Mariusz Staniszewski: w UE widzimy dwa obiegi informacji. Ludzie coraz częściej boją się publicznie mówić, co myślą

Flaga Unii Europejskiej / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Analityk WEI komentuje ponadto doniesienia o likwidacji Instytutu Pokolenia. Krytykuje podejście nowego rządu do zagadnień polityki demograficznej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

„Kronika Paryska”: W Europie odbywa się krwawy dramat. Zarzynają wolność słowa. A cenzura to krok od dyktatury

  • Jacek Pruszyński
    Jacek Pruszyński :

    …Żadne zdrowe społeczeństwo nie będzie znosić gospodarki bandytów wspieranych przez władze i władz, podtrzymywanych przez bandytów…
    Taki mniej więcej tekst (cytuję z pamięci) ukazał się kiedyś w „Trybunie”. Kto mógł go napisać ? – zapewne socjalista, bo takie tytuły gazet jak „Trybuna”, „Sztandar” czy też „Sprawa Robotnicza” są zwykle zarezerwowane dla socjalistów. Niezależnie jednak od orientacji politycznej piszącego odpowiedzmy sobie na podstawowe pytanie – prawda to, czy fałsz? Zacznijmy od określenia co oznacza sformułowanie – ” zdrowe społeczeństwo”. Zastanawiał się nad tym w Erich Fromm w swojej książce zatytułowanej – nomen omen – „Zdrowe Społeczeństwo”. Korzystając z jego przemyśleń zdefiniujmy najpierw ” chore społeczeństwo”. Możemy określić je, jako system w którym zwykły człowiek nie kontroluje działalności państwa, roszczącego sobie prawo do ingerencji we wszystkie aspekty jego życia, a określone jednostki popełniają dla osobistych korzyści „polityczne przestępstwa” ukrywając się za fasadą anonimowości systemu. W takim systemie naturalne jest, iż ludzie „używają” się nawzajem, traktując się jako towar. „Człowiek rzecz” – to podstawa na jakiej opiera się sposób spostrzegania ich świata. Przy czym tą „rzeczą” może być zarówno dziecko zabite przez matkę – bo przecież to moje, starsza osoba zmuszana do popełnienia samobójstwa nazywanego eutanazją – bo już swoje przeżyła, jak i młody człowiek zmuszony do pracy niewolniczej w najróżniejszych warunkach, od „domu publicznego” do obozy pracy przymusowej – bo przecież sam się o to prosił.
    Z drugiej strony mamy – ” zdrowe społeczeństwo” – które według Fromma nie pozwala na sytuacje w której prawa są ponad nim, a oni sami są ich niewolnikami. W ” zdrowym społeczeństwie” istotny jest” duch prawa” a nie jego „martwa litera” , która sama w sobie służy tylko pogłębianiu zniewolenia. Wynika z tego zasada, iż w „zdrowym społeczeństwie” człowiek nie jest tylko częścią gry rynkowej, a więc jego wartość nie jest uzależniona od „wahań kursu towaru”. Oznacza to więc, iż „zdrowe społeczeństwo” to takie w którym możemy realizować nasze podstawowe potrzeby; osobistego bezpieczeństwa, poczucia bliskości z innymi ludźmi, poczucia własnej tożsamości, oraz kochania i tworzenia – we zakresie własnych chęci i możliwości. Co jednak ma gospodarka bandytów wspieranych przez władze, czy też władza wspierana przez bandytów do naszych podstawowych potrzeb w tym potrzeby prawdy?.
    Zacznijmy od tego, iż państwo z taką gospodarką ma swoje określenie i nazywa się „Republiką Bananową”. Wikipedia podaje, że nazwa ta pochodzi od kontrolowanych przez Stany Zjednoczone (często przy pomocy CIA) krajów w Ameryce Południowej i od posiadającej w nich monopol na uprawę owoców (banany i ananasy) korporacji United Fruit Company.
    Co robią tam „bandyci” ? – pilnują, żeby ich rodacy pilnie uprawiali banany i inne egzotyczne owoce i nie przeszkadzali „władzy”.
    Co robią „władze” ? -pilnują, żeby „bandytom” nikt nie przeszkadzał w pilnowaniu ( i karceniu opornych) rodaków. Jak widać nie ma mowy w takiej sytuacji o prawach podstawowych obywateli w tym prawie do prawdy, ponieważ do zbierania bananów nie są im one potrzebne.
    Jak się ma ta sytuacja do sytuacji w UE a w szczególności w Polski ? Otóż w UE a w tym w Polsce, ujmując najprościej społeczeństwo ma coraz mniej do powiedzenia. Liczą się układy i relacje „oligarchów i bandytów” z „władzą”, „władzy” z „oligarchami i bandytami” i ich kontakty z tymi, którzy tak naprawdę władają „protektoratem” poprzez podstawione osoby.
    Można by dyskutować, czy nasza „Republika Bananowa” rozpoczęła się jak uważa Pan Wiktor Mokot w 1995 roku, (gdy Sąd Najwyższy, orzekł 12 głosami przeciwko 5, że wybory są ważne, bo nie da się stwierdzić siły wpływu na decyzje wyborców faktu, iż Pan Kwaśniewski nie posiada jednak tytułu magistra), czy też po prostu transformowała z istniejącej od 1945 roku „Ludowej Republiki Bananowej” .
    Niemniej jednak „usankcjonowanie kłamstwa jako metody działania w przestrzeni publicznej” (cytat za Panem Wiktorem Mokotem), pozostaje nadal jednym z filarów funkcjonowania „Republik Bananowych” niezależnie od tego o jakich kłamstwach mówimy. Skoro kłamstwo stało się jednym z filarów funkcjonowania UE a w tym Polski, to nie powinno to nikogo dziwić, że wymusiło to pojawienie się drugiego obiegu informacji w którym pojawia się „prawda” tyle, że przekazywana kanałami prywatnymi. Dobrym przykładem tego zjawiska są choćby archiwalne już nagrania ze spotkań w restauracji 'Sowa i przyjaciele” Pozwolę tu sobie przypomnieć dwa zdania, jakie wypowiedział tam ówczesny i obecny minister Sienkiewicz.

    Na początek, kilka słów o tym co tam pili i jedli trzej panowie (Sienkiewicz, Belka i Cytrycki)

    picie:

    po dwa kieliszeczki wódki,

    potem w zależności od upodobania;
    Chateau Musar 2004, Bekaa Valley, Gaston Hochar

    jedzenie:

    carpaccio z matiasa holenderskiego,

    kawior z anchois,

    piklowane rzodkiewki,

    kawior z łososia,

    tatar i carpaccio z mlecznej jagnięciny,

    świeże szparagi i sałatka z grillowanym kozim serem.

    Uczta Lukullusa to oczywiście nie jest, niemniej jednak w porównaniu z ulubionymi w czasach Unii Wolności duszonymi rydzami w zalewie, popijanymi herbatką z „prądem” widać że warstwa rządząca zrobiła co najmniej 2 kroki do przodu.

    Ale wróćmy do wypowiedzi biorącego udział w tej biesiadzie „U Sowy” – pana ministra Sienkiewicza.

    Wg Wprost, wygłosił on wtedy opinię, że „państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje” a jeden z głównych projektów rządowych, określił mianem „ch…, dupa i kamieni kupa. Tego nie ma”.

    Paradoksalnie, ale brzmi to optymistycznie, ponieważ oznacza , że potrzeba mówienia prawdy, nawet jeśli tylko w relacjach prywatnych jest tak silna, że przeważa nad korzyściami wynikającymi z kłamstwa

Komentarze