzano m.in. „noże, sierpy, krzesiwa, radlice i kroje do radeł, ciosła, piły, siekiery i żelazne, płaskie talerze. Jako broń występuje najczęściej oszczep. Wyrabiane na miejscu ostrogi wskazują na występowanie wojowników konnych” (A. Gardawski, J. Gąssowski, Polska starożytna i wczesnośredniowieczna, PZWS, Warszawa 1961, s. 129–130). Piece były nieco większe niż w okresie rzymskim, a ich zgrupowania mniejsze. W materiale archeologicznym dostrzegalne są pewne różnice w procesach technologicznych tak hutnictwa, jak i kowalstwa – mimo że ośrodek przetrwał na miejscu dawnej, przeworsko-lugijskiej tradycji hutniczej. Świadczy to o rodzimych modyfikacjach wprowadzonych do technologii hutniczej przez Słowian zamieszkujących przyszłe ziemie polskie. Co ciekawe, na stanowiskach piecowych pod Łazami wytapiano żelazo od VII do XII w.! Bardzo interesująca jest koncepcja, która wiąże ten rozwój najpierw z ekspansją Hunów, a później Awarów wśród Słowian.

Jak podawał Prokop z Cezarei w latach 70. VI w., Hunowie i Słowianie, „napadając niemal co roku, odkąd Justynian wstąpił na tron rzymski [tj. bizantyjski – S.O.], na Ilirię i całą Trację od Zatoki Jońskiej aż po przedmieścia Bizancjum, łącznie z Helladą i Chersonezem, straszliwie dręczyli tamtejszych mieszkańców” (Historia Arcana, r. 18, odc. 20).

W rezultacie tych najazdów masowo zasiedlali ziemie Bizancjum aż po Peloponez i Azję Mniejszą. Podczas tych wędrówek w VI–VII w. na obszar Ilirii wkroczyli m.in. Chorwaci z południa późniejszych ziem polskich. Znamienne, że kronikarze bizantyjscy określili wojowników chorwackich słowem ‘argyraspides’, czyli srebrzystotarczowi, jakie w okresie hellenistycznym przysługiwało elitarnej formacji piechoty w imperium Seleukidów. Może to oznaczać, że byli oni doskonale uzbrojeni, a uwagę Bizantyńczyków zwracały ich lśniące, żelazne tarcze… Nie da się wykluczyć, że wyruszając na podbój ziem bizantyjskich ze swoich małopolskich siedzib, Chorwaci zaopatrzyli się w tarcze wyprodukowane z żelaza w ośrodku świętokrzyskim. (…)

Może się jednak pojawić wątpliwość: skąd prymitywni (według narracji allochtonistów i propagatorów germanofilskiej polityki historycznej) Słowianie z przyszłych ziem polskich mogli mieć – po załamaniu się kontaktów z Rzymem i odejściu z ich ziem plemion germańskich, jakoby nosicieli postępu – takie ilości wysokiej jakości uzbrojenia żelaznego, aby znający się na sztuce wojennej Bizantyjczycy przyrównali ich do elitarnych falang ‘argyraspides’ z czasów hellenistycznych?

Otóż podstawą gospodarczą produkcji militarnych – i nie tylko – przedmiotów żelaznych była na naszych ziemiach lekceważona dziś ruda darniowa. Jedną z nadzwyczajnych właściwości tej rudy jest jej… odnawialność.

Po wyeksploatowaniu płytko zalegającego, czerwono-brunatnego złoża (zwykle o miąższości od kilku centymetrów do najwyżej 1 m), można je odtworzyć poprzez odpowiednią rekultywację terenu, tzn. przykrycie go darnią i przywrócenie przepływu wód. W ten sposób w glebie zostaje przywrócona naturalna roślinność i flora bakteryjna, a w ciągu kilku lat pozostawienia takiego terenu bez eksploatacji górniczej – choć w tym czasie można np. prowadzić wypas zwierząt – złoża odnawiają się. W opinii specjalisty „warunkiem powstania rud darniowych jest dopływ natlenionych wód lub wilgotne środowisko z bezpośrednim dostępem tlenu, dlatego ich tworzeniu sprzyjają tereny podmokłe i bagienne, takie jak podmokłe łąki, zakola rzek i jezior itp., gdzie w warunkach umiarkowanego klimatu następuje wytrącanie z roztworów związków żelazowych i ich osadzanie”. Takich terenów na Niżu Polskim nie brakuje i dziś. (…)

Wielce prawdopodobna w tym kontekście wydaje się hipoteza, że już od czasów starożytnych ludność zamieszkująca przyszłe ziemie polskie parała się wydobywaniem i rekultywacją złóż rudy darniowej, a wymienione wcześniej ośrodki hutnictwa dymarkowego stanowiły niedostępne dla Imperium Rzymskiego zaplecze protoprzemysłowe, którego mieszkańcy zaopatrywali w uzbrojenie nie tylko proto-Słowian ze związków plemiennych Lugiów i Wenedów, ale również poprzez wymianę i handel – germańskie proto-państwa (np. Markomanów), a następnie Sarmatów, Hunów i Awarów, co stało się podstawą szczególnego rodzaju sojuszy tych ludów ze Słowianami, zamieszkującymi przyszłe ziemie polskie. Prawdopodobne jest też samoistne rozwinięcie przez miejscowych „hutników” technologii wytopu żelaza początkowo wprowadzonej na te ziemie przez Celtów…

Dlatego nie powinno dziwić, że kiedy na przełomie VI/VII w. najpierw Chorwaci, a później Serbowie wyruszyli ze swych pierwotnych siedzib nad Wisłą i Wartą, byli doskonale uzbrojeni i zajęli praktycznie całe Bałkany, mimo oporu legionów wschodniorzymskich. W ten sposób technologiczne osiągnięcia w dziedzinie hutnictwa Słowian z ziem polskich przyczyniły się do zmiany etnicznej i politycznej mapy Europy we wczesnym średniowieczu.

Cały artykuł Stanisław Orła, pt. „Przewrót gminowładczy i początki systemu opolnego”, znajduje się na s. 4 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Stanisław Orła, pt. „Przewrót gminowładczy i początki systemu opolnego” na s. 4 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

Poseł Zielińska: Nikt nie zajmuje się sprawą wycieku kwasu w dawnej rafinerii w Gorlicach, bo każdy się boi tym zająć

Osoby, które się przewijały chociażby przez Komisję Orlenu, są w tym momencie w spółkach działających na terenie rafinerii – mówiła poseł Kukiz’15 Elżbieta Zielińska.


Gościem Poranka WNET z Nowego Sącza była poseł Elżbieta Zielińska, która przypomniała historię upadku najstarszej w Polsce rafinerii w Gorlicach. Rafineria Glimar i działającej obok niej fabryki maszyn doprowadziły do wyludnienia się nie tylko tej miejscowości, ale także jej okolic. Elżbieta Zielińska podkreśliła, że niszczenie rafinerii było procesem postępującym przynajmniej od lat 90. O terenie rafinerii znowu zrobiło się głośno, gdy wyszło na jaw, że mogą tam być składowane toksyczne odpady:

– Na terenie rafinerii działają prywatne spółki. Rok temu mieliśmy olbrzymią aferę, ponieważ tam rzeczywiście są składowane trujące odpady, kwasy, które wnikały w ziemię. Te osoby, które się przewijały chociażby przez Komisję Orlenu, są w tym momencie w tych spółkach. Bardzo trudno tę sprawę ruszyć. Pisałam i do prokuratury, i do krakowskiego WIOŚ-u. Otrzymałam wymijające odpowiedzi i tak naprawdę nic się nie dzieje. Nikt się tym nie zajmuje, bo każdy się boi tym zająć – mówiła poseł.

Posłanka Kukiz’15 opowiedziała również o kampanii samorządowej, którą ugrupowanie prowadzi z pieniędzy pozyskanych przez kandydatów, gdyż nie pobiera subwencji z budżetu państwa. W rozmowie uczestniczył również Ludomir Handzel, niezależny kandydata na prezydenta Nowego Sącza, który uzyskał poparcie Kukiz’15.

WJB

Kopalnia „Wieliczka” od 1996 roku stanowi pomnik historii Polski. Została uznana za jeden z siedmiu cudów naszego kraju

W okresie międzywojennym oprócz eksploatacji soli kopalnia „Wieliczka” stanowiła obiekt turystyczny. Zwiedzały ją takie wybitne osobistości, jak np. generał Józef Haller czy marszałek Józef Piłsudski.

Tadeusz Loster
Zenon Szmidtke

Tegoroczny cykl prelekcji „Akademia po Szychcie”, organizowanych przez Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, zatytułowany Górnictwo w Drugiej Rzeczypospolitej. W stulecie odzyskania Niepodległości, poświęcony jest kopalniom (węgla kamiennego, soli, ropy naftowej), które były „perłami w koronie II RP” – ze względu na skalę produkcji, innowacyjność, historyczne tradycje, duży udział właścicielski kapitałów polskich państwowych i prywatnych. (…)

Kopalnie soli w Bochni i Wieliczce funkcjonowały od XIII w., tworząc do 1772 roku (czyli do pierwszego rozbioru Polski) jeden królewski organizm gospodarczy, tj. Żupy Krakowskie. W okresie rozbiorów stanowiły one oddzielne gospodarczo saliny. Taki stan przetrwał do okresu odzyskania przez Polskę niepodległości. Mało inwestowane przez zaborcę, popadły w ruinę. (..)

Kaplica św. Kingi w kopalni soli w Bochni | Fot. S. Mierzwa (CC A-S 3.0, Wikipedia)

Do 1922 r. wręby wycinano ręcznie, później wykonywano je wrębówką pneumatyczną. Stopniowo unowocześniano transport szynowy. W 1925 r. konie zastąpiono lokomotywami akumulatorowymi, a te z kolei w 1931 r. – lokomotywami trakcyjnymi. Mimo tych ulepszeń i innowacji technicznych, nie nastąpiło obniżenie kosztów eksploatacji Kopalni Soli w Bochni, a to z powodu sposobu zalegania złoża oraz gorszej do niego dostępności. Średnie koszty produkcji w Wieliczce i Bochni w okresie międzywojennym były około czterokrotnie niższe od cen hurtowych soli. Jednakże w Bochni były one zdecydowanie wyższe niż w Wieliczce, np. w latach 1924–1926: Wieliczka – 29 zł/t, Bochnia – 43 zł/t. W tej sytuacji Rada Ministrów na posiedzeniu w dniu 1 sierpnia 1930 r. podjęła decyzję o zamknięciu żupy bocheńskiej do 1933 r., wszakże pod naciskiem społecznym oraz uwzględniając konieczność ochrony trzynastowiecznego zabytku polskiej techniki, decyzja ta została cofnięta 26 sierpnia 1933 r. (…) W 1928 r. w kopalni wielickiej ustanowiono Rezerwat Grot Kryształowych, odkrytych pod koniec XIX w. W tym samym roku rozporządzenie prezydenta RP określiło, że obiektem chronionym jako zabytek mogą być m. in. kopalnie. (…)

Obecnie Kopalnie Soli w Wieliczce ani w Bochni nie prowadzą przemysłowej eksploatacji. Kopalnia „Wieliczka” od 1996 roku stanowi pomnik historii Polski. Jeszcze dwadzieścia lat wcześniej, bo w 1976 roku, została wpisana przez UNESCO na pierwszą listę światowego dziedzictwa. W 2007 roku w plebiscycie „Rzeczpospolitej” została uznana za jeden z siedmiu cudów Polski. W 2015 roku podziemia kopalni zwiedziło 1390000 gości.

Cały artykuł Tadeusza Lostera i Zenona Szmidtkego, pt. „Państwowe Żupy Solne w Wieliczce i Bochni w czasie Drugiej Rzeczypospolitej”, znajduje się na s. 9 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Lostera i Zenona Szmidtkego, pt. „Państwowe Żupy Solne w Wieliczce i Bochni w czasie Drugiej Rzeczypospolitej” na s. 9 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

Działanie służby geologicznej należy trzymać jak najdalej od świata biznesu. Czy plany GGK to zamach na PIG-PIB?

Lansowany przez Głównego Geologa Kraju projekt powołania Polskiej Agencji Geologicznej jest niemal bliźniaczo podobny do dekretu Bieruta z 1951 r., na podstawie którego dokonano zaboru majątku PIG.

Krzysztof Jaworowski

W Stałym Komitecie Rady Ministrów procedowany jest projekt ustawy dotyczącej powołania Polskiej Agencji Geologicznej (PAG). Dzieje się tak mimo powszechnej krytyki tego zamiaru ze strony polskiego środowiska geologicznego. Wspomniany projekt zagraża gospodarczym i naukowym interesom kraju związanym z działaniami służby geologicznej. W Polsce służbą tą jest Państwowy Instytut Geologiczny (PIG). Istnienie tej placówki stanowi główną przeszkodę dla powstania planowanej agencji. Nic więc dziwnego, że inicjator agencji, Pan Minister Mariusz Orion Jędrysek, Główny Geolog Kraju (GGK), przystąpił – jak to ujęto w dokumencie Krajowego Sekretariatu Solidarności – do „destrukcyjnej działalności prowadzącej do organizacyjnej i finansowej zapaści w Państwowym Instytucie Geologicznym”.

Z tego powodu wydaje się nieodzowne poinformowanie części opinii publicznej niezorientowanej w istocie sprawy, czym jest, w jakich okolicznościach – a zarazem w jakim celu – powstał Państwowy Instytut Geologiczny i jaki jest jego dorobek.

Otóż Instytut ten (PIG), będący polską służbą geologiczną, należy do najstarszych placówek państwowych w naszym kraju. Powstał w czasie, gdy odradzająca się po zaborach Rzeczpospolita toczyła obronne wojny wzdłuż wszystkich swych granic. I właśnie wtedy, gdy zagrożone były losy całego państwa, w maju 1919 roku (a więc ponad rok przed decydującą o niepodległości zwycięską Bitwą Warszawską), Sejm Ustawodawczy RP zajął się problemem służby geologicznej, nadając jej kształt Państwowego Instytutu Geologicznego. (…)

Pojęcie „instytutu” w nazwie naszej służby geologicznej może dziwić. Bywa ono najczęściej kojarzone z placówkami uprawiającymi jedynie badania naukowe. Żal, że niektórzy współcześni nam dyletanci nie dysponują wiedzą polskich wysokich urzędników państwowych niemal sprzed stulecia, którzy bezbłędnie pojęli istotę sprawy. Nie jest nią sama nazwa, ale zadania służby geologicznej, której w Polsce nadano rangę instytutu. Nasz kraj nie jest tu zresztą wyjątkiem. (…)

Podczas uroczystości inauguracji PIG w Warszawie dyrektor, prof. Józef Morozewicz, powiedział o Instytucie m.in.: Będąc w zasadzie kreacją badawczo-naukową ma on jednocześnie (…) służyć Państwu i przedsiębiorczości prywatnej swoją wiedzą fachową, ma ją przetwarzać na kategorie użyteczności publicznej. (…) geologia stosowana nie da się pomyśleć bez geologii teoretycznej, nie może bez niej ani rozwijać się, ani należycie spełniać swojego zadania. Jakże niezrozumiały jest fakt, że te prawdy, wręcz kanoniczne dla nowoczesnych służb geologicznych, są – tylko w naszym kraju – podważane absurdalnym twierdzeniem, że np. Państwowy Instytut Geologiczny nie może być służbą geologiczną, bo… jest placówką naukową! (…)

W rozporządzeniu Prezydenta RP i Rady Ministrów określono jej zadania. Zostały one ujęte w Statucie Państwowego Instytutu Geologicznego. Do zadań tych zaliczono: wykonywanie badań na żądanie władz państwowych, rozpoznawanie budowy geologicznej kraju, kartografię geologiczną, badania zasobów mineralnych i wód podziemnych, gromadzenie dokumentacji i kolekcji geologicznych oraz publikowanie wyników badań. (…)

Osłupienie budzi fakt, że jeszcze dzisiaj spotyka się głosy mentalnych sierot realnego socjalizmu, które mylą pojęcie służby geologicznej z PRL-owską koncepcją centralnie sterowanego urzędu lub agencji. Pogląd taki jest najczęściej udziałem osób spoza środowiska geologicznego (co jakoś można zrozumieć), ale także geologów, którzy nie mają pojęcia, czym jest służba geologiczna.

Obecnie usilnie lansowany przez Głównego Geologa Kraju projekt powołania Polskiej Agencji Geologicznej (PAG) jest niemal bliźniaczo podobny do dekretu Bieruta z 1951 r., na podstawie którego ustanowiono CUG i dokonano zaboru majątku PIG.

W tym miejscu należy podkreślić, że służba geologiczna, tak jak ją pojmują i praktykują kraje cywilizacji zachodniej, nie jest organem administracyjnym, w większości tych krajów nie decyduje o polityce geologicznej, nie udziela koncesji, nie zatwierdza dokumentacji, nie nadaje uprawnień itp. Kompetencje te należą do organów rządowych nadrzędnych w stosunku do służby, która prowadzi badania naukowe w celu dostarczenia informacji i ekspertyz jako placówka doradcza przy podejmowaniu decyzji na szczeblu ogólnopaństwowym. Państwowy Instytut Geologiczny w latach 1919–1948 (z przerwą podczas II wojny światowej) był podporządkowany Ministerstwu Przemysłu i Handlu; w latach 1948–1952 Ministerstwu Górnictwa, w latach 1952–1985 Centralnemu Urzędowi Geologii, a od końca 1985 r. podlega Ministerstwu Środowiska. (…)

W 1993 r., na posiedzeniu FOREGS’u w Hanowerze, z udziałem reprezentującego Polskę przedstawiciela PIG sformułowano międzynarodową definicję służby geologicznej (tzw. hanowerską – innej zresztą nie ma). Głosi ona m.in.: Służba geologiczna pełni funkcje doradcze dla organów rządowych, instytucji pozarządowych, przemysłowych i społecznych. Aby wypełnić powierzone jej zadania, służba geologiczna prowadzi kartowanie geologiczne, monitoring, badania naukowe oraz wszechstronne banki danych z dziedziny nauk o Ziemi. Służba geologiczna interpretuje informacje geologiczne w celu stworzenia podstaw do podejmowania decyzji istotnych dla gospodarki zasobami naturalnymi i ochrony środowiska. Definicja ta jest zbieżna z założeniami polskiej służby geologicznej, tj. PIG, sformułowanymi już w 1919 r.

Na dorobek Państwowego Instytutu Geologicznego składają się osiągnięcia o wymiarze międzynarodowym. Należy podkreślić, że osiągnięcia te są udziałem całej polskiej wspólnoty geologicznej, tj. zarówno PIG jako służby geologicznej, jak i współpracujących z nią placówek akademickich, akademijnych oraz firm państwowych i prywatnych.

Do najbardziej znanych osiągnięć PIG należą odkrycia wielu złóż kopalin użytecznych, a w szczególności: miedzi, siarki rodzimej, węgla kamiennego, węgla brunatnego, soli kamiennej, soli potasowych, rud żelaza, cynku i ołowiu oraz wód termalnych. Wymienione złoża miedzi i siarki mają charakter unikalny w skali światowej. Ich odkrycie było wielkim sukcesem polskiej myśli geologicznej sformułowanej przy udziale PIG, a następnie potwierdzonej w praktyce przez Instytut. Ponadto geolodzy PIG odkryli złoża: glin ogniotrwałych, kaolinów, fosforytów oraz wielu surowców budowlanych. Wgłębne badania regionalne Instytutu przyczyniły się także do stworzenia podstaw poszukiwań złóż ropy naftowej i gazu ziemnego stwierdzonych, obok Karpat, na Niżu Polskim i w polskiej strefie ekonomicznej Morza Bałtyckiego.

To pracownicy Instytutu stworzyli podstawy do oceny możliwości występowania w Polsce nagromadzeń gazu łupkowego. GGK ogłosił się odkrywcą złóż tego surowca, podając jego zawyżone zasoby (1,9 bln m3).

Geolodzy polskiej służby geologicznej, tzn. PIG, ocenili te zasoby wielokrotnie niżej (346–768 mld m3) co znalazło potwierdzenie w jeszcze niższych prognozach Amerykańskiej Służby Geologicznej. No cóż, w służbach pracują fachowcy… (…)

Jak wynika z niniejszej krótkiej informacji o dziejach Instytutu, był on w trakcie całej swej historii praktyczną realizacją koncepcji służby geologicznej. W pamiętnym roku 1920 Minister Przemysłu i Handlu w piśmie do Prezydenta (tak!) Rady Ministrów (był nim wówczas Wincenty Witos) jednoznacznie stwierdził m.in.: Dla polityki gospodarczej państwa jest rzeczą ważną posiadać dane o rozporządzalnych zasobach (…) pewniejsze i bardziej szczegółowe od tych wiadomości, które częstokroć w formie umyślnie pesymistycznej lub umyślnie optymistycznej krążą wśród przedsiębiorców prywatnych i aferzystów.

A więc już blisko sto lat temu nasi światli pradziadowie zdawali sobie sprawę, że działanie służby geologicznej należy trzymać jak najdalej od świata biznesu. Koncepcja zamierzonej PAG, przy jednoczesnej praktycznej likwidacji PIG, jest diametralnie odmienna.

Cały artykuł prof. Krzysztofa Jaworowskiego pt. „Państwowy Instytut Geologiczny w niebezpieczeństwie” znajduje się na s. 14 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł prof. Krzysztofa Jaworowskiego pt. „Państwowy Instytut Geologiczny w niebezpieczeństwie” na stronie 14 „Kuriera WNET”, nr sierpniowy 50/2018, s. 3, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

Atlantyk wieńczy dzieło, czyli „Miś” na miarę naszych możliwości. Cd. sporu o państwową służbę geologiczną w Polsce

Generalnie można odnieść wrażenie, że cały projekt oceaniczny służy głównie promocji ministra, gdyż surowce z dna Atlantyku są jak yeti. Wszyscy o nich słyszeli, ale nikt nie widział.

Danuta Franczak

Nowelizacja ustawy o instytutach badawczych z 2016 r. pozwala ministrowi nadzorującemu powoływać nie tylko dyrektora, ale i zastępców w podlegającym danemu ministerstwu instytucie. Nie inaczej było w Państwowym Instytucie Geologicznym (PIG). (…) Zgodnie ze wspomnianą ustawą Główny Geolog Kraju w imieniu Ministra Środowiska pod koniec 2016 r. powołał nowego zastępcę dyrektora ds. administracyjno-ekonomicznych PIG. Funkcję tą objął zupełnie nieznany w środowisku geologicznym Grzegorz Głowacki.

Jednocześnie niezależnie od zmian personalnych, w PIG pod koniec 2016 r. tempa nabrały także działania zmierzające do zakupu działki na Atlantyku pod przyszłą eksploatację surowców. Zorganizowano medialną kampanię mająca na celu przekonanie społeczeństwa, że jest to eldorado. Do dziś w wystąpieniach Głównego Geologa Kraju Mariusza Jędryska nakręcana jest atmosfera, że surowce zalegające na dnie Atlantyku będą zbawieniem i motorem dla rozwoju naszej gospodarki.

Nikt w tamtym czasie nie wspominał, że lokalizację działki na Atlantyku wskazali nam Rosjanie i jeszcze PIG zapłacił za to 30 000 dolarów!

Szczegóły tej transakcji dopiero opisała w swoim artykule pani redaktor Karolina Baca-Pogorzelska w „Dzienniku Gazeta Prawna”. Pojawiają się naturalne pytania, jaki interes mieli Rosjanie, aby przekazać Polsce takie informacje? Jeżeli to rzeczywiście jest eldorado, dlaczego sami nie podejmują tam eksploatacji? Po co oddawać komuś coś, z czego samemu można mieć ogromne zyski? Czyżby bratnia pomoc? (…)

Niezależnie od kontekstu politycznego i prawdopodobieństwa, że Rosjanie mogli nas skierować na manowce, dziwi fakt, że tak doświadczony naukowiec, jakim niewątpliwie jest prof. dr hab. Mariusz Jędrysek, przed wydatkowaniem ogromnych pieniędzy nie wykonał żadnych wstępnych badań i nie sporządził studium wykonalności. Jednocześnie taka niejasna sytuacja pozwala na tworzenie dowolnej narracji o tym, co tam na dnie się znajduje, co daje amunicję przeciwnikom obecnego rządu. Minister opowiada o zawartości 4% miedzi w rudzie i innych skarbach, ale nie wiadomo, na jakiej podstawie to wnioskuje.

Niestety jego wypowiedzi nie są weryfikowane przez inne autorytety, więc może on snuć dowolne opowieści. Z niewiadomych powodów eksploatacja na oceanie jest lejtmotywem każdego wystąpienia pana ministra i można odnieść wrażenie, że jest to temat ważniejszy od uporządkowania zarządzania surowcami w Polsce. Zamiast zajmować się poprawą sytuacji tu i teraz, skupiamy się na tym, co w bliżej nieokreślonym czasie będziemy czerpać z Atlantyku. Podobną retorykę przypominam sobie z czasów, kiedy Donald Tusk opowiadał, że za pieniądze z gazu łupkowego spłacimy wszystkie długi ZUS-u, a Bronisław Komorowski mówił o wydobyciu gazu łupkowego w kopalni odkrywkowej. (…)

Generalnie można odnieść wrażenie, że cały projekt oceaniczny służy głównie promocji ministra, gdyż surowce z dna Atlantyku są jak yeti. Wszyscy o nich słyszeli, ale nikt nie widział. Dziwne, że żaden z dziennikarzy nie konfrontuje rewelacji ministra Jędryska z innymi niezależnymi fachowcami.

(…) Być może strategia polega na tym, aby przez kilka lat prowadzić działania za ogromne pieniądze wyciągnięte z kieszeni podatnika, a i tak na koniec zrzuci się wszystko na ekologów, którzy nie dopuszczają do pozyskania przez Polskę jakże istotnych surowców. Ekologia i związane z tym protesty będą stanowić dobry pretekst do porzucenia eksploatacji i uzasadnienia miliardowych wydatków na przygotowania. W efekcie będzie to taki Miś na miarę naszych aktualnych możliwości?

Moim zdaniem, oczywiście nie należy dezawuować koncepcji wydobycia surowców z dna oceanu i powinno to się znaleźć w długofalowym planie polityki surowcowej, ale wcześniej powinniśmy zadbać o stworzenie racjonalnych podstaw uzasadniających inwestowanie funduszy państwowych. Dziś wydaje się, że to drugie zostało kompletnie zignorowane, a pierwsze stanowi spiritus movens całego działania. Chyba powinniśmy wypłynąć z odmętów i wrócić na ziemię.

Cała sprawa związana z „naszym oceanem” jest bardzo dziwna i otacza ją zamknięty krąg milczenia. Z kimkolwiek rozmawiam, prywatnie mówi, że ta cała zabawa na oceanie to humbug, ale nikt nie chce wystąpić oficjalnie, bo albo liczy na zlecenia z Ministerstwa lub PIG, albo znajduje się w zależności służbowej od GGK. (…)

Po moich artykułach w „Kurierze WNET” na Twitterze pojawił się wściekły atak pani Ewy Stankiewicz na szkalowanie pana ministra Jędryska. Oczywiście nikt ani słowem nie zająknął się, gdzie w artykułach były jakiekolwiek przekłamania bądź oszczerstwa. Niezorientowanych informuję, że pani Stankiewicz jest prezesem Stowarzyszenia Solidarni 2010. To bardzo szlachetny ruch walczący o wyjaśnienie największej tragedii w dziejach Rzeczypospolitej. Tym bardziej zdziwiły mnie rzucane przez nią pomówienia. Jeszcze bardziej zadziwiające okazało się, czego dowiedziałam się z internetu, że członkiem zarządu Solidarni 2010 jest pani Natalia Tarczyńska. (…)

Szok. Pani Natalia Tarczyńska jest dyrektorem ds. ekonomicznych PIG, a jej koleżanka z zarządu fundacji zarzuca mi ataki na ministra Jędryska. A ja po prostu piszę prawdę.

Coś tu jest nie tak. Szczególnie, że PIG, w którym pani Tarczyńska zarządza finansami i który jest nadzorowany przez ministra Jędryska, w 2017 r. wygenerował największą w historii stratę 5,5 mln złotych, a obecnie tonie w kredytach, a strata podobno wynosi już ponad 10 mln złotych. Nie oceniam kompetencji pani Tarczyńskiej, ale z jej CV na stronach PIG wynika, że raczej jest specjalistką od informatyki, choć dawno temu ukończyła także ekonomię we… Wrocławiu. Przypadek goni przypadek.

Cały artykuł Danuty Franczak pt. „Atlantyk wieńczy dzieło, czyli »Miś« na miarę naszych możliwości” znajduje się na s. 12 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Danuty Franczak pt. „Atlantyk wieńczy dzieło, czyli »Miś« na miarę naszych możliwości” na stronie 12 „Kuriera WNET”, nr sierpniowy 50/2018, s. 3, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wystąpienie dra hab. prof. nadzw. PIG-PIB Andrzeja Gąsiewicza do Marszałka Sejmu RP Marka Kuchcińskiego

Minister Jędrysek poświadczył nieprawdę w odpowiedzi na interpelację poselską i w uzasadnieniu do projektu ustawy. Jestem zmuszony skierować sprawę do wyjaśnienia przez odpowiednie organa ścigania.

Andrzej Gąsiewicz

Minister Jędrysek miał pełną i bieżącą wiedzę na temat prac prowadzonych w zakresie SI Geoinfonet i akceptował wszystkie prace.

W odpowiedzi na interpelację nr 13645 Minister Jędrysek poświadczył nieprawdę, jakoby to PIG-PIB był odpowiedzialny za prawidłowe zaplanowanie i zapewnienie środków na realizację swojego ustawowego zadania. (…)

Minister Środowiska nie wpisał zadania dotyczącego realizacji SI Geoinfonet do planu prac Państwowej Służby Geologicznej na rok 2016, a także nie zapewnił środków finansowych na ten cel. Jeszcze raz należy podkreślić, że Pan Minister Jędrysek mija się z prawdą, i to Główny Geolog Kraju jest zobowiązany zapewnić środki na zadania Państwowej Służby Geologicznej, a PIG-PIB jest tylko wnioskodawcą i wykonawcą zadań.

(…) Tak więc postawiony w odpowiedzi na interpelację oraz powtórzony przez Ministerstwo Środowiska w uzasadnieniu projektu ustawy o zmianie ustawy Prawo Geologiczne i górnicze oraz niektórych innych ustaw z projektami aktów wykonawczych zarzut, jakoby PIG-PIB nie zapewnił środków na utworzenie SI Geoinfonet, jest zarzutem nieprawdziwym i bezpodstawnym, podczas gdy w rzeczywistości środki te nie zostały zabezpieczone przez zobowiązanego ustawą Ministra.

Obarczanie PIG-PIB winą za nieudolność urzędników Ministerstwa Środowiska jest nie tylko niezgodne ze stanem faktycznym, ale stanowi przejaw braku kompetencji tychże urzędników i próbę obarczenia innych odpowiedzialnością za własne błędy i zaniechania. (…)

Decyzja odstąpienia od wykonania przedmiotowego zadania była autonomiczną decyzją Pana Ministra Mariusza Oriona Jędryska, niekonsultowaną z dyrekcją PIG-PIB. Wielokrotnie na spotkaniach dyrekcji i GGK podnosiliśmy kwestię ustawowego obowiązku stworzenia SI Geoinfonet, lecz wszystkie działania dotyczące prób jego realizacji były torpedowane przez nadzorującego PIG-PIB Głównego Geologa Kraju lub podległych mu urzędników.

Podkreślenia wymaga fakt, iż poświadczenie nieprawdy legło także u podstaw uzasadnienia projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo geologiczne i górnicze oraz niektórych innych ustaw z projektami aktów wykonawczych (gdzie zaproponowano wykreślenie systemu Geoinfonet, pismo: RM-10-174-16 z 5 kwietnia 2017 roku), przekazanego na Radę Ministrów do Sejmu RP. We wspomnianym dokumencie na stronie 215 wykreślenie tego systemu z ustawy uzasadniono następująco: „Aktualnie nie został przygotowany system, który mógłby prawidłowo funkcjonować. Stało się tak głównie z powodu zaniedbań poprzednich władz PIG-PIB”. Jak wykazano powyżej, stan faktyczny świadczy, że za niepowodzenie wdrożenia systemu Geoinfonet jest odpowiedzialny GGK.

Należy także podkreślić, iż na skutek zaniechań Sekretarza Stanu w Ministerstwie Środowiska, Głównego Geologa Kraju, prof. dr hab. Mariusza Oriona Jędryska PIG-PIB poniósł stratę w związku z realizacją SI Geoinfonet na kwotę szacowaną na 325 tys. zł. Kwota ta obejmuje koszty pracy zaangażowanych pracowników Instytutu oraz kontrahentów zewnętrznych świadczących usługi na rzecz PIG-PIB, w tym koszty związane z opracowaniem studium wykonalności. Działania te, realizowane w porozumieniu z Ministrem Środowiska, nigdy nie zostały rozliczone i sfinansowane przez NFOŚiGW, ich efekty zaś zostały zmarnowane w związku z zaniechaniem realizacji projektu.

Wobec powyższego zwracam uwagę na okoliczność, iż działania Ministra Jędryska wyczerpują znamiona niegospodarności popełnionej nie bezpośrednio na budżecie Ministerstwa, ale na budżecie nadzorowanego Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego.

W związku z zapoznaniem się z tekstem odpowiedzi sekretarza stanu Mariusza-Oriona Jędryska na interpelację nr 13645 oraz tekstem uzasadnienia do projektu ustawy o zmianie ustawy Prawo geologiczne i górnicze oraz niektórych innych ustaw z projektami aktów wykonawczych i zawartymi tam sformułowaniami poświadczenia nieprawdy, jestem zmuszony skierować sprawę do wyjaśnienia przez odpowiednie organa ścigania.

Cały artykuł prof. Andrzeja Gąsiewicza pt. „Główny Geolog Kraju poświadczył nieprawdę?” znajduje się na s. 15 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł prof. Andrzeja Gąsiewicza pt. „Główny Geolog Kraju poświadczył nieprawdę?” na stronie 15 „Kuriera WNET”, nr sierpniowy 50/2018, s. 3, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

Dokąd zmierza państwowa służba geologiczna w Polsce? Kolejny głos w dyskusji toczonej na łamach „Kuriera WNET”

Twierdzenie, jakoby w zachodnich służbach geologicznych dominował model agencji wykonawczej przewidziany dla PAG, to wprowadzanie w błąd zarówno gremiów decyzyjnych, jak i opinii publicznej.

Tadeusz Peryt

W dyskusji toczącej się obecnie w przestrzeni publicznej w związku z planem utworzenia Polskiej Agencji Geologicznej przywołuje się pogląd, jakoby głównym modelem nowoczesnej służby geologicznej na świecie był ten zbliżony to agencji wykonawczej, choć pogląd ten ma niewiele wspólnego z realiami oraz samą naturą służby geologicznej.

Państwowa służba geologiczna w Polsce została powołana dekretem prezydenta Rzeczypospolitej w 1938 r. Dekret ten był pokłosiem prac powołanego rok wcześniej — przez ministra przemysłu i handlu — Komitetu Reorganizacyjnego Państwowego Instytutu Geologicznego, następnie przekształconego w Tymczasową Radę Geologiczną. Dekret stanowił, iż państwowa służba geologiczna polega na prowadzeniu planowych i systematycznych badań geologicznych na ziemiach Rzeczypospolitej w celu poznania złóż surowców mineralnych kraju i umożliwienia praktycznego ich spożytkowania dla gospodarki narodowej.

Do organizowania instytutu przystąpiono pod koniec 1918 r. Rozporządzeniem prezydenta Rzeczypospolitej z 1927 r. Państwowy Instytut Geologiczny został zakładem naukowo-badawczym, mającym na celu wykonywanie badań geologicznych na obszarze RP, ze szczególnym uwzględnieniem potrzeb gospodarczych państwa, a szczegółowy zakres działania instytutu określił statut z 1927 r., który różnił się od wcześniejszego tym, że jako pierwsze zadanie pojawiło się wykonywanie prac geologicznych na żądanie władz państwowych.

Pozycja Państwowego Instytutu Geologicznego jako instytucji wypełniającej wszystkie podstawowe zadania typowe dla państwowych służb geologicznych w Europie była i jest w pełni uznawana.

(…) Na posiedzeniu FOREGS w 1993 r. przyjęto dokument definiujący służbę geologiczną – tzw. deklarację hanowerską; jednym z sygnatariuszy był ówczesny dyrektor Państwowego Instytutu Geologicznego K. Jaworowski. Deklaracja ta stwierdza wyraźnie, jaka jest misja służby geologicznej – nie zajmuje się ona zarządzaniem, natomiast jako organizacja rządowa ma służyć władzom państwowym i społeczeństwom doradztwem oraz informacją w zakresie zasobów naturalnych i środowiska.

Tymczasem projektowana Państwowa Agencja Geologiczna zarządzać geologią i hydrogeologią, czy też – kompleksowo – surowcami mineralnymi. Ten właśnie atrybut Państwowej Agencji Geologicznej budzi szczególny niepokój, gdyż styk informacyjnych zadań państwowej służby geologicznej z działalnością kapitałowo-biznesową jest niebezpieczny. Co więcej, jako taki nie istnieje on w naszej przestrzeni cywilizacyjnej, toteż na fakt olbrzymich zagrożeń płynących z łączenia zadań służby państwowej i wchodzenia w spółki kapitałowe zwraca uwagę NSZZ Solidarność. Warto też zaznaczyć, że zastrzeżenia do tworzenia przez Państwową Agencję Geologiczną spółek kapitałowych oraz nabywania i obejmowania w nich udziałów wyraża także Ministerstwo Finansów. (…)

Wyrażane są powszechne, niestety uzasadnione obawy, że powstanie Polskiej Agencji Geologicznej będzie oznaczać likwidację Państwowego Instytutu Geologicznego–Państwowego Instytutu Badawczego. Wnioskodawca twierdzi, że projekt ustawy o Polskiej Agencji Geologicznej nie zmierza do likwidacji PIG-PIB. Istotnie – literalnie nie, ale…

W dniu 23.11.2017 r. ówczesny dyrektor PIG-PIB, S. Mazurek, w uwagach dotyczących projektu ustawy o Polskiej Agencji Geologicznej adresowanych do M.O. Jędryska, Sekretarza Stanu w Ministerstwie Środowiska, Głównego Geologa Kraju, napisał: Jeżeli więc intencją projektu ustawy o PAG jest oddzielenie zadań naukowo-badawczych Instytutu od stricte technicznych zadań służby, i wydzielenie tych ostatnich do nowo tworzonej Polskiej Agencji Geologicznej, to przeniesiony winien zostać pion Służby Geologicznej razem z działami obsługi. W istocie rzeczy jednak zakres zadań Państwowej Agencji Geologicznej, opisany w projektach ustawy, wskazuje, że Agencja ma de facto wykonywać wszelkie zadania Instytutu, w tym także zadania związane z prowadzeniem prac naukowych, rozwojowych i metodycznych, i reprezentowaniem polskiej nauki. Tym samym Agencja stanowiłaby duplikat Państwowego Instytutu Geologicznego — Państwowego Instytutu Badawczego w jego obecnym kształcie, a więc instytucji łączącej ze sobą działalność badawczo-rozwojową i działalność techniczną [nb. na to samo zwróciła uwagę Rada Legislacyjna w swojej opinii]. Czym miałby się więc zajmować Instytut pozostały po przekształceniach?

Otóż – niczym.

Cały artykuł prof. Tadeusza Peryta pt. „Państwowa służba geologiczna – quo vadis?” znajduje się na s. 13 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Peryta pt. „Państwowa służba geologiczna – quo vadis?” na stronie 13 „Kuriera WNET”, nr sierpniowy 50/2018, s. 3, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego