Najlepszy Wimbledon w wykonaniu Igi Świątek. Polka odpadła po szalonym meczu

Iga Świątek / Fot. Carine06, CC-BY 2.0, Flickr

Iga Świątek przegrała z Eliną Switoliną w ćwierćfinale i odpadła z turnieju na kortach Wimbledonu. Mecz był bardzo zacięty trwał prawie 3 godziny, a Polka przegrała 1-2, w setach 5:7, 7:6, 2:6.

Iga popełniła aż 41 niewymuszonych błędów, przy 25 przeciwniczki. Ukrainka zaliczyła 5 asów serwisowych, Iga rapem 2.

Dwie sytuacje są zaskakujące, dlaczego Polka prowadząc w pierwszym secie 5:3, przegrała 5:7. I jakim cudem przegrywając w drugim secie 1:4 doprowadziła do tie-breaku i go wygrała. Myślę, że wszystko leży w głowie zawodniczek. To Iga była faworytką, jest nr 1 WTA i to ona musiała. Elina mogła, nie miała tej presji, co Iga. Wróciła po przerwie macierzyńskiej, pół roku temu, nikt na niej nie wymusza wielkich wyników. Oczywiście daje natchnienie swoim rodakom, w strasznej wojnie z rosyjskim okupantem, ale na korcie, nie musi mieć to kluczowego znaczenia.

Iga wygrała 2 seta, a w trzecim kompletnie niewiele jej wychodziło. Pewnie właśnie zawiódł ten „mental”, była bezradna, tym, że Ukrainka grała kosmicznie, to był tenisowy Mont Everest.

Obie Panie, po meczu nie szczędziły sobie pochwał i słów uznania. Switolina , podziękowała Polce, że wspiera Ukrainę, Iga powiedziała, że będzie teraz kibicowała Elinie, by ta wygrała cały turniej.

Wieczorem patrzę sobie w lustro, to czuję, że robię dobrą robotę . – powiedziała na spokojnie Świątek , dodając – Ludzie oceniają nas przez pryzmat wyników, sama potrafię wpaść w taki wir, ale nie tylko to nas tworzy jako ludzi.

Jedno jest pewne. Iga zanotowała swój najlepszy turniej, jako seniorka na Wimbledownie, docierając do ćwierćfinału. Gra coraz lepiej na trawiastej nawierzchni, co nie było takie pewne, pomimo że jako juniorka wygrała w południowym Londynie.

Odpadła po pięknym meczu ze wspaniałą rywalką, która wzniosłą się na swoje wyżyny. Iga jeszcze musi przepracować kilka sesji ze swoją mentorką Darią Abramowicz, bo w przerwie na zamknięcie dachu, to już trochę nie czas na rady. A najbardziej ciekawi mnie, co Iga zapisuje w tajemniczym zeszycie, który tak pilnie studiowała między setami.

Nie chcę uderzać w patos, ale jest coś symbolicznego, że w dniu okrągłej, historycznej rocznicy tragedii wołyńskiej, akurat na najwyższym poziomie rywalizacji, Polka zagrała z Ukrainką i zwyciężył sport w najpiękniejszej postaci.

Grzegorz Milko

Zobacz także:

Maluchami z Bielska-Białej do Monako

 

Komentarze