Nagrody w konkursie Wielkopolskiego Oddziału SDP rozdane! / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 85/2021

Wśród nagrodzonych jest troje stałych publicystów „Wielkopolskiego Kuriera WNET”. Jan Martini otrzymał Nagrodę Główną, a Henrykowi Krzyżanowskiemu i Małgorzacie Szewczyk przyznano wyróżnienia.

Jolanta Hajdasz

We wtorek 8 czerwca 2021 r. w historycznej Sali Czerwonej Pałacu Działyńskich w Poznaniu odbyło uroczyste wręczenie nagród w tegorocznym Konkursie Dziennikarskim Wielkopolskiego Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Jego laureatami są w tym roku red. Jan Martini z „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, Łukasz Kaźmierczak z Radia Poznań, Marcin Wróblewski i Krystian Kaliszak z TVP3 Poznań oraz Wojciech Czeski z „Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej”.

Po raz pierwszy w tym roku przyznano także nagrody honorowe za wybitne osiągnięcia w pracy dziennikarskiej – Laur Wielkopolskiego Oddziału SDP. Otrzymała go red. Barbara Miczko-Malcher z Radia Poznań, która obchodzi w tym roku jubileusz 50-lecia pracy zawodowej, oraz red. Sławomir Kmiecik, były dziennikarz „Głosu Wielkopolskiego”, autor książek Przemysł pogardy t. 1 i t.2.

Dr. Jolanta Hajdasz wręcza Laur dziennikarski red. Barbarze Miczko-Malcher | Fot. R. Woźniak

„Za wybitne osiągnięcia w pracy zawodowej, szczególnie za unikatowe reportaże dokumentalne dotyczące najnowszej historii Polski, m.in. Poznańskiego Czerwca’56, Powstania Wielkopolskiego, losów więźniów politycznych z Wronek, więźniów Katynia i obozu dla polskich dzieci w Łodzi oraz za setki audycji radiowych o historii Poznania, Wielkopolski i Polski, za setki audycji radiowych o książkach, teatrze, poezji i sztukach plastycznych, każda z nich pokazuje świat z perspektywy bohatera, który zawsze jest kimś wyjątkowym, niebanalnym, wartym poznania i zapamiętania” – w ten sposób Zarząd Wielkopolskiego Oddziału SDP uzasadnił przyznanie Nagrody Laur WO SDP 2021 red. Barbarze Miczko-Malcher, reportażystce Radia Poznań, która w tym roku obchodzi jubileusz 50-lecia pracy zawodowej w Polskim Radiu i która do dziś prowadzi własną audycję poświęconą kulturze i historii.

 

Red. Sławomir Kmiecik, uhonorowany Laurem Dziennikarskim | Fot. R. Woźniak

Drugi Laur WO SDP przypadł byłemu dziennikarzowi „Głosu Wielkopolskiego”, red. Sławomirowi Kmiecikowi: „Za wybitne osiągnięcia w pracy zawodowej, szczególnie za publikacje książkowe Przemysł pogardy i Przemysł pogardy II, bezkompromisowe i odważne studium potwierdzające istnienie w III RP »przemysłu pogardy« wobec Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego brata Jarosława, ukazujące dowody ich zorganizowanego znieważania i wyszydzania przez media i przeciwników politycznych przed i po Katastrofie Smoleńskiej” – czytamy w uzasadnieniu nagrody, która od tego roku ma być przyznawana corocznie.

W sumie przyznano 5 nagród w 4 głównych kategoriach (Nagroda Gówna, Nagroda Virtuti Civili, Nagroda im. Wojciecha Dolaty i Nagroda dla Młodych Dziennikarzy) oraz 6 wyróżnień.

Jury obradowało w składzie: dr Jolanta Hajdasz, przewodnicząca Jury, prezes Zarządu WO SDP, prof. dr hab. Wiesław Ratajczak, dr Wiesław Kot, red. Roman Wawrzyniak i red. Aleksandra Tabaczyńska. Sekretarzem Jury był red. Tadeusz Owczarzak-Gran. Nagrodę Główną w tym roku odebrał red. Jan Martini.

„Publicystyka Jana Martiniego wyróżnia się wyrazistością tez i powagą podejmowanych spraw. Jest artystą pianistą i kompozytorem, podkreślającym fundamentalną rolę kultury w życiu publicznym. W naturalny sposób przechodzi od spraw natury gospodarczej, politycznej, socjalnej do muzyki, teatru, filmu, literatury, by przekonać czytelnika, że nie są to pobocza i dodatki, ale sam rdzeń. Przybiera postawę nie tylko wolnego w swych sądach i gustach artysty, ale także kogoś doskonale rozumiejącego mechanizmy pracy instytucji i społeczną rywalizację o prestiż. Współczesne problemy i spory widzi w perspektywie długotrwałych procesów, co pozwala mu dostrzec aktualne następstwa wyborów – także własnych – sprzed lat. Jan Martini pamięta i przypomina również o tych którzy niezauważenie odchodzą. Jeden z nagrodzonych artykułów poświęcił Janowi Grabusowi: ostatni walczący z bronią w ręku powstaniec Czerwca 56 odszedł z tego świata w ubiegłym roku” – w ten sposób prof. dr hab. Wiesław Ratajczak w imieniu Jury uzasadnił przyznanie Nagrody Głównej WO SDP red. Janowi Martiniemu, publicyście „Wielkopolskiego Kuriera WNET”.

Z kolei red. Wiesław Kot uzasadnił przyznanie Nagrody Virtuti Civili red. Marcinowi Wróblewskiemu z TVP3 Poznań za m.in. reportaż 300 zł na głos, w którym Autor ujawnił, iż w jednej z wielkopolskich firm właściciel płacił za oddanie głosu na Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich.

„Byliśmy pod wrażeniem dociekliwości autora, który dotarł do firmy, gdzie odnotowano przykład politycznej korupcji. W zamian za głosowanie na polityka, któremu hołdował szef firmy, ten obiecywał pracownikom gratyfikację pieniężną. Autor reportażu powściągał głos oburzenia i całkiem słusznie, bowiem same fakty wydawały się dostatecznie krzyczące”.

Red. Henryk Krzyżanowski odbiera wyróżnienie w Konkursie WO SDP | Fot. R. Woźniak

Nagrodę im. Wojciecha Dolaty odebrał red. Łukasz Kaźmierczak, a Nagrodę dla Młodych Dziennikarzy – red. Krystian Kaliszak i red. Wojciech Czeski. Wyróżnienia otrzymali Małgorzata Szewczyk, Elżbieta Rzepczyk, Barbara Kęcińska-Lempka, Bartłomiej Grysa i Henryk Krzyżanowski. Wyróżnienie honorowe otrzymał red. Arkadiusz Małyszka, red. nacz. „Zeszytów Historycznych Wielkopolskiej Solidarności”.

Laureaci konkursu odebrali dyplomy pamiątkowe, nagrody książkowe oraz pieniężne w wysokości 500 zł każda ufundowane przez WO SDOP. Wyróżnieni odebrali dyplomy i nagrody książkowe. W części artystycznej zebrani wysłuchali kompozycji Claude’a Debussy’ego Petite suite w wykonaniu Jakuba Czerskiego (fortepian), Karoliny Karczewskiej (flet) i Anny Marii Tabaczyńskiej (flet).

Wydarzenie było objęte patronatem Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP z okazji jubileuszu 25-lecia jego istnienia.

NAGRODA GŁÓWNA WIELKOPOLSKIEGO ODDZIAŁU SDP 2021 DLA JANA MARTINIEGO

Publicystyka Jana Martiniego wyróżnia się wyrazistością tez i powagą podejmowanych spraw. Jest artystą pianistą i kompozytorem, podkreślającym fundamentalną rolę kultury w życiu publicznym. W naturalny sposób przechodzi od spraw natury gospodarczej, politycznej, socjalnej do muzyki, teatru, filmu, literatury, by przekonać czytelnika, że nie są to pobocza i dodatki, ale sam rdzeń. Przybiera postawę nie tylko wolnego w swych sądach i gustach artysty, ale także kogoś doskonale rozumiejącego mechanizmy pracy instytucji i społeczną rywalizację o prestiż. Współczesne problemy i spory widzi w perspektywie długotrwałych procesów, co pozwala mu dostrzec aktualne następstwa wyborów – także własnych – sprzed lat. Jan Martini pamięta i przypomina również tych, którzy niezauważenie odchodzą. Jeden z nagrodzonych artykułów poświęcił Janowi Grabusowi: ostatni walczący z bronią w ręku powstaniec Czerwca ’56 odszedł z tego świata w ubiegłym roku.

Podkreślić trzeba, że Jan Martini jest nie tylko wnikliwym komentatorem polskiej historii, ale także jej ważnym i odważnym aktorem. Od początku związał swą publiczną aktywność z Solidarnością. 1 maja 1982 r. został aresztowany, a w czerwcu skazany na trzy lata więzienia jako redaktor i kolporter podziemnych pism.

Urodzony we Lwowie, niesie – by użyć słów poety stamtąd – „miasto w sobie”, wyprostowany i wierny, kochający kulturę i Polskę, w pisaniu swoim tą miłością się dzielący.

LAUR DZIENNIKARSKI Dla Redaktor Barbary Miczko-Malcher w 50. roku pracy dziennikarza-radiowca

za wybitne osiągnięcia w pracy zawodowej, szczególnie za unikatowe reportaże dokumentalne dotyczące najnowszej historii Polski, m.in. Poznańskiego Czerwca’56, Powstania Wielkopolskiego, losów więźniów politycznych z Wronek, więźniów Katynia i obozu dla polskich dzieci w Łodzi oraz za setki audycji radiowych o historii Poznania, Wielkopolski i Polski, za setki audycji radiowych o książkach, teatrze, poezji i sztukach plastycznych. Każda z nich pokazuje świat z perspektywy bohatera, który zawsze jest kimś wyjątkowym, niebanalnym, wartym poznania i zapamiętania.

LAUR DZIENNIKARSKI dla Redaktora Sławomira Kmiecika

za wybitne osiągnięcia w pracy zawodowej, szczególnie za publikacje książkowe Przemysł pogardy i Przemysł pogardy II – bezkompromisowe i odważne studium potwierdzające istnienie w III RP „przemysłu pogardy” wobec Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego brata Jarosława, ukazujące dowody ich zorganizowanego znieważania i wyszydzania przez media i przeciwników politycznych przed i po Katastrofie Smoleńskiej. Jego określenie ‘przemysł pogardy’ weszło na trwałe do polskiej polityki;

za konsekwencję w dążeniu do ujawniania mechanizmu zorganizowanego niszczenia wizerunku polityka przez media poprzez książki Lech Kaczyński: bitwa o pamięć oraz Cel: Andrzej Duda. Przemysł pogardy kontra prezydent zmiany;

za unikatowe zbiory satyry politycznej publikowane w antologiach: Wolne żarty! Humor i polityka, czyli rzecz o polskim dowcipie politycznym; Chichot (z) polityka oraz Niezłe szopki. Polska polityka na wesoło 1999–2009.

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Nagrody Wielkopolskiego Oddziału SDP rozdane!” oraz wyniki Konkursu Wielkopolskiego Oddziału SDP dla dziennikarzy znajdują się na s. 1 i 3 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 85/2021.

 


  • Lipcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Nagrody Wielkopolskiego Oddziału SDP rozdane!” na s. 1 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 85/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Barbara Miczko-Malcher – dziennikarka z pasją. Zawsze w torebce ma mikrofon i nośnik, na którym może coś utrwalić

Dzięki niej znamy głosy uczestników Poznańskiego Czerwca’56 i Żołnierzy Wyklętych. Nagrywała ich wtedy, gdy jeszcze nikt się nimi nie interesował, a nazwa „Żołnierze Wyklęci” jeszcze nie była używana.

Jolanta Hajdasz, Barbara Miczko-Malcher

Barbara Miczko-Malcher o swojej pasji i związanych z nią doświadczeniach opowiada w rozmowie z Jolantą Hajdasz.

Jesteś tą dziennikarką, która pierwsza przygotowywała w Polskim Radiu audycje o Krwawym Czwartku. Jak powstawał ten pierwszy Twój reportaż na ten temat – „Kędy siew padnie zdrowy”?

Przygotowywałam go wspólnie z Agatą Ławniczak. To był pierwszy materiał na temat Czerwca, który został zaprezentowany publicznie i miał ogromną siłę rażenia. Był odtwarzany w Klubie Krąg na Łazarzu w 1981 r. Przyszła tak niesłychana ilość ludzi, że się nie mieścili w sali, zajmowali też całe schody. Po emisji reportażu ludzie zaczęli jeden przez drugiego zgłaszać się i opowiadać własne historie związane z Czerwcem. Niestety nikt tego nie zarejestrował. Ja po tym spotkaniu nagrałam trzy osoby, w tym lekarkę i matkę, która straciła swoje dziecko. Wtedy, w tym 1981 roku, weszłam w ten temat na zawsze.

Historycy potwierdzili, że zginęło wówczas 58 osób. Wiadomo jednak, że ofiar mogło być więcej, bo niektórzy ranni zmarli wskutek odniesionych ran. W dokumentach nie ma śladu po tym – w szpitalach wpisywano choroby, na które można po prostu umrzeć w łóżku.

Tak, ale tych pięćdziesiąt osiem osób jest w stu procentach potwierdzonych. Wśród nagrywanych przeze mnie uczestników zajść był także Stanisław Matyja, przywódca protestu. Opowiadał, jak to wyglądało od strony Cegielskiego, z punktu widzenia pracowników. Jak jechali do Warszawy, aby rozmawiać o niskich płacach i zawyżonych normach pracy. Matyja był niewysoki, niepozorny, ale miał ducha i wolę walki. (…)

A jaki on był, jak pamiętasz legendarnego dziś przywódcę buntu robotników?

Jestem radiowcem od ponad czterdziestu lat, więc zawsze odbieram ludzi poprzez to, jak i co mówią. Otóż dla mnie Matyja był niezwykły, mówił obrazowo, z ekspresją, może nie literacką polszczyzną, za to tak siarczystym językiem, podbarwionym złością, przeróżnymi emocjami, że to była uczta słuchać go i myśleć o tym, że buduje się fantastyczny, dokumentalny reportaż. (…)

Ty pierwsza opublikowałaś taśmy z tych procesów w Polskim Radiu, właśnie w reportażu „Broniłem Czerwca”. Skąd je wzięłaś? Wszyscy wiedzieli, że procesy były nagrywane, ale nikt nie mógł znaleźć taśm…

Nagrał je i przechował radiowiec Zenek Andrzejewski. To była niezwykła postać. On nagrywał po wojnie proces namiestnika Kraju Warty Artura Greisera, nagrywał (pod lufami karabinów) premiera Cyrankiewicza i jego słynne wystąpienie o odciętej ręce, Zenek zapisywał także procesy poznańskie. Był wybitnym radiowcem, który zawsze wyczuwał, gdzie ustawić mikrofon, by zebrać z sali najlepszy dźwięk. Wiele mnie nauczył. Procesy czerwcowe były nagrywane dla sądu. Fragmenty tych nagrań emitowano w radiu, ale Zenek zachował całość. On je skopiował, schował w archiwum Polskiego Radia w pudełku z opisem „muzyka ludowa”. Do dziś zachowały się tylko te kopie. Kiedy widział, jak w pocie czoła pracuję, uznał, że czas, aby nagrania wyszły z ukrycia.

Zdawałaś sobie sprawę z tego, jak ważne jest to, co robicie; czy bałaś się konsekwencji?

Nie. Ja się nie bałam, ale wiedziałam, że mogą mi po prostu nie wyemitować audycji. I tyle. Były tematy niewygodne, których lepiej było nie poruszać. W ludziach siedział strach, autocenzura, o pewnych rzeczy nie mówili głośno, nie mówili publicznie. Natomiast w domach się rozmawiało. W dziewięćdziesiątym roku nagrywałam więźniów politycznych Wronek. Dzisiaj nazywamy ich Żołnierzami Wyklętymi. Nagrywałam Ignacego Fatygę, który jako młodziutki chłopak stworzył leśny, harcerski oddział „Skrusz Kajdany”. Zapłacił za to straszną cenę. Wystarczy powiedzieć, że był przesłuchiwany na odwróconym stołku i okaleczony na całe życie. Kiedy rozmawialiśmy, poprosił, żebym nie podawała jego nazwiska. Na pytanie: dlaczego, odpowiedział: bo oni wszędzie jeszcze są!

Bo był przesłuchiwany przez UB, czy tak?

Tak. I tamten strach był uzasadniony i tkwił w nich cały czas. Oni wiedzieli, czym jest ta władza. Poznali niemoc i bezsilność wobec władców PRL-u. I stąd to gorzkie „oni wszędzie jeszcze są”. Miał sporo racji, widzimy to dziś wyraźnie. (…)

Jak byś podsumowała dziś swoją pracę? Czego ona Cię nauczyła, co jest w niej najważniejsze?

Sięganie do naszej historii. Przypominanie powstań, nawet tych, które się nie udały, ale te bohaterskie zrywy ratowały godność Polaków, pokazywały, że jest wielu takich, którzy w podobny sposób myślą. Byli trzej zaborcy, a potem był ten jeden duży zaborca, który nas przygniatał butem, i to przy pomocy polskich pomocników. Są rodziny, które mają w swojej powojennej historii przodków, którzy działali na rzecz komunistów, na rzecz okupanta – takiego nieczytelnego do końca, bo przecież Polska była niby wolna. Natomiast są rodziny, które mając większą świadomość, występując przeciwko temu rosyjskiemu, sowieckiemu okupantowi, płaciły za to ogromną cenę.

Przynależność do partii dawała przywileje. Pamiętam koleżankę z radia, której mąż pracował w Komitecie Wojewódzkim i byłam świadkiem jej telefonu do Komitetu. Pytała o futerko; zima była za pasem. Ja w tym czasie (jak większość Polaków) stałam na zmianę z mężem dzień i noc w kolejce, żeby kupić pralkę Franię, bo spodziewałam się dziecka. Więc to był ten podział. Jesteś z nami, masz wszystko. Masz sklepy za firankami, prawda? Nie jesteś z nami – tak wybrałaś czy wybrałeś.

A ci, którzy spędzili kawał życia w więzieniach, we Wronkach, w Rawiczu, zostali okaleczeni, unieszczęśliwieni na całe życie, dostali psie grosze i żadnej rekompensaty za swoją postawę i walkę. Powinni otrzymać sprawiedliwość chociaż teraz, po latach. Ważne jest mówienie o naszych polskich losach.

Cały wywiad Jolanty Hajdasz z Barbarą Miczko-Malcher pt. „Dziennikarka z pasją” znajduje się na s. 8 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Wywiad Jolanty Hajdasz z Barbarą Miczko-Malcher pt. „Dziennikarka z pasją” na s. 8 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Teatr Polski w Poznaniu pod kierownictwem Macieja Nowaka robi sztuki pod tezę: Polak ksenofob, homofob i antysemita

Na fasadzie Teatru Polskiego, wybudowanego wysiłkiem Wielkopolan, widnieje napis „Naród Sobie”. – W tej chwili to trzeba by ten napis zmienić na „Nowak swoim” – powiedziała Barbara Miczko-Malcher.

– Próbowałam podsumować sezon w Teatrze Polskim i ze smutkiem muszę stwierdzić, że nie za bardzo na co mają chodzić poznaniacy – powiedziała  Barbara Miczko-Malcher, szefowa Wielkopolskiego Oddziału SDP w Poznaniu.

Kierownictwo artystyczne tego teatru objął w 2015 roku Marcin Kowalski, ale najbardziej kojarzony przez poznaniaków jest jego dyrektor artystyczny Maciej Nowak, znany szerszej publiczności jako krytyk kulinarny z programów w Polsacie. Nowak jest synem Alfreda Nowaka, byłego członka PZPR i konsula w Leningradzie. Przed laty na łamach „Gazety Wyborczej” zadeklarował się jako gej. Współprowadził radiowy program „Homolobby”, jest krytykiem teatralnym, stałym publicystą działu kulturalnego i kulinarnego „Gazety Wyborczej”.

– To człowiek sympatyczny, taki brat łata, tylko niekoniecznie musiał być dyrektorem naszej sceny, bo repertuar, który przygotował, jest podporządkowany jednej tezie – Polacy są ksenofobiczni, homofobiczni i  antysemiccy – powiedziała Miczko-Malcher. Jej zdaniem każde kolejne przedstawienie jest po to, żeby powyższą tezę udowodnić.

Komuna/Warszawa wystawia „Myśli nowoczesnego Polaka”

– Na 11 listopada dostaliśmy przedstawienie „Myśli nowoczesnego Polaka”, przedstawienie odnoszące się do Romana Dmowskiego, którego może dyrektor Nowak nie cenić, nie szanować, ale który się wpisał w historię Polski, a tego nie można zmieniać – powiedziała Miczko-Malcher. Jej zdaniem reżyser, który „został wypożyczony z teatru Komuna/Warszawa”, pierwszy raz się spotkał z pracami Dmowskiego.

– Finał był taki, że dostaliśmy musical, który był skandalizujący – zauważyła rozmówczyni WNET.FM.

Spektakl o pełnym tytule „Myśli nowoczesnego Polaka. Roman Dmowski (biografia nieautoryzowana)”, w reżyserii Grzegorza Laszuka, był szeroko komentowany przez media w Polsce na jesieni ubiegłego roku. Nawet Joanna Ostrowska, wielbicielka twórczości Laszuka, na portalu teatralia.pl w recenzji przedstawienia cytuje słowa właśnie Dmowskiego, nazywając dzieło Laszuka „obstrukcją słowną”. Nie szczędzi mu gorzkich słów, mimo – jak sama to pisze – wspaniałych prowokacyjnych spektakli, które robił w ramach projektu Komuna/Otwock.

– Nieważne, co się myśli o Romanie Dmowskim, jednak załatwił on dla nas w Wersalu nasze polskie sprawy, więc z uwagi na ten jeden mały punkcik, który jest wpisany w jego życiorys, należy się mu odrobina szacunku, a przynajmniej rozwagi przy tworzeniu takiego przedstawienia – mówi Miczko-Malcher. Jej zdaniem autor tego spektaklu stawia znak równości między polską prawicą a Breivikiem.

– To było fatalne, skandaliczne przedstawienie i nie wiem, ile było ono grane, trzy, może cztery razy, nie śledziłam tego, ale sądzę, że nie będzie się do niego wracało – oceniła rozmówczyni WNET.FM.

Kultura lewicowo-liberalna

– Grażyna Kania reżyserowała „Sceny myśliwskie z Dolnej Bawarii”, to tekst bardzo poważanego w latach 60. ubiegłego wieku Martina Sperra, który próbował opisać zachowania ksenofobiczne właśnie w owej tytułowej Dolnej Bawarii – powiedziała Miczko-Malcher, przypominając, że reżyserka sama mieszka w Niemczech i gdy została zaproszona do reżyserskiej pracy w Teatrze Polskim, stwierdziła, że ten tekst w Niemczech „jest démodé, ale w Polsce jak najbardziej na czasie”.

– Zawsze, przy okazji każdego przedstawienia, jesteśmy obrażani, bowiem są to sądy generalizujące. Oczywiście zachowania ksenofobiczne czy homofobiczne mogą się zdarzyć w Dolnej Bawarii czy w Polsce – powiedziała szefowa wielkopolskiego SPD, podkreślając, że „nie ma szansy na uczciwą rozmowę w tym teatrze”.

Sprawa Joanny Siedleckiej otwiera oczy

Barbara Miczko-Malcher poinformowała, że gdy ostatnio mieli premierę „Malowanego ptaka” wg Jerzego Kosińskiego, z Gołdą Tencer, który to spektakl reżyserowała Maja Kleczewska w koprodukcji z Teatrem Żydowskim, to znów zrobiono z tego przedstawienie mające pokazać „antysemickim poznaniakom, gdzie tkwi źródło zła”.

Przypomnijmy, że „Malowany ptak” Kosińskiego miał być utworem autobiograficznym i uchodzi na świecie za świadectwo i dokument zagłady Żydów. Było to pierwsze w literaturze oskarżenie Polaków o okrucieństwo wobec Żydów, a tym samym o współudział w Holokauscie.  W 1993 roku Joanna Siedlecka zdemistyfikowała okupacyjny życiorys Jerzego Kosińskiego w książce „Czarny Ptasior”. Jej reporterska wędrówka, podczas której rozmawiała z wieloma świadkami, udowodniła, że mały Jurek nie błąkał się samotnie po polskich wsiach, narażony na bestialstwa półdzikich zwyrodnialców. Przeciwnie, przetrwał szczęśliwie wraz z rodzicami dzięki odważnym mieszkańcom wsi Dąbrowa Rzeczycka w województwie tarnobrzeskim.

Podczas konferencji prasowej, na której przedstawiano repertuar Teatru Polskiego, pani Miczko-Malcher chciała się dowiedzieć, dlaczego wystawiają właśnie „Malowanego ptaka”, skoro prawdziwość scen w tymże utworze została już dawno podważona.

– Tutaj usłyszałam odpowiedź od dyrektora Nowaka, że Polacy są antysemitami, bo mają pływalnię – powiedziała Miczko-Malcher. Przypomnijmy – synagoga przy Wronieckiej w Poznaniu, bo o niej mowa, była przed wojną miejscem modlitw poznańskich Żydów. W latach okupacji naziści niemieccy sprofanowali bożnicę, zrzucając z jej kopuły gwiazdę Dawida i przebudowując świątynię na basen. Pływalnia pozostała w niej do 2011 roku, mimo że już w 2002 roku odzyskali ją poznańscy Żydzi. Aktualnie, jak donosi „Gazeta Wyborcza”, wokół sprawy toczy się spór, bowiem część wspólnoty chce przebudować synagogę i stworzyć hotel. Inni dążą do powstania tam Centrum Dialogu Judaizmu.

Miczko-Malcher, opowiadając o sztuce Kleczewskiej, mówiła, że w pierwszej części autorzy skompilowali teksty publicystyczne, m.in. mocne teksty Jana Tomasza Grossa, a w drugiej zamieścili fragmenty „Malowanego ptaka”.

– Ponieważ pojawiało się pytanie, a co z Joanną Siedlecką, to wprowadzili do przedstawienia Joannę Siedlecką i zrobili z niej słodką idiotkę, ośmieszając jako postać – powiedziała rozmówczyni WNET.FM, zaznaczając przy tym, że mimo iż w trakcie przedstawienia nie pada nazwisko Siedleckiej, to dla wszystkich jest czytelne, że to ona. Miczko-Malcher rozmawiała z reportażystką na ten temat i ona, demaskatorka Kosińskiego, była oburzona, gdyż twórcy tego spektaklu wstępnie kontaktowali się z nią i sondowali, a „potem ubrali ją w garnitur niedorozwiniętej osoby”.

– Ta sytuacja przekonała mnie, że nieuczciwe są założenia przy tworzeniu tych przedstawień – stwierdziła Miczko-Malcher.

Teatr Polski daleko od literatury

„Jak teatr nie wróci do literatury, to tak będzie” – powiedział naszej rozmówczyni Wojciech Majcherek, wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie, który prowadzi blog „Nie tylko o teatrze”, zapytany o ratunek dla Teatru Polskiego.

Jej zdaniem z wystawianymi na poznańskiej scenie, robionymi pod tezę spektaklami nawet nie można dyskutować, bowiem jest to „taki przechył, że właściwie człowiekowi ręce opadają i zadaje sobie pytanie, dokąd ten facet prowadzi ten teatr”.

– Na fasadzie Teatru Polskiego, wybudowanego w czasach rozbiorów wysiłkiem Wielkopolan, napisano „Naród Sobie”, a w tej chwili to trzeba by ten napis zmienić na „Nowak swoim” – skonkludowała Miczko-Malcher.